Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Potępiona... !!!!!!!!!!!!!!!!!WAŻNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Jaki tytuł jest lepszy?

Potępiona...
75%
 75%  [ 9 ]
Between Angel And Insect
25%
 25%  [ 3 ]
Wszystkich Głosów : 12


Autor Wiadomość
polly chce krakersa




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 48 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydzia

PostWysłany: Wto 12:32, 13 Cze 2006 Powrót do góry

Ta część była pisana pod wpływem weny, którą gardzę.
Może jaśniej objaśnię.
Gardzę powodem tego oto natchnienia, którym była pewna sytuacja.
Jaka?
Mało warta uwagi, i jak można się domyśleć nieprzyjemna dla mnie, ale wręcz przeciwnie dla Was.
Ten part jest trochę inny od tych, które były, bądź będą opublikowane.
Nie wiem czemu, ale stwierdziłam, że w tym opowiadaniu jest za wiele egoizmu.
Jak się można domyśleć, głównych bohaterów jest dwóch (Franzi i Tom), a powinno być trzech, nie przeczę, że czterech nawet.
Zauważyłam, że prawie nic nie napisałam o związku Toma z Vanessą, dlatego może ją źle oceniacie, bo właściwie mało o niej wicie, zresztą ja też.
Jakoś skupiłam się bardziej na wiadomo kim, nie chcę się powtarzać.
Teraz postanowiłam nadrobić zaległości i dopełnić książkę ‘wspomnieniem’.
Wcześniej tego nie robiłam, więc wstępnie umówiłam się ze sobą, że będzie to pierwszy i ostatni raz.
Chyba, że okoliczności w przyszłości, zmuszą mnie, abym kolejny raz tak postąpiła.

Miałam fazę.
Pewnie każdy ją przeżyje, ale w różnym wieku i o innym czasie.
Zdaje mi się, że trochę negatywnie na mnie to wpłynęło.
Mam nadzieję, że przez to nie zniesmaczę tego opowiadania.
Modlę się o to.
Ale niestety ja nie wierzę w nikogo, do kogo mogłabym składać modły.
Czas pokaże.

Chciałam w ogóle powiedzieć, że na początku miałam napisać połowę 19 części, ale o dziwo mnie tak naszło, że sama nie wiem, co mi się stało.
Faza.

Part pisany pod wpływem piosenki Nirvany – ‘School’
(Ale i tak nie mam zamiaru przepraszać sąsiadów za to, że słuchałam tej piosenki na cały regulator. W końcu ja to dla Was robiłam, prawda?)


‘Wont you believe it
It’s just my luck...
No recess...
You’re in high school again’

[‘Nie uwierzysz
Takie już moje szczęście...
Żadnej przerwy...
Znów jesteś w tej swojej wyższej szkółce’]


Zapraszam do czytanie.
Komentujcie szczerze i...
...Welcome to my...


***

W mieszkaniu państwa Seizinger, panowała dziwna atmosfera. Vanessa zamknęła się w czterech ścianach pokoju, nadal płacząc lub śpiąc na przemian. Sara wraz z mężem, zaniepokoili się zachowaniem córki. Jeszcze wczoraj, pełna energii i radości, na wieść o powrocie do szkoły i przyjaciół, dziś zrozpaczona nastolatka ze złamanym sercem. Lecz oni nie znali powodu. Matka dziewczyny postanowiła porozmawiać z nią.
-Kochanie. Mogę wejść? – brunetka zapukała w jasne drzwi, wymieniając spojrzenia z mężczyzną stojącym tuż bok niej. – Vanessa, proszę otwórz. – kobieta nie odpuszczała, nagle słysząc ciche kroki skierowane w jej stronę. – Lukas, no idź. – szepnęła do męża na znak, żeby poszedł do salonu.
-Rozumiem. Babskie rozmowy. – mężczyzna uśmiechnął się, wycofując się z pomieszczenia.
-Wpuścisz mnie? – matka zauważyła przez lekko uchylone drzwi córkę, która nie wyglądała najlepiej.
-Mhm... – przecierając twarz, przytaknęła, wpuszczając jednocześnie rodzicielkę do środka.
Franzi beztrosko leżała na podłodze, wsłuchując się w piosenkę Nirvany „School”. Cicho mruczała pod nosem tekst, przyglądając się w pobrudzony przez ciemne plamy sufit. Podniosła ręce do góry, niczym małe dziecko, obrysowując w powietrzu każdą smugę, która zbezcześciła biel tynku. Już nawet zapomniała, o dzisiejszym wydarzeniu. Myślami była w swoim małym, obłąkanym świecie. Tylko tam czuła się bezpiecznie, bo tam ona była wszystkim i niczym zarazem. Oblizała usta, jednocześnie zamykając powieki, przypominając sobie słodki smak czegoś, co było jej zakazane. Momentalnie potrząsnęła głową, wyrzucając tą myśl, po pewnym czasie, odchylając ją do tyłu. Przed oczami zobaczyła swoje drzwi, poobklejane plakatami przeróżnych zespołów, które widziała do góry nogami. Rozbawił ją ten widok i zachrypnięty głos Kurta, który wydobywał się z czarnego, masywnego głośnika.
-...i wtedy on tak po prostu ze mną zerwał. – Vanessa ufnie wtuliła się w matkę, wypłakując swoje żale.
-Oj, nie martw się aniołku. Teraz trochę będzie bolało, ale później przejdzie. – zatroskana brunetka, głaskała Vanessę po jej ciemnych włosach.
-Ale ja czułam do niego coś więcej. – spojrzała się w zielone oczy matki, czując, jak ociera jej policzki z potoku łez.
-Kochanie. Wiem, jak się czujesz. – uśmiechnęła się ciepło do córki. – Masz chyba to w genach.
-Ale co? – uspokojona dziewczyna, przetarła powieki mokrym rękawem białego swetra.
-Miałam bardzo podobną sytuację z twoim tatą i spójrz. – matka wskazała na swoja złotą obrączkę. – Mimo wszystko jesteśmy razem. Jeszcze zobaczysz, że wróci. Oni zawsze wracają. – powiedziała pewnie do córki, wywołując u niej krótki, ale znaczący napad śmiechu.
-Chciałabym. – znów posmutniała, wpatrując się na półkę z książkami, gdzie znajdowały się kolorowe, porcelanowe ramki, a w jednej z nich amatorskie zdjęciem szczęśliwego Toma, obejmującego od tyły ciemnowłosą dziewczynę, na której głowie znajdowała się czarna, skejciarska czapka. – Dlacz... – Vanessa już otwierała usta, chcąc wydobyć z siebie jakieś zdanie, lecz przerwało jej pukanie do drzwi.
-Nie chciałbym bym wam przeszkadzać moje drogie, ale ktoś do ciebie Sara. – w drzwiach stanął szatyn, wyciągający w stronę żony czarną słuchawkę telefonu. – To Tamara. – dodał znacząco, przekonujący tym samym kobietę.
-No tak... – matka westchnęła, spoglądając na córkę. – Przepraszam, ale będziemy musiały chyba kiedy indziej skończyć tą rozmowę. – wstała z łóżka i wzięła od mężczyzny słuchawkę.
-Mamo, dziękuję. – Vanessa odrzekła, uśmiechając się blado do rodzicielki.
-Kocham cię. – szepnęła matka robiąc na twarzy charakterystyczną minę.
-Ja ciebie też. – dziewczyna równie cicho się odezwała, po chwili zauważając, że została sama.
Jeszcze tak przez kilka minut, z wymuszonym uśmiechem na twarzy, wpatrywała się w jasne drzwi od swojego pokoju. Nagle wstała na równe nogi, podchodząc do półki, gdzie leżały ramki. Opuszkami palców przejechała po krawędzi sosnowych mebli, w pewnym momencie zawieszając wzrok na fotografii Toma, którą sama zrobiła. Wspomnienie wróciło.

‘-Moja ulubiona bluzka! – Vanessa z nutką rozpaczy, wydarła się w niebogłosy u Toma w domu, zerkając na swój zielony top z dekoltem, na którym znajdowała się plama soku porzeczkowego. – Teraz tylko skoczyć z mostu i po sprawie. – nadal nerwowo przyglądała się bluzce, zauważając w końcu chłopaka, który wszedł właśnie do salonu.
-Co, co się stało? – lekko przestraszony spojrzał się na załamaną dziewczynę, a na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek. - Nie żebym coś mówił, ale ładnie ci w porzeczkowym. – zbliżał się do niej.
-Bardzo śmiesznie. – przybrała minę obrażonej, stawiając krok w stronę łazienki. – W życiu tego nie dopiorę. – poczuła, jak Tom łapie ją za rękę, ciągnąc do siebie. – Tom, ty też chcesz się ubrudzić? Coś jeszcze chyba w szklance zostało. – uśmiechnęła się.
-Nie. – pokręcił zabawnie głową. – Nie mogę dopuścić się takiego marnotractwa. – położył dłonie na jej biodrach, powoli ustami kierując się na dekolt dziewczyny, na co ona niepewnie zarzuciła ręce na jego kark.
-Tom. – westchnęła, gdy delikatnie zaczął muskać wargami jej skórę nasiąkniętą smakiem czarnych porzeczek, wywołując u niej ciche pojękiwanie.
-Całkiem dobry. – wymruczał, oblizując usta, gdy spojrzał w jej przymrużone oczy.
-Tom, już przestałeś? – zauważył, jak zabawnie otwiera jedno oko, by sprawdzić, co robi jej chłopak.
-Zaczekaj, zaczekaj... – rozbawiony znów przyglądał się jej dekoltowi, przejeżdżając po nim palcem wskazującym. – Coś tu jeszcze widzę... – znów schylił głowę, aby ponownie pocałować jej skórę, lecz poczuł, jak dziewczyna ostrzegawczo stuka w jego bark dłonią i cicho odchrząkuje.
-Nie, no ja przeszkadzać nie będę. – do salonu wszedł Bill, na co zawstydzona para, odsunęła się od siebie. – No nie przerywajcie. Każdy w końcu musi ugasić pragnienie. – Bill nadal mówił, grzebiąc przy stojaku z płytami. – Tom, gdzie jest ta płyta z ‘Blair Witch Project 2’?
-Florian ostatnio pożyczał. – Tom odpowiedział na pytanie, zerkając na zarumienioną twarz dziewczyny.
-Ah no tak. – Bill wyprostował się i spojrzał z uśmiechem na parę. – Vanessa, lepiej teraz wypierz tą bluzkę, bo ci w życiu ta plama nie zejdzie. Nie zdziw się tylko, jak sama będziesz musiała nastawić pralkę, bo Tom tego nie potrafi, chyba że... – brunet mówił, jak najęty, przerzucając przez ramię czerwoną torbą.
-Dzięki Bill, ale poradzimy sobie. – odrzekł lekko naburmuszony Tom.
-Ok. No to ja już spadam i nie przeszkadzam, to wtedy pa. – Bill na pożegnanie pomachał im ręką.
-Pa. – Vanessa serdecznie odmachała chłopakowi.
-Cześć. – rzucił Tom, po chwili równo z dziewczyną wybuchając śmiechem.
-No to pięknie. Nie dość, że moja ukochana bluzka ocieka sokiem porzeczkowym, to twój rodzony brat pomyśli, że jestem jakąś zbereźnicą. – dziewczyna rozciągnęła top, ponownie wlepiając w niego swoje tęczówki.
-Nie jest tak źle. – obojętnie powiedział, wiedząc, jak ją to zirytuje.
-Czy ty przypadkiem sugerujesz, że jestem zbereźnicą? – położyła rękę na swoje biodro, groźnie mierząc chłopaka wzrokiem.
-No nie wiem. Musiałbym się poważnie zastanowić. Mam kilka wątpliwości. – dredziarz ciągnął swoją grę, ilustrując ją od niechcenia, lecz zauważając, jak jego dziewczyna krzyżuje ręce na piersi, nawet nie zważając na plamę, podszedł do niej bliżej. – Maleńka. Nie marudź. Żartowałem. – zbliżał swoje usta do jej warg.
-A ja nie. – położyła dwa palce na jego delikatnych ustach, po chwili zgrabnie go wymijając, kierując się w stronę schodów.
Tom nadal wpatrywał się w punkt, gdzie przed chwilą jeszcze stała Vanessa. Uśmiechnął się do siebie, przejeżdżając dłonią po swoich wargach. Słysząc skrzypienie drewnianych schodów, poczym podskoki na pierwszym piętrze, rozradowany postanowił pójść do niej. Kiedy był już przed swoim pokojem, wyjął ręce z kieszeni obszernych dżinsów,. Bez wahania otworzył dębowe drzwi, lecz nikogo za nimi nie było. Mimo wszystko usłyszał stłumione przekleństwa dobiegające z jego łazienki. Oparł się o jasną framugę, przyglądając się, jak rozłoszczona dziewczyna stara się pozbyć mydłem i wodą porzeczkowej plamy. Vanessa była zbyt skupiona na bluzce i nie zauważyła chłopaka.
-Co za cholerstwo. Jak boga kocham już nigdy nie wypiję soku z porzeczek. Już nigdy w życiu. – mówiła do siebie, co rozbawiło chłopaka.
-Zapamiętam to. – uśmiechnął się w jej stronę. – Zostaw. Zaraz pójdziemy do pralki i złożymy jej w ofierze twoją bluzkę, a w tym czasie poparadujesz sobie w moich ciuchach. – objął ją od tyłu, a ona ze zrezygnowaniem popatrzyła na ich odbicie w lustrze. – Aniołku. – pocałował ją w skroń, nagle stając obok niej i unosząc jej spuszczoną głowę, tak by spojrzeć się w te granatowe oczy. - Bluzkę odratujemy. Obiecuję. A jeżeli polegnie w walce z odplamiaczem, to kupię tobie identyczną. Dobrze? – pogłaskaj ją dłonią po policzku, zauważając, jak na jej twarzy pojawia się dyskretny uśmiech.
-Kochany jesteś. – delikatnie musnęła go w usta, czując przyjemny dreszczyk, który przeszedł jej ciało. – Ale ja nie chcę nowej bluzki. – widząc jego zdziwienie, dodała. - Chcę... – nie dokończyła, gdyż Tom zdecydowanie przyssał się do jej warg, po chwili pogłębiając pocałunek, wsuwając swój rozpalony język do jej ust. - No to wtedy idź po tą koszulkę. – mruknęła, gdy Tom podgryzł jej dolną wargę.
-Masz rację. – oblizał usta, jeszcze raz przed wyjściem smakując jej malinowe usta.
Odetchnął, będąc już przed wielką szafą. Otworzył ją, rozglądając się po wszystkich koszulkach, jakie tam się znajdowały. Zaczynając od białej koszuli, którą czasem ubierał na ważne okazje, kończąc na brązowym T-shircie, który właśnie miał na sobie. Po krótkich rozmyślaniach, wziął do ręki dwie koszulki. Jeden T-shirt był zielony, a drugi czerwony, ale obydwie rzeczy łączyło jedno - rozmiar XXL. Całkowicie skupiając swój wzrok na ciuchach, wszedł do łazienki.
-Vanessa, nie wiem, jaki... – podniósł głowę, a przed jego oczami stała zawstydzona dziewczyna, w ciemnych, obcisłych dżinsach i bordowym, koronkowym staniku. – Przepraszam, nie wiedziałem, że się przebierasz. – Tom wolną ręką, zakrył oczy, mimo wszystko zauważając przez palce jej reakcję.
-Nie podglądaj. – podeszła do niego, wyrywając mu z ręki czerwony T-shirt, poczym zasłoniła nim w miarę możliwość odkrytą część ciała.
-Ja wcale nie podglądam. – pokręcił głową, rozsuwając trochę palce, przez które widział, jak jej twarz nabierała wszelakich odcieni czerwieni.
-Ty zboczuchu. – uśmiechnęła się, kładąc swoją dłoń na jego tak, aby już nic nie widział. – Ładnie to tak? – już miał się odezwać, ale ona subtelnie musnęła jego wargi, a potem czubek małego noska. – A teraz daj mi się przebrać. – obróciła go od siebie o 180 stopni, dłonią zjeżdżając na jego pośladek, po chwili klepiąc go.
-A może jednak potrzebujesz pomocy? – spytał się, starając się odwrócić głowę w jej stronę.
-Ej, miałeś nie patrzeć. – popychała chłopaka w stronę drzwi. – A pomoc na razie nie jest mi potrzebna.
-Czyżbym w twoim głosie usłyszał niezdecydowanie? – z lekką ironią zadał pytanie, ale w zamian za to dziewczyna wcisnęła mu do ręki brudną bluzkę.
-Czyżbym w twoim głosie usłyszała ironię? – zaczęła go przedrzeźniać, w końcu wpychając go do swojego pokoju i zamykając z hukiem drzwi.
Po pół godzinie, siedzieli już u niego w pokoju. Tom leżał na łóżku, rozmyślając o tym, że przed chwilą po raz pierwszy w życiu włączył pralkę i to bez żadnych przeszkód. Pomijając fakt, że Vanessa przez 10 minut musiała mu tłumaczyć, że kolory pierze się z kolorami, i że nie można prać wszystkich rzeczy w jednej temperaturze . W końcu wlepił swoje czekoladowe tęczówki w dziewczynę. Błądziła po pokoju, ubrana w czerwoną koszulkę, której niewiele brakowałoby, aby dosięgnąć do kolan, a rękawy zasłaniały 3/4 jej ręki. W pewnym momencie zaciekawiło go, czego tak Vanessa szuka po jego pokoju.
-Skarbu tutaj nie znajdziesz. – westchnął, a ona spojrzała się na niego.
-Uwielbiam twój pokój. – uniosła ręce na wysokość barków i kilka razy obkręciła się wokół własnej osi, sprawiając, że jej ciemne włosy falowały pod wpływem naporu powietrza. – Ale czegoś mi tu brakuje. – stanęła, a on wpatrzył się w jej rozczochrane włosy.
-Czego? – ciekawy, spytał się, siadając na rogu łóżka.
-Dzieciństwa. – odpowiedziała świdrując swoim wzrokiem jego oczy.
-A co masz namyśli? Smoczki, pieluchy... – zaczął wymieniać na palcach, a ona podeszła do niego bliżej.
-Nie masz żadnej maskotki. – rzuciła, a on upadł plecami, na miękkie łóżko, zaczynając się śmiać.
-No tak. Osoba, która chyba wykupiła cały sklep z zabawkami, czuje się samotnie bez towarzystwa swojej przytulanki. – zaśmiał się, a po chwili nad jego głową zawisła jej twarz, o niewyraźnym grymasie.
-Jesteś okropny. – wycedziła i ruszyła w stronę drzwi.
-Ej, a ty dokąd? – Tom wstał z łóżka, przypatrując się dziewczynie.
-Do Billa. Może u niego w pokoju nie będę samotna. – odrzekła, udając urażoną, poczym poczuła, jak ktoś zdecydowanie splata smukłe dłonie na jej brzuchu.
-O nie. Tylko nie do Billa. – zaczął cofać się do tyłu, ciągnąc ją do tyłu ze sobą.
-A co? Jeszcze mi powiesz, że twój kochany braciszek ukrywa w łóżku zwłoki jakiejś dziewczyny, albo hoduje maryh... – w tym momencie ugryzła się w język, aby nie dokończyć tego, co bezmyślnie omal nie oznajmiła.
-A żebyś wiedziała. – wtulił się mono w jej plecy, po chwili dodając. – No dobra. Wygrałaś. – puścił ją, a ona tylko zmarszczyła brwi, wpatrując się w jego twarz. – Chodź. – wyciągnął w jej stronę dłoń, którą bez wahania złapała.
-Co ty znów kombinujesz? – spytała widząc, jak ciągnie ją w stronę łóżka, poczym ukucnął przy nim i z rozbrajającym grymasem na twarzy, nagle wkładając rękę pod mebel. – Ha! Wiedziałam! –radosna Vanessa zaczęła tryumfalnie skakać w miejscu, przyglądając się raz na zawiedzioną twarz Toma, a raz na wielki karton z białym misiem bez oka, na wierzchu.
-Gdybym mógł to bym te rupiecie wyrzucił, ale nie robię tego, aby nie sprawić przykrości mamie. – zaczął się tłumaczyć, otrzepując materiał spodni.
-Ta, jasne. – prychnęła. – A pewnie na noc ten miś...
-Pan Ponury Grabarz. – Tom, wtrącił się, nie odrywając wzroku od zmasakrowanej, białej maskotki.
-Ten Pan Ponury Grabarz staje się twoim najlepszym przyjacielem. – wzięła do ręki misia, potrząsając nim przed twarzą chłopaka.- Zaczekaj. – dopiero teraz dotarł do niej sens tego co powiedział. - Jak ona ma na imię? Pan Ponury Grabarz? – wybuchnęła śmiechem, a Tom błagalnie spojrzał na nią, aby przestała choć w jakimś stopniu go wyśmiewać.
-No i co w tym złego? – z lekką pretensją w głosie, spytał się jej, a ona tylko poklepała go po ramieniu.
-Oczywiście, że nie ma nic w tym złego. – tym razem na jego barku znalazł się biały miś, a Vanessa porównywała bystrym wzrokiem maskotkę do dredziarza. – Pan Ponury Grabarz. – powtórzyła, jakby nie docierały do niej te słowa. - Przecież ten miś jest taki biały i niewinny, a ty go jakimś Grabarzem ochrzciłeś?
-Razem z Billem. – rozluźnił się, zdając sobie sprawie, że przy niej nie musi czuć się skrępowany. – Jego nazywa się Tedy Zapanbrat. – objął jej talię wpatrując się w jej szczery uśmiech, tak dziecinny i niewinny.
-Niezłe z was dzieciak musiały być. – zauważyła, że patrzy na nią przenikliwie, ale ona tylko się wyszczerzyła, mówiąc. – Wiesz, jak bardzo lubię ciebie i... – zerknęła na prawą dłoń w której trzymała misia. – Pana Ponurego Grabarza?
-Chyba nie do końca. – zaprzeczył, przybliżając swoją twarz do jej na niebezpieczną odległość. – No to może pokażesz mi, jak bardzo mnie lubisz? – uniósł lewą brew, oblizując przy tym usta, widząc, jak dziewczyna zmysłowo przegryza swoją dolną wargę.
-Ale czy Pan Ponury Grabarz nie będzie zazdrosny? - zarzuciła wolną rękę na kark Toma, jednocześnie stając na palcach stóp, aby przemówić kuszący szeptem do ucha dredziarza.
-Raczej nie. – również szepnął do jej ucha, błądząc dłońmi po jej udach, nagle odsuwając głowę w tył i biorąc jej z ręki pluszaka, a następnie rzucając go na łóżko.
Vanessa nie odrywała wzroku od jego twarzy, która była obrysowana subtelnym rysami. Stęknęła, gdy Tom zdecydowanie chwycił ją za pośladek, a drugą dłonią odgarnął za ucho kosmyki włosów. Ona zaś opuszkami palców, masowała czułe miejsca na karku chłopaka. Zbliżył swoje wargi do jej i rozchylił je, sprawiając, że jego język zawitał w rozpalone usta dziewczyny. Nie wytrzymując, przeszli szybko do zachłannego i namiętnego pocałunku. Ich języki ocierały się o siebie, sprawiając, że serca nastolatków biły w szaleńczym tempie, nie dając sobie odpoczynku. Tom powoli dążył do tego, aby położyć się na łóżku, ciągnąc za sobą Vanessę. Przerwali, nabierając tym samym, spragnione powietrze do płuc. W końcu, gdy dredziarz wygodnie już leżał na miękkim łóżku, ona usiadła na niego okrakiem, pochylając się nad nim. Dłonie chłopaka znów powędrowały na jej pośladki, sprawiając tym samym, że przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie. Ponownie ich usta złączyły się, tym razem w delikatne i czułe pocałunki, którym urok dodawał cichy pomrukiwania nastolatków. W pewnym momencie oderwała się od jego warg i położyła się obok niego, wtulając swoją głowę w klatkę chłopaka, a lewe udo wplatając w jego nogi. Tom głaskał ją po puszystych włosach, od czasu do czasu, zjeżdżając dłonią po jej kręgosłupie. Dziewczyna opuszkami palców rysowała jakieś nieokreślone znaki na jego koszulce, lecz po chwili widząc na stoliku nocnym cyfrowy aparat Toma, przerwała słodkie milczenie.
-Porobimy sobie zdjęcia. – radośnie wyciągnęła dłoń do ów przedmiotu.
-Znowu sesja zdjęciowa. – zaśmiał się, ale ona to zignorowała.
-Teraz przyjdzie specjalny gość. – w jej drugiej dłoni, znalazł się biały miś z oderwanym okiem.
-No to widzę, że profeskę nam tu zaoferujesz. – patrzał na Vanessę, jak znów na nią siada i marszcząc brwi przygląda się małemu ekranikowi aparatu.
-No masz Pana Ponurego Grabarza. Pamiątkowe zdjęcie, najlepszych przyjaciół z dzieciństwa. – postawiła pluszaka na czarnej poduszce obok głowy chłopaka, a on tylko delikatnie położył dłonie na jej biodra, szczerząc się do czerwonej lampki. – No co ty taki sztywniak? Uśmiechnij się. Na trzy cztery mówimy ‘cheese’. – przymknęła jedno oko, jak prawdziwa profesjonalistka.
-Już? – spytał nieoczekiwanie, wpatrując się w nią.
-No już. Trzy, cztery i cheese...’


Krótki błysk fleszy ogarnął jej umysł. Vanessa otworzyła swoje oczy, mimo wszystko bojąc spojrzeć się na ten okrutny dla niej świat. Mała łza, spływała po jej zarumienionym policzku. Swoje szkliste, granatowe tęczówki, wlepiła w fotografię, którą trzymała teraz w dłoni. Uśmiechnięty Tom, ze szczeniacką i niewinną buźką, a obok niego zmasakrowany, biały pluszaczek. Razem ze zdjęciem położyła się na łóżko, wtulając się w dużą maskotkę różowego króliczka. Zamknęła swoje powieki, nawet nie wiedząc kiedy zasypiając wraz z bólem, który dawał odpust najwyżej podczas snu, ale nie zawsze...



P.S. Oczywiście błędy zwalam na dyskietkę, no bo jak inaczej mogłabym zrobić, co nie?
P.S.2. Tedy Zapanbrat i Pan Ponury Grabarz (chodzi mi o rzekome dwa miśki), pomijając, że są totalną fikcją, która powstała w moim skromnym umyśle, to te imiona (chociaż Pana Ponurego Grabarza ocenzurowane i nie zmuszajcie mnie, abym przytaczała tu jego prawdziwe imię, chyba że...) zawdzięczam zespołowi Alians, który w swojej kolekcji ma niesamowite, oryginalne tytuły piosenek do zaprezentowania.
P.S.3.Tytuł opowiadania w miarę wyjaśni się w kolejnej części, choć teraz już odkryłam rąbek tajemnicy...

Pozdrawiam: polly.

...i komentujcie!

.::GRUNGE NOT DEAD::.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vera
:(
:(



Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z podziemi....

PostWysłany: Wto 14:34, 13 Cze 2006 Powrót do góry

Ziom to jest sliczne swietne i ogolnie wypasione hehe Smile Ja mam takie fazy jak slucham np: "Secret's don't make Frends" FFTL Smile czekam na wiecej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:40, 13 Cze 2006 Powrót do góry

Wiitam:)
No widze zmieniłas tytuł...
Ogolnie to nie wiem co znaczy, bo angielskiego sie nie ucze.
Jednak zdaje mi sie ,ze bardziej podobał mi sie "Potępiona".
No, ale wracając do komentowania.
Część bardzo fajna.
Podobało mi sie to wspomnienie.
Vanessy mi żal troche, a na Franzi jestem zła.
Tak, sąsiedzi Ci muszą wybaczyć.
Znaczy wybaczą, jak sie dowiedzą dla kogo to robisz...Smile
Mimo, że błędów zazwyczaj nie widze to jednak cos przykuło moją uwage...
polly chce krakersa napisał:
No to wtedy idź po tą koszulkę

Po co to "no to wtedy" ?
Ale to tylko taak...
Ale opowiadanie świetne.
To tyle.
Buźka!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Wto 16:07, 13 Cze 2006 Powrót do góry

Jak zwykle lodzio miodzio... I aż chce się czytać... I oby tak zostało... Czekam na nową część... I mam nadzieje ze się pojawi na pewno szybko!! Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ashley
:(
:(



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 267 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: się tu wziełam?

PostWysłany: Wto 16:30, 13 Cze 2006 Powrót do góry

Fajnie, fajnie! Podoba mi się to opo, z każdym odcinkiem coraz bardziej.... Może więcej takich wątków i wspomnieniami? Nie przekreślaj ich bo są spoko:D Pozdro


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Borat
:-)
:-)



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Wto 17:56, 13 Cze 2006 Powrót do góry

Yeah, yeah!!! Całus.
Ta część była niesamowicie super. Ale teraz obraz postaci i moja opinia o nich zmieniła sie diametralnie. Vanessa nie wydaje mi sie teraz juz tylko słodka idiotka, ale nastolatką, która ma także uczucia. Owszem nie jest idealna, nie słucha takiej muzy, która odpowiada jej siorce Franzi, ale jednak ma serce. Byc może nie jest pustą idiotką. A Franzi to tak samo. nie jest głupią, zamkniętą w sobie dziewczyną, która oddaje cześc czerni. każdy człowiek ma serce, nie zaleznie od jakiej muzy i jaki styl preferuje^^. Chociaż teraz Franzi nie wzbudza we mnie litości, tylko małe przerazenie, tak jakby była szalona. Myślę, że ona potrzebuje poprostu miłości... i zrozumienia. To niesamowite... Serio oddaje Ci pokłon...
Swietnie opisałas ta chwilę, którą wspominała Vanessa. Żadna część nie była nudna i za każdym razem działo sie cos, co mnie interesowało. Kocham to opo. Jestem tak strasznie ciekawa co będzie dalej. O błędy sie nie martw bo naprawde ich nie widać. Ja przynajmniej sobie nie przypominam. Dziekuję za tą część Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pryczka
:]
:]



Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 485 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: LublIN ciTyyyy

PostWysłany: Wto 19:18, 13 Cze 2006 Powrót do góry

Bogini pióra!!!!!!
Zawaliste. Nie mogę napisac nic więcej, bo mnie zamurowało Smile
THx Całus.
PzdR Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zulozula




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam

PostWysłany: Wto 19:48, 13 Cze 2006 Powrót do góry

zwykle utożsamiams się z bohaterami i jestem tylko po jednej stronie, a teraz jestem w kropce bo zobaczyłam, że ta druga bliżniaczka nie jest zła, wogule nie ma w twoim opku (jak dla mnie) przejrzysto pokazane gdzie się zaczyna dobo, a zaczyna zło. Chylę czoła Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Pią 14:23, 16 Cze 2006 Powrót do góry

Jak wszyscy inni nie moge się do niczego przyczepić... Przeczytałam całe opo jeszcze raz i po prostu stwierdziłam że jesteś urodzoną pisarką... To jest po prostu genilne... Lubie Vanesse ale uwielbiam Franzi... Doskonale ją przedstawilaś... Niezależna... Chamska... I potrzebująca współczucia i miłości... Uwielbiam to opo i nie moge się doczekać następnego parta... Pozdr...

P.S. A to wspomnienie jest na prawde git...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Miss Izabela




Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z otchłani

PostWysłany: Pon 17:33, 19 Cze 2006 Powrót do góry

Siemka. Zaczęłam czytać opowiadanie od początku. Zainspirował mnie do tego tytuł opowiadania... Kocham Papa Roach i tytuł ich piosenki przyciągnął mnie tu niczym magnes. Dodam coś więcej gdy przeczytam wszystko.
Często śnią mi się wątki z opowiadań, które czytam. Ciekawe, czy w tym przypadku też tak będzie? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
polly chce krakersa




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 48 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydzia

PostWysłany: Śro 13:59, 21 Cze 2006 Powrót do góry

Vera – dziękuję za krótki, lecz jakże znaczący komentarz. A mi faza jakoś nie przeszła, bo w piątek robię sobie fioletowe pasemka na mojej czuprynie. A co do piosenki, to jestem w błogim stanie (naprawdę, czasem zdaje mi się, że legalnie ekstaza mnie dopada), gdy słucham HIM – ‘Right here in my arms’ lub ‘Join me in death’.

Asiulla – po angielsku to brzmi ‘Między aniołem a insektem’. Chyba. Jak się bliżej temu przyjrzeć, to jest w nim zawarty głęboki sens, który dopiero niedawno odkryłam. Właściwie to już sama powątpiewam, ale tytuł ‘Potępiona...’ może odstraszać na pierwszy rzut oka, choćby tym, że od razu jest mowa o jakiejś dziewczynie, którą (delikatnie mówiąc) potępiają. Nic trudnego w jego rozszyfrowaniu. Tak mi się zdaje. Sąsiedzi raczej już się przyzwyczaili, jak tak codziennie (co najmniej) godzinkę ostrego rocka na cały regulator im zafunduje. Żeby się starzy dewoci rozruszali, co nie? Z góry dzięki.

Asiorek91 – pisarką, to ja na pewno nie jestem, bo nienawidzę polskiego, a rodzoną tym bardziej. O niebo wolę matematykę (nie myślcie teraz, że jestem jakąś wariatką, choć z drugiej strony nie cierpię geometrii). Franzi jest i będzie trudną postacią, której nadal charakter szlifuję. Jestem wielka podziwu dla Ciebie, że masz ochotę zabierać się za czytanie tych ok. 40 stron w Wordzie. Ale mimo wszystko bardzo za tą chęć, jak i za komentarz dziękuję.

Ashley – dziękuję, ale mimo wszystko chyba zrezygnuję. Nie przekreślę, lecz zrezygnuję z tych wspomnień. Mogłyby one za dużo namieszać, ale ten przypadek był awaryjny. Musiałam, bo inaczej nadal byłybyście negatywnie nastawione do postaci Vanessy, a tego nie chciałam.

Krwawa_Ferli – a ja chylę czoło, przyjmując pokłon, choć nie jestem pewna, czy aby słuszny, bo za co? Serce każdy ma, to jest najpewniejsza rzecz na świecie. Ale czy w tym sercu jest gorąco, jak na Saharze, czy lodowato, jak na Antarktydzie, to zależy tylko i wyłącznie od... Sama nie wiem od kogo, ale wiem, że to chyba człowiek, poprzez własną wolę decyduje w jakiej temperaturze uczuć utrzymuje się jego serce. Nie chcę teraz zanudzać moimi filozoficzno-psychologicznymi rozmyślaniami. Zauważyłam, że dużą uwagę przywiązujesz do muzyki i stylu ubierania. Co prawda, od zarania dziejów jest mówione, że metal się lepiej z metalem dogada, niż ze skejtem albo pakerem, choć nie przeczę, że zdarzają się czasem wyjątki od reguły. A ja dziękuję za to, że tu (dokładnie tu) jesteś i nie odchodź, bo poczuję się samotna, a tego nie chcę.

Pryczka – nie wiem, co napisać. Mnie także zamurowało. Przez Twoje słowa jestem w takim stanie. Boginią chciałabym być, ale nigdy zapewne nie będę. Pióra prawdziwego chyba nigdy w dłoni nie trzymałam. Więc powiem tylko jedno, na co mnie stać. Dziękuję Pryczka.

Zulozula – czy przez to, że nie można ujrzeć granicy dobra i zła, jest lepiej, czy gorzej? Nie zastanawiałam się nigdy nad tym. Dla mnie od początku było jasne, że chcę wprowadzić tu w pewnym sensie równowagę, chociażby taką, jaką życie nam by podarowało. Dziękuję za ten komentarz.

A co do następnej części, mam już trochę... Trzeba będzie oszlifować i już w sobotę raczej dostaniecie. Jak nie w niedzielę. Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, jak długie to opowiadanie może być i stwierdziłam, że jak na razie co najmniej jeszcze raz tyle. Nie zapeszam. To jest tak, że codziennie wymyślam nowy, krótki, niby mało znaczący epizodzik, ale kiedy mam go napisać, trochę się rozpisuję. Chyba równo z nowym partem, wprowadzę poprawki do poprzednich części. Ah te błędy. Jak ostatnio czytałam początek, to aż się omal nie spaliłam ze wstydu, że coś takiego tutaj dałam. No cóż. Z wiekiem człowiek mądrzeje i uczy się na błędach. Boże, chyba zaraz zacznę wierzyć w słowa mojej kumpeli, że ja tego opowiadania w życiu nie skończę. Ale najważniejsze jest to, że do końca życia, nie będę narzekała na brak zajęć, prawda?

Jeszcze raz bardzooo dziękuję za komentarze.

Pozdrawiam – polly.

...i udanych zbliżających się wakacji życzę.
...i dobrych ocenek.
...i życzcie mi powodzenie z fioletowymi pasemkami (na opakowaniu farby do włosów pisze odcień leśna jagoda), które mam zamiar zrobić w piątek w tajemnicy przed rodzicami. Eee tam. Najwyżej mnie z domu wyrzucą, a w końcu od czego są przytułki.
...i jeszcze raz gorąco pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vera
:(
:(



Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z podziemi....

PostWysłany: Śro 15:32, 21 Cze 2006 Powrót do góry

Polly ziom ja tez uwielbiam te piosenki HIM i wiele wiele innych Smile A fioletowe pasemka? hmm ja mialam kiedys zielone wlosy do polowy hehe Smile To byla faza Smile Ale to juz inna bajka Smile
Mam tylko jedno pytanie: Kiedy dodasz nowa czesc? bo ja juz zdarzylam zatesknic za Franzi Smile
Tobie tez udanych wakacji Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Borat
:-)
:-)



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Pią 21:24, 23 Cze 2006 Powrót do góry

Polly...
Tak mi się ciepło zrobiło po Twoim komentarzu.
Sie jeszcze pytasz za co? Popatrz tylko na Nasze komentarze. Ręczę tylko za swój, ze jest jak najbardziej szczery...
Tak masz racje, że to czlowiek decyduje o tym czy ciepełko czy lód gości w jego sercu.
Podobaja mi się Twoje filozoficzno-psychologiczne rozmyslania Smile.
Przywiązuję uwagę do muzyki i stylu, ponieważ to odzwierciedla co tak na prawdę w Nas samych się kryje.
Hm, czy to nie tylko głupi stereotyp? Zę metal+metal, sk8+sk8;> ... Zasady są po to, zeby je łamać. Człowiek pozostaje człowiekiem niezaleznie od tego co na siebie włozy.
Zostane. Do końca. Z Tobą i opkiem.
Tez Cie pozdrawiam, za pasemka 3mam kciuki.
nie mogę sie doczekać nowego parta, mam nadzięję, ze jeszcze Nas nie raz odwiedzisz. Talent sie nie może marnowac, pamietaj! Napisz książkę... Mówię serio.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
polly chce krakersa




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 48 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydzia

PostWysłany: Sob 8:14, 24 Cze 2006 Powrót do góry

Przepraszam, ale dziś wstępu nie napiszę, bo nie mam za specjalnie na niego weny.
Więc krótko.
Ten part, wydaje mi się nudny, ale cóż... Mam nadzieję, że nadrobię kolejnymi częściami.
Dedykacja. Raczej nikomu nie zadedykuje, bo nie chcę nikogo tak kiepskim partem obarczać, chyba że... KAROLKA, on zawsze mnie nie zrozumie.

A tak przy okazji, zajebistych wakacji każdemu życzę i pozdrawiam – polly.

Miłego czytania i komentujcie proszę.

PART 21


***

W pokoju Vanessy panowała już jasność, śmiało wprowadzona przez pojedyncze promyki słońca, przedzierające się zza okna. Dziewczyna leżała wtulona w pluszowego króliczka. Nadal była ubrana w biały sweterek i dżinsy, których nie zdołała zdjąć przez wczorajsze zmęczenie, które nią ogarnęło. Nagle poczuła, jak ktoś delikatnie gładzi swoją ciepłą dłonią jej policzek. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy przechodził ją przyjemny dreszczyk.
-Tom... – dziewczyna nieprzytomnie wymamrotała pod nosem.
-Vanessa. Obudź się już kochanie. – słysząc delikatny głos matki, z niechęcią i zawiedzeniem uchyliła powieki. – Spóźnisz się do szkoły. – dodała.
-Mamo. Proszę. Nie każ mi tam iść. – Vanessa powiedziała z nutką rozpaczy w głosie, rozmyślając o tym, że nie ma najmniejszej ochoty spotkać tam jednej osoby. – Proszę cię. Nie dziś.
-No dobrze. – przekonała się kobieta, wpatrując się w granatowe oczy córki. – Właściwie raz możesz nie iść.
-Dziękuję. – ciemnowłosa niewyraźnie się uśmiechnęła i usiadła, aby pocałować w podzięce rodzicielkę w policzek.
-Nie ma za co. – odrzekła brunetka. – Dzisiaj jedziemy z tatą załatwić parę spraw, więc będziemy w domu najpóźniej o 21.00.
-Ok. – dziewczyna przytaknęła, zwracając wzrok na kolorowy budzik, wskazujący godzinę 7:47. – Mamo, chyba już jesteś spóźniona.
-Naprawdę? – spytała się kobieta, unosząc lewą brew do góry. – I tak mnie nie zauważą. Dobra, to idę, bo mi szef zacznie jakieś morały prawić. – matka bliźniaczek pokierowała się w stronę drzwi i na pożegnanie pomachała córce. – Aha. Pamiętaj. Zrób sobie coś do jedzenia i nie przejmuj się. To pa.
-Pa. – Vanessa wydobyła z siebie prawię niesłyszalne dźwięki, po krótkiej chwili zwracając uwagę na swoje ubranie. – Teraz marzę tylko o długiej kąpieli z pianą. – wyszeptała do siebie, mozolnie schodząc z łóżka i stawiając kroki w stronę łazienki. – Wreszcie spokój i...
-Ku*wa! Gdzie jest ta przeklęta płyta? - usłyszała głośne krzyki, wydobywające się z pokoju swojej siostry.
-A ty nie w szkole? – Vanessa weszła do azylu siostry, zauważając ją, jak ubrana w przyduży, czarny T-shirt kuca na podłodze i grzebie w niezliczonej ilości płyt CD, które tam się znajdowały.
-Jak ty masz wolne, to ja nie mogę być gorsza. – Franzi syknęła, rzucając gdzieś przed siebie kolejną płytę.
-Ty zawsze będziesz gorsza. – oschle odpowiedziała jej siostra, zamykając drzwi od pokoju Franzi.
Vanessa sama sobie była zdziwiona, że zdołała wypowiedzieć te ostatnie słowa z taką pewnością i pogardą. Szybko pokierowała się do łazienki. Kiedy weszła do jaskrawego pomieszczenia, spojrzała się od razu w lustro. Przeraził ją ten widok. Jej oczy były napuchnięte od płaczu, co przypomniało jej wczorajsze wydarzenie. Posmutniała. Po raz kolejny poczuła, jak w jej oczach zbiera się miliony kropelek, które za chwilą miały zamiar spłynąć jej po policzku w postaci czystej łzy.
Franzi zdenerwowana chodziła po pokoju w poszukiwaniu płyty, na której była jedna piosenka. Akurat właśnie teraz potrzebowała wsłuchiwać się w głos wokalisty zespołu Mudvayne - „Happy”, aby zaspokoić swoje pragnienie. Nic z tego. Z kieszeni dżinsów, wyjęła paczkę papierosów i zapalniczkę. Zaciągnęła się tak mocno, że przyjemnie zakręciło jej się w głowie, a płuca napełniły się trującym dymem. Zdając sobie sprawę, że właśnie teraz jej siostra bierze kąpiel w łazience, postanowiła poszperać w jej pokoju. Pewnym krokiem ruszyła w stronę jasnych drzwi, otwierając je na oścież. Nie przejmując się, że szary popiół z papierosa spada na żółty dywan, nadal śmiało kroczyła przed siebie, po chwili napotykając na przeszkodę. Jej granatowe tęczówki, momentalnie wbiły się w lewą stopę, pod którą to znajdowało się zdjęcie. Przesunęła nogę i przekręciła głowę, aby przyjrzeć się bliżej fotografii. Kiedy rozpoznała na niej Toma, schyliła się, biorąc zdjęcie do dłoni, w której trzymała szluga. Wyprostowała się, drugą ręką poprawiając ciemne włosy. Spojrzała na lekko zamazaną przez łzy siostry, twarz chłopaka i białego misia obok niego. Opuszkiem palców przejechała po gładkiej fotografii, zatrzymując się na jego czekoladowych oczach. Nagle przypomniała sobie, jak przez mgłę, każdy jego dotyk, uśmiech, gest i słowa, którymi ją obdarzał. Tym razem jej wzrok przeszedł na papierosa, który aż się prosił, aby wypalić go do końca. Bez wahania włożyła do swoich ust szluga, rzucając owe zdjęcie na łóżko swojej siostry. Podeszła do biurka, na którym zauważyła komórkę Vanessy. Od razu wzięła aparat do ręki, odblokowując go jednocześnie. Zaczęła szperać w wiadomościach tekstowych, które otrzymała jej bliźniaczka. Zjeżdżając kursorem na dół, spostrzegła niejednokrotnie imię „Philip”. Zaciekawiona zobaczyła na jednego esemesa.
-‘Jesteś, jak anioł, wśród porannej rosy. Kiedy patrzę w twe głębokie, niczym ocean oczy, mam ochotę się w nich utopić. I nie ratować siebie, bo to byłoby moim największym cierpieniem.’ – Franzi komicznie przeczytała na głos cały tekst, po chwili wybuchając śmiechem. – Ale romantyka wyrwała. Dalej. – wymruczała i wybrała kolejną wiadomość pisaną przez Philipa. – ‘O 1 w nocy w naszym pokoju. Robimy małą imprezę. Wpadnijcie. Całuję i czekam z utęsknieniem. Philip.’ Czym ona do cholery zaśmieca swoją skrzynkę? – Franzi z oburzenie popatrzyła się na ekranik, na którym pojawia się tym razem nazwa „Tom”. – Zobaczymy, czy z niego też taki Romeo jest. – z wyczuwalną drwiną w głosie, powiedziała do siebie, po chwili zaciągając się i odchrząkując donośnie. – ‘Słodkich snów aniołku, choć nie wiem, czy może być coś słodszego od Ciebie. Oczywiście snów ze mną w roli głównej. To do jutro słońce. Całuski i...’ – przerwała, wyłączając komórkę i kładąc ją na biurko. – Ten nie lepszy. – prychnęła i wyszła z pokoju, wyrzucając jeszcze przez okno niedopałek papierosa.


***

Franzi rozłożyła się na oliwkowej sofie w salonie. Podciągnęła jeszcze raz na biodra swoje dżinsy, w które przed chwilą się przebrała. Od niechcenia jadła chleb z kremem czekoladowym. W jednej ręce trzymała pilota, którym zgrabnie przemieniała kanały w telewizji. Vanessa nadal się kąpała, co sprawiało, że Franzi miała trochę czasu dla siebie. Ułożyła wygodnie głowę na oparciu, a jej tęczówki były wlepione w duży ekran.
-Gówno. Gówno. Nudy. – przełączała kolejno kanały. - Jakiś pieprznięty serial dla pieprzniętych nastolatków, którzy gówno wiedzą o życiu. – skomentowała beznamiętnie następny program. – Czy w tej telewizji już nic na poziomie nie leci? – spytała się, lecz odpowiedział jej głos w telewizorze.
‘...Wczoraj w Leipzig po dwuletnim dochodzeniu, policjantom udało się złapać grupę handlarzy narkotyków, która przez prawie trzy lata przemycała przez granicę znaczne ilości tych środków odurzających, w tym heroinę, kokainę...’
Dziewczyna nagle usiadła na sofie wpatrując się, jak zahipnotyzowana w szklany ekran, w którym właśnie pokazywano akcję aresztowania przemytników, a później niewielkie, białe paczuszki, a w nich równie biały lub brązowy proszek. Franzi oblizała swoje suche usta, odkładając jednocześnie poobgryzaną kanapkę na stolik, poczym ręką zaczęła nieudolnie szukać paczki papierosów, którą tam niedawno położyła. Gdy materiał w wiadomościach się skończył, zirytowana spojrzała się na stół i jednym, zdecydowanym ruchem, wzięła pudełko do dłoni. Nerwowo zapaliła szluga, po chwili zaciągając się nim. Przymrużyła oczy, wypuszczając z kącika ust szary dym. Uspokoiła się, lecz nie na długo. Usłyszała kroki na holu, a później drzwi, które się otworzyły.
-Co ty robisz? – z pretensjami spytała się Vanessa, która obwiązana czerwonym ręcznikiem, wkroczyła do salonu.
-Co? – znudzona Franzi odchyliła głowę w stronę siostry, wypuszczając jednocześnie z ust dym.
-Nie pal tego gówna! – wrzasnęła na nią, podchodząc bliżej do bliźniaczki.
-Wiesz, że mogę robić, co mi się tylko podoba, a właśnie teraz mam zamiar spalić szluga, więc się odwal. – syknęła i znów się zaciągnęła, widząc, jak jej zachowanie irytuje to Vanessę.
-Nie pozwolę na to. – groźnie warknęła, niespodziewanie biorąc ze stołu paczkę papierosów, poczym szybko pokierowała się do balkonu.
-Ku*wa! Co ty odpierdalasz? – zaskoczona Franzi zerwała się z sofy, starając się dogonić w jakikolwiek sposób siostrę, która otworzyła już drzwi balkonowe. – Oddaj mi to! – weszła na niewielki balkon, zauważając Vanessę, która opiera się o barierkę, a po chwili wyrzuca opakowanie petów do jednego z ogrodów.
-Nie będziesz paliła, rozumiesz? Nie tu. Nie w tym domu. Nie przy mnie. – Vanessa z mieszanką żalu i goryczy wypowiedziała te słowa prosto w oszołomioną twarz Franzi, po chwili omijając siostrę i kierując się do środka mieszkania.
-Moje fajki. – Franzi ukucnęła na szare kafelki, rękoma łapiąc zielone pręty. – Moje ukochane szlugi. – gwałtownie poruszyła prawą dłonią, sprawiając, że wyleciała z niej jej zawartość. - Cholera. – przeklnęła, spoglądając z góry na ogród sąsiadki. - Nie wytrzymam. – nagle wstała z zimnych kafelek, rozglądając się po zachmurzonym niebie.
Błyskawicznie poszła do pokoju, nie zważając na Vanessę, którą minęła w holu. Zatrzasnęła drzwi, kierując się w stronę okna, pod którym to znajdował się kaloryfer. Dziewczyna ukucnęła przy nim, grzebiąc dłonią za chłodną nawierzchnią. Kiedy wyczuła opór, uśmiechnęła się do siebie. Wyjęła rękę zza kaloryfera, a wraz tym szarą, pogniecioną kopertę. Rozdarła papier, spawając, że na podłogę wyleciały banknoty. Przeklnęła pod nosem, zbierając pieniądze. Gdy uzbierała wszystko do kupy, usiadła, przebierając zgrabnie palcami w banknotach.
-Czterdzieści, sześćdziesiąt i pięć. – liczyła pieniądze. – Sześćdziesiąt pięć euro powinno mi wystarczyć. – jej granatowe oczy niebezpieczne błysnęły, pod wpływem nieokrzesanej radości, która teraz nią ogarnęła.

______________

P.S. Co do kolejnej części, nie wiem kiedy ją napiszę, ale postaram się przed moim wyjazdem, czyli za tydzień, jeżeli ktokolwiek jeszcze tu będzie.
P.S.2 A moje fioletowe pasemka tak sobie wyszły. Coś moje włosy nie zabarwiają się tak łatwo na odcień leśnej jagody, ale cóż. W poniedziałek znów farbuję i tym razem będę trzymała farbę na kudłach aż 45 minut, aby uzyskać odpowiedni, zjebany efekt. Żeby w końcu rodzice zauważyli.

Jeszcze raz z góry dziękuję i przepraszam za tak niesmacznego parta.

polly


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Borat
:-)
:-)



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Sob 8:33, 24 Cze 2006 Powrót do góry

Niesmacznego?! To była delicja...
Słodycz, taka jak da Franzi szlugi.
Jestem strasznie ciekawa, co ta Twoja Franzi wykombinuje... <mysli>

Czekam z niecierpliwością na rozwiąznie tej kwestii kombinowania Panny F. xD

Miłego wyjazdu:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)