Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Potępiona... !!!!!!!!!!!!!!!!!WAŻNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Jaki tytuł jest lepszy?

Potępiona...
75%
 75%  [ 9 ]
Between Angel And Insect
25%
 25%  [ 3 ]
Wszystkich Głosów : 12


Autor Wiadomość
Borat
:-)
:-)



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Pon 13:56, 14 Sie 2006 Powrót do góry

Jak to nie wyszła?
Wyszła.
Mi się tam podoba.
Oo Franzi poszła do fryzjera i ma kolczyka, uuuuuiii.
Fajnie.
Chociarz... Mi tez żal rodziny, a dokladniej Sary.
Liczę na to, ze Franzi z tym skończy.

Czekam na następną część. A i zauwazyłam kilka literówek.


I widze, że znów zmieniłas tytuł xD
Pzdr;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zulozula




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam

PostWysłany: Pon 15:35, 14 Sie 2006 Powrót do góry

polly kochanie łee ja sie popłaczę żal mi franzi ale co się musiało stac, że jej odzony ojciec ją znienawidził? twoje opowowiadanie jest trudne ale fajne ja jestem zupełnie inna niż ona ale czuję co ona przezywa aa i mam nadzieję że nam ujawnisz co takiego się stało kiedyś Very Happy
wierna twojemu opowiadaniu:
zulozula[/code]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vera
:(
:(



Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z podziemi....

PostWysłany: Pon 20:11, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Polly to jest sliczne... tylko czemu Vanessa jest taka dobra dla Franzi? ehh sama nie wiem... Smile Czekam na nastepna czesc Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Staff




Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa!

PostWysłany: Wto 16:48, 29 Sie 2006 Powrót do góry

Ostatni part był średni, ale reszta genialna. Czekam z niecierpliwością na następne części. Buzi Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
polly chce krakersa




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 48 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydzia

PostWysłany: Nie 12:13, 17 Wrz 2006 Powrót do góry

Dawno mnie tu nie było, ale nie zapomniałam. Tak poprostu wyszło. Za to przepraszam Was wszystkie, bo czuję się podle. Dziękuję, przepraszam i prosze o wybaczenie - polly. Chociaż moglabym sie usprawiedliwiać, ale czy moją chorą głowę da się usprawiedliwić?
Nie, dlatrego zostaje na Waszej łasce.


PART 24

***

Krople deszczu rytmicznie wystukiwały melodie na blaszanych parapetach za oknem. Ciemne chmury przysłaniały słońce, lecz mimo wszystko Franzi dobudziła się, słysząc nieprzyjemne dźwięki burzy, która pałętała się na dworze. Poruszyła się niespokojnie, sprawiając tym samym, że jej ciało, które było owinięte w kołdrę, upadło bezwładnie na pobrudzony dywan. Przeklnęła soczyście na podłogę, w którą solidnie uderzyła się plecami. Przez moment nie potrafiła nabrać powietrza do płuc, ale gdy ból minął, ostrożnie usiadła, przejeżdżając dłonią po swoich włosach.
-Co to ku*wa jest?! – z lekką trudnością wymówiła, co jeszcze bardziej ją zdziwiło. – Cholera! – syknęła, kiedy dotknęła dłonią brody, na której wyczuła metalową kulkę.
Z niemałymi oporami, wstała z ziemi, dopiero w tym momencie zauważając, że spała w ubraniu. Gwałtownie rozpięła zamek czarnej bluzy, zrzucając ją po chwili za siebie. Było jej duszno. Następnie miała zamiar się zabrać za kolejną bluzkę, ale kiedy chciała ją przełożyć przez głowę, stwierdziła, że jej nowo zrobiony percing na tym ucierpi. Po chwili namysłu, wygimnastykowała się i zwykłą szara bluzeczkę z przydługimi rękawami zdjęła dołem, zostając tym samym w czarnym podkoszulku. Dopiero gdy podniosła głowę, ujrzała w pokoju porządek, w jakim nie było jej dane jeszcze żyć. Zaspana kierowała się w stronę łazienki, aby stwierdzić, co się z nią stało. Kiedy wyszła na hol, nikogo nie zauważyła. Uniosła brwi, domyślając się, że musi być już dość późno. Nagle wparowała do łazienki, zamykając szczelnie drzwi, aby poczuć się bezpiecznie. Oparła dłonie na umywalce, przyglądając się swoimi granatowymi ślepiami w srebrny kran. Bała się spojrzeć w lustro, tym bardziej, że zaczęła sobie przypominać urywki z wczorajszego dnia. Wzięła głęboki oddech, prostując się i szeroko otwierając z wrażenia swoje oczy. Teraz w jej odbiciu stała dziewczyna o śmiertelnie białej karnacji i lekko podkrążonymi oczami. Lecz to był tylko dodatek do tego, co ujrzała. Jej wzrok utkwił się w jednej, małej, srebrnej kuleczce w brodzie, która była delikatnie napuchnięta i posiadała zaczerwienioną barwę. Franzi z niedowierzaniem, uniosła rękę, opuszkami palców dotykając ostrożnie kolczyk. Nie poczuła wielkiego bólu, tylko mało znaczące szczypanie. Po chwili odwróciła się profilem. Tym razem to nie kolczyk był w centrum jej uwagi, ale włosy. Odruchowo złapała ciemne kosmyki i zaczęła nimi tarmosić na wszystkie strony. Wyciągnęła rękę na półkę, po omacku szukając swojego grzebienia, którego i tak rzadko używała. Gdy znalazła, zaczęła nerwowo rozczesywać swoje ciemne włosy. Nawet nie przejmowała się, że niezmierne ilości samotnych kosmyków, upadają niepowracalnie na ziemię. Przyjrzała się sobie w lustrze. Wyglądała, jak pięcioletnia, grzeczna dziewczynka, która dostała w nagrodę od dziadka jakąś Kinder niespodziankę.
-Cho-le-ra. – wycedziła przez zęby, choć sama nie chciała sobie przyznać, że wyglądała teraz o wiele lepiej, niż chociażby wczoraj. – Czy ja trafiłam do dziecięcego fryzjera, czy do jakiejś stukniętej babki?! – znów zadawała sobie pytania, lecz nagle na jej twarzy pojawił się lubieżny uśmiech. – To skończę po tej idiotce robotę.
Zaczęła wodzić swoimi granatowymi oczami po pomieszczeniu, i gdy napotkała na parę, odbijających się od światła nożyczek wzięła je do ręki. Chwyciła pierwsze pasmo włosów, które miało na oko z 20 centymetrów. Wahając się, spojrzała się kolejny raz w lustro, szukając w nim jakiejkolwiek pomocy. Nagle zamknęła oczy i...


***

Vanessa kroczyła wzdłuż regału z płatkami. Bardzo lubiła przebywać w hipermarketach, ale tylko wtedy, gdy ktoś był tam z nią. Złościła się na siebie, że nadal ucieka przed pokazaniem się w szkole. Rodzice powiedzieli jej, że jutro będzie musiała iść, a dziś jeszcze zostanie w domu i ‘zaopiekuje’ się Franzi. Nikt i tak nie wypowiedziałby tego słowa dosłownie. Porostu był to pretekst. Obmacywała kolejną paczką Crunch, jakby w tej czynności miało być coś fascynującego. Zamyślona udawała, że czyta skład tych płatków, choć znała to na pamięć, bowiem Franzi nic prócz suchych Crunch’ów i kremu czekoladowego na śniadanie nie jadła. Właśnie o niej myślała, a dokładniej o tym, że znów to zrobiła. Vanessa przyznała sobie, że już trochę wypadła z rutyny ‘ratowania’ siostry po ćpaniu. Myślała, że po odwyku, który jej bliźniaczka przeszła na początku wakacji, wszystko jest już dobrze. „Nadzieja matką głupich.” – dziewczynę olśniło, gdy wkładała do koszyka dużą paczkę płatków, a po chwili musli tropikalne. I znów przed jej oczami stanął obraz siostry i jej nowego wyglądu. Prędzej posądzałaby Franzi o to, że zetnie się na łyso albo zrobi irokeza, ale to były tylko jej fantazje. Połączyła je z faktem, że bliźniaczka zapewne nie była w pełni świadoma swoich czynów w salonie fryzjerskim lub percingu. Przypomniało jej się, jak to ona sama zrobiła sobie kolczyk w pępku, a dokładniej Steffi – jej kolejna przyjaciółka, z która urwała kontakt. Nigdy nie zapomni, że jako trzynastolatka dała się ponieść i w tajemnicy przekuła sobie tą część ciała. Pamiętała tylko, że rodzice zrobili jej ogromną awanturę, a Franzi stanęła w obronie, tylko że jej bliźniaczka zapewne tego nie pamiętała. Teraz wydawało jej się to trochę nienormalne, ale sama się zastanawiała, czemu dwa lata temu tak nagle wszystko się zmieniło. Powód był wielki, ale czemu samoistnie jej rodzina, w tym ona na czele, zaczęła tak traktować niczemu nieświadomą Franzi. Żal...
-Sorry, ale mogłabyś się odsunąć? – Vanessa nagle usłyszała za sobą niski głos jakiegoś chłopaka, co zmusiło ją, aby nagle zaszczycić ów osobnika swoim wzrokiem. – Chyba, że posiadasz rezerwację i nie masz zamiaru się stąd ruszać. Ale jeżeli jesteś tak miła, to możesz mi chociaż podać Chocapic? – wpatrzyła się w wysokiego szatyna z dłuższymi włosami.
-Ah tak. – nagle się ocknęła i nerwowo postawiła krok w bok, rumieniąc się przy okazji. – Przepraszam, ja nie chciałam. – nadal jąkała się.
-No nic się nie stało, ale uwa.. – już miał coś powiedzieć, kiedy na sali hałas spowodowany upadkiem Vanessy na białych kafelkach.- ...uważaj na Red Bulle. – chłopak odetchnął głośno, spoglądając na ciemnowłosą dziewczyną, która właśnie strąciła ¼ kolekcji puszek Red Bulla ze stoiska. – No daj rękę, nie mogę pozwolić, abyś tak bezczynnie siedziała na podłodze, kiedy tu trzeba posprzątać. Ja rozumiem, że wygodnie, ale...
-Dzięki. – cicho podziękowała Vanessa, puszczając już dłoń chłopaka, kiedy to już udało jej się wstać. – Jeszcze raz przepraszam. Ostatnio jestem jakaś taka..., taka... – nie wiedząc co powiedzieć, ukucnęła i zaczęła zbierać srebrno-niebieskie puszki, stawiając je po kolei na stoisku.
-Taka? – spytał się szatyn, pomagając dziewczynie zbierać napój, lecz w przeciwieństwie do niej, wkładał je do swojego wózka, który był już dość opakowany w przeróżne rozmaitości.
-Nieobecna, a zresztą nieważne. - kiedy dziewczynie udało się postawić ostatniego Red Bulla, wstała i szybko zabrała z kafelek swój żółty koszyk, w którym znajdowała się paczka Crunch’ów i musli. – Dziękuję i przepraszam, to... cześć. – szybko odrzekła, nawet nie spoglądając na chłopaka, odwróciła się od niego plecami i poszła do działu ze słodyczami.
-Czy na tym świece są jeszcze jakiekolwiek normalne panny? – szatyn zapytał się samego siebie, kręcąc z niezadowolenia głową.


***

Vanessa nawet nie zauważyła deszczu i burzy, która toczyła walkę tuż nad jej głową. Powoli czuła, jak wszystkie ciuchy, które miała na sobie, przylegają do jej ciała, nie mając zamiaru się od niego odkleić. Do domu wracała trochę rozdygotana, bojąc się, że znów popełni jakąś gafę. Starała się natychmiastowo wymazać z pamięci tą sytuację w sklepie, która była potworną wpadką i to w dodatku przy jakimś chłopaku. Chociaż osobiście teraz nie widziała na świecie innego chłopaka niż Tom, to nie mogła zwrócić uwagi na tego szatyna. Znowu jej twarz oblał czerwony rumieniec zawstydzenia, na samą myśl o tym. Kiedy zauważyła swój blok, miała ochotę skakać z radości, lecz ciężar zakupów jej na to nie pozwalał. Rodzice posłużyli się nią, każąc wykupić zapasy jedzenia na kilka kolejnych dni. Na moment zatrzymała się przed swoimi dębowymi drzwiami. Zastanawiała się, czy Franzi będzie jeszcze spać, mimo że dochodziło powoli do jedenastej. Przełożyła wszystkie reklamówki do lewej dłoni, a prawą chwyciła klamkę, otwierając tym samym wrota do swojego mieszkania. Zatrzasnęła drzwi i poszła do kuchni, stawiając na stole wszystkie siatki. Spojrzała się na dłonie, które mimo tego, że były mokre, to były naznaczone odciskami od siatek, które jednak trochę ważyły. Zdjęła ze swojej głowy różowy kaptur od bluzy, który wychodził z kremowego płaszcza ociekającego wodą. Do twarzy przykleiło jej się kilka kosmyków włosów, które po chwili odgarnęła na plecy. Zdjęła przemoczony płaszcz i półbuty, przez które podłoga została zbezczeszczona błotem. W pewnym momencie poczuła chłód, który docierał z salonu. Bez zastanowienia weszła do niego, zauważając, że drzwi balkonowe były szeroko otwarte.
Bose stopy Franzi ozdabiały szare kafelki na balkonie. Chodź stała tam dopiero minutę, zdołała już zmoknąć przez deszcz. Wlepiła swoje granatowe tęczówki w niebo, które oblewały ciemne barwy. W palcach lewej ręki obracała zgrabnie papierosa, a drugą powędrowała do kieszeni dżinsów. Zmarszczyła brwi, kiedy zauważyła srebrny pierścionek, który znajdował się na dłoni obok zapalniczki. Po przyjrzeniu się wzorkom, które znajdowały się na pół centymetrowej szerokości srebra uśmiechnęła się blado na myśl o właścicielu tego małego przedmiotu. Założyła pierścionek na palcu wskazującym, ale był zdecydowanie za duży. W końcu Bug miał duże, męskie dłonie, w przeciwieństwie do dziewczyny. Po rozmyślaniach dopasowała pierścionek do kciuka prawej ręki, na którym leżał idealnie. „Dzięki Bug.” – szepnęła do siebie, czując ostry chłód przeszywający jej ciało. Nareszcie zapaliła upragnionego papierosa, opierając się łokciami o barierkę, co chwile przyglądając się nowej biżuterii. Nawet nie przejmowała się tym, że chłodny wiatr i deszcz ją doszczętnie opatulił.
-Dlaczego to znowu zrobiłaś? – Franzi słysząc za sobą głos bliźniaczki, podniosła do góry głowę, spoglądając w przestrzeń przed sobą.
-A czy to w ogóle ważne? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Zostajesz albo wchodzisz do środka. - urwała Vanessa, na co Franzi wyrzuciła niedopałek papierosa, wchodząc do ciepłego pomieszczenia. – Czy ty kiedyś z tym skończysz?
-Ja kończę. Nie widzisz? – znów z ust ciemnowłosej dziewczyny padło pytanie, któremu towarzyszył nieprzyjemny dreszcz.
-Wiesz co? Ja szczerze na twoim miejscu byłabym grzeczną córeczką i jeszcze dziękowałabym bogu, że rodzice pozwalają mi tutaj mieszkać. – Vanessa ugryzła się w język, aby nie mówić dalej tego co chciała, jednocześnie czując na sobie przeszywający wzrok siostry. – Po prostu popatrz na siebie. Choćby teraz. Czy ty nie możesz być normalną nastolatką, normalną córką, normalną dziewczyną?
-Sugerujesz mi, że jestem nienormalna, bo jaram fajki, wciągałam prochy, chodzę do jakiś popierdolonych świrów, którzy wymyślili mi ku*wa jakąś amnezję... – Franzi z podwyższonym tonem zaczęła mówić do siostry, dopóki ta jej nie przerwała.
-Pamiętasz co się stało przed twoim wypadkiem? – niepewnie i z lękiem spytała się dziewczyna.
-A czym ja ku*wa jestem żeby o tym wiedzieć, jeżeli nawet daty naszych urodzin zapamiętać nie potrafię?! I szczerze mam to w dupie, co wtedy było. Żyję dniem dzisiejszym, a nie jakąś popierdoloną przeszłością, której i tak nie znam. – zdenerwowana wykrzyczała, poczym nabrała powietrza do ust..
Po chwili Franzi pokierowała się w stronę drzwi, aby wydostać się z tego pomieszczenia, które przesiąknięte było przedziwną atmosferą. Postanowiła się przebrać, aby było jej chociaż trochę cieplej niż teraz. Wyjęła pierwsze lepsze rzeczy ze swojej szafy, gdy usłyszała głośne trzaśnięcie drzwiami wejściowymi do mieszkania. Nie zrażając się tym faktem, błyskawicznie zrzuciła z siebie mokre ciuchy, nakładając na ciało czarne sztruksowe biodrówki i golf o krwistoczerwonej barwie. Nagle do jej uszu doszedł zdenerwowany głos ojca, a potem matki. Zdziwiła się, gdyż rodzice w tym momencie powinni pracować. Lecz w pewnym momencie ktoś zaszczycił ją swoją obecnością.


***

-Czyś ty znów gówniaro powariowałaś?! – ojciec krzycząc, przeszedł próg pokoju dziewczyny, zbliżając się do niej na niebezpieczną odległość, dopiero zauważając nowy wizerunek córki. – Jak ty wyglądasz? Czy ktoś ci pozwolił?! – zaczął nią potrząsać. – Pytam się do cholery!
-O co wam chodzi? – ze spokojem spytała się, dostrzegając jeszcze złą matkę i zaskoczoną Vanessę, które stały niedaleko niej.
-Zamilcz! – wrzasnął, przez co w pomieszczeniu zapanowała cisza. - Tym żelastwem na twarzy zajmiemy się później, ale najpierw mi powiedz, dlaczego podszywałaś się pod Vanessę przez dwa tygodnie. – mężczyzna wydukał przez zaciśnięte zęby.
-Nienawidzę cię! Jak mogłaś mi to zrobić? – usłyszała za ojcem rozpaczliwe wołanie siostry, korą przytrzymała matka, przed niekontrolowanym ruchem skierowanym w bliźniaczkę..
-Skąd wiecie? – Franzi zadała pytanie, spoglądając na czerwoną ze złości twarz ojca.
-Właśnie przed chwilą wróciliśmy od dyrektorki, która była zszokowana zachowaniem i ocenami Vanessy, jakże i twoją nieobecnością w szkole. Stojąc tam przed nią, czułem się jak skończony palant, a to wszystko przez moją popierdoloną córkę. – na dwa ostatnie słowa dał wyraźny nacisk. – A teraz mi wyjaśnił dlaczego to zrobiłaś? – potrząsnął dziewczyną parę razy, aż spojrzała się mu prosto w jasne oczy.
-Byłam ciekawa, jak jest w klasie Vanessy. – ciemnowłosa odpowiedziała, czując na sobie mordercze spojrzenia całej rodziny.
-Nie kpij ze mnie! Byłaś tak ciekawa, że opuściłaś jej średnią i zachowanie do takiego stopnia, że będzie musiała do końca semestru błagać o litość i wyrozumiałość nauczycieli?
-Jak to? To wy jej nie powiedzieliście, że ona mnie udawała? – wyrwała się Vanessa, zwracając tym samym uwagę wszystkich na siebie.
-Nie mogliśmy. Gdybyśmy powiedzieli jej prawdę oznaczałoby to, że znów zostaniecie wydalone ze szkoły, a na coś takiego już nas nie stać, bo prawdopodobnie do żadnej by was już nie przyjęli. – pierwszy raz odezwała się Sara, obdarzając Vanessę spojrzeniem pełnym współczucia, a drugą córkę mierząc z pogardą.
-Ale jak ja mam pójść do szkoły? No jak? – Vanessa z pretensją zaczęła zadawać pytania. –To niesprawiedliwe!
-Będziesz chodziła normalnie, jakby nigdy nic i poprawisz wszystkie oceny. A co najważniejsze, nikt nie ma się dowiedzieć, że wtedy to była Franzi. Nikt. Ta sprawa ma zostać między nami.– stanowczym głosem powiedział ojciec, gwałtownie puszczając Franzi i podchodząc do pozostałej części rodziny. – A teraz wyjdźcie. – odrzekł, na co wszystkie zaczęły kierować się w stronę wyjścia z pokoju. – Ty zostajesz. – mocno szarpnął Franzi za ramię, czekając, aż jego żona i córka wyszły. – Z tobą jeszcze nie skończyłem. – dziewczyna nerwowo przekręciła oczami, przyglądając się jasnym drzwiom, które po chwili zostały zamknięte...




Przeperaszam, że żyję
Żyję na złość innym


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Nie 13:20, 17 Wrz 2006 Powrót do góry

;( ;( ;( ;(

Boze jak mi zal Franzi... Czuje jak bym to była ja... To wszystko jej sie wali na głowe... Wszystko... Z wszystkim musi sobie poradzic sama... Nikt jej nie rozumie... Ona krzyczy ale nikt jej nie slyszy... Czy fair jest takie zycie? Nie nie jest i nigdy nie bedzie... Jeszcze starzy musieli sie dowiedziec o tej szkole... Ten caly Bug... Dlaczego zycie jest takie chamskie... Niegdy tego nie rozumialam i nigdy tego nie zrozumiem...

Dlaczego ja bym miala cie obwiniac ze tak dlugo nie pisalas? Dziekuje Ci ze nie zapomnialas i masz plany na dalsze czesci Całus.... czekam na ciag dalszy z utesknieniem...

Jesli chcesz uciec przed zyciem musisz najpierw je pokonac...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anulkadance
:-(
:-(



Dołączył: 28 Kwi 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin:)

PostWysłany: Nie 17:35, 17 Wrz 2006 Powrót do góry

Czytałam juz tą częsc na innym forum, musze się przyznać. Rany jak mi żal tych dziewczyn. Mam nadzieję że sprawy Vanessa/Tom i Vanessa/reszta świata się wyjaśnią, bo jakoś ją polubiłam. Czekam na następny part....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nana




Dołączył: 08 Wrz 2006
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:57, 18 Wrz 2006 Powrót do góry

Qrcze, czekam na następną część. Bardzo wciąga to opo. Polly, przesłuchaj sobie piosenkę "Underlegend" Pati Yang. Myślę, że idealnie pasuje, do tego opowiadania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Borat
:-)
:-)



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Wto 14:23, 19 Wrz 2006 Powrót do góry

Haaaa...
Nareszcie...
Musiałam sobie przypomnąc przedostatnią częśc, bo nie pamiętałam.
Moje ulubione opo.
No nie wiem co mam powiedziec. Pustka w głowie.
niespodziewałam się, że nie będzie można nikomu o tym mówić, ze ona się podszywała. Czekam na dalsze częśći. Z upragnieniem.
;*-dla autorki Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Staff




Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa!

PostWysłany: Wto 18:33, 19 Wrz 2006 Powrót do góry

Kocham to opowiadanie. Naprawdę. Jest.. jest takie... no jednym słowem zarąbiste, chociaż to słowo raczej za mało znaczy.
Pisz dalej i więcej.
Zazdroszczę pomysłów.
Buziaki Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
polly chce krakersa




Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 48 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydzia

PostWysłany: Wto 14:14, 03 Paź 2006 Powrót do góry

PART 25

***

Szczupły brunet przechadzał się wąskim chodniczkiem, który miał go doprowadzić do domu. Na dworze było już chłodno, a na zachmurzonym niebie można było zauważyć prześwity gwiazd i księżyca, który miał kształt rogala. Chłopak wzdrygnął, gdy poczuł silny powiew wiatru. Kolejny raz poprawił zamek skórzanej kurtki, upewniając się, że jedyną rzeczą, jaką może zrobić aby było mu cieplej, to powrót do przytulnego domu, z którego nie wyszedłby, gdyby nie nachalne prośby własnego brata. „Już tego faceta totalnie nie kumam.” – zachrypniętym głosem powiedział do siebie, zatrzymując się przed ulicą, którą właśnie przejechało kilka samochodów. Była dopiero, a może aż 19.34. Bill po chwili zaczął przeklinać na wszystko, co byłoby związane z jesienią, a tym samym na swojego buta, którym właśnie wpakował się do głębokiej kałuży. Odetchnął ze zrezygnowaniem, kiedy przed jego oczami znalazła się wizja zadowolonego Toma, siedzącego w ukochanym, przytulnym domku, beztrosko oglądającego jakieś denne seriale w telewizji. A sam Bill przeżył przez te kilka godzin ‘emigracji’ z domu, zepsucie MP3, pokłócenie się z kumplem o jakąś pierdołę, wybrudzenie ulubionych butów i zmarznięcie pod gołym niebem. Gdy jego czekoladowym tęczówkom, ukazał się rządek domków jednorodzinnych uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie odnalazł krople wody na pustyni. Przyspieszył kroku, aby szybciej przeżyć szczęśliwą chwilę wkraczania przez bezpieczny próg domu. Wzrok zawiesił na niewielkiej, drewnianej furtce, z której właśnie wychodziła dość atrakcyjnie ubrana farbowana blondynka. Bill zwolnił, czekając aż dziewczyna odejdzie od jego furtki, przy okazji przyglądając się jej zgrabnym, długim nogom, ozdobionymi wysokimi, białymi kozaczkami. Kiedy teren wydawał mu się już wolny, pospiesznie wszedł na posesje, omal nie podbiegając do masywnych drzwi. Bez wahania otworzył je, a w jego chude ciało uderzyło upragnione ciepło. Zadowolony westchnął, gdy ściągał ze swoich stóp przemoczone buty i zdejmując z siebie biało-czarno skórzaną kurtkę. Po chwili zastanowienia, zauważył, że nikogo nie ma na parterze, więc szurając przydługimi nogawkami, wchodził po schodach.
-Tom! To ta Sandra była, czy jak?! – Bill zaczął wołać brata, zaglądając do jego pokoju. – Tu cię nie ma? – spytał się, wychodząc z pustego pomieszczenia.
-Co mówisz?! – brunet usłyszał przytłumiony głos swojego starszego brata, dochodzący z sypialni rodziców.
-No pytałem się, czy ta cała Sandra u ciebie była. – mimo zdziwienia, chłopak pokierował się za głosem Toma, po chwili stając w framudze bukowych drzwi.
-A nie. To była Pia, jej kumpela. – Tom rozglądając się po sypialni, zręcznie zapinał pasek od swoich szerokich spodni.
-Tom, czy ciebie już do końca jebie? Musiałaś akurat tu! – młodszy z braci wrzasnął, wskazując swoją ręką na dwuosobowe łóżko, pokryte bordowym materiałem.
-Dzięki, że mi przypomniałeś. – Tom radosny poprawił koszulkę, potem zgarniając całą pościel na podłogę i poprawiając materac. – Oj daj se na luz. To nic takiego. Chyba wyprać, nie? – zerknął jakby nigdy nic na brata.
-Nie chyba, tylko na pewno. – Bill wszedł do pokoju wyszukując kolejnych ‘usterek’, jakie mógłby spowodować Tom. – Powiedz mi, co ci odbiło, żeby pieprzyć się z nią w sypialni starych? – obcinał wzrokiem każdy centymetr kwadratowy pomieszczenia, czasem złowrogo zerkając na brata. – Zaczekaj. – chłopak wyprostował się, zamyślając się przez moment, na co dredziarz z rozbawieniem przyglądał się mu. – Jaka do cholery Pia?! – wybuchnął Bill, a Tom uśmiechnął się pobłażliwie.
-Jej koleżanka. Stary... – Tom rozmarzonym tonem zwrócił się do niego. – Laska pierwsza klasa i to jaka gorąca. – oblizał usta, przypominając sobie wydarzenie, które miało miejsca kilkadziesiąt minut temu. – No i.. – demonstracyjnie zerknął na swoje spodnie, a Bill kolejny raz obdarzył go nieprzyjemnym spojrzeniem.
-Lepiej wywietrz ten pokój, bo śmierdzi tu, jak w tym burdelu za rogiem. – oburzony podszedł do okna, otwierając je na oścież. – A tak w ogóle, to oni wrócą za jakieś dziesięć minut, więc się lepiej sprężaj. – zrobił krok do tyłu, kiedy poczuł pod stopą jakiś gładki, śliski przedmiot.
-A co braciszku? Byłeś tam, to może mnie kiedyś zabierzesz ze sobą? – rozbawiony blondyn puścił do bliźniaka oczko.
-Ekhm... – Bill odchrząknął, spoglądając jednoznaczne to na Toma i podłogę.
-Co? – starszy bliźniak spytał się poprawiając dredy.
-Podejdź tu. – brunet wydukał przez zaciśnięte zęby, czekając aż jego brat stanie przed nim.
-A bym zapomniał. – Tom odetchnął, delikatnie łapiąc palcami zużytą prezerwatywę. – Błagam Bill. Pomóż mi to posprzątać. – zrobił błagalną minkę.
-Nie. – stanowczo odpowiedział, lecz w pewnym momencie złość mu mięła na widok niewinnej twarzyczki brata. – Ale właściwie jestem ci to winien, po tej akcji z Franzi, kiedy to ty mi pomogłeś. – uśmiechnął się delikatnie, schylając się po pościel, ale gdy uniósł głowę, ujrzał zasmuconą twarz Toma, z której, jak na zawołanie, cała radość zniknęła. – Kurde. Sorry Tom. Zapomniało mi się, że nie mam o żadnej z nich mówić... – Bill zaczął się jąkać, ale Tom mu przerwał.
-To się zamknij. – blondyn, aby rozładować się wyrzucił prezerwatywę za okno, po chwili opierając się wyprostowanymi rękoma o parapet.
-Wiesz, ja się o ciebie martwię. – brunet delikatnie położył swoją dłoń, na ramię brata. – Trochę się zmieniłeś. Ja cię nie poznaje. Gdzie się podział ten beztroski Tom, którego znałem? – spokojnie mówił, nieświadom tego, że każde jego słowo, otwiera nowe rany w sercu Toma.
-Nie masz się o co martwić. – nagle uśmiechnięty dredziarz odwrócił się do bliźniaka. – Wszystko ze mną w porządku. Myślisz, że zaprzątuje sobie głowę takimi dziwkami? – spytał się, ale widząc, że Bill chce odpowiedzieć, skończył za niego. – To się grubo mylisz. A tak poza tym... – chłopak się zamyślił, spoglądając w okno. – Jak myślisz, czy mama znajdzie tą gumkę w ogrodzie?
-Lepiej sprawdź, czy jeszcze tam leży. – brunet roześmiał się z bratem, czując wyraźną ulgę na sercu.
-To idę po nią. Na opakowaniu pisało ‘do wielokrotnego użycia’, więc, kto wie? Pewnie jeszcze mi się przyda. – Tom powolnym krokiem, ruszał w stronę korytarza, żartując przy okazji, aby uspokoić swojego ukochanego bliźniaka. – A zaniesiesz te prześcieradło do pralni? – zamrugał oczami, opierając się ręką o framugę. – Dzięki.
-Jasne. – odparł bez wahania, przymykając okno, jednocześnie spoglądając na puste miejsce w drzwiach.


***

Wczesny, jesienny ranek, zalegający w harmonii, którą przerwało głośne trzaśnięcie drzwiami. Ta jedna, na pozór niewinna czynność, powoli budziła ze snu szesnastoletnią dziewczynę, która leżąc na brzuchu w swoim łóżku, zaspanymi oczami spojrzała wprost w swoją starą kostkę, przypominając sobie jednocześnie o szkole, którą dziś miała odwiedzić. Ziewnęła, chcąc podeprzeć się na dłoniach, lecz poczuła tylko przeszywający ból w kręgosłupie i całych plecach. Opadła bezwładnie, zaciskając mocno zęby i oczy, aby ulżyć cierpieniu. Zrezygnowana wtuliła twarz w poduszkę, przygotowując się psychicznie do kolejnej dawki bólu, który będzie jej sprzyjał przy kolejnym podejściu wstania na równe nogi. Nagle energicznie i szybko usiadła na kolanach, prostując plecy. Przez moment wydawało jej się, że czuje każdą, choćby najmniejszą kosteczkę w kręgosłupie. Na jej delikatnej twarzy pojawił się niemiłosierny grymas bólu, a z jej ust wydobywało się ciche syczenie. Wzięła kilka głębokich oddechów, po chwili stawiając na grafitowym dywanie swoje stopy. Powolnymi kroczkami, zaczęła kierować się w stronę drzwi, jednocześnie przecierając dłonią zaspane oczy, w których pojawiło się kilka kropel łez. Wychodząc do przedpokoju, spojrzała na biały zegar ścienny, wskazujący godzinę 7.47. Przeklnęła, gdy zrozumiała, że to Vanessa ją obudziła, wychodząc do szkoły. Humor nie polepszył się jej, kiedy wyliczyła, że zaczyna lekcje dopiero za około trzy godziny. Westchnęła, jednocześnie stwierdzając, że nie ma sensu ponownie kłaść się do łóżka. Stała jeszcze tak chwile, miętosząc w dłoniach czarny materiał T-shirtu zespołu Slipknot. Po chwili potrząsnęła głową, zerkając jednocześnie w wielkie lustra, znajdującą się nad szafką z butami. Przyglądała się dziewczynie, której krótsze, ciemne kosmyki były ułożone w nieładzie, a chude nogi, wystające z przydużej koszulki, były trochę koślawe, jak u małego dziecka. Na ten widok, Franzi zrobiła minę wyrażając obrzydzenie do siebie.
-Jestem ohydna. – wyszeptała do siebie, po chwili delikatnie zdejmując z siebie T-shirt, sprawiając tym samym, że stała przed lustrem w samych, damskich bokserkach, przyozdobionych w białe czaszki. – Jestem płaska – powiedziała ściskając dłońmi swoje piersi. - Do tego niczym się nie różnie od tych szkieletów na zapleczu Schlutera. – zjechała dłońmi po żebrach, które były dobrze widoczne, przez jej bladą, delikatną skórę. – I ogólnie jestem chujowa. – krytycznie odrzekła, masując jedną dłonią podbrzusze oraz przyglądając się wystający kością miednicy. – Dlaczego nie jestem taka ładna, jak Vanessa? – cichutko wymruczała pod nosem, po chwili odwracając się od lustra o 60 stopni, co sprawiło, że mogła ujrzeć mocne siniaki znajdujące się na jej plecach. – Zdzira. – skarciła się, nakładając na siebie koszulkę. – Ty zawsze będziesz gorsza Franzi. – odparła do siebie, cytując słowa swojej siostry.
Nie lubiła się użalać nad sobą, dlatego postanowiła zakończyć te żałosne wywody w swoim wykonaniu. Weszła do swojego pokoju, biorąc z półki płytę Tiamat. Włączyła wieże, nieoczekiwanie puszczając swoją ulubioną, drugą piosenkę z krążka zatytułowanego „Wildhoney”. Kiedy w głośnikach zaczęły nabrzmiewać pierwsze akordy, włączyła przycisk ‘all repeat’, jednocześnie podgłaśniając. Mrocznym głosem, podśpiewywała z wokalistą wchodząc do łazienki z zamiarem wzięcia szybkiego prysznicu. Gdy skończyła myć włosy, owinęła się seledynowym ręcznikiem, stając przed zaparowanym lustrem. Delikatnie przejechała opuszkami palców po swoim policzku, poczym przyjrzała się swoim granatowym tęczówką. Przygryzła wargę, zastanawiając się nad czymś.
-p********* wory pod oczami. – warknęła, po chwili dodając. – Zaniedbałam się przez te 3 miesiące. Trzeba coś z tym zrobić.
Nie czekając na nic, wyszła z łazienki, wpadając do swojego pokoju. Mimo bólu i tego, że była obwiązana tylko ręcznikiem, uklęknęła na dywanie, zaczynając grzebać pod swoim łóżkiem, wyjmując spod niego duży, czarny worek. Nie była pewna tego, co chciała zrobić. Niepewnie wysypała zawartość siatki na niezaścielone łóżko. Na pościeli znalazło się teraz kilka ciuchów, kosmetyków, pieszczoch i drobiazgów, wiążące się z przeszłością ciemnowłosej dziewczyny. Niemrawo się uśmiechnęła, biorąc do ręki szeroki na 8 centymetrów pasek z ostrymi ćwiekami. Po chwili to samo uczyniła dżinsową mini, która została wyrzucona na drugi koniec pokoju. Jeszcze raz przyjrzała się wszystkim tuszom, cienią do powiek i lakierom, które miała tylko w czarnych odcieniach, aż na jej twarzy pojawił się zagadkowy uśmiech.


***

Na opustoszałym, szkolnym korytarzu stała ciemnowłosa dziewczyna, która walczyła z zapięciem od swojej pieszczochy z ostrymi ćwiekami. Po udanej próbie, zatrzepotała rzęsami, sprawiając, że jej oczy jeszcze mocniej zaczęły ją szczypać przez nadmiar makijażu. Kwestia przyzwyczajenia. Nagle położyła swoją bladą dłoń na metalowej klamce od sali 107, w której jej klasa właśnie odbywała lekcję niemieckiego. Wzięła głęboki oddech, przypatrując się niestarannie pomalowanym na czarno paznokciom, poczym otworzyła drzwi, tym samym sprawiając, że skupiła na sobie uwagę wszystkich osób znajdujących się w sali. Zrobiła dwa kroki, nadal nie słysząc nic, oprócz ciszy, która nieoczekiwanie przerwał germanista.
-W czymś pomóc? – mężczyzna w średnim wieku spytał się ciemnowłosej dziewczyny, tym samym doprowadzając kilku uczniów do wybuchu śmiechu.
Nauczyciel zignorował zachowanie nastolatków i wyczekująco spoglądał na szesnastolatkę, której usta wygięły się w subtelny, kpiący uśmiech. Jej granatowe tęczówki, które były mocno podkreślone czarną kredką, a również czarny cień dawał zaskakujące wrażenie przydymionych oczu, zerkały w stronę gromady uczniów wyczekujących na jej kolejny ruch. Oblizała usta, które miały kolor dojrzałych czereśni, tym ruchem uwidaczniając srebrną kuleczkę w brodzie. Na jej szyi znajdowały się poplątane ze sobą czarne rzemyki, a obcisła koszulka w czerwono- czarne paski, doskonale komponowała się z czarnymi spodniami, przez które był przełożony pasek z podobnymi ćwiekami, jak na pieszczochach. Ponowienie przez ruch nogą dziewczyny, jej trampki miały styczność z szarymi kafelkami.
-Tak. Zgubiłam się i mam nadzieję, że pan mi pomoże odnaleźć moje powołanie. – zaczęła mówić przesłodzonym, niewinnym głosikiem, widząc w oczach nauczyciela niemałe zdziwienie zaistniałą sytuacją. – Ale na pewno nie będzie nim niemiecki. – zmieniła ton na znudzony, a jej głos wydał się zachrypnięty, na co większość klasy parsknęła śmiechem.
-Seizinger?! – nauczyciel jąkając się, wstał ze swojego fotela, czerwieniąc się ze wstydu. – Nie wydurniaj się. – poprawił mankiety, starając ukryć zażenowanie. – Siadaj i to natychmiast. – Franzi posłusznie zaczęła kroczyć przez rzędy ławek.
-Jestem ciekawe, czy pan odróżniłby swoją żonę od matki. – sarkastycznie powiedziała, a osoby, którym udało się to usłyszeć starało się w miarę spokojnie, bez wybuchu śmiechu, znieść słowa ciemnowłosej.
-Pewnie sypia z obiema. – usłyszała obok siebie głos i odruchowo odwróciła głowę w stronę Billa, który obcinał ją wzrokiem.
-Skąd wiesz? I się tak ku*wa nie lamp, jeżeli życie ci jeszcze miłe. – syknęła, znajdując wolne miejsce, tuż za chłopakiem.
-Trzeba w końcu nadrobić te dwa tygodnie. – uśmiechnął się do niej drwiąco, a ona niewiele myśląc, usiadła na krześle uderzając plecami o oparcie, czego wynikiem był bolesny grymas na twarzy dziewczyny. – Nic ci nie jest? – Bill zdziwiony reakcją Franzi spytał się, a w jego głosie można było wyczuć szczyptę troski, na którą Franzi była wręcz uczulona.
-Widzisz do czego patrzenie na ciebie mnie doprowadza. – z wyrzutami wysyczała, przecierając delikatnie dłonią obolałe miejsce.
-Kaulitz, ty też chcesz uwagę? Jeżeli nie, to odwróć się i grzecznie słuchaj tego co mówię, bo za chwilę wezmę cię do odpowiedzi. – zdecydowany głos nauczyciela dotarł do uszu chłopaka, sprawiając, ze niechętnie odwrócił się do tablicy, lecz mimo wszystko cały czas rozmyślał o osóbce, od której dzieliło go zaledwie kilkadziesiąt centymetrów.


***

Vanessa siedziała sama w pustej ławce, wzrok mając wlepiony w nauczycielkę od geografii. Niby z drugiej ławki było wszystko słychać, ale ona miała tylko szum w głowie i nieokiełzane wrażenie, że zaraz wybuchnie tu histerycznym płaczem. Przeniosła tęczówki na wolne krzesło obok, napotykając jednocześnie na kilka nieprzyjemnych spojrzeń. Zauważając to, ponownie przekręciła grzecznie głowę w stronę zapisanej tablicy. Cieszył ją fakt, że nie ma tylu osób, a w tym Kristin, przez co nie musiałaby się do kogoś bezlitośnie dosiadać. Wolała być teraz sama, ale cała w środku krzyczała z rozpaczy, aby ktoś jej pomógł. Mimo wszystko nie wolała się narażać ojcu, wiedząc do czego jest zdolny. Chociaż że kilka razy ją uderzył, ale to były tylko liche klapsy, za jakieś głupstwa, w przeciwieństwie do tego, jaką dawkę otrzymuje Franzi. Właściwie od dwóch lat była nietykalna. Zawsze w miarę możliwości starała się jakoś załagodzić sytuacje, ale tego nie mogła przepuścić. „Należało się jej.”- powiedziała w myślach, nieoczekiwanie zerkając na Toma, siedzącego kilka ławek dalej. Bazgrał coś w zeszycie, ale po chwili jego czekoladowe oczy podnosiły się do góry, a dziewczyna nagle usiadła prosto na swoim miejscu. W jej głowie nagle zaczęły przelatywać obrazki, które pokazywały jego i Franzi. Jak ją przytula, całuje i szepcze czułe słówka do ucha. W jej oczach nabierały się już łzy, ale mimo wszystko nawet na myśl nie przychodziło jej więcej, a tym bardziej sex. Jej przemyślenia przerwał głośny dzwonek. Westchnęła nie z ulgą, lecz z utrapieniem, wiedząc, że za chwile będzie musiała błagać nauczycielkę o poprawy ocen.
Franzi zauważyła, że skupia na sobie uwagę grupki metali w jej klasie. Nie lubiła ich, a tym bardziej nikogo. Uśmiechnęła się, w ich stronę, będąc ciekawa, jak zareagują. Widziała podniecenie tryskające z czterech par oczu. Cicho się zaśmiała, w sercu nabijając się z nich, nie oszczędzając jeszcze kilku innych osób, które ją zwyczajnie irytowały. Kiedy usłyszała głośny dzwonek, bez zbędnych pożegnań delikatnie wstała z miejsca, i zgarniając jednym ruchem książki do kostki, przełożyła ją na jedno ramię, ruszając w stronę drzwi. Nie zwracała uwagi na nauczyciela, a reszta klasy zaczęła robić to, co ona. Plagiat, czy autorytet? Po wyjściu z klasy, szybko rzuciła się w stronę schodów, które i tak były już zapchana. Powolnie wepchnęła się, narzekając na coś pod nosem. W pewnym momencie, ktoś, kto wchodził na górę, solidnie szturchnął ją w ramię.
-Sorry. – beznamiętnie powiedział chłopak w blond dredach, które teraz były zasłonięte czarną czapeczkę i bez zbędnych dodatków wszedł na górę.
Franzi domyśliła się, że jej nie poznał. Na tą myśl uśmiechnęła się do siebie docierając po chwili na stabilną powierzchnię, która jak w każdej szkole, była połączeniem dwóch par schodów. Nagle zauważyła Vanessę, która stanęła niedaleko niej i mimo tłoku, zauważyła siostrę. Franzi, jak zwykle obdarzyła ja obojętnym wzrokiem. Siostra widząc ją w takim stanie, cała aż płonęła ze złości. W końcu się rozładowała, nagle popychając mocno bliźniaczkę na beżową ścianę szkoły. Ból Franzi został nasilony po wczorajszym wydarzeniu. Zaskoczona uniosła wzrok zauważając, że osoby będące świadkami wydarzenia stanęły, tym sam torując przejście na schodach. Czekali na kolejny ruch Vanessy, która już chciała wykonać kolejny cios, ale ktoś złapał ją za rękę, którą chciała uderzyć.
-Uspokój się. Co się z tobą dzieje? – usłyszała spokojny głos Billa, ale ona tylko zgromiła go pogardliwym głosem.
-Nie wtrącaj się. – chciała wyszarpnąć swoją dłoń, ale nic to nie dało.
-Puść ją palancie! Niech się leją! – zza pleców doszedł ich jakiś głos chłopaka, co sprawiło, że Franzi zaczęła stawiać krok przed siebie, ponownie ignorując całe zajście, a tym bardziej swoją siostrę.
Vanessa to wykorzystała odepchnęła od siebie Billa, przybliżając się do bliźniaczki, kolejny raz popychając ją mocno, ale tym razem na poręcz, na co Franzi bezgłośnie jęknęła, nie mając zwyczajnie sił. Dziwiło ją zachowanie siostry, jeszcze tym bardziej, że ona sama nie potrafiła nawet wydusić z siebie chociaż jednej, ciętej riposty. Nic z tego. Teraz to zdecydowanie ta słabsza psychicznie – Vanessa była górą. A może to wszystko także przez to, że była o te kilka minut starsza? Chciała jeszcze raz spróbować uderzyć, ale tym razem coś starało się ją odciągnąć od bezbronnej ciemnowłosej dziewczyny.
-Puśćcie mnie! – zaczęła krzyczeć, wymachując jednocześnie nogami, nawet nie zauważając, kiedy uderzyła własną siostrę butem w podbrzusze.
Parę dziewczyn zasyczało, domyślając się jednocześnie, co może w tym momencie przeżywać Franzi. Kilku chłopaków wiwatowało, a samą Vanessę nagle ogarnęły wyrzuty sumienie, gdy widziała, jak bliźniaczka, jedną dłonią trzymając się za brzuch, a drugą kurczowo trzymając się prętów, ukucnęła na podłogę, opierając czołem o kolana. Mocno ściskała poręczy, chcą przenieść na nią chociaż trochę cierpienia, którego było za dużo. Sama Franzi bała się, że mimowolnie z jej oczu polecą łzy, a nie mogła sobie na to pozwolić. Nie mogła pokazać, że jest słabą, bezużyteczną dziewczynką, potrzebującą jakiejkolwiek pomocy. Vanessa uspokoiła się i została puszczona przez dwóch chłopaków, z którego jednym był Bill.
-F*** off. – Franzi wyciągnęła dłoń, która była zaciśnięta w pięść i jedynie środkowy palec, był widocznie demonstrowany przez jego właścicielkę.
Parę osób zaśmiało się z postawy, jaką przyjęła dziewczyna. Inni patrzyli na nią, jak na ostatnią wariatkę, kiedy wrednie się uśmiechnęła. Ale nikt nie wiedział, ile sił i wyrzeczeń musiało ją kosztować taki, a nie inny wyraz twarzy. Vanessa nagle zaczęła wbiegać po schodach, przedzierając się przez tłumy uczniów, których wzrok momentalnie przeniósł się na każdą z bliźniaczek. Po chwili wszyscy wpatrywali się w drobną dziewczynę, która podpierając się o poręcz powoli podnosiła swoje ciało do góry. Wyprostowała się cała, poczym uniosła triumfalnie głowę, ukazując tym samym, kto tu rządzi. Zmierzyła każdego wzrokiem, poczym jakby nigdy nic, zaczęła zwyczajnie, lecz ostrożnie schodzić po schodach. Kiedy znalazła się już na parterze, pokierowała się do damskiej toalety, przy okazji wymijając się z kilkoma małolatami, które od razu zaczęły obgadywać wygląd Franzi. Dziewczyna spojrzała się na różowe drzwi, za którymi po chwili się znalazła. Zakluczyła się i rzuciła kostkę na pobrudzone kafelki. Z ulgą opadła na białą klapę, zaplątując dłonie na podbrzuszu. Skuliła się, kładąc głowę na kolana, jednocześnie starając się przezwyciężyć cierpienie, z którym jeszcze nikt nie wygrał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Borat
:-)
:-)



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Wto 15:25, 03 Paź 2006 Powrót do góry

wow.

myslałam, ze sie nie dozcekam, a tu proszę!
dziękuję. Opowiadanie jest świetne. nie mogę się doczekać następnej części.
ok, dobra... to jest lepesze niż Harry Potter, którego mogę czytac po kilka razy.
napiszesz ksiązkę ;p własnie taką i będę mieć ja na pewno na półce w domu.
dreams.
cuuuudownie.
ah ta Franzi. nie spodziewalam się tego po Tomie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:30, 03 Paź 2006 Powrót do góry

Hej.
Sorki, ze nie czytalam.
Przeczytam napewno.
Narazie nie moge bo jest u mnie kolezanka.
Potem zedytuje.
Buzka

Edit:
No przeczytałam.

Troche mi żal Franci.
Żal bo jest taka głupia.
I może nawet...pusta?
Rany na plecach mi się nie spodobały.

Wypadek?
Może w końcu wyjaśni się dlaczego Franci jest taka?
Mam nadzieję Smile

Odcinki fajne.
Już chcę następny.
Więc go dodaj^^
Bo zbombarduje Cię na PW.
Heh

Pozdrawiam!
Asiulla


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Asiulla dnia Śro 21:18, 04 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zulozula




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam

PostWysłany: Wto 19:46, 03 Paź 2006 Powrót do góry

Ferlejka napisał:
wow.

myslałam, ze sie nie dozcekam, a tu proszę!
dziękuję. Opowiadanie jest świetne. nie mogę się doczekać następnej części.
ok, dobra... to jest lepesze niż Harry Potter, którego mogę czytac po kilka razy.
napiszesz ksiązkę ;p własnie taką i będę mieć ja na pewno na półce w domu.
dreams.
cuuuudownie.
ah ta Franzi. nie spodziewalam się tego po Tomie.

dokładnie. jak już będę pracowa w telewizji ;D to o twojej książce dowie się cała polska minimum Very Happy i nakręcę film na podstawie twojej ksiażki będziesz sławna i bogata no a tak na serio to twoją ksiażkę na 100 kupie i jeszcze kupie przyjaciółce Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kate ;*
:-(
:-(



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 203 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z Warszawy :)

PostWysłany: Wto 21:02, 03 Paź 2006 Powrót do góry

Cudowne, jak zwykle zreszta Całus.* Nie moge sie doczekac kolejnej czesci.
Masz talent Smile)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)