Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Tokio Hotel?!! Nigdy w życiu!!!-(23) THE END! OSTATNIA!!! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Yvonne




Dołączył: 11 Maj 2006
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polen

PostWysłany: Czw 10:02, 08 Mar 2007 Powrót do góry

Super Wink.
Ty mnie nastraszyłaś, a to tylko sen xDDD.

Pamiętaj o nowym punkcie regulaminu Wink.
aŚ.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Akemi
:-(
:-(



Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^

PostWysłany: Wto 18:28, 17 Kwi 2007 Powrót do góry

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM! Przepraszam, że nie dodawałam nowych części, ale net kompletnie nawalił ^^ i ani Boże mój...ale teraz już jest!

.:::Część 17:::.

Zaraz musze napisać sms’a do Carol bo się będzie pewno zastanawiać czy nie wlazłam przez okno do domu. Sms miał następującą treść:
„Hejka. Nie martw się nie włamywałam się do siebie. Mama w szpitalu wylądowała bo w ciąży jest. Daj znać reszcie jak możesz pa”
Blech. Dzieś pierwszy dzień w szkole. Okropność. Do wczoraj żyłam w złudnej poświacie wyjazdu wolnych chwil. Teraz ciągnę się do szkoły w towarzystwie klona, znaczy się Kelly, Robala. Wiecie o kogo idzie. W szkole Carol i ja z wiadomych gazetowych względów cieszyłyśmy się raczej niezbyt miłą opinią skandalistek, podrywaczek, wrednych dziewuch i tym podobne. Ale ja i tak mam w nosie co klony o mnie mówią, a pomyśleć tylko, że nauczyłam się tego od mojej własnej siostry. Jednak olewanie klonów idzie mi bosko, wreszcie się do czegoś ta moja siostra przydała. Błagam aby mama teraz urodziła chłopca.
Na najdłuższej przerwie wybrałyśmy się z Carol na spacer po szkole. Kiedy byłyśmy w ruchu nie było tak słychać obelg pod naszym adresem no i nie było widać tych spojrzeń. Kiedy tak chodziłyśmy ciągle natykałyśmy się na takiego jednego kolesia. A to siedział w pobliżu a to szedł przed nami, za nami, w naszą stronę albo w przeciwnym kierunku. W końcu nie wytrzymałam. Kiedy znów się zbliżał wypaliłam:
- Co Ci koleś. Zgubiłeś się. Klub „Nie lubię Cię” stacjonuje na parterze pod schodami. Wywal prosto z mostu co Ci leży na wątrobie albo znikaj bo ja przytułkiem dla zagubionych nie jestem.
- Nie… ja … tylko…
- Co Ty tylko. Jąkasz się to do logopedy.
- Ale ja tylko chciałem powiedzieć, że mi się strasznie podobasz. Kręciłem się tak koło was bo miałem nadzieję, że w końcu trafię, że będziesz sama szła. Ale jeśli Ci to tak przeszkadza to sobie pójdę. I nie mam problemów z wymową.
Boże co za wpadka. Koleś po prostu chciał być miły. A ja. Czułam jak robię się czerwona. Zresztą nie tylko ja. Carol też.
- Przepraszam Cię bardzo. Ale wiesz klony z wiadomych przyczyn nie dają nam spokoju.
- Miałyśmy wrażenie, że chcesz nam uprzykrzyć życie na ich zlecenie. Nie chciałam być niemiła. Bardzo mi to pochlebia. Tylko ja tak właściwie to chyba mam faceta. Jeśli mi coś z nim nie wyjdzie to się zgłoszę.
Odszedł. Nawet się uśmiechnął. Zrobiłam z siebie nie tylko idiotkę ale i niemiłe babsko. Carol stała cała osłupiała. Ja wcale nie lepiej. Byłyśmy wręcz purpurowe. Myślałam, że się pod ziemię zapadnę. Zaraz jak to szło, strasznie mi się podobasz. O ja nie mogę. Ocknęłyśmy się na dźwięk dzwonka.
- Widziałaś tego kolesia, ale ciacho – powiedziała Carol
- Taa, bajaderka
- Co oznacza, chyba masz faceta. Faceta się ma lub nie, nie można mieć faceta chyba
- No tak, ale w sumie to ani ja ani Tom nie rozmawialiśmy o byciu ze sobą, ani nic.
- Słuchaj nie obraź się – mówiła Carol kiedy podobnie jak pozostali w szkole raczej niezbyt szybkim krokiem ruszyłyśmy w stronę sali – ale nie musisz rozmawiać z facetem o byciu ze sobą by z nim być. Co ty chciałaś umowę na papierze spisać.
- No nie, ale …
- Nie ma żadnego ale, koleś badał Ci migdałki w naszej obecności. Tak czy nie. Skoro nie wstydzi się tego robić w obecności swoich znajomych i przyjaciół to chyba wystarczająco świadczy o tym, że coś się między wami zaczęło dziać. – stałyśmy już przed salą. Jeszcze nie wszyscy weszli. Może Carol miała rację.
- A Ty chyba miałaś mi opowiedzieć co z tą łazienką i Billem było. Może wpadniesz do mnie wieczorem?
- Dobra nie ma sprawy. – Weszłyśmy, to była nasza ostatnia lekcja. Matma. Szkoda, że nie umiem się cofać w czasie. Bo na pewno bym to zrobiła by ukatrupić Pitagorasa. Poszłabym na ścięcie czy coś ale ile milionów by teraz nie cierpiało.
Kiedy wracałam do domu, na szczęście sama, zadzwonił telefon. To był Tom.
- Cześć, co słychać.
- Z kim jesteś w ciąży? – zapytał z pretensją w głosie.
- Co? – zdziwiłam się
- No weź nie ściemniaj. Bill mi powiedział, że zadzwonił do niego Georg, że wie od Gustava, a jemu powiedziała Jo. No to z kim zaszłaś w ciążę. – nie dał mi dojść do słowa – taka święta, tu kostium ze spodenkami , tam tylko buzia tu w ciąży, z kim pytam?
- Już, ulżyło, nawrzeszczałeś się. Nie wiem gdzie w tym głuchym telefonie jest złe ogniwo. Ale po pierwsze nie jestem w ciąży ja tylko moja mama. I to w dodatku wyobraź sobie z moim tatą. Ale jest mi niezmiernie miło, że jesteś zazdrosny, zawiodłam się natomiast na tym, że mi nie ufasz.
- Hę… to nie Ty… Jezu …przepraszam… zabiję Billa… przyjdę przeprosić…pa- odłożył słuchawkę. Chciałam mu jeszcze powiedzieć, że dziś podrywał mnie pewien koleś, ale to chyba pogorszyłoby sprawę. Ja w ciąży też mi coś. Chyba, że byłabym wiatropylna, ale o tym mi nic nie wiadomo.
Do domu przyszłam pełna nadziei na to, że zjem obiad obejrzę TV, odrobię lekcje i poczekam na Carol. Cóż nie ma nic bardziej mylnego.
Ku mojemu zdziwieniu w domu był tata, rzadko kiedy przychodził do domu przed 17. Stanęłam na ścieżce prowadzącej do mojego domu. A mama z tatą biegali to tu to tam z miarą, i to w dodatku za plecami jakiegoś giga facia w brudnych gaciach. To wyglądało komicznie. Tata przy nim to jak taki szczypiorek. A on coś pokazywał, machał konarami od których włos mamie się zwichrzał na głowie, a tata coś ciągle zapisywał. Stałam tak dobre 10 minut nim mnie zauważyli.
- O kochanie - powiedziała mama – dobrze, że już jesteś, musimy omówić z Tobą i Kelly ważną sprawę. – ciekawe jaką, najazd kosmitów mutantów czy tylko budujemy bunkier bo to dziecko przejdzie zadziwiające mutacje genetyczne. Zasiedliśmy w salonie przy stole. Nie cierpię takich zebrań. Nic one dobrego nie wróżą. Tata się jakiś czas zbierał y zacząć. Ale mama była pierwsza.
- Kochane córeczki – oho, już się podlizują, to zły znak. – Jak wiecie rodzina nam się powiększy. – nie da się ukryć, ciuś ciuś tatuś – To też z tatą zadecydowaliśmy – no tak śmiało niech świat mój się wali – że rozbudujemy dom. Dobudujemy dwa dodatkowe pokoje. Bo jeśli byśmy tego nie zrobili to albo byśmy się musieli przeprowadzić, albo musielibyśmy umieścić was razem w jednym pokoju.- Uff co za geniusz ten gigant. Już chciałam iść giga facia uściskać i zaproponować wypranie mu portek. Jak dobrze, że są takie możliwości jak dobudowanie pokoi. – Ale moje kochane- wiedziałam, że to zbyt piękne – na czas remontu trzeba będzie się przeprowadzić. Będą całą jedną ścianę domu burzyć. Niestety nie będziemy mogli wtedy tu mieszkać – Ja i tata zamieszkamy u Nadine, a Ty z Kelly u Jo.- Boże fantastycznie. Umieścimy klona gdzieś na wycieraczce i będziemy spędzać czas z Jo. Bosko. Na pewno mam lepiej niż Mama z Tatą. Tylko, że oni tego nie rozumieją. W końcu mogliśmy się rozejść. Właśnie kończyłam obiad kiedy przyszła Carol. Natychmiast zabrałam ją do swojego pokoju.
- Wyobraź sobie, że zadzwonił do mnie Tom i miał ogromne pretensje, że jestem w ciąży, koniecznie chciał wiedzieć z kim.
- Ty w ciąży, a skąd mu to do łba przyszło
- No właśnie chciałam się o to Ciebie zapytać
- No chyba nie sądzisz, że zadzwoniłam do Tom’a i powiedziałam mu coś takiego
- No nie ale chciałam wiedzieć do kogo najpierw zadzwoniłaś
- Najpierw do Jo i prosiłam by podała dalej
- Najprawdopodobniej Jo zadzwoniła do Gustava, on do Georga a ten z kolei do Billa, a on oczywiście chciał zrobić Tom’owi na złość i podpuścił go, że to niby ja będę mamą.
- To mówisz, że Tom był zazdrosny? – powiedziała puszczając oczko
- Tak i owszem, nawet powiedział, że przyjdzie osobiście mnie przeprosić a Billa zabije. Ale chwila, Ty miałaś mi opowiadać o tym co było w łazience
-No fakt więc słuchaj…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cookierek
:)
:)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Śro 13:38, 18 Kwi 2007 Powrót do góry

Noooo.
Więc: Są błędy.
Kilka, które należy olaćSmile
Pozatym już kocham to opo i chcę kolejną część...
Na początku myślałam, że to klon opa Mii... ale jest inne - prawda.
No i... tego... Yy...
Zyskałaś czytelniczkę, która zamiast uczyć się na jutro siedzi i od rana czyta - tadam! to ja. Razz
No, z tym snem było niezłe... już myślałam, że będzie skręcenie akcji Smile
I cóż takiego z tą łazienką - czekam.
Pozdrawiam:*

Ahhh... cudeńko:)

Coox.. Przestrzegaj Ty regulaminu, co? ;P Nie mam siły tego poprawiać...
aŚ.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvonne




Dołączył: 11 Maj 2006
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polen

PostWysłany: Pią 20:03, 20 Kwi 2007 Powrót do góry

ahhh jak zawsze w najlpeszym momecie x D
no tak, a ja jak zawsze czekam na nastepna czesc Wink

Duże litery, kropki itp.
Popraw się Wink.
aŚ.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Nie 16:56, 22 Kwi 2007 Powrót do góry

Jak zawsze super część Smile.
Chyba zacznę opowiadanie sobie od nowa czytać, czekając na kolejnego parcika^^. Fajnie znów będzie się pośmiać^^.
Życzę weny Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Akemi
:-(
:-(



Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^

PostWysłany: Pon 17:36, 23 Kwi 2007 Powrót do góry

Na prośbę PEWNEGO COOKIERECZKA dodaję dwie nowe części, jedną po drugiej xD

.:::Część 18:::.

- No słucham z wielką uwagą
- Opowiem to tak jakbym to przeżywała raz jeszcze.
- Ok.…zamieniam się w słuch.
- Dobra więc tak. Już i tak było mi głupio, że Bill wciąga mnie do łazienki. W końcu co to ma być miejsce dla VIP – ów. Wepchnął mnie właściwie i zamknął za sobą drzwi. Zapytałam się wtedy co on sobie wyobraża. A on na to, że musi wreszcie ze mną porozmawiać bo niedługo jedziemy i nie będzie później okazji. Na to ja, że mógł wybrać jakieś ciekawsze miejsce do rozmów a nie kibel. A on. To niemożliwe bo zapewne inni by nas podsłuchiwali lub dziwnie na nas patrzyli. No to mu powiedziałam, że zapewne większą sensację wzniecił tym, że wpycha mnie do kibla.
- No owszem masz rację trochę dziwnie to odebraliśmy.
- No dokładnie. Ale on uznał, że dopóki tu jesteśmy nikt nie będzie się czepiał. No dobra stwierdziłam, że przez zamknięte drzwi nas nie zjecie. Zaczęłam się więc dopytywać o czym aż tak ważnym chce ze mną rozmawiać. Co też wymaga takiej ogromnej dyskrecji. A ten zaczął: - No więc…chciałem…bo widzisz… No to ja mówię że nie widzę i nie wiem nadal co chce. No to on mówi, że musi zebrać myśli. Usiadłam na zamkniętym kiblu i patrzyłam na niego z nadzieją, że się wreszcie przemoże. Pocił się jak mysz kościelna. Co jakiś czas otwierał usta ale nie wydobywał z nich dźwięku. Kilkakrotnie starałam się dojść do drzwi i je otworzyć. Ale on wtedy zapewniał, że zaraz się zbierze w sobie i wszystko wytłumaczy. No więc czekałam. W końcu kiedy wydawało się, że wreszcie powie mi co jest grane to wy zaczęliście mu przerywać swoimi głupimi uwagami. I koleś zupełnie zdrefił. Wtedy stwierdziłam, że muszę sobie znaleźć twórcze zajęcie. Chuchałam tak długo na lustro aż się całe pokryło parą. Wtedy zaczęłam sobie wymyślać różne wierszyki teksty. Nawet wymyśliłam kilka epitetów dla Twojej siostry. Aż w końcu powiedziałam, że jak się zaraz nie weźmie w garść to najpierw go brutalnie odsunę od drzwi a później utoruję sobie drogę na zewnątrz bo mimo iż łazienka jest dość okazała to po paru godzinach zaczyna na mnie działać klaustrfobicznie. No więc on wtedy wziął głęboki oddech i powiedział cytuję: bo widzisz… podobasz… mi… się… ale jak dotąd… nie wiedziałem… rozumiesz… jak… jak… to… powiedzieć… czy uważasz…że mam u Ciebie …szansę… że dałabyś radę… wytrzymać z kimś takim… Wtedy mu odpowiedziałam, że jeśli powstrzyma się na przyszłość od zamykania mnie w kiblu, jąkania się, długiego artykułowania swych przemyśleń to może i ma u mnie szansę. Wtedy otwierając drzwi podziękował mi i dał mi całusa w policzek. To tyle
- WOW. No proszę, a u nas po drugiej stronie drzwi to już normalnie wyobraźnia lawirowała między bardzo dziwnymi i zbereźnymi pomysłami. Pan Bill Kaulitz, który nie boi się występów przed kilkutysięczną publiką a boi się dziewczynę poprosić o chodzenie. Nigdy bym nie uwierzyła. – zaczęłam się tarzać ze śmiechu.
- No weź przestań, a co ja mam niby powiedzieć
- A dasz mu w ogóle szansę?
- Nie wiem jeszcze, musi się trochę postarać. – I obie zaczęłyśmy się śmiać.
- A tak ogólnie to musisz mi pomóc się spakować
- Spakować, znów gdzieś wyjeżdżasz?
- Nie wyprowadzam się do Jo na jakiś czas.
- Do Jo? A to czemu
- Wiesz ze względu na to, że pojawi się niedługo nowy członek naszej wyśmienitej porypanej rodzinki musimy rozbudować dom. Ja i Kelly przenosimy się do Jo, a rodzice do Nadine.
- O biedaczki. Ale chyba kobiety w ciąży powinny mieć spokój. A ten Twój kuzynek chyba go nie zapewnia.
- No wiem, ale jeśli nie rodzice to ja bym się musiała tam przenieść i rodzina wcale by się nie powiększyła liczebnie
- Dlaczego?
- Mama może i faktycznie urodziłaby dziecko ale ja bym się chyba powiesiła więc bilans wyszedłby na zero.
- Wiesz co jest dziwne? – zapytała po chwili milczenia Carol.
- No co takiego?
- To, że ich znamy.
- Chłopaków. No faktycznie dziwne. Dziwne, że akurat my – uśmiechnęłam się niepewnie nie wiedząc czy to na pewno o to chciała zapytać.
- No nie chodzi mi tylko o sam fakt, że ich poznałyśmy, tak blisko poznałyśmy. Ale widzisz ile to już czasu minęło od pierwszej bójki w restauracji a my nawet nie znamy ani jednej ich piosenki.
- No sorry ale ja byłam na ich koncercie, trochę tego hałasu posłuchałam.
- No tak faktycznie, byłaś, no ale w końcu warto by było chociaż mieć w domu ich płytę czy coś. Nie sądzisz?
- O wybacz ale po pierwsze jeszcze nie mam kasy po ostatnich prezentach jakie im kupiłyśmy jeszcze się od dna skarbonki nie odbiła. A po drugie pod moim dachem znajduje się nie tylko ich płyta ale i ich single. Nawet wiem dokładnie gdzie ich szukać. W ich świątyni po drugiej stronie korytarza w pokoju Kelly między różową szafą a ich ołtarzykiem w ozdobionym serduszkami pudełku.
- O to widzę, że zaglądałaś – zaśmiała się
- Nie doszłam intuicyjnie, na pudełku widnieje napis: „Świętość nie ruszać”.
- Ach no to wszystko jasne. Wiesz, że Twoją siostrę trzeba by było wysłać do wariatkowa
- Ja wiem, nawet powtarzałam to parę razy rodzicom ale oni nadal uważają, że ta dziecinada sama jej przejdzie. Nie dociera do nich, że za rok ten psychol pink panther będzie miał dowód osobisty.
- Dla niej to i tak już za późno nawet nie wie jaką robi krzywdę swojemu małemu rozumkowi.
- No cóż należy się jedynie cieszyć, że jej choroba nie jest zaraźliwa.
- Ale teraz tak na serio, pomogę Ci się spakować a potem pójdziemy i kupię sobie ich płytę co?
- No dobra, tylko uprzedzam to trochę potrwa.
Zaczęłyśmy pakować moje graty. Faktycznie zapakowanie pięciu par czarnych spodni, dziewiętnastu czarnych podkoszulek i jednej granatowej, kilku tuzinów gatek, pidżam w ilości dwóch, dwóch par glanów i jednych trampek, szczoteczki do zębów szczotki do włosów i szamponu zajęło trochę czasu. Zdecydowałam wspólnie z Jo a później przekabaciłam mamę, że jeśli mam się zaaklimatyzować w nowym miejscu muszę się przenieść jeszcze dziś wieczorem. A co dziwniejsze Kelly poparła mój pomysł. Kiedy dwie torby sportowe były już pełne stwierdziłyśmy, że pakowanie zakończone. Założyłyśmy wtedy rozpinane bluzy, które kiedyś kupiłam (poszłam do sklepu z mamą i miałam wybrać sobie coś praktycznego by było ciepłe ale i wygodne. Znalazłam wtedy bluzę rozpinaną z malutką czterolistną koniczynką naszytą nad kieszenią i stwierdziłam, że będzie świetna. Bluza naturalnie była czarna. Powiedziałam mamie, że ta koniczynka jest na tyle jaskrawa, że rozjaśnia całość. Ponieważ mama była zajęta „pięknymi apaszkami” machnęła ręką i dałam bluzę kasjerce. Dopiero w domu okazało się, że na wieszaku było napisane dwie w cenie jednej i oto stałam się posiadaczką dwóch takich samych bluz. Jak jakaś upiorna bliźniaczka.) i ruszyłyśmy. Tuż przed wyjściem zatrzymała nas mama.
- Gdzieś się wybieracie
- Tak proszę pani – powiedziała Carol – chciałam sobie kupić płytę i poprosiłam Nikki o pomoc
- O jak miło, no to idźcie, a Ty córeczko nic sobie nie kupisz?
- Nie mamo, po gwiazdkowych zakupach jeszcze nie mam tyle pieniędzy.
- Och to proszę weź – i mama wcisnęła mi do ręki 20 euro – dopilnuj Carol by sobie też kupiła jakąś płytę ona tak mało muzyki słucha.
- Dobrze proszę pani, na pewno pomogę jej coś wybrać.
Wyszłyśmy.
- Chojna ta twoja mama – powiedziała Carol
- Taa właśnie to chyba hormony. Może właśnie na tym chce żerować Kelly, że tak bardzo popierała moją szybką przeprowadzkę
- Kto wie może, teraz nie zawracaj sobie głowy, korzystaj
- I taki mam zamiar. Nie słucham muzyki też coś. A Green Day i Korn to co niby szemranie strumyka.
- Oj nie czepiaj się rozchwianej hormonalnie kobiety.
- Nie mam zamiaru – roześmiałam się

.:::Część 19:::.

W sklepie aż roiło się od ludzi. Najrozmaitsze stroje, kolory, uczesania, człapały, biegały, wałęsały się wokół regałów. Moją uwagę przykuła dość duża grupa fanek TH. Skąd wiem, że właśnie ich. No cóż tego się nie da nazwać intuicją. Te dziewczyny biegały, skakały i piszczały tworząc niezwykle ruchliwe koło wokół regału z napisem Tokio Hotel. Nie wiedziałam, że trzeba ich umieszczać na osobnym regale, ale biorąc pod uwagę to iż inni klienci próbując się dostać do płyt innego zespołu mogli zostać stratowani. To też trzeba brać roztropność kierownictwa sklepu za niezwykłą. Patrzyłyśmy chwilę na to co tam się dzieje z niesmakiem. Spytałam po chwili Carol:
- Czy Ty naprawdę chcesz tam podejść. One nas rozszarpią.
- No faktycznie spodziewałam się, że wokół ich płyt może być tłumek fanek ale nie spodziewałam się tej hordy.
- Mogę w czymś pomóc – spytał ktoś zza naszych pleców.
Odwróciłyśmy się. Był to jakiś chłopak z obsługi. Kiedy zobaczył nasze twarze zrobił dziwną minę.
- Moja koleżanka chciała kupić płytę TH – powiedziałam ściszonym głosem – ale nie chcemy ryzykować dla niej życia
- Tak to fakt, ale właściwie to obie mamy zamiar tę płytę nabyć
- To jeszcze jej nie macie – spytał wielce zdziwiony
- Nie – powiedziałam z lekkim powątpiewaniem – czy to aż tak widać, są jakieś znaki szczególne?
- To nie o to chodzi – powiedział chłopak – proszę za mną, mam kilka płyt odłożonych za ladą dla tych którzy chcą chłopaków posłuchać ale nie chcą ryzykować utraty włosów czy szram na twarzy od tipsów.
- Ach rozumiem - powiedziałam
- Całe szczęście – powiedziała Carol
- Ale swoją drogą to naprawdę dziwne, że jeszcze nie macie ich płyty – powiedział chłopak szukając już za ladą płyt dla nas.
- Czy my o czymś nie wiemy, czy teraz to obowiązek każdego obywatela? – spytałam już lekko zdenerwowana.
- Nie, sądziłem, że po wyjeździe z chłopakami do Aspen dostaniecie płyty na pożegnanie czy coś
- Hę…
- Słucham? – spytała Carol już mocno wytrącona z równowagi
- Podpiszecie mi zdjęcie – spytał chłopak
- Jakie zdjęcie? - spytałam
- No, to – powiedział koleś pokazując na kolorową gazetę. Na okładce widniało ogromne zdjęcie na którym: Jo z Gustavem idą pod rękę, Georg idzie z Rebeccą, Bill idzie obok Carol ciągnąc sanki, na których to siedzi Tom a obok maszeruje nie kto inny jak właśnie ja.
- Boże – krzyknęła Carol wyrywając chłopakowi gazetę. Przejrzałyśmy wszystko. Zdjęć było kilkanaście, wszystkie z naszego wyjazdu. Nie obyło się też bez zbereźnych uwag na temat tego jak to się bawią młode gwiazdy. Wszystkie zdjęcia były zrobione w dwuznacznych sytuacjach. Całe szczęście, że dla paparazzi nie było wstępu do hotelu. Wyszłyśmy nie tylko na rozpustnice, ale i na dziewczyny na chwilę, na jedną noc, ewentualnie do łóżka. – Obrzydlistwo.
- To nieprawda – to nasi koledzy powiedziałam urażona
- Ja nie twierdzę, że to prawda powiedział chłopak, tylko po prostu chcę waszych autografów.
- Jasne - powiedziała Carol. Zdziwiłam się trochę – Ale co my z tego będziemy miały.
Co dziwniejsze chłopak ani nie wyglądał na zaskoczonego, ani na zdenerwowanego takim obrotem sprawy.
- No cóż, dostaniecie dowolną płytę gratis – powiedział – tak to już u nas jest kiedy odwiedza nasz sklep ktoś kto pojawił się w gazecie.
Zatarłyśmy ręce. Carol wybrała sobie płytę PCD. Ja naturalnie Korn na którą nie byłoby mnie stać chyba nigdy. Facet nam wszystko ładnie zapakował, my podpisałyśmy zdjęcie. Zaczęłyśmy się kierować w stronę drzwi. Wtedy usłyszałyśmy donośny pisk. Ale nie był on bynajmniej radosnym piskiem, jeśli w ogóle można podzielić pisk na rodzaje, ten miał raczej wydźwięk złości i rozpaczy. Odwróciłyśmy się. Okazało się, że chłopak właśnie powiesił nasze zdjęcie na ścianie sław.
- Sławy! – zdziwiłyśmy się obie.
Teraz rozgorączkowany tłum spojrzał w naszą stronę znów wydając z siebie ten niemiłosierny dźwięk. Tym razem jednak miały jeszcze wyciągnięte w naszą stronę ręce. Ruszyły. Wręcz galopem. Nie miałyśmy zamiaru czekać. Gnałyśmy przed siebie ile sił w nogach. Właściwie nie wiedziałyśmy gdzie uciekać. Nie chciałyśmy biec w stronę domu którejś z nas, pikiety nam niepotrzebne. Kino odpada, restauracja też, no to gdzie.
Słyszałyśmy za plecami teksty:
- Co ty mu zrobiłaś małpo
- To chyba do mnie nie sądzisz – wysapałam do Carol
- Aha, chyba masz rację - wydyszała
- Rzuci cię tak jak mnie
- To chyba też do mnie
- No raczej
- Dlaczego obrażają tylko mnie?
- Nie wiem, ja spokojnie czekam na swoją kolej
- On Cię wcale nie kocha
- No tu trudno wyczuć – zauważyła Carol
- Kocham te jego czarne włosy Ty go na pewno nigdy tak nie pokochasz
- No doczekałaś się to było do mnie.
- Nie dam dłużej rady, padnę tu trupem – powiedziałam, zaschło mi już poważnie w gardle i nie mogłam złapać tchu
- No dobra mam pomysł. Chodź – i Carol pociągnęła mnie w lewo. Wbiegłyśmy do budynku. Roiło się w środku od facetów w średnim wieku w mundurach. Dopiero jak ochłonęłam dotarło do mnie, że jesteśmy na posterunku. Wszyscy jak jeden mąż patrzyli na nas z niemałym zdziwieniem. Czy można było zareagować inaczej. Wyobraźcie to sobie. Dwie niepełnoletnie wbiegają do komisariatu. Wypieki na twarzach brak oddechu. Nie mówiąc już o tym co wkroczyło za nami. Carol wydusiła tylko.
- Pomocy… zabrać… je… od… nas… błagamy… - i zaczęła panicznie machać rękami łapiąc jakiegoś gostka . Facet był wyjątkowo zdezorientowany na nasz widok. Ale i tak byłam mu wdzięczna, że nie wezwał psychiatry. Kazał wyprowadzić tłum gotowych nas rozszarpać dziewczyn i zaprowadził nas do swojego pokoju. Widać było, że to jakiś przełożony pozostałych czy coś. Kazał nam się uspokoić i podał nam wody. Dolewał nam do plastikowych kubeczków tak długo, aż mogłyśmy wydać z siebie dźwięk.
- To może mi opowiecie co się stało – Ja i Carol spojrzałyśmy na siebie. Ona jako bardziej rozmowna, ja nadal zdychałam, zaczęła opowiadać. Nie ominęła ani jednego szczegółu nawet tego o zbereźnych podpisach pod zdjęciem. Wysłuchał nas dokładnie. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Pokiwał jedynie głową ze zrozumieniem i zapytał:
- Zadzwonić po waszych rodziców? – o mój Boże, no oczywiście, że nie. W ogóle o tym nie pomyślałam. Jakiego ja się niby spodziewałam zakończenia. W najgorszym razie mogliby zawołać nam taksówkę. Ale telefon do rodziców. Nigdy.
- Proszę nie dzwonić do moich rodziców – powiedziałam – moja mama jest w ciąży to mogłoby jej zaszkodzić. Może mógłby pan zadzwonić do mojej cioci ona jest bardziej liberalna. Odstawi nas obie do domu. - Facet namyślał się dłuższą chwilę patrząc nam głęboko w oczy jakby chciał się tam dopatrzyć oszustwa. A po chwili odpowiedział:
- Dobrze proszę mi podać numer, zaraz zadzwonię. – Podałam na całe szczęście miałam zapisany w komórce. To by dopiero było jakbym nie znała numeru do własnej ciotki. Wyglądałoby to jakbym w ogóle jej nie miała. Pewnie by nas wsadzili, czy co. Na ciocię nie czekałyśmy długo. Porozmawiała chwilę z tym policjantem a potem przyszła po nas. Nie komentowała nie miała pretensji. Spytała tylko półgłosem:
- To Twoja mama jest w ciąży?


Ta druga trochę krótsza, ale...tak jakoś wyszło xD
BUZIAKI DZIEWCZYNY Całus.
A szczególne buziaczki dla:
Cookierka, Martoochy, Asiulli i Lovely Całus.Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Pon 18:56, 23 Kwi 2007 Powrót do góry

1?
xD.
Dwie części na raz xD. Aaaa!!! Jaka jestem szczęśliwa Smile :]. Strasznie poprawiłam sobie humor czytając Twoje opowiadanie Smile. Ten opis, jak Bill wystękał swoje wyznanie, było świetne xD. Już nie mówiąc o akcji w sklepie muzycznym i na policji Smile.
Powinnaś wydać książkę Wink.

Ah, i dziękuję Ci bardzo za buziaczki Całus. Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cookierek
:)
:)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pon 18:57, 23 Kwi 2007 Powrót do góry

O tak, tak!!

Fajnie.... Musiałam się oderwać na chwilkę od chemii i przeczytać... No musiałam...
Dziekuję, że dodałaśSmile

I było świetne, tylko stanowczo za krótkie! x)
Najlepsze, jak uciekały przed pustakami x) "to chyba do mnie" heh x))

Ślicznie dziękuję Całus.

buziam x*

No proszę Cię...
aŚ.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
^Martoocha^
:(
:(



Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD

PostWysłany: Pon 22:42, 23 Kwi 2007 Powrót do góry

O matko!
Siedziałam z dobre trzy godziny, bo co chwile ktoś mi do pokoju właźił i przerywał czytanie. A czytałam wszystkie części od początku, gdyz dopiero teraz postanowiłam TU zajrzeć.
Przeczytałam pierwszą część i pomyślałam "no była niezła, czytam dalej" a potem to juz poleciałooo... Momentami śmiałam się jak kiep do monitora xD.
Normalnie mnie zaskoczyłaś. To opowiadanie jest jedym z lepszych jakie śledzę na tym forum. Jest podobne do opowiadania Mii (które równiez bardzo lubię) a jednak zupełnie inne Wink.
Imponujesz kobieto ;].
Nie mogłam się oderwać od lekturki. Strasznie szybko i przyjemnie się czyta. A te teksty, skąd je bierzesz? ^^
No po prostu cud, miód i malinki...
Zyskałaś kolejną, stałą czytelniczkę.
Z niecierpliwością czekam na 20 część.

Ps. Dziękuję za buziaki ^^ xD.

Pozdrawiam Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Akemi
:-(
:-(



Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^

PostWysłany: Śro 19:32, 25 Kwi 2007 Powrót do góry

.:::Część 20:::.

Jechałyśmy z ciocią i Carol do mnie by zabrać moje rzeczy. Ciocia nie zadawała zbyt wielu pytań. I właśnie za to ją lubię. Zajechałyśmy. Mama z nieukrywaną radością przywitała ciocię. Od razu wciągnęła ją do pokoju gościnnego. Ja i Carol poszłyśmy do mojego pokoju by znieść torby z moimi rzeczami. Postawiłyśmy torby na dole, ale kiedy zobaczyłyśmy jak mama i ciocia ćwierkają do siebie postanowiłyśmy coś podjeść i poszłyśmy do kuchni. Jedzenia było w domu mnóstwo, jak nigdy. Czyżby tata ubezpieczał się na ewentualne zachcianki mamy. Przecież to za wcześnie na ogórka z bitą śmietaną i lody z marchewką. Najpierw zjadłyśmy z Carol racuchy a potem na deser wzięłyśmy sobie słuszny kawał ciasta wiśniowego. Rozgadałyśmy się. I niewiadomo kiedy minęły dwie godziny. Mama wreszcie wypuściła ciocię i przyszedł czas na to by się pożegnać. Mama ściskała mnie długo ale bardzo delikatnie jakby się bała mnie uszkodzić. Mówiła, że zrobi wszystko by jak najszybciej skończył się remont byśmy mogli wspólnie wszyscy zamieszkać. Naturalnie szybko przyznałam jej rację. Wtedy jeszcze tylko mama Jo powiedziała, że po Kelly przyjedzie za tydzień. Jej mam cały tydzień wolności. Kiedy wyszłyśmy zapytałam:
- Ciociu czy Carol może jechać z nami pomogłaby mi się rozpakować.
- Ależ oczywiście, w innym wypadku byłabyś sama. Ja jeszcze jadę do pracy a Jo właśnie w tym momencie wychodzi na randkę.
- Na randkę – powiedziałam bardziej do siebie niż do cioci przecież chłopcy tacy zajęci. Widocznie Gustav to solidniejsza instytucja niż bliźniacy. Carol też miała dziwną minę. Ale jak się miało okazać wcale nie z tego powodu co ja.
Zajechałyśmy pod dom cioci. Jest na tyle duży, że dostałam swój pokój. Ciocia pokazała mi na szybko gdzie co jest. Zaczęłyśmy rozpakowywać moje rzeczy.
Carol stała się dziwnie milcząca i wciąż unikała mojego wzroku ale i tematu chłopaków.
- Co jest grane? – spytałam w końcu
- Nic – bąknęła pod nosem
- Jak nic kiedy widzę, że coś
- No dobra, nie chciałam nic mówić bo nie chciałam by było Ci przykro
- Jak mi zaraz nie powiesz co jest grane to Cię wytargam za uszy – powiedziałam z przekąsem
- No dobra ale usiądź – usiadłam, nawet nie protestowałam, sprawa wyglądała poważnie a ja byłam już naprawdę bardzo ciekawa. – Wychodzi na to, że wszystkie z wyjątkiem Ciebie spotkałyśmy się już z chłopakami. Znaczy, Gustav z Jo, Rebecca z Georgiem, ja z Bill’em. Tylko Ty jedna nie widziałaś się jeszcze z Tom’em od naszego powrotu. Bardzo już nas wszystkich denerwuje ta sytuacja bo chcielibyśmy gdzieś razem wyskoczyć a tu się nie da. Z początku myślałam, że się obraziłaś na niego czy coś, ale potem zobaczyliśmy coś o czym Ty chyba nic nie wiesz.
- A co mam niby wiedzieć? – spytałam zdziwiona, wtedy Carol wyjęła z torby gazetę i już miała mi ją dać ale najpierw dodała.
- Tylko wiedz, że ja już dawno chciałam Ci to pokazać i zapytać co jest grane. – Wzięłam gazetę , na pierwszej stronie było widoczne zdjęcie Tom’a z jakąś dziewczyną. Nie całowali się ani nic. Lazł w tych swoich za wielkich spodniach i ciemnych okularach, ale to na pewno był on. A tę nieznajomą, która puszyła się obok niego trzymał za rękę. Nie wyglądał jakby spacerowali, tylko jakby ciągnął ją by jak najszybciej zejść z oczu fotografom, ale dziewczyna usilnie mu w tym przeszkadzała.
- No i to miało mnie zdenerwować, daj spokój – machnęłam ręką rzucając gazetę w kąt pokoju – kończmy rozpakowywanie.
- Tak bo już późno, będę musiała się nieźle tłumaczyć rodzicom.
Resztę rzeczy wypakowałyśmy bardzo szybko. Kiedy Carol wychodziła powiedziałam, że chętnie się zobaczę ze wszystkimi, niech się postara coś zorganizować. Kiwnęła głową. Widać było, że kamień spadł jej z serca. Czułam się okropnie. Tom powiedział mi przecież, że przyjdzie mnie przeprosić osobiście i takie tam. Nie spodziewałam się bukietu kwiatów ale też nie wiedziałam, że stać go na taką podłość. Nie mówię, że chciałam z nim zamieszkać i doczekać wnuków ale taki numer. Ale czego ja wymagam od chłopaka. Olewam to, co ma być to będzie. Nie czekałam na ciocię i Jo wykąpałam się, poszłam spać. Nie wiedziałam, że mogą się śnić tak beznadziejne sny. Śniło mi się, że mama urodziła Tom’a a potem on dorósł i porąbał mnie tasakiem. Później się okazało, że tego urodzonego Toma zjadł mój pies i zdechł. Biedak tak się poświęcił dla swojej pani. Później porwał mnie wielki ptak i wbijał mi szpony w oczy. A na koniec Gustav przylał mi perkusją w głowę. Wtedy się obudziłam. Przez okna biło już poranne słońce oślepiając mnie. Było zimno. Nie przymknęłam na noc okna i teraz po pokoju hulał halny. Wstałam. Widmo gazety czaiło się w kącie. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Ubrałam się i wyszłam do szkoły. Wydawało mi się dziwnie cicho. Ale trudno może tutaj tak zawsze. Mało było ludzi na ulicach. Właściwie nie widziałam nikogo poza dozorcami i wywożącymi śmieci. No i dobrze przynajmniej nie będzie tłoku w autobusie. Bo od cioci musiałam dojeżdżać autobusem. Autobus nie przyjechał. Postanowiłam się przejść. W końcu jak się raz w życiu spóźnię to nic się nie stanie. Otaczały mnie widma zamkniętych kiosków i sklepików. Nie było nawet nikogo z psem. Zaczęłam wtedy poważnie wątpić w to czy dobrze oceniłam czas. W końcu nie patrzyłam na zegarek przed wyjściem. Może to świecące słońce to po prostu latarnia tuż za oknem. Moment, która jest godzina. Gdzie ja wsadziłam ten telefon. O mam. Rany boskie wsadzą mnie do czubków. Wyszykowałam się do szkoły nie tylko trochę za wcześnie. Była dopiero piąta rano. To od cioci z domu musiałam wyjść koło czwartej. Matko kochana trafię do jakiejś księgi. Jeśli będę szła do szkoły najwolniej jak to możliwe to i tak będę tam około szóstej. A jeśli się wrócę do cioci to bardzo możliwe, że nawet autobusem się spóźnię. Co za fatalny dzień. Czyżby wybryki tego karła w namiotach zamiast portek aż tak mną wstrząsnęły. Mam tylko nadzieję, że ciocia nie wezwie policji jak odkryje o siódmej, że mnie nie ma. Pewnie zacznie wątpić w moje istnienie jak będę odstawiała takie numery. Wracając do wybryków karła. Ten to ma tupet nie powiem. Wiele czasu mi nie trzeba było by mnie zamienić na jakąś inną. Z drugiej strony musi to być naprawdę niezła lafirynda skoro się tak puszy. Ja to się starałam zawsze zakrywać czy coś jak robili zdjęcia a ta wypięła cherlawą pierś i odstawia kopciuszka. Żałosne. Nie to ja jestem żałosna skoro myślałam o Tomie w kategoriach miesięcy czy lat. Głupia. Ale mógł się chociaż wykosztować na telefon. Ale nie musiałam się dowiadywać od kumpelki i przez zdjęcia z gazety. Banał. Spotkajmy się wszyscy a co. Mam sobie odmawiać kontaktu z kumplami tylko dlatego, że jakiś tam Tom sobie ciągnie za gałąź lafiryndę. Po moim trupie. Tylko tyle, że to mój Tom a ta lafirynda jest naprawdę ładna. Co ja chrzanię w ogóle. Taki numer nie przejdzie, muszę mu pokazać, że mam to w nosie, nie może widzieć, że mnie to zabolało. A co cholera. Niech sobie nie myśli. Głupek. Chwilunia, co mi jest, opanuj się kobieto wyszłaś do szkoły przed świtem. Tak koniecznie powiem dziś Carol by naprawdę zorganizować wspólny wypad gdzieś. Tylko może poczekam do jakiejś stosowniejszej chwili a nie tak przed wschodem.
- Auuu
- Sroki nie zauważyłam Cię
- Co to nie jesteś dziś w takim bojowym nastroju
- Słucham – powiedziałam zdziwiona, dopiero teraz zauważyłam, że wpadłam na tego kolesia ze szkoły, który powiedział, że mu się podobam
- No ostatnio chciałaś mnie wzrokiem zabić
- Przepraszam nie byłam sobą, nie chciałam Cię tak potraktować ale miałam kiepski dzień
- Dziś chyba też
- Co? – czy to aż tak widać
- No wiesz zazwyczaj nie miewam towarzystwa przed szkołą o tej porze
- Ach rozumiem, ale co właściwie Ty tu robisz
- O, mój ojciec jest policjantem pracuje tu niedaleko, zawsze przyjeżdżam z nim bo mieszkamy za miastem i w ten sposób nie muszę się telepać busem a jestem niewiele wcześniej.
- Policjant mówisz
- Tak dokładnie, a ty tak często spacerujesz o tej godzinie po mieście
- Nie właściwie to pierwszy raz mi się zdarzyło
- Rozumiem pomyłka w budziku
- Nie do końca, po prostu za wcześnie poszłam spać i wydawało mi się że już jest odpowiednia pora na wyjście do szkoły
- A ja myślałem, że może częściej Ci się to przytrafi i będę miał towarzystwo
- No nie wiem czy uda mi się jeszcze kiedyś wyjść z domu o czwartej myląc latarnię ze słońcem ale jakby co to dam Ci znać
- Może pójdziemy na kawę? Ja stawiam
- Na kawę – powiedziałam trochę niezdecydowanie, nie pijam kawy
- Może być też herbata
- Na herbatę chętnie pójdę, jest chłodno a ja nic nie piłam
- Zapraszam Cię na herbatę a nie oświadczam się nie musisz panikować – uśmiechnął się. Dopiero teraz zobaczyłam jaki był śliczny. I taki facet mnie zaprasza na herbatę, nawet kawy bym się dla niego napiła.
- No to gdzie ta herbata
- Tam niedaleko, zaraz za rogiem. Zawsze tam chodzę jak tylko otworzą. Uwielbiam obserwować tych wszystkich biedaków, którzy codziennie od kilku lat wstają o świcie ale nadal wyglądają tak jakby to była dla nich wielka niespodzianka.
- No to prowadź
- Ok. A tak w ogóle to Jurgen jestem.
- Nikki
- Och wiem doskonale
- A skąd – zaciekawiłam się
- Pisali kiedyś o tym w gazecie – zmarszczyłam czoło, to przypomniało mi gazetę, która leżała w pokoju u cioci. Jurgen od razu zauważył, że coś jest nie tak i powiedział – ale co tam gazety, ważne, że dałaś się zaprosić.
Weszliśmy do małej kawiarni. W powietrzu unosił się zapach świeżo zmielonej kawy, który powodował, że to sennie wyglądające wnętrze wydawało się być bardzo rześkim i pobudzającym. Faktycznie można się było tu napatrzeć na ludzi przeróżnych zawodów i w różnym wieku, przychodzących po codzienną dawkę kofeiny by jakoś przetrwać poranne godziny zanim wpadną w rytm. Nie patrzyłam jednak na nich zbyt długo. Jurgen okazał się wyjątkowo wdzięcznym rozmówcą. Rozmawialiśmy o wszystkim. O nim samym o mnie, naszym rodzeństwie, rodzicach. Aż w końcu zaczął mi opowiadać o pracy jego ojca i najdziwniejszych przypadkach.
- A wiesz kiedyś wpadły na komisariat dwie dziewczyny wołające o pomoc bo goniły je jakieś rozszalałe fanki. I zaczęły opowiadać o tym jak w sklepie z płytami dostały za darmo płyty wybranego zespołu bo sprzedawca poprosił by się podpisały na zdjęciu, na którym były – w tym momencie zachłysnęłam się herbatą. Rany boskie to już krążą o nas legendy. Okropność. – co się stało, dobrze się czujesz
- Tak naturalnie – powiedziałam wycierając herbatę z brody – tylko widzisz
- No nie mów mi, że to ty byłaś jedną z tych dziewczyn
- No byłam niestety, więc nieświadomie poznałam Twojego ojca
- Owszem, powiedział, że ten dzień był wyjątkowo nudny ale odkąd tam wpadłaś ze swoją koleżanką zaczęło się robić interesująco.
Rozmawialiśmy dość długo aż w końcu trzeba było się zbierać i iść do szkoły. Było naprawdę miło. A karakan w portkach, jaki karakan, kto to taki. Hihihi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
^Martoocha^
:(
:(



Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD

PostWysłany: Śro 19:35, 25 Kwi 2007 Powrót do góry

Zaklepuję!!!

EDIT:

Cytat:
Czyżby wybryki tego karła w namiotach zamiast portek aż tak mną wstrząsnęły.


Przy tym zdaniu musiałam lecieć do kibelka bo o mało nie popuściłam ze śmiechu.
Akemi jesteś genialna!!! Ja po prostu nie mam pojęcia skąd Ty bierzesz te pomysły i teksty.
Uwielbiam to opo... Jest niesamowite! Tak samo jak jego autorka...
Mała Martoosia chce więcej!

Ahhh kocham Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cookierek
:)
:)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Czw 19:17, 26 Kwi 2007 Powrót do góry

TOOOOM! Cholera jedna! Ble, on zawsze taki! Nie lubię go:P A fe...
Ale Nikki tak chyba nie odpuści?
No i czekam na next parta:)

Buziam:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Pią 16:29, 27 Kwi 2007 Powrót do góry

Uuu... Dzieje się, dzieje xD.
No takiego obrotu spraw to ja nie oczekiwałam, ale to fajnie Smile. Wreszcie mnie ktoś zaskoczył Wink.
Podziwiam spokój Nikki. Ja to bym od razu poleciała i Toma skopała xD. W ogóle jaka z niego świnia?! Od tej części go nie lubię xD.
Czekam na więcej i życzę supeeer weny Wink Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvonne




Dołączył: 11 Maj 2006
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polen

PostWysłany: Wto 15:31, 01 Maj 2007 Powrót do góry

Hey, jak zawsze fajne Wink
ale nie bylo wogole TH ;( xD
mam nadzieje,ze w nastepnej czesci sie pojawia!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Akemi
:-(
:-(



Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^

PostWysłany: Nie 14:21, 06 Maj 2007 Powrót do góry

Powoli zbliżam się do końca mojego opka...ale powoli. Jeszcze was trochę pomęcze. No to...

.:::Część 21:::.


Następnego dnia obudziłam się o normalnej porze. Wczorajsza rozmowa z Jurgenem naprawdę dużo mi dała. Zapomniałam o upokorzeniu i złości jakie odczuwałam. Ale dziś to wszystko wróciło. Szczególnie, że dziś ma być spotkanie całej naszej paczki. Wydawało mi się to świetnym pomysłem ale teraz zaczynam odczuwać lęk przed tym jak to będzie wyglądało. Czy w ogóle Tom się zjawi. Mieliśmy iść do kręgielni. Kolejne upokorzenie mnie czeka. Nigdy nie grałam w kręgle. Pewnie nic nie strącę i będę się czuła jak ostatnia idiotka. No trudno sama tego chciałam to teraz muszę to jakoś przetrwać. Właśnie stoję przed szafą i zastanawiam się co mam na siebie włożyć. Nie chcę się specjalnie odpicować bo pomyślą, że to specjalnie dla Toma. A z kolei jeśli się pojawi to nie chce wyglądać jak porzucone brzydkie kaczątko. W końcu wybrałam glany, czarne spodnie i jedną z niewielu kolorowych podkoszulek. Ta była czerwona z dekoltem w serek. Wyglądałam nieźle. Szczególnie, że ostatnio trochę schudłam i teraz spodnie ładnie na mnie leżały. Dobra czas iść. Skąd to wiem bo Jo stoi w progu pokoju pokazując zegarek i tupiąc nogą. Matko to już się w lustrze nie można przeglądać.
Na miejscu okazało się, że Tom nie przyjdzie. Bill starał się go usprawiedliwiać coś zaczął nawet zmyślać ale uciszyłam go gestem dłoni. Myślałam, że będziemy do pary i że będziemy mogli zrobić jakiś turniej czy coś. A tu nie ma Toma. Ale okazało się że:
-Georga nie będzie bo musiał jechać do rodziców więc możesz być w parze z Rebeccą – powiedziała Carol
-O świetnie – powiedziałam choć chyba bez przekonania
Zaczęliśmy grać. Byłam tak zła i zawiedziona z powodu Tom’a, że świetnie mi szło. Raz za razem strącałam wszystko. Byłam z siebie dumna. Cała atmosfera bardzo mi odpowiadała. Nikt nie wspominał o Tomie by mnie nie urazić. Wszyscy fajnie się bawiliśmy a ja i Rebecca wygrywałyśmy. Około godziny 21 za plecami usłyszałam:
-Hej wszystkim sorki, że mnie nie było ale nie mogłem pozwolić byście bawili się beze mnie, wyrwałem się wcześniej, nie mogłem znieść myśli że moja Rebecca jest sama. – To był Georg. Właśnie dopadł moją parę do kręgli i zaczął ją ściskać i całować. Wtedy poczułam się tam zbędna. Prawdziwie zbędna. Jak jakiś odrzut z kolekcji. Pożegnałam się z wszystkimi. Życzyłam Rebecce i Georgowi powodzenia i poszłam do domu.
Kiedy weszłam musiałam wyglądać okropnie czy coś bo ciocia od razu poprosiła bym do niej podeszła. Usiadłyśmy w kuchni. Podała mi gorącą czekoladę i zaczęła się pytać co się dzieje. A ja jak ta głupia zaczęłam jej wszystko opowiadać. O Tomie i tej dziewczynie, o Jurgenie, o tym jak mi głupio kiedy siedzę sama wśród tych wszystkich przytulających się par. Jak mi przykro kiedy widzę jak na mnie spoglądają. Jak muszę robić dobrą minę do złej gry i jak mnie to już okrutnie męczy. Wylałam z siebie normalnie wszystkie żale. A ciocia siedziała słuchała i kiwała głową ze zrozumieniem. Wcale się nie niecierpliwiła ani nie miała zamiaru nawet mnie wyśmiewać czy coś. Po prostu siedziała naprzeciwko mnie i słuchała. Bardzo długo słuchała. A w końcu przemówiła:
-Wiesz kiedy ja miałam problemy z jakimś facetem bo przecież nie od zawsze jestem mężatką to nie chciałam słuchać o tym co powinnam robić i żadne dobre rady nie wydawały mi się odpowiednie. Nie będę się starać rozwiązywać Twoich problemów bo pewnie moje metody byłyby przestarzałe dla ciebie. Ale wiem jedno. Kiedy było mi smutno i źle to nic nie poprawiało mi tak nastroju jak zrobienie czegoś tylko dla siebie. Mogę Ci opowiadać że wszystko się ułoży. Mogę mówić że Tom zrozumie że źle postąpił i powinien przyjść i co najmniej Cię przeprosić i się wytłumaczyć. Jestem pewna że tak mądra dziewczyna jak Ty znajdzie rozwiązanie swoich problemów. O rady powinnaś prosić Jo i Carol nie tylko dlatego że są Twoimi przyjaciółkami ale i dlatego że są w Twoim wieku i lepiej się znają na teraźniejszych problemach młodzieży. Mam jednak dla Ciebie propozycję. Kiedy ja cierpiałam z powodu faceta szłam sobie do kosmetyczki i fryzjera. Zmieniałam całkowicie swój wygląd wydawało mi się że jeśli zmienię swój wizerunek łatwiej mi będzie zmienić podejście do niektórych spraw bo będę dzięki temu inną osobą. Co Ty na to. Poszłabym jutro z Tobą do kosmetyczki i fryzjera a potem na jakieś zakupy. Ja stawiam
-Bardzo chętnie już nawet nie pamiętam kiedy byłam u fryzjera a u kosmetyczki to nigdy jeszcze nie byłam. A zakupy, to też świetny pomysł. Tylko, nie obraź się , co ja będę musiała zrobić w zamian
-No cóż obiecasz mi że nie będziesz wychodzić do szkoły o czwartej, a kiedy przywiozę tu Twoją siostrę i Twojego psa to postarasz się nie rozerwać Kelly a z psem będziesz wychodzić na spacery no i oczywiście będzie spał z Tobą w pokoju
-Zgoda. Z tym rozerwaniem Kelly to będzie problem ale się postaram.
I ciocia zadzwoniła do swojej znajomej z salonu piękności i umówiła nas na jutro rano. Znaczy się na dziesiątą. Strzeżcie się niedowiarki i sceptycy od jutra będę inną osobą. Obudziłam się wyjątkowo wcześnie jak na mnie. Ale nie dziwię się w końcu mam dziś zostać kimś nowym. Cieszę się, że ciocia pozwoliła mi się wygadać a nie próbowała mi radzić i matkować. Świetną byłaby przyjaciółką gdyby była w moim wieku. Ale wówczas nie mogłaby mi fundować przemiany wizualnej bo by jej na to nie było stać. Zawsze są plusy i minusy. Hihi. No dobra koniec marudzenia, trzeba wstać, umyć się, wyszorować zęby przed i po śniadaniu, no i uczesać włosy. Tak uczesać, no bo nie mogę iść do fryzjera ze szczotą na głowie niech sobie nie myśli, że musi ratować brzydkie kaczątko. Jak mnie ciocia zobaczyła uśmiechnęła się.
-No widzę, że już jesteś gotowa
-Tak jak najbardziej
-No to świetnie, wyjdziemy tak koło 9.20 to będzie wystarczająco dużo czasu by znaleźć miejsce do parkowania. Zdążysz spokojnie zjeść śniadanie.
-Już się nie mogę doczekać, ciekawa jestem co mi zaproponuje ta fryzjerka.
-Na pewno dobierze Ci coś odpowiedniego można jej zaufać, zawsze wychodzę od niej zadowolona.
-A gdzie Jo, nie zejdzie na śniadanie
-Ach Jo już wyszła w soboty rano ma zajęcia z malowania
-O nie wiedziałam, nic o nich nie mówiła.
-Moja córka raczej nie należy do wylewnych i otwartych ludzi, trzeba z nią spędzać mnóstwo czasu by się przekonać co naprawdę sobą reprezentuje. A wiesz, że co czwartek chodzi na lekcje tańca nowoczesnego.
-O tym też nie wiedziałam, ale chyba nie ma siostry bliźniaczki, która wyszła za księcia i mieszka w innym kraju.
-Nie no aż tak skryta nie jest – i roześmiałyśmy się serdecznie.
Śniadanie zjadłam w niezwykłym dla mnie spokoju. Grzecznie siedziałam na krześle przy stole, mówiłam proszę i dziękuję. U siebie w domu przeważnie łapię tosta i uciekam do szkoły lub nakładam sobie co chcę i wędruję przed telewizor. Wreszcie mogłam się napatrzeć na rodzinne śniadanie. Bo wierzcie lub nie do domu przyjechał mój kuzyn, Aleksander, starszy ode mnie o około pięciu lat. Nie jestem do końca pewna czy o tyle może więcej. Ale przyjechał też wujek, tata Jo. Myślałam, że przez to ciocia odwoła nasz wypad ale powiedziała, że przedpołudnie chłopaki spędzają wspólnie, idą na jakieś targi budowlane czy architektoniczne i wrócą dopiero na obiad. Patrzyłam sobie z boku na nich jak się uśmiechają, opowiadają co się zdarzyło na uczelni i w pracy. Po prostu byli ze sobą. Dotarło do mnie, że właśnie to zawsze mnie omijało kiedy decydowałam się na jedzenie u siebie w pokoju lub przed telewizorem w salonie. Omijało mnie tworzenie rodziny. Całe to ciepło. Nie wiem czy mogłabym się tak dogadywać z rodzicami jak mój kuzyn a już na pewno miałabym problemy z Kelly. Ale może warto spróbować.
W końcu nadszedł czas na wyjście. Byłam gotowa. Zęby umyte, włosy uczesane, buty zasznurowane. Gotowa. Kolana mi drżą, ale się nie wycofam. Ciocia mnie zapewniła, że rozmawiała z mamą i ona się zgodziła na wszystko co wymyśli fryzjer, kosmetyczka i ciocia w kwestii ubioru.
Zajechałyśmy. I usiadłam na fotelu. A fryzjerka popatrzyła na moją twarz, na moje włosy, a później poprzymierzała różne kolory. Później poszła do cioci. Ciocia z nią rozmawiała jakiś czas. A później fryzjerka wróciła i powiedziała:
- Twoja ciocia powiedziała, że całość ma być dla Ciebie niespodzianką więc nie będę Ci mówiła jaki wybrałyśmy kolor.
Przytaknęłam i tępo patrzyłam się w miseczkę w jakiej mieszała niezliczone mazie. W końcu zaczęła mi tą ostateczną maż kłaść na włosy. Powiedziała, że najpierw ufarbuje a później obetnie o tak jest lepiej. Na brudnych włosach lepiej się trzyma barwnik a do ścinania trzeba włosy umyć. Siedziałam z mazią na głowie jakieś pół godziny lub więcej. W końcu zdecydowała, że czas umyć głowę. A potem usiadłam na fotelu. Ustawiła mnie tyłem do lustra więc nawet nie widziałam jakiego koloru są teraz moje włosy. Rozczesała je a potem zrobiła luźną kitkę i wszystkie je obcięła. Potem zaczęła machać nożycami i tak machała z godzinę aż w końcu stwierdziła, że skończyła i zaczęła te resztki włosów suszyć. Potem je jeszcze uczesała. No i teraz nadszedł czas na kosmetyczkę. Daruje wam szczegóły bo ja też się pogubiłam po około 5 minutach. Było pełno maseczek, kremów, mastek i Bóg jeden wie czego jeszcze. W każdym razie, tam nadal nie było lustra a włosy miałam zaciągnięte do tyłu by było łatwiej tej kosmetyczce. Później przyszła do mnie taka młoda ładna dziewczyna. Ona właśnie miała mi przedstawić podstawy makijażu. Zaczęła opowiadać o makijażu na dzień, na wieczór i takie tam. A później zaprowadziła mnie do LUSTRA!!! i powiedziała, że teraz będzie mi pokazywać jak się malować a ja będę po nie powtarzała. I co nie minęła godzina a ja już się umiałam malować. Naprawdę makijaż wieczorowy wyszedł mi bosko. I kto by się tu przejmował włosami ja się umiałam malować. Po lekcji dobrała mi odpowiednie do mojej cery kosmetyki, pomadki i ciebie i podkłady i tusze. Wielka torba. Potem zrobiłam sobie makijaż dzienny poprawiłam włosy i już byłam gotowa do wyjścia. Ciocia mnie nie poznała była zaskoczona moją przemianą. No cóż fakt zaskakująca. Teraz tylko do sklepu po nowe ubrania. Ciocia była dumna z mojego wyglądu i od razu zaciągnęła mnie do swoich ulubionych sklepów. Było tam mnóstwo ubrań ale ja się czułam zagubiona. Ale to wcale nie zraziło cioci. Poprosiła swoją znajomą sprzedawczynię i ta widząc moją fryzurę i makijaż, oraz resztę zaczęła mi doradzać jakie stroje mi pasują i w czym będę się dobrze prezentować. Trochę wybrzydzałam bo nie chciałam z siebie robić barbie a sprzedawczyni w lot zrozumiała o co chodzi. Dobrała mi super ciuchy i nie wiem jak to się stało i kiedy ale kupiłam sobie dwie spódnice, jasnoniebieskie spodnie dżinsowe, duuużo topów, wierzcie lub nie ale też kupiłam sukienkę i wyjściowe nowe buciki na obcasiku. Nawet nie chcę myśleć ile ciocia na to wydała. Ale chyba nie zrobiło to na niej wrażenia bo na końcu wybrała jeszcze dla mnie kaszkiet, który po prostu jak zobaczyłam to pokochałam. I tak do domu wróciłyśmy zmachane, spłukane i bardzo szczęśliwe. Mogę się założyć, że Carol padnie jak mnie zobaczy. Uwaga świecie to nowa ja. O byłabym zapomniała. Włosy mam ścięte, wystają tak dwa, trzy centymetry poza brodę, są rude, ale kolor wyszedł tej fryzjerce bardzo naturalny. Mam makijaż, który podkreśla moje oczki i usta. A na sobie mam spodnie rurki z jasnego dżinsu, musowo biodrówki, oczywiście musiałam do nich przypiąć łańcuszek hihi. A na górę włożyłam zielony top. No i nareszcie prezentuję swój kolczyk w pępku. A co jak zmiana to zmiana. Porzucam czerń. Kocham nową siebie. Świecie nadchodzę. Tylko najpierw muszę się nauczyć chodzić na tych obcasach.

Właśnie się obudziłam. Poszłam szybko na śniadanie. Teraz trochę się musi zmienić moja poranna toaleta. Szybko zjadłam. Poszłam natychmiast na górę i się umyłam. Ząbki buźka. Teraz ubranie, oczywiście nowe. Wybrałam spódnicę i bardzo fajną białą podkoszulkę. Ułożyłam włosy i umalowałam się. Co tu kryć wyglądałam świetnie. Mogę się założyć że Carol szczęka opadnie. Zeszłam na dół. Jak mnie wszyscy zobaczyli to ich zatkało. Ciocia powiedziała, że brat Jo, Michael mnie podwiezie. A zaznaczam, że on jeździ motorem. Ścigaczem. Ale będę miała wejście. Zrobię większe wrażenie niż na rozpoczęciu roku. A Carol chyba zemdleje. Ruszyliśmy. Pierwszy raz jechałam motorem. Wiatr dął, ale nie zwracałam na to uwagi. Skupiałam się raczej na tym by nie zlecieć z motoru. Tak ściskałam Michalea że miałam wrażenie że go uduszę. Ale powiedział że wcale nie było tak źle. Myślał nawet że będę panikować czy co bo jechaliśmy naprawdę szybko. W życiu nie dotarłam do szkoły tak szybko. Dopiero kiedy się pożegnałam zwróciłam uwagę na to że wszyscy się na mnie gapią. Niemal cała szkoła. Tylko Carol się nie patrzyła, ona wlepiała we mnie gały a w dodatku miała otwarte na szerokość usta i wskazywała mnie palcem. Podbiegła do mnie zaraz i jakimiś ultradźwiękami starała się mi coś powiedzieć oto co zrozumiałam:
-Cciiiiioonobojawienienoco – z piskiem jeszcze i to chyba był sopran
-Bonojakiciowienienojaniśmi – tu też ogólne piszczenie
-Kiebnowiniosnono – a tu jeszcze prychnięcie i silna gestykulacja
-Mogłabyś się uspokoić i przetłumaczyć ze swojego na nasze?
-Co się z Tobą stało, bo jak przyjechał ten motor to nie wiedzieliśmy kto to, a później dotarło do mnie że to Ty i normalnie aż mną trząchnęło, myślałam że mam omamy ale zobaczyłam że inni też się tak gapią, kiedy to wszystko ze sobą zrobiłaś
-Wdech proszę bo siniejesz
-No to opowiadaj
No to jej opowiedziałam jak ciocia mnie wyciągnęła na zakupy i do salonu. A później niestety musiałyśmy iść na lekcje. W klasie jak weszłam zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszyscy wlepiali we mnie gały. To fantastyczne uczucie. Zostałam sensacją dnia. A kiedy była przerwa obiadowa wybrałyśmy się z Carol na naszą ukochaną przechadzkę po szkole. Wtedy zauważyłam Jurgena szedł w naszą stronę. Powiedział mi cześć a później wpadł na kolumnę. Solidnie w nią przyłożył więc się zatrzymałyśmy by zapytać czy wszystko w porządku.
-Tak tak tylko jak szedłem to poznałem tylko Carol nie wiedziałem że to ty nie poznałem Cię, a jak do mnie dotarło że Ty to Ty to normalnie nie mogłem się oderwać, wyglądasz wystrzałowo
-A dziękuję – powiedziałam jakby mnie coś takiego w ogóle nie obeszło
-Może wpadniemy razem po szkole na kawę? – spytał patrząc na nas pytająco
-No ja nie mam nic przeciwko – powiedziała Carol
-Ja też nie mam, tylko będę musiała uprzedzić Michaela, że będę w kawiarni i żeby mi dał znać jak będzie pod szkołą, więc jesteśmy umówieni
Pożegnałyśmy się. Miałyśmy na niego czekać po lekcjach na boisku. Poszliśmy razem. Zasiedzieliśmy się okropnie. Ale Michael nie dzwonił bo musiał ojcu pomóc i przyjechał jakieś dwie godziny później. Ale było naprawdę świetnie. Carol później przyznała że Jurgen jest naprawdę świetnym facetem. Kiedy wychodziliśmy zauważyliśmy, że ktoś zrobił nam zdjęcie. Nie zwróciłam na to uwagi, co mnie to, później jeszcze robił mi zdjęcia jak wsiadałam na motor Michaela i widziałam jeszcze błysk fleszy jak już odjeżdżałam. Nie interesuje mnie to niech sobie mnie fotografują. Bo co niby kolegów nie można mieć, na motorze nie można jeździć. Nie można się ładnie ubrać. A niech sobie nie myślą. Kiedy przyjechałam do domu ciocia czekała z pysznym obiadem. Później się dowiedziałam, że wieczorem przyjedzie moja mama i przywiezie psa. Super wreszcie moje psiątko kochane będzie ze mną. I faktycznie przyjechała. Wyglądała kwitnąco. Przyznała że wyglądam świetnie i że mi pasuje ten nowy wizerunek. A psiątko moje kochane było tak szczęśliwe że mnie wywaliło i wylizało. No przynajmniej nie muszę zmywać makijażu, już mam zlizany. Musiałam się umyć. Siedzieliśmy wspólnie dość długo. Czekaliśmy na mojego tatę, miał dojechać taksówką i później zabrać mamę. I tak też było. Około godziny dziesiątej przyjechał tata. On też był zadowolony z mojego nowego wyglądu. Jutro też muszę się odstawić. A co sobie będę żałować. W szkole było świetnie. Naprawdę. Jestem w szoku że to mówię ale było świetnie. Po szkole wracałam z Carol. Miałyśmy się uczyć do sprawdzianu. Miał być co prawda w piątek dopiero ale mimo wszystko. Kiedy byłyśmy już naprawdę blisko domu dostałam smsa. Odebrałam natychmiast. Od Toma. Coś takiego tyle czasu milczał. No ok. Odczytuję a tam:
„Musimy porozmawiać”
Żadnego cześć co słychać. Przepraszam że się nie odzywałem. Ani tym bardziej przepraszam za tę blond lalę. Nie, tylko musimy porozmawiać.
No wiec odpisałam:
„Jeśli uważasz że jest o czym to mieszkam u Jo”
Nie odpowiedział. Po co on mi wysłał tego smsa, żeby mnie zdenerwować?

No i tyle..^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)