Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Devilish [20 - The End] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Johanna




Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 76 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chojnów

PostWysłany: Sob 11:09, 27 Maj 2006 Powrót do góry

Jejku śliczne... Aż mam łzy w oczach.
Trzeba być naprawdę zdolnym, żeby potrafić zainteresować czytelnika.
TY z całą pewnością zainteresowałaś mnie!
Już nie mogę się doczekać kolejnej części.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:01, 27 Maj 2006 Powrót do góry

odcinek 17

Tom bujał się po chacie czyniąc ostatnie poprawi przed imprezą. Właściwie to sprawiał tylko takie wrażenie. Właśnie miał usiąść i dalej czekać, już bezczynnie, kiedy rozległo się pukanie.
- Włazić! – krzyknął i poszedł do drzwi. Został obdarzony radosnym „cześć” od Andreasa, Vereny i Pauletty. Jedna osoba milczała wpatrując się zawzięcie w obraz na ścianie.
- Nicol... – szturchnęła ją lekko Paula
- Cześć Nicol. – rzucił nieśmiało Tom z nadzieją, że może brunetka się przełamie.
- Witaj Bill – powiedziała zamiast do Toma, i uwiesiła się jego bliźniakowi na szyi, ściskając i recytując jakąś formułkę „zdrowia, szczęścia, pomyślności...”
- Baby... – skwitował Andreas i wyciągnął przed siebie ręce z niezbyt dużym, ale ciężkim kartonem, przyozdobionym bardzo oczojebnym papierem (by FC ;).
Tom udawał małe dziecko, które cieszy się z prezentu. Wybałuszył gały i pochwycił karton.
- Ej! To też moje! – darł się Bill, za Tomem, który schował się w swoim pokoju. Po chwili wyszedł i rzekł bardzo poważnym tonem:
- Przepraszam. Wybaczcie. Postąpiłem jak rozwydrzony gówniarz. Nie powinienem – wszyscy patrzyli się na niego jak na debila – to bardzo niegrzecznie i nieodpowiedzialne robić takie rzeczy. Tak więc postanawiam, że to coś pozostanie u mnie pod obserwacją i na przechowanie.
- Śnisz braciszku – rzucił Bill i poszedł do jego pokoju. Wyniósł karton i zniknął u siebie.
- Ja ci pokażę braciszka. Bałwan. – mruknął Tom i usiał oburzony na kanapie
- Gdzie reszta? – zapytała Verena przytulona do Andreasa
„Oni są chyba nierozłączni...” – pomyślał Bill siadając obok Nicol
- Spokojnie...wszyscy będą. – powiedział Tom mocując się z zakrętką od coli. – Ej! Co jest?!
- Nie umiesz otwierać. – stwierdził Czarny, po czym dostał butelkę w swoje łapy.
Tom pomijając fakt, że Bill bez problemów uwolnił cole z butelki, zapytał Nicol:
- Mogę cię przeprosić?
Kolejny raz został niezauważony...albo raczej zignorowany.

***
Czy nie mogła być posłuszniejsza? Weselsza? Jak inne nastolatki?
Cóż za beznadziejne pytania. Issa podsumowywała właśnie swoją matkę.
„Czy ona jest ślepa, czy tylko tak bezgranicznie głupia?” – plątało się w jej głowie. Miała dość tego, że jej matka traktowała to, co się z nią działo jako jakiś kaprys. Owszem...pani psycholog i bezwzględne przestrzeganie jej zaleceń traktowała jak przykazania boże. A prośby swojej córki? Jej nieme wołanie o pomoc? Uważała, że dzisiejsza ucieczka Issy ze szkoły to jedynie chęć zwrócenia na siebie uwagi. Nie krzyknęła ani razu, mimo jej późnego powrotu. Jedyne słowa jakie padły, gdy brunetka stanęła w drzwiach to: „Issabel, myślałam, że jesteś odpowiedzialniejsza, i nie pozwolisz aby twoje fochy wpłynęły także na naukę i szkołę.”
Cóż za rodzicielska postawa. Tak, najlepiej wierzyć, że to nic innego jak trudy dorastania.
I kolejny raz oczy dziewczyny zaszkliły się od łez. Nawet jej własna, rodzona, jedyna matka była jedną z tych multum szarych istot, które patrząc nic nie widziały i nie słyszały. A Ona powinna usłyszeć wszystko. Widać ceglane ściany, zazwyczaj dzielące jej spojrzenie od córki, były zbyt grube, aby mogła dosłyszeć cokolwiek. Nie musiała widzieć jak zwija się w cierpieniu. Wystarczyło ściszyć codzienność i nasłuchiwać jęku.
***
- Wszystko dobrze? – zapytała Verena Nicol, która z nieprzytomnym spojrzeniem sączyła słabego drinka
- Co?! Ah, tak...jasne – uśmiechnęła się do niej nieśmiało – Po prostu Tom.
- No tak...Tom potrafi być taaaki męczący. – powiedziała Verena z nutka ironii, wpatrując się w chłopaka, który właśnie próbował tańczyć coś al’a break dance.
- Vera, nie o to chodzi – powiedziała Nicol
- A o co?
- O to, że to nie był pierwszy raz, kiedy coś takiego padło z jego ust. On tak sadzi i nic tego nie zmieni. Uważa, że mi na rękę, że nie ma Issy.
- Może źle go zrozumiałaś. – bardziej stwierdziła, niż zapytała blondynka i chciała zostawić Nicol z myślami, kiedy ta powiedziała:
- Sorry, nie chciałam. Ale powiedz...czy można dwa razy blednie odebrać czyjeś słowa, w dodatku kiedy...
- Nicol! Błędnie to wszystko postrzegasz. Chyba na siłę wyszukujesz w tym wady.
- Może – spuściła głowę – Ale tutaj chyba nie tylko o Issę chodzi.
- A o kogo?
- ...
- Izaak?
- No właśnie – przyznała z ulgą – Mi się wydaje, że Tom jest...
- Zazdrosny?
- Yhy – pokiwała głową przygryzając dolną wargę i wpatrując się w kieliszek, który obracała w swojej smukłej dłoni
- Pomyśl słońce. Przecież to normalne, że on będzie o ciebie zazdrosny jako przyjaciółkę. Tak już jest – Vera uśmiechnęła się do Nicol i zniknęła na parkiecie, obok Andreasa
- Taaa... – mruknęła Nicol.
Nie zdążyła nawet znów powitać samotności, kiedy koło niej usiał szczerzący się Bill
- Co być zjadł Wampirku?
Bill zrobił minę jakby go coś ukuło w serce, ale odpowiedział pogodnym tonem:
- Przyszedłem cię rozweselić.
- Nie trzeba – bąknęła Nicol
- Ależ trzeba. Zostaw to cacko... – postawił jej kieliszek na stole – i chodź ze mną.
- Nie chce Bill.
- Chcesz, ale o tym nie wiesz.
- Wiem doskonale – delikatnie ale stanowczo uwolniła swój nadgarstek z dłoni chłopaka.
Mimo to nadal siedział obok. Chcąc zmienić temat rzuciła bezmyślnie:
- Andi i Vera są świetną parą.
- Kłóciłbym się – zażartował
- Wiem. Z natury jesteś kłótliwy...
- I egoistyczny – dodał z zadziornym uśmiechem. Wbrew woli Nicol uśmiechnęła się. – No widzisz? Już lepiej...i wiesz co?
- Hym?
- Wybacz Tomowi.
- Pomyśle...
- A ty myślisz?! – próbował utrzymać wesołą atmosferę, której woń wyczuł w powietrzu
- Bardzo śmieszne...ha ha ha...pękam, wiesz?
Coraz weselszą dyskusję przerwał dzwonek do drzwi.
- Kogoś jeszcze brakuje? – zapytała zdziwiona Nicol
- Nie... – powiedział Bill „sprawdzając obecność”
- Może otwórz, bo Tom raczej nie ma zamiaru. Bardzo spodobały mu się szampańskie wygibasy.
- Jasne.
Bill zniknął z pola widzenia brunetki. Po chwili przez stanowczo głośna muzykę, dało się słyszeć chóralne „Sto lat”. Wszyscy rozejrzeli się zdezorientowani. Ktoś łaskawy ściszył muzykę, dzięki czemu na „wizji” pozostały tylko niecałkiem udane wiwaty dochodzące od drzwi. Do pokoju weszło kilka osób, których nikt ani nie zapraszał, ani nie chciał. Saritta na czele uśmiechała się promiennie mordując wzrokiem Nicol.
„Co ona do cholery tutaj robi?!” – myślała Nicol lustrując resztę bandy...Lena, Michelle i jej przyjaciółka Brigitte, oraz nowy chlopak chłopak Michelle - Sasha.
Zapadła niezręczna cisza. Tom patrzył na brata, przekazując mu zapewne telepatycznie myśl „zabijesz się sam czy mam to zrobić ja?”. Bill pokazał tylko w odpowiedzi niezgrabną paczuszkę, którą trzymał w ręce. Pierwsza odezwała się Nicol.
- Widzę, że mit o sępach to prawda. – Sarita zwróciła głowę w jej stronę tak energicznie, że jej rude włosy powiewały krotką chwile niczym flaga.
- Widzę, że brak ci kultury – powiedziała beznamiętnie po czym dodała – Nie wiedzieliśmy, że macie imprezę. Wpadliśmy na chwile.
„Jassssne...” – przetoczyła się myśl, przez głowy wcześniej obecnych.
Gustav wyczuwając niemiłą atmosferę nie pozwolił nikomu kontynuować tej jakże inteligentnej wymiany zdań, podgłośniając muzykę. Teraz fakt, że jest tu kilkoro nieproszonych gości przepadł jakby w ogólnym poruszeniu. Większość obrała taktykę nieprzejmowania się tym. Właściwie prawie wszyscy, oprócz owego Sashy, który miał w jednym oku „zgiń” a w drugim „przepadnij”.
No może Nicol bardzo starała się ożywić swoje zdolności kinetyczne, magnetyczne czy Shama wie jakie, i posłać jakiś nóż w stronę Sarity.
„Czym ja na to zasłużyłam?” – zapytała się w duchu brunetka i wróciła do machinalnego obracania kieliszkiem. Katem oka widziała jednak coś, co nie pozwalało jej się skupić. „Dlaczego Shasha tak patrzy na Toma? I dlaczego Andreas zerka na Michelle jakby się jej obawiał? O co chodzi?”
Ale nie mogła się dłużej zastanawiać...coś się działo. Sasha gadał coś o „zabawie kosztem Michelle”, do Toma, który spieniał się niesamowicie. Miał już we krwi trochę procentów wiec zaczął się rzucać. Michelle patrzyła na to z przerażenia, ale i satysfakcją. Teraz do kłótni wmieszała się Vera. Mówiła, że nie obchodzi ją żaden pomylony pocałunek. Cos było nie tak. Brunetka kojarzyła dosyć powoli za sprawą kilku drinków, które wchłonęła. Zaniepokoiła się jednak nie na żarty, kiedy Tom pociągnął Sashe na ogród. Rzuciła się za nimi z jedną mylą - „On nie może się pobić z tym gorylasem!”
- Tom?! Co ty wyprawiasz?! – szarpnęła chłopaka za bluzę – Nie bądź głupi!!!
- A ty co się wpierdzielasz cizio?! – zapytała Lena tak jadowicie, jak nigdy nie odważyła się Saritta.
- Nie twój interes głupia...
- Mój. Nikt nie ma prawa pomiatać ani mną, ani Michelle, ani żadną z nas! – mówiła pewna siebie Lena, która zazwyczaj stała w cieniu swojej „rudej” przyjaciółki.
- Pomiatać?! – wysapał Tom
- Co?! Barbie nie mogła się pogodzić, że była dla niego za głupia?! – zapytała z przekąsem Vera – Uważaj, bo ci się tapeta posypie. – dodała kiedy Lena skrzywiła się
- Ty nie bądź taka do przodu! Głupia, nic niewarta Polka.
- Dziwka.
Wszystkim przed oczami mignęły tylko różowo-fioletowe tipsy Leny, które „rzuciły się” na ukochaną Andreasa.
***
Znów zawzięcie spisywała swoje uczucia do pamiętnika. Co jakiś czas przewracała kartki, aby zamyślić się nad jedną z sentencji, które tam umieściła. Ale jej ulubioną bez wątpienia stała się ta spisana z ławki na dworcu. Znów wyobrażała siebie jako smutną dziewczynę – tego nie musiała sobie wyobrażać – siedząca na dworcu – tego też nie – i żegnającą się z dotychczasowym życiem – tego również. Przecież była właśnie taką dziewczyną...tyle, że nie tą konkretną, która tak starannie niszczyła dworcową ławkę aby pozostawić po sobie ślad, którego być może nikt nigdy nie zauważy. Czuła się wyjątkowo mając świadomość, że nie była jedną z tych, którzy patrzą i nie widzą, słuchają i nie słyszą.
Brązowe oczy Issy z księżyca za oknem, przeniosły się na kalendarz. Było po północy wiec trzeba pozbyć się starej daty. Jednym ruchem ręki oderwała kartkę „1 września”. Westchnęła cicho przeklinając cały świat i upuszczając przypadkowo kartkę na ziemię, która łagodnie opadała. Spojrzała na nią jeszcze raz nim ją podniosła i...
„1 września?!”
Wstała i podeszła do okna. Wpatrzona w horyzont, który nadal skrywał maleńkie Loitsche, wyszeptała skromne „Wszystkiego najlepszego...”
***
- Boli?! – zapytała Nicol, przemywając niewielką szramę na policzku Very
- Nie...nie za bardzo. Dzięki.
- Niema za co – lekko uśmiechnęła się brunetka – Mamy szczęście że Bill ma taki refleks. Kto wie czy byście się nie pozabijały, gdyby was nie rozdzielił.
- Jasne.
- Vera?
- Co?
- Możesz mi powiedzieć, o co chodziło z tym pocałunkiem?
- Eh, głupota. Andi po prostu całował się z tą Michelle.
Nicol stanęła marszcząc brwi.
- A więc to prawda... – mruknęła w zamyśleniu
- Co?
- To prawda, że całował się z nią.
- No tak. Ale to było zanim się poznaliśmy.
- I było też zanim wyjechała Issa...byli jeszcze ze sobą.
Verena spojrzała na Nicol, jakoś dziwnie, ale zaraz powiedziała:
- Ufam mu.
- To bardzo dobrze – uśmiechnęła się Nicol odkładając buteleczkę z woda utlenioną.
Nie zauważyła kiedy Vera wyszła z łazienki, a na jej miejscu pojawił się Tom. Odwrócona plecami powiedziała:
- Wiesz, ja się naprawdę wystraszyłam kiedy Tom chciał się bić z tym...Tom!? – stanęła zdziwiona i przerażona.
- Dziękuję...i przepraszam.
- Nie ma sprawy. Powiedz tylko, że nie wierzysz w to, że Issa nic dla mnie nie znaczy.
- Nie wierzę! – odpowiedział tak szczerze, że musiała mu uwierzyć – Ludzie czasami wygadują przeróżne głupoty Nicol.
- Zauważyłam... – mruknęła
- Przepraszam? – powiedział pytającym tonem
- Wybaczam? – odpowiedziała tym samym tonem co on


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vera
:(
:(



Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z podziemi....

PostWysłany: Nie 7:42, 28 Maj 2006 Powrót do góry

Shira to jest swietna czesc!!! Kocham cie normalnie!! Jestes cudowna! Ja chce jeszcze prosze <prosi> wiem wiem caly czas prosze, mecze cie i jestem nachalna... Ale to dlatego ze tak strasznie podoba mi sie twoje opo Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LnD
:-)
:-)



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1057 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 9:43, 28 Maj 2006 Powrót do góry

No Shiruś kolejna super część.I co ja mam powiedzieć no?Nieziemsko.Kocham Cię kochana...
No i mam nadzieję że niedlugo sie widzimy xP
A jeszcze raz notka przepiękna.
Kisss Całus.Całus.Całus.Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Nie 11:51, 28 Maj 2006 Powrót do góry

Tego się nie da czytać wiesz??
Co ty tu wypisujesz?!
Powinno być zabronione doprowadzanie ludzi do płaczu!
Shira przepięknie piszesz...
i nic tego nie zmieni....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Johanna




Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 76 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chojnów

PostWysłany: Nie 13:01, 28 Maj 2006 Powrót do góry

Dlaczego zawsze kiedy przeczytam, każdą kolejną część twojego opowiadania mam łzy w oczach i nie wiem co napisać?
Po prostu mojego zachwytu nie da się opisać słowami, dlatego wybacz, ale...
...zamilknę. Przynajmniej narazie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:12, 29 Maj 2006 Powrót do góry

odcinek 18

Spróbuj. Dasz radę.
Nie mogę.
Powiedz jej. Przecież potrafisz.
Poprawka...potrafiłam.

- Issabel? O czym tak myślisz?
- O niczym – odpowiedziała. Nie podobało jej się, że Rudzielec coraz częściej chciała znać jej myśli. Wypytywała ją...
- Nie da się myśleć o niczym – powiedziała rozbawiona kobieta poprawiając okulary
- Ależ da się – odpowiedziała Issa z wymuszonym uśmiechem na twarzy, przyglądając się różom w wazonie.
- Podobają ci się moje kwiaty?
- Nie – odparła zdecydowanie
- Nie lubisz kwiatów?
- Lubię – Rudzielec spojrzała się na nią zdziwiona.
Czuła, że Issa buntuje się przeciw niej. Traci nad nią kontrolę.
- Dobrze. – kobieta szukała wzrokiem jakiejś pomocy – Więc...Issabel. Czy twoi przyjaciele się odzywali?
- Nie! Nie mieli szansy! Nie mogli złożyć mi życzeń urodzinowych. Ja nie mogłam im życzyć szczęścia.
- Nie życzy się szczęsna komuś, o kim chce się zapomnieć – powiedziała triumfująco
- Nie? A jeżeli ja nie chcę zapominać?
- Musisz.
- Nic nie muszę!!! – wstała – Co ja mam o pani myśleć? Że jest pani potworem... – szepnęła do siebie - Ta cała terapia jest potworna!
Issa wyszła z gabinetu. Była z siebie dumna. Postawiła się. Uciekła przed szponami wiedźmy Evelin Breitenfeld. Na jak długo? Matka znowu ją tu przyprowadzi. Każe przeprosić i ślepo wierząca w niezawodność Rudzielca zmusi ją do obcowania z tym wybrykiem świata psychologów.
„Ciekawe kiedy matka zrobi sobie ołtarzyk!” – prychnęła gniewnie spoglądając na złoconą tabliczkę przybitą do drzwi.
Przepchała się przez tłum ludzi podążających w nieznanych jej kierunkach. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Miała ochotę kogoś kopnąć, by przekonać się, czy ci ludzie cokolwiek czują. Chciała krzyczeć – ciekawe czy ktoś by ją usłyszał. Odruchowo skręciła w ulicę, która nie mogła pozwolić jej się zgubić w drodze do Tego miejsca.
Dworzec.

***
- Pauletta słuchasz mnie?! – zapytała zirytowana Nicol
- Co?
- Eh, nic – mruknęła i odwróciła głowę żeby nie patrzeć na tandetny flirt Fabiego.
Czuła się zignorowana, odstawiona na drugą półkę. Nie pierwszy raz. To ciągnęło się już od dwóch tygodni.
Nie czekała na przyjaciółkę, kiedy autobus zatrzymał się na przystanku. Wysiadła czym prędzej i ruszyła w stronę domu kopiąc jakiś bezbronny, niczemu winny kamyczek.
- Zmieniłam się. Phi... – pokręciła głową – Nie ja się zmieniam tylko wy.
- Z kim rozmawiasz? – zapytał ja ktoś z tyłu, kiedy celowała kluczem do zamka
- Z sobą Bill. Z sobą – odpowiedziała nie odwracając się. Nie musiała.
- Niedobry znak, oj nie.
- Daruj sobie – prychnęła otwierając na oścież drzwi – Wchodzisz?! – zapytała ponaglając Billa, czekającego niewiadomo na co
- A mam?
- A po co przyszedłeś?
- Mogę sobie iść... – powiedział chyba lekko urażony
- Nie. Sorry. Właź Wampirku.
Znów miał minę, jakby zabolało go coś wewnątrz. Widziała to w oczach...migniecie smutku. Wszedł jak na skazanie rozglądając się, choć znał dobrze cały dom. Był nie swój – zauważyła to od razu.
- Co jest Bill? – zapytała siadając obok niego, na wyszywanej kanapie mamy
- A co ma być? – zapytał unosząc brwi
- Nie wiem...ty mi powiedz. Jesteś smutny.
- Nie można być wiecznie szczęśliwym – opuścił wzrok na dywan
- Ale mi możesz powiedzieć...po to Bóg dał nam mowę
- A jeśli nie ma Boga? Jeśli mowę otrzymaliśmy od Piekła po to aby się ranić na wzajem? Może nasze słowa to tylko palące oddechy diabła?
- Bill, proszę cię...przestań. Nienawidzę gdy stajesz się poetą.
- Dlaczego? – zapytał tak, jakby to miało rozstrzygnąć zagadkę istnienia
- Mówiłam ci już. Czuję się zagubiona kiedy mówisz do mnie metaforami a ja nie potrafię.
- Nie musisz.
Patrzyła przez chwile w jego brązowe oczy, jak gdyby to była książka. Widziała żal. Niemą prośbę. Strach...albo raczej obawę.
- Powiedz – szepnęła zrezygnowana
- Pamiętasz jak mnie nazwałaś w pierwszy dzień szkoły w autobusie?
- Nie – pokręciła głową bardzo zdziwiona pytaniem
- A na imprezie...pamiętasz jak do mnie powiedziałaś na imprezie?
- Skąd mam pamiętać? Ciągle z tobą rozmawiam, różnie cię nazywam.
- A teraz?
- Kiedy? – była coraz bardziej zbita z tropu. Co to miało znaczyć?
- Teraz. Przy drzwiach...
Nicol była gotowa uznać to za kolejny żart. Za kolejny durnowaty pomysł Billa, gdy będzie ją wkręcał, że nazwała go swoim „kochaniem”, albo „sexy ciachem”. Ale szybko odrzuciła od siebie tę myśl:
- Wampir... – powiedziała nie patrząc na niego. Nie odpowiedział. Skinął tylko głową – Tak do ciebie mówiła Issa.
- Rozumiesz?
- Jasne Bill. Doskonale rozumiem. Tak może mówić tylko ona. To jest zarezerwowane dla niej, prawda? – mówiła spokojnie, choć chciało jej się płakać.
Dlaczego stanęła w cieniu Issy? Dlaczego wszyscy skupili się na tym, że jej już nie ma? W tym momencie, poczuła coś, za co chciała się uderzyć. Pierwszy raz przez myśl przeszło jej, że Issa coś zniszczyła. Jak mogła?
„Może Tom miał rację?” – zapytała siebie.
Chciała być ze sobą szczera. Ale nie mogła znieść myśli, że winiła o coś Issę. O co właściwie? Co ona zrobiła?
„Ty wiesz...zabrała ze sobą całą uwagę bliźniaków.” – mówiło coś w jej głowie. Jakiś wstrętny chochlik, któremu na imię...Nicol.
- Przepraszam. Nie powiem tak nigdy więcej...
- Jesteś wspaniała – rzucił lekko i wstał – Muszę iść. Tylko na chwile urwałem się z próby.
- A właśnie! Jak wam idzie? – zapytała jeszcze zanim wyszedł
- Świetnie. Dzisiaj napisaliśmy nową piosenkę. Opłacało się nie iść do szkoły. Cześć!
- Cześć... – odpowiedziała sobie. Billa już nie było.

„Przyszedł tylko po to, żeby pokazać którą z nas wolał? To jasne, że Issę. Ona zawsze była oczkiem w głowie wszystkich. Nie! Nie mogę uwierzyć, że właśnie ją o coś obwiniam. Szanuj się Nicol. Bądź ze sobą szczera. Po prostu chcesz wylądować na kimś swój żal, za to, ze jesteś niewidzialna. A winą najlepiej zwalić na kogoś, komu nie musisz patrzeć w oczy. Głupia...”
- Nicol?! – jej rozmyślania przerwał glos matki, wracającej do domu
- Słucham mamo?!
- Nic. Tylko sprawdzam czy jesteś – powiedziała zaglądając do jej pokoju.
- Jestem, jestem. Gdzie bym miała być? – zadała pytanie, na które nie oczekiwała odpowiedzi
- Na przykład u bliźniaków – rzuciła mama nim zamknęła drzwi...
- Taaa...żeby mnie chociaż tam chcieli – wymruczała w poduszkę

***
Zawiodłam ją. Zawiodłam tą nieistniejącą, wymyśloną przeze mnie duszyczkę. Jestem potworem? Nie...nie ja. To świat jest potworny. Znów błąd Issa, nie świat tylko ludzie na nim. Nie miej żalu do świata, za to, że zmaga się ze ślepcami. Czy ja oszalałam? Prowadzę dialog ze sobą. Właściwie żadna nowość, tyle że wcześniej nie przelewałam swojej wymiany zdań na kartkę.
Widzisz kartko? Zniszczyłam ci życie. Dałam ci wspomnienia. Teraz, jeżeli kiedykolwiek się zagubisz, będziesz nieszczęśliwa, bo będą cię prześladować wspomnienie o mnie. A że będziesz zapisana, naznaczona moimi bzdurnymi myślami, żadna książka, notatnik...żaden inny świat cię nie przyjmie, nigdzie się nie dopasujesz. Jak ja. Dlatego postaram się, aby nikt nie wyrywał cię stąd. Z mojego pamiętnika. Wystarczy, że jadą kartkę zawiodłam. Zgubiłam ją...


- Odbija mi do reszty – mruknęła chowając zeszyt pod poduszkę. Zamknęła oczy. – Ah, Bill. Dlaczego jesteś?! Dlaczego cię pamiętam?! – mówiła, ruszając jedynie ustami – Dlaczego akurat Bill? – zapytała się nagle werbalnie

i'm so tired of being here
suppressed by all of my childish fears
and if you have to leave
i wish that you would just leave
because your presence still lingers here
and it won't leave me alone

these wounds won't seem to heal
this pain is just too real
there's just too much that time cannot erase


*
Co się tu dzieje? – pytała siebie, idąc przez dworzec i obserwując obojętne twarze ludzi.
Dlaczego one są takie powykrzywiane? – zapytała się z ironią, przyglądając się obliczu jakiejś starszej kobiety, wytrwale trzymającej zapewne ciężką siatkę z zakupami.
- Hej! Dlaczego wynosicie ławki?! – krzyknęła nagle za pracownikami stacji. Jakim prawem wynosili jej ławkę?! Chciała za nimi pobiec. Przecież oni nie mogą zabrać tej ławki. Na niej zapisana jest cała historia Nieszczęśliwej Dziewczyny.
Nagle pojawił się pociąg. Ten sam, na którym wymalowane były te wspaniałe oczy. Ale nie były już wspaniałe. To były ćpuńskie oczy. Issa się przeraziła. Gotowa była uciekać. Obwiniać ludzi, za to że zniszczyli jej ukochane miejsce. Ale coś ją ciągnęło. Ciągnęło ją w tłum ludzi, którzy nie mieli oczu.

Obudziła się z tego koszmaru z trudem. Długa była chwila, nim zdołała się pozbyć tego obrazu spod powiek. Leżała wpatrzona w sufit i dziękowała, ze to tylko sen. Ale zaczęła się obawiać. Obawiała się o kartkę, która leżała gdzieś sponiewierana. Obawiała się o ławkę, która opowiadała tak przejmującą historie. Wystarczyło posłuchać. Obawiała się o malowidło na pociągu – ktoś mógł je zmyć. Zniszczyć. Pozbawić je przyjemności oglądania świata. Zniweczyć zamierzenia autora, którego Issa traktowała jak kogoś wyjątkowego.

***
- Pozwól, że ja to zrobię – powiedział Izaak, delikatnie odsuwając Nicol od szafki, która się zacięła...bo to pierwszy raz?
- Nie trzeba. Radziłam sobie od zawsze. Poradzę sobie i teraz – odpowiedziała słodko ale stanowczo, i trzasnęła pięścią w okolice zamka – Wuo’la! – triumfalne hasło zwycięstwa prawie całkowicie zagłuszył dzwonek. Usłyszała z głową w szafce krótkie „do zobaczenia” i Izaak odszedł.
- Nicol?! – ktoś nieśmiało wymówił jej imię. Spojrzała prosto w oczy tej istocie i zamarła ze zdziwienia.
- Saritta?
- Słuchaj...wiem, że nigdy nie byłyśmy przyjaciółkami, ale Lena posunęła się za daleko.
- No co ty nie powiesz.
- Ona...nie myśl, że to moja wina. Lena się zmieniła.
- Zauważyłam – mruknęła – A ciebie co? Moralniak chwycił? Boisz się, że będą konsekwencje?
- Nie. Po prostu to nie miało być tak, i...sorry – zdobyła się na to słowo, w którym słyszało się pośpiech, zakłopotanie i nutkę poniżenia
- Nie ma sprawy, ale chyba nie mnie powinnaś przeprosić, tylko Kaulitzów. Im zepsuliście przyjęcie – powiedział Nicol z satysfakcją. Triumfowała. Saritta Magrott ją przeprosiła? Co z tego, że zwlekała z tym prawie dwa tygodnie? Okazała swojego rodzaju skruchę. Dziwne, ale zaszczycające...

***
Czarne włosy, ‘czarne’ oczy, czarne paznokcie...
„Za dużo czarnego – pomyślał – od tego wszystkiego w głowie mam czarną dziurę...”
Starał się skupić na jakimś beznadziejnym zadaniu z matematyki, ale jego myśli absorbował zielony zeszyt za łóżkiem. Miał czarną wenę. Ale szkoła...
„Może poczekać” – pomyślał jakby dla mamy i rzucił się na łóżko. Wydobył zeszyt i otworzył go na pierwszej, lepszej stronie. Wena znikła...prysła jak czar.
- Eh, trudno – mruknął pod nosem i zaczął przeglądać od pierwszej strony, wszystko co do tej pory zapisał w tym zeszycie. - Ich Bin Nich Ich. Issa wróć – szepnął oglądając zdjęcie.
Czuł się opuszczony. Jakby zabrakło cząstki pozwalającej żyć. Nie był sobą?
„Czy to o ciebie chodziło, Iss...? To z myślą o tobie pisałem tą piosenkę?” – myślał. Zaczynał rozumieć, kogo tak naprawdę stracił. A może tylko mu się wydawało. Może tylko chciał znaleźć usprawiedliwienie dla tego uczucia, które podpowiadało mu, że coś się skończyło, że coś przepadło.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Agata_Boss
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 589 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd:)

PostWysłany: Wto 13:35, 30 Maj 2006 Powrót do góry

Czyzbym byla pierwsza? Ta czesc jest...swietna. Tak po prostu- swietna. Jakos tak dziwnie mi po niej. I w koncu coraz wiecej sie wyjasnia Smile Naprawde, super jest to opowiadanko shira. Bardzo mi sie podoba Smile

PS. Jakos nigdy nie bylam dobra w komentowaniu ;P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nicky
:-(
:-(



Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 211 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: POLICE

PostWysłany: Wto 14:25, 30 Maj 2006 Powrót do góry

hehhe Issa i Bill będą ze soba ? Very Happy haha to było bardzo fajne!! mnie sie podoba to opowiadanie!! nawet bardzo!! masz talent Shira!! pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joq
Gość





PostWysłany: Wto 16:19, 30 Maj 2006 Powrót do góry

Shira... przeczytałam całe opowiadanie za jednym zamachem. Jest świetne... czekam na następną część... pozdrawiam...
Podpis: Beztalencie...
vera
:(
:(



Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z podziemi....

PostWysłany: Śro 14:47, 31 Maj 2006 Powrót do góry

Shirus ziom kocham cie normalnie Całus. twoja tworczosc mnie zachwyca Całus. nie ma slow ktore wyraza moj zachwyt. No moze jakbym sama je stworzyla... Smile ale nie mam weny wiec wybacz mi a jak narazie ołtarzyk sie buduje wiec wiesz ja cezkam i czekam i czekam na nastepna czesc ale zeby ta wiecznosc ktora moge poczekac nie byla zbyt dluga ok? jeszcze raz KC Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Śro 19:59, 31 Maj 2006 Powrót do góry

shira dlaczego z małej literki??
Uważam, że jesteś kimś bardzo wyjątkowym i powinno się to akcentowac duża literą! Naprawdę żałuję, że się nie znamy tylko tyle co na forum!
Przepraszam jeśli to ci się nie podoba ale musze!!
Więc Shira, jak zawsze część przejmująca. Wiedziałąm, że jak tylko zacznę czytać bede miała łzy w oczach...
Dla mnie jest takiem małe rozwiązanie wszystkich problemów, ale ja wiem, że go nie może tu być bo to by było zbyt proste.
A to nie może byc proste bo straciło by swój urok...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cookierek
:)
:)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Śro 21:45, 31 Maj 2006 Powrót do góry

<beczy>;(((
Kochanie moje wielkie sorry PSE-PLA-SAM! ze zaniedbalam czytanie:(...
i ogromne podziekowania za to co tworzysz:*
<beczy> wzruszylam sie.. serio.. tak mi zal Issy i Billa, i wogole sie wczulam w to wszystko, ze maskara...
Dziekuje za to jak piknie piszesz, 'pamietnik' Issy jestprzecudny... tak przepelniony uczuciami... jakbys pisala go Ty czujac to, a nie wymyslajac...
Ciekawe co bedzie dalej... moshe Issa wroci... moze , a moze... etc...
Piekne!!
Kocham To opowiadanie! Kocham Twoja tworczosc i Ciebie tez kocham:**
Bosko...Całus.Całus.Całus.
A teraz czekam...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:31, 04 Cze 2006 Powrót do góry

wiecie co?
jak czytam pierwsze odcinki to wale głową :/
przeciez one były beznadziejne :/
może treść nie była najgorsza...ale jak ja to pisałam?!
mamusiu uratuj moją głowę bo ją zaraz rozwale...
beznadzieja :/
teraz, nie powiedziałabym, że jest to cos wyśmienitego, ale przynajmniej jakoś to wygląda...
jest lepiej...uf...

PeEs: odcienke 20 się tworzy...nie wiem ile mi to zajmie...mam zastój...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Śro 20:59, 07 Cze 2006 Powrót do góry

Łaaa! Jak ja mogłam nie skomentować tamtych odcinków..???!!! shira, bosko!!! Mam całą mokrą twarz... Jak Ty pięknie potrafisz przelewać uczucia na papier... Wzruszyłam się. Pięknie stylistycznie, językowo, ciekawie i wciągająco. Mua!
Kłaniam się do stupek, ;*;*;*
I pierwsze odcinki są świetne!!! Najwspanialsze na świecie i już!!! Ja wiem swoje! ;D
KC, Słonko, pisaj tę część, bo ja niedosyt mam... ;] ;*;*;*;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)