Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Pieces of broken heart >15< Wreszcie!! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:16, 09 Maj 2006 Powrót do góry

jej...Mavis jak ja kocham to opowiadanie...
Ashley jest tak niesamowita postacią, tak barwną, tajemniczą i cudowną...
a to, jak piszesz mnie po prostu oniesmiela...to zdaje sie być rzeczą, którą masz we krwi, która jest twoją pasją i której poswięcasz calą swoją wyobraźnię...
to opowiadanie jest takie cudowne...
kocham je i tyle...
Mavis, dziekuję, że je piszesz...dziekuję :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kamis
:-(
:-(



Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice

PostWysłany: Pią 14:33, 12 Maj 2006 Powrót do góry

Oh Mavis jak ja się niecierpliwiłam!!! Ale dobrze że już dodałaś tą część która była naprawde super! No to teraz kobity czekamy znowu na następny odcinek! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zulozula




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam

PostWysłany: Pią 16:29, 12 Maj 2006 Powrót do góry

Jeszcze nie czytałam tak pięknego opcia i jak dla mnie orginalnego super muua czekam na następne części Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIKA
:(
:(



Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:29, 12 Maj 2006 Powrót do góry

To opko jest jednym z najlepszych na tym forum, ja je kocham ...................


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Sob 8:38, 13 Maj 2006 Powrót do góry

kiedy będzie nowa część ? już nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej Smile to opo jest poprostu super Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mavis
:-(
:-(



Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:39, 13 Maj 2006 Powrót do góry

Urwałam się od porządkowania i przygotowań na komunię (co najśmieszniejsze komunia ani moja ani mojego brata, a my się udzielamy, jakby nie wiadomo czym dla nas byłą panna Zuzanna) kuzynki. Cieszę się, że "Pieces of broken heart" przypadło Wam do gustu, trochę zwiedliście się chyba na "A teraz płacz" bo z tego co wskazywał licznik wejść, to mało osób przeczytało drugi odcinek. Ale to nic... niech chociaż to się wam podoba...

>>>Część jedenasta<<<


Przystanek. Dziura zabita dechami? Dziewczyna rozejrzała się po małej wiosce.
Kilka domów na krzyż, wybudowanych w zwartym szyku. Panorama okolicy była imponująca. Ash miała chęć popędzić licznymi polnymi dróżkami, które wypatrzyła na leśne polany, na pola usłane złocistym zbożem i czerwonymi makami. Potrzebowała odpoczynku na łonie natury, z książką w dłoni na pachnącej trawie. Słońce igrało z niemalże gładką taflą wody, którą zauważyła w oddali. Malowniczo położona dzika plaża zachęcała do skąpania stóp w jeziorze. Z zamyślenia wyrwał ją głośny turkot silnika. Autobus z impetem ruszył, powodując silniejszy podmuch powietrza, który uniósł do góry drobniuśkie ziarna piasku. Ashley odkaszlnęła panicznie, gdy ów drobinki wdarły się do jej nozdrzy. Koniec podziwiania imponujących widoków, które wprawiały w radość jej serce, które pozwalały zapomnieć o zwykłym, żałosnym żywocie pośród tysięcy domów, zgiełku i tego całego mieszczańskiego przepychu. Niewątpliwie była mieszczuchem, kochającym bibliotekę, swój ukochany park, jak dotąd nie zraniony przez ludzką działalność. Ale tutaj zaznała czegoś innego, przypomniały się jej wszystkie wypady za miasto z ojcem, wszystkie pobyty na wsi u babci, samotne wędrówki po lesie, druga randka. Może i Kristen zachował się jak skończony idiota, ale tej randki nie mogła wyrzucić z pamięci, a zresztą nie chciała, nie potrafiła wcisnąć przycisku „Delete”, który by tak po prostu wymazał te cudowne dni. Zresztą nikt nie jest w stanie tego zrobić, każda chwila się wymalowuje na sercu jak rysa. Tylko różnica polega na tym, iż niektóre rysy są miłe, przywołujące same dobre wspomnienia. Natomiast inne sprawiają niesamowity ból, nakłaniają do zemsty, zamknięcia w sobie, do tych wszystkich głupstw… Po prostu do rozpaczy. To te ostatnie najlepiej pamiętała, choć zdarzały się przebłyski tych pierwszych. Blondynka nie była pewna kto ciągnie za sznurki, kto bawi się nią jak małą, niewinną marionetką. Wiele razy się nad tym zastanawiała. Mimo niezliczonych użalań nad sobą nie winiła za to wszystko Boga, jeszcze tak nisko nie upadła, jeszcze nie poddała się Szatanowi. Wiara oświetlała drogę, to wiara w Stworzyciela przywróciła ją do żywych. Dziękowała Mu za drugą szansę jaką jej podarował w każdej modlitwie…

Stała w miejscu nie wiedząc, w którą stronę się udać. Kilkanaście domów zachęcało do zapukania, w drewniane drzwi, lecz dziewczyna była zdezorientowania, gdyż nie miała najmniejszego pojęcia, który należy do pani Simone. Postanowiła udać się chodnikiem, w stronę najbliższego. Na jej szczęście i nieszczęście w jej kierunku zmierzała młoda, czarnowłosa dziewczyna. Ash rozradowała się na jej widok, ale od razu wesoły uśmiech spełzł z twarzy. Nie wiedziała czy zapytać o drogę, czy też nie… Miała jeszcze trochę czasu, gdyż nieznajoma była jakieś kilkanaście metrów od niej. Biła się z własnymi myślami. Raz była za, raz całkowicie na nie. W końcu, gdy ciemnowłosa była tuż obok szepnęła do siebie.
- Raz kozie śmierć – wzięła głęboki, błagalny wręcz wdech i zaczepiła ów osobę – Eee… Przepraszam czy nie wiesz przypadkiem gdzie znajduje się dom państwa Kaulitz?
Dziewczyna zlustrowała ją od czubka głowy, po same buty. Cicho prychnęła. Ashley się zmieszała, już chciała odchodzić, gdy dziewczyna zaczęła:
- Kolejna fanka? Dużo ich tu ostatnio… - zatrzymała się na moment, by przyjrzeć się twarzy Ash, która zaczęła wyginać się z zdegustowania. Z jednaj strony niebieskooka miała wątpliwości co do nieznajomej, lecz nie mogła ukrywać złości. Marzyła by wybuchnąć, powiedzieć coś głupiego, ale to nie było ani trochę łatwe. W końcu by odgryźć się historykowi potrzebowała kilku tygodni i powodu do chandry.
- Nie jestem niczyją fanką… - wyszeptała, chciała by to zabrzmiało groźniej, ale się nie udało. Zabrakło pewności siebie.
- Tak jasne. Widzisz ten mały pagórek na wprost. – Ashley przytaknęła. – Pójdziesz w tamtym kierunku i tam będą trzy domy. Jeden taki niski, biały, z ogromną żeliwną bramą i bardzo pięknym ogrodem to będzie dom braci Kaulitz.
- Co wy wszyscy macie z tymi braćmi Kaulitz z Tokio Motel. – wybuchła, specjalnie myląc nazwę. Na moment zapadła cisza. – Oj przepraszam to jest Tokio Hotel. Dziękuję za pomoc
- Nie ma za co, tylko uważaj bo tam często jest straszne oblężenie. Najgorzej jest wtedy, kiedy chłopcy wracają. – powiedziała już całkiem miło nieznajoma – Miłej drogi, trzymaj się. – dodała. Ash nie wiedziała czemu owa dziewczyna stała się tak miła. Ruszyła w wskazanym przez nią kierunku, powoli, bez większego pośpiechu. Myśli krążyły wokoło nieznajomej. Najczęściej przewijającym się pytaniem było: „Ale czemu była miła dla takiej ofiary losu?” I myśl: „Może zrozumiała, że idę do pani Kaulitz na wizytę. W sumie to by wszystko wyjaśniało.”

Po kilkunastu minutach drogi zatrzymała się. Tuż przed nią znajdował się wielki dwupoziomowy dom - owym drugim poziomem było poddasze. Budynek był pomalowany na biało, zwieńczony dachem wyłożonym czerwonymi dachówkami. Na jednej z ścian wił się bluszcz. Brązowe okna z złotymi listewkami na szybach i wielkie mahoniowe drzwi frontowe, z kolorowym witrażem idealnie komponowały się z schodami, skonstruowanymi z ciosanych kamieni. Przed nim rozciągał się zadbany ogród pełen rabatek z kolorowymi kwiatami, świeżo skoszoną trawą i wieloma drzewkami. Z komina wydobywały się małe obłoczki siwego dymu. Nieopodal domu stał dość duży garaż, również zachowany w jego stylu. Całą posiadłość okalał wysoki płot, od frontu z metalowych, czarnych prętów co jakiś czas przecinanych przez słupki wybudowane z czerwonych cegieł i zakończonych czarną metalową obwódką. Natomiast dalej ustępował miejsca wysokiemu, solidnemu, drewnianemu płotu z miejscem, w którym zaczynała się część ogrodu schowana za domem, oddzielona równo przystrzyżonym żywopłotem, chroniącym od oka wścibskich gapiów. Na jednym z dwóch murowanych słupków, między którymi mieściła się żeliwna furtka zawieszona była duża, czarna skrzynka pocztowa, z której wręcz wylewała się korespondencja.

Podeszła do furtki, pociągnęła za klamkę, ale ta nawet nie drgnęła. Spróbowała jeszcze raz, nic. I kolejny. Chwyciła za pręty i z dezaprobatą starała się potrząsnąć nimi. Oparła się o jeden ze słupków, tak, że zauważyła po przeciwnej stronie wbudowany dzwonek i klawiaturę pozwalającą wpisać kod otwierający wrota. Cieszyła się, iż nikt nie zauważył jej irytującej walki z oporną bramą. Musiało to wyglądać zabawnie, tak poniżająco. Nacisnęła ciemny przycisk.
Po kilku minutach drzwi od domu otworzyły się, wyłoniła się zza nich uśmiechnięta pani Kaulitz.
- Cześć Ashley! – przywitała ją zmierzając do bramy i dziarsko potrząsając dłonią uniesioną wysoko w górę.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się dziewczyna, gdy kobieta podeszła i wpisała kod na panelu po drugiej stronie, by wpuścić ją do środka. – Czemu kluczy pani bramę?
- Oh kochana czy chciałabyś by stado fanek przewijało ci się po ogrodzie i zaglądało do okien. – Ash tylko przecząco potrząsnęła głową – No widzisz. Dlatego musieliśmy zacząć kluczyć, ale gdy przyjeżdżali goście to nie zdawało egzaminu, stąd też pomył na ten kod. Bardzo dziwne, ale wymyślił to Tom, taki roztrzepany Tomuś pomyślał logicznie. – pani Simone spojrzała na przepchaną skrzynkę, wyjęła z niej wszystkie przesyłki, podała kilka blondynce mówiąc – Pomóż mi bo trochę tego jest, ja zabiorę to pudło – stwierdziła podnosząc ogromny karton leżący tuż obok wejścia, którego niebieskooka wcześniej nie zauważyła. Wszystko poobklejane było podobiznami jej synów. Napisy zawierały same dobre epitety.

Weszły do budynku. Znajdowały się w małym, przytulnym korytarzyku. Ściany utrzymane w kolorze lazury przyozdobione były małymi, złotymi kinkietami w kształcie łezek. Na jednej z nich wisiało ogromne lustro, natomiast po przeciwnej stronie znajdowało się kilkanaście wieszaków. Pod lustrem stała wielka szafka na obuwie. Podłoga wyłożona była jasnym, sosnowym drewnem. Na wprost znajdowały się bukowe schody, w klasycznym stylu prowadzące na poddasze. Obok schodów znajdowało się przejście, świadczące o krętości dolnego korytarzu. Obok szafki na buty ustawiony był ogromny wiklinowy kosz.
- Troszkę tego się uzbierało. – uśmiechnęła się starając się ukryć niechęć do owych chłopaków.
- To jeszcze nie koniec, dziennie opróżniamy skrzynkę kilkanaście razy.- to mówiąc wrzuciła listy i karton do wiklinowego kosza. – Najpierw wrzucamy je tutaj, a potem wieczorem zanosimy do pokoi chłopców. To trochę męczące, ale cóż za to mogę, iż moim dzieciom się udało coś osiągnąć… Wejdź Ashley obok do salonu, ja przyniosę dyktafon.
- Dobrze – dziewczyna zrzuciła buty, poczym powędrowała do wskazanego pomieszczenia. Usiadła na jednej z dwóch ciemnozielonych sof, tuż przednią stał mały szklany stoliczek, na którym stał mały kaktusie w ozdobnej doniczce. Tutaj ściany pomalowane były na odcień ciemnego beżu, na podłodze znajdowały się dębowe panele przykryte na środku puchatym, kremowym dywanikiem. Na wprost niej ustawiony był zestaw kina domowego i wieża. Na jednej ze ścian przywieszone były czarno-białe fotografie przedstawiające jakiegoś psa. Tuż pod oknem przysłoniętym koronkową, lekko drapowaną firanką stały różnorodne egzotyczne kwiaty. Uwagę Ash przykuło stare pianino, wytężała wzrok, co chwila poprawiając okulary by móc lepiej obejrzeć każdy szczegół. I pomyśleć, że jeszcze rok temu chodziła na lekcje gry na tym instrumencie. Z zamyślenia wytrącił ją dopiero głos pani Simone dobiegający z kuchni.
- Chcesz cos do picia? Może soku? Kawy? Herbaty?
- Może być sok, jeśli to nie kłopot.
- Jaki to miałby być znowu kłopot? – zaśmiała się kilka minut później stawiając dwie szklani wypełnione pomarańczowym napojem na stoliku. Usiadła obok na sofie.
- W takim razie zaczniemy część oficjalną. – po tych słowach wcisnęła przycisk „Record” w dyktafonie. – Może dziś zajmiemy się wydarzeniami sprzed roku. O śmierci taty już wiem, ale podobno było coś jeszcze, czy to prawda?
- Tak… - dziewczyna zamilkła opuszczając głowę i chowając ją dłoniach.
- Nie pozwól by przeszłość odbierała ci beztroskie lata, wyrzuć to z siebie… Zobaczysz to pomoże.
- Więc rok temu zginął mój tata, już o tym zresztą rozmawiałyśmy. Obwiniałam siebie… Niecały miesiąc po jego śmierci postanowiłam… pożegnać się z światem. Do dziś mi się to wszystko śni.
- Możesz skonkretyzować, opisać wszystko po kolei.
- Więc… to było tak… Około północy, gdy mama i Mandy spały poszłam do łazienki. Jak zwykle cała zapłakana… Odkręciłam wodę… Spojrzałam w lustro… Rozebrałam się. Wszystko działo się wolno bez większego pośpiechu, w ogromnym żalu. Nie chciałam żyć, i to ja zarzekająca się zawsze jak to bardzo kocham życie. Śmieszne, gdy moje dziecko będzie mnie tak zapewniało nigdy nie zaufam, nigdy… Ale wracając do tamtych wydarzeń. Wyjęłam z szafki pod umywalką żyletkę, położyłam ją na brzegu wanny… Weszłam do wanny i powoli zanurzyłam się w wodzie. Próbowałam zatopić i zagłuszyć emocje. Wszystko we mnie przez ten czas od śmierci ojca buzowało. Niby matka zapewniała, że to nie moja winna ale ja nie mogłam… - przerwała by otrzeć łzy, które przez cały czas spływały po bladych policzkach – Chwyciłam żyletkę, przejrzałam się w jej ostrzu, chwilę zastanawiając się czy warto odbierać sobie możliwości. Czułam, że dla mnie i tak jest już za późno. Nadstawiłam nadgarstek, kilka szybkich pociągnięć… Potem już pamiętam tylko widok osuwającej się okrwawionej ręki, wody zabarwiającej się na czerwono…
- Coś jeszcze było potem?
- Widziałam tunel, a na jego końcu jasne światło. Takiego blasku jeszcze nigdy moje słabe oczy nie zaznały. Zaczęłam zmierzać w tym kierunku, gdy już byłam blisko coś powiedziało wewnątrz mnie: To jeszcze nie czas, nie twój czas… Tunel zaczął się oddalać, światło przygasało. Przebudziłam się w szpitalnej sali. Całe przedramię miałam w bandażach. To wszystko jeśli chodzi o to. Teraz to powraca do mnie prawie co noc.
- Teraz będzie ci lżej, gdyż się tym z kimś podzieliłaś. Będzie dobrze zobaczysz. A jak zareagowała mama?
- Było ciężko. Nie będę ukrywała tego, gdyż tak było. Płakała przez cały czas. Po prostu nie mogła sobie wybaczyć, że to zrobiłam, że się tak okaleczyam. Nie mogła tego zrozumieć. Od tego czasu starała się jak mogła. Chciała zapewniać mnie o swojej miłości, gdy już upewniła się o tym moim nowym nastawieniu do świata, które głosiło po prostu: Dajcie mi wszyscy święty spokój, a będę żyła. No i dali mi ten spokój. Przestałam oglądać telewizję, słuchać radia, przeglądać prasę, za to pokochałam czytanie przeróżnych romansów. I tak jest do dziś… Odizolowana od wszystkich ja. O to chodziło?
- Masz ranki bo w tej chwili nie widzę. Wiem, ze to nie na miejscu z mojej strony. Udajmy jakby tego pytania nie było. – zapytała współczująco pani psycholog.
- Nie szkodzi. Oczywiście, że mam. – odpięła czarną, grubą, skórzaną pieszczochę znajdującą się na nadgarstku. Wyłoniły się cztery szramy po cięciu – Proszę i o to dowody… Nie chcę ich, one będą przez całe życie przypominały mi, że tamtej nocy zapragnęłam zejść z tego świata.
-Na razie nie rozciągajmy tej sprawy. Może ja coś na ten temat powiem. Trudno jest zdefiniować czemu osoba pewna swoich przekonań, najczęściej bojąca się krwi jednak sięga po żyletkę. Dla mnie jest to jednoznaczne z takim sercowym krachem, po prostu straszny ból rozdziera serce, wydaje się nam wtedy, że nic nie może już bardziej nas zaboleć…
- Ale ja byłam przekonana, że nigdy, przenigdy tego nie zrobię. Przecież wierzę w Boga, moja wiara zakazuje tego. Ale mimo to Bóg dał mi szansę.
- Widzisz. A co jeśli chodzi o ciebie? Akceptujesz swój wygląd?
- Szczerze?
- Tak, masz być całkowicie szczera.
- Nie. Jak ja wyglądam. Te włosy, takie blond, takie bez wyrazowe, po prostu najnormalniejsze na świecie. Nosze okulary, ten tłuszczyk tu i ówdzie. Wszystko jest nie tak. Od roku wyglądam żałośniej niż kiedykolwiek.
- A nie pomyłaś może, że tak ci się tylko zdaje?
- Rzucił mnie chłopak, pani syn mnie popycha i nie przeprasza, sąsiad się wyśmiewa, koledzy patrzą jak na potwora… I tak od roku, coś nie wychodzi… Czyżbym przesadzała. – żal wysączył wszystko z jej wnętrza, nawet zniesmaczenie do syna pani psycholog.
- A przypadkiem nie wyolbrzymiasz po prostu może masz za niską samoocenę i to przez to. Pomyśl nad czym co chciałabyś zmienić i spróbuj poczynić jakieś kroki w tym kierunku. Potraktuj to jako swoistego rodzaju zadanie domowe, takie małe wyzwanie.
- A rzeczy które nosisz? Styl? Czy po prostu skład i nieład tworzony z braku chęci do strojenia? Większość dziewczyn w twoim wieku zachodzi w głowę by dobrze wyglądać.
- Ja nie i tak jestem brzydka.
- Nie jesteś. Uwierz w to. Okulary nie czynią człowieka brzydkim. Tak więc nasza sesja dobiega końca. Mam dla ciebie zadanie. Spróbuj coś w sobie zmienić, po to by sprawdzić czy lepiej się poczujesz. Spróbuj już dziś, ponieważ jutro czeka cię kolejna wizyta. Wszystkie nadszarpnięte wątki będziemy kontynuowały na najbliższych spotkaniach.. Koniec – kobieta nacisnęła przycisk „Stop”
- Postaram się.
- Czyli na dziś koniec. A co do jutra, to będzie przełożona wizyta z piątku, ponieważ mój wyjazd się przedłuży. Czy nie sprawi ci to problemu?
- Nie. – wstała z sofy i zaczęła zmierzać w kierunku korytarza.
- Powiedz mi jeszcze o co chodziło z tym, że mój syn cię popchnął i nie przeprosił?
- Myślałam, że pani tego nie słyszała.
- Ashley, przecież to i tak się nagrało, więc nie widzę różnicy, w tym czy słyszałam.
- On wpadł na mnie pod biblioteką i nie przeprosił. Ja nie wiedziałam, że on jest sławy, pewnie dlatego był bardziej zdziwiony moim zachowaniem, niż ja tym spotkaniem.
- A który na ciebie wpadł? Teraz już chyba wiesz co to jest Tokio Hotel, przecież pisałaś do nich list, który w poniedziałek przekaże Billowi.
- Właśnie on. Ale nie szkodzi, tylko pomógł mi zrozumieć pewne rzeczy. Dowidzenia pani Simone. – pożegnała się wychodząc na zewnątrz.
- Żegnaj. Ale poczekaj dam ci jeszcze kod, żebyś mogła wchodzić bez dzwonienia na posesję. – kobieta złapała mały stosik karteczek i długopis leżące na małym stoliczku z telefonem. Zapisała kilka cyfr, następnie oderwała kartkę i podała ją blondynce. – Proszę teraz już jesteś kimś wyjątkowym, znasz kod. – uśmiechnęła się.
- Do zobaczenia! – odrzekła dziewczyna, następnie wstukała te kilka cyfr i wyszła na drogę. Wyciągając telefon komórkowy skierowała się w kierunku, z którego wcześniej przyszła, w stronę przystanku autobusowego.

W domu od razu pobiegła do swojego pokoju. Po drodze zdążyła obdarzyć wrogim spojrzenim Mandy. Rzuciła się na łóżko, chwyciła pamiętnik i zaczęła pisać.


Kochany pamiętniku!
Jestem tak idiotyczna, że aż normalna. Tak jestem normalna, pusta, szara… Taka jakoś wypompowana, brak mi chęci do życia, brak mi tej dawnej odwagi. Brak mi mojego własnego życia, siebie, ojca… Wszystkiego. To tak bardzo boli – utrata wartości, utrata znajomych, utrata własnego może i szalonego, aczkolwiek własnego życia. A jednak jestem żałosna. Siedzę na tej mojej pupci, o ile tak to mogę nazwać i nic nie robię. Wiesz czasem mi się wydaje, że ta moja żałosność to jakaś kara. Całokształt to kara. Mandy to kara. Życie to kara. Możliwość stąpania po tej pięknej planecie, o którą mało kto dba to kara. Czy wszystko to kara? Niech pomyśle… jeszcze minutka… A jednak okazało się, że nie. Ty nie jesteś moją karą, choć tak cię odbierałam. Karą też nie są romanse – one są odskocznią. Tak, właśnie tak – odskocznią dla głupiej ropuchy, która czeka na księcia. Ale po jego pocałunku wcale nie zamieni się w sexowną księżniczkę, której wszystko się udaje, którą wszyscy kochają, uwielbiają i podziwiają… Ale chwileczka. Czyżbym się rozpędziła za bardzo. Oczywiście, że tak, no bo któż powiedział, iż ja czekam na tego cholernego księcia. Jak dla mnie to mężczyźni mogliby wrócić na tego swojego Marsa i dać mi święty spokój. Zostawiam im wolną rękę… Mogę nawet własnoręcznie składać wahadłowce, na których wylecą w kosmos. No i kogo ja oszukuję. Samą siebie, czy ciebie? Siebie! Potrzebuję kogoś kto by mnie zrozumiał, kto by chciał przytulić, zaakceptować mnie taką jaką jestem… Tylko, że albo taki ktoś się jeszcze nie narodził, albo po prostu nie istnieje… Myślałam, że to Kristen, ale to był blef. Zerwał SMSem, tak po prostu z dnia na dzień… Teraz już nie myślę. Znaczy się myślę, ale nie o facetach, nie o radosnej młodości… Czyżbym się zapędziła w kozi róg. Powoli zaczynam się gubić w własnych jękach, w własnej rozpaczy.
Byłam na tej wizycie u pani Simone. Opowiedziałam jej o tym jak się pocięłam, jak chciałam się zabić. Padam z nóg przepraszam cię… Pozwól mi odpocząć momencik, a potem zaczniemy realizację mojej pracy domowej.
A i mam kod do furtki posesji państwa Kaulitz. Tysiące fanek chciało by mieć te kilka cyfr, a mam je akurat ja, taka szara, nie lubiąca tych młotków. Po co? Pytam: Po co?
Oto kod:
09041 – łatwizna…
Odpocznę i przejdę się do sklepu kosmetycznego…
Na razie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIKA
:(
:(



Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:52, 13 Maj 2006 Powrót do góry

nie poprostu niemoge nic napisać brak mi słów. to co tworzysz jest czymść niesamowitym no poprostu rewelacyjne.................


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:56, 13 Maj 2006 Powrót do góry

Mavis napisał:
09041 – łatwizna…

a to prawdziwy?? xD jej...
no dobra...
Mavis...słońce ty moje!
ja już nie wiem co mam pisać...
wiesz...tak samo się czulam czytając opowiadanie stove...
mogę bez wachania powiedzieć, że cztery ostatnie książki jakie przeczytalam się chowają przy twoim opowiadaniu (i stove)
dlaczego wolę dwa internetowe opowiadania, niż coś, co zostalo oficjanie wydane, zachwalone pod nie wiem które niebo etc.?!
a dlatego, że tamto nie wzbudziło we mnie najdrobniejszego uczucia...a przy twoim opowiadaniu jestem jak chodzaca kula naładowana uczuciami.
uwielbiam je czytać...co ja gadam?!
kocham je czytać :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:23, 13 Maj 2006 Powrót do góry

No i znowu świetna notka!Super!Naprawdę bardzo mi się podoba ! Niezła akcja i ta biedna dziewczyna,zakompleksiona i nie wierząca w siebie,mam nadzieję, że wkrótce przejdzie jakąś metamorfozę , co..?
A tak poza tym , to naprawdę, bardzo dobrze piszesz - ciekawe opisy i dobre narracje!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kamis
:-(
:-(



Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice

PostWysłany: Nie 17:52, 14 Maj 2006 Powrót do góry

śWIETNE JEST TWOJE OPKO... Świetna jesteś ty... Pisz dalej puki możesz i spełniaj swoje sny... Niom Mavis super część oby tak dalej pozdrowionka dla ciebie pa!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
partyzantka
:-(
:-(



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 189 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:58, 14 Maj 2006 Powrót do góry

jak zwykle pięknie.
Koniec mojej fascynującej wypowiedzi. Więcej nie potrafię napisać Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pexii
:-(
:-(



Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stockholm

PostWysłany: Nie 20:08, 14 Maj 2006 Powrót do góry

ahhhh kocham !!

<3<3


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ashley
:(
:(



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 267 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: się tu wziełam?

PostWysłany: Nie 23:30, 14 Maj 2006 Powrót do góry

To było przecudne! Takie, takie... nie wiem jak to powiedzieć!
Piszesz super Mavis! Masz talenta:)!
Pozdrawiem i weny życzę.
I oczywiście czekam na kolejną część!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zulozula




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam

PostWysłany: Pon 13:55, 15 Maj 2006 Powrót do góry

Dodasz coś dzisiaj?? ploseeeeeeeee Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mey-key




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 88 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:56, 19 Maj 2006 Powrót do góry

Mavis słońce ty moje:*Całus.Całus.Całus.Całus.!!! To opo jest takie świetne że nie przeżyje do następnej części!!Odcinek piekny..<mdleje z wrażenia>!Więcej nie pisze bo słów mi brak....Całuski:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)