Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 TEONANACTL ~~8~~ THE END!!! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Sob 23:29, 02 Wrz 2006 Powrót do góry

Nadrobiłam odcinki. Jesteeem!!! Twisted Evil


Ha..! Ja wiedziałam..! Ja wiedziałam, że one nie są normlne..! xD

"- Nie przesadzacie? To dziecko ziemi, nie ma się czym przejmować…"
I ta akcja z muchą... Wydaje mi się to podejrzane..! xD

Jesteś mistrzynią opisów! Z pierwszego lepszego miejsca potrafisz zrobić... cudowną krainę? Czyta się jednym tchem. Twje opowiadanie jest bardzo oryginalne. Nie wiem czemu, ale przypasowuję bohaterki do siedmiu planet jakiegoś układu we wszechświecie... hmm... Twoja twórczość niesamowicie pobudza wyobraźnię. Cudzik, miodzio i fistaszki Mr. Green
OK. Starczy tego słodzenia. Teraz odrobinę się uczepię czegoś^^
Związki między bohaterami powstały błyskawicznie. Pierwszy odcinek: zauroczenie, drugi:miłość albo przynajmniej seks^^ Nie wiem, może to ma sens, o czym przekonam się pewnie w dalszych odcinkach, ale na razie owego nie widzę.
Wytropiłam w tym lub drugim odcinku bezsensowne i źle skonstruowane zdanie... Nie chce mi się go teraz szukać Mr. Green Ale to uchybienie nie ma znaczenia, gdyż jest taaaaaakie <o, takie!...> malutkie, na tle taaaaaak wspaniałego opowiadania Wink
Hehehe, wybacz, ględzę jak potłuczona, zmęczenie bierze górę...
Pozdrawiam i czekam na nową część.
PS: Czemu tak mało ludu komentuje?! Kijem mam Was, Drodzy Leniwi Czytelnicy, zapędzać do roboty...? <wyciąga z kieszeni baseballa> Nooo...! Twisted Evil Heheheee... Ja już się zamknę. Bo w ryja oberwę jeszcze od kogoś^^
(I zobaczcie ludzie jak długie może być takie PS:!!!)
Jeszcze raz pozdrawiam, ;*;*;*;*;*

Baj, baj..! I czekam na mooore Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:06, 03 Wrz 2006 Powrót do góry

DZIĘ-KU-JĘ!!!
Dziękuję za każde słowo komentarza na tym opku, to naprawdę motywuje!
Szczególnie dziękuję:
Beacie - już ona na pewno wie dlaczego
aliss - bo nie dość, że mnie chwali, to jeszcze nagania ludzi do komentów
Veren - za wierność na obu opowiadaniach
i wreszcie Maunuss, od której usłyszałam parę słów prawdy i do której się teraz zwracam: 1. jak widzisz zle zbudowane zdanie, to dawaj je tu! Od razu poprawięSmile 2. wytłumaczenie sensu imion jest duzo prostsze, za daleko szukasz 3. wiem, że to sie szybko dzieje, ale zaczelam to opowiadanie z mysla, że to bedzie jednopartowka. I tak wyszlo mi 40 stron na wordzie, a przecież sie streszczalam! Po prostu nie chce zanudzac... 4. Masz u mnie lody za PS:)
Za wszelkie niedociągnięcia przepraszam i zachecam do dalszego podrozowania naszymi liniami;) dzieki raz jeszcze


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Nie 0:39, 03 Wrz 2006 Powrót do góry

Się szarpnęłaś! Phi...! Laughing Jednopartówka miała być, a tu niechcący 40 stron powstało...! Shocked Super...! Ma być przynajmniej 140! No...! Bo inaczej ciocia Maunus się wkurzy i zrobi strajka głodowego! ^^
O żesz cholera, nie mam pojęcia co oznaczają te imiona, spać nie będę w nocy mogła...! Ech, ciężkie jest życie psycholożki... xD
Ja zmykam, bo pewnie masz mnie już dość ^^ Rolling Eyes
To papaśku, ;*;*;*
PS: Lody mają być pistacjowe albo waniliowe xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:50, 03 Wrz 2006 Powrót do góry

Te laski to są jakieś czarodziejki, lub wampirki xD
Wywnioskowałam to po tej tragicznej śmierci muchy...
Ale to pewnie i tak nie to.
Niewazne.

Mam nadzieję, że to kim są szybko się wyjaśni.
Bardzo mnie to zastanawia...
I interesuje.

Piszesz świetnie.
Masz duży talent.
Te wszyskie opisy i metafory...
Cudo!

BARDZO PODOBA MI SIĘ TO OPOWIADANIE!

Buźka:*
Asiulla


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:24, 03 Wrz 2006 Powrót do góry

No, no , no... robi sie ciekawie...
Jak to czytałam, przypomniał mi sie Superman, on też działał niekiedy wzrokiem, tylko że nie zabijał. No tak teraz to już pewne, że one są z innej planety, tylko że pewnie nie z Kryptonu. Ale nadal nie domyslam się, jaką mogą mieć misję.
A dziękować naprawdę nie masz za co, ja po prostu zawsze mówie szczerze.
Czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:53, 03 Wrz 2006 Powrót do góry

Tom siedział na łóżku w swoim pokoju i rozglądał się po ścianach wynajętego mieszkania. Nie miał dziś w planie żadnych szczególnych zajęć i trochę mu się nudziło. Nie był do tego przyzwyczajony, bo zwykle David ganiał ich tak, że na nic nie mieli czasu, a tu nagle menadżer trochę odpuścił i nastała pustka. Billa nie było, Georg i Gustav też jakoś umilkli. Lewd mówiła, że musi na trochę wyjechać, więc na spotkanie z nią nie miał co liczyć. I w dodatku pada deszcz. Nuda. Niby jest się sławnym, a jak przyjdzie co do czego, to nie ma do kogo ust otworzyć.
Dzwonek telefonu przerwał jego ponure rozmyślania.
- Halo?
- Synek?
- Cześć mamo – ucieszył się, słysząc głoś rodzicielki.
- Cześć kochanie, no co tam u ciebie słonko?
Dawno ze sobą nie rozmawiali tak naprawdę. To przeszkadzał im wir pracy w zespole, to dziewczyny…Tom ze wstydem uświadomił sobie, że nie zadzwonił do mamy ani razu od Bożego Narodzenia, jeśli już rozmawiali, to zawsze dzwoniła ona. Wyrodny syn, nie ma co.
Opowiedział jej teraz o wszystkim, co tylko przyszło mu na myśl. Mówił o nowym kontrakcie, który ostatnio podpisał David, o zapowiadającej się, niezwykle opłacalnej trasie i o niedawnym koncercie w Berlinie. Nie wspomniał o Lewd, jakoś niezręcznie czułby się opisując matce ich relacje…
- No to wspaniale kochanie, cieszę się, że tak wam się układa! A gdzie Bill? Jest tam?
- Nniee…nie, nie ma go…
- A gdzie jest?
Tom z zażenowaniem stwierdził, że nie ma pojęcia, gdzie aktualnie może być jego brat, chociaż zawsze obiecywali mamie, że będą się pilnować i że może na nich pod tym względem liczyć.
- Wyszedł na chwilę mamo. Poznał taką dziewczynę…
- A co z Laurel? – zdziwiła się mama. – Już o niej zapomniał?
- No, na to wygląda.
- Ooo…szkoda – stwierdziła z żalem. – Lubiłam ją bardzo. To mądra dziewczyna była. Dobra synek, no to już nie przeszkadzam. Mieszkajcie sobie tam grzecznie i może wpadnijcie kiedyś do domu, co?
- Tak mamuś, jak tylko będzie czas – obiecał Tom i pożegnał się szybko.
Nie wiedział czemu, ale poczuł nagły niepokój po słowach matki o Laurel. Zadzwonił do Billa, ale ten nie odbierał komórki, więc po chwili wahania wybrał numer Laurel.
Zawsze się lubili, uwielbiali ze sobą żartować, a kiedy miał jakiś problem to od razu wiedział, że zwróci się właśnie do niej. Nawet nie do brata, tylko do niej. Może to dlatego, że była starsza, a może dlatego, że po prostu była dziewczyną, a jego problemy dotyczyły też głównie dziewczyn. To ona radziła mu, żeby wyluzował i nie robił z siebie na siłę macho, bo to jest bardziej irytujące niż pociągające. Spytał wtedy, co wobec tego ma robić, żeby wyrwać jakąś dziewczynę, a ona odpowiedziała: „O, nic takiego. Po prostu się uśmiechnij”, po czym mrugnęła szelmowsko okiem i rzuciła w niego szyszką.
Odebrała po dwóch sygnałach.
- Cześć Tom, dobrze, że dzwonisz.
Zdziwił się, nie rozmawiali ze sobą już prawie od dwóch miesięcy, a ona wita do bez żadnego zaskoczenia ani nic.
- Cześć, myślałem właśnie o tobie i tak mnie jakoś tknęło…
- Tak, wiem. Słuchaj, jest sprawa. Co to za laska kręci się koło Billa?
- Entice?
- No właśnie! Co to za dziewczyna?
- Normalna, no. Poznali się w klubie i tak jakoś wyszło – właściwie nie mógł powiedzieć nic więcej, bo i nic więcej nie wiedział.
- Ona mi się nie podoba – stwierdziła krótko Laurel.
- He, He…zazdrosna jesteś?
- Nie bądź głupi – ofuknęła go. – Nie o to chodzi. Z tą dziewczyną jest coś nie tak. Weź no delikatnie ją Billowi wyperswaduj.
- Nie da rady – oświecił ją Tom. – Bill wpadł po uszy, świata poza nią nie widzi. Nawet ze mną o niej nie gada, powie parę słów i znika.
- Gdzie znika?
- Nnnoo…nie wiem. Trochę straciliśmy kontakt ostatnio… - powiedział Tom tonem odkrycia i uświadomił sobie, że oto trafił w sedno. Ostatnio stracił kontakt ze swoim bliźniaczym bratem. I to wcale nie trochę.
- Wy?! Tom, mówię ci, coś mi się tu bardzo nie podoba…napraw to. Zadzwonię jeszcze, pa!
I odłożyła słuchawkę.
Spętany poczuciem winy, Tom dobitnie postanowił poważnie dziś z Billem porozmawiać. Nie mogło tak być dłużej! Zawsze byli ze sobą blisko, zwierzali się ze swoich problemów i mogli liczyć jeden na drugiego, a tu nagle, przez te całe damsko – męskie historie, totalnie się od siebie oddalili. Kobiety mogą kiedyś zniknąć, a brata już nie odzyskam, pomyślał. Zespół się rozbijał. Nie spotykali się na próbach, bo David sam poświęcał czas swojej nowej dziewczynie, a prywatne spotkania jakoś też się skończyły po tamtym wspólnym wypadzie do klubu z dziewczynami. Pozakochiwali się po prostu. Nie dotyczyło to, oczywiście, jego samego. Nie kochał Lewd, nie czuł do niej właściwie nic poza podziwem, przywiązaniem i – co tu ukrywać – pożądaniem. Była cudowną rozrywką, wspaniale się ze sobą bawili, ale nie zamierzał się w to angażować, a najlepsze było to, że ona miała do ich relacji dokładnie taki sam stosunek. I tak było dobrze.
W przypływie weny postanowił upichcić samodzielnie jakąś przyjemną kolację czy co tam. Może to być nawet nieśmiertelna pizza, ale własnoręcznie zrobiona. Bill na pewno to doceni i szybko wyśmieje, a to pomoże przełamać nowo powstałe lody i wreszcie pogadają porządnie, jak za dawnych czasów. Świetnie się składa, że ma dziś tyle wolnego czasu.
Poszedł do kuchni i z dociekliwością badacza przejrzał wnętrze lodówki, ale szybko musiał spojrzeć prawdzie w oczy: z rzeczy jadalnych było w domu tylko pięć jajek i marchewka. Podobno dobry kucharz potrafi przyrządzić pyszne danie z niczego, ale Tom raczej realnie oceniał swoje możliwości. Jeśli chciał zrobić pizzę, to będzie musiał udać się po zakupy.
Po domu chodził tylko w spodniach, więc teraz naprędce nałożył na siebie pierwszy z brzegu podkoszulek i wsunął nogi w adidasy. Wziął jeszcze portfel i komórkę, bo pamiętał, że Laurel obiecała zadzwonić. I już mógł zbiegać po schodach. Sklep był na szczęście niedaleko i prawdopodobieństwo, że napadnie go tłumek fanek było raczej nikłe. Szybko kupił wszystkie potrzebne składniki i objuczył się pięcioma torbami dość sporych rozmiarów.
Wychodził ze sklepu, kiedy ją zobaczył. Właściwie to zobaczył tylko fragment jej twarzy i jedno jeżynowe oko, bo resztę zasłaniał jakiś ordynarny skinhead, który miażdżył w uścisku jej dłonie i szarpał nią jak szmacianą lalką. Na twarzy dziewczyny widać było, że brutal sprawia jej wyraźny ból, więc Tom nie zastanawiał się długo, tylko rzucił torby z zakupami na ziemię i podbiegł do wrzeszczącego na Bogu ducha winną dziewczynę skina.
- Zostaw ją!
Obrzucił go tylko szybkim, nieuważnym spojrzeniem i znów odwrócił głowę w jej stronę, rzucając tylko krótkie:
- Spadaj szczeniaku.
Tom aż zatrząsł się z oburzenia, zwłaszcza że w tej samej chwili jeżynowe oczy dziewczyny wypełniły się łzami bólu.
- Zostaw ją, powiedziałem! – szarpnął typa za ramię, dzięki czemu dziewczynie udało się wreszcie wyrwać.
Skin obrócił się powoli, czerwony z wściekłości i zamachnął się potężnym ramieniem. Tom uskoczył, ale szybko zdał sobie sprawę, że jeśli to ramię go dosięgnie, to nie będzie miał żadnych szans. Powinien był uciekać, ale wielkie, przerażone i…piękne oczy dodały mu jakiejś niespodziewanej siły. Ogarnięty zimną furią, wystrzelił pięścią w kierunku twarzy skina i z satysfakcją poczuł pod palcami twardość nosa przeciwnika. Skin zaryczał jak zarzynany bawół i rzucił się na niego z całym impetem. Tylko cudem udało mu się uchylić i uniknąć uderzenia, ale nie stracił przytomności umysłu i podciął facetowi nogi. Skin runął jak długi i zwalił się na ziemię z głuchym łoskotem. Upadając, musiał uderzyć głową o płytę chodnika, bo zdawało się, że stracił przytomność.
- Uciekaj stąd…- wyszeptała dziewczyna bladymi ustami, całe przerażone i lśniące od łez oczy zwracając w jego stronę.
- Tylko z tobą – odpowiedział, usiłując opanować zadyszkę, po czym porwał ją za rękę, drugą dłonią pochwycił siatki z zakupami i pognali w stronę jego klatki schodowej.

***

Wciąż jeszcze była roztrzęsiona, nawet jak już posadził ją na miękkiej kanapie w bezpiecznie zamkniętym mieszkaniu i okrył ciepłym kocem. Poszedł więc do kuchni i zrobił jej gorącej herbaty z odrobiną rumu, po czym wrócił do pokoju i podał jej parujący kubek. Przyjęła go z wdzięcznością.
- Dziękuję…nie tylko za herbatę, za wszystko dziękuję…
- Nie ma za co – odpowiedział uprzejmie, zapatrzony w jej bezbronne, ciemne oczy, błyszczące fioletową poświatą. – Kto to był i czego od ciebie chciał?
Znów rzuciła mu krótkie, przestraszone spojrzenie i spuściła wzrok. Białe palce zacisnęły się na granatowym kubku.
- Męczył mnie już od jakiegoś czasu…po prostu źle ulokowane uczucie… - uśmiechnęła się smutno, przepraszająco. – Gdyby nie ty…naprawdę, dziś wyglądało to wyjątkowo groźnie…
Schyliła głowę, a jej proste włosy w kolorze bakłażana spłynęły na twarz łagodną, miękką kaskadą. Zalśniło w nich światło lampy, fioletowe refleksy prześlizgnęły się po ciemnej płaszczyźnie tworząc zachwycającą grę światła. Tom zagapił się na to zjawisko z uchylonymi ustami. Była tak krucha i delikatna…Mogła być w jego wieku, może rok młodsza. Nie więcej. Nie była już przecież dzieckiem, bo pod fioletową sukienką wyraźnie rysowały się przepiękne kobiece kształty, a mimo to budziła w nim całe pokłady nie znanej dotąd czułości. Instynkt opiekuńczy, chyba tak się to nazywa. Bo cóż innego mogło spowodować, że tak bardzo pragnął otoczyć ją ramionami, przytulić do piersi i ochronić przed całym złem tego świata? Co sprawiało, że gotów byłby stanąć w jej obronie, nawet gdyby miał to przypłacić życiem? I dlaczego nie mógł jej tego wszystkiego powiedzieć?!
Za każdym razem, gdy widział jej spojrzenie, dziwnie się peszył i nic mądrego nie przychodziło mu na myśl. Nie wiedział, co powiedzieć. Patrzyła na niego z oddaniem i wdzięcznością, jak na zupełnego bohatera, a on nie umiał się w takiej sytuacji zachować… Pierwszy raz zdarzyło mu się do tego stopnia zapomnieć języka w gębie. Jemu! Słynnemu łamaczowi niewieścich serc! Na ogół oceniał dziewczyny i kobiety na podstawie prostego i czytelnego kryterium: czy chciałby z nią iść do łóżka i ile razy? Na razie bezwzględnie czołowe miejsce zajmowała w jego rankingu Lewd, po niej nie było długo, długo nic, a potem kilka innych spotkanych dziewcząt. Ale tej tutaj nie mógł w ten sposób zakwalifikować. Umieszczenie jej w tego typu statystyce byłoby… bluźnierstwem. Co więcej – kierowała nim przemożna chęć unicestwienia każdego, kto śmiałby o niej w ten sposób pomyśleć! Była czysta i niewinna jak bogini, a on nagle poczuł się jak ślubujący jej dożywotnią służbę rycerz.
Rozglądała się właśnie po mieszkaniu i poczuł wpływający mu na twarz rumieniec wstydu, gdy uświadomił sobie, jaki tu panuje bałagan. Na szczęście dość szybko przeniosła wzrok na niego. Patrząc w te wielkie oczy, bezbronne jak u leśnej sarenki, nie pojmował, jak ktoś mógłby chcieć skrzywdzić tak wyjątkową istotę. Była taka śliczna…Tom czuł, że jego serce topnieje jak masło na gorącej patelni i że w tej chwili zrobiłby dla tej dziewczyny absolutnie wszystko, co tylko ona zechciałaby sobie wymarzyć. W myślach już nazwał ją Jeżynką, ale bardzo chciał poznać jej prawdziwe imię.
- Powiesz mi, jak się nazywasz?
Spojrzała na niego z rozbrajającym uśmiechem różowo - fioletowych warg i zawadiacko przechyloną w prawo główką:
- Powiem – roześmiała się delikatnie, czym podbiła go do reszty i zamąciła w głowie zdecydowanie bardziej niż najmocniejszy alkohol. – Rage…

***

Próba ustalona była na godzinę dziesiątą, a było już dwadzieścia po. Georg nie lubił czekać, nie był cierpliwy. Spóźnianie się zawsze traktował jako przejaw lekceważenia, czego po prostu nie znosił. Zwłaszcza że sporo czasu minęło od ostatniego spotkania zespołu, wszyscy narzekali na brak pracy, a jak przyszło co do czego, to się spóźniają. On był na miejscu pierwszy, jeszcze przed umówioną godziną, chociaż po drodze wstąpił jeszcze po Gustava i musiał poczekać, aż ten się wyszykuje, co potrwało trochę dłużej niż zwykle, bo perkusista chodził ostatnio jakiś nieprzytomny. Teraz też: siedział za tymi swoimi bębnami i tępym wzrokiem wpatrywał się w jakąś muchę, łażącą w tę i z powrotem po pozostawionej na pastwę losu gitarze Toma. Bliźniaków nie było, podobnie jak menadżera. To ostatnie szczególnie zaniepokoiło Georga. David słynął ze swej chorobliwej wprost punktualności, nie spóźniał się prawie nigdy, a jeśli nawet to najwyżej o akademicki kwadrans.
Wpół do jedenastej. Może by do niego zadzwonić?
- Gustav, dzwoniłeś do Davida?
- Co?
No tak, jasne. Znowu odpłynął, nie słuchał go zupełnie i istniał sobie spokojnie w jakimś innym wymiarze, a ty człowieku wszystkim się zajmuj. Coraz bardziej denerwujące było powtarzanie kumplowi po kilka razy tej samej kwestii, żeby wreszcie dotarł do niego jaki taki sens.
- Pytałem, czy dzwoniłeś do Davida.
- Nie, dlaczego miałbym dzwonić?
Georg przewrócił oczami.
- Bo już jest wpół do, a ich jeszcze nie ma, może odwołali próbę nikt nas nie raczył zawiadomić?
- Aha…- i znów oczy w słupek, nie ma Gustava. Denerwujące.
Georg wyjął komórkę i zdecydowanym ruchem wstukał numer menadżera. Odczekał sześć sygnałów, po czym rozłączył się w poczuciu beznadziejności wysiłków. No to numer Billa…
- Halo?
- No cześć, co jest stary? Czekamy tu z Gustavem już ponad pół godziny, a was nie ma!
- Już idę, jestem w drodze. Przepraszam, po prostu coś mnie zatrzymało…
Nie było mowy o pomyłce, Georg wyraźnie usłyszał w słuchawce dziewczęcy śmiech i bez pudła rozpoznał głos Entice. Świetnie, oni tu czekają jak idioci, a Bill zabawia się z panienką.
- Pospiesz się, nie mam ochoty tu gnić – powiedział z nagłym gniewem i rozłączył się, nie czekając na odpowiedź kumpla. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że nie spytał o Toma, a przecież chciał to zrobić. Zapomniał no. Cholera.
Wściekle cisnął komórkę na fotel, a potem jeszcze dołożył Bogu ducha winnej wersalce kopniakiem. Nie chciał się do tego przyznać nawet sam przed sobą, ale jego gniewu wcale nie spowodowało spóźnienie reszty zespołu. To tylko pretekst do wyładowania się. Tak naprawdę to coś zupełnie innego spędzało mu sen z powiek i doprowadzało do szewskiej pasji. Ta Calamity. Od przeszło dwóch tygodni wypruwał sobie żyły, żeby zdobyć tę dziewczynę i wszystko na marne! Nie mógł jej rozgryźć. Jednego dnia była nawet miła, pozwalała zaprosić się do klubu czy kina, trzymać się za rękę i tego typu rzeczy, a drugiego dostawała jakiegoś świra: grała niedostępną, piorunowała spojrzeniem, kiedy chciał ją pocałować…Ta gra w kotka i myszkę była najbardziej irytującą rzeczą, jaka przydarzyła mu się w ciągu całego życia. A jednocześnie nie potrafił z niej zrezygnować! Za punkt honoru poczytywał sobie zdobycie tej trzpiotki, jeszcze żadna mu się nigdy nie oparła, zwłaszcza po tym, jak stał się sławny. Na myśl o tej dziewczynie dostawał piany na ustach, ale uparcie dążył do kolejnych spotkań, kolejnych prób. Korzył się przed nią, podlizywał się, przez co później nie potrafił ukryć wstrętu do samego siebie, a ona nic. Niewzruszona jak jakaś cholera skała! Klęska normalnie.
- Idę się przejść – rzucił do Gustava. Zero reakcji. Świetnie!
Wbił pięści w kieszenie spodni i wyszedł przed budynek z pochyloną głową. W pokoju prób nie było okien, więc ostry blask słońca oślepił go na moment. Dopiero po chwili oczy przyzwyczaiły się do światła i zobaczył zarys dwóch sylwetek, stojących parę metrów od niego. Tom i Rage.
Jakiś tydzień temu starszy bliźniak wpadł po uszy po raz pierwszy w życiu. Zwykle zdobywał sobie dziewczyny na parę nocy, albo tylko na jeden wieczór, a potem zostawiał je bez cienia żalu i nawet nie zadawał sobie trudu, żeby zadzwonić, coś wyjaśnić czy po prostu podziękować za wspólnie spędzony czas. Historia powtarzała się mniej więcej regularnie, więc wszyscy w zespole zdążyli się do tego przyzwyczaić i nawet przestali żartować na ten temat. Tym razem jednak było trochę inaczej. Tom nie przechwalał się nowym podbojem, ale zagadnięty o tajemniczą dziewczynę rozpromieniał się i mówił kilka słów z nabożnym zachwytem. Chyba nawet ze sobą nie spali, co było o tyle niezwykłe, że znajomości Toma zwykle zaczynały się od seksu i na nim też później się kończyły. Mało tego! Nie słychać było ani słowa o Lewd ani o żadnej pięknej fance, która zaczepiła go w drodze do domu!
Teraz, patrząc na przytuloną do siebie parę, Georg zaczynał to rozumieć. Rage wydawała się krucha i delikatna, potrzebująca ochrony, ciepła i czułości, słowem: diametralnie różna od dotychczasowych lasek Toma. A i on sam wydawał się przy niej zupełnie inny: spokojny, opanowany, wyciszony…Jakby starał się być dla niej twierdzą obronną. No, no, takiego Toma to Georg nigdy nie znał.
Rage przytuliła się do Toma jakimś dziecięcym, rozbrajająco wzruszającym ruchem, co rozwścieczyło Georga jeszcze bardziej. To on się tygodniami zabija, żeby Calamity przytuliła się w ten sposób do niego, a Tom tylko wyszedł z domu i od razu znalazł miłość swojego życia!
- Tom! – zawołał, naprawdę rozgniewany.
Jednocześnie obrócili twarze w jego stronę, identycznym gestem. Mieli nawet identyczny, ufny uśmiech. Podeszli do niego, trzymając się za ręce.
- Cześć Georg – powiedzieli to jednocześnie i roześmieli się do siebie denerwująco.
- Co ty tu robisz?! Przecież próba miała się zacząć prawie godzinę temu! – naskoczył na niego od razu. Niech sobie drań nie myśli!
- O kurczę, stary, przepraszam! Nie spojrzałem na zegarek nawet. Już lecę… - pochylił się nad Rage i złożył na jej ustach ciepły, czuły pocałunek. Uśmiechnęła się do niego i uścisnęła jego dłoń. – Naprawdę nie wiedziałem, że tak długo czekacie…
Georg zirytował się jeszcze bardziej. Tom wejdzie teraz do budynku i co zobaczy? Gustava, który na dodatek miał w tej chwili mniej kontaktu z rzeczywistością niż kalafior. I ani śladu reszty zespołu, czekającej na niego niecierpliwie. A on, Georg, wyjdzie na wrednego kłamcę, który z zazdrości usiłuje rozbić związek dwojga szczęśliwych ludzi.
Weszli do środka i Georg z ulgą zobaczył Davida, stojącego przy perkusji i rozmawiającego przez telefon. Widocznie nie zauważył go przy wejściu, bo był zbyt pochłonięty obserwacją szczęścia tych tam dwojga…
- Cześć wam – zawołał wesoło Tom i od razu nałożył sobie na szyję pasek od gitary. – A gdzie Bill?
- Liczyliśmy, że ty nam powiesz – zauważył z przekąsem Georg, a Tom spojrzał na niego szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Już dawno nie słyszał tyle jadu w głosie kumpla.
- Ale…ja nie wiem, nie widziałem go dzisiaj – odrzekł bezradnie wzruszając ramionami.
- Przecież razem mieszkacie – spojrzał na niego dziwnie Georg. – Jak to możliwe, że go dziś nie widziałeś?
Na twarzy Toma rozlał się rumieniec wstydu. Z jego wewnętrznej obietnicy nawiązania ponownego kontaktu z Billem nic nie wyszło. Rage zaprzątnęła jego uwagę tak skutecznie, że postanowienie jakoś naturalnie rozeszło się po kościach. Ostatecznie brat pozostanie bratem na zawsze, a o względy Rage trzeba było pozabiegać, żeby nie stracić jej z oczu. Poza tym Bill był pod skrzydłami Entice, której Tom osobiście nie miał nic do zarzucenia. Jedyny cień kładły na nią złe przeczucia Laurel, ale jak się nad tym zastanowić, to była to śmieszna poszlaka. Niechęć byłej dziewczyny. No żenujące po prostu.
- Wstałem dość późno i jego już nie było. Na pewno zaraz tu dojdzie, mogę zadzwonić.
- Nie ma potrzeby, właśnie z nim rozmawiałem – powiedział David, odkładając komórkę. – Obiecał, że zaraz tu będzie. Mam wam wszystkim coś ważnego do powiedzenia.
Georg zauważył, że menadżer nie wygląda najlepiej i że raczej to, co ma im do powiedzenia, to nie będą najlepsze wiadomości.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Nie 17:03, 03 Wrz 2006 Powrót do góry

1 !
czytam !
No super i tyle.
Wciąga jak cholera.
Jest napisane mistrzowskim wręcz stylem.
Co ja mogę jeszcze powiedzieć?
Chcę więcej ! xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Veren dnia Nie 17:26, 03 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Nie 17:20, 03 Wrz 2006 Powrót do góry

2?!
A cóż to?!...
Aaa... Nowy odcineczek Cool

Przeczytałam, wciągło mnie jak chłolera... Aż mnie siem mientko na sercu zrobiło Very Happy
A tak na poważnie:
Szczerze?... Bywały lepsze odcinki. Ten jest przeciętny jak na Twoje możliwości;) Nie oczarowało mnie tak jak zwykle, jedynie zaciekawiło. Ale i tak bardzo mi się odobał Very Happy
A ja ciągle nie wiem o co chodzi z tymi iminami sióstr xD Myślę, myślę i... myślę... To mi może zazkodzić!... xD
Czekam z utęsknieniem na nową cześć, pozdrawiam;*;*;*
Ciocia Maunus xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vampirek
:-(
:-(



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Pon 9:01, 04 Wrz 2006 Powrót do góry

Przeczytałam całość Very Happy
I mogę powiedzieć jedno, to jest fantastyczne Very Happy
Opisy wręcz fenomenalne Smile
Fabuła ciekawa.
Ogólnie same plusy Very Happy
Na początku miałam jakieś wątpliwośći, bo było trochę za duzo idealizmu, ale teraz to juz nie ma znaczenia Smile
A te imiona... Pomijając fakt, że Rage oznacza chyba wściekłość czy coś takiego, to nic mi się nie nasuwa. Jakaś podpowiedź?
Czekam na ciąg dalszy Smile
Vampirek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:44, 04 Wrz 2006 Powrót do góry

Hm...
Tom się zakochał.
Coś nowego Wink

Część była inna niż wszystkie.
Tamte były lepsze.
Ale ten też jest świetny.

Po za tym, gdyby nie było czegoś "gorszego"* to by było za idealnie ^^

Fajny odcinek.
Tak wpadłam na pomysł, że one chcą rozbić Tokio Hotel.
Chcą rozbić ich znajomość itd.
Ale nie wiem do końca.

*Gorszy to nie znaczy, ze do bani całkiem. Tylko trochę mniej fajny od poprzednich:)

Pozdrawiam!
Asiulla


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:44, 04 Wrz 2006 Powrót do góry

Dziękuję wszystkim bardzo serdecznie i pozwolę sobie na parę uwag od siebie:
bardzo się cieszę, że Vampirek zaszczyciła moje opo swoją obecnością, czytałam kiedyś opowiadanie o Cartii i uznałam pomysł za niezwykle oryginalny, a wykonanie bardzo mnie wciągnęło. Poza tym brawa dla ciebie! Rage to rzeczywiscie gniew, furia, ale też pasja. W celu zrozumienia pozostalych imion polecam wam wszystkim sięgnąć po słownik angielsko-polski:) Mówiłam, że to proste.
Kolejne części rzeczywiście mogą nie byc tak obrazowe i - jak to nazwałyście - "zaczarowane", ale to zamierzenie literackie. Końcówka, do której się nieuchronnie zbliżamy, powinna wam wiele wyjaśnić. Dobra, dosc ględzenia, daję nowy part:)


Tom nie mógł w to uwierzyć. Jeszcze godzinę temu fruwał gdzieś pod niebem, szczęśliwie zakochany i wolny od doczesnych problemów, a teraz jego nastrój tak diametralnie się zmienił. David jeszcze nigdy ich nie zawiódł, wręcz przeciwnie – zawsze zaskakiwał trafnymi decyzjami i słynął z niesłychanego zmysłu do udanych inwestycji, a tu nagle wpakował ich wszystkich w takie bagno…
Wytłumaczył to niby dokładnie, ale Tomowi nadal nie mieściło się w głowie, że ich menadżer popełnił takie głupstwo. Otóż niecały miesiąc temu skończył się ich kontrakt z obecną wytwórnią. Tym razem podpisywali na pół roku, nie cały rok, bo mieli nadzieję znaleźć coś lepszego. No to David zaczął szukać i trafił nagle na jakąś fantastyczną okazję. Stało się to całkowicie przypadkowo: usłyszał po prostu rozmowę jakiejś pięknej dziewczyny ze słynnym producentem i wyciągnął odpowiednie wnioski. Zakręcił się potem wokół tej dziewczyny zresztą, a ona zdradziła mu w tajemnicy jeszcze kilka przydatnych szczegółów, więc bez zastanowienia podpisał odpowiednie papiery i tym samym wkroił ich nieprawdopodobnie.
Na pozór wszystko wyglądało wspaniale; mieli zarabiać naprawdę sporą forsę od samej wytwórni, a dodatkowo przysługiwał im wysoki procent od koncertów, gadżetów i wystąpień telewizyjnych. Po prostu bajka, żadna inna firma nie oferowała tak dobrych warunków. Szybko okazało się, że bajek nie ma.
Tom nie znał się na mechanizmach rynkowych, to David był od tego. Szkoda tylko, że za jego błąd płacić musieli wszyscy. To podobno nie był nawet osławiony „drobny druczek”. Wszystko w tej umowie stało czarno na białym: „wytwórnia zastrzega sobie prawo do natychmiastowej zmiany warunków kontraktu, nawet bez powiadomienia zleceniobiorcy”. Jedno zdanie, a oznaczało, że ta cholerna wytwórnia przez następny rok będzie ich nieprawdopodobnie wręcz doić i na dobrą sprawę nic za swoją ciężką pracę nie zarobią.
David próbował wszystkiego, żeby to odkręcić, ale było za późno. Odpowiednie podpisy były na każdym egzemplarzu umowy, żaden sąd nie przyznałby im racji. Jak mieli to zresztą argumentować? „Bo ja nie doczytałem…”?! Całe cholerne prawo było przeciwko nim, a David, choć się kajał i załamywał, był teraz całkowicie bezsilny.
W całej tej sytuacji można było tylko usiąść i zacząć płakać. Tom znowu był w wynajętym mieszkaniu sam. Mama już dzwoniła, współczuła i pocieszała, ale to nic nie dało. Bill od razu poleciał do swojej Entice. Bardzo chciał zadzwonić do Rage, wyrzucić z siebie cały żal i wściekłość, położyć głowę na jej ramieniu…Tylko że Rage wyjechała na cały dzień do totalnego pustkowia bez telefonu i zasięgu na komórce, jeszcze sam ją rano żegnał. Jasna cholera!
Tom ukrył twarz w dłoniach i siedział tak przez kilka minut. Posiedziałby i dłużej, gdyby nie zadzwonił telefon. Spojrzał na wyświetlacz: Georg.
- Cześć stary…
- No cześć. Mam dość wszystkiego, wiesz? – głos Georga wyraźnie się łamał. – Jedna opcja tylko jest: upijmy się solidnie. Możesz dzisiaj?
- Nawet w tej chwili – westchnął Tom do słuchawki. – Ściągnij Gustava, a ja spróbuję złapać Billa.

***

Było dopiero popołudnie, nawet nie wieczór, a oni już siedzieli w podrzędnym, ciemnawym barze. Na dworze szalało słońce, był kolejny upalny dzień. Ale oni nie mogli spojrzeć słońcu w oczy, nie mogli wystawić twarzy do jego promieni. Podświadomie szukali mroku, zanurzenia się w cieniu i zniknięcia z oczu świata choć na jedną, ulotną chwilę.
Wewnątrz było ciemno i duszno. Grupa łysych dwudziestolatków popijała piwo przy stoliku obok i ze złośliwym rechotem komentowała wchodzące do baru kobiety. Jakaś odziana na biało kobieta o smutnych, szklistych oczach, siedziała przy barze i wpatrywała się w pustkę. Dym papierosowy otaczał wszystko dookoła ciężką, szarą chmurą. Nieciekawe miejsce generalnie, ale za to nie przychodziły tam tłumy rozkochanych w Tokio Hotel małolat, więc nie było niebezpieczeństwa, że ktoś ich rozpozna i zacznie nudzić o autografy czy numery telefonów.
Georg bawił się zapalniczką, a Gustav siedział na miejscu pod ścianą, jakiś nieobecny. W sumie nic dziwnego, wiadomości Davida były dla nich sporym szokiem. Billa nie było. Tom westchnął i sięgnął po trzeci już kufel piwa.
- Co my teraz do cholery zrobimy? – spytał bez sensu, byle tylko coś powiedzieć i przerwać to męczące milczenie. Dobrze wiedział, że żaden z chłopaków nie da mu na to pytanie odpowiedzi. Spojrzał w bok i napotkał smutne spojrzenie tej kobiety w bieli.
Georg popatrzył na niego spode łba i zapalił papierosa. Z ulgą zaciągnął się sinym dymem, potrzymał go chwilę w płucach i wypuścił długim, cienkim strumieniem.
- Dlaczego nie ma tu Billa? – spytał po chwili.
- Dzwoniłem do niego – odpowiedział Tom, nie podnosząc głowy znad piwa. – Powiedział, że jest zajęty i że nie ma ochoty na wypad do baru.
- Powinien tu być – wściekł się Georg. – To sprawa nas wszystkich, wszyscy powinniśmy o tym dyskutować i coś wymyśleć!
Tom parsknął sztucznym śmiechem.
- Wymyśleć?! Georg, tu nic nie da się wymyśleć! Możemy się najwyżej schlać do nieprzytomności. Jesteśmy bezradni jak głuche nietoperze! Kto się będzie liczył z takimi gówniarzami?!
Georg zasępił się na nowo i wpatrzył uparcie w dopite do połowy piwo. Nie pamiętał, które to już. Nie miał głowy do liczenia. Bo rzeczywiście: kto się będzie z nimi liczył? Tylko on jest w tym gronie pełnoletni, ale nawet nie skończył szkoły, bliźniaki wyglądają jak para przebierańców na Halloween, a Gustav przypomina warzywo.
- Może David cos wykombinuje…
- Nie rozśmieszaj mnie – przerwał mu z irytacją Tom i machnął do barmana, zamawiając kolejne piwo. Kobieta w bieli wyraźnie patrzyła mu prosto w oczy.– Słyszałeś, co mówił. Zostało nam tylko zacisnąć zęby i przetrwać ten rok.
- Mimo wszystko wolałbym, żeby Bill tu był. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, pamiętacie? – basista uśmiechnął się kpiąco. – Mieliśmy się trzymać razem, a on wybrał jakąś pannę…
- Daj mu spokój, i tak jest załamany…
- Wnerwia mnie to. On ma nas wszystkich gdzieś ostatnio – upierał się Georg. – Zespół już prawie nie istnieje, nie mamy prób, nie spotykamy się w klubach...
Tom zmarszczył brwi.
- Mówisz, jakbyś sam był bez winy! Uganiasz się za tą zimną flądrą całymi dniami i wypominasz nam nasze randki?!
Georg opanował się powoli. Nie chciał, żeby kumple zauważyli, że cała ta sprawa z Calamity tak go boli. Nigdy nie był załamany z powodu dziewczyny, więc i tym razem nic nie da po sobie poznać. Odetchnął głęboko.
- Masz rację stary…Ale przyznaj, te baby narobiły chaosu…
- Kretyn jesteś! – wyrwało się Tomowi. Nie chciał tego powiedzieć tak naprawdę, ale obraz delikatnej twarzyczki Rage i trzy piwa krążące w jego krwioobiegu zrobiły swoje.
Z przerażeniem obserwował teraz, jak twarz siedzącego naprzeciwko Georga zmienia się powoli i wypływają na nią wszystkie jego myśli. Bardzo dokładnie widział każdą obelgę, cisnącą się chłopakowi na usta, widział też wyraźny zawód, ale jednak się nie odezwał. Pozwolił Georgowi bez słowa wstać i wyjść z baru, zostawiając po sobie wyłącznie obłok papierosowego dymu. A najdziwniejsze było to, że Gustav podczas tej całej wymiany zdań w ogóle się nie odezwał! Nawet w tym momencie siedział sobie spokojnie i patrzył przed siebie, jakby w ogóle nie docierało do niego nic z zewnętrznego świata.
Ktoś otworzył drzwi baru i do środka wpadło pasmo słonecznego światła. Położyło się na blacie stolika, wypełniło fragment powietrza i dotarło do twarzy siedzącego perkusisty. Kobieta w bieli odwróciła głowę. Może to pod wpływem szumiącego w głowie alkoholu Tom dokonał fascynującego odkrycia: w tym świetle wszystko było widać dużo lepiej. Czyste z pozoru powietrze okazało się być wypełnione wirującym dymem, na gładkim blacie stolika ujawniły się długie, głębokie rysy…Tom spojrzał w twarz kolegi.
Przeraził się tak bardzo, że wszystkie procenty niemal natychmiast wyparowały z jego głowy. Gustav miał oczy lalki. Oczy pieprzonej, szmacianej zabawki. Puste i szklane, bez cienia życia. Nawet nie drgnęła mu powieka, gdy ostre słońce wdzierało się pod jego tęczówki.
Tom poderwał się i chwycił Gustava za ramiona. Potrząsnął nim tak gwałtownie, że głowa kolegi poleciała bezładnie do przodu i do tyłu.
- Gustav! – darł się, zdjęty nagłym lękiem. – Gustav do cholery!!!
W końcu na niego spojrzał, ale drzwi już zamknięto i Tom nie mógł ocenić, czy odzyskał już przytomność na dobre. Grunt, że jakaś oznaka życia była, bo przez chwilę naprawdę przemknęło mu przez myśl, że Gustav może być martwy. Oczywiście natychmiast skarcił się w duchu za głupotę, ale ten moment wystarczył, żeby totalnie się wystraszyć.
- Stary, co z tobą? – spytał, pełen najlepszych intencji. Może Gustav ma doła i potrzebuje rozmowy czy coś…
Spojrzał na niego nadal nieco nieprzytomnie, po czym bez słowa wstał i rozejrzał się po barze, jakby sprawdzał, gdzie właściwie jest. Ruszał się jak cholerne zombie! Tom ze zdumienia nie mógł wydusić z siebie słowa. Patrzył, jak znany od lat kumpel zmienia się w robocopa, jak mechanicznie lustruje wnętrze baru i zatrzymuje wzrok na niektórych z siedzących ludzi, a wszystko to w sztywnej, stojącej pozycji z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała. Nagle Gustav poruszył się i krokiem lunatyka poszedł ku wyjściu. Tom zawołał za nim dwa razy, ale nie doczekał się żadnej reakcji: Gustav nie obrócił się ani na moment, a po chwili zniknął za drzwiami.
Przez chwilę nie mógł pozbierać myśli. Co, do jasnej cholery, dzieje się na tym świecie?! Czy to on zwariował, czy jednak reszta zespołu? Co robić???
Podszedł do baru i zamówił setkę czystej wódki. Barman spojrzał na niego podejrzliwie, ale chęć zysku chyba przewyższyła poczucie moralności, bo bez słowa nalał mu alkohol do kieliszka. Tom wypił wszystko jednym haustem i aż się zachłysnął. Poczuł mocne palenie w przełyku, spływające do żołądka i rozlewające się po całym ciele gorąco. Jeszcze raz to samo. Tak. Może to pomoże.
Kolejna smuga światła wdarła się do baru, kiedy Tom wychylał trzeci kieliszek. Robiło mu się niedobrze, więc nie odwrócił głowy, usiłując uspokoić kołatanie serca i mdłości. Jeszcze nigdy nie czuł się tak podle i źle. Podparł głowę rękami i siedział tak przez moment.
Ukojenie poczuł powoli. Jego ciało uspokajało się, zaczęło oddychać jakby świeższym powietrzem. Przed oczami zamajaczył mu obraz lasu, paproci i konwalii. Wszystko było piękne i czyste, jakby niedawno spadł tam deszcz, a teraz zajaśniało słońce. Gdzieś w pobliżu musiała być woda, bo ta świeżość aż uderzała w płuca.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to wszystko było spowodowane zapachem, który wyczuwał gdzieś blisko. Z hałasu głosów i brzęku szklanek wynikało jasno, że ciągle był w tym zaplutym barze, ale coś tu pachniało po prostu pięknie, napełniając jego serce spokojem i bezpieczeństwem. Zmusił się do otwarcia oczu i rozejrzenia po barze.
Siedziała tuż przy nim, opierając łokieć na barze, a głowę na dłoni. Uśmiechała się lekko, kpiąco, ale życzliwie. Znał ten uśmiech: pojawiał się on zawsze, gdy przychodził do niej, żeby wyznać, że znów popełnił jakieś głupstwo i otrzymać rozgrzeszenie. W ciepłych oczach widział pokrzepienie i współczucie. Już wiedział, czemu zapachniało mu konwaliami.
- No i co ty wyrabiasz? – spytała kpiąco, ale w jej głosie usłyszał nutkę zmartwienia.
- Nabroiłem Laurel…- spuścił głowę. Z ulgą uświadomił sobie, że nie czuje już tego ciężaru, który uciskał go dziś od jakiegoś czasu. – Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
- Anioł stróż wie takie rzeczy – roześmiała się dźwięcznie. – Spotkałam Georga w drodze do sklepu, o wszystkim mi opowiedział. Kiepsko trochę, co?
- No raczej… - powiedział, ale mimo wszystko poczuł się znacznie lepiej.
- Chodźmy stąd. To nie jest dobre miejsce na taką chwilę – wstała z barowego stołka.
Pewnie poszedłby za nią. Już przecież wstawał i zabierał rzuconą niedbale bluzę. Tak, poszedłby na pewno, gdyby nie miękki dotyk dłoni na jego ramieniu. Obrócił się szybko i przed oczami stanęła mu piękna, złocista twarz Lewd, otoczona chmurą ciemnorudych włosów. Nie widział jej już ponad tydzień, zapomniał nawet trochę, bo w głowie do reszty zamąciła mu Rage, ale teraz, gdy znów miał ją na wyciągnięcie ręki, wszystko wróciło. Poczuł gwałtowną falę pożądania, ciało zadrżało mu pod wpływem dreszczu jej spojrzenia. Powolnym ruchem wysunęła koniuszek języka i oblizała górną wargę, a on natychmiast przypomniał sobie, do czego te fantastyczne usta były zdolne. Nic nie pomogło wspomnienie niewinnej Rage, nie pomogło też zawiedzione spojrzenie Laurel. Już wiedział, że pójdzie wszędzie, gdzie tylko zaprowadzi go Lewd.
- Chodźmy…- szepnęła zmysłowo, prosto w jego ucho.
Poczucie przyzwoitości kazało mu obrócić się w stronę Laurel i przeprosić. Jednak słowa uwięzły mu w gardle, gdy tylko na nią spojrzał. Była bardzo blada, czegoś jakby przestraszona…Wpatrywała się wielkimi oczami w Lewd i stała bez ruchu.
- Ty też? – wyszeptała nagle, pobladłymi ustami. Nie wiedział, do kogo to powiedziała, do niego czy do Lewd. Pewne było tylko, że nie oczekiwała odpowiedzi, bo odwróciła się nagle i wyszła, rzucając na siedzących w barze ostatni promień złotego słonecznego blasku.

***

Gustav szedł przez park nieco otępiały. Nie widział, dlaczego właściwie tędy idzie ani dokąd zmierza. Otrząsnął dopiero pod którymś z drzew, bo zobaczył znajomo wyglądającą sylwetkę. Dziewczyna była jakieś kilkanaście metrów od niego, biegła. Miał wrażenie, że płakała, bo w pewnej chwili otarła policzek wierzchem dłoni, nie przerywając biegu. Kiedy na chwilę odwróciła głowę, wiedział już, że o pomyłce nie mogło być mowy. Tak, to Lauren, była dziewczyna Billa. Widział ją tylko kilka razy, spotykał ich czasem na spacerze, a czasem odprowadzała Billa na próbę i cmokała w policzek na pożegnanie. Czasem do nich wszystkich machała i przesyłała Tomowi roześmianego całusa w powietrzu, po czym gdzieś znikała. Bill mówił, że jest tancerką i idzie na trening albo coś takiego. Zapamiętał ją jako bardzo sympatyczną i zawsze uśmiechniętą młodą kobietę. Miała w sobie taki trochę dziki wdzięk, może dlatego, że bardzo miękko się ruszała. Dziś po raz pierwszy widział ją płaczącą. Miał nawet ochotę dogonić ją i zapytać co się stało, ale już zniknęła mu z oczu. No trudno.
Rozejrzał się po parku. Widok Laurel jakby go przebudził. Ostatnio coraz częściej zdarzały mu się białe plamy, luki w pamięci. Na przykład nagle zdawał sobie sprawę, że jest w sklepie, chociaż w ogóle nie pamiętał, żeby wychodził z domu. Czasem z kolei wiedział dokładnie, gdzie jest, ale wszystko widział jak przez mlecznobiałą mgłę, nawet dźwięki dochodziły do niego jakby z daleka. No i coraz częściej miewał takie dziwne sny, sny o pływaniu, szybowaniu, wolności…Czuł, jak unosi go jakiś chłodny prąd, a on całkowicie się temu poddaje, jeszcze nawet pomaga ruchami rąk i tułowia. W sumie to lubił, ale zdawał sobie sprawę, że te sny były odrobinę niezwykłe. Przede wszystkim dlatego, że jakąś ich część przenosił za sobą do rzeczywistości i nawet na jawie zatracał się w tym szybowaniu i mglistej poświacie.
Jedyne, co naprawdę dobrze pamiętał, to spotkania z Yonder. Miał poczucie, że ona przeżywa to wszystko razem z nim i czuje się tak samo. Dzięki temu nie było między nimi tej bariery, która coraz bardziej oddzielała go od reszty świata. Rozumiała go tylko Yonder, widział to w jej oczach, czuł w jej dotyku. Czasami zatracali się w sobie do tego stopnia, że niejako oboje przenosili się w ten jego świat, oboje pływali w gęstej mgle i starali się dotrzeć do jasnego światła gdzieś ponad nimi. Wreszcie spotkał dziewczynę, przy której mógł powiedzieć wszystko i być całkowicie sobą, a jej to odpowiadało.
Przez moment przyszło mu na myśl, że jego ostatnie przeżycia nie są do końca normalne. Przypomniał sobie biegnącą z płaczem Laurel. Przecież życie nadal się toczy, gdzieś tam są ludzie, którzy kochają, tęsknią, płaczą…po prostu czują. A on od tego ucieka, zatraca się w iluzyjnej mgle. To może być nawet niebezpieczne…
- Już jesteś? Długo czekasz? – usłyszał za sobą delikatny, cichy głos i poczuł jak mglista fala znowu go zalewa, daje poczucie lekkości.
Odwrócił się i wziął Yonder w ramiona. Poszybowali oboje.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Pon 18:55, 04 Wrz 2006 Powrót do góry

1?!
Jak wrócę skomentuję


Wybacz, że dopiero teraz edytuję. Nie miałam dostępu do komputera :/
Odcinek świetny, najbardziej zaintrygował mnie Gucio i te jego oczy lalki... Ciekawe:) Bardzo mi się podoba, czekoam na Mooooreeee ;]
[/list]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maunus dnia Wto 21:00, 05 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Vampirek
:-(
:-(



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Pon 19:32, 04 Wrz 2006 Powrót do góry

Bardzo nastrojowo Ci to wyszło Smile
I takie trochę niepokojące.
Mocno zaintrygował mnie Gustav z oczami lalki. Coś jest nie tak z tymi dziewczynami.
Bardzo ładnie Smile

A imiona... Vampirek odnalazł słownik Very Happy :
Lewd- lubieżny, sprośny
Calamity- klęska, nieszczęście, katastrofa
Ubiquitous- wszędobylski, wszechiobecny
Entice- nęcić, wabić, kusić, prowokować
Famine- głód
Yonder- odległy?
A Rage juz było Very Happy

Poza tym miło słyszeć, że Ci się podobało moje opowiadanie Smile Piszę coś następnego w takim stylu, ale bez TH, może niedługo opublikuję Smile

Czekam na ciąg dalszy,
Vampirek Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:58, 04 Wrz 2006 Powrót do góry

Masz niesamowite tempo dodawania nowych odcinków. Własnie musiałam czytac dwa naraz.
Zastanawiam sie tylko co w oczach tych panien z innego świata, widzi Laurel i co ją tak przeraziło.
To wszystko jest bardzo intrygujące, a ty piszesz świetnie, wspaniałe opisy i porównania. Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Wto 20:12, 05 Wrz 2006 Powrót do góry

O.
Nowy odcinek.
Co ja moge powiedziec?
Oryginalne komplementy raczej już mi się skończyły xD
No cóż, wciąga jak cholera (przepraszam, ale inaczej powiedzieć się nie da).
Czekam na więcej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)