Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 more than meets the eye {22} Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:06, 28 Lip 2006 Powrót do góry

Philia.
To opowiadanie jest świetne, a to dobrze o tym wiesz:) (To po co ja to mówie:/)
Kocham je.
Nie mogłam się doczekać kolejnych odcinków więc poszukałam na innych forach i...znalazłam! W oczach łzy i te sprawy...Wink Heh. Joke.
Czasem wkurza mnie Bill.
Ale ejstświetny w tym opowiadaniu.
Taki...inny:D
No strasznie lubie to opowiadanie.
I czekam na KOLEJNE PARTY!
Very Happy
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Philia




Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:07, 28 Lip 2006 Powrót do góry

wiesz, inny nie znaczy gorszy ;D
uu... ale w zamyśle nie miał wkurzać. ale jak wkurza, to też dobrze >:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Pią 19:42, 28 Lip 2006 Powrót do góry

To dobrze, że nie miał wkurzać, bo mnie śmieszy Razz Jest taki... alternatywny. W naszym opowiadaniu też jest alternatywny, ale w inną stronę Razz
Nam się bardzo podoba i obiecujemy, że będziemy czytać, jeśli nie spaprasz, oczywiście Razz
Pozdrawiamy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Philia




Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:51, 28 Lip 2006 Powrót do góry

hmmm... tak z ciekawości: np. co bym miała napisać, by spaprać? ;>
don't worry, nie będę się tym sugerować, bo dalszy ciąg już dawno napisany.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Pią 20:13, 28 Lip 2006 Powrót do góry

Wiesz, jeśli zakochałaby się Billu (nie czytałam dalszych części) to by było ewidentne spapranie. Ale piszesz zbyt dobrze, żeby popełnić taki "mezalians" Razz
Chodzi mi na przykład o samobójstwo, bla bla bla... Wiesz, chodzi mi o te TYPOWE tragiczne (rozum to wieloznacznie Razz) teksty.
Ale nie piszesz jak ktoś, kto mógłby to spaprać, więc wszystko w porządku Razz
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Philia




Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:25, 28 Lip 2006 Powrót do góry

autorka właśnie doszła do wniosku, że niedługo się pogubi, co gdzie wkleiła, a czego nie i postanowiła się pospieszyć i wkleić, ile się da.
_ _ _

Coś dzwoni.
Chyba jej komórka.
Albo jej się wydaje.
- WYŁĄCZ TO! - wydarł się nagle Bill.
Nie. Jednak jej się nie wydaje - coś dzwoni. Otworzyła oczy. O, ściana. Spróbowała przekręcić się na drugi bok, jednak coś skutecznie jej to utrudniało. Zaparła się i zepchnęła wspomniane "coś" z łóżka. Po chwili dało się słyszeć huk, wrzask i jęki bólu.
Kamila z obawą odwróciła się i wychyliła głowę poza krawędź łóżka.
Ups.
- Przepraszam...? - powiedziała cicho, starając się nie wybuchnąć śmiechem na widok Toma na podłodze.
- ODBIERZ TO WRESZCIE! - krzyknął znowu czarnowłosy. Czuł się, jakby nie pił niczego od lat, a po głowie przejechał mu co najmniej czołg.
Kamila mruknęła pod nosem coś niemiłego, po czym wzięła leżącą do tej pory na szafce komórkę. O. Krystian. Zabije go chyba.
- Tak?! ... O, Zuźka? ... Co ty tak bladym świtem dzwonisz? ... A. Miło. ...
- Co tu tak jasno? - zapytał inteligentnie Bill, uchylając oczy, a po chwili zasłaniając je dłonią i mrucząc z dezaprobtą.
- Jest dzień, geniuszu. - odparła dziewczyna, na chwilę przerywając rozmowę. - ... do Billa. ... Eee... I co, że wcześnie...? ... No, spał tu. ... To nie tak! - roześmiała się, słysząc scenariusz wymyślony przez Zuźkę - Nawalili się i padli. ... Tak, wszyscy. Z wyjątkiem Gustava, on jest 'ten trzeźwy', aczkolwiek też padł. ... I opieprz ode mnie Krystiana. ... On już będzie wiedział, za co. ... Pa. - odłożyła telefon i z powrotem położyła się na łóżku.
- A ty co? - zapytała zdziwiona, widząc, że również Tom ma zamiar znów położyć się obok niej.
- Niewygodnie tam... - powiedział jakby przez sen.
- Poszedł! XD - krzyknęła, spychając go nogą z wyrka.
- Musisz się drzeć...? - spytał Bill - Łeb mi pęka... - jęknął
- O. Chcesz soku...? - zapytała troskliwie, podnosząc się z pozycji horyzontalnej.
- No... - odparł, zdziwiony nagłą empatią i przypływem ludzkich uczuć w Kamili.
- To se kup. =.='
- Jezuuu... - Bill wcisnął twarz w poduszkę - Wszystkie Polki są takie...?
- Nie, ja jestem wyjątkowa.
- To dobrze, bo wasz naród mógłby już nie istnieć... - mruknął.
- Amen. I tak mogłeś trafić gorzej.
- Nie sądzę.
- Zobaczymy, co powiesz za trzy miesiące.
- Zobaczymy, czy będziesz jeszcze żyła za te trzy miesiące. - szepnął.
- Słyszałam! - krzyknęła z wyrzutem.
- Ciiiiicho... - jęknął Georg gdzieś z drugiego końca podłogi.
- Boże... Co się działo po tym, jak usnęłam...? - zapytała, choć nie była pewna, czy chce usłyszeć odpowiedź.
- Eee... - zaczął treściwie basista.
- No dobrze, będę zadawać pytania pomocnicze... - oznajmiła zrezygnowana - Gdzie się podziały wszystkie puste butelki, puszki i pudełka po pizzy...?
Tom odkaszlnął, co miało być, jak się zdaje, daremną próbą zamaskowania śmiechu.
- No, słucham...? - spojrzała na nich z wyczekiwaniem, po czym nagle coś ją tknęło.
Zajrzała pod łóżko.
- Dobra, to było głupie pytanie - oznajmiła, z powrotem gramoląc się na mebel.
- Też tak myślę. - zgodził się Georg, ziewając i przeciągając się na podłodze.
- Okeeeej... - Kamila wstała i podreptała do łazienki.
Tom nagle jakby coś sobie przypomniał.
- Bill, mam nadzieję, że umyłeś...
- KTÓRY MI ORZYGAŁ UMYWALKĘ?! - wydarła się jasnowłosa na niemalże cały hotel.
- ...umywalkę. - dokończył zrezygnowany gitarzysta.
Bill wzruszył tylko ramionami, przekręcając się na drugi bok, po czym nasunął na głowę beżową kołdrę i radośnie udawał, że go nie ma.
Kamila z prędkością światła wybiegła z łazienki.
Tom i Georg popatrzyli na nią przerażeni, a po chwili dołączył do nich i Gustav, do tej pory śpiący gdzieś w okolicach łóżka, a którego zdążyły obudzić już krzyki ich uroczej znajomej.
- O, witaj, Śpiąca Królewno... - mruknęła ironicznie, widząc niewyraźną minę perkusisty - Wróciłeś już na Ziemię? Wejście w atmosferę udane?
- Tee... O co jej chodzi? - spytał konspiracyjnym szeptem
- Obrzygałeś mi umywalkę? - zapytała Kamila bez ogródek, kładąc dłonie na biodrach.
- ... - Gustav popatrzył na nią jak na totalną wariatkę, po czym zwrócił wzrok ku Tomowi, który tylko wzruszył ramionami. - Nie...? - dodał po chwili.
- No i fajnie. To dowiem się, który to? - zatupała ze zniecierpliwieniem nogą.
Tom zaśmiał się nerwowo i spojrzał na Gustava, a ten natychmiast skierował wzrok na Georga. Nagle spod wspomnianej już przeze mnie kołdry dało się słyszeć cichy, przytłumiony śmiech.
Kamila jęknęła potępieńczo i podeszła do łóżka, na którym Bill starał się udać, że właśnie stał się niewidzialny.
- BILL! - krzyknęła, jednym ruchem ściągając kołdrę z wokalisty i wskazując na otwarte na oścież drzwi łazienki - IDŹ TO SPRZĄTAĆ!
- Nie drzyj się...! - czarnowłosy spojrzał na nią z wyrzutem - A właściwie to czemu ja, co?
- Bo żeś zostawił pamiątkę na umywalce. - odparła spokojnie.
- Skąd wiesz, że ja, a nie Tom na przykład? - spytał, starając się wyrwać Kamili kołdrę. - On też pijany w trzy dupy był wczoraj.
- Wiesz, poddałam te rzygi analizie chemicznej. - odparła niecierpliwie.
- I co, azotany mnie zdradziły? - zasugerował, rozbawiony.
- Żebyś wiedział.
- Co to są azotany? - zapytał wyraźnie zaintrygowany Georg.
Dziewczyna spojrzała na niego wzrokiem pod tytułem: "Jeśli-chcesz-jeszcze-żyć-to-lepiej-żebyś-się-zamknął".
- IDŹ TO SPRZĄTAĆ! - wrzasnęła nagle, odwracając się z powrotem do Billa, który skrzywił się, gdy wysoki głos Kamili dotarł do jego uszu.
- NIE! - odkrzyknął butnie, nie zważając na swojego cholernego kaca.
- W TEJ CHWILI! - o ile to możliwe, jasnowłosa wydarła się jeszcze głośniej.
- NIE! - wokalista, któremu denerwowanie jej widocznie sprawiało jakąś sadystyczną przyjemność, ponownie odmówił wykonania polecenia.
- Bill, idź, bo mi bębenki pękną... - jęknął Tom, zasłaniając uszy.
- A idźcie wy wszyscy w cholerę... - prychnął Bill, niechętnie zwlekając się z łóżka i podążając w kierunku łazienki. - Ale ja nie chcęęęę! - krzyknął, wchodząc do pomieszczenia.
- A co, Bozia rączek nie dała...? - rzuciła Kamila
- Dała, ale krótkie! - zażartował
- I obie lewe, co? Sprzątaj i nie gadaj! - odkrzyknęła, po czym rozciągnęła się wygodnie na łóżku.
- Ej... - zaczął Gustav niepewnie.
- Hm...? - mruknął Tom pytająco i podniósł głowę.
- Mi się wydaje, że my dziś coś ważnego mieliśmy robić...?
- No, leczyć kaca. - odparł Georg, śmiejąc się.
- Nie, coś innego. - powiedział Gustav jak najzupełniej poważnie i zmarszczył brwi, jak gdyby to miało mu w czymś pomóc.
- Nie, czekaj... - zaczął Georg. - Coś było...
Kamila spojrzała na nich rozbawiona.
- Widzę, że dobrą macie pamięć... O terminach koncertów chociaż pamiętacie, czy musicie do gazet zaglądać?
- Gazety...? Ej... A czy my przypadkiem nie mamy dzisiaj... - Gustav spojrzał na chłopaków spanikowany i przełknął ślinę - ...sesji zdjęciowej?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Borat
:-)
:-)



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Pią 20:38, 28 Lip 2006 Powrót do góry

oHHHHHHH das iast toootaaal superrr ;* Juz tęskniłam za takim lekkim opem. Na prawde Razz Jeszcze takie wykonanie. Eh, tylko czytać Very Happy
Ciekawe aczkolwiek nie mogę sobie wyobrazić co będzie dalej. hmm Razz
Czekam.
Fajna poczytanka na wakacje Smile serio, serio xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Pią 20:57, 28 Lip 2006 Powrót do góry

Śmiechowa ta notka była. Taka zabawna. (Jak mi podpowiadają głosy z tyłu Razz Krzyczące teraz "Emila" bo piszę to co mówią Razz).
Nieważne. Podobało mi się, bo fajnie jest tak czasem poczytać komedię, dla odmiany Smile Nie mogę znieść już tych dołujących tekstów i dramatów.
Pozdrawiamyyy, yeah, yeah


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Philia




Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:02, 29 Lip 2006 Powrót do góry

- Że co? Sesję macie? - Kamila zaczęła się śmiać jak wariatka - Wy?! Przecież wy dziś wyglądacie jak... jak... - nie mogła złapać oddechu - Jak pół dupy zza krzaka!
- Ale to ma być sesja z tobą. - powiedział Georg niepewnie.
- CO?! - wrzasnęła zdziwiona, rzucając w niego poduszką.
- Twój menedżer ci nie mówił?
- Georg... To chyba my jej mieliśmy przekazać... - dodał Tom.
Dziewczyna usiadła na łóżku i spojrzała na nich uważnie.
- Żartujecie, prawda? - chłopaki pokręcili smętnie głowami. - No już, powiedzcie, że żartujecie... - jęknęła.
Nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Owszem, gdy znalazła się w swoim zespole, wiedziała, że coś takiego jak sesja jej nie ominie. Ale teraz zaczęła się obawiać. Że zobaczą ją miliony ludzi, że może się nie spodobać...
- Kamila...? - zaczął nagle Georg, przerywając jej pesymistyczne rozmyślania.
- Hm...?
- Idź, powiedz Billowi, żeby się spieszył ze sprzątaniem. - zaśmiał się.
- Czemu ja? - zdziwiła się.
- Masz najbliżej. - zauważył basista.
Westchnęła i weszła do znajdującej się w korytarzyku łazienki.
- Khm... Co ty robisz? - zapytała zwątpiona, widząc, jak Bill trzyma głowę w umywalce i leje wodę na włosy.
- Kaca mam. - odparł Bill lakonicznie.
- A. - Kamila pokiwała głową i przygryzła dolną wargę. - Słuchaj, bo...
- Co? - spytał Bill zakręcając wodę i podnosząc na nią wzrok.
- Bo chłopaki mówią, że my dziś mamy... No... Sesję jakąś... Zdjęciową...? - wydukała.
- CHOLERA JASNA! - Bill oparł dłonie na krawędziach umywalki i spojrzał w lustro wiszące nad nią.
- Chyba zużyją dziś dużo pudru... - westchnęła Kamila, kierując się do wyjścia z pomieszczenia.
- Ej, czekaj... - powiedział cicho, dalej wpatrując się w swoje odbicie i odgarniając włosy z czoła.
- Hm...?
- Masz może czarną kredkę...? - uśmiechnął się z zażenowaniem. - Bo chyba nie zdążę jechać do siebie i umalować się swoją...
- Czekaj, mam gdzieś kredkę... - dziewczyna wzięła stojącą na półce kosmetyczkę. - I mam różowy cień do powiek i szminkę z brokatem, też chcesz...?
Wokalista spojrzał na nią niewyraźnie.
- Dobra, masz. - podała mu kredkę. - A tak w ogóle to posuń się, też się umaluję.

-> -> ->

- Co oni tam robią tyle czasu? - zniecierpliwił się Gustav.
- Khm... - Tom zaśmiał się pod nosem - Fajnie to zabrzmiało.
- Idź sprawdzić.

-> -> ->

- Jak uroczo... - Tom wybuchnął śmiechem, gdy zobaczył Kamilę i Billa, wspólnie robiących sobie make-up przy małym lusterku.
- A masz coś? - odwróciła się do niego - Twój brat dziś dużo fluidu pod oczy potzebował...
- Ej! - czarnowłosy spojrzał na nią z pretensją.
- Dobra, i tak makijażystka ci to poprawi, co się siepiesz... - powiedziała, poprawiając mu grzywkę. - No. I widzisz, wyglądasz jak człowiek. - dodała dumna z siebie. - Na pewno nie chcesz tego różowego cienia...? ^^
- KAMILA!
- Dobra, już...

* * *

- Ej... Ale jak taka sesja wygląda...? - spytała, siadając obok Georga w znajomym już vanie.
- No... Najpierw robią ci dwa centymetry makijażu... - odparł basista, żywo gestykulując.
- ... Billowi robią pięć centymetrów. - dodał Tom
- A potem...?
- Potem robią ci fryzurę. To znaczy, jak już dobiorą ci ciuchy i spytają, czy mogą być. I lepiej, żebyś powiedziała, że coś ci nie pasuje, bo mogą stwierdzić, że nie masz swojego zdania i godzisz się na wszystko. - wyjaśnił Georg.
- A sama sesja?
- Nie, czekaj! Najpierw ciuchy dobierają, a potem do nich makijaż! - zaprotestował Bill.
- Dobra, nieważne. - zniecierpliwiła się Kamila.
- No to co chcesz wiedzieć? Mówią ci po prostu, jak masz stanąć, gdzie spojrzeć, co zrobić. Czasem ci mówią, żebyś robiła, co chcesz, a potem razem wybieracie najlepsze zdjęcia. Rozumiesz? - dodał Tom
- Tak jakby... - westchnęła, wsuwając się głębiej w siedzenie wozu.

* * *

- Tom, ale... - zaczęła spanikowana, drepcząc za gitarzystą w stronę wejścia do wysokiego, błękitno-zielonawego budynku, który patrzył z wyższością na cały Berlin.
- Spokojnie. Będzie ok. - zapewnił ją, po czym zwrócił się do Billa - Na którym to piętrze?
- Osiemnastym. - odparł krótko wokalista - Ej, a ty co? - spytał, widząc minę Kamili - Dobrze się czujesz?
- Denerwuje się. - wyjaśnił Gustav.
- Aaa tam - zbagatelizował sprawę i machnął dłonią. - Wyluzuj.
- Sam se luzuj. - mruknęła pod nosem
- A wy znów zaczynacie...? - jęknął potępieńczo Georg, naciskając guzik w windzie.
- Jeeezu... - zawył Bill, zupełnie ignorując wszystkich i poszedł do świeżo wypolerowanego lustra, wiszącego na srebrnej, chłodnej ścianie. Odgarnął grzywkę z czoła i przejechał palcami po twarzy. - Jak ja wyglądaaaam... Jakbym chlał całą noc...
- Bo chlałeś. - przypomniał mu ze śmiechem Tom.
Czarnowłosy zerknął na odbicie brata i spojrzał na niego wzrokiem "zamknij-się-bo-zabiję", po czym znów wrócił do kontemplowania samego siebie - Nie... - zaczął. - Chociaż właściwie, to aż tak źle nie jest... Ładny jestem i...
- Narcyz. - rzuciła Kamila, chowając ręce za siebie i odpychając się rytmicznie od ściany windy.
- Że co? - warknął, błyskawicznie odwracając się do niej.
- Nie, nic. - odparła, ściągając wargi, po czym uśmiechnęła się uroczo.
Gdyby nie dzwoneczek, oznajmiający upragnione, osiemnaste piętro, Kamila z pewnością dowiedziałaby się o sobie czegoś ciekawego.

* * *

Gdy tylko znaleźli się w redakcji, otoczył ich tłumek pracujących tam osób. Kamila spojrzała na Georga spłoszonym wzrokiem, a on tylko się uśmiechnął, jak gdyby chciał jej powiedzieć, że wszystko będzie ok.
Ale, jak dla niej, nie było okej.
Oni rozmawiali z tą ekipą, a ona stała jak ten kołek, nie rozumiejąc absolutnie niczego.
- Zaraz ci przyniosą ciuchy. - powiedział do niej Bill, gdy większość osób udała się do swoich spraw.
Pokiwała niepewnie głową.
- No, nie bądź taka spięta - krzyknął z irytacją.
Dziewczyna przewróciła oczami, marząc, by ten dzień już się skończył.

* * *

Koncepcja sesji była dość prosta - Kamilę ubierają na biało, chłopaków - na czarno.
Spojrzała na ciuchy, jakie uprzejmie doniósł jej jakiś blondyn ze sztucznym uśmiechem. Westchnęła głośno.
- I co...? Mogą być? - spytał Tom, dosiadając się do niej.
- Nie mogą. - odparła, nawet na niego nie patrząc.
- A czemu?
- Bo... Na przykład ta spódnica... - mówiła, wygrzebując ze sterty białych ubrań wspomniany ciuch i podając mu go.
- No, to co? - Tom oglądał spódnicę z każdej strony i najwyraźniej nie widział problemu.
- Jest za krótka. - wyjaśniła.
- Czy ja wiem... - zastanowił się
- Tak, tak, jak dla ciebie mogłabym zapozować nago... - osądziła
- Nie mam nic przeciwko. - uśmiechnął się do niej
- Perwers! - krzyknęła ze śmiechem, uderzając go w tył głowy.
- No to załóż coś innego.
- Ale tu są same spódnice.
- No, chyba jesteś dziewczyną. - zauważył bystro
Kamila parsknęła śmiechem
- I wszystkie mają długość szerszego paska od spodni!
- To co, mam ci do nich doszyć? - zapytał, śmiejąc się.
- Oj, już daj, tą założę. - wyrwała mu spódnicę, złapała jakąś bluzkę i pobiegła w stronę przebieralni.

* * *

- I...? - zapytała zrezygnowana, podchodząc do siedzących na kanapie chłopaków. - Tragedia, wiem. - dodała, nie ujrzawszy żadnej reakcji.
- Nie było krótszych spódnic? - zaśmiał się ironicznie Georg.
- Tak się składa, że ta była najdłuższa. - fuknęła.
- ... - Bill
- ... - Gustav
- ... - wyszczerzony od ucha do ucha Tom
- ... - Georg, spoglądając na Toma i śledząc jego wzrok
- Tom, do cholery, przestań się gapić na mój tyłek. - przerwała ciszę Kamila.
- Ale... No... Eee... Hehe... - gitarzysta zaśmiał się głupkowato.
- Milcz.

* * *

- Tak, proszę, pan Bill i pani Kamila na pierwszy plan! - krzyknął rozentuzjazmowany pan fotograf niezbyt umiejętnym angielskim. - Tak, dobrze! - dodał, obserwując ich. - Czy mogłaby się pani do niego przysunąć?
Kamila, z miną zbitego psa, wykonała polecenie.
- A czy można jeszcze trochę?
"Nie, cholera, nie można!" - pomyślała, robiąc parę kroków w stronę wokalisty.
- To może jeszcze trochę bliżej... - zasugerował
"Bliżej się nie da..."
- To może jeszcze troszeczkę?
- A może od razu się na nim położę, co? - nie wytrzymała Kamila.
Chłopaki parsknęli śmiechem, widząc osłupiałą minę fotografa.
- Nie, to nie będzie konieczne. - odparł zmieszany, po czym wrócił do robienia zdjęć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Sob 15:30, 29 Lip 2006 Powrót do góry

Philia napisał:

- ... Billowi robią pięć centymetrów. - dodał Tom

Cytat:
- A może od razu się na nim położę, co? - nie wytrzymała Kamila.


Mówię ci, ta notka była wspaniała Very Happy Strasznie się śmiałam. Twój styl pisania jest bardzo podobny do naszego, więc to pewnie dlatego, hehe. Dodawaj kolejną notkę szybko, bo dwie stałe czytelniczki czekają Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Philia




Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:02, 29 Lip 2006 Powrót do góry

jako, że wyjeżdżam na 2 tygodnie, wkleję duuuuuużo *.*


{ part 8 }

- I jak, i jak? - Kamila podskoczyła na kanapie, ciesząc się z leżących na szklanym stoliku polaroidów.
Chłopaki pokiwali z uznaniem głową, a Tom złapał leżące najbliżej zdjęcie, uniósł je bardzo blisko oczu i zaczął mu się wnikliwie przyglądać, po czym, najwyraźniej nie znajdując tego, czego szukał, zgarnął pozostałe.
- Ej, ja też chcę obejrzeć! - wrzasnął Bill z pretensją.
Kamila zaczęła przyglądać się z ciekawością gitarzyście.
- Mogę wiedzieć, co robisz? - spytała uprzejmie, gdy ten zaczął pochylać się nad kolejną fotką.
- Próbuję zobaczyć, jakie masz majtki - odparł z rozbrajającą wręcz szczerością i uśmiechnął się zawadiacko.
Dziewczyna otworzyła usta w niemym zdziwieniu i uniosła brwi. Poczuła, że się rumieni i zaczęła poprawiać sobie opadającą luźno na czoło, wystrzępioną grzywkę. Kątem oka spojrzała na porozrzucane zdjęcia, jak gdyby chciała się upewnić, że Tom na pewno nie zobaczy na nich nic, czego nie powinien.
- O ile zakład, że wasze fanki mnie zlinczują...? - odezwała się, gdy jej wzrok padł na fotkę, na której przytula się do Billa ("A to konieczne? - zapytała pana fotografa - jaką mam gwarancję, że się niczym nie zarażę?").
- Oj tam, zaraz zlinczują... - mruknął Georg, zbierając zdjęcia na ładną, równą kupkę.
- Dobra, może nie zlinczują, ale zachwycone nie będą - prychnęła Kamila.
- Panikara - stwierdził Bill
- Narcyz - odburknęła
- Panikara - powtórzył
- Narcyz.
- Panikara.
- Narcyz.
- Czuję się, jakbym wrócił do przedszkola... - szepnął Gustav sam do siebie, wychylając się po zdjęcia.
- Panikara.
- Nar...
- Cicho już! - krzyknął Tom
- Ale o co chodzi? - spytał szczerze zdziwiony Bill i uśmiechnął się złośliwie.
- Panie Boże, za co...? - jęknęła Kamila, patrząc w sufit.
- Bóg ci nie pomoże. - mruknął Tom.
- A psychiatra...?
- O, to już prędzej.
- Ty to jesteś serio nienormalny - zaśmiała się, naciągając mu daszek głęboko na oczy

* * *

- Taaaaak...? - jęknęła po polsku, podnosząc telefon z podłogi i przykładając go do ucha.
- Eee...
- Bill? - spytała zdziwiona, odgarniając włosy z oczu i patrząc na stojący na nocnej szafce budzik. Fosforyzujące zielenią cyferki radośnie i dumnie oznajmiły jej godzinę 6.42.
- Słuchaj, my po ciebie podjedziemy o 9., bo jedziemy dać wywiad i...
- Nie mów mi, że teraz się o tym dowiedziałeś - przerwała mu.
- No, nie... Wczoraj - przyznał się.
- Palant. - mruknęła, rozłączając się z wokalistą, po czym, rzuciwszy telefonem, padła twarzą w poduszkę.

* * *

Puk puk puk.
Poszoł won, kimkolwiek jesteś.
Puk puk puk.
Polazł.
Puk puk puk.
Zwlekła się z łóżka i podeszła do drzwi.
- A TY NIE GOTOWA?! - wrzasnął Bill na jej widok.
Spojrzała na niego zdziwiona, po czym popatrzyła się na swoją koszulę nocną.
- Nie...? ^__^;
- WIDZĘ!
- A do czego, tak w ogóle? - zapytała, przeczesując palcami włosy.
- NO WYWIAD!
- To to mi się nie śniło...? - spytała niepewnie.
Spojrzał na nią wściekły.
- Uuups... - zaśmiała się nerwowo - Ile mam czasu?
- Pół godziny.
- Mhm. Okej.
- Boże, co ja z tobą mam... - westchnął i uwalił (nie mam innego słowa... XD ~Philia) się na jej łóżko.
- Ciekawe życie - odpowiedziała Kamila, wywalając ciuchy z walizki na środek pokoju.
Czarnowłosy popatrzył zwątpiony na ten obrazek.
- Możesz szybciej...?
- Nie mam w co się ubraaaaać... - jęknęła
- Załóż cokolwiek. - zniecierpliwił się
- Nie! - sprzeciwiła się Kamila - Nie będę zakładać "czegokolwiek"!
Wstał z łóżka i uklęknął przy stercie ubrań Kamili.
- Załóż to.
Odwróciła się w jego stronę.
- Chyba śnisz.
- Wcale nie.
- Nie założę tego! - zaśmiała się, patrząc na spódnicę, którą pokazywał jej Bill.
- Czemu, znów za krótka?
- Mhm - pokiwała głową
- Oj, tam, ładne masz nogi, zakładaj.
- Że co? - Kamila za wszelką cenę starała się nie parsknąć śmiechem.
- No... Załóż to.
- Powtórz!
- Słyszałaś. No, idź. - powiedział, wpychając jej ubrania i prowadząc ją w stronę łazienki (czytaj: pchając ją w stronę pomieszczenia).
- A powtórzysz tamto...? - spytała, odwracając się.
- Nie. A za 15 minut masz być ubrana, umalowana i uczesana - powiedział, zamykając za nią drzwi.

{ part 9 }

- Juuuż...? - zapytał zniecierpliwiony, pukając knykciami w drzwi łazienki i przystawiając do nich ucho.
- Jakby było już, to bym wyszła. - odparła, bez cienia pośpiechu tuszując rzęsy
- 15 minut już minęło... - zauważył
- Straszne... - mruknęła z ironią Kamila
- No, straszne! Bo się spóźnimy, i...
- Słuchaj, napisz do Tiny, jak to taki problem. - zasugerowała, z impetem otwierając drzwi.
Tyle tylko, że owe drzwi otwierały się do zewnątrz.
- Co ty robisz?! - wrzasnął Bill, rozmasowując sobie czoło.
- Trzeba było nie stać pod drzwiami - wzruszyła ramionami Kamila
- Jak będę miał śliwę... - zaczął groźnie
- To fanki będą masowo popełniać samobójstwa, wiem. - dokończyła uśmiechnięta, wymijając go z gracją i wychodząc z pokoju.

* * *

- Boże, czy ciebie trzymali u amiszów...? - zapytała, widząc, jakiej treści czasopismo przegląda Tom.
- Hm? - mruknął pytająco gitarzysta, spoglądając na nią.
- Nie, nic, nie przeszkadzaj sobie. - Kamila pokręciła głową i osunęła się na wielkiej, bordowej kanapie, stojącej w redakcji, gdzie, notabene, już od pół godziny czekali na dziennikarza. Lub dziennikarkę.
Georg z nudów zaczął bawić się telefonem, Gustav zwinął leżące nieopodal gazety w rulony i zaczął wybijać jakiś bliżej nieokreślony rytm na swoich kolanach, a Bill cały czas siedział z miną greckiego filozofa.
- Kontemplujesz swoje miejsce we wszechświecie...? - zapytała Kamila, okręcając troczek bluzy wokół palca. - Bill, a o co oni będą pytać...? - dodała, nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi.
- Nie wiem, ale na pewno spytają, skąd mam guza na czole!
Tom nagle stracił całe zainteresowanie gazetą i spojrzał uważnie na brata.
- Ej, no, to było niechcący... - powiedziała, z trudem wstrzymując śmiech.
- Jasne, już ja widzę to twoje "niechcący"... - mruknął
- A co się stało? - zapytał Tom, nie mogąc już wytrzymać z ciekawości.
- Drzwiami mnie walnęła!!
Georg wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a po chwili dołączyli do niego też Tom i Gustav.
- Jakimi drzwiami...? - spytał perkusista, gdy już trochę się uspokoił.
- OD ŁAZIENKI! - Bill powoli tracił cierpliwość. No jak to, nikt się nie interesuje stanem jego zdrowia psychicznego i fizycznego?! "Jak ona tu jeszcze trochę zostanie, to ze zdrowia psychicznego nic nie będzie. - pomyślał - Z fizycznego raczej też."
- A co ty robiłeś pod jej łazienką...? - dodał Georg
- Czekałem, aż się ubierze!
- O, czyli, że była rozebrana? - Tom uśmiechnął się złośliwie, unosząc lewą brew.
- NIE! - wrzasnęła Kamila
- Eee tam... - mruknął zawiedziony gitarzysta, powracając do lektury pisemka.
- Boże, długo jeszcze...? - jęknęła Kamila, spoglądając na wokalistę.
- Nie mów do mnie 'Boże'. - uciął Bill
- Chcesz się zapoznać z drzwiami drugi raz?!
- ZABIERZCIE JĄ STĄD! - czarnowłosy znalazł się na skraju załamania nerwowego.
Georg pokręcił głową.
- Bill, no, nie potrafisz sobie dać z dziewczyną rady? - zapytał z politowaniem.
- Z normalnymi potrafię. - fuknął, krzyżując ręce na piersi.
Kamila otworzyła usta z zamiarem odezwania się.
- Zapraszamy do tamtego pokoju. - zakomunikowała im brunetka, która nagle pojawiła się obok. - I przepraszamy, że musieliście tyle czekać. - dodała
- Nie, nie szkodzi. - odparł Tom, uśmiechając się szeroko.
Kamila spojrzała na niego z ironicznym uśmiechem i pokręciła głową, wstając z kanapy.

* * *

Kamila sama była zaskoczona - wywiad szedł całkiem gładko, jak na razie nie popełniła żadnej gafy, chyba, że liczyć potrącenie stolika nogą i przewrócenie stojącej na nim szklanki z wodą.
W połowie pytania o trasę koncertową, Bill grzecznie przeprosił dziennikarkę i wyszedł z pomieszczenia.
Kamila z konsternacją spojrzała na Toma, który wzruszył ramionami, a z jego miny dało się wywnioskować, że on również nie wie, o co chodzi.
Po kilku minutach wokalista wrócił i usiadł obok Kamili.
- Nasz menedżer dzwonił, jesteśmy z nim umówieni na popołudnie. - powiedział, nachylając się nad nią.
- My? - spytała blondynka, której nie umknął znaczący wzrok dziennikarki, przyglądającej się im z niebywałym zainteresowaniem. No pięknie, zaraz sobie do tego wymyśli jakąś historyjkę.
- No, ty i ja, bo o tekst piosenki chodzi. - wyjaśnił pospiesznie.
- Czy mogłabym zadać jeszcze kilka pytań...? - zapytała brunetka z miną dziecka, które właśnie wypatrzyło w sklepie nową zabawkę.

* * *

- Ej, ale zauważyliście, że ona potem zaczęła się pytać tylko o relacje Kamila/ Bill? - zapytał odkrywczo Tom, poprawiając sobie daszek.
- Zaraz napisze, że są zaręczeni. - zasugerował Gustav.
- I mają dwoje dzieci w drodze. - dodał Georg.
- I, że... - zaczął znowu perkusista, ale zamilkł pod wpływem morderczego wzroku Kamili.
Kamila zaśmiała się krótko, podążając za Billem w stronę kawiarni, w której umówili się z menedżerem.

{ part 10 }

Bill popchnął szybko drzwi kawiarni i wszedł do środka.
- Nie mogłeś ich przytrzymać?! Zabiłbyś mnie! - syknęła Kamila z pretensją, idąc za nim.
- Miałem taką nadzieję... - powiedział cicho. - Chcesz coś? - dodał, szukając po kieszeni portfela
- Nie, dzięki. - fuknęła.
- A co, w ciastkach też są azotany? - spytał, stając w kolejce.
- Nie, kretynie. Azotany są w mięsie. - ucięła dyskusję Kamila. - Idę usiąść. - rzuciła i skierowała się w stronę stojącego naprzeciwko wielkiego okna stolika. Zdjęła kurtkę i przewiesiła ją przez oparcie obitego w gładki, beżowy materiał krzesła. Usiadłszy na nim, zaczęła obracać stojącą na stoliku świeczkę w szklanej podstawie. Pomyślała, że to wszystko idzie cholernie szybko: sesja, wywiad, a teraz rozmowa z menedżerem. Przecież ona się nabawi rozstroju nerwowego. A przynajmniej jakiegoś tiku. I będzie słyszała głosy. Tak, to było pewne. Japończycy umierają z przepracowania, prawda?
- Lepiej zostaw, bo wszystko spalisz. - powiedział Bill jak do pięciolatki i odsunął świeczkę na bezpieczną odległość od jej dłoni. Kamila westchnęła z rezygnacją, patrząc, jak wokalista stawia na stoliczku talerzyk z ciastkiem.
- A ciebie w pierwszej kolejności.
- Słuchaj, mamy się znosić trzy miesiące, a ja mam ciebie dość już po trzech dniach. - powiedział, dziobiąc widelcem deser.
- I nawzajem.
- To może zaczniemy być dla siebie mili? - zasugerował Bill.
- Przecież jestem miła. - warknęła.
- Dobra, zapomnij. - westchnął.
- O czym?
- No, o tym, co mówiłem.
- Ale o czym? - spytała złośliwie.
- O tym, że mamy być dla siebie mili.
- Przecież nie pamiętam. - powiedziała, przesuwając dłonią po płomieniu świeczki.
- Tak, niech ci się rękaw zapali... - mruknął wokalista.
- Taaa, wiem, że przybiegniesz jeszcze z kanistrem benzyny.
- I będę piekł kiełbaski. - dodał Bill, ziewając przeciągle. - Cholera, czemu on się spóźnia? - dodał, wystukując numer menedżera w telefonie.
- Idę po kawę. - powiedziała Kamila, odsuwając krzesło.
- Ale przecież nic nie chciałaś. - zauważył Bill.
- Ale mi się zachciało. - odparła, odchodząc w stronę lady.
Po krótkim ponarzekaniu na euro i niemieckie ceny, wróciła z parującym kubkiem cafe latte i saszetką z cukrem.
- I...? - zapytała, siadając.
- I stoi w korku i będzie za pół godziny. - mruknął Bill, obrażony na cały świat, podnosząc widelec.
Kamila z niejakim rozbawieniem zauważyła, że na talerzyku wciąż leży wisienka, która jeszcze niedawno wieńczyła deser.
Po chwili jednak Bill sobie o niej przypomniał, nadział ją na widelec i włożył do ust. Nagle jednak jakby zapomniał, do czego służą zęby i jak w ogóle się nimi posługiwać.
- Co, czekasz, aż się rozpuści? No to cię zmartwię... - zaczęła Kamila, widząc, jak czarnowłosy gapi się w jakiś punkt nad jej ramieniem.
- Chodź. - wypalił nagle.
- Że co? - spytała zdezorientowana.
- Nie pytaj, chodź! - krzyknął, wstając, po czym wziął kurtkę Kamili z krzesła, a ją samą złapał za rękę i pociągnął na tył kawiarni.
- Ale o co chodzi?! - krzyknęła Kamila.
- Zaraz, no! - zdenerwował się, wchodząc z nią do toalety.
- To męska. A ten ochroniarz się bardzo dziwnie patrzył. - zauważyła. - Dowiem się, co nas tu sprowadza?
- A wyobraź sobie, że przed kawiarnią stoi tłum dziewczyn, bynajmniej nie zachwyconych tym, że tu z tobą siedzę! - wypalił wreszcie, opierając się o ściankę kabiny.
- Ale czemu TU jesteśmy?!
- Bo tu jest okno. I możemy zobaczyć, czy już poszły.
Kamila spojrzała w górę.
- Ta, geniuszu, ale to okno jest na wysokości ponad trzech metrów, tak na oko.
- To cię podsadzę i zobaczysz.
- Boże, za co? - jęknęła Kamila.
- Ty tu się nie módl, tylko pomagaj.
- I to niby ja jestem panikara, co? - mruknęła ironicznie, pakując się Billowi na barana.
- I co, poszły? - dopytywał się Bill.
- Nie.
- A co...?
- Rozbijają namiot. - odparła całkiem poważnie.
- Daj spokój! - warknął
- A tak. Wbijają śledzie. Zaraz rozpalą ognisko i będą piec kiełbaski.
- Ależ ty jesteś nieużytek, no! - stwierdził Bill.
- A ty za to bardzo. - powiedziała z sarkazmem. - Znudzą się i pójdą. - powiedziała, schodząc z jego ramion i stając naprzeciwko niego.
- Gdyby to był film, zatrzasnęlibyśmy się tu i wyszli jako para. - powiedział Bill po długiej chwili.
- Ale to na szczęście nie film. - odparła.

{ part 11 }

- ...no to my do kibla! - ekscytował się Bill, machając puszką z napojem na wszystkie strony świata i opowiadając pokładającym się ze śmiechu chłopakom, co im się przydarzyło poprzedniego dnia. - I prawie godzinę tam siedzieliśmy!
Kamila siedziała obok i uśmiechała się kącikiem ust, słuchając jego opowieści i co jakiś czas kręcąc głową, gdy wokalista starał się jak najbardziej ją ubarwić. Ona nie przypominała sobie na przykład, żeby do kawiarni wszedł tłum fotoreporterów.
- No a te laski sprzed kawiarni? - dopytywał się Tom.
- Ale co? Czy ładne? - spytał dla pewności Bill.
- Nie! Co zrobiły, jak wychodziliście? - parsknął śmiechem starszy.
- Właściwie, to... - zaczął czarnowłosy.
- ... to ich już wtedy nie było. - dokończyła za niego Kamila, pozbawiając go tym samym przyjemności większego wkręcenia chłopaków.
- Ej, ale wy tam przecież na spotkanie poszliście. - przypomniał sobie Georg. - I jak, wiecie coś o tej piosence i w ogóle?
- No, mamy napisać tekst. - odparł wokalista.
- Wiecie, coś o jakiejś tragicznej miłości, żeby wasze fanki miały przy czym płakać i oskarżać mnie, jaka to ja nie jestem okropna, że tak skrzywdziłam Billa. - stwierdziła Kamila z niesmakiem.
- ...a, i z samobójstwem w tle? - podłapał temat Georg.
- No ba. I z zabójstwem! - zaśmiała się.
- I będziemy mieć teledysk od lat 18? - zapytał Gustav.
- A najlepsze jest to, że tekst ma być na pojutrze. - przypomniał Bill grobowym tonem. Tom zagwizdał przeciągle.
- A... No. - przyznała Kamila, a uśmiech spełzł z jej twarzy. - Ja nie wiem, wy tu macie jakieś cholernie szaleńcze tempo. - stwierdziła. - Może chcesz sam to napisać? - zapytała wokalistę, dorzucając do tego totalnie rozbrajający uśmiech. Bill spojrzał na nią jak na wariatkę.
- Chyba śnisz. - zawyrokował. - Jutro przyjdę wieczorem, raz dwa napiszemy i już. - dodał, kładąc nacisk na słowo 'napiszemy'.
Kamila mruknęła pod nosem coś w stylu 'Chciałbyś, kretynie' i zaczęła się kręcić, chcąc usiąść po turecku na łóżku.
- Dobra, to kto gra w karty? - spytała z szerokim uśmiechem, wyjmując z szuflady małe pudełko.

* * *

- Biiiiiill, mi się już nie chce... - jęknęła Kamila, pokładając się na podłodze i dźgając wokalistę długopisem w dłoń.
- Przestań! - fuknął Bill, analizując kawałek tekstu, nad którym pracowali już drugą godzinę.
- Może być. Już, chce mi się spać, koniec. - zniecierpliwiła się dziewczyna.
- Wiesz, że musimy to napisać. - stwierdził z powagą.
- Wiem. - przytaknęła. - Ale nam nie idzie. - dodała, kontemplując dywan.
- Zaraz nam pójdzie... - pocieszał sam siebie, wbijając wzrok w kartkę, jak gdyby słowa miałyby się same tam pojawić. - Nie, no, nie umiem. - stwierdził w końcu zrezygnowanym tonem, przykładając czoło do kartki w geście rozpaczy. - W życiu nie pisałem po angielsku! - przyznał.
- No to mamy problem. - powiedziała Kamila z rozbrajającą wręcz szczerością.
- Na to wygląda. - zgodził się.
- Idę szukać inspiracji w kuchni. - oświadczyła Kamila, podnosząc się z dywanu.
- Mhm... - mruknął wokalista, skreślając jedną z linijek tekstu.

* * *

- No, zrobiłam kanapki. - pochwaliła się Kamila, wnosząc do pokoju wielki talerz z całą zawartością lodówki. - Dopisałeś coś...? - dodała, nie patrząc na niego i uważając, by ich kolacja nie spadła na podłogę. Postawiła kanapki na stoliku. - Pytałam, czy coś dopisałeś. - powtórzyła pytanie i spojrzała na czarnowłosego.
Spał.
Kamila pokręciła głową i zaśmiała się cicho. Cyferblat budzika oznajmiał 1.54. Uklnęknęła przy Billu i wzięła do ręki kartkę z tekstem. Przeczytawszy go, dopisała jeszcze jeden wers, a na końcu kartki pojawiło się 'Skoro padłeś, to idę zwiedzać Berlin', dopisane typowo dziewczęcym, okrągłym pismem Kamili.

{ part 12 }

Znakomita orientacja w terenie pozwalała Kamili jedynie na okrążenie hotelu wkoło. Wolała nie ryzykować zagubienia się w obcym mieście, a szczytem poniżenia byłoby dla niej dzwonienie do Billa o drugiej nad ranem i jęczenie w słuchawkę, że nie wie, gdzie jest. Tak, zwiedzanie Berlina o tej porze było stanowczo niezbyt dobrym pomysłem, co Kamila odkryła po wyjściu z budynku. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, co, do cholery, może tu robić o takiej nieludzkiej godzinie, nie znając okolicy ani języka. Westchnąwszy głośno, zrobiła wdzięczny w tył zwrot i skierowała się w stronę hotelowego baru, mieszczącego się nieopodal saloniku prasowego. Dotarłszy wreszcie do lady, zamówiła sok (co jednak poszło jej dość opornie, biorąc pod uwagę fakt, że barman stanowczo nie znał się na modzie i nie był zbytnio zachwycony jej włosami i strojem, a także jedyny opanowany przez niego język to niemiecki) i rozsiadła się wygodnie na wysokim, aluminiowym krześle, skrzeczącym przy każdym jej ruchu. Oparła łokcie o bar, oczekując na napój. Nie mogła oprzeć się dziwnemu wrażeniu, że niemal wszyscy zgromadzeni w barze ludzie co chwila spoglądają na nią. W głowie zakiełkowała jej myśl, że może ma brudną twarz. Albo ciuchy. Albo i jedno, i drugie. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk stawianej przed nią szklanki z sokiem. Jego pomarańczowa barwa uświadomiła jej, że z kelnerem jednak się nie dogadała, ale nie odezwała się ani słowem w tej sprawie i zaczęła powoli sączyć napój.
- Entschuldigung... - odezwał się niepewnie jakiś głos za jej plecami. Zamarła, powoli odstawiając szklankę.
- Hm? - mruknęła pytająco, odwracając się i spoglądając na chłopaka w luźnej, seledynowej koszulce.
- Mag ich Ihr Autograph haben? - zapytał na jednym wydechu, patrząc na nią z wyczekiwaniem.
- Could you say it in English, please? - spytała speszona.
- An autograph. - odparł, wyjmując z kieszeni mały notesik z wetkniętym w środek długopisem.
- Mój? - zdziwiła się.
- No... Tak. Du bist Kamila? - wydukał, nie zwracając uwagi, że przeszedł z powrotem na niemiecki.
- Ja, genau. - "Co to jest?! >>Mamy cię!<<?" - myślała gorączkowo Kamila, rozglądając się wokół.
- Steffi! - chłopak odwrócił się, machając ręką do siedzącej przy jednym ze stolików dziewczyny. - Der Magazin!
Owa dziewczyna, którą chłopak nazwał Stefii, wzięła jakąś gazetę i podeszła do niego szybkim krokiem, patrząc na Kamilę niezbyt przyjemnym, żeby nie powiedzieć 'nienawistnym' wzrokiem. Jej towarzysz, niezrażony, wręcz wyrwał jej czasopismo i zaczął czegoś w nim szukać. Po chwili, robiąc uradowaną minę, rzucił je na bar. Kamila pochyliła się nad stroną i zorientowała się, że widnieje tam jedno ze zdjęć z sesji jej i Tokio Hotel. A dokładnie to, na którym Bill ją obejmuje. Obok fotki widniał duży, czerwono-czarny napis, zwieńczony dwoma wykrzyknikami. Coś mówiło Kamili, że wcale nie ma ochoty wiedzieć, co to znaczy.
- Więc...? - spytał błagalnie chłopak, podtykając jej pod nos notesik.
- A. Ok. - uśmiechnęła się, biorąc go. - Für...?
- Für Tobias! - odkrzyknął, uradowany.
Nabazgrawszy na jednej z kartek 'Für Tobias - KBednarska' i korzystając z lekkiego zamieszania, jakie wywołała wśród znajomych Tobiasa, szybko ulotniła się z baru, kierując swoje kroki do pokoju, mając nadzieję, że Bill już łaskawie się obudził.
Otworzyła cicho drzwi i zapaliła małą lampkę. Spojrzała na wokalistę, którego pozycja ani trochę się nie zmieniła. Wciąż leżał na kanapie. I spał, rzecz jasna.
Blondynka uśmiechnęła się i podeszła bliżej. Bill mruknął coś przez sen i pokręcił głową. Czarne rzęsy rzucały długie cienie na jego policzki (łiiiiii, a w oddali słychać piski fanek... - dop. Philia). Nie namyślając się wiele, Kamila wzięła jedną z leżących nieopodal poduszek i zapoznała ją z twarzą czarnowłosego, który, przebudzony gwałtownie, zaczął machać rękami i kląć, na czym świat stoi.
- Nie spać mi tu. - powiedziała Kamila. - I nie drzeć mordy.
- Sadystka. - stwierdził Bill spokojnie, przekręcając się na bok i znów idąc spać.

{ part 13 }

Kamila otworzyła leniwie oczy, wytężając całą siłę woli, żeby nie paść z powrotem na poduszkę. Odgarnęła grzywkę i wyciągnęła rękę po stojący na szafce zegarek.
- Bill, wstawaj! - wrzasnęła do chrapiącego na kanapie wokalisty.
Chłopak spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem, a po chwili, spanikowany, przykrył się kocem po samą szyję.
- Co ty tu robisz?!
Kamila westchnęła zrezygnowana.
- Ja tu mieszkam. - przypomniała mu, podnosząc się z pozycji horyzontalnej.
Zaraz, zaraz... "przykrył się kocem"? A skąd on wziął koc, do cholery?
- BILLU KAULITZ, CZEMU LEŻYSZ POD MOJĄ KOSZULKĄ?! - ryknęła Kamila, patrząc na niego jak na wyjątkowego degenerata.
- Zimno było. - odparł urażonym tonem, wstając i kierując się niespiesznym krokiem w stronę łazienki.
- Czy ty aby nie przesadzasz? - zapytała, zrywając się z łóżka i idąc za nim.
- Ale o co ci chodzi? - spytał, czochrając sobie włosy, po czym ziewnął przeciągle.
- Zasypiasz w trakcie pisania tekstu, rozwalasz mi się na kanapie, przykrywasz się moją koszulką, a teraz chcesz mi zająć łazienkę!
- O, właśnie. Tekst. - przypomniał sobie Bill, unosząc palec wskazujący.
- Ano patrz, tekst. - odparła ironicznie.
- Dopisz tam coś jeszcze i wymyśl tytuł.
Kamila spojrzała na niego jak na totalnego kretyna.
- Ty chyba masz jakiś kryzys wartości. - zawyrokowała.
- Ależ skąd. - mruknął, zamykając za sobą drzwi od łazienki.
Kamila szybkim krokiem wróciła do pokoju, miotając pod nosem różne przekleństwa. Złapała kartkę z tekstem i długopis, po czym rozsiadła się z nimi po turecku na kanapie, z której przed chwilą wstał Bill.
Po około 10 minutach słowa były już dopieszczone w każdym calu, zrymowane i śliczne, a na górze stał wycentrowany tytuł.
- Bill...! - zawołała zniecierpliwiona Kamila.
Zero odpowiedzi.
Westchnęła i zwlokła się z kanapy, podchodząc do drzwi łazienki.
Szum wody i ciche, śpiewane pod nosem "Freunde bleiben".
- Bill, nie mów mi, że bierzesz prysznic. - powiedziała niedowierzającym tonem.
- CO?! Woda z prysznica leci i nie słyszę! - odkrzyknął wokalista.
- WYŁAŹ STAMTĄD W TEJ CHWILI, MAMY DZIŚ JECHAĆ DO TEGO WASZEGO MENEDŻERA Z TEKSTEM! - wrzasnęła.
- No zaraz!
Zrezygnowana powlekła się do kuchni.
Po jakichś pięciu minutach szum wody ustał.
- Nareszcie... - mruknęła sama do siebie, wstawiając do lodówki mleko i spoglądając na łazienkowe drzwi, w oczekiwaniu, że Bill weszcie łaskawie raczy wyjść, będą mogli zawieźć tekst i finito.
- Kamila...? - zawołał Bill.
- No...? - odkrzyknęła, wkładając głowę do lodówki w poszukiwaniu jogurtu.
- Mogę pożyczyć tusz do rzęs...?
Dziewczyna uderzyła głową o półkę.
- MALUJESZ SIĘ JESZCZE?! - zdziwiła się.
- Pewnie! To mogę ten tusz? - powtórzył pytanie
- A bierz go sobie...! - pozwoliła, po czym rozsiadła się w salonie z jogurtem.
Ciche szczęknięcie zamka oznajmiło jej, że Bill wkrótce opuści łazienkę.
Już za chwilkę...
Już, zaraz...
Drzwi się otworzyły.
I znowu zamknęły.
Zawrócił się z powrotem do pomieszczenia.
- BILL! - zawyła Kamila potępieńczo.
- No co, paska zapomniałem...! - wytłumaczył się, po czym wszedł wreszcie do pomieszczenia, w którym przebywała blondynka.
Łyżka zatrzymała się w połowie drogi do jej ust. Ciszę przerywało tylko buczenie wentylatora.
- Wyglądasz, jakby cię zjedli i wypluli. - wydusiła w końcu Kamila.
Mokra koszulka przyklejała się do ciała Billa, a z włosów spływały strumyczki wody.
- Nie było ręcznika. - odparł niezrażony, wzruszając ramionami.
- Trzeba było zajrzeć do szafki.
- A ja wiem, co ty tam trzymasz?! - krzyknął
- ... zwłoki, wiesz?
- Psychopatka.
- Dzięk... Ej! - wrzasnęła, gdy Bill zabrał jej jogurt.
- Łap ten tekst i idziemy. - powiedział, idąc do kuchni po drugą łyżkę.

* * *

- Ale się grzebałeś... - stwierdziła Kamila, gdy już opuścili pokój i weszli do windy.
- Tak, jak ty wtedy. - przypomniał jej Bill, w jednym ręku trzymając kubeczek, a w drugim tekst. - Ale ja cię nie walnąłem drzwiami.
- Bo ja nie byłam na tyle inteligentna, żeby pod nimi stać. - odpowiedziała - Czytałeś...? - zapytała, zmieniając temat i pokazując brodą na kartkę, po czym nabrała trochę jogurtu na swoją łyżkę.
- Nie. - odparł. - Chciałem teraz, ale mam ręce zajęte.
Dzyń. Winda dojechała na parter.
- To ja ci mogę ten jogurt potrzymać, a ty przeczytasz. - zaproponowała, wychodząc z pomieszczenia i idąc obok Billa hallem prowadzącym do wyjścia z hotelu.
- Ale ja go chciałem zjeść.
Kamila wyrwała mu kubeczek.
- Eeeeeej! - wrzasnął wokalista, z miną dziecka, któremu ktoś zabrał lizaka.
Blondynka parsknęła śmiechem, zanurzając łyżkę w jogurcie.
- Czytaj tekst!
- JOGURT!
- No zaraz... - odparła, wciąż się śmiejąc. - No, powiedz 'Aaa...' - dodała, napierając ramieniem na drzwi i podsuwając łyżkę wokaliście, który również zaczął się śmiać.
I w tym momencie oślepiły ich flesze.

{ part 14 }

Łyżka odbiła się od marmurowych schodów z głośnym brzdękiem. Kamila z przerażeniem omiotła wzrokiem zgromadzony przed hotelem tłum fotoreporterów, gapiów, i rozwrzeszczanych nastolatek.
Wydając z siebie zlepek samogłosek, pociągnęła Billa za rękaw z powrotem do hotelu.
- Nie wyjdę tam! - wrzasnęła z pretensją, opierając się plecami o drzwi i celując palcem wskazującym w klatkę piersiową Billa.
Wypełniający papiery recepcjonista spojrzał na nich z nieukrywanym rozbawieniem.
- To nie wychodź. - mruknął wokalista, wzruszając ramionami.
- I co, poczekamy tu, aż się znudzą i pójdą? - zapytała.
- Nie. Wyjdziemy wyjściem dla room service'u. - oznajmił, jak gdyby była to najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. - Możemy, prawda? - dodał, napotykając spojrzenie recepcjonisty, który tylko pokiwał głową i wskazał na jakiś wąski korytarzyk, po czym wrócił do pracy.
- Suuuuuper. - stwierdziła Kamila ironicznie i przewróciła oczami.
- A żebyś wiedziała. No, chodź. - ponaglił ją, przechodząc obok i kierując się w stronę wskazaną im przez mężczyznę.
- A może w ogóle zeskoczymy szybem na brudne ciuchy, co? - zapytała blondynka, drepcząc za nim i wybijając równy rytm na posadzce - Moglibyśmy jesz...
- Słuchaj. - warknął czarnowłosy, odwracając się do niej. - Jeszcze chwila i wypchnę cię przed hotel i będę trzymać drzwi.
- No patrz. Prawie się boję.
Wokalista pokręcił głową i westchnął głośno, po czym odwrócił się i zaczął iść dalej, mamrocząc coś pod nosem.
- A tak swoją drogą - zaczął - ciekawe, skąd wiedzieli, że tu jesteśmy...
Kamila zaśmiała się nerwowo.
- Eee... wiesz... bo, wczoraj... - przygryzła wargę.
- No co? - spytał zniecierpliwiony.
- Bo wczoraj to mnie kilka osób widziało w barze i...
- Poznali cię? - spytał z niedowierzaniem.
- Nie przerywaj mi! - fuknęła. - No, i widzieli mnie i poznali i rozdałam autografy.
- Żartujesz. - stwierdził.
- Nie.
- Przerażasz mnie, dziewczyno. W takich sytuacjach się albo nie przyznaje do samego siebie, albo spieprza!
- Wyglądali na niegroźnych... - burknęła Kamila
- To tak, jak ty... - mruknął, otwierając drzwi, znajdujące się na tyłach hotelu.
- Powietrzeeeee! - krzyknęła Kamila.
- Ogarnij się trochę. - powiedział Bill z przerażeniem.
- I mówi mi to ktoś z jogurtem na brodzie... - odparła z przekąsem, machając głową.
- Że co...? - Bill zaczął wycierać sobie twarz. - Już?
Kamila przyjrzała się wnikliwie.
- Nie.
- A teraz? - spytał po chwili.
- Nie.
- A te...
- Żartowałam, idioto. - parsknęła, wymijając go i kręcąc głową, po czym wyszła na główną ulicę.
Bill przewrócił oczami, podążając za nią.
- Czekaj! - krzyknął.
Kamila zatrzymała się i zirytowana patrzyła, jak Bill machnięciem głowy odrzuca z twarzy włosy i zakłada ciemne okulary.
- Normalnie jak w reklamie Tafta albo czegoś. - zauważyła. - No, powiedz "Because I'm worth it". - dodała, zwiększając odległość między nimi o kilka metrów, na wypadek, gdyby do Billa dotarł sens jej słów.
- ...ale jak to?
- Nic, nie twój poziom intelektualny.
Bill z przerażeniem patrzył, jak wielką sensację wzbudza Kamila w tłumie przechodzących obok ludzi.
- A ty... - zaczął groźnie, siłą zakładając jej na głowę kaptur od bluzy - Jeśli nie zafarbujesz włosów na normalniejszy kolor, to albo wracasz do Polski, albo nie wychodzisz z hotelu.
- Niby dlaczego?!
- Bo rzucasz się w oczy! Równie dobrze mogłabyś ubrać się w odblaskowy ortalion!
- Zobaczysz, że niedługo wszystkie dziewczyny w Berlinie będą mieć takie włosy!
- Taa, chyba na Dworcu Zoo... - mruknął pod nosem.
- Słyszałam! - krzyknęła, kopiąc go w łydkę.
- No gdzie mnie z tego buciora?! - wrzasnął Bill, odbiegając od niej na bezpieczną odległość.
Kamila zaśmiała się pod nosem, po czym dmuchnięciem odgarnęła wpadającą w oczy różową grzywkę. Schowała ręce do kieszeni i spojrzała na wokalistę.
Cholera. To było takie... Nierealne. Idzie obok Billa Kaulitza, za którego dziewczyny dałyby się pociąć w paski. Napisała z nim tekst piosenki, była z nim zamknięta w męskiej toalecie, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, ba! on ma oczy umalowane JEJ tuszem!
- I na co się lampisz? - spytał kulturalnie Bill, gdy spojrzenie Kamili zaczęło go już irytować. Dziewczyna otworzyła już usta, by coś odpysknąć, ale zrezygnowała szybko, widząc minę Billa. - A w ogóle to gdzie masz ten tekst? - zapytał spanikowany.
- Cholera jasna! - krzyknęła Kamila, a wnętrze jej dłoni spotkało się z czołem. - On mi chyba tam wyleciał przed hotelem!
- No pięknie. - stwierdził, stając w miejscu.
- No... - zgodziła się Kamila.
Czarnowłosy zasłonił usta dłonią i zaczął się zastanawiać, co z tym fantem zrobić. W końcu, to jej wina.
Ale to JEGO menedżer. W takim wypadku Billa też nie ominie kara.
Poza tym, męczyli się nad tym tekstem kilka godzin.
Nagle ciszę przerwał śmiech Kamili.
- NO CO?! - wybuchnął Bill.
- Bo ja mam ten tekst. - przyznała się, wyciągając kartkę z kieszeni.
- Ty... Ty jesteś... - wydukał wokalista, nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa.
- Tak, wiem. Śliczna. - pomogła mu Kamila, ledwo już wyrabiając ze śmiechu.
- Użyłbym słowa "nienormalna", ale mniejsza z tym. - westchnął, odwracając się na pięcie i przechodząc przez ulicę.
- Gdzie teraz?
- Złapać taryfę.
- O, to dziś nie podwiezie nas ten karawan? - spytała zdziwiona, wpadając niechcący na jakiegoś faceta, idącego w przeciwną stronę.
- Nie. - odparł lakonicznie.
- Ej, no co ty, obraziłeś się? - spytała, pozornie przejęta.
- Zawału prawie przez ciebie dostałem! - krzyknął, żywo gestykulując.
- Prawie robi wielką różnicę. - zauważyła.
- To tylko trzy miesiące, tylko trzy miesiące, tylko trzy... - zaczął szeptać.
- Co tam mruczysz? - zainteresowała się blondynka.
- Nieważne. - odparł Bill, usiłując złapać taksówkę (czyt. machając ręką ~dop. Phil.)
- Dla twojego własnego dobra, nie uświadomię cię, jak teraz wyglądasz... - stwierdziła Kamila, tłumiąc śmiech.
- Hę? Jak? - zainteresował się Bill.
- Jak dziewczyny na katowickiej. - wyjaśniła.
- Że co?
- Nic. - odpowiedziała, uśmiechając się rozbrajająco.
- Jakkolwiek bym nie wyglądał, taryfa jest. - oświadczył, dumny z siebie.
- No tak, przy tamtych też się zatrzymują... - mruknęła pod nosem, patrząc na zajeżdżającą taksówkę.
- No, właź! - zniecierpliwił się wokalista, widząc, że dziewczyna na patrzeniu poprzestaje.
- Byłbyś gentlemanem! - oburzyła się.
- Ojezusmaryjo... - westchnął, otwierając drzwiczki.
- Dzię... EJ! - krzyknęła, gdy Bill wepchnął ją do środka, a ona prawie uderzyła głową o szybę.
- Mało czasu mamy. - usprawiedliwił się, siadając spokojnie obok i zapinając pasy.
- Idiota.
- Bill jestem.
- DeBILL. - burknęła.
- Co?
- Nic, do cholery. Milcz i nie zatruwaj mi życia. - poprosiła.
- I kto to mówi...

{ part 15 }

Kamila przygryzła wargę, wpatrując się w swoje buty. Przez chwilę zawiesiła wzrok na spoczywających na jej kolanach
dłoniach, a jej uwagę na dłużej przyciągnąła obrączka z wzorem w szachownicę.
Westchnęła głośno, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
Spojrzała z ukosa na siedzącego obok Billa, który siedział z założonymi na piersi rękoma i wpatrywał się niewidzącym
wzrokiem w to, co aktualnie znajdowało się przed nim. W tym momencie był to tył siedzenia kierowcy
taksówki, którą wracali już ze spotkania.
Dziewczyna pomyślała, że jeśli będzie się w niego intensywnie wpatrywała, wokalista MUSI w końcu zareagować. Bo chyba
nie będzie tak milczał cały czas. Chyba. Jednak jej teoria była mylna: Bill widocznie wymyślił, że nie będzie się odzywał.
- Khm. - odchrząknęła Kamila, patrząc na niego z wyczekiwaniem.
Odpowiedzią była jedynie głucha cisza. Dziewczyna wykrzywiła usta i podniosła brwi w wyrazie totalnej irytacji.
- KYHYM!
- NO CZEGO?! - krzyknął nagle czarnowłosy, spoglądając na nią i machając rękoma.
- Mów coś.
- ... CZY MUSIAŁAŚ PRZY MÓWIĆ DO MNIE "DEBILU" PRZY MOIM MENEDŻERZE?! - wybuchnął
- Eee... - zaczęła inteligentnie, czekając, aż wokalista trochę się uspokoi. - A to on nie wie...? - zapytała nieśmiało i
uśmiechnęła się lekko.
- NIBY O CZYM?!
- Że jesteś debilem... Dobra, dobra. - powiedziała, widząc, że Bill za chwilę gotów będzie zabić ją wzrokiem. - Ważne,
że tekst mu się podobał.
- Ahaaaaa... - Kaulitz ziewnął przeciągle, czochrając się w tył głowy. - Ale nawet, gdyby mu się nie spodobał, nie napisałbym
nowego. - przyznał.
- Nie ziewaj! - krzyknęła Kamila - Bo zaraz ja też będę!
- Co ja ci poradzę? - fuknął czarnowłosy. - Zmęczony jestem!
- Przecież spałeś! - zauważyła.
- Twoja kanapa jest niewygodna. - stwierdził.
- O, a może miałam odstąpić ci łóżko?
- No, faktycznie, mogłaś. - przyznał Bill.
- Przepraszam... - rozmowę nastolatków przerwał niski głos taksówkarza. - Jesteśmy na miejscu.
Kamila spojrzała przez okno, by upewnić się, gdzie są.
- O, już?
- Nie, wywieźliśmy cię na jakiś pipidów... - mruknął wokalista, patrząc na nią z politowaniem.
- Jasne. - warknęła, otwierając drzwiczki. - To cześć! - dodała.
Prychnęła głośno, nie słysząc żadnej odpowiedzi, po czym szybkim, równym krokiem skierowała się do hotelu.

- - -

Otwarłszy drzwi, Bill rzucił ciężkie klucze na stojący nieopodal stolik. Zapalił światło w przedpokoju i starał się skupić wszystkie zmysły i całą siłę woli na tym, by nie paść jak długi na korytarz, chrapiąc głośno.
- O, hej, już jesteś? - zapytał z szerokim uśmiechem Tom, który akurat był w połowie drogi do kuchni.
- Nie. - odparł młodszy z bliźniaków. - Nie ma mnie. A w ogóle to z czego się tak cieszysz, idioto? - dodał, patrząc podejrzliwie na brata. - A zresztą, nieważne. - machnął ręką i udał się w stronę swojego pokoju, padając na łóżko w ciuchach i butach.

- - -

Ziewnął głośno, stając w drzwiach kuchni. Miał rozmazany makijaż, a czarne włosy sterczały niesfornymi kosmykami na wszystkie strony.
Tom podniósł wzrok znad stołu i zaczął się śmiać, w efekcie czego zakrztusił się spożywanymi właśnie płatkami kukurydzianymi. Wciąż się śmiejąc, począł bić się pięścią w klatkę piersiową. Skonsternowany Bill pokręcił głową z dezaprobatą i uniósł brwi.
- Ja nie wiem, co ci tak wesoło, naprawdę... - mruknął, sunąc w stronę szafki z naczyniami, po czym wyjął z niej miskę i postawił na stole kuchennym, naprzeciw gitarzysty.
- Wyglądasz jak ofiara gwałtu. - zauważył Tom, po czym na powrót wybuchnął śmiechem.
- A ty jak ofiara losu. - odparł czarnowłosy, sypiąc do miski płatki. - Podasz mleko?
Tom podsunął mu pod nos karton, a wokalista wlał połowę jego zawartości do wsypanych uprzednio Corn Flakes'ów.
- No, opowiadaj. - nie wytrzymał starszy.
- Hę? O czym? - zdziwił się Bill, grzebiąc łyżką w papce, która miała być jego śniadaniem.
- No jak to o czym! - oburzył się.
- No... No o czym...? - źrenice drugiego z bliźniaków rozszerzyły się w zdziwieniu.
- Spałeś z nią? - spytał bez ogródek.
- Z kim?
- Panie Boże, czemu mam brata-kretyna...? - jęknął.
- Ale... No z kim?
- Z KAMILĄ!
- Że co?!
Tom westchnął, wyjmując spod stołu jakąś gazetę, jak się okazało: najnowszy numer tabloida 'Bild', po czym rzucił ją przed oniemiałego wokalistę.
- Oho... - zdołał wydukać, patrząc na wielkie zdjęcie na okładce.
Starszy uśmiechnął się z triumfem.
- No to pięknie. - stwierdził Bill. - "Wokalista Tokio Hotel, Bill Kaulitz (17) już nie solo!" - zacytował wielki, wrzący czerwienią napis.
- Już jej jesz z ręki...? - spytał złośliwie Tom.
- A co, zazdrosny? - prychnął. - Daj spokój... Wyobraź sobie, co teraz o niej będą gadać, przecież te wszystkie dziewczyny ją znienawidzą!
Gitarzysta parsknął śmiechem, patrząc na brata.
- No co?! - wybuchnął młodszy.
- Jak ty się o nią troszczysz... - powiedział z uznaniem.
- Oj, to nie o to chodzi! Tylko potem mogą nie chcieć słuchać tego, co z nią nagramy!
- Zaskarż ich. - wymyślił, dziubiąc gazetę widelcem.
Bill spojrzał na niego jak na wyjątkowo rzadki okaz wyjątkowo brzydkiego żuka.
- No co, zły pomysł? - spytał z zawadiackim uśmiechem Tom.
- Genialny. - stwierdził ironicznie wokalista.
- Wiedziałem!
Przez chwilę siedzieli w ciszy - Bill mnąc w ustach zupełnie rozmoczone już płatki, Tom - patrząc na niego z rozbawieniem.
- Ale jak, spałeś z nią?
- TOM!!

{ part 16 }

Panującą w przytulnym pokoju hotelowym ciszę przerwało nagle nieznośne dzwonienie budzika. "Dziwne - pomyślała Kamila - nie nastawiałam tego cholerstwa". Mnąc w ustach przekleństwo, wcisnęła jeden z guzików. O dziwo, dźwięk nie ustał, a przeciwnie - stał się wręcz głośniejszy. Co było jeszcze dziwniejsze - kojarzył się z 'Arabeską' Debussy'ego. "Chwila, chwila. 'Arabeska'? Telefon!"
Dziewczyna niechętnie zwlekła się z łóżka, po czym zanurkowała po leżącą pod fotelem torebkę i wyjęła z niej komórkę, nie sprawdzając nawet, kto dzwoni.
- Taaaaaak? - jęknęła, wieńcząc 'powitanie' potężnym ziewnięciem.
- No, nareszcie odebrałaś! - w uszy wwiercił jej się, jak zawsze optymisticzny, głos Krystiana.
- Słuchaj, możesz zadzwonić, kiedy różnica czasu będzie mniej odczuwalna...? - poprosiła.
- A. Ok. - mężczyzna już miał przepraszać i rozłączyć się, gdy nagle coś sobie uświadomił. - HEJ! Jesteś w Berlinie! Berlin i Warszawa znajdują się w jednej strefie czasowej!
- Jesteś nie-by-wa-ły. - stwierdziła. - Myślałam, że nie wiedziałeś. - odparła. Z telefonem w ręku przeszła przez cały pokój, ostatecznie zatrzymując się przy firankach i biorąc do ręki jedną z nich.
- Dobra, nieważne! Słuchaj! - zaczął, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- No, słucham. Mam usiąść? - spytała, bojąc się, co też tym razem wymyślił jej cudowny menedżer. Bezwiednie pomachała delikatną koronką.
- Siadaj, połóż się, jak chcesz! Ale tak pomyślałem, że skoro już jesteś na okładkach, to...
- CO?! - Kamila przerwała wrzaskiem potok słów płynących do jej ucha. Zbyt mocne machnięcie ręką spowodowało, że firanka urwała się tuż przy żabkach, teraz powiewając żałośnie. - Jasna cholera... - mruknęła, patrząc z przerażeniem na swoje "dzieło".
- Co tam się stało? Sława nie dociera? - zaśmiał się Krystian.
- Nie, nic się nie stało. - odpowiedziała, mnąc w ręku zdewastowaną z lekka koronkę. - Eee... Na okładkach czego niby? - spytała, na wszelki wypadek odchodząc od okna.
- Ale u nas? Czy w Niemczech...?
- W Dżibuti, wiesz? - zniecierpliwiła się.
- No, to u nas jesteś w 'Fakcie'. I trochę cię zjechali, ale to nic.
- To znaczy?
- No, wiesz, że pewnie wrócisz w ciąży i że skandal, i żebyś się szanowała, i...
- Cudowny z ciebie menedżer. - stwierdziła z ironią. - Wszystko ci wisi.
- Nieprawda. To dasz mi powiedzieć?
- Mów. - poddała się i opadła ciężko na łóżko.
- Bo już macie tą piosenkę, tak? To skoro teraz jest o tobie tak głośno, to powinniście ją szybko nagrać i nakręcić teledysk...!
- Poczekaj, już wychodzę i idę nagrywać, szybko, już, w tej chwili!
- Nie żartuj sobie. Ja się martwię o twoją karierę.
Kamila westchnęła z rezygnacją. Teraz będzie miała krystianowy wykład przez telefon.
- Krystian, słuchaj, mi się komórka rozładowuje, muszę kończyć, pa! - krzyknęła, rozłączając się, po czym na powrót zagrzebała się w ciepłej jeszcze kołdrze. Po kilku minutach leżenia z zamkniętymi oczyma w bezruchu, przekręciła się na drugi bok. Mocniej wtuliła twarz w poduszkę.
- Cholera. - mruknęła, otwierając oczy i wpatrując się w ciemnobeżową ścianę. Zdała sobie sprawę, że już nie uśnie. Zwlekła się z łóżka i stanęła na środku skąpanego w słońcu pokoju. Ogarnęła ją wielka ochota wyjścia z tych ścian, przejścia się po mieście, pooglądania sklepowych wystaw. Nagle wpadło jej do głowy, że Billowi by się to nie spodobało. Od razu wydarła się na siebie w myślach - w końcu, co mu do tego? Z drugiej strony, jeśli znowu ktoś ją sfotografuje i potem da to na okładkę?
- Pięknie. - mruknęła. - Zaczynam myśleć o sobie jak o wielkoformatowej gwieździe. I w dodatku gadam do siebie. I zerwałam tą cholerną firankę.
Szybkim krokiem weszła do łazienki, z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica przed wyjściem. A co, wyjdzie stąd. Kaulitz będzie sobie mógł pogadać. Do swojego zboczonego braciszka co najwyżej.
_ _ _

2 dni później.

- No i ja wtedy jej powiedziałem, że to nie ja...! - ekscytował się Tom, opowiadając wszystkim jakąś wielce fascynującą historię i zaśmiewając się przy tym do rozpuku.
- Tak, tak, jesteś wspaniały. - mruknęła Kamila z ironią, cały czas piłując sobie paznokcie.
- Prawda...? - spytał dumny z siebie dreadowłosy.
- Tak, tak, nikt w to nie wątpi. - potwierdził Georg.
- Yeah, give me your autograph. - dodała. - and can I ride with you in your BMW? - dokończyła odruchowo.
- Ej, to Oasis? - spytał osłupiały basista.
- No, tak. - odparła, spoglądając na niego z zainteresowaniem. Nie spodziewała się, że te chłopaczki słuchają czegoś normalnego.
- Oho, nowa miłość nam się szykuje... - stwierdził Tom.
- Biedne brukowce. - jęknęła Kamila. - Z tego, co mi wiadomo, jeszcze wczoraj byłam z Billem. A propos, chyba już powinien być...
- I zaraz będzie, spokojnie.
- Poszedł po coś do picia, a nie ma go od dziesięciu minut. A tylko jego wokal został do nagrania. Jakby nie mógł iść, kiedy nagrywaliście podkład. Pieprzona gwiazda.
- Właśnie, a może go napadły fanki... - zasugerował starszy Kaulitz.
- Albo porwało UFO. - rozmarzyła się blondynka.
- Słyszałem...!
- O, no proszę, niestety nie... - jęknęła rozczarowana, spoglądając na wokalistę, stojącego w drzwiach studyjnego pokoju.
- Bardzo śmieszne. - mruknął.
- Wiem. O, a poza tym... Te, Dżordż, podaj kartkę z tekstem, tam, obok ciebie leży. - powiedziała, wskazując na mały stolik.
Bill zakrztusił się RedBullem.
- Że jak?!
- No... Dżordż. - odparła zdziwiona, biorąc od basisty tekst.
- Nie pytaj. - stwierdził Gustav, machając ręką.
- Nawet nie mam zamiaru. - powiedział cicho, z przerażeniem przypatrując się Kamili.
- Nie patrz sie na mnie, jakbym ci rodzinę łopatą ubiła. - poprosiła. - Słuchaj, pomyślałam, że... No, podejdź tu, nie będę tak do ciebie z drugiego końca gadać!
Mamrocząc coś pod nosem, Bill podszedł do oparcia kanapy i uklęknął przy nim, opierając się nań łokciami.
- No. Bo pomyślałam, że tu - pokazała jakiś fragment tekstu. - mógłbyś zaśpiewać w d dwukreślnym...
- A co ja, kastrat jestem?! - krzyknął nagle wokalista.
- Tyś rzekł. - odparła spokojnie.
Chłopaki zachichotali.
- Te, a co ty tam masz? - zainteresował się Tom, widząc wystający z kieszeni spodni jego brata kolorowy rulonik.
- Aaaaaa, nowe Bravo. - odparł czarnowłosy, uśmiechając się lekko.
- POKAŻ! - siedząca na kanapie czwórka wydarła się jednocześnie.
Chwilę później, ku lekkiemu zdziwieniu przechodzących obok ludzi, pracujących w studio, wszyscy klęczeli nad nieszczęsną gazetą na podłodze. Zniecierpliwiony gitarzysta zaczął szybko przekładać strony, szukając artykułu o nich. Znaleźli.
- Was?! Sie ist schön?! Von welcher Seite?! - krzyknął nagle Bill.
- HEJ! Ich verstand! - zbulwersowała się Kamila, patrząc na czarnowłosego jak na 8. pasażera Nostromo. Tom zagwizdał, Georg i Gustav pokręcili głowami.
- Nie, ale popatrz... - odezwał się młodszy Kaulitz tonem znawcy.
- Czego znowu? - mruknęła blondynka.
- Chyba ci trochę biodra zwężyli...
- A tobie usunęli biust. - odparła spokojnie, tym razem nie podnosząc wzroku z gazety. 3/4 Tokio Hotel zaczęło zwijać się na podłodze ze śmiechu.
Bill, z miną wyrażającą skrzywdzoną niewinność, wstał z klęczek.
- To ja idę nagrywać ten wokal.
- No, najwyższy czas. - stwierdziła Kamila, przewracając oczami.

{ part 17 }

Młoda, dwudziestoparoletnia najwyżej dziewczyna siedziała nad pomazaną już niemal całkowicie kartką, zawzięcie ssąc czubek długopisu, jak gdyby miało jej to w czymkolwiek pomóc. Mrucząc coś pod nosem, pokręciła głową i wykreśliła kilka niepotrzebnych słów. W jej dość krótkich, asymetrycznie i z pomysłem obciętych, brązowych włosach migały miedziane refleksy, a wiszący na jej długiej szyi długi sznur matowych perełek co raz obijał się o kant biurka.
Podniosła zmęczony już kark i wykonała kilka obrotów głowy, po czym spojrzała na wiszący nieopodal zegar.
Powinni już być.
Podkurczyła nogi na krześle i z powrotem wbiła wzrok w kartkę. Stwierdziła, że nic lepszego już nie wymyśli.
Wzięła do ręki granatowy, porcelanowy kubek, stojący na papierze. Obwód naczynia zaznaczył na nim lekki, brązowy ślad.
Na dnie kubka zatańczyły dwa-trzy łyki zimnej już od dawna, mocnej, czarnej kawy.

* * *

w tym samym czasie, w nieodległej części miasta
- To jest dno dna... - mruknęła Kamila, rytmicznie uderzając czołem o szybę samochodu.
- O co ci znowu chodzi? - jęknął Bill.
- Patrz, jakie chmurzyska. Zaraz zacznie lać.
- Nie idziesz na piechotę. - zauważył.
- Jeszcze czego.
- Przypomnijcie mi - zaczął Georg - że jak będziemy jechać na kręcenie następnego teledysku, oni nie siedzą obok siebie.
- Przynajmniej już się nie tłuką. - stwierdził Tom, nie odrywając wzroku od GameBoya.
- To ona zaczęła! - zaczął bronić się wokalista.
- Jak dzieci... - westchnął Gustav, stukając knykciami w szybę.
- Proszę paniiiii, ona mnie uderzyła! - zawył Georg, wybuchając śmiechem.
Bill spiorunował go wzrokiem.
- Proszę pani, a on na mnie napluł. - podłapał temat Tom.
- Chcę siusiu. - dodał Gustav.
- A ja ciasteczko!
- Ja chcę misia!
- A ja wcale nie chcę iść spać!
Kamila westchnęła z rezygnacją i wydęła dolną wargę, co sprawiło, że chłopaki na powrót wybuchnęli śmiechem.
W końcu i ona się uśmiechnęła.
Cała droga upłynęła jej na mimowolnym słuchaniu rozmów Tokio Holel. A także na wpatrywaniu się w ciężke, burzowe chmury, które wisiały nad całym Berlinem, a które na pewno nie wróżyły nic dobrego.


* * *

Panującą w pomieszczeniu ciszę przerwało szybkie i nadzwyczaj niecierpliwe pukanie do drzwi. Siedząca przy ogromnym biurku dziewczyna podniosła głowę i mruknęła ciche "Proszę".
W ułamku sekundy do środka wsypało się pięć młodych osób.
Niestety, nie dane jej było usłyszeć 'Dzień dobry'.
- Musiałaś, prawda?! - czarnowłosy chłopak, najwyraźniej wściekły, krzyczał na stojącą obok niego blondynkę, zdającą się zupełnie nie przejmować zaistniałą sytuacją.
- Mówiłam ci, nie widziałam, że tam jest kałuża. - odparła spokojnie.
- Oczywiście! Drugi Atlantyk na środku ulicy, ale jak mogłaś go zauważyć! - prychnął, mijając ją i teraz stając naprzeciw niej.
Kamila, korzystając z faktu, że Bill jej nie widzi, zaczęła strzelać w tył jego głowy mniej lub bardziej wymyślnymi minami, które osobie postronnej mogły oznajmnić, iż mają do czynienia z kimś niepełnosprawnym umysłowo.
- No, nie widziałam... - powiedziała cicho, a gdyby ktoś nie oglądał wtedy jej twarzy, mógłby pomyśleć, że naprawdę jej przykro.
- Ale musiałaś skoczyć w sam jej środkowy środek i ochlapać mi całe spodnie, prawda?! - nie dawał za wygraną wokalista.
- Tak, do jasnej cholery, musiałam. - mruknęła dziewczyna w swoim ojczystym języku.
- Co tam szemrasz?!
Tom przewrócił oczami, wymijając ich zgrabnie, po czym podszedł do zupełnie zdezorientowanej brązowowłosej.
- Dzień dobry, Tom Kaulitz. - przedstawił się, ściskając jej wyciągniętą dłoń.
- Christina Gabriel. - odparła, cały czas nie spuszczając wzroku z kłócących się Kamili i Billa. Jej mina zdradzała, iż dziewczyna jest przerażona tym, co widzi.
- Nie, proszę się nie przejmować, oni tak zawsze... - powiedział od niechcenia Georg.
- Eee... No, dobrze. - Christina odkaszlnęła, przybierając poważny wygląd. Tak, spokój, harmonia i opanowanie. - To... Może usiądźcie, zaraz wszystko omówimy. - dodała, starając się nie zwracać uwagi na krzyki dochodzące z drugiego końca pokoju.
- To... Macie jakieś... swoje pomysły na ten teledysk? - zapytała, gdy wszyscy już grzecznie usiedli przy biurku.
Bill, kręcący się do tej pory na obrotowym krześle, pokręcił głową.
- Nie, chyba nie. - mruknął.
- Przepraszam... - odezwała się Kamila. - A czy ja moglabym go zabić na końcu, proszę? - dodała błagalnym tonem.
- Tak, w ciuchach w stylu LaFee, z tym łańcuchem. - powiedział Georg, a wszyscy zachichotali. Spoważnieli jednak szybko na widok wyrazu twarzy Christiny.
- No to posłuchajcie, co wymyśliłam... - powiedziała, biorąc kartkę.

* * *

- Jasna cholera, jak ja się mogłam na to zgodzić... - mruknęła Kamila, kucając pod daszkiem budynku z kubkiem parującej kawy.
Krople deszczu spływały jej po włosach i twarzy, a ona sama trzęsła się niemiłosiernie.
- A oni sobie siedzą w śroku i udają, że grają... - dodał Bill, poprawiając zarzuconą luźno na plecy kurtkę.
- Chcesz? - zapytała Kamila, podsuwając mu kubek.
- Dzięki.
Dziewczyna ziewnęła głośno, zakrywając usta dłonią. Ciszę przerwało uderzenie pioruna, a po chwili gwieździste, niemal czarne niebo przeszyła błyskawica.
- Tak, niech w nas trafi... Nie będziemy musieli tu siedzieć. - dziewczyna zaczęła snuć pesymistyczne wywody.
- Wytrzymasz, pewnie niedługo skończymy... - powiedział czarnowłosy, oddając jej kawę.
- Mówiłeś to samo dwie godziny temu. - zauważyła.
- Nie moja wina, że, widząc deszcz, Christina wpadła na cudowny pomysł kręcenia jeszcze raz...
- ...kiedy jedna wersja była już prawie gotowa. - dokończyła.
- No właśnie.
- Mogła chociaż zrezygnować z naszego biegania boso po tej pieprzonej trawie. Ona sobie siedzi w kurtce i się cieszy. Choleraaaa, jest pierwsza w nocy, ja chcę spaaaaaać. - jęknęła.
- Nie tylko ty jedna.
- Jeśli nie skończymy w przeciągu godziny, zbuntuję się i zasnę. Zobaczysz, położę się na trawie i pójdę spać!
Bill zaśmiał się cicho.
- No co?! - krzyknęła skonsternowana Kamila.
- Bo dziś się darłem, jak mnie ochlapałaś tą wodą z kałuży. A teraz wyglądam, jakbym się położył w niej krzyżem i jeszcze poturlał.
Jasnowłosa parsknęła śmiechem, który po chwili zniknął w kolejnym grzmocie.

{ part 18 }

Migoczą resztki miasta,
Jest późna noc, pod nami chłodna trawa

Myslovitz, Kilka uścisków, kilka snów

- Zaraz rozmięknę jak herbatnik! - wrzasnęła Kamila z wyrzutem.
Bill spojrzał na siedzącą obok dziewczynę z nieukrywanym przerażeniem.
- Mówię ci, no, normalnie jak ten cholerny herbatnik ze Shreka! - dodała.
- Spokojnie... - mruknął wokalista. - Popatrz sobie w gwiazdki, zobacz, ładne takie są... - wskazał brodą na niebo. - O, patrz. - zaczął, wyciągając ku niemu rękę. - Tu jest Droga Mleczna. O, a tu Wielki Wóz.
- To jest akurat ten Mały, ale nie przeszkadzaj sobie. - zauważyła znudzonym głosem Kamila.
- Musiałaś, prawda?
Dziewczyna wzruszyła ramionami i po chwili przeniosła całą swą uwagę na trzymany w zziębniętych dłoniach kubek z kawą.
Przypomniała sobie słowa Billa - "Niedługo pewnie skończymy nagrywanie". "Niedługo", jak się okazuje, jest pojęciem dość względnym i jakże elastycznym.
- Niedługo, hm? - mruknęła po chwili.
- Nie przesadzaj, jest dopiero pierwsza w nocy. - zbagatelizował sprawę.
- Dla ciebie może być zaraz ostatnia w nocy.
Bill przewrócił oczami, mrucząc przy tym coś w rodzaju "I jak tu zrozumieć kobiety".
Dłuższą chwilę siedzieli, wsłuchując się w krople deszczu, które z przyjemnym, uspokajającym dźwiękiem padały na daszek budynku oraz wpatrując się w gwiazdy.
- Ej, a możesz mi przypomnieć... - zaczęła Kamila.
- Ojeeeezu.
- No co?
- Nic, przed chwilą pomyślałem, że całkiem ładna jesteś, jak milczysz. - odpowiedział wokalista, wciąż wpatrując się w nocne niebo.
Jasnowłosa zmarszczyła brwi i spojrzała na niego.
- Co?
- Nic, do cholery, chciałem tylko, żebyś siedziała cicho! - wypalił.
- Bill, doprawdy, łamiesz mi serce. - mruknęła z ironią.
- Dobra, co żeś chciała? Nim ci przerwałem.
- O, właśnie. Możesz mi przypomnieć, dlaczego my tu tak cierpliwie siedzimy?
Bill zmienił pozycję - teraz siedział po turecku, zwrócony przodem do Kamili.
- Ehh, ponieważ - zaczął tonem, jakim mówi się do małego i niezbyt rozgarniętego dziecka - ta cała Christina jest największym talentem w branży...
- Mhm, no i...?
- No i trudno ją namówić na współpracę i ma świetne pomysły. - dokończył, okręcając sobie wokół palca źdźbło trawy.
- Doprawdy, fascynujące. - odparła Kamila z udawanym podziwem. - Nudzi mi się. - poskarżyła się po chwili.
- No przecież ci tu nie zatańczę!
W innej sytuacji dziewczyna pewnie odpysknęłaby mu, ale teraz go rozumiała. Poza tym, stwierdziła, że gdyby teraz zaczęli się na siebie wydzierać, mogłyby być z tego jakieś ofiary w ludziach.
Nagle usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili zobaczyli panią reżyser.
- No, teraz nagramy to i pójdziemy sobie. - powiedział Bill z nadzieją.
- Nie mów hop...
- Słuchajcie, ja wiem, co zrobimy! - obwieściła Christina.
Jasnowłosa spojrzała na nią z szeroko otwartymi ustami.
- Błagam, powiedz mi, że to nie znaczy to, co mi się wydaje... - jęknął Bill, opierając czoło o jej ramię.
- Mam zupełnie nowy pomysł! Możecie już zapomnieć o tej scenerii!
- A jednak to to znaczy... - szepnął jakby sam do siebie młodszy z Kaulitzów.
- Tak więc możecie wracać, jutro nakręcimy od nowa. Mówię wam, to będzie najlepszy teledysk w mojej karierze!
Kamila wpatrywała się w tę starszą, jak gdyby była ona przybyszem z innej planety, na pewno nie leżącej w naszym układzie słonecznym.
- No, to do jutra! - krzyknęła niezrażona, wracając do budynku.
Kamila i Bill nie odzywali się ani słowem.
- To jest koszmar. Nakręciliśmy dwie wersje. A ona wyskakuje z czymś takim.
- To ma być 'najlepszy teledysk w jej karierze'! - jasnowłosa genialnie naśladowała głos Christiny. - Swoją drogą, z tego, co wiem, nakręciła dopiero cztery...
- Obudź mnie. - wokalista jak gdyby nie słyszał jej słów.
- Oj, tam, nie dramatyzuj. - powiedziała, klepiąc go po sklejonych deszczem (i zapewne lakierem Taft na każdą pogodę...) włosach. - Niedługo wrócisz do domu, pójdziesz spać i...
- Ale najpierw będę się tłukł taksówką jakieś dwie godziny! - warknął, wstając z chłodnego podłoża.
- A może nie...? - zapytał Tom, który jako pierwszy wyszedł na zewnątrz.
- A co, masz zamiar spać tu?
- Poniekąd. Tu jest niedaleko motel. Mały to mały, ale przekimać można.
- Suuuuuper - mruknęła ironicznie Kamila, przeciągając się i ziewając głośno.

* * *

Kamila już w recepcji poczuła, że coś jest nie tak, mimo, iż nie rozumiała, o czym chłopaki rozmawiają z siedzącą za ladą kobietą.
Westchnęła głośno, gdy Bill podszedł do niej.
- Słuchaj... - zaczął.
- Dobra, o co chodzi? - mruknęła.
- Bo jest tylko jeden pokój.
- I...?
- Trzyosobowy. Bierzemy?
Dziewczyna spojrzała zwątpionym wzrokiem na niego i resztę zespołu. Chłopcy patrzyli na nią jak na wyrocznię.
- Bierzemy. - powiedziała w końcu.

* * *

- Dużo miejsca to tu nie ma... - zauważył Georg, wchodząc do pokoju.
Faktycznie, nie był on urządzony zbyt luksusowo, a na określenie warunków możnaby się pokusić o użycie słowa 'spartańskie'. Trzy wąskie łóżka, mała szafka i okrągły stoliczek.
- Ty, paaaaaaatrzcie, jest radyjko! - krzyknął Tom, wskazując na wiszące nad jednym z tapczanów urządzenie.
- No to lux! Fura, skóra i komóra normalnie. - stwierdziła Kamila.
- To może włącz to radyjko, co? - zasugerował Gustav.
Tom rzucił się na łóżko, które zaskrzypiało głośno pod jego ciężarem. Gitarzysta odwrócił głowę w stronę pozostałych.
- No co, jak rozwalisz - będziesz płacił. - stwierdziła poważnym tonem jasnowłosa.
Chłopak zachichotał pod nosem, po czym zaczął kręcić pokrętłem. Z małego głośniczka z początku dało się słyszeć jeden wielki szum, ale po chwili dotarły do nich dźwięki muzyki. Starszy Kaulitz najwyraźniej stwierdził iż nie jest to coś, czego szukał i zmienił stację. A potem jeszcze raz. I jeszcze.
- Zostaw tamto! - krzyknęli jednocześnie Kamila i Georg.
Gitarzysta posłał im zdumione spojrzenie i przekręcił pokrętło w drugą stronę.
Bliźniacy i Gustav zaczęli się wsłuchiwać w dźwięki płynącej muzyki.
- Znacie to? - spytał Tom, robiąc wielkie oczy.
- A-a. - mruknął Bill.
- I don't believe that anybody - Kamila zaczęła śpiewać razem z wokalistą wykonującym ową piosenkę.
- Feels the way I do about you now! - dołączył się basista.
Po chwili w pokoju dało się słyszeć 'Wonderwall' Oasis'ów śpiewane na głos męski i żeński - jeden z polskim, drugi - niemieckim akcentem.
- Ty ich czymś zajmij, a ja dzwonię po lekarza... - powiedział Bill konspiracyjnym szeptem, pochylając się do Gustava.
- Geooooorg, litości! - krzyknął Tom, zasłaniając uszy. - Ona niech śpiewa, ale ty milcz!
Duet jednak nic sobie nie robił z reakcji widowni.
- You're gonna be the one that saves meeeeeeee! - dwa rozwibrowane głosy wypełniły pokoik po brzegi.
- No, fajnie. - mruknął wokalista. - Skończyliście już?
- Tak, ale możemy jeszcze. - zaśmiał się brunet.
- NIEEEE!
- Dobra, nie.
Korzystając z nieuwagi pozostałych, Kamila wsunęła się pod kołdrę leżącą na jednym z łóżek.
- To ja zamawiam to! - krzyknął Tom, ładując się do drugiego z nich.
- To ja to! - dodał Georg, kładąc się na ostatnim.
Stojący na środku pokoju Bill i Gustav popatrzyli na siebie powątpiewająco.
- A my gdzie? - jęknął czarnowłosy.
- No chyba nie na suficie. - odparła dziewczyna.
Bill, przewróciwszy oczami, położył się na podłodze obok jej łóżka, a perkusista upodobał sobie klepki podłogowe przy łóżku Toma.
- Dżooooordż, zgaś światło. - poprosiła Kamila.
Po chwili w pokoju zapanował półmrok, rozjaśniany jedynie mdłym światłem księżyca, leniwie wślizgującym się przez niedomknięte okno.
- Dobranoc. - powiedziała, ziewając.
- Dobranoc. - odpowiedzieli chórem.
- Choleeeeeera, tu jest niewygodnie. - powiedział wokalista sam do siebie, tak, że usłyszała go tylko Kamila.
- Masz. - szepnęła, zrzucając na podłogę swoją poduszkę.
Bill podniósł głowę, starając się spojrzeć na blondynkę. Mimo zdziwienia, nie odezwał się ani słowem.

Po kilku minutach wszyscy już przysypiali i nie przeszkadzało im nawet granie cykad i gwizdy sów.

"Oby do jutra" - pomyślał Bill, nim udał się w krainę snów.

{ part 19 }

Kamila mruknęła z dezaprobatą, gdy jeden z promieni słonecznych zaświecił jej prosto w oczy. Uchyliła powieki i odgaręła z twarzy włosy, pofalowane lekko od wczorajszego deszczu. Poczuła, że musi iść do toalety. Powoli wywindowała do pionu, bojąc się, że skrzypienie łóżka może kogoś obudzić. Przeciągnąwszy się, szybkim ruchem ściągnęła z siebie wyraźnie wysłużoną, niebieską kołdrę. Nie wiadomo było, czy odcień był zamierzony, czy też ludzie kierujący motelem nie zarabiają na nim na tyle dużo, by kupić porządny proszek do prania.
Przekręciła się i zeskoczyła z łóżka.
- AŁAAAAAA!
...jak się okazuje, prosto na Billa.
Z prędkością ponadświetlną ponownie wskoczyła na łóżko, jak gdyby właśnie nadepnęła jakiegoś ogromnego, jadowitego pająka, który w każdej chwili mógłby ją ukąsić.
No, coś w tym rodzaju.
Westchnęła głośno, rozglądając się i sprawdzając, czy wrzask wokalisty nie obudził pozostałych.
- Chcesz mnie zabić?! - krzyknął szeptem Bill, siadając na podłodze i rozmasowując sobie plecy.
- Gdybym chciała cię zabić, nie skakałabym na ciebie, tylko kupiła spluwę i strzeliła ci w ten piękny łeb.
- A propos pięknego łba - zaczął ze złośliwym uśmiechem. - grzywka ci stoi. - dokończył z mściwą satysfakcją.
- Och, doprawdy? A tobie się makijaż rozmazał.
Uśmiech w ułamku sekundy zszedł z twarzy wokalisty.
- Ha, rządzę. - stwierdziła Kamila. - A teraz niech się jaśnie Pan odsunie, bo Pani musi wyjść.
Czarnowłosy posłusznie podkurczył nogi, pozwalając jej przejść.
- No, proszę, jaki grzeczny.
- Idź już. - warknął czarnowłosy.
- No idę! Przecież nie przelecę!
- Zamknij się, kobieto, bo kogoś obudzisz!
- Skoro twój wrzask ich nie obudził, ja też nie. - odparła, stąpając ostrożnie po trzeszczących klepkach. Bill mruknął coś pod nosem, z powrotem układając się na podłodze, plecami do drzwi.
- No to cześć! - powiedziała słodkim tonem jasnowłosa.
- Jeszcze żeś nie wylazła? - jęknął.
Odpowiedziało mu ciche szczęknięcie zamka.
- No...
- A wiesz, potem idę do sklepu po coś do jedzenia, to może mnie długo nie być...! - głowa Kamili pojawiła się między drzwiami a framugą. - No, to papa!
- O Boże... - twarz Kaulitza bezwiednie opadła na poduszkę.

* * *

- Maaatko, ale miałem beznadziejnie głupi sen... - poskarżył się bratu Tom, siadając na łóżku. - Śniło mi się, że ty się darłeś, a Kamila powiedziała, że cię zabije. - gitarzysta zaśmiał się niezbyt inteligentnie.
- Taaa, faktycznie, głupi sen. - odparł młodszy.
- O, a gdzie jest Kamila? - spytał nagle gitarzysta, rozglądając się po pokoju.
- W sklepie, po żarcie poszła.
- No to fajnie.
- Nie wiem, co w tym fajnego, ale dobra...
- Malkontent. A myślisz, że nam coś upichci?
- Taaa, jasne! Jeszcze ci do łóżka przyniesie.
- Jeśli już mowa o łóżkach, to są niewygodne... - jęknął nieprzytomnie Georg.
- A ja co mam powiedzieć?! - krzyknął z wyrzutem Bill.
- Dobraaaaaa, wy się kłóćcie, a ja idę do kiblaaaa. - oznajmił Tom, stając na podłodze.
- Och, miło, że się tym z nami podzieliłeś. - mruknął wokalista, wdrapując się na łóżko Kamili i kładąc się twarzą do ściany.
- Ej, a ta gdzie polazła? - basista uświadomił sobie, że brakuje żeńskiej części grupy.
- W sklepie jest, do cholery! - krzyknął czarnowłosy.
- Musicie się drzeć? - warknął Gustav. - Ja chcę spać!
- To śpij. - Georg wzruszył ramionami.
Nagle drzwi otworzyły się z impetem.
- O, du bist schnell, Tom. - zauważył wokalista.
Stojąca w drzwiach Kamila spojrzała na niego (a raczej - jego plecy) powątpiewająco.
- To ja, idioto. Tęskniłeś?
Odwróciwszy się do niej, z trudem otworzył zmęczone oczy.
- Jak cholera.
- O, żarcie! - krzyknął rozradowany Georg, podbiegając do siatki, postawionej przez dziewczynę na stoliku. Po chwili jednak mina mu zrzedła.
- Kamila, kto to ma jeść?
- No jak to kto? - spytała zdziwiona - Ja, ty, ten kretyn... - dodała, wskazując na Billa. - A co?
- Eee...
- Co ona kupiła? - jęknął wokalista, nie spodziewając się żadnych rewelacji.
- No... - zaczął długowłosy.
- No kupiłam serek wiejski, jogurty waniliowe, pieczywo chrupkie i sok pomarańczowy, do cholery, Dżordż, czy to takie trudne?
- Jeeeeezu... Zabierzcie ją. - zawył młodszy z bliźniaków tonem bliskim płaczu.
- To nie, nie musicie tego jeść.
- Cholera, żeby w kiblu nie było mydła... - powiedział sam do siebie Tom, wycierając dłonie o spodnie. - A co tu taka atmosfera grobowa?
Kamila ze świstem wypuściła powietrze z płuc.
Wzrok gitarzysty padł na zakupy.
- O, czas na szamę! - krzyknął, doskakując do nich.
- No żebyś się nie zdziwił. - mruknął Georg.
Wszyscy patrzyli na niego z wyczekiwaniem.
- O, jogurciiiiik! - Kaulitz porwał kubeczek, po czym, rozsiadłszy się po turecku na łóżku, oderwał plastikową łyżeczkę z jednej ze ścianek opakowania, otworzył je, i machając głową w dół i w górę, zaczął jeść serek.
Pozostali zamarli w bezruchu, wpatrując się w niego, a Kamila zagryzła wargi, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- No co? - spytał dredziarz, wciąż trzymając łyżeczkę w zębach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Nie 10:01, 30 Lip 2006 Powrót do góry

No, nic. Trzeba skomentować Smile Należy się, za tak długi odcinek. Śmieszne to było, śmieszne. Ale chyba najbardziej to mi się podobał ten motyw z firanką, bo strasznie śmiesznie sobie to wyobraziłam Razz Ale mnie zazwyczaj śmieszą nie te momenty co trzeba Razz Bo na tym jak czekali na teledysk nie śmiałam się w ogóle, hehe
Oasis rządzi!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:11, 30 Lip 2006 Powrót do góry

Yeeee doszłaś do momentu, co na drugim forum.
Ciesze się!
Cały czas powtarzam-opowiadanie super!Very Happy
No i odcieło mi mowię, nie wiem co więcej powiedzieć...Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Borat
:-)
:-)



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Nie 15:20, 30 Lip 2006 Powrót do góry

Napisze tylko dwa słowa! TOTAL KRASS!
Dobra z tymi dwoma słowami, to żart był Rolling Eyes Laughing
Ale serio nie wiem co powiedziec, od wczoraj czytam te pierwsze części, i czuję, ze nie wytrzymam długo bez kolejnej porcji bardzo dobrej literatury, jakim jest Twoje opo Wink
Piszesz prosto i bardzo ciekawie. Idealnie dla mnie ;*
Bardzo, bardzo, bardzooo mi się podoba!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
^Martoocha^
:(
:(



Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD

PostWysłany: Wto 16:15, 01 Sie 2006 Powrót do góry

OMG!!!! dziewczyno jesteś wspaniała.... Całus. MUAHH
czytałam to wszystko dosyć długo.. i wcale mi sie nie nudzilo.. wrecz przeciwnie jeszcze bardzieuj wciągało!!!
łatwo sie je czyta... no i świetne teksty wplatasz Smile
a Bill i Kamila to zaczepisty duet Razz
pozdrawiaqm gorąco.. i czekam....na więcej Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)