Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Wiara, Nadzieja i ... >>12<< Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Wto 18:27, 30 Sty 2007 Powrót do góry

1?...

Droga Reinigen...
Nie mam już na Ciebie słów, ale to chyba dlatego, że mam ubogi słownik Mr. Green
Pod koniec odcinka byłam już dosłownie "rozmiętczona" w każdym calu Smile Na szczęście magia, którą posługiwałaś się we wszystkich ostatnich odcinkach, nie opuszcza Cię i daj Boziu, żeby pozostała na zawsze Smile Dopatrzyłam się kilku literówek, ale to chyba wsio, nie znam się za dobrze Wink

Niesamowicie podobał mi się opis tańca Toma i Chloe, burza uczuć!... Piknie! Podczas czytania, o mały włos, co nie zapomniałam o własnym świecie, tak się wczułam!... Pięknie.
Tom, jaki podrywacz okrutny!... Bźźytko, mam nadzieję, że Chloe go odpowiednio wytresuje Twisted Evil

Część boska, cudzik, miodzio i fistaszki ;]
Noo... Czyli możesz już dla mnie dawać kolejną część Cool Laughing
Zatem padam do stópek i błagam o kolejną część!... Very Happy

PS: MUAAAA Całus. Cool
PS2: Kiedy next?... Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Śro 15:09, 31 Sty 2007 Powrót do góry

To opowiadanie przepełnia mnie niesamowitymi emocjami! Odczuwam dkładnie wszystko co bochaterowie!
I to napięcie... Napisałaś, że Georg delikatnie pochylił się do przodu nad Chole, a ja automatycznie odsunęłam się od komputera bojąc się tego ci się może satać!
Uwielbiem momenty kiedy opisujesz troskę Billa nad Sophie... Przepełnia mnie wtedy takie ciepło.
Nie chciałbaym, żeby Thomas wyszedł na ostatniego hama! Mam nadzieję, że ten chłopak będzie potrafił coś w sobie zmnienic dla Choli.

Czasami chciałabym byc jedą z twoich postaci... Taką nawet małą i niepozorną. Wtedy mogłabym być bliżej tych pohataerów, bo choć i tak niesamowicei przezywam to opowiadnie to chciałabym pochuc to ciepło Billa na sobie.

Masz prawdziwy dar. To co piszesz jest magiczne.
Więc prosze cię o więcej bo dzięki tobie mój świat jest bogatszy o te wszystkie uczucia.

Jesteś wspaniała....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:30, 04 Lut 2007 Powrót do góry

No to następny długi odcinek:)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba, ale chciałam jeszcze krótką dedykację dodać:
Maunus i Temcia - jako dwie najwierniejsze i najwspanialsze czytelniczki, których komentarze po prostu mnie rozbroiły.
Medi - bo to najkochańszy adminek, jakiego miałam okazję poznać. Mam nadzieję, że kiedyś tu zajrzy.


Następnego dnia Chloe obudziła się o wpół do dziewiątej. Przez chwilę leżała, rozkoszując się ciepłem pościeli i małego ciałka córeczki, a potem wstała cicho, żeby jeszcze jej nie obudzić. Wzięła powolny prysznic i przetarła twarz tonikiem. Patrząc w lustro, zastanawiała się nad wydarzeniami wczorajszego dnia, ale po rozmowie z Marge nie wydawały się one już takie straszne. Chloe postanowiła posłuchać rady stylistki i pozwolić działać losowi. Sama przecież i tak nie miała pomysłu na jakieś sensowne działania. Uśmiechnęła się do swojego odbicia i przeczesała loki. Potem ubrała miękki czarny dres, na tyle obcisły, aby podkreślał jej idealną sylwetkę i wróciła do pokoju. Sophie jeszcze spała. Wobec tego Chloe nastawiła cichutko radio i poruszyła głową w przód i w tył, żeby rozgrzać mięśnie karku. Potem przechylała głowę w bok, jakby chciała dotknąć uchem do ramienia, a na końcu zrobiła kilka kółek.
- Cześć mama! – z łóżka dobiegł ją zaspany, ale wesoły głos córeczki.
Sophie odrzuciła kołdrę i stanęła na pościeli, podskakując przy tym parę razy. Nadal spała w koszulce Toma, której nie pozwoliła sobie zabrać przy przeprowadzce. Chłopak zaśmiał się wtedy i dał ją jej na własność, za co od razu został wycałowany. Chloe uśmiechnęła się na samo wspomnienie tamtej chwili. Wyjęła Sophie z łóżka i nałożyła jej dresik podobny do swojego. Mała ucieszyła się od razu i roześmiała głośno, bo już od jakiegoś czasu nie rozgrzewała się rano z mamą. W końcu stanęły naprzeciwko siebie i wykonywały dokładnie te same ruchy. Chloe już dawno nauczyła Sophie prawdziwej rozgrzewki tancerek, a kiedyś bardzo lubiły ćwiczyć sobie razem. Potem wiele rzeczy się pogmatwało, Chloe zaczęła kłócić się z Danielem, w ich domu przestało być wesoło i beztrosko. Kiedy uciekły, nie było już warunków do wspólnych rozgrzewek, więc ta była pierwsza po tak długiej przerwie. Dla Sophie oznaczała ponadto, że znowu wszystko jest w porządku, a bezpieczeństwo i stabilizacja wróciły.
Po głowie przyszła kolej na ramiona, izolację klatki piersiowej, bioder i kolan. Potem staw skokowy, a na koniec parę twistów.
- Chodź kochanie, jeszcze się trochę rozciągniemy – powiedziała wreszcie Chloe, wyciągając ręce do córeczki.
Rozciąganie było dla nich o tyle najprzyjemniejsze, że ćwiczyły w stałym kontakcie fizycznym. Chloe delikatnie, ale ze znawstwem naciągała mięśnie małej, przytrzymując ścięgna i pilnując, żeby nic jej się nie stało. Pod jej okiem Sophie wykonała zupełnie prawidłową gwiazdę, a potem w tym samym momencie obie zrobiły poprzeczny szpagat, cały czas pozostając twarzami do siebie. W tej pozycji pochyliły się do siebie i chwyciły się za ręce, ciągnąc każda w swoją stronę. I w tej też pozycji zastali je David, Bill i Tom.
- No, no… imponujące, nie powiem… - mruknął menadżer, przyglądając się im uważnie.
Bracia Kaulitz milczeli jak zaklęci. Otrzeźwił ich dopiero uśmiech wstającej Chloe.
- Nie miałem pojęcia, że takie z was gimnastyczki! – roześmiał się Bill. – Przyszliśmy was zabrać na śniadanie.
- Przecież ci mówiłam, że trenowałam taniec – odparła Chloe z uśmiechem.
- To dopiero wszechstronność – mrugnął do niej David. – Chodźmy na to śniadanie, to pokażę ci plan dzisiejszego dnia. Dopiero rano zdałem sobie sprawę, że ci go wczoraj nie dałem…
Wyszli więc z pokoju, a Chloe nadal cieszyła się, że nie dała po sobie poznać, jak boli ją stałe milczenie Toma. Pewnie nie zwracałaby na nie takiej uwagi, ale miała wrażenie, że podczas wczorajszego tańca coś między nimi zaszło. Że powiedzieli sobie coś ważnego, nie wymieniając ani jednego słowa. Pamiętała jego spojrzenie pod sam koniec piosenki, kiedy przechylił ją do tyłu. Przez chwilę mogłaby przysiąc, że chciał pocałunku tak samo, jak ona… I później, zanim zjawił się przy niej Georg. Wtedy nie wiedziała, co zobaczyła w jego oczach, ale teraz… miała coraz silniejsze wrażenie, że to była niema, rozpaczliwa prośba…
- Chloe? Ty mnie w ogóle słuchasz? – David wdarł się w jej myśli jak buldożer.
- Oczywiście! – odpowiedziała dziewczyna, która oprócz cudownego ciała, charakteryzowała się też niesamowitą podzielnością uwagi. – Konferencja o drugiej, obiad przesunięty na czwartą. Mam tłumaczyć Anglików i Hiszpanów.
- Właśnie. Wiem, że hiszpański to nie jest jeden z twoich wiodących języków, ale pytania będą raczej proste, a i my nie zamierzamy się bawić w jakieś obszerne wypowiedzi…
- Spokojnie David, poradzę sobie. Hiszpański jest bardzo podobny do włoskiego, a z tym nie mam problemów – uśmiechnęła się Chloe, siadając przy ich ulubionym stoliku i sadzając Sophie obok siebie.
Wszyscy już przyzwyczaili się do rozkładu miejsc przy posiłkach, więc Tom znowu słał Chloe gniewne spojrzenia z naprzeciwka. Tym razem jednak dziewczyna miała stałe wsparcie ze strony Georga, który zagadywał ją wesoło, uśmiechał się i podawał jej co bardziej smakowite frykasy z odległych krańców stołu, więc posiłek minął w stosunkowo miłej atmosferze. Podbudowana Chloe wróciła do swojego pokoju z ciepłym uśmiechem, a tam już czekała na nią Marge ze swoim magicznym kuferkiem kosmetyków.
- Chodź słonko, zrobimy cię na bóstwo. To twoja pierwsza konferencja… - mówiła, wyciągając z kuferka przeróżne utensylia.
Przerwało jej pukanie do drzwi, a po chwili pokój wypełnił się intensywną obecnością rozgadanego Billa. Chloe roześmiała się, widząc reakcję córeczki: Sophie natychmiast wstała z fotela i z okrzykiem radości podbiegła do chłopaka, od razu ładując mu się na plecy.
- No tak, zapomniałam ci powiedzieć. Najwięcej pracy z chłopaków wymaga Bill, więc zaprosiłam go dzisiaj do ciebie. Urządzimy sobie tu salon kosmetyczny – mrugnęła do Chloe stylistka.
- Nie ma sprawy – śmiała się dziewczyna.
Obecność Billa nigdy jej nie przeszkadzała. Chłopak był zwykle wesoły i przyjazny, zwłaszcza, gdy obok była Sophie. Wtedy na jego twarz bezwiednie wpływał pełen czułości uśmiech, a duszę wypełniało ożywienie. Przebywanie z nim mogło tylko poprawić humor, nigdy zepsuć. W przeciwieństwie do przebywania z Tomem…
Chloe westchnęła. Musiała sama przed sobą przyznać, że obecność Toma też nie była jej niemiła. Przeciwnie, z utęsknieniem czekała na chwile, gdy chłopak będzie gdzieś w pobliżu, nawet taki gniewny i milczący. Jednak jakaś jej część zawsze pragnęła jego bliskości.
- Aha, zapomniałbym – klepnął się dłonią w czoło Bill. – David prosił, żebyś przyszła do niego, kiedy Marge z tobą skończy.
Chloe kiwnęła głową i spokojnie oparła głowę o podsuniętą jej poduszkę, podczas gdy stylistka robiła jej łagodny peeling. Zabiegi robione przez Marge były dla niej prawdziwą przyjemnością, zwłaszcza że doświadczała czegoś takiego po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie było jej stać na wizyty u kosmetyczki czy w salonie SPA. No i nie miała na to czasu, bo od chwili narodzenia Sophie, cała jej uwaga skupiona była na dziecku. Tylko ona mogła się nią opiekować, nikt jej w tym nigdy nie pomagał. Chloe ze wstydem uświadomiła sobie, że żyje teraz jak jedna z tych rozpieszczonych córeczek bogatych biznesmenów lub gwiazd, na które jeszcze kilka tygodni temu patrzyła w telewizji ze smutkiem i poczuciem głębokiej niesprawiedliwości. Jedni ludzie nigdy nie ruszyli palcem i wszystko mają podtykane pod nos na srebrnej racy, natomiast drudzy całe życie harują, a i tak nie stać ich na znikomy procent przyjemności tych pierwszych. Na dobrą sprawę Chloe nadal tak uważała i dlatego dopadł ją ten drażniący wstyd, ale… po raz pierwszy od długiego czasu było jej tak dobrze… Z zażenowaniem pomyślała, że nie chciałaby teraz tego stracić. Wiedziała, że na świecie jest mnóstwo biednych ludzi i wielu z nich bardziej zasługuje na to wszystko niż ona, ale już dawno nie czuła się tak wspaniale…
- Dobrze, teraz się podnieś, zrobimy makijaż – przerwała jej rozważania Marge.
Chloe wstała i rzuciła krótkie kontrolne spojrzenie na Sophie. Jej córeczka leżała na brzuchu drzemiącego Billa i czytała jakąś książeczkę. Dłoń chłopaka zanurzona była w jej jasnych włoskach. Marge też patrzyła w ich stronę, a na jej ustach gościł miły, zadowolony uśmiech.
- Gdzie mam usiąść? – spytała Chloe, rozglądając się w poszukiwaniu krzesła.
- Tu. Wiesz, pierwszy raz widzę coś takiego… - powiedziała Marge, nie odwracając wzroku od uroczej dwójki. – Bill chyba jeszcze nigdy nie wyglądał na tak szczęśliwego, jak przy tym dziecku. Zwykle bywał raczej poważny, może nawet smutny… Ale kiedy się pojawiłyście, nastąpił w nim jakiś przełom. To niesamowite.
Chloe uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Nawet nie wiem, co mam ci teraz powiedzieć… Wygląda na to, że Sophie zmieniła nie tylko moje życie – odrzekła spokojnie. – Coś w niej jest takiego… to znaczy, ja ją oczywiście kocham i nie jestem obiektywna, ale zauważyłam, że wiele osób się przy niej zmienia. Kiedy pracowałam w tym klubie… był tam ochroniarz. Potężny, groźny facet o twarzy zupełnie bez emocji. Jedyną osobą, do której się uśmiechał, była Sophie. Brał ją nawet czasem na ręce i pozwalał bawić się taką fosforyzującą pieczątką klubu. Nikt nie mógł w to uwierzyć, ale tak było…
Chloe umilkła i znów zapatrzyła się w córeczkę. Potem obydwie z Marge spojrzały na siebie i uśmiechnęły się porozumiewawczo, aż otrzeźwił je pisk zegarka. Natychmiast zabrały się do roboty i pół godziny później Chloe miała na sobie elegancki damski garnitur od Prady, szpilki Jimmy’ego Choo i perfekcyjny, przydymiony makijaż. Całość wieńczyła lekka, ale precyzyjna fryzura z łagodnie opadających, naturalnych loków. Wyglądała jednocześnie bardzo kobieco i bardzo profesjonalnie. Teraz stylistka miała się zająć chłopakami.
- Bill, wstawaj! – darła się Marge, a Sophie zaśmiewała się do rozpuku ze śpiącego jak kamień chłopaka.
- Marge, to ja już pójdę do Davida, dobrze? Będziesz miała oko na Sophie? – spytała Chloe, biorąc ze stołu torebkę.
- No jasne, leć. Będziemy tutaj, bo muszę jeszcze odbębnić makijaż Billa. Oczywiście jeśli on w ogóle wstanie. Bill! – przewróciła oczami stylistka.
Chloe wyszła z pokoju w świetnym nastroju. Widziała zachwycone spojrzenia mężczyzn, których mijała na korytarzu i swoje smukłe odbicie w lustrze. Na konferencji będzie mnóstwo dziennikarzy, to bardzo ważne, żeby zrobić dobre pierwsze wrażenie. Tłumaczenia się nie bała, bo z językami nie miała problemów. Jedyne, co mogło ją przerazić, to nagła uwaga tych wszystkich ludzi, zwrócona prosto na nią. Ale dzięki staraniom Marge czuła się dużo pewniej.
Pokój Davida był niedaleko, więc dojście tam zajęło jej tylko kilka minut. Zapukała do drzwi i weszła, słysząc głośne „Proszę!”. W środku jednak czekała ją niespodzianka. Na jednym z dwóch krzeseł po drugiej stronie biurka menadżera siedział Tom.
- A, Chloe, dobrze, że jesteś! – zawołał David, przerzucając papiery. – Proszę, proszę, siadaj sobie tutaj. Poczekaj z łaski swojej jeszcze chwilę, bo muszę tu załatwić sprawę z Tomem… Cholera, no nie mam tych dokumentów, ale zaraz mi je przefaksują… - mruczał pod nosem, wybierając numer na telefonie komórkowym.
Odbył krótką rozmowę, po czym przeprosił ich na parę minut i wyszedł z części biurowej do drugiego pomieszczenia, które służyło mu za sypialnię. W pokoju zapanowało krępujące, ciężkie milczenie. Tom wpatrywał się w kant biurka, uporczywie unikając spojrzenia Chloe, a ona zastanawiała się, co takiego mogło się od wczorajszego południa stać, że młody gitarzysta zupełnie inaczej ją traktuje. Jeszcze raz przypomniała sobie scenę w parku i tamto ciepłe spojrzenie. Niemal czuła jego mocne ramiona i słyszała uspokajający głos: „wszystko będzie dobrze”. A teraz…
- Dlaczego mi to robisz? – wyrwało jej się nagle, a jej głos zabrzmiał w ciszy jak uderzenie dzwonu. Aż zagryzła wargi z upokorzenia.
Spojrzał na nią wreszcie. Spodziewała się wyrazu niezrozumienia, zaskoczenia czy czegoś podobnego, bo przecież nie mógł wiedzieć, co miała na myśli. Ale w jego oczach dostrzegła tylko bezradność i ból…
- Nie potrafię… - zaczął, ochrypłym głosem, ale urwał nagle i przygryzł wargi identycznym jak ona gestem.
Do pokoju wrócił David. Ciche trzaśnięcie brązowych drzwi zabrzmiało w ich uszach jak grzmot, aż oboje podskoczyli. Menadżer jednak zdawał się nie zauważać napięcia pomiędzy nimi.
- Dobra, załatwione. Tutaj, Tom… - wskazał chłopakowi miejsce na kartce, a Tom złożył tam swój podpis. – W porządku. To widzimy się o drugiej na dole. Na razie.
Chłopak wstał i skierował się w stronę wyjścia. Jeszcze przez ułamek sekundy zawahał się przy drzwiach i spojrzał na Chloe nieodgadnionym wzrokiem, po czym znowu spuścił głowę i wyszedł bez słowa. Dziewczyna odwróciła głowę w stronę Davida. Jeszcze raz przebiegł wzrokiem przez trzymaną w ręku kartkę, po czym schował ją do szuflady i uśmiechnął się do Chloe.
- Tak… pewnie jesteś świadoma, że prasa już odkryła istnienie twojej córeczki. Są zdjęcia i spekulacje… Na pewno zapytają o to na konferencji. Z chłopakami już rozmawiałem, wiedzą, co mają mówić. Prawdę oczywiście – zapewnił szybko, widząc zaniepokojenie w spojrzeniu dziewczyny. – Jednak w związku z tym jest spora szansa, że na tej konferencji wystąpisz nie tylko jako tłumaczka, ale i jako adresat pytania. Słowem: mogą spytać cię o potwierdzenie tej historii. Dlatego chciałem z tobą porozmawiać i uzgodnić pewne rzeczy.
- Jasne – skinęła głową Chloe.
- Myślę, że wytłumaczenie dziennikarzom, że jesteś naszą nową tłumaczką, a dziecko na zdjęciach w prasie jest twoje, powinno wystarczyć. Nie sądzę, żeby byli bardziej dociekliwi. Nie widzę też potrzeby mówienia o twojej przeszłości, ani o tym, jak się u nas znalazłaś. Wiem, że to dla ciebie trudne, więc chciałbym ci tego oszczędzić. Chłopcy nie powiedzą o tym ani słowa – zakończył z uśmiechem.
Chloe spojrzała na niego z wdzięcznością. Obraz menadżera, jaki wyłaniał się z opisów w prasie czy książkach, zupełnie jej do Davida nie pasował. Nie miała pojęcia, skąd wzięło się wyobrażenie okrutnego, bezwzględnego człowieka, nastawionego wyłącznie na pieniądze i dążącego do celu po trupach. David był miły, opiekuńczy i spokojny.
- Dziękuję…
- Ależ nie ma za co. Jednak zawsze musimy być przygotowani na ewentualne pytania. Skoro fotoreporterzy mają zdjęcie Billa niosącego Sophie, to mogą też mieć zdjęcia ciebie, śpiącej na rękach Toma, w końcu to było w tym samym momencie. Nie widziałem takiego zdjęcia w prasie, ale nigdy nie wiadomo – wzruszył ramionami. – W takim wypadku trzymamy się tej oto wersji: szliście razem, ale na korytarzu zasłabłaś i Tom doniósł cię do samochodu. W porządku?
- Tak – odpowiedziała krótko Chloe, zaciskając palce.
- No to super. Wobec tego to wszystko, dziękuję ci. Spotykamy się na dole o drugiej, czyli za… - spojrzał szybko na zegarek. - …czterdzieści minut. Do zobaczenia.
Chloe uśmiechnęła się po raz ostatni i wyszła z pokoju. Wróciła na swoje piętro schodami, bo tych trzech kondygnacji nie chciało jej się jechać windą. Otworzyła drzwi, ale w jej pokoju nikogo nie było. Zawołała Sophie. Cisza. Pobiegła do łazienki, ale i ona była pusta. Serce załomotało jej gwałtownie. Już kiedyś coś takiego przeżyła: wyszła z domu tylko na moment, po zakupy. Nie było jej może kilka minut. Jednak Sophie zniknęła. Oszalała ze strachu Chloe miotała się przez godzinę między domem a dworem, przeszukując każdy zakątek. Gdy wróciła z zamiarem zadzwonienia na policję, okazało się, że Sophie siedzi na kanapie. Daniel nagle przyszedł i wziął ją ze sobą na spotkanie z jakimś cholernym narkomanem, nie zostawiając Chloe nawet marnej kartki. Teraz niby nie było tego zagrożenia, Sophie prawdopodobnie siedziała z Marge w pokoju stylistki, ale Chloe i tak poczuła ogarniającą ją panikę. Wypadła z powrotem na korytarz i przebiegła całą jego długość, aż dotarła do siedziby Marge. Nawet nie zapukała, tylko wtargnęła do środka jak huragan. Na fotelu fryzjerskim siedział Georg, a stylistka właśnie prostowała mu włosy. Nikogo poza nimi Chloe nie widziała.
- Gdzie jest Sophie?! – wydyszała ciężko, ochrypłym z przerażenia głosem.
- Spokojnie, dziewczyno… - odpowiedziała Marge, którą nagłe wtargnięcie Chloe do pokoju też nieźle wystraszyło. – Nic jej nie jest.
- Jest u chłopaków, bawi się z Kaulitzem – wyjaśnił Georg, wskazując głową korytarz.
Chloe szybko zawróciła. Serce już jej tak nie łomotało, ale uspokoi się dopiero, gdy zobaczy swoją córeczkę całą i zdrową. Jeśli jest z Billem, to nic jej się nie stanie, ale mimo wszystko wolała być pewna. Znowu przebyła truchtem cały korytarz i zatrzymała się przed pokojem bliźniaków. Tym razem zapukała, ale weszła nie czekając na zaproszenie.
Pierwsza rzuciła jej się w oczy Sophie. Uśmiechała się wesoło, nie mając pojęcia, ile strachu przysporzyła matce jej nieobecność. Czytała sobie tę samą książeczkę w swojej ulubionej, leżącej pozycji. Przez gwałtowny przypływ ulgi, Chloe dopiero po chwili zauważyła, że mała leży na plecach nie Billa, a Toma, który ułożył się wygodnie na brzuchu i przeglądał jakieś papiery. Billa nie było.
- Mama, cześć. Wiesz, jaka to super książka? – Sophie wyszczerzyła do niej białe ząbki.
- Chodź, opowiesz mi po drodze do pokoju – powiedziała Chloe, kryjąc drżenie głosu. – Tom…dziękuję, że się nią zająłeś.
- Oj nie, zostańmy tutaj jeszcze… - prosiła Sophie, składając rączki w błagalnym geście. – Bill poszedł kupić mi batonika, zaraz wróci. Prooooszę…
Chloe umilkła. Nie wiedziała, co robić. Siedzenie w jednym pokoju z milczącym wrogo Tomem było powyżej jej wytrzymałości, ale nie chciała zostawiać córeczki samej, zwłaszcza po tym, co przed chwilą przeżyła.
- Zostańcie, potem razem pójdziemy na tę konferencję – odezwał się nagle Tom, uśmiechając się nieśmiało, ale całkiem miło.
Ten argument przeważył. Chloe usiadła tam, gdzie stała, jakby nogi się pod nią ugięły. Dobrze, że akurat tam był fotel. Zdumiona, wpatrywała się w uśmiechniętego Toma jak w słońce. On zaś nie spuszczał z niej ciepłych, ciemnych oczu. Głupie serce znów zaczęło skakać jak oszalałe, mimo że przecież nie było powodu do stresu czy zdenerwowania. Jednak pod tym ciemnym, poważnym spojrzeniem Chloe aż drżała. Cisza już nie była zła ani nieprzyjazna. Teraz oznaczała harmonię, spokój i bezpieczeństwo, którego przecież tak bardzo Chloe chciała. Dziewczyna wyjęła z torebki notes w skórzanej oprawie i wynotowała w nim kilka ważnych rzeczy z planu otrzymanego rano od Davida, co jakiś czas zerkając na ułożoną wygodnie córeczkę i Toma, który wrócił do przeglądania swoich papierów. Radio cicho grało, wiatr szumiał za oknem, a im było ciepło, rodzinnie i miło. W takim stanie zastał ich Bill.
- Rodzinka jak się patrzy – podsumował ze śmiechem, rzucając Sophie batonika. – Chloe, David ci mówił o konferencji? Że mogą pytać o te zdjęcia?
- Tak – potwierdziła krótko dziewczyna. – Wszystko już wiem. Za dwadzieścia minut musimy schodzić. Wy już po wizycie u Marge?
- Ja tak – odpowiedział Bill, ruchem głowy odrzucając kosmyk starannie ułożonych włosów z czoła. – A Tom nie daje się malować przed takimi występami. Woli świecić nosem. Marge już się przyzwyczaiła, że musi go dopaść na minutę przed konferencją i wtedy przypudrować.
Chloe spodziewała się po humorzastym Tomie jakiejś gwałtownej reakcji na słowa brata, a przynajmniej wulgarnego gestu, ale on tylko prychnął śmiechem i nie oderwał wzroku od trzymanych w ręku kartek. Wobec tego Bill machnął ręką i zaproponował Sophie, żeby siadła mu na barana, to pobiegają po korytarzu. Reakcja córeczki zadziwiła Chloe jeszcze bardziej niż poprzednie zachowanie Toma.
- Mi tu dobrze – powiedziała tylko mała i wróciła do czytania.
Chloe i Bill unieśli brwi, a Tom uśmiechnął się leciutko pod nosem. Koniec końców Bill ułożył się obok brata i zabrał mu kilka z przeglądanych przez niego kartek. Po raz kolejny nastała ta dobra, przyjazna cisza, uzupełniana jedynie cichym szmerem radia.
- Idziecie? – po kwadransie, który zdał się im sekundą, do pokoju zapukał Georg. Spojrzał na Chloe z lekkim zdziwieniem. – A, tu jesteś. Szukałem cię wszędzie, chciałem…
- Idziemy – przerwał mu Tom i podniósł się powoli, razem z uczepioną jego ramion Sophie.
Wyszli razem na korytarz i w tym momencie Chloe dopadła gigantyczna trema. O ile wcześniej trochę się denerwowała, to teraz była to prawdziwa panika, która mąciła jej w głowie do tego stopnia, że zaczynała już wątpić, czy poradzi sobie z tłumaczeniem. Czekając na windę, przeklinała się od stóp do głów, że dała się namówić na tę pracę. Wydało jej się niemożliwe, że tak sobie oto stanie przed tłumem dziennikarzy i będzie w różnych językach odpowiadać na ich pytania, a oni wszyscy będą na nią w tym momencie patrzeć, oceniać…
- Spokojnie… - usłyszała cichy szept przy samym uchu i poczuła ciepłą dłoń, obejmującą jej palce.
W windzie było ciasno, więc nie mogła się odwrócić i spojrzeć swojemu wybawcy w oczy, ale spodziewała się ujrzeć Georga, bo nie widziała go przed sobą. Jednak nagle poczuła delikatne uderzenie w policzek, które mógł spowodować tylko opadający nań dread. I rzeczywiście – odwracając lekko głowę, widziała blond włosy, wyglądające spod beżowego daszku. Uśmiechnęła się sama do siebie i ścisnęła ciepłe palce, otulające jej dłoń. Lęk minął jak ręką odjął. Zastąpiło go miłe, ciepłe uczucie, rozlewające się po ciele jak płynny miód albo balsam.
Na dół dojechała już całkiem spokojna, ale nadal czuła szczupłą, mocną dłoń na swoich palcach. Puścił ją dopiero, gdy wyszli z windy, chociaż zrobił to z widocznym ociąganiem. Jego metoda jednak podziałała bez pudła. Chloe czuła się teraz odprężona, szczęśliwa i zdolna niemal do wszystkiego. Wystąpienie na konferencji wydało jej się fraszką.
W hallu czekał na nich David i kilku ochroniarzy, więc podeszli tam i wsłuchali się w ostatnie wskazówki menadżera.
- Już wszyscy są, ochrona kończy sprawdzanie sali. Wchodzimy za parę minut… - mówił, ale Chloe wyłączyła uwagę i skupiła się przez moment na bezkarnej obserwacji Toma, którego właśnie dopadła z pudrem Marge.
Wtedy podszedł do niej Georg. Pochylił się lekko nad jej twarzą i cicho spytał o stan nerwów. Uśmiechnęła się w odpowiedzi, ale on widocznie uznał, że musi się trochę denerwować, bo chwycił jej dłonie w swoje i mocno je nimi otulił. Właściwie wykonał niemal ten sam gest, co minutę wcześniej Tom, może tylko nieco bardziej odważny, ale tym razem w Chloe wzbudziło to nieznaczną irytację. Tamto było inne, takie… intymne i dyskretne, a to stanowiło pewien zamach na jej osobiste terytorium, czego Chloe zawsze unikała. Wyrwała ręce z dłoni Georga, nie gwałtownie, ale stanowczo i zdążyła jeszcze zauważyć trochę ironiczny uśmieszek Toma, skierowany w stronę kolegi z zespołu. W tym uśmieszku było coś jeszcze. Ulga?
- Wchodzimy! – zawołał David.
Ruszyli w ustalonej wcześniej kolejności. Najpierw ochroniarz, potem David z Chloe, a za nimi Gustav, Georg, Tom i Bill, obstawieni kolejnymi ochroniarzami. Marge została z tyłu, trzymając Sophie za rączkę. Weszła chwilę po nich i usiadła z małą w tylnym rzędzie.
Na końcu sali stał stół, przykryty ciemnozielonym materiałem, sięgającym podłogi. Za stołem było sześć krzeseł, na których kolejno usiedli, ale tym razem przy Chloe był Tom, Bill, a za nimi Georg i Gustav. Siadając, Tom niby przypadkiem otarł się policzkiem o ramię dziewczyny. Po jej kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz oczekiwania.
- Rozpoczynamy konferencję prasową…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Nie 20:28, 04 Lut 2007 Powrót do góry

1??

O matko ten Georg to mnie przyprwia o stan przedzawałowy!! Nie wiem co mnie berdziej stresuje: To ze jego bliskość zabardzo się spodoba Chloe czy ze zobaczy to tom i sie znow obrazi! Wiesz jaka ulgę odczułam kiedy jednak uścisk Georga przed konerencją nie okazal się taki miły? Wiem, że to nie koniec tego wątku zwłaszcza, że...

... Thomas zaczyna się znów dogadywać z Chloe!! HURA!! Tak się cieszę! Ale nie mogę się też doczekać ich dalszych perypetii ^^

Bardzo zaskakująca była decyzja Sophie o nie pójściu z bilem tylko zostaniu z Tomem. No ale dredzieżowi też się coś od życia należy nie?? Very HappyVery HappyVery Happy

Sophie jest wspaniałą postacią. Pełna ciepła i naprawdę wierzę, że jakby istaniała potrafiła by zmieniac ludzi, tak jak Billa

Twórz dalej tą magiczną opowiesć! Będę czekałaSmile

Och i... dziękuję za dede Embarassed Całus. Całus.

Całuski:*
Temcia ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:02, 07 Lut 2007 Powrót do góry

Kochane, ilość komentarzy przy moim opowiadaniu jest powalająca... Strasznie mi przukro, ale chyba nie ma sensu kontynuowania opowiadania, ktorego nikt nie czyta... w końcu i tak mi je administratorki usuną, bo po co taki gniotek tutaj? Sad
Na razie nie dodam nowej części, bo chyba tracę sens. Ale dziękuję z całego serca tym, które były wiernymi czytelniczkami (Temcia - wielkie cmok dla ciebie, to samo Maunus).
Pozdrawiam...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Czw 11:18, 08 Lut 2007 Powrót do góry

O_o
Jak ja moglam zapomniec o twoim opowiadaniu?!
No nie...
Kochana, przepraszam cie bardzo...
Naprawde, nie wiem, jak to sie stalo.
Przeciez...
Nadrobilam. Przeczytalam.
I prosze, nie koncz ! Pisz dalej ! Teraz postaram sie juz nie zapominac...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Sob 21:08, 10 Lut 2007 Powrót do góry

Ja się nie zgadzam!! Podnoszę bunt!!
Nie możesz mi tego zrobić!!!
Wiesz ile to opko dla mnie znaczy?!
Jest prze wspaniałe!
Magiczne!
Nie możesz już nie dodawać części!!
Ja będę płakać!!
;(;(;(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nelia




Dołączył: 13 Lut 2007
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łuków

PostWysłany: Wto 12:00, 13 Lut 2007 Powrót do góry

jestem Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nelia




Dołączył: 13 Lut 2007
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łuków

PostWysłany: Wto 12:29, 13 Lut 2007 Powrót do góry

dziewuchy, musicie usilnie przekonywac reini zeby dodawala pozostale czesci, bo bylaby to wielka strata, jakbyscie ich nie przeczytaly Smile ja juz mam je za soba Razz
pozdrawiam,
milosniczka piora reini Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gedwey_Ignasia




Dołączył: 24 Lut 2007
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lipniki

PostWysłany: Sob 8:17, 24 Lut 2007 Powrót do góry

Ej, no wiesz co?! To ja specjalnie zarejestrowałam się na tym forum, a ty mi tu przestaniesz pisać?! ooo nie! Pisz mi tu zaraz następny odcinek!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:08, 24 Lut 2007 Powrót do góry

Pozdrowienia dla Nelii, kochana jesteś słońce, ale to naprawdę niepotrzebne. Może w końcu odwieszę to opowiadanie, ale chyba potrzeba mi jeszcze trochę czasu...
Natomiast... Gedwey_Ignasia?Ekhem... Excusez moi...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ktoś




Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:52, 19 Cze 2007 Powrót do góry

Piszesz po prostu wspaniale! Bardzo byłoby mi przykro gdybyś przestała dodawać nowe części. Na poprzednich forach przeczytałam każdą i z utęsknieniem czekam na następną. Po prostu to opowiadanie jest nacechowane uczuciami.
Przepraszam za tak chaotyczny komentarz ale chcę, żebyś wiedziała że ja cię zawsze będę czytać.
Pozdrawiam
Ktosia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
szara-codziennosc
:-(
:-(



Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 13:35, 21 Cze 2007 Powrót do góry

Twojego opowiadania nie da się opisać normalnie słowami Smile.
Masz wspaniały styl pisania.
Bardzo dobrze opisujesz zachowanie i co czują bohaterzy.
Normalnie cud, miód i orzeszki.
Czekam na kolejny rozdział xD.

Wbrew pozorom polskie literki wcale nie gryzą Wink.
aŚ.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
reinigen




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:53, 22 Cze 2007 Powrót do góry

Słuchajcie, jestem po prostu TOTALNIE zaskoczona tym wszystkim... Nie miałam pojęcia, że ktoś jeszcze pamięta o tym opowiadaniu, myślałam, że ono nadaje się już tylko do usunięcia. Dawno mnie na tym forum nie było i aż mi dziś szczęka opadła ze zdziwienia, że przy moim zapomnianym opowiadaniu są jakieś komentarze. Napisanych części mam ok 21, tu skończyłam na dziewiątej... I cóż, dodaję teraz dziesiątą z zastrzeżeniem, że chwilowo to na razie odwieszam, a jeśli będzie przynajmniej kilka komentarzy, to pomyślimy nad kontynuacją dodawania kolejnych odcinków, ok? Pozdrawiam Was serdecznie i bardzo dziękuję!


 Mogę poprosić o ziemniaki? - wrzasnął Bill przez cały stolik. - Chloe, czy ja już ci mówiłem, że na konferencji byłaś świetna?
 Jakieś dziesięć razy Bill – odparła ze śmiechem dziewczyna, nalewając Sophie zupy do miseczki.
 Ale ja się przyłączam! - poparł podopiecznego David. - Wiedziałem, że mówisz w tych językach, ale nie miałem pojecia, że robisz to tak dobrze! Dziennikarze byli tobą zachwyceni.
 My też... - mruknął cicho Tom, ale jego uwagę usłyszała chyba tylko Chloe. I mimo peanów, jakie w ciągu ostatniej godziny słyszała na swoją cześć, ta krótka wypowiedź sprawiła jej największą przyjemność.
 W ogóle, jak ty tam weszłaś! - zachwycała się Marge. - Istna gwiazda filmowa! Wyprostowana jak struna, dumnie uniesiona głowa, profesjonalne spojrzenie...
 No i doskonale poradziłaś sobie z tym natrętnym typem w zielonej koszuli – przypomniał sobie David. - Kiedy cię zapytał, czy nie byłaś przypadkiem pijana, że trzeba cię było nieść do samochodu, to myślałem, że mu przyłożę...
Chloe stanął przed oczami tamten moment. Stało się w końcu to, czego najbardziej obawiał się menadżer: dziennikarze zaczęli ją pytać o to feralne zdjęcie na rękach Toma. A mimo ich logicznych wyjaśnień, ten jeden w zielonej koszuli drążył temat, jakby to był problem na miarę tajemnicy państwowej. Widziała zaciśniętą pięść Davida na ciemnym materiale pokrywającym blat stołu, a Tom wręcz chciał się zerwać z miejsca, nawet zrobił taki ruch. Powstrzymała go dopiero dłoń Chloe, uspokajająco ściskająca jego palce pod stołem, podczas gdy typ uśmiechał się obleśnie. Odpowiedziała mu wtedy...
 „Nie wiem, jakie są pana zasady, ale JA nie piję w pracy...” - zacytował Bill, komicznie naśladując opanowany głos i kamienną minę Chloe.
Wszyscy przy stole się roześmiali. Ogólnie atmosfera była bardzo dobra, bo konferencję mogli zaliczyć do udanych. Chloe miała już wolne do końca dnia, a chłopcy zaplanowali próbę w specjalnie dla nich przygotowanym w hotelu pokoju akustycznym, wyciszonym dla komfortu innych gości. Dlatego po obiedzie wszyscy udali się na godzinny odpoczynek. Wstając od stołu Bill wyciągnął rękę do Sophie w tym samym momencie, w którym ona chwyciła dłoń Toma. Jednak bez namysłu podała mu drugą łapkę i szła przez hotelowy hall między chłopcami, którzy od czasu do czasu unosili ją i pozwalali huśtać się w powietrzu, co wywoływało u małej salwy radosnego śmiechu. Chloe została z tyłu, więc na piętro dojechała drugą windą, razem z Davidem i Georgiem. Kiedy podeszła do drzwi własnego pokoju, zastała przed nimi całą trójkę, czekającą grzecznie na posiadaczkę klucza. Otworzyła drzwi i ze zdziwieniem stwierdziła, że wszyscy wchodzą swobodnie do środka, jakby nadal mieszkali razem, zupełnie jak pierwszej nocy. Bill od razu włączył radio i pozapalał wszystkie światła, a Tom zdjął bluzę przez głowę i rzucił ją na pobliski fotel. Chloe musiała powstrzymać wewnętrzny dreszcz, jaki przejął ją na widok tego męsko – chłopięcego gestu. Bo Tom zdejmował bluzę tak, jak wszyscy mężczyźni: najpierw chwytał ją za kołnierzyk z tyłu i ciągnął do góry, po czym jakimś cudem wyswobadzał się z tej plątaniny rękawów i materiału. Kobiety ściągają koszulki inaczej: trzymając za dolną krawędź albo najpierw zdejmując rękawy, a potem resztę, pomagając sobie rękami od spodu.
Chloe zagapiła się i tak pogrążyła w swoich rozmyślaniach odzieżowych, że nie zauważyła, kiedy jej córeczka leżała na ich wspólnym łóżku pomiędzy braćmi i cała trójka zagłębiła się w lekturze. Było to o tyle normalne, że to ogromne łoże pomieściłoby jeszcze i kolejne trzy osoby bez nadmiernego tłoku. Jednak dziewczynie nie pozostało nic innego, jak ulokowanie się w głębokim, miękkim fotelu i sięgnięcie po swoją książkę. Na szczęście miała ich ze sobą sporo, bo podczas długich, bezsennych chwil, kiedy skończyła pracę w klubie, musiała zająć się czymś innym niż nieustanne rozmyślanie o niepewnej przyszłości. Wobec tego buszowała po berlińskich antykwariatach i pchlich targach w poszukiwaniu ciekawych i tanich pozycji, a tym sposobem zgromadziła całkiem pokaźną biblioteczkę, bo czytała dużo i szybko. Wybrała sobie więc jedną z nieprzeczytanych jeszcze książek i zatonęła w świecie swojego ukochanego Jonathana Carrolla.
Oderwała się od lektury dopiero po przeczytaniu ponad stu stron. Nie wiedziała, ile czasu minęło, ale krótkie spojrzenie na łóżko uświadomiło jej, że z obecnych nie śpi jeszcze tylko Tom. Sophie złożyła główkę na jego ramieniu i zwinęła się w kłębek, zaciskając piąstkę na jednym z jego dreadów. Bill natomiast zdrzemnął się, przytulając czoło do jej małych plecków. Tom wolną ręką trzymał przed oczami książkę, a drugą obejmował ciałko dziewczynki, chociaż ramię musiało mu już zdrętwieć od jej ciężaru. Nie wyglądało jednak na to, żeby się czymś takim przejmował. Dopiero po chwili oderwał wzrok od kartek i spojrzał kontrolnie na Chloe. Stwierdziwszy, że dziewczyna nie czyta ani nie śpi, tylko patrzy prosto na niego, uśmiechnął się do niej ciepło.
 No co tam? - spytał zaczepnie, nie przestając się uśmiechać.
 Nic, zaczytałam się – odpowiedziała Chloe cicho. - Która godzina? Wy nie musicie iść na próbę?
 Za dziesięć piąta. Spokojnie, próbę mamy o szóstej, bo Gustav chciał jeszcze przedtem skoczyć do miasta – mówił ciepłym szeptem, żeby nie obudzić śpiącej na jego ramieniu małej.
 Co z tym Billem, już drugi raz dzisiaj zasnął w ciągu dnia... - zastanowiła się nagle Chloe.
 Dziwisz się? Wróciliśmy wczoraj dobrze po czwartej, bo Gustav gdzieś nagle zniknął. Dobrze, że kierowca nam powiedział o tobie i Georgu, inaczej szukalibyśmy też was – Tom zachmurzył się odrobinę.
 Byłam zmęczona – odpowiedziała szybko Chloe. Nie wiadomo czemu, nie chciała, żeby Tom myślał, że między nią a Georgiem coś jest. - Georg zaoferował mi towarzystwo, więc się zgodziłam. Odwiózł mnie tylko do hotelu.
Widocznie tego właśnie zapewnienia oczekiwał Tom, bo znów się uśmiechnął, nawet szerzej niż wcześniej. Odłożył wreszcie książkę i spojrzał już prosto na nią.
 Poza tym Bill uwielbia spać. Przespałby całe życie, gdyby go nikt nie obudził – wesoło zmienił temat.
 Tu go rozumiem... - westchnęła Chloe lekko. - Zwłaszcza że wczoraj też się poźno położyłam. Gadałyśmy z Marge do wpół do trzeciej...
Rozmawiali tak jakiś czas, śmiejąc się i uciszając na przemian. Ani na chwilę nie zabrakło im tematu, a czas płynął nieubłaganie. Oni jednak jakby o wszystkim zapomnieli… Chloe dziwiła się łatwością, z jaką przychodziła im rozmowa, a jednocześnie cieszyła się nagłą bliskością, spokojem i dobrem, o których przez ostatnią dobę mogła w rozmowie z Tomem jedynie pomarzyć. On zaś czuł, że z serca spadł mu ogromny ciężar. Przestało go dławić to nieznośne, drażniące poczucie beznadziejności, dające o sobie znać za każdym razem, kiedy widział ją pogrążoną w rozmowie z Georgem, Billem i wszystkimi innymi osobami. Wtedy nie mógł do niej podejść i cieszyć się jej uwagą, był tym jedynym odtrąconym i wyklętym, jedynym, którego obecność nie była mile widziana. Z ręką na sercu musiał przyznać, że sam do tego doprowadził, ale i tak było mu ciężko. Dopiero w pokoju Davida coś pękło. Może dlatego, że zobaczył w jej oczach… ech, sam nie wiedział, co tam zobaczył. Ale na pewno nie nienawiść…
- Zaraz szósta, chyba powinniście się zbierać – zauważyła Chloe z ciężkim westchnieniem.
Tom jeszcze przez chwilę wpatrywał się w jej ciemne oczy, po czym z ociąganiem odwrócił głowę w stronę śpiącego brata. Ciepłe światło lampki kładło się na jego policzkach i nosie, wtulonym we włoski małej Sophie. Wyglądali tak słodko i niewinnie, że aż żal było ich budzić. Jednak próba zbliżała się nieuchronnie, więc Tom odłożył książkę na podłogę i wolną ręką poczochrał ciemne włosy Billa.
Podziałało. Młody wokalista powoli otworzył zaspane, nieprzytomne oczy i jęknął cicho, domyślając się, że zaraz ktoś mu każe wstawać.
- Która godzina? – zapytał, z powrotem zamykając powieki.
- Szósta, musimy schodzić – uświadomił mu brat. – Wstawaj, ale postaraj się nie obudzić małej.
- Spokojnie, i tak musi wstać – potrząsnęła głową Chloe. – Wyspała się teraz, a potem, w nocy, nie da mi spokoju. Powinna trochę poszaleć i się zmęczyć na nowo.
Tom i Bill uśmiechnęli się w tym samym momencie i w identyczny sposób. Chloe z zaskoczeniem zauważyła, jak bardzo są do siebie podobni.
- No to chodźcie z nami, jeśli nie masz innych zajęć – zaproponował Tom. – Sophie poskacze sobie po scenie, a ty nas posłuchasz. Ja nie mam nic przeciwko.
- Ja też – Bill wreszcie dźwignął się na rękach i z cwaniackim uśmiechem połaskotał Sophie opuszkiem palca po policzku.
Mała otworzyła oczka i rozejrzała się półprzytomnie dookoła. Zobaczyła swoją uśmiechniętą i spokojną mamę, czułość na twarzy Toma i wesołego Billa, po czym roześmiała się radośnie. Jak miło było się obudzić w takim towarzystwie! Nikt nie krzyczy, nikt się nie denerwuje ani nie płacze, za to otulona jest ciepłem, dobrem i miłością.
- Idziesz ze mną pośpiewać? – wesoło spytał Bill, nadal gładząc jej policzek.
- Pewnie! – powiedziała szybko, po czym ziewnęła jak mały kotek i potarła piąstkami zaspane oczka. – Już?
- Już! – zaśmiał się Bill. – Wskakuj!
Nie minęło pięć sekund, jak poważny wokalista kłusował po pokoju z roześmianą dziewczynką na plecach. Sophie obejmowała go ramionkami za szyję, a on mocno trzymał jej zgięte nóżki pod kolanami. Tom i Chloe też wstali i ubierali ciepłe bluzy.
- Jakim cudem ona ma tak jasne włosy? – zastanowił się nagle Tom, zapatrzony w zanoszącą się śmiechem Sophie. – Jesteście do siebie bardzo podobne, niemal identyczne, ale ty jesteś brunetką. A jej włosy przypominają len…
- Ja też urodziłam się blondynką – roześmiała się Chloe. – Włosy ściemniały mi z biegiem czasu. U niej pewnie też tak będzie.
- A ten… Daniel? Jakie miał włosy? – spytał Tom ostrożnie.
- Blond – odpowiedziała krótko Chloe i zasznurowała usta.
Szybko odwróciła wzrok, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Zajęła się składaniem małego dresu Sophie w idealnie równą kostkę. Składała nawet wtedy, gdy nic już mu nie można było zarzucić. Trudno o wyraźniejszy znak do zakończenia rozmowy.
- No chodźcie! – uratował ich zniecierpliwiony głosik małej, dochodzący gdzieś spomiędzy barku a łopatki Billa.
I poszli. Ramię w ramię, zgrani i uśmiechnięci, bo nawet Chloe szybko zapomniała o niewygodnych pytaniach, na dźwięk zachwyconego śmiechu córeczki, gdy Bill zaczął podskakiwać jak źrebak. Tom zaś cieszył się jej upajającą obecnością i brakiem tego przytłaczającego ciężaru, duszącego go ostatnio. Zadziwiające, jak szybko i diametralnie zmieniło się jego samopoczucie. Teraz mógłby przenosić góry! Rozpierało go szczęście, a w brzuchu łaskotało stado trzepoczących motyli. Co więcej, chciał się tym szczęściem podzielić ze wszystkimi, wziąć cały świat w ramiona i mocno przytulić. Już dawno ten hotelowy korytarz nie wydawał mu się taki piękny! Jak mógł kiedykolwiek myśleć, że ta cudowna i delikatna istota byłby w stanie po cichu z niego drwić, igrać z jego uczuciami, a potem opuścić? Wpadł chyba w pułapkę myślenia o wszystkich wokół na swoje podobieństwo… Zbyt wiele dziewcząt skrzywdził i porzucił, żeby wierzyć w dobroć i bezinteresowną sympatię innych ludzi. A Chloe była dokładnym przeciwieństwem jego poprzedniego stylu życia. Traktowała go miło i przyjaźnie, mimo jego ostatniego zachowania. I ani razu nie wypomniała mu tamtej natrętnej fanki! To spowodowało, że nawet mu trochę było tamtej dziewczyny żal. Ostatecznie, czemu ona winna? Że spotkała swojego idola i zauroczona chciała go pocałować? Tom chyba pierwszy raz odnalazł w sobie współczucie bez cienia goryczy, wszystko był w stanie każdemu usprawiedliwić i wybaczyć. Jak to mówiła mama? Sześćdziesiąt sekund smutku zabiera ci minutę szczęścia…
- No wreszcie jesteście – mruknął Gustav, który nie cierpiał spóźnialskich. – Ile można czekać? Witam miłe panie a propos…
Chloe mrugnęła do niego szelmowsko, a mała Sophie wydała okrzyk zachwytu na widok perkusji, więc nie potrafił się dłużej gniewać. Uśmiechnął się, sam nie wiedząc kiedy. A potem nawet kiwnął na dziewczynkę i pozwolił jej uderzyć kilka razy w bęben basowy.
- No dobrze, zaczynajcie od czego chcecie, ale bez wygłupów – powiedział stanowczo David, siedzący na rozkładanym krzesełku z grubą teczką na kolanach. Wyglądał jak prawdziwy menadżer: zasępiony wzrok, dwie komórki na stoliczku obok i surowy wyraz twarzy. Chloe aż przebiegł po plecach dreszcz, kiedy ją do siebie poprosił.
- Sophie, chodź tu, nie przeszkadzaj chłopcom! – zawołała córeczkę i podeszła do niego, po czym usiadła na podsuniętym jej krześle. – Tak?
- Jutro czeka cię trochę pracy, Chloe – zaczął David, otwierając papierową teczkę. – Tu mam zagraniczne kontrakty, bo niestety z każdą filią wytwórni musimy podpisywać oddzielne. Więc jest hiszpański, francuski, angielski… - mówił, przeglądając poszczególne kartki. – Ale to nie wszystko. Są tu też umowy z zarządami obiektów, w których chłopcy wystąpią. Wiesz, wynajem sali, techników, nagłośnienia i tak dalej. To wszystko trzeba przetłumaczyć i obejrzeć pod kątem kruczków prawnych, rozumiesz. Dasz sobie radę?
- Jasne – kiwnęła głową dziewczyna, rzucając okiem na kontrakty. – Jutro?
- Tak, myślę, że najlepiej to będzie załatwić po śniadaniu. Zostaw Sophie u Marge czy gdzieś… no i zapraszam do swojego gabinetu – uśmiechnął się do niej.
- U Marge czy gdzieś… - powtórzyła Chloe złowróżbnie, aż dreszcz przeszedł tym razem po plecach menadżera.
- No tak, przepraszam… - zacukał się odrobinę. Ta krucha istotka potrafiła być przerażająca, jeśli chodziło o małą. – Myślisz, że powinniśmy zatrudnić opiekunkę na takie chwile? – spytał niepewnie.
- Nie, nie powierzyłabym opieki nad Sophie obcej osobie. Poradzę sobie, ale nie każ mi zostawiać córki gdziekolwiek. Jeśli nawet wezmę ją jutro ze sobą, to gwarantuję, że nie będzie to wpływać na wynik mojej pracy – powiedziała twardo i David poczuł, że nie ma sensu się z nią spierać.
- Oczywiście… hmm… przepraszam… - speszył się tak wyraźnie, że Chloe poczuła się w obowiązku go uspokoić.
- No dobra, zapomnijmy o tym. Jest jeszcze jedna sprawa – zmieniła temat, powracając do swojego miłego uśmiechu. – Będziemy przecież z wami jeździć na te koncerty. Myślę, że ze względów ekonomicznych możesz mi i Sophie spokojnie wynajmować pokój jednoosobowy. I tak śpimy razem, więc… nie ma sensu niepotrzebnie wydawać pieniędzy.
David spojrzał na nią z zaskoczeniem. Ludzie, których zatrudniał na potrzeby zespołu do tej pory, zwykle prosili o więcej wygód, ogromne pokoje, a najlepiej apartamenty i zasypywali go wymaganiami. A ta dziewczyna nagle decyduje się na coś takiego? O co może chodzić?
- I chcesz dostawać różnicę w cenie w ramach wynagrodzenia? – zgadywał, ale wyraz twarzy Chloe totalnie go zaskoczył. Co przedstawiał? Niezrozumienie.
- Różnicę? Jako… ależ nie, David! – wykrzyknęła dziewczyna, w końcu pojmując jego zamysł. – Nie o to mi chodziło! Nie chcę żadnych podwyżek z tego tytułu, po prostu zespołowi się nie opłaca tak… to znaczy…
Wtedy dopiero menadżer uświadomił sobie, że nie ma do czynienia z kolejnym biznesmenem ani tak zwaną kobietą sukcesu, ale ze zwykłą, uczciwą aż do bólu i szczerą dziewczyną. Kryształem. Kogoś takiego już dawno nie zdarzyło mu się spotkać. Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, w których niedowierzanie mieszało się z czystym zachwytem.
- Chloe… ty jesteś…wiesz, ty jesteś jednak zupełnie wyjątkowa – powiedział w końcu, nie spuszczając z niej wzroku.
Zarumieniła się lekko i uśmiechnęła, bez podtekstów, po prostu szczerze i radośnie. A potem to już odwróciła głowę do sceny, bo chłopcy właśnie zaczęli grać jakąś szczególnie ładną piosenkę. David jeszcze chwilę przypatrywał się jej tajemniczo, po czym włożył papiery z powrotem do tekturowej teczki i zasznurował ją porządnie, a sam też skupił uwagę na swoich podopiecznych, którzy w obecności Chloe i Sophie dawali z siebie absolutnie wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Pią 16:08, 22 Cze 2007 Powrót do góry

Bardzo cieszę się, że wróciłaś Smile Mam nadzieję, że na dłużej i dokończysz to opowiadanie, bo teraz, kiedy dodałaś nową część nie możesz kazać nam długo czekać na następną Smile
A co do odcinka. Super. O. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)