Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Terakotowe Ciastko Reaktywejszyn! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Kto jest twoim ulubionym bohaterem?

Wiecznie nienajedzony i wrażliwy Gustav
30%
 30%  [ 3 ]
Spokojny i opanowany Marcus
10%
 10%  [ 1 ]
Zuchwały i ordynarny Tom
20%
 20%  [ 2 ]
Sentymelntalny i fumiasty Bill
40%
 40%  [ 4 ]
Silny i milczący Filip
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 10


Autor Wiadomość
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Czw 13:46, 20 Lip 2006 Powrót do góry

Hmmm.. widze że dużo mnie omineło przez te kilka godzin... Powoli zaczeło się wszystko rozkręcać... Toma to już na prawde dziewczyna nie nawidzi z wzajemnością... A ta Karolina... Szkoda mi słów... Do rozładowania sytuacji potrzebne są te śmieszne dialogi i momenty... Poprawiają oprawe opowiadania... Na razie czytam z przyjemnością... Nie wiem jak to się dalej ułoży ale oby tak dalej Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:25, 21 Lip 2006 Powrót do góry

O ja...
Widze, że dużo mnie ominęło.
To opowiadanie jest poprostu świetne.
Strasznie dobrze mi sie je czyta.
I cały czas moja wyobraźnia działa.
Nawet jak nie chce ona dalej jest uruchomiona.
Podoba mi się to, że tak często dodajesz odcinki.
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Pią 13:43, 21 Lip 2006 Powrót do góry

-Rozdział VI-

Niektóre fragmenty są autorstwa kabaretu "Potem" lub tekstami piosenek "Łony".
Dziękujemy za komentarze i za strych.

Dwie i pół godziny później

To już mniej więcej wiemy dlaczego Blythe spała na korytarzu. Gdy wróciła, całkiem już upita, Karolinie nawet przez myśl nie przeszło, by otworzyć jej drzwi. Po wielu nie przynoszących skutków nawoływaniach zasnęła tam gdzie stała.
Ten błogi stan przerwał jej przeszywający ból w biodrze. No dobrze, może nie był przeszywający, ale zawsze ból.
- Aaał! – rozpoczęła pijacką rozmowę Bee.
- Kto tu leży? – rozległ się tajemniczy bełkot tajemniczej postaci.
- Ja.
- Aha. Coś cię boli?
- Nadepnąłeś na mnie, kretynie! Na moje biodro!
- Ooo… Nie zauważyłem. W nagrodę… Pozwól mi cię wziąć.. tam dokąd zmierzam… to znaczy ten idę się najeść do kuchni – wybełkotał ponownie. – Będę czuł się zaszczycony.
- Jakbyś nie zauważył, nadal stoisz mi na biodrze. Obawiam się, że w związku z tym nie będę mogła już chodzić.
Gdy dotarły do niego te słowa podniósł ją z podłogi i zarzucił przez ramię.
- To ja cię zaniosę
- Jesteś blady, wzrok mętny, oczy podkrążone, jakby mało przypominasz…- zaczęła śpiewać Bee.- Ej, a co ty w ogóle jesteś?
- Jam ci jest Odyseusz mądry i mężny, co dziesięć lat do domu wracam.
- Yyy… w porządku. Odys, jesteśmy już na miejscu. Postaw mnie. Mogę ci mówić Odek? To tak ładnie brzmi.
- Yhm. A twoja godność? – spytał wyjmując jajka, ketchup i masło czekoladowe z lodówki.
- Ja nie mam godności. Zamawiam masło czekoladowe! Odys to jam ci twoja Penelopa. Jam ci, jam ci.
- Tyś mi, tyś mi? Sprawy nie ma. Może być i tak.
- A czemu jesteś tak brzydko upity?
- Ja upity? Wypiłem tylko cztery piwa…
- Oj, to słabą masz główkę, słabą.
- A ty czemu się upiłaś?
- Miałam powód…
- Aha. Ja też.

*

Jakże wielkie było zdziwienie Billa kiedy wszedłszy rano do kuchni w celu skonsumowania śniadania, ujrzał Gustava i Blythe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że spali na stole, a ich twarze dzieliły od siebie milimetry. Wokół było pełno resztek jedzenia. Na nich, na stole… W ogóle wszędzie. Nie chcąc przerywać tej sielanki, wyszedł. Po pięciu minutach wrócił z aparatem w towarzystwie Georga.
- To co, koleżko, mała sesja zdjęciowa do najnowszego wydania magazynu „Yam” pod tytułem „Nocne podboje perkusisty Tokio Hotel i tancerki Blog 27? – spytał z chytrym uśmieszkiem szatyn.
- A jakże inaczej. To ty rób zdjęcia, a ja będę ich ustawiał – oznajmił Georg.
- A myślisz , że po co po ciebie poszedłem? No to zaczynamy… Dobrze! Przestaw jej rękę… Trochę bardziej w lewo. Tak, teraz zbliżenie… Teraz jego ręka na jej pierś…
- Nie przesadzaj – zachował zdrowy rozsądek basista.
- Okej. Czuły uścisk! Idealnie. Ej, dlaczego oni są tacy brudni? – błysnął inteligencją młodszy Kaulitz.
Po chwili do ich uszu dobiegł przeszywający krzyk. To panna Shelter zdecydowała się w końcu na to, by się obudzić. Zaraz jednak zrezygnowała z tych wrzasków, bo wielki kac dał o sobie znać. Leżący obok pan Schafer w niegorszym stanie, zatkał sobie rękoma uszy i trzymał tak jeszcze przez jakiś czas. Wreszcie odważył się otworzyć oczy, ale to co zobaczył przeraziło go jeszcze bardziej. Ujrzał bowiem obraz nędzy i rozpaczy: Blythe rano.
- Proszę o wytłumaczenie zaistniałej sytuacji – powiedziała przesadnie opanowanym głosem.
Zaraz też odezwał się Bill.
- No to my przyszliśmy tu w nocy, a że ekhm… ekhm… - odchrząknął teatralnie – nie chcieliśmy, no wiecie, wam przeszkadzać, spróbowaliśmy ponownie rano. No i przeszkadzaliśmy, ale trochę mniej, bo spaliście.
- Przestań Bill i jej nie strasz – odezwał się Gustav, dumny z tego, że po jego słowach dziewczyna odetchnęła z ulgą.
Po chwili mózg Bee zaczął odtwarzać kadr po kadrze (były niewielkie plamy) wydarzenia minionej nocy.
- Odek, przez ciebie boli mnie biodro – powiedziała zostawiając Gustava z głupią miną.

***

Miała dwadzieścia minut do przyjazdu autokaru, który miał ich zawieźć do Bremen. Swój klucz do pokoju znalazła w kieszeni.
- Plus za spostrzegawczość – mruknęła do siebie otwierając drzwi.
Jej stan był beznadziejny. W dzieciństwie nie miała problemów ze zwracaniem na zawołanie, tę sztukę opanowała do perfekcji. Teraz, kiedy miała to z głowy, czuła się o niebo lepiej. Kac powoli mijał jak zwykle kiedy zjadła coś słodkiego. Jedynym problemem było biodro.
Wzięła szybki prysznic i już pędziła do busu. Widać wszyscy czekali tylko na nią. Usiadła koło Karoliny, a z racji tego, że były dalej pokłócone, rozmawiała z Tolą i Alą. Wydawały się bardzo sympatyczne, ale ogólnie zbyt głośne. Były dobrze poinformowane o całym zajściu, bo pytały jak poszła sesja.
Czuła na plecach czyjś wzrok i domyślała się, że oczy obserwatora mają brązowy kolor. Nie odwracała się, żeby zainterweniować w tej sprawie. Wiedziała, że i tak nic nie wskóra.

*

Blythe siedziała na trawie i obserwowała. Do końca postoju zostało jakieś piętnaście minut, a z racji tego, że ekipa jeździł innym busem nie mogła porozmawiać z Filipem. Zauważyła, że Karolina próbuje porozumieć się z Gustavem. Ten w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i poszedł po colę do automatu. Widać było, że nikt nie czuł się zbyt dobrze. Niektórzy przez tę podróż (Marcus nie był bezpiecznym kierowcą), ale większość z powodu wczorajszej imprezy. Bee należała do obu kategorii.
Akurat wyszło na chwilkę słońce, więc usiadła na nieośnieżonym kawałku ławki. Zamknęła oczy. Kiedy ponownie je otworzyła siedział koło niej Tom, a pozostali wchodzili właśnie do autokaru. Gdy nikogo nie było już w pobliżu w końcu się odezwał.
- Wiesz… Nie chciałem wczoraj… Znaczy, wiesz… Zapomnij co mówiłem.
Wyglądał na skruszonego, ale zdradzało go to, że unikał jej wzroku. Nie był przyzwyczajony do przepraszania.
- Sprawy nie ma - mruknęła.
Wstał i pośpiesznie odszedł w stronę pojazdu. Weszła zaraz za nim i pierwszym co zobaczyła, był Gustav siedzący na miejscu Karoliny. Blythe lekko się speszyła, ale nie dała tego po sobie poznać. Usiadła obok niego, czując jednocześnie wstyd za ich wczorajsze zachowanie. Schafera to najwidoczniej nie ruszało, bo siedział z kamiennym wyrazem twarzy. A może by tak zagadała? Przecież właściwie nic nie zrobili. To były tylko rozmowy.
Dlaczego przy nim robi się taka nieśmiała? Cholera.

***

Gustav miał nadzieję, że Bee nie pamiętała jego dzisiejszego zachowana. Gdyby był trzeźwy nie gadałby takich głupot. Po raz kolejny obiecał sobie, że nie będzie więcej pił.
Ze wszystkich sił starał się nie wyglądać na speszonego, więc w ogóle się nie odzywał. Chociaż… Co on takiego zrobił? Nie może luzacko do niej zagadać? Przecież tyle razy przypatrywał się zachowaniu Toma w takich sytuacjach. Cholerna nieśmiałość.

***

Zatrzymali się „na chwilkę” na stacji benzynowej. Zaraz też większość wybrała się do sklepu. W autokarze została tylko Blythe, pogrążony w śnie Bill i Gustav, który dziwnie zwlekał z wyjściem. Bee zauważyła, że perkusista najwyraźniej chce jej coś powiedzieć. Czaił się chwilkę i w końcu ledwo słyszalnie spytał:
- A ty nie idziesz do sklepu?
W tym momencie dziewczyna zorientowała się, że chłopak czuje się tak samo głupio jak ona. Z trudem opanowała chichot na widok jego miny i zachowania.
- Nie, zostaję.
- Aha… A chcesz coś?
- No… Możesz kupić coś do picia.
- Aha… Cola może być?
- Pewnie.
- A kupić coś?
Bee nie mogła dłużej opanować śmiechu.
- Znaczy, ten, chodziło o coś do jedzenia. Eee… To ja idę… - powiedział czerwony jak burak szybko oddalając się w stronę sklepu.

***

Bee powoli sączyła przez słomkę ciemny napój, co chwilę parskając śmiechem. Gustav właśnie opowiadał jej jak podczas koncertu upadł mu stołek i resztę utworu przegrał na stojąco. Atmosfera pomiędzy nimi całkowicie się rozluźniła.

***

Sala koncertowa była pusta. Tak samo jak scena. Blythe trochę to zdziwiło, bo próba miała się zacząć za pół godziny.
Nagle to zobaczyła. Diabełek siedzący w jej głowie odezwał się ponownie. A to zawsze wróżyło kłopoty. Jednak Bee myślała teraz tylko o jednym. Chwyciła za sfatygowane pałeczki i uderzyła nimi o perkusyjny bęben. Nie mogła się opanować – z całej siły tłukła w instrument. Od zawsze chciała zagrać na perkusji.
Nieświadoma tego, że, obserwuje ją Gustav zwabiony odgłosami z zamkniętymi oczami tłukła w talerze.
I wtedy TO się stało. Zastygła w jednej pozycji i siedziała tak, tracąc poczucie czasu. Tępo wpatrywała się w owoc swego postępowania.
W ręce trzymała połamaną pałeczkę. Wtem rozległ się gdzieś ponad nią głos.
- Co ty tu robisz? – zahuczał.
Dziewczyna nie myśląc zbyt długo zerwała się z miejsca w celu ucieczki. Już chciała zeskoczyć z podestu, ale zaplątała się w kable i runęła z niego. A to wcale nie było tak nisko. Gustav zaczął się dosłownie krztusić śmiechem. Śmiał się jeszcze długo, lecz zdał sobie sprawę, że od tamtego momentu Blythe się nie poruszyła. Zaniepokojony podbiegł do niej.
- Blythe… Bee! Boże, obudź się… Blythe, dziewczyno! To nic, że połamałaś mi pałeczkę. Mam zapasową – zaczął panikować. Przestał, gdy zauważył, że kąciki jej ust lekko, prawie niezauważalnie zadrgały. Obrócił ją na plecy i przytrzymał kolanem. Widząc cudowne przebudzenie ofiary i jej pytające spojrzenie, zaczął ją gilgotać.
Po chwili z oddali zaczęły dochodzić czyjeś głosy, Blythe rozpoznała wśród nich głos Filipa. Szybko wstali z podłogi i odsunęli się od siebie na bezpieczną odległość. W samą porę.
Na próbie Bee nie mogła się skupić, pierwszy raz zaczęła rozpraszać ją obecność pewnych nastolatków. Za to Karolina popisywała się jak mogła.

***

Blythe odetchnęła z ulgą, przykładając czoło do zimnej szyby pojazdu. Właściwie to nie wiedziała dlaczego się tak dzisiaj czuła. To chyba przez ten upadek. Nie potrafiła przypomnieć sobie momentu, w którym uderzyła o coś głową, ale najwidoczniej trochę rzeczy jej się tam poprzestawiało. Jedną z nich był fakt, że patrzyła teraz na Gustava z całkiem innej perspektywy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blythe dnia Czw 10:56, 01 Lut 2007, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:07, 21 Lip 2006 Powrót do góry

Znowu nie wiem co Ci napisać.
No poprostu świetnie piszesz.
Najbardziej posobał mi sie moment z Odyseuszem.
Haha ha.
Świetne!
I tylko to słowo mi na myśl przychodzi, lepszego nie znalazłam...Wink
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Pią 14:41, 21 Lip 2006 Powrót do góry

Heh widze że coś zaczeło się dziać... No opowiadanie ruszyło do przodu... Coraz bardziej mi się podoba... Jeśli nie zniszczysz tego masz kolejną stałą czytelniczkę Wink Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
heidi
:-)
:-)



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:03, 22 Lip 2006 Powrót do góry

A miałam już ci napisać komentarz- kiedy następna część? xD
Bo przegapiłam tą...co za mema ze mnie! Laughing
Szybko przeczytałam i już jestem spragniona kolejnego rozdziału.
Świetne!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Nie 8:49, 23 Lip 2006 Powrót do góry

Rozdział VII *Z czterech punktów widzenia*

Za kluczyk, który zginał śmiercią tragiczną - zatopiony w stawku, zapomniany przez ludzkość. Dziękujemy...

***

Dzień rozpoczął się jak zwykle. O bardzo wczesnej porze musiała zwlec się z łóżka, żeby jej współlokatorka nie miała znowu wątów. Po cichu przemknęła do łazienki. Kiedy czesała swe długie czarne włosy i myślała o wczorajszym koncercie w Dusseldorf, jak co dzień doszedł do niej krzyk:
- Karolina! Ile jeszcze będziesz się tam pindrzyć?
Westchnęła i wyszła z toalety. Wiedziała, że Blythe jest zdolna spełnić wszystkie swoje groźby. Prawdę powiedziawsz
y zazdrościła jej tej stanowczości jak i wielu innych rzeczy.
Nie miała jednak czasu, żeby dłużej się nad tym zastanawiać, bo przypomniała sobie o Tomie. Czas go sobie odpuścić, już nic nie wskóra. A na śniadaniu znajdzie sobie kogoś lepszego.
Do jadalni weszła jako pierwsza, usiadła w rogu i lustrowała wszystkich wchodzących.
Po piętnastu minutach wiedziała już co zrobi. Dosiadła się do niego z uśmiechem na ustach i rozpoczęła miłą pogawędkę.

***

Blythe zaspała. Jej humor nie polepszył się od wczoraj ani trochę. Nienawidziła tych emocjonalnych huśtawek. Ale nie dlatego nie spała przez pół nocy, żeby teraz wszystko zepsuć. Odważy się. Popędziła siedzącą w łazience Karolinę i już po piętnastu minutach mogła iść na śniadanie. Postanowiła, że pogada z Gustavem. Jednak, gdy była obok stolika na wolnym miejscu obok niego bezczelnie usadowiła się Karolina. No nie! Tego było za wiele. Bee odwróciła się i usiadła przy pierwszym lepszym krześle. Jak na złość jedno z miejsc zajęte było przez Toma.
- Wolne? – spytała zdesperowana dziewczyna.
- Jasne – odparł obdarzając ją jednym z tym uśmiechów, za które miliony fanek obcięłyby sobie wszystkie kończyny. Lecz ona nie poczuła się wyróżniona. Uśmiechnęła się tylko dla towarzystwa, schowała głowę między ramiona i z hukiem opuściła na stolik uderzając w niego jeszcze kilka razy dla większego efektu.
- Zły dzień? – zapytał dredziasty Kaulitz z, jak jej się przynajmniej wydawało, troską.
- Odechciało mi się jeść – powiedziała Blythe już do końca śniadania pozostając w tej wygodnej pozycji.

***

Gustav jadł dopiero trzecią kromkę, ale już wiedział, że to śniadanie nie będzie mu smakowało. Wyjątkowo nie miał dziś apetytu. Stracił go teraz już całkowicie nieodwracalnie, gdy przysiadła się do niego Karolina bezwiednie przepędzając Blythe. Mina Bee bardzo go zaskoczyła, myślał, że podejdzie i wygłosi mowę, ale ona zrezygnowała. To do niej kompletnie niepodobne! Zdziwił się jeszcze bardziej, kiedy dosiadła się do Toma. Ten wysłał jej swój uśmiech. Perkusista był ciekawy czy podziała na dziewczynę. Chyba poskutkował, bo odwdzięczyła się, niestety, tym samym. Obserwację przerwała mu druga tancerka, która usilnie starała się przypomnieć o swoim istnieniu.
- A ty co sądzisz na ten temat? – spytała słodkim głosem.
- Eee… Chcesz tosta? – powiedział łakomie wpychając sobie kolejnego do ust. Pomyślał, że przynajmniej będzie miał wymówkę, by wyłączyć się z rozmowy.

***

Tak naprawdę, to ona wcale nie jest taka brzydka, pomyślał. Tom właśnie siedział przy stoliku przeżuwając śniadanie. Zastanawiał się, dlaczego był uprzedzony do Blythe. Po ich pierwszym spotkaniu to chyba oczywiste, lecz od tamtego momentu uważał ją za nieatrakcyjnego chudzielca. Zbyt chude, ale długie nogi, płaski brzuch, wcięcie w talii, znośne cycki. Akurat zatrzymała się dosłownie przednim, także miał śliczny widok na jej tyłek. Też niczego sobie. Po chwili odwróciła się i usiadła przy jego stoliku. Obdarzyła go intensywnym spojrzeniem stalowych oczu. Mhm… kolejny plus.
- Wolne? – zapytała drżącym głosem. Trochę się zaniepokoił. W końcu była wulkanem energii i nie okazywała swoich słabości publicznie.
- Jasne- odpowiedział obdarzając ją swoim „pokrzepiającym” uśmiechem. Zaraz też przekonał się, że Bee jest na niego odporna, bo zamiast przynajmniej zacząć rozmowę, oddała mu grymas, który miał symbolizować uśmiech i zaczęła walić głową w stół.
- Zły dzień?- spytał ponownie udając, że jest zatroskany.
- Odechciało mi się jeść – dobiegł go przytłumiony głos dziewczyny. Resztę śniadania spędził wpatrując się w nią i podziwiając jej piękne włosy.

***

Bee czuła, że ogarnia ją chandra. Nie miała przy sobie przyjaciółki, której mogła się zwierzyć, a Laura miała wyłączony telefon.
Wszystko ją złościło, więc przykryła się pierzyną i udawała, że śpi. Dobrze, że nie mają dziś występu. Co prawda oba zespoły pojechały na jakieś sesje fotograficzne i kilka wywiadów, ale tancerki, oprócz próby nie miały żadnych obowiązków.
- Co? - obudziło ją szturchanie w nogę.
- Wszyscy są na dole i cię wołają – powiedziała chłodno Karolina.
- Zara – powiedziała zaspanym głosem i ponownie zasnęła.
- Ej! Halo! – próbował dobudzić Blythe Tom.
- Czego? – mruknęła niemiło.
- Idziesz?
- Ale co tam jest?
- No, nic… Siedzimy sobie.
- Już przyjechaliście?
- Jakieś dwie godziny temu.
- Boże, to ile ja spałam? Dobra, poczekaj pięć minut.
Szybko się przebrała i uczesała. Na makijaż nie miała ani czasu ani ochoty. Złapała Toma za koszulkę, zamknęła oczy i pozwoliła, aby ją prowadził. Ciągle nie mogła się dobudzić. Weszli do jakiejś kafejki. Pomieszczenie było bardzo przytulne. Barek, kilka kanap, stoliki. Od razu zauważyła resztę, która siedziała na kanapie otaczającej stół z trzech stron. Pisząc „reszta” ma się oczywiście na myśli: Billa, Georga, Gustava (o nie!), Tolę, Alę, Karolinę i Filipa. Nie chciała nawet myśleć dlaczego on też tam był. Rzuciła tylko „Filipinka! Kopę lat!”. Usiadła, ale zaraz zrezygnowała z tej pozycji. Położyła się na wolnym miejscu opierając głowę o ramię Filipa. Nogom pozwoliła swobodnie zwisać, bo i tak nie zmieściłyby się na kanapie.
Towarzystwo się rozkręciło. Blythe rzucała czasem do dyskusji jakieś luźne uwagi. Zrezygnowała z ramienia chłopaka i położyła głowę na jego kolanach. Nie miała w tym jakiegoś ukrytego celu, po prostu chciało jej się spać.
- A ty co robiłaś sama w pokoju, że jesteś taka zmęczona? – zapytał Georg.
- Nudziłam się – rzuciła.
- Ta, ledwo ją dobudziłem. Spała przez cały czas – „obronił” ją Tom.
- Jedno nie wyklucza drugiego.
Zapanowała cisza. Trasy koncertowe wykańczają. Nikomu nie chciało się wstawać.
- Bill, pytałeś o te Red Bulle? – spytał Tom.
- No. Nie ma. Musisz iść do sklepu.
- Ja? Chyba śnisz, Georg pójdzie.
- Nie, Georg nie pójdzie, to Gustav chciał coś do picia – oświadczył Georg.
- Ja? Ale to Bill się pytał! Nie idę.
- Nie idę – równocześnie odpowiedziała reszta.
- Zróbmy losowanie – podsunęła Karolina.
Na serwetkach, kredką do oczu, Bill napisał imiona. Na kogo wypadło?
Oczywiście na Blythe.
- Ale ja nie chciałam!
- Nikt cię nie pytał o zdanie. Masz iść – zaśmiała się Ala.
- Dobra ale nie sama.
Tym razem wypadło na Alicję.
- Widzisz. To jest odwet! – uśmiechnęła się Bee.
- Ale dziewczyny nie powinny chodzić same w nocy – podsunął z uśmieszkiem Filip.

***

Ala szła do sklepu gadając głupoty do Bee, żeby rozładować atmosferę ale ta i tak jej nie słuchała zbyt zatopiona w swoich myślach. Członkini Blog 27
żałowała, że nie zna zbyt dobrze niemieckiego, może Gustav byłby bardziej rozmowny, choć na takiego nie wyglądał. Prawdę mówiąc miał jeszcze gorszą minę niż Blythe. Chyba się o coś złościł. A może on tak zawsze? Uff… Nareszcie doszli do sklepu, już kończyły jej się tematy.

To były chyba najnudniejsze zakupy w jej życiu. Nikt się do nikogo nie odzywał. Gustav ciągle patrzył wrogo na Blythe. Zauważyła, że kiedy spotkali się wzrokiem, wysłała mu zdziwione spojrzenie na co on uniósł brwi najwyżej jak mógł. Bee szybko się odwróciła, żeby nie zauważył lekkiego rumieńca na jej twarzy. Ale Ala zauważyła. Domyśliła się, że albo są o coś skłóceni albo nie wszystkie sprawy pomiędzy nimi zostały wyjaśnione. Uwielbiała być obserwatorem. No to będzie zabawnie. Blondynka szła pomiędzy nimi i żeby podkręcić trochę akcję, przykucnęła by zawiązać but. Blythe wysłała jej szybkie nieokreślone spojrzenie, ale bez sprzeciwu ruszyła dalej. Obróciła głowę, bo Gustav dalej się w nią wpatrywał. W pewnym momencie przeszedł koło nich chłopak lekko potrącając Bee ramieniem. Ta zakrztusiła się pitym właśnie Red Bullem.
- Goran! – krzyknęła. Przechodzeń zatrzymał się i ściągając kaptur wyszeptał „Blythe?”.
- Blythe, Blythe głuptasie! – zawołała rozbiegając się i wskakując chłopakowi na ręce.
- O matko! Tyle czasu cię nie widziałam! Ale masz śliczne włoski. Nigdy nie mogłam wyprosić u ciebie, żebyś się przefarbował.
Goran zaczął się śmiać.
- A co ty tu w ogóle robisz?
Mina mu trochę spoważniała, ale dalej się uśmiechał. Postawił dziewczynę na chodnik.
- Przyjechałem do matki. Na odwyk.
Bee czule pogłaskała go po policzku.
- Przepraszam – praktycznie poruszył tylko ustami chłopak.
Zdaniem Ali był niczego sobie. Zastanawiała się co mogło łączyć tych dwoje. Przeniosła wzrok na Gustava, który mógł się tylko domyślać treści rozmowy. Wyglądał przekomicznie. Ręce wsadził do kieszeni, na twarzy zrobił się czerwony i patrzył na nich spod byka.
Blythe zorientowała się, że przecież ma towarzystwo.
- Goran, to jest Ala – moja szefowa – zaśmiała się wskazując na koleżankę.
- Hej – powiedziała dokładnie lustrując obcego.
- Siema – uścisnął jej dłoń.
- A to Gustav – przedstawiła go już po niemiecku – chłopak wysłał jej badawcze spojrzenie – kolega – dodała po polsku, ale chyba zbyt szybko.
- Miło mi cię poznać – powiedział Goran z udawaną obojętnością.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odrzekł perkusista przez zaciśnięte zęby.
- No to chodź z nami do hotelu. Porozmawiamy – w tym momencie Ala nic nie rozumiała, bo przerzucili się na niemiecki.
- Przepraszam, ale mam mało czasu.
- Ja tu będę tylko do jutra… - Ala pokazała gestem Gustavowi, że powinni zostawić ich samych. Ten ruszył z ociąganiem, obracając się co chwilę. Przestał, gdy Ala zaczęła śmiać się z niego w głos.

***

Wiesz, nie chciałem wtedy… to nie tak miało wyjść – ciągnął Goran.
- Dobra, przestań! Nie ma sprawy. Było minęło – uspokajała go dziewczyna. – Kiedy znalazłam cię takiego naćpanego nie miałam wyboru. Musiałam im powiedzieć. Chciałam ci tylko pomóc… Muszę już spadać, bo na mnie czekają…
- Ja też powinienem iść.
Zapanowała niezręczna cisza.
- Chciałbym, żeby wszystko było jak dawniej. Cofnąć się o rok i naprawić błędy. Dalej mi na tobie zależy.
- Nie, Goran. To się nie uda. To już nie będzie to samo.
Stali chwilę w milczeniu.
- No to odzywaj się czasami. Pa – pocałował ją w policzek i odszedł.
- Goran! – zawołała – Ale już jest wszystko w porządku?
- Jeżeli chodzi o zdrowie to jak najbardziej.
Pomachała mu na pożegnanie i pobiegła do Ali i Gustava.

***

Blythe dziwnie czuła się po tej rozmowie. Choć, prawdę mówiąc, Goran był jej już całkiem obojętny. Była już lekko skołowana od tych ciągłych miłości… Co za głupek powiedział, że zakochanie się jest super?
Z zadumy ocknęła się dopiero, gdy Bill coś powiedział.
- Co tak długo?
- A co stęskniłeś się? Bylibyśmy dłużej, ale kochana Bee zauważyła, że zamarzamy i pożegnała swoją miłość – zgryźliwie odpowiedział Gustav.
- Dla kogo kochana, dla tego kochana – odcięła się Blythe – O co ci chodzi? Zazdrosny jesteś? Jakieś zastrzeżenia to wyślij pocztą.
- Co was ugryzło? – spytał Tom.
- Bo to jest… dupek – inteligentnie zakończyła Bee i wyszła trzaskając drzwiami.
- Kretynka! – krzyknął za nią Schafer i poszedł w drugą stronę. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu na jej reakcję. Po chwili dziewczyna otworzyła drzwi i zmierzała w stronę Gustava. Oczy miała zwężone w szparki. Kipiała ze złości.
Chłopak nadal szedł, lecz czując, że ktoś dotknął jego ramienia odwrócił się i zobaczył zmierzającą w jego stronę pięść.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blythe dnia Czw 11:04, 01 Lut 2007, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Nie 11:12, 23 Lip 2006 Powrót do góry

Heh!! Pierwsza!! Ale sie porobiło... Nie no ja nie moge... Tom, Gustav i jeszcze ten Goran... Heh to ma dziewczyna powodzenie... Razz... A tak końcówka to normalnie lodzio miodzio... Ma dziewczyna temperament... Heh przeczytałam ale chce jeszcze... Czekam na dalsze części Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zulozula




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam

PostWysłany: Nie 11:15, 23 Lip 2006 Powrót do góry

ej cudoofffnie Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:51, 23 Lip 2006 Powrót do góry

To jest świetne.
Ledwo kończąć jedną część czekam juz na kolejną.
Ja chcę więcej!Very Happy
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Śro 7:12, 26 Lip 2006 Powrót do góry

-Rozdział VIII -

Podziękowania za płytę "Breakaway" i za rudą babkę na szafie Brata, bo potrafi wprowadzić romantyczny nastrój

***


Blythe do tej pory bolała dłoń. Co prawda Gustav nie oddał, ale gdy zobaczyła jego minę, to tak jakby dostała. Aż jej się go zrobiło szkoda. Tak jakby nie wierzył, że była do tego zdolna. Od tamtego momentu z nikim nie rozmawiała. Z jednej strony było jej wstyd, ale gdy przypomniała sobie o tym… Ach, szkoda gadać. Mieli jechać do kolejnego hotelu na następny koncert do Bielefeld. Nie wiedziała jak zniesie tę podróż.

***

Kiedy weszła do autokaru, Gustav obrzucił ją niechętnym spojrzeniem i odwrócił głowę. Jakim prawem? To przecież on zaczął! A obok niego siedziała Karolina. Głupia kokietka, pomyślała, zapominając, że sama rzuciła się na swojego byłego. Rozglądała się chwilę i zastanawiała gdzie usiąść. W końcu wypadło na Georga. Miała nadzieję, że nie będzie wypominał jej tego co zrobiła. Chociaż chyba wolałaby i to, żeby tylko ktoś się do niej odezwał. Sama nie potrafiła rozpocząć rozmowy.
Gdyby mogła cofnąć czas i tak zrobiłaby to samo.
- Nie martw się, przejdzie mu – szepnął basista.
Wzruszyła ramionami. Próbowała zasnąć i przez chwilę o tym nie myśleć, ale jak na złość nie mogła. Po chwili poczuła, że ktoś uszczypnął ją w szyję. Odwróciła się do Billa.
- Masz pożyczyć czarny lakier do paznokci?
Dziewczyna uśmiechnęła się, bo zrozumiała, że to tylko zapewnienie, że między nimi wszystko jest w porządku. Mimo to nastrój wcale jej się nie poprawił. Puściła strzałkę do Laury, a dziewczyna odpowiedziała, więc na najbliższym postoju do niej zadzwoniła.
- Laura, nikt mnie nie kocha! Walnęłam Gustava i teraz mi głupio. Zabierz mnie stąd! – rozpoczęła, gdy tylko znalazła ustronne miejsce (zabrudzoną toaletę dziewczyn, do której nikt nie chciał wejść). – A właściwie to dlaczego mama nie dzwoni? – spytała już bardziej rzeczowym tonem.
- Marla zgubiła komórkę – głos Laury jak zwykle dodał jej otuchy. Jaka szkoda, że nie mogła być tu razem z nią!
- O Boże! Który raz w tym roku?
- Wiesz ja nie jestem w temacie, więc musisz opowiedzieć mi wszystko od początku, ale nie martw się, wszystko będzie dobrze.
- Wszystko przez to, że nie odbierałaś komórki. Tyle się w tym czasie wydarzyło…
Przez piętnaście minut relacjonowała bez wytchnienia to, co się wydarzyło.
- I co o tym sądzisz?
- Hmm… Sądzę, że powinnaś go przeprosić. Co prawda postąpił jak kretyn, ale znając ciebie ostro przesadziłaś. Ale co tam Gustav. Gadaj co z Goranem! Nie mogę uwierzyć, że ci tak powiedział…
I w ten sposób zleciało kolejne piętnaście minut.
- Blythe! Chodź, już jedziemy! – usłyszała przygłuszony głos Billa dochodzący zza zamkniętych drzwi.
- Muszę już iść! – powiedziała Blythe.
- Dobra, a gdzie teraz jedziecie? – spytała Laura.
- Do Bielefeld. Za cztery dni dopiero mamy koncert. – zakończyła rozmowę nie czekając na odpowiedź.

***

- Zamawiam łóżko przy oknie! – wykrzyknęła Blythe wchodząc do pokoju. Zaraz też się na nie rzuciła, nawet nie ściągając butów. W końcu mogła przespać się w ubraniach, bo nie zdążyła rozwiesić karteczek. Mimo iż próbowała wykorzystać tę okazję, wciąż myślała o tym jak przeprosić Gustava. Po godzinie wiedziała już co ma zrobić.

***
Nie bolało kiedy go uderzyła, choć miał całkiem sporego siniaka na policzku. Chyba bardziej bolał fakt, ŻE go uderzyła. Może rzeczywiście przesadził? Ale przecież tylko jej się odwdzięczył…
Strasznie był na nią wściekły. To się zaczęło kiedy… Tak, od tego Filipa. Spotkanie z Goranem jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. Musi dowiedzieć się kto to i kim on w ogóle jest dla Blythe. Ale dlaczego tak bardzo go to obchodzi? Z drugiej strony był wkurzony na siebie za to, jak ją potraktował. Ostatecznie postanowił ją przeprosić. W końcu to on zaczął jej dogryzać.

***
- No i jeszcze raz: wdech…wydech… - Blythe właśnie przymierzała się, żeby wejść do pokoju i poprosić Gustava na osobność. Byłoby to bardzo proste gdyby nie był sam. Zapukała. Weszła. Nie myliła się - siedziało tam całe Tokio Hotel oprócz, oczywiście, jej obiektu poszukiwań.
- Hej, nie widzieliście Gustava? – zapytała. Wszyscy mieli zaskoczone miny.
- A co chcesz mu obić drugiego polika? – zaśmiał się Tom.
- Nie. Mam do niego hm… sprawę. – odpowiedziała wymijająco.
- Guciu poszedł się przejść, wróci późno. Tak nam powiedział .
- Acha. No to nie przeszkadzam.

***

Gustav czekał na Bee w jej pokoju już dziesięć minut, a Karolina cały czas gadała jakieś bzdury. Och, mogłaby się zamknąć. Albo podszkolić w niemieckim.
W końcu weszła, ale w ogóle go nie zauważyła. I nie tyle weszła, co wbiegła. Z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki. Po odgłosach jakie stamtąd dochodziły domyślił się, że zrzuciła wszystkie kosmetyki na podłogę. Wydała z siebie pełen złości krzyk i zamilkła. Nie dawała żadnych oznak życia.

***
Blythe wracała właśnie do pokoju, gdy zadzwoniła do niej matka. Głos miała pogodny, a po szybkim przywitaniu rozpoczęła.
- Bee, kotku, twój tatuś wrócił.
Dziewczyna zamarła. Nie… To jakiś żart. Ale jeśli nawet to wcale nie był zabawny. Ze słowem „tato” od razu kojarzyła sobie wszystkie przykrości jakich doświadczyła zarówno w domu jak i w szkole. Nieświadoma niczego matka ciągnęła dalej.
- Mówię ci przyjechał taaakim autem, że myślałam, że to jakiś prezydent złożył nam wizytę. A jaki miał garnitur, chłopie!
- Gówno mnie obchodzi jak był ubrany. Czego chciał? - dziewczyna ledwo powstrzymywała łzy wściekłości.
- Och, wiesz, chciał z tobą porozmawiać. Wytłumaczyć, przeprosić. Dasz wiarę, że się popłakał?
- I co ty na to? – zapytała zdławionym głosem.
- No wiesz, ja razem nim. Szkoda mi się go zrobiło…
- A nie szkoda ci go było jak nas krzywdził przez tyle lat? Myślisz, że o tym zapomniałam? Nie! Ja mam bardzo dobrą pamięć! I powiedz mu, żeby sobie ten samochód wepchał w rzyć. Nie obchodzi mnie to, że się popłakał! Takie szopki to on w telewizji może odpieprzać. No to wszystko. Przekaż mu. Papa – wzburzona wyłączyła telefon. Szybkim krokiem ruszyła do pokoju starając się o to, żeby zamknąć za sobą drzwi z jak największym hałasem. To zawsze pozwalało jej wylądować emocje. Ale nie tym razem. Chciała przemyć twarz pod kranem, ale zahaczyła o jakiś kosmetyk. Za złością zrzuciła je wszystkie na ziemię. Wydała ryk wściekłości i rozjuszona usiadła na podłogę. Schowała głowę w ramiona i zamarła.
Po trzech minutach dotarło do niej, że ktoś puka.
- Odwal się Karolina! – krzyknęła zflustrowana. – Daj mi spokój! Daj mi, kurwa, raz na zawsze święty spokój. Mam cię, kurwa, w dupie. Odpierdol się ode mnie!
Na ogół Blythe starała się nie przeklinać, ale teraz sytuacja wręcz tego wymagała. Po chwili dziewczyna zaczęła głośno łkać.

*

Karolina dusiła się ze śmiechu. Nieświadoma niczego Blythe wyzywała Gustava. Fakt, myślała, że mówi do niej, ale i tak było śmiesznie. Schafer miał cudną minę. Już chciał coś odpowiedzieć, ale przypomniał sobie o jej obecności i wyprosił. Wypadła, sprawdziła czy wszystko słychać za drzwiami i z zawrotną prędkością pobiegła do chłopaków. Weszła do ich pokoju bez pukania, wykrzyknęła:
- Ale akcja w naszym pokoju! Będą się przepraszać!
I popędziła z powrotem. ¾ Tokio Hotel oczywiście za nią. Po drodze zgarnęli jeszcze Tolę i rzucili się pod drzwi.

***

- Blythe otwórz! Słyszysz? – prosił już po raz kolejny Gustav.
- Nie, nie, nie, nie, nie, nie…
- Wyważę drzwi. Liczę do trzech…
- Ale o co ci w ogóle chodzi? Siku ci się chce, czy co?
W tym momencie Schaferowi zrobiło się głupio. Rzeczywiście, nie myślał o tym z tej strony.
- Nie to nie. Chciałem tylko pomóc. Nara – uchylił lekko drzwi, udając, że wychodzi. Po drugiej stronie wszyscy zamarli w oczekiwaniu na odkrycie. Już mieli przed oczami wizję śmierci zadawanej przez rozwścieczonego Gustava, ale ta nie nadeszła. Zamknął drzwi z powrotem, nie świadom ich obecności.
Czekał, aż Bee wyjdzie z łazienki i już po chwili usłyszał trzask przekręcanego zamka. Wyglądała tragicznie. Tusz do rzęs rozmazał jej się po policzkach, oczy miała czerwone, tak samo jak nos. Nabrała powietrza w płuca, by po chwili wypuścić je ze świstem, a razem z nim całą swą energię. Gwałtownie usiadła, przyciągając kolana aż do brody.
Po chwili zaczęła płakać. Chłopak pierwszy raz był w takiej sytuacji. Nigdy nikogo nie pocieszał. No może kilka razy, ale na pewno nie szesnastoletnie, zbuntowane, agresywne i wybuchowe dziewczyny. To zdecydowanie jego debiut. Nawet nie wiedział co się jej stało. Usiadł koło niej i odgarnął jej włosy. Ta w odpowiedzi cicho prychnęła.
- Ciii… - próbował ją uspokoić. Po chwili objął ją ramieniem, za co dostał łokciem w brzuch. Dzielnie to zniósł. W końcu skapitulowała. Nawet się do niego przytuliła. Jego koszulka zrobiła się na torsie mokra od łez i czarna od makijażu. Trwali tak przez jakiś czas. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Bill, Tola i Tom. Zaraz też rzuciła się na nich Karolina.
- Georg, kretynie, uduszę cię za tą klamkę! Zoba… - zaczął Tom, lecz w ułamku sekundy dołączył do reszty zdębianych nastolatków z wytrzeszczem i ustami rozwartymi aż do ziemi, co nie było trudne zważywszy, że na niej leżeli. Gustav rzucił im mordercze spojrzenie.
- Spróbujcie ją obudzić, a mordy poobijam – szepnął groźnie. Wziął Blythe na ręce i delikatnie położył na łóżku.
- To moje! – krzyknęła Karolina.
- Zamknij się – rzucił perkusista.

***

Georga nudziła ta cisza. Oczekiwał wrzasków i szklanek rozbijanych o ścianę. Ale miał plan. Uśmiechnął się szatańsko i dla przyspieszenia tempa otworzył drzwi. Rzucił się do ucieczki, słysząc jeszcze wrzaski Toma. Pozostali wrócili do pokoju po pięciu minutach. Miał przygotowaną łazienkę w razie, gdyby musiał uciekać, ale chwilowo nie była mu potrzebna, bo wszyscy pokładali się ze śmiechu. Boże, dlaczego oni zawsze siedzą w jego pokoju?
- Ale akcja! – zaczął Bill, ale nie skończył, bo w drzwiach stanął Gustav. Tom zamknął się w toalecie.
- Refleks! – krzyknął i zaczął się śmiać.
- Powybijam was… - rozpoczął Schafer.
- Guciu, nie denerwuj się! – rozwścieczał go jeszcze bardziej Kaulitz.
- Eee… Dajcie spokój – powiedział rzucając się wyczerpany na fotel – Oddam wam kiedy indziej.
Przykrył sobie twarz czapką i próbował poukładać myśli.
- Co jej się stało? – spytał Bill.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym wiedzieć – odpowiedział chłopak


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blythe dnia Czw 11:05, 01 Lut 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 7:45, 26 Lip 2006 Powrót do góry

Łaaa...
Pogodzili się.
To fajnie:)
Ładnie to wszystko opisałaś.
Wczułam się w akcje:)Smile
To był chyba najfajniejszy odcinek...Smile
Super!
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
heidi
:-)
:-)



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:05, 26 Lip 2006 Powrót do góry

Nieźle ^^ Ciekawa jestem, co będzie w następnym odcinku.
No nic. Czekam ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Sob 11:36, 29 Lip 2006 Powrót do góry

Rozdział IX


Kochana Teczko! Nie umiałyśmy cię docenić. Zrozumieć jak ważną rolę odgrywasz w naszym życiu, ukrywając w sobie jego cząstke. Doceniłyśmy cię dopiero, gdy po niecałych dwóch dniach spędzonych w samotności powróciłaś w odpowiedniej porze, kiedy o mało nie wpadłyśmy w
depresję.
Dziękujemy:
Madzi - bo jest Smile
Paulinie i Ewie - bo odnalazły zieloną teczkę i się nie śmiały;
Kasi - za śmierdzącą rozgwiazdę;
Asiulli - za dedykację w swojej jednopartówce.
Ale i tak notkę poświęcamy Teczce. Na chrzcie nadajemy ci imię: Kaszanka.



Nie można powiedzieć, że śniadanie jej smakowało. Mieszała niechętnie łyżką w płatkach. Głowę podparła dłonią. Tak jakby nagle wszystko straciło sens i przestało ją obchodzić. Nie chciało jej się jeść, myśleć… Na nic nie miała ochoty. Popadła w melancholię. Zamknęła oczy i uszczypnęła się w ramię. Kiedy otworzy je ponownie wszystko będzie jak dawniej… Oh, jaka była naiwna. Zamiast swojego pokoju ujrzała parę brązowych oczu. „Gustav” – przeleciało jej przez myśl.
- Już lepiej? – Spytał Bill.
- Beznadzieeejnie – przeciągnęła sylaby. Nie miała siły nawet na mówienie.
- Zobaczysz, wszystko się ułoży – odparł czarnowłosy z niepewną miną.
W tym momencie zadzwonił telefon. Jej telefon. Odebrała.
- Wysłów się, matko.
- To ja już nie przeszkadzam – szepnął Bill i poszedł.
- Nie wiedziałam, że tak bardzo to przeżyjesz. Może jakbym się domyśliła, byłabym bardziej taktowna. – Jak zwykle od razu przeszła do sedna sprawy Marla.
- Mhm.
- Musimy porozmawiać.
- Wiem.
- Dlatego przyjeżdżam do ciebie.
- Co? Ale ja przecież wyjeżdżam zaraz.
- Czternastego będziecie we Frankfurcie, a to blisko granicy. Wzięłam sobie wolne. W ogóle stęskniłam się za tobą.
- A skąd ty to wiesz?
- Oh, w końcu jestem twoją matką, Wiesz, one się czasem martwią o swoje dzieci. To taka choroba. Niestety nieuleczalna.
Dziewczyna zaśmiała się. Głos i teksty matki poprawiły jej humor. I w ogóle wszystko zaczęło się układać.
- Dobra, to papa.
- No, trzymaj się.
W Blythe nagle coś wstąpiło - koniec ze złym humorem. Zaczęła śmiać się w głos. Jak bardzo jej tego brakowało. Wyszła z sali, bo ludzie dziwnie jej się przyglądali. Wyszła również z budynku i rozglądała się chwilę gdzie pójść. Musi coś zrobić. Coś szalonego, co jeszcze bardziej polepszy jej humor. Ulicę dalej był park, zaraz więc tam pobiegła, udając przy tym baletnicę. Okręcała się, robiła jaskółki… Aż nogi doprowadziły ją do fontanny. Uznała, że to znak, ściągnęła więc bluzę i rzuciła się do wody. Śmiała się przy tym, aż rozbolało ją gardło. Kupiła batonika, żeby nakarmić kaczki, ale przypomniało jej się, iż jest luty. Zaraz też skojarzyła sobie, że za chwilę wyjeżdżają. W recepcji zobaczyła, że ma jeszcze dziesięć minut. Wbiegła po schodach i zobaczyła Gustava.
- Boże, Blythe! Gdzie ty byłaś? Wszędzie cię szukałem! Matko, ty coś piłaś?
- Guuuciu! Życie jest piękne! – Wykrzyknęła wieszając mu się na szyi i wręczając batonik.
- Nie no, ty na pewno trzeźwa nie jesteś. - Dziewczyna zaczęła się śmiać. - I na dodatek cała mokra! Co ty robiłaś? Przecież jest luty.
- Eee… Nie podniecaj się tak – rzuciła Blythe zmierzając do pokoju.
Gustav podążał krok w krok za nią.
- Co ty robisz?
- Idę za tobą – odpowiedział śmiertelnie poważnie.
Zaśmiała się. Wbiegła do pokoju i przytuliła się do Karoliny.
- Łaaa! Co ty robisz, debilko? Puść mnie!!!
- Karolinko, kochanie! Możesz być pięć minut dłużej w łazience i już nie będę ci sikać na łóżko!
W autobusie było jeszcze gorzej.
- Kocham was wszystkich!
No tak, to właśnie były jej huśtawki emocjonalne. Nigdy nie wiadomo było, kiedy ulegnie zmianie, a działo się to w najbardziej niespodziewanych momentach. W końcu jednak udało im się ją uspokoić, choć i tak chichotała co chwilę, przypominając sobie coś śmiesznego. Opowiadała najlepsze momenty wszystkim tym, którzy chcieli jej słuchać, ale niewiele było takich osób, bo przez jej rechot niewiele można było zrozumieć.
- Wiesz, chyba wolę, kiedy masz doła – mruknęła Ala, która, niestety, siedziała najbliżej.
- Ja nigdy nie mam chandry! Ja nie wiem, co to dół! Ej! Zaśpiewam wam coś!
Ma Tygrys powody do dumy!
I cenę swą dobrze zna.
Bo całe ciało ma z gumy
Sprężyny na dole ma.
Skacze, bryka i wiruje.
Braknie mu aż tchu!
Szaleje bez końca,
Bo widzi i czuje,
Że nie ma równych mu.
Nie ma równych mu!
Mrrau! Kocham Tygrysy!
- O tak, ta piosenka idealnie opisuje twoje zachowanie – zaśmiał się Tom.
- A może porobimy sobie zdjęcia? – Zaproponowała Blythe.
- Nie, nie jestem pomalowany – żachnął się Bill.
- To ja cię pomaluję! – Wykrzyknęła.- Tolka, daj czarną kredkę!
Szlagowska podała jej KREDKĘ i dalej usiłowała zasnąć. Niezbyt jej to wychodziło. Bee zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do Kaulitza.
- Nie podchodź do mnie. A! Weźcie ją!
- No weź, chociaż zarost!
- Ona mówi serio, wierz mi! – Krzyknęła do niego Karolina.
- O tak, nasz Tygrysek jest do tego zdolny.
- Eee… Sztywniary – mruknęła Blythe.
- Guciuuu…
- Co jest Tygrysku?
- Ale tobie mogę narysować zarost, nie?
- Obawiam się, że nie dosięgniesz.
- Oh, uwierz mi, Tygrysy mogą wszystko.
- Ale Bee, zrozum, ja już mam swój zarost. Nie potrzebuję drugiego.
Chwila spokoju.
- Nie patrz tak na mnie… Boże, jakie to wkurzające! Zamknij oczy! – Denerwował się Georg.
- Oh, Georguś, przestań. Przynajmniej jest spokój – powiedział Bill, więc Blythe przeniosła wzrok na niego.
Kolejna chwila spokoju…
- Oj, spadaj! Odwróć wzrok. Ona nie mruga!
Gustav zaczął się z nich śmiać, więc zaczęła wpatrywać się w jego oczy. On jednak przyjął inną taktykę i z uśmiechem na ustach również na nią patrzył. O pięciu minutach wybuchnęli śmiechem. I znowu się rozgadała.
- Daj jej czekoladę – szepnął Marcus do Toma, więc ten wyciągnął czekoladowego batonika. Przez dwie minuty było cicho. Tola już nawet zdążyła przysnąć, ale nie na długo. Wyciągnęła więc czekoladowe ciasteczka i znowu położyła się spać. I tak się zaczęło.
Dwadzieścia minut później.
- Tom, teraz twoja kolej! – Mruknął Georg.
- Nie! Ja dałem dwie kolejki temu całą tabliczkę!
- Uwaga! Szczęśliwie dojechaliśmy!
Wszyscy przyjęli to z ulgą. Co poniektórzy zaczęli całować ziemię. Dosłownie.

- Bill, jesteś brudny na buzi jak świnka. Nawet zarostu nie muszę ci już rysować. Ja zamawiam łóżko przy oknie! – Krzyknęła i pobiegła do hotelu.

*

Pokój był ciemny i nie miał łóżka przy oknie, ale postanowiła, że nic nie zepsuje jej tego dnia. Drewnianą komodę przestawiła pod grzejnik, a na jego miejsce postawiła jednoosobowe brązowe łóżko. Przykleiła mamine przestrogi na ścianę i dopiero wtedy stwierdziła, ż pokój jest ładny, a zielone tapety do ożywiają.
Dobry nastrój nie opuszczał jej przez dwa dni. Kolejny koncert był we Frankfurcie. Te występy już ją wykańczały, ale przecież za darmo tego nie robiła. Postanowiła, że zostanie na koncercie Tokio Hotel. Usadowiła się na wielkim głośniku, który, od strony widowni, zasłaniały kolumny. Miała wspaniały widok na scenę. Posiadała również świadomość, że chłopcy widzą ją równie dobrze. Kiedy zaczął się koncert na twarzy miała pełno napisów taki jak „Tokio hotel ich liebe dich”, itp. Chciała wczuć się w rolę prawdziwej pseudofanki. Jedna piosenka spodobała jej się tak bardzo, że wstała i zaczęła tańczyć. Wyglądała jak wariatka, lecz czuła, że jest wolna i nic jej nie ogranicza do tego, by powygłupiać się przed kilkutysięczną publiką. Przy następnej piosence otrzymała nawet dedykację od Billa – „Dla wszystkich fanek tańczących na naszych koncertach”.
- To tak się zabawia moja córka! – Krzyknęła do niej mama.
Dziewczyna szybko zeskoczyła z głośnika i rzuciła się Marli na szyję. Trzeba powiedzieć, że kobieta wyglądała o wiele lepiej niż dwa tygodnie temu. Tak jakoś… promieniowała.
- Mam dla ciebie niespodziankę. – Oznajmiła.
- Aaa! Laura!
Przyjaciółki rzuciły się sobie w ramiona.
- Jak ja się cieszę, że jesteście tu ze mną! Tak mi was brakowało! Zaraz przedstawię wam moich znajomych. Ale najpierw opowiedzcie, co się działo pod moją nieobecność. Gdzie się zatrzymałyście?
- Na razie nigdzie. Musimy znaleźć hotel – odparła Laura, dokładnie obserwując scenę.
- Chodźcie gdzieś indziej porozmawiać, bo tu jest za głośno.
Poszły do garderoby Blog 27. Było tak kilka osób, które odpoczywały po koncercie, ale nie przeszkadzało im to. Usiadły w rogu na kanapie. Miały sobie dużo do powiedzenia. Po pół godzinie koncert, nareszcie, się skończył.
- Mamo, a może zatrzymacie się w naszym hotelu – zaproponowała dziewczyna, kiedy czekały na autobus.
- To raczej miejsce nie dla nas. Znajdziemy coś tańszego.
- No dobra, jak chcesz. O, Tom idzie.
Gitarzysta podszedł do nich luzacko.
- Oh, Blythe, gdzie twoje maniery? Nawet mnie nie przedstawisz? – Spytał udając urażonego i nie odrywając wzroku od „przybyszów”.
- To jest Laura – moja przyjaciółka.
Podał jej rękę i mruknęli krótkie ”cześć”.
- A to jest Marla.
- Miło mi.
- No hej, maleńka…
W tym momencie wybuchnęły śmiechem. Laura znała tylko podstawy niemieckiego z podstawówki, jej językiem obcym był angielski. Ale to zrozumiała.
- Oh, nie pochlebiaj mi tak – powiedziała zalotnie Marla.
- Ale nie kapuję, z czego radość – powiedział szczerze zdziwiony Tom.
- A z tego, że startujesz do mojej matki, ośle.
- Nigdy bym nie pomyślał, wygląda pani olśniewająco – powiedział szarmancko i pocałował ją w dłoń.
- Dobra, wybaczam ci. No to my się już zmywamy, zadzwonimy jak się ulokujemy. Adios amigos.
- No, cześć. Przyjedźcie do mnie jutro, ale tak koło dwunastej, jak skończy się trening.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blythe dnia Czw 11:08, 01 Lut 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:45, 29 Lip 2006 Powrót do góry

Hehe...Very Happy
I odrazu owiele lepszy humor!Smile
Smiać mi się chce teraz strasznie.
No świetne!
I Tyle!
Ech... Chyba czuję się teraz jak Blythe w tym samochodzie=)
Pozdrawiam!

P.s. Dziękuje za dedykacje!Całus.

Edit.
1?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)