Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Przyjaciel vs. Chłopak - ROZDZIAŁ 7! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Maniek




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:06, 23 Maj 2007 Powrót do góry

Nie wiem co napisać. Pewnie jest tu wiele lepszych opowiadaniań... Ale to jest moje... Takie całkiem inne... Przynajmniej dla mnie. Miłego czytania Smile




Rozdział pierwszy



Obudziły ją jasne promienie słońca, wpadające przez szparę w niedosłoniętych okiennych zasłonach. Z trudem otworzyła oczy. Podnosząc się lekko, stwierdziła, że w pokoju panuje totalny bałagan. Z westchnieniem opadła z powrotem na łóżko. Na daremno próbowała przypomnieć sobie poprzedni wieczór. Wysilała pamięć, lecz nie zdołała przywołać żadnych wspomnień. Poczuła taką dziwną suchość w ustach, a ból głowy nie pozwalał jej racjonalnie myśleć. Każdy centymetr jej obolałego ciała, dawał o sobie coraz uporczywiej znać. W tej chwili miała tylko jedno pragnienie - woda. Usiadła na łóżku i dłońmi przetarła oczy. Nawet nie zdążyła stanąć na równe nogi, a już potknęła się o coś. To znaczy o kogoś, a dokładnie o jakąś nieznajomą jej dziewczynę. Przynajmniej w tej chwili nie mogła sobie przypomnieć, kim ona jest. Mruknęła pod nosem jakieś dziwne "przepraszam" i ominęła nadal śpiącą blondynkę. Przedostała się do łazienki. Jak dzikie zwierze rzuciła się w kierunku kranu. Odkręciła zimną wodę i przyssała się do metalowej rurki. Podniosła lekko głowę i łapczywie oblizała spierzchnięte usta. Czuła jakby jej w głowie trochę pojaśniało. O tak, to prawdziwa ulga... Dopiero teraz zauważyła, że na ziemi leży jej najlepszy przyjaciel - Sven. Obok niego, no właśnie, znów jakaś nieznajoma. Przycupnęła przyglądając się im. Wyglądali słodko. Jasnowłosy obejmował dziewczynę w talii, a ona głowę ułożyła na jego klatce piersiowej. Nie chcąc przerywać tego błogiego stanu, ominęła ich po cichu. Weszła z powrotem do pokoju i rozejrzała się dookoła. Bałagan... Tak jakby eksplodowała tu bomba. Podniosła z ziemi paczkę chipsów i zjadła jednego, po czym papierek znów wylądował na podłodze. Jednym zwinnym ruchem rozsunęła zasłony. Do ciemnej dotąd sypialni, wdarły się potoki słonecznego światła. Otworzyła okno i poczuła przyjemny zapach letniego powietrza. Dziś jest pierwszy dzień wakacji, czuła to każdą częścią swojego obolałego ciała. Tak bardzo kocha ten czas wolny od szkoły i niezbyt miłych ludzi z jej klasy. Już jutro wyjeżdża z mamą i ze Svenem na Majorkę. To będą cudne dwa tygodnie spędzone na plaży. Złote piaski i lazurowe wybrzeża - już na samą te myśl odpływała. Szczególnie cieszyło ją to, że choć trochę wakacji mama poświęci jej, a nie swojej pracy. Wróciła z powrotem do łazienki, podeszła do lustra i przyjrzała się sobie. Wyglądała wprost koszmarnie. Włosy potargane na wszystkie strony, rozmazany makijaż i ubrania, tak brudne, że nadawały się tylko do wyrzucenia. Przemyła twarz zimną wodą i rozczesała włosy, po czym spięła je w kucyk. Spojrzała z uśmiechem na twarzy na śpiącą parę i z rozdartym sercem postanowiła ich obudzić. Szturchnęła lekko chłopaka w ramię, a ten jak na złość obrócił się na drugi bok i spał dalej. Rachel wbiła mu łokieć w brzuch.
- Mamo ja nie chcę do szkoły - wyjęczał zaspany.
Jasnowłosa zaśmiała się, po czym dała mu przyjaznego kuksańca w bok.
- Moja głowa - zachrypiał, podnosząc się lekko.
- To mamy ten sam problem.
- Kto to jest? - spytał spoglądając na dziewczynę, leżącą obok niego.
- Nie wiem. To chyba ty powinieneś ją znać. - po chwili kontynuowała - To może ty się trochę ogarnij. - tu głównie zaznaczyła jego fryzurę.
Sven był blondynem o dość długich włosach, które teraz wyglądały komicznie. Potargane na wszystkie możliwe strony świata, a do tego posklejane czymś podobnym do keczupu. Przynajmniej tak to wyglądało. Rzuciła mu spojrzenie pełne współczucia, po czym skwitowała:
- To ja poczekam na dole. Zresztą ktoś musi zająć się tymi wszystkimi ludźmi.
Wyszła z łazienki i zamknęła za sobą drzwi. Przechodząc przez pokój podniosła kilka puszek po piwie. Tak jakby po tym ruchu wszystko miało wyglądać czyściej. Zrezygnowanym krokiem ruszyła obejrzeć szczątki czegoś, co jeszcze wczoraj było jej domem. Mijając sypialnię mamy upewniła się czy, aby na pewno zamknięta jest na klucz. Nie chciała nawet myśleć jaki dostałaby ochrzan gdyby jej pokój został zdewastowany. Chociaż czym tu się martwić, przecież, jeśli tego nie posprząta i tak będzie musiała przechodzić przez serię kazań. A na akcję typu "wielkie czyszczenie" ma tylko dwie godziny. Pomijając ten fakt zeszła całkiem spokojna na dół. To, co zobaczyła w salonie przeszło jej najśmielsze wyobrażenia. Ogarnęła wzrokiem pokój. Totalny chaos. Sofa zawalona ludźmi, zresztą fotele też. Ci, którzy nie mieli tyle szczęścia, co reszta musieli spać na ziemi, bądź na stole. Przy czym stół był szklany, a to, że jeszcze nie popękał było po prostu cudem. Na ziemi leżało pełno puszek po piwie i butelek po winie czy szampanie. Gdzieś w kącie zauważyła czyjś wczorajszy obiad. Niezbyt apetycznie to wyglądało. Najpierw wpadła na pomysł, żeby wszystkich obudzić i wyrzucić z jej zdemolowanego domu, ale coś jej mówiło, że to nie jest dobre rozwiązanie. W końcu wszyscy ci ludzie z pewnością mają kaca, a poza tym nie jest, aż tak okrutna. Zresztą pewnie i tak zaraz sami się przebudzą i odczują chęć pójścia do swojego łóżka. Dobrze znała to uczucie, bo za każdym razem jak była u kogoś na imprezie, budziła się z samego rana i bez słowa szła do domu. Bo w końcu najlepiej śpi się we własnym łóżku. Przynajmniej ona takie zdanie miała na ten temat. Zostawiła, więc śpiących i poszła do kuchni. Nie przejął jej widok bałaganu. Po tym, co zobaczyła w swoim pokoju i salonie chyba już do tego przywykła. Otworzyła lodówkę i z ulgą stwierdziła, iż zachowała się jedna butelka zimnej wody. Z pośpiechem otworzyła ją i upiła łyk. Poczuła przyjemne ukojenie. Uchyliła drzwi, za którymi znajdował się garaż. Kilka sekund później cały dom wypełnił krzyk rozzłoszczonej siedemnastolatki. Rozzłoszczonej to mało powiedziane. Ona była wprost wściekła. W chwilę później w kuchni zjawił się Sven.
- Co się stało? - spytał zdziwiony. - Większość ludzi obudziłaś. Chyba są wkurzeni.
- Ja im dam wkurzeni!!! - krzyknęła. - Ja im dam! - z furią rzuciła się w stronę salonu.
Sven nie protestował. Widocznie zauważył już uchylone drzwi do garażu. Jasnowłosa wpadła do pokoju. Spojrzała na sofę. Chłopak o ciemnych włosach siedział, przecierając oczy. Rachel rzuciła się w jego kierunku. Chwyciła go za koszulkę, po czym zatargała pod drzwi. Otworzyła je i wypchnęła go na zewnątrz.
- Spadać! - krzyknęła, patrząc na oniemiałego chłopaka. - Rozumiecie?! Spieprzać z mojego domu!
Stojąc przy otwartych drzwiach czekała, aż cały niezadowolony tłum wyjdzie z domu. Ile to ona się wyzwisk pod jej adresem wysłuchała. Dziewczyna, która spała ze Svenem w łazience spojrzała na nią z wyrzutem i powiedziała:
- Idiotka! Już nigdy nie przyjdę na tak tandetną imprezę! - po czym minęła wkurzoną Rachel.
Jasnowłosa nie mogła się powstrzymać. Zamachnęła się i z całej siły kopnęła dziewczynę prosto w tyłek. Uderzenie było tak mocne, że poszkodowana upadła na ziemię. Oczywiście wszyscy ludzie wychodzący z imprezy byli świadkami zdarzenia. Ze złością w oczach patrzeli na poczynania gospodarza domu. Rachel spojrzała na nich z wyrzutem i krzyknęła:
- To za moją perkusję! - po czym zniknęła za drzwiami.

***


Po równej godzinie dom błyszczał. Na ziemi nie było już śladu puszek po piwie, butelek po winie czy resztek chipsów. Wszystko z powrotem znalazło się na swoim miejscu. Zmęczona dziewczyna usiadła na sofie, po czym włączyła telewizor. Chwilę później obok niej znalazł się Sven z colą i miską pełną popcornu.
- Weź to wyłącz - krzyknął, gdy na ekranie pojawiło się czterech chłopaków.
- Daj spokój! Oni są nawet fajni. - mruknęła przyglądając się najmłodszemu z nich - perkusiście.
- Idę stąd! Nie chce być świadkiem gwałtu! Współczuję Fabi... - z litością spojrzał na chłopca z teledysku, po czym udał się do kuchni.
W oczach jasnowłosej pojawiły się łzy. Nie, nie, dlatego, że została okrzyknięta pedofilką. Tak bardzo była zła na tych, którzy zniszczyli jej perkusję. To była dla niej odskocznia od rzeczywistości. Zawsze, gdy miała doła zamykała się w garażu i grała do upadłego. Kiedyś dużo czasu spędzała z tatą, jednak opuścił ją tak jak wszyscy inni. Nigdy nie potrafiła sobie wytłumaczyć jego zniknięcia. Po prostu pewnego dnia wyszedł z domu i już nie wrócił. Zostawił tylko list, a raczej kartkę z dwoma zdaniami "Kocham Cię Rachel. Nie martw się i nie szukaj mnie". Od tamtego czasu mama prawie w ogóle nie rozmawiała z nią. Zresztą przed zniknięciem taty nie było lepiej. Mamy albo nie było, bo pracowała, a jak już zagościła w domu to też cały czas mówiła tylko o swojej pracy. Teraz nie mówi, teraz jej nie ma. Często wyjeżdża. Niekiedy potrafi być na wyjeździe służbowym kilka tygodni. Wtedy jasnowłosa jest sama w domu, ale radzi sobie. Teraz ma Svena.
Wstała i poszła do przyjaciela.
- Sven, tak bardzo cię kocham - powiedziała, wtulając się w niego.
- Siostra ja ciebie też. Co się stało? - ujął w swoje dłonie jej zapłakaną twarz. - Skończył się teledysk grzybków i ci się smutno zrobiło? - zażartował, robiąc przy tym komiczną minę.
Dała mu przyjaznego kuksańca w bok. Tak bardzo go kochała. Mimo, iż nie byli rodzeństwem zawsze tak się traktowali. Wszystko robili razem, wspólne wakacje i święta. A gdy się pokłócili każde szło w swoją stronę, po to by za godzinę przyjść z powrotem przepraszając. Razem tworzyli parę nie do pobicia. Nikt w obecności Svena nie mógł skrzywdzić Rachel i na odwrót. To właśnie on zastępował jej mamę. Dziwne, ale realne.
Poszli do garażu. Jasnowłosa poskładała perkusję. Niestety pozostały na niej trwałe uszkodzenia. Zaczęła grać, lecz po chwili wszystko runęło z powrotem na ziemię.
- Nie martw się - pocieszał ją. - Już jutro wynagrodzi ci to gorące morze i złote piaski.
- O cholera! - zaklęła Rachel.
Pytający wzrok Svena skłonił ją do wyjaśnień.
- Nie mam stroju kąpielowego! - krzyknęła przerażona.
- Głuptasie! Ubieraj się idziemy do sklepu! - roześmiany wrócił do kuchni by napisać pani Müdller kartkę z zawiadomieniem gdzie są. Po chwili wyszli z domu. Mimo, iż był czerwcowy wieczór, dało się wyczuć chłodny wietrzyk. Sven objął dziewczynę ramieniem i z zapałem o czymś rozmawiając, ruszyli w stronę centrum handlowego.

***


Dwadzieścia minut później zza cienkiej zasłony dało się słyszeć stłumione jęki. Po chwili z przebieralni wygramoliła się jasnowłosa dziewczyna.
- Jezu!!! Jak ja nienawidzę zakupów! - krzyknęła poprawiając jasnoniebieski strój kąpielowy.
- Nie pasuje ci ten kolor - skwitował Sven nadal przyglądając się uroczej ekspedientce.
Szczerze mówiąc to wyglądała dość śmiesznie. Zresztą sama to wiedziała, bo czuła się głupio. Nigdy nie lubiła chodzić po sklepach i przymierzać stosów ciuchów, a co dopiero strojów kąpielowych! A najbardziej to denerwował ją Sven. Stał i maślanym wzrokiem wpatrywał się w tą lalę za kasą. Potrafiła zrozumieć, że to są faceci i bądź co bądź czasami im odwala, ale żeby aż tak?! Przecież ona wygląda jak lalka Barbie. Tlenione włosy, solarium, tapeta na twarzy i do tego wszystkiego różowe tipsy o długości chyba dziesięciu centymetrów! Rachel weszła z powrotem do przebieralni i szybko się ubrała. Położyła strój na swoim miejscu i wyszła ze sklepu. Była jeszcze bardziej wkurzona, przez to, że Sven nawet nie zauważył jej zniknięcia. Jak gdyby nigdy nic flirtował sobie z tą "tapeciarą"! Weszła do pierwszego lepszego sklepu. Nie miała pojęcia, jaki strój mogłaby sobie kupić. W końcu zdecydowała się na zwykłe czarne bikini z chińskim znaczkiem na majtkach. Gdy przyszło do płacenia, zorientowała się, że jej pieniądze ma Sven. Przeprosiła ekspedientkę i czerwona jak burak odłożyła bikini na miejsce. Tylko tego jej brakowało. Dawno już nie miała tak podłego nastroju. Usiadła w jakiejś kawiarni i zamówiła kawę. Oczywiście najpierw upewniła się, że ma te dwa euro, żeby potem zapłacić. Sącząc ciepły napój rozmyślała o tym, czy w ogóle jest sens jechać na te wakacje. Pierwszy raz była tak wkurzona na Svena. Pewnie zaraz będzie dzwonił, pytając się o to gdzie tak nagle zniknęła. Nie myliła się. W jej torbie zadźwięczał dzwonek komórki. Wygrzebała ją i zdziwiona stwierdziła, że to mama.
- Tak? - spytała odbierając.
- Słuchaj jestem już w domu. Możesz przyjść? - urwała. - Muszę ci coś powiedzieć. - dodała po chwili.
Zapłaciła za kawę i wyszła z centrum handlowego. Nie chciało jej się iść pieszo. Postanowiła złapać jakiś autobus. Idąc na przystanek zauważyła Svena. Przeszła jej złość na niego. Już chciała go zawołać, gdy zauważyła, że nie jest sam. Towarzyszyła mu owa ekspedientka, z którą flirtował. Teraz chyba już nic nie poprawi jej humoru. Wkurzona usiadła na przystanku. Wyciągnęła z torby paczkę papierosów. Zapaliła. Obiecała Svenowi, że rzuci to świństwo, ale teraz nie myślała o tym. Była zbyt zła. Na szczęście nie musiała długo czekać na autobus. Po dziesięciu minutach była w domu.
- Hej - mruknęła pod nosem na widok mamy.
- Co ty taka nie w sosie? Gdzie Sven? - starała się o miły ton, ale widać było, że też nie ma humoru.
- Sven ma randkę. Co chciałaś mi powiedzieć? - spytała próbując udawać zainteresowanie.
Mama umilkła. Po chwili odezwała się cicho:
- Wiem, że zależało ci na tych wakacjach.
Coś w Rachel pękło. Wszystko się sypie. Najpierw perkusja, potem Sven, a teraz okazuje się, że nie będzie żadnych wakacji!
- Dobranoc - mruknęła, idąc do swojego pokoju.
Pani Müdller próbowała jej coś tłumaczyć, jednak jasnowłosa nie słuchała. Zamknęła się w łazience.

***


- Dziecko wyjdź. Musimy porozmawiać. Mam dla ciebie propozycję. - takie słowa Rachel słyszała od pół godziny.
Nałożyła na siebie szlafrok i wyszła z łazienki. Postanowiła wysłuchać mamy, lecz nadal była na nią zła.
- Słucham - z nachmurzoną miną stanęła w progu.
- Też bardzo chciałam wyjechać na te wakacje - zaczęła.
Rachel nie była w nastroju do słuchania tych wywodów, jednak z uporem stała tam dalej.
- Nie dostanę urlopu. Widzisz jestem ich głównym...
- Wiem, wiem! - krzyknęła rozzłoszczona dziewczyna. - Zawsze musi ci coś wypaść! "Dziecko przepraszam, ale muszę zorganizować to, albo tamto..."! Mam tego dosyć rozumiesz?! I ciebie i ich! Całej twojej pracy! - osunęła się na ziemię i zaczęła płakać jak małe, skrzywdzone dziecko.
Tak właśnie się teraz czuła. Znów wszystko musiało się popsuć.
- Rachel - mama usiadła koło niej, głaskając ją po głowie. - Muszę im towarzyszyć przez całe wakacje. Możesz jechać ze mną. Chcesz? - spytała z troską.
- Nie - jasnowłosa odpowiedziała płacząc.
- Dlaczego?
- Bo nie mam zamiaru spędzać wakacji w takim towarzystwie... Zresztą dziwne, że teraz ci się zebrało na czułości. Jakoś tyle razy wyjeżdżałaś i nigdy nie martwiłaś się o mnie. Więc i tym razem zostanę sama! - krzyknęła wbiegając do swojego pokoju.
Zamknęła za sobą drzwi na klucz. Położyła się na łóżku i cicho płakała. W tej chwili normalnie grałaby na perkusji, ale nawet tego nie może zrobić. Nie ma taty, ani Svena. O wakacjach może pomarzyć. Dużo razy zastanawiała się jak to jest uciec z domu. Zniknąć tak jak tata. Przecież takie życie na gigancie musi być bardzo ciekawe i fascynujące. Długo leżała myśląc o wszystkim, co się dziś stało. W końcu postanowiła zadzwonić do Svena.
Znalazła torbę i wygrzebała z niej telefon.
- f*** - zaklęła, gdy sygnał dłużył się jeden za drugim.
Już chciała się rozłączyć, jednak w słuchawce usłyszała niewyraźny głos przyjaciela.
- Tak?
- Sven jak dobrze, że cię słyszę - powiedziała z ulgą. - Z wakacji nici. - dodała smutna.
- Dlaczego? - spytał.
- Może do mnie wpadniesz to porozmawiamy. - zaproponowała z nieukrywaną radością.
Usłyszała chrząknięcie i przyciszony głos jakiejś osoby. Nie był sam.
- Widzisz Rachel, bo właśnie jestem u Nicol...
Rozłączyła się. Nie mogła go słuchać. Od razu domyśliła się, że jest u "tapeciary". Jak on mógł jej to zrobić? Swojej najlepszej przyjaciółce! Rozzłoszczona wstała i zeszła na dół do kuchni. Mama akurat rozmawiała przez telefon.
- Tak, tak bezprzewodowe. - mówiła tak nienaturalnie miłym tonem.
Po chwili odłożyła telefon na stół. Spojrzała bacznie na córkę, po czym spytała.
- Co się stało?
- Jadę z tobą - oznajmiła jasnowłosa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maniek dnia Pon 13:57, 06 Sie 2007, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
^Martoocha^
:(
:(



Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD

PostWysłany: Śro 15:07, 23 Maj 2007 Powrót do góry

Klep klep ^^

Edit:
Pierwsze, co mi się spodobało to to, ze część dość długa xD. Bardzo dobrze Smile.
Jeśli chodzi o treść, zapowiada się naprawdę interesująco.
Jednak to dopiero 1 część, więc za bardzo się rozpisać nie mogę.
Czekam na kolejną.
Pozdrawiam Całus.


Ps. Hah, fajny masz podpis ;].


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:25, 23 Maj 2007 Powrót do góry

Dziękować. Długo czekałam na jakąś wypowiedź i jak widać w końcu się doczekałam Smile

Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również się spodobają.

Jednakże postawiłam sobie takie ultimatum. Następną część zamieszczę tutaj dopiero wtedy, kiedy pod pierwszym rozdziałem znajdzie się odpowiednia ilość komentarzy.
Jaka jest odpowiednia ilość? To moja tajemnica Very Happy
Czekam niecierpliwie Smile

Mój podpis też mi się strasznie podoba Smile
Jestem na NIE stawianiu kropek po emotikonach Smile
Cóż moje posty będą nakrapiane czerwonymi kropeczkami Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:55, 23 Maj 2007 Powrót do góry

Czytałam wcześniej.
Skomentować też chciałam, ale brat wparował i mnie zrzucił z kompa Razz xD

Świetne!
No po prostu bombowe!
Nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać. Tak dobrze się czytało.
Masz bardzo ładny styl. Jest taki taki... świetny, no! Smile
I fabuła fajna.
Bardzo podobało mi się jak opisałaś "kłótnię" z matką.
I w ogóle wszystko mi się podobało ! Smile

Nie wiem co jeszcze powiedzieć.
Jestem rządna kolejnej części.
Kurdę, no! xD

Życzę dużo dużo dużo i jeszcze więcej, następnie dużo dużo (...) weny.

Pozdrawiam gorącoooo!
Asiulla

Ps. To opowiadanie o Killerpilze, tak??


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gracja
:-)
:-)



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec

PostWysłany: Śro 17:03, 23 Maj 2007 Powrót do góry

Maniek...
Oj, miło się czytało, miło.
Uwielbiam Twoje opowiadania.
Mają w sobie coś, czego nie ma żadne inne.
Masz fascynujący styl.

Może powiem tak: bardzo mi się to podoba.
Ciekawa jestem co będzie dalej.
No...
Zapowiada się dobrze.
Pierwsza część powinna zachęcać i tak było.
Jest długa- duży plus.
Kończy się w niespodziewanym momencie- dobrze, bo to sprawia, że z niecierpliwością czekamy na kolejną część.

Czyli, ogólnie rzecz ujmując: bardzo fajnie jest.

Ile będzie części?
Kiedy następna?

Serdecznie pozdrawiam.

A co do podpisu to bardzo fajny. Rzeczywisty i przepełniony ironią- czymś co kocham.

Buźka Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Śro 17:39, 23 Maj 2007 Powrót do góry

Od początku...
Więc tytuł wydał mi się jakiś taki niejaki...
Później była impreza ranek, a za chwile wychodzili wieczorem szybka zmiana czasu.
Ale poza tym było naprawde fajnie. Myślałam, że będzie się długo cZytało, a tu łatwo, szybko i przyjemnie dobrnęłam do końca.
Więc jak się nie mylę pojedzie w trasę z Tokio Hotel?
Fajnie.
Czekam na następną częśćVery Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:19, 29 Maj 2007 Powrót do góry

Dziękuję, naprawdę dziękuję Smile Nową część zamieszczę w piątek. O tak, wkońcu po roku czekania założą mi znów internet Smile Je je je Smile

Te wszystkie wasze miłe komentarze... Za bardzo mi słodzicie Smile Jednak mam nadzieję, że nadal będzie wam się podobać Smile

Asiulla (nie wiem czy dobrze napisałam nick) - moja imienniczko... Razz Muszę cię niestety rozczarować Smile Nie jest to opowiadanie o Killerpilze, tylko o Tokio Hotel.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
hobo psec
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]

PostWysłany: Wto 18:43, 29 Maj 2007 Powrót do góry

Czytałam już wcześniej. Nie wiem, czemu nie komentowałam.
Ale, kiedy przeczytałam...
Maniek napisał:
Rachel - mama usiadła koło niej, głaskając ją po głowie. - Muszę im towarzyszyć przez całe wakacje. Możesz jechać ze mną. Chcesz? - spytała z troską.

... łza zakręciła mi się w oku. Czemu? Bo zazdroszczę tej Rachel z całego serca. Ja swojej matce mogę powiedzieć conajwyżej "you're killing me". Ale nie o tym miałam gadać.
Mi się podobało. Strasznie długie, ale i realistyczne. Czasmi nawet ci, których uważamy za najlepszych i najwierniejszych przyjaciół, okazują się zwykłymi chamami. Czasmi to takie męczące... Skądś to znam...
Ale czekam na nową część, moja droga!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:14, 31 Maj 2007 Powrót do góry

AA bo tam o Fabim było nawiązanie, z tym teledyskiem i tak pomyślałam =)
Dziwiłam się nawet, że na forum o TH opowiadanie z KP xD

Imienniczka? Muah muah Całus.Całus. =)

Kiedy nowy odcinek Asiu??:>
Ja już doczekać się nie mogę...! SmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:54, 01 Cze 2007 Powrót do góry

No tak. I już mam internet Smile Chciałam jeszcze trochę popracować nad tą częścią. Tyle można było tu zmienić! Poprawić... Nie mam jednak czasu. Muszę iść spać, bo w nocy wyrzuszam nad morze. I kto by pomyślał, że przemierzę prawie 700km, bo tak zalecił lekarz... Pfff... Dobra, bo zaczynam marudzić Smile

Tę niedopracowaną część dedykuję wszystkim którzy przeczytali pierwszą i nie zebrało im się na wymioty Smile Dziękuję Wam!





Rozdział drugi



Obudziła się dość wcześnie. Spojrzała na zegarek, który wskazywał równo piątą rano. Zza oknem świat budził się do życia. Widać było pierwsze promienie słońca. Jasnowłosa postanowiła być milsza dla mamy. W końcu spędzi z nią całe dwa miesiące. Szkoda tylko, że Sven z nimi nie jedzie. Szczerze mówiąc to jej najlepszy przyjaciel nic nie wie o jej wyjeździe. Wzięła do ręki telefon. Miała siedem nieodebranych wiadomości. Ucieszyła się, że w końcu przejrzał na oczy i postanowił ją przeprosić. Jakież było jej zdziwienie, gdy okazało się, że wszystkie te sms'y są od Briana - jej byłego chłopaka. Prosił w nich o pilne spotkanie. Rachel zaśmiała się pod nosem.
- Zebrało mu się na czułości - mruknęła, kasując wszystkie po kolei.
Wstała z łóżka i skierowała się w stronę łazienki. Umyła zęby i spięła włosy w coś co miało przypominać niedbały kucyk. Po dziesięciu minutach krzątała się po kuchni robiąc śniadanie. Otworzyła lodówkę z zamiarem znalezienia tam przynajmniej czterech jajek. Niestety po wczorajszej balandze jej zawartość wypełniała jedynie kostka masła – czyli coś czego zjeść na raz się raczej nie da. Właśnie zrozumiała, że ci wariaci skonsumowali nawet musztardę!
- Poroniło ich czy co?! – krzyknęła nie zważając na to, że mama jeszcze śpi.
Zdenerwowana wskoczyła w pierwsze lepsze buty, wygrzebała z portfela rodzicielki jakiś drobne, po czym ruszyła na podbój sklepu w samej piżamie. Idąc ulicą doszła do wniosku, że ludzie dziwnie na nią spoglądają. Nie zwracając na nich uwagi, dumna z siebie wkroczyła do Alberta.
- Co się gapisz?! – warknęła zirytowana do chłopaka, który zdawał się nie odrywać od niej wzroku.
Ten wystraszony uciekł między regały z akcesoriami dla niemowlaków. Jasnowłosa uśmiechnęła się zgryźliwie, po czym udała się na poszukiwania jajek. Szczęśliwa trzymając w ręku opakowanie, ruszyła do kas. Przystając przy jednej z nich, oglądała z niesamowitym zainteresowaniem gazety ułożone na stojaku. Nagle usłyszała za sobą coś podobnego do chrząknięcia. Odwróciła się i natychmiast pożałowała tej swojej wyprawy do sklepu.
- Hej! Ty jesteś tą koleżanką Svena? – zaszczebiotała słodko tapeciara.
- Tak.
- Och! Jak miło cię spotkać! Widzę, też zakupy na śniadanie? – spytała, spoglądając na jajka trzymane przez Rachel.
- Tak.
- Misiaczek powiedział, że lubi tosty z dżemem, więc poleciałam do sklepu… Swoją drogą…
Jasnowłosa w tej chwili wyłączyła pstryczek z napisem „myślenie”. Patrzyła tępo na blondynkę, zastanawiając się jak Sven mógł to zrobić?! Jak mógł przepie**** taką idiotkę?! Wiedziała, że to tylko facet, ale na Boga! Jak można być tak ślepym?! Zdenerwowana odwróciła się na pięcie, rzuciła ekspedientce kilka monet i wyszła ze sklepu nie oglądając się za siebie.
Nie chciała myśleć o tym co usłyszała od tlenionej. Szkoda słów. Wchodząc do domu z całej siły zatrzasnęła za sobą drzwi. Tak jakby miało jej to pomóc…



***



Gdy jajecznica była już gotowa, poszła obudzić mamę.
- Mamo. - szepnęła jej do ucha, przy czym lekko szturchała ją w ramię.
- Tak, tak wszystko będzie gotowe na czas. - mruknęła przewracając się na drugi bok.
- Zrobiłam jajecznicę - powiedziała zachęcająco.
Jednak odpowiedziała jej cisza. Z uśmiechem na twarzy ruszyła w stronę swojego pokoju. Znała bardzo skuteczny sposób na obudzenie mamy. Znalazła płytę System Of A Down i włożyła ją do odtwarzacza, nacisnęła "play" i... sukces gotowy. Pani Müdller po kilku sekundach była na nogach. Klnąc pod nosem zeszła zaspana do kuchni. Szybko jej się humor pojawił, gdy zobaczyła na stole smakowicie wyglądającą jajecznicę. Jasnowłosa wyłączyła muzykę i zeszła do mamy. Usiadła przy stole i zaczęła pochłaniać to co przed chwilą sama przyrządzała. Od niepamiętnych czasów rozmawiało im się tak dobrze, że zapomniały o bożym świecie.
- Jezu - krzyknęła mama. - Za dwie godziny mamy samolot!
- Dopiero teraz mi mówisz?! - Rachel pisnęła, zrywając się z miejsca.
Chciała jeszcze tyle rzeczy zrobić! Wykąpać się, umyć włosy, zrobić jakąś normalną fryzurę i spakować torbę. W końcu nie weźmie tych rzeczy, które przygotowała sobie na Majorkę. Zresztą nie wyobraża sobie siebie w spódniczce i topie na jednej z paryskich i innych francuskich ulic. Tak, więc w zawrotnym tempie pobiegła się wykąpać. Potem zabrała się za opróżnianie torby. Akurat ta czynność była bardzo szybka w wykonaniu. Całą jej zawartość wysypała na środku pokoju i zabrała się za pakowanie bardziej "sensownych" ciuchów.
- Mamo! - krzyknęła - Gdzie są moje czarne bojówki?
- Nie wiem - usłyszała w odpowiedzi.
Oto tym sposobem czarnych bojówek nie spakowała...


***


Po godzinie była gotowa. Zeszła z torbą ważącą chyba tonę, na dół i postanowiła zrobić sobie coś do jedzenia. Mama rozmawiała akurat przez telefon. Co było chyba jej ulubionym zajęciem, bo kiedy by na nią nie spojrzeć to tkwiła ze słuchawką przyczepioną do ucha. Rachel wcinając kanapkę, przysłuchiwała się jej rozmowie.
- Powiedz mu, żeby się nie wygłupiał! Za godzinę spotykamy się na lotnisku. Co?! - urwała, by po chwili znów zacząć swój monolog. - A niech sobie weźmie nawet dziesięć walizek! - na chwilę umilkła. - Daj mi go do telefonu! Słuchaj mnie! Nic mnie to nie obchodzi, że skończyła ci się kredka do oczu. Kupisz sobie nową. Nie masz się czym pomalować? - spytała z przekąsem. - To się nie maluj! - z trzaskiem się rozłączyła i rzuciła telefon na stół.
Rachel postanowiła trochę pomarudzić.
- Mamo...
- Co?
- Ja nie chcę lecieć z nimi jednym samolotem. - spojrzała na panią Müdller błagalnie.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Mam ci może kupić bilet innej linii lotniczej co? - spytała z ironią.
Gdy zobaczyła, że jej córka uśmiecha się od ucha do ucha, uznając pomysł za dobry, parsknęła śmiechem.
- Chyba sobie żartujesz, a poza tym oni są fajni. Na pewno ich polubisz.
- Nie mam zamiaru zadawać się z wymalowanymi debilami - zastrzegła. - Oczywiście nie obrażając twojego trudu włożonego w pracę - dodała, widząc ostre spojrzenie mamy.
- Dziecko... - zaczęła. - Jestem ich menadżerem i widzisz, tak się składa, że muszę być razem z nimi w tej trasie koncertowej. A ty jesteś moją córką. Nie zostawię cię na całe wakacje samej w domu.
Na tym rozmowa się skończyła. Rachel naburmuszona poszła pooglądać telewizję. Zebrało jej się na wymioty, gdy ujrzała swoich wakacyjnych towarzyszy na ekranie. Zmieniła program i z zadowoleniem stwierdziła, że leci jej ulubiony teledysk Systema "Hypnotize".
Zamknęła oczy i pomyślała jak pięknie mogłoby być na Majorce. Do rzeczywistości przywołał ją taksówkarz, a raczej jego klakson. Wyłączyła telewizor, po czym wzięła z przedpokoju swoją, ważącą tonę torbę i zaniosła ją do samochodu. W końcu usadowiła się na tylnim siedzeniu. Gdy ruszyli Rachel nagle coś się przypomniało.
- Pan stanie! - krzyknęła do kierowcy.
- Co się stało? - spytała mama.
- Zapomniałam o mojej świętości! - z przerażeniem w oczach spojrzała na swoją rodzicielkę.
- Mianowicie?
- Pałeczek!
- Pan jedzie dalej - skomentowała pani Müdller.
- Ja się bez nich nigdzie nie ruszę - Rachel zaczęła wymachiwać rękoma na wszystkie strony, tak że uderzyła mamę.
W końcu po krótkiej kłótni, zdezorientowany taksówkarz podjechał z powrotem pod dom. Dziewczyna wypadła z samochodu w zawrotnym tempie. Znalazła pałeczki i spokojnie mogły już jechać na lotnisko. Teraz martwiła ją tylko jedna rzecz. Jak ona zniesie podróż w jednym samolocie z Tokio Hotel?


***



- To jest najgorszy dzień w moim jakże pięknym życiu - pomyślała ciągnąc za sobą ciężką torbę.
Gdy tylko wyszły z taksówki, podbiegł do nich jakiś facet w garniturze. A właściwie do jej mamy, bo Rachel potraktował jak powietrze. Teraz zawzięcie o czymś z nią dyskutował. Pewnie o tym jaką kredkę kupić wokaliście, pomyślała z przekąsem. Tak, więc człapała za nimi, przysłuchując się ich nudnej rozmowie. Mężczyzna był nawet przystojny i jasnowłosa zastanawiała się czy łączy go z mamą coś więcej niż praca. Jednak po chwili zauważyła na jego palcu obrączkę. W końcu doszła do wniosku, że tylko jej się zdawało i facet wcale przystojny nie jest. Zdenerwowana oświadczyła, że dłużej chodzić nie będzie. Wtedy dopiero kolega mamy ją zauważył.
- A więc to ty jesteś Rachel? - spytał zaciekawiony.
- Wielkie mi odkrycie - mruknęła lekceważąco.
Mężczyzna spojrzał na panią Müdller pytającym wzrokiem. Ta przewróciła oczami i zaproponowała mu kawę. W końcu "wielkie gwiazdy zawsze się spóźniają".
Rachel usiadła na ławce, bawiąc się pałeczkami. Po chwili wyciągnęła z torby MP3. Doszła do wniosku, że umili sobie jakoś ten czas. Niewiadomo ile będą musieli na nich czekać. Włączyła sobie jej ulubioną piosenkę Nirvany " Smells Like Teen Spirit". Ani się obejrzała, a zaczęła stukać pałeczkami w rytm piosenki o ławkę. Zapomniała o bożym świecie. Zamknęła oczy i "oddała" się muzyce. Nagle poczuła czyjąś obecność obok siebie. Okazało się, że koło niej siedzi czarnowłosy chłopak, a co lepsza, przyglądał się jej.
- Hej - powiedział, gdy w końcu go zauważyła.
- Cześć - odpowiedziała, wyciągając słuchawkę z ucha.
- Też lubię Nirvanę.
- Ekhm... A my się znamy? - wypaliła.
- No właśnie Mracus jestem. A ty?
- Rachel.
Jasnowłosa przyjrzała mu się dokładnie. Miał śniadą twarz, ciemne oczy i włosy. Wyglądał na około dwadzieścia lat. Po jego ubiorze wywnioskowała, że słucha rocka albo metalu. Szczerze mówiąc to był bardzo przystojny.
- Gdzie lecisz? - spytał zaciekawiony.
- Z mamą do Francji.
- Ja też! Tym lotem o 15:30?
- Tak, chyba tak. - odpowiedziała, starając się ukryć radość.
- Słyszałem, że ma tu dziś być Tokio Hotel - w jego głosie było słychać nutkę ironii. - Lubisz ich?
- Nie. A skąd o tym wiesz?
- Telewizja trąbi o tym od rana, a poza tym przed lotniskiem stoją tłumy fanek. Nie zauważyłaś?
Już chciała coś powiedzieć, lecz zauważyła mamę. Machała do niej na znak, iż ma już przyjść.
- Muszę już iść. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy! Pa - nie dała szans chłopakowi na pożegnanie.
Nie chciała, żeby mama podeszła do nich. Jeszcze coś wypaliłaby o Tokio Hotel i Rachel narobiłaby sobie obciachu. Podbiegła do pani Müdller. Okazało się, że chłopcy będą tu lada chwila. Nagle cały budynek wypełnił dziki pisk.
- Aaa... zaczyna się - zauważyła kąśliwie.
Gdy na horyzoncie zauważyła czarną czuprynę i wymalowane oczy, szybko powiedziała mamie:
- Muszę siusiu. Idę do toalety. - po czym umknęła w tłumie.
Nie miała zielonego pojęcia co teraz zrobić. W końcu nie będzie się ukrywać do końca życia! A skoro mówili o tym w telewizji, to na pewno przyjadą tu jacyś fotoreporterzy. Tylko zdjęcia w tłumie fanek Tokio Hotel by jej brakowało. W szkole to by ja chyba zagnębili na śmierć. Weszła do łazienki i przejrzała się w lustrze. Miała kręcone blond włosy, a do tego bystre zielone oczy. Była ładna i wiedziała o tym. Jednak nigdy nie lubiła się wywyższać. Zachowywała się całkiem normalnie. No może nie w tej chwili. Wyszła z łazienki i w drodze powrotnej zakupiła sobie dużą paczkę chipsów. Nie, nie po to by ją zjeść. Owa pyszność miała na celu o wiele bardziej złożone zadanie. Mianowicie Rachel zakrywała nią twarz. Już z daleka widziała mamę rozmawiającą z zespołem. Znalazła telefon i zadzwoniła do niej.
- Gdzie jesteś? - spytała od razu pani Müdller.
- Poczekam na ciebie przy kasach. Tylko błagam oszczędź mi zapoznawania się z nimi! - krzyknęła, po czym rozłączyła się.
Ruszyła w stronę kas. Po chwili jej łakomstwo wzięło nad nią górę. Otworzyła chipsy i zaczęła je pożerać. Nagle zauważyła, że nie ma przy sobie pałeczek. Rzuciła się biegiem w stronę łazienki. Okazało się, że tam ich nie zostawiła.
- Skup się! - nakazała sobie.
Zdenerwowana doszła do wniosku, że zostawiła je na ławce. Pewno Marcus je zauważył i wziął. Jednak, żeby się upewnić ruszyła ku niej. Pech chciał, że akurat obok nieszczęsnej ławki skłębiło się całe towarzystwo. Tu głównie miała na myśli mamę, zespół, ochroniarzy i jeszcze jakiś innych ludzi. Chyba coś się stało, bo przecież już kilka minut temu mieli być pod kasami. Postanowiła później dowiedzieć się od mamy, co się dzieje. Najpierw przeprowadzi akcję "odbieranie pałeczek". Po cichu zakradła się od tyłu. Okazało się, że na ławce usiadł perkusista Tokio Hotel - Gustav. Jego imię akurat znała, bo bardzo ceniła talent, którym był obdarzony. Na szczęście i nieszczęście pałeczki nadal leżały na ławce. Szczęście, bo nikt ich nie zabrał, a nieszczęście, ponieważ Gustav się nimi zainteresował. Wziął do ręki i obejrzał je dokładnie. Po chwili rozejrzał się dookoła. W końcu schował je do torby.
- Fuck! - zaklęła Rachel. - To po pałeczkach. - mruknęła.
Było jej bardzo żal, ponieważ były dla niej wyjątkowe. Dostała je wraz z perkusją od taty na dziesiąte urodziny. Wczoraj pozbyła się perkusji, dziś pałeczek. Wyciągnęła z torby telefon i zadzwoniła do mamy.
- Co się dzieje? - spytała. - Przecież miałaś już być pod kasami.
- Tak wiem, ale są problemy z samolotem. Najprawdopodobniej polecisz następnym.
- Jak to? - spytała przerażona. - Sama?
- Tak, ja polecę tym lotem razem z zespołem. A tobie zostawię jednego ochroniarza. Polecisz z nim następnym samolotem.
- To znaczy? Kiedy?
- O 23:30. Przyjdź to porozmawiamy. Przepraszam Rachel, ale muszę kończyć.
Słyszała jeszcze jak mama mówiła coś do, któregoś z członków zespołu. Potem się rozłączyła. Poczuła się zraniona. Jej własna matka zostawią ją na lotnisku, po to by móc polecieć jednym samolotem z tymi debilami! Nigdy nie spodziewała się, że dla mamy praca może stać się ważniejsza od niej. Było jej smutno, lecz postanowiła nie dać tego po sobie znać. Wygrzebała z portfela jakieś drobne i kupiła sobie kawę, po czym ruszyła w stronę mamy. Na szczęście okazało się, że zespół i ochroniarze poszli już.
- Słuchaj Rachel, bo nie mam czasu - odezwała się szybko pani Müdller. - Tu masz bilet. Samolot odlatuje o 23:30. Będę na ciebie czekać na lotnisku w Paryżu. Polecisz z ochroniarzem Tokio Hotel.
Zza pleców mamy wyłonił się... Marcus.




Mam nadzieję, że wasz monitor nie jest pokryty właśnie jakimś wczorajszym obiadem czy czymś takim Smile Dziękuję za uwagę Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gracja
:-)
:-)



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec

PostWysłany: Nie 15:17, 03 Cze 2007 Powrót do góry

Maniek...
A co Ty tu chcesz poprawiać i zmieniać?
Mnie się podoba tak jak jest.
Fajnie się czyta.
I jest o Tokio Hotel więc podwójnie fajnie.
Pewnie Rachel polubi Tokio Hotel.
Ale nie wiem kto jest tytułowym przyjacielem, a kto chłopakiem. Znaczy, pewnie się dowiem w następnych częściach.
Zapowiada się naprawdę ciekawie.
I podoba mi się bo długa część.

Czekam na trzecią, w której już pewnie będą chłopcy.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
^Martoocha^
:(
:(



Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD

PostWysłany: Nie 19:59, 03 Cze 2007 Powrót do góry

Hahahaha... obiadem to mój monitor pokryty nie jest, ale za to go oplułam herbatą hahahaha.
Maniek przypomnij mi następnym razem zebym czytając Twoje opowiadanie nic nie piła xD
Część świetna.
Czekam na następną i oczywiście na chłopców ;]
Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Pon 16:30, 04 Cze 2007 Powrót do góry

Jak możesz tak okropnie jeździć po moim Billusiu!!
Nie no żartuje. Wink

Część naprawdę fajna. Nie trzeba jej poprawiać.
Zauważyłam jakieś małe błędziki, ale nie przeszkadzały mi za bardzo.

Podoba mi się to jak piszesz. Zastanawiam się tylko czy postać Rechel jest całkowicie wykreowana czy może na kimś wzorowana... Smile Nie to, że mi jakąs inna przypomina tylko z doświadczenia wiem, że postacie zazwyczaj mają swoje pierwowzory w realnych ludziach.

Co więcej?
Czekam z niecierpliwością na kolejną cześć.
Buziaki Całus.Całus.

Temcia^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Akemi
:-(
:-(



Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^

PostWysłany: Pon 16:58, 04 Cze 2007 Powrót do góry

Oj, Maniuś...
Nie komentowałam pierwszej części, bo głupio się przyznać, ale niespecjalnie mnie wzięła.
Ale powiedziałam sobie, że przeczytam drugą..
No i tutaj BOMBA! xD
Było świetne, bardzo mi się podoba to opowiadanie i mam nadzieję, że niedługo doczekamy się następnej części Smile
Buziaczki i życzę wieeeelkiej weny,

Akemi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:17, 08 Cze 2007 Powrót do góry

Uhu. Teraz Wam powiem, że macie się czym poszczycić Very Happy Jesteście pierwsiejsze od fcthpoland Very Happy W sumie w ogóle nie wiem, kiedy zamieszczę tam nowego parta. Na razie nie zapowiada się na to. Tak, więc zapraszam do czytania.


Dedykejszons:

Nie wiem co takiego okropnego zrobiłyście, że musicie dźwigać ciężar dedykacji Very Happy Przepraszam.

Arrow ^Martoocha^
Arrow Asiulla
Arrow Gracja
Arrow Temcia
Arrow hobo psec
Arrow Akemi

Kolejność przypadkowa.


Rozdział trzeci.


- To ty? - krzyknęli jednocześnie.
- A to wy się znacie? - spytała zdziwiona mama.
- Eee... no tak jakby... - odezwała się pierwsza Rachel.
- No to jeden problem z głowy. - skwitowała.
Już chciała coś powiedzieć, gdy zadzwonił jej telefon. Pośpiesznie wyciągnęła go z torebki i odebrała. Chwilę rozmawiała , po czym z poważną miną rzekła:
- Jestem już spóźniona - chwilę później zniknęła im z oczu.
Spojrzeli na siebie niepewnie. W końcu wyszło na to, że oboje kłamali. Jasnowłosej zrobiło się głupio z tego powodu. Dlaczego akurat na niego padło? Ale zawsze jest i druga strona medalu, ta lepsza. Spędzi z nim, sam na sam czas na lotnisku i lot.
- Mamy osiem godzin. Co robimy? - spytała.
- Cała odpowiedzialność zawsze spada na facetów - zaśmiał się. - Tu zaraz niedaleko jest fajna knajpka. Może pójdziemy?
- No w sumie to czemu by nie?
Markus podobał jej się coraz bardziej. Fascynowała ją ta jego tajemniczość. A teraz nadarzyła się okazja na poznanie go. Miała nadzieję, że wykorzysta ją jak najlepiej. Zanieśli jej walizkę do depozytu i ruszyli do owej knajpki. Przed budynkiem nadal kłębiły się tłumy fanów, znienawidzonego przez Rachel zespołu. Szczególną jej uwagę przykuła ciemnowłosa dziewczyna. Może dlatego, że gdy tylko wyszli z lotniska od razu zaczęła im się przyglądać. Wyglądała na około czternaście lat. Miała na sobie jasnoniebieską spódniczkę i różową bluzkę, a do tego bardzo postarzający ją makijaż. Dziewczynka spojrzała na Markusa i szybko podbiegła do nich.
- Ty ich znasz prawda? - spytała piskliwym głosikiem.
- Ale kogo? - Markus był widocznie zbity z tropu.
- Tokio Hotel. - wyszeptała bojąc się, że któraś z jej konkurentek ją usłyszy.
- Tak znam. - opowiedział uprzejmie.
- Zdobędziesz dla mnie ich autograf? - spojrzała na chłopaka błagalnym wzrokiem.
Rachel przyglądając się całej sytuacji zauważyła, że Markus był bardzo miły dla dziewczyny. Zapisał sobie jej adres i obiecał przesłać autografy. Potem pożegnał się z nią i wrócił do jasnowłosej.
- Jaki ty dobroduszny. - zaśmiała się.
- Mam to w naturze. - na jego twarzy pojawił się nonszalancki uśmiech.
- Pomaganie innym też?
- Tak, a co?
- W końcu teraz jesteś moim osobistym ochroniarzem. - powiedziała z przekąsem.
- Uważaj, bo zaraz twój osobisty ochroniarz przeszuka ci torbę.
- Nie masz prawa! - krzyknęła zbulwersowana.
- Ciekawe co powie twoja mama jak dowie się, że palisz papierosy? - zaśmiał się.
- Skąd wiesz? - spytała zaciekawiona.
- Gdy siedzieliśmy na ławce wystawały ci z torby. Następnym razem schowaj je głębiej.
- Najmądrzejszy pod słońcem się znalazł – zauważyła ironicznie.
Wyrwał jej torbę, po czym dokładnie ją przeszukał. Rachel próbowała mu przeszkodzić, lecz chłopak był szybszy. Wyjął paczkę papierosów i wyrzucił ją do kosza. Jasnowłosa oburzona stanęła w miejscu.
- Palenie prowadzi do ciężkich chorób serca, a nawet raka płuc. - skwitował, ciągnąc ją za rękaw w stronę najbliższego lokalu.
Rachel poddała się jego woli i poszła za nim. W owej knajpce spędzili bardzo miłe dwie godziny. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Opowiedziała mu o swojej sytuacji. O tym, że miała z mamą i Svenem wakacje spędzić na Majorce i o tym jak jej najlepszy przyjaciel ją wystawił. Chłopak cały czas słuchał uważnie. Potem pocieszał Rachel i powiedział, że nie powinna się tym martwić, a Sven nie wie co traci. Gdy przyszło do płacenia, Markus stwierdził, że on wszystko pokryje własnymi funduszami. Jasnowłosa ostro się sprzeciwiła. Bo w końcu czemu obcy facet ma za nią płacić? Chwilę się kłócili, po czym Markus dając kelnerowi pieniądze rzekł:
- To taka rekompensata za te papierosy.
- Dopiero minęła siedemnasta! Co my będziemy robić tyle czasu? - spytała załamana wychodząc z kawiarni.
- Szczerze mówiąc to skończyły mi się pomysły. - wyznał.
Jasnowłosa przyjrzała się bilbordom po drugiej stronie ulicy. Szczególnie jeden przykuł jej uwagę.
- Wiem! - krzyknęła, nagle doznając olśnienia.
- Co takiego odkryłaś?
Nic nie tłumacząc zdziwionemu Markusowi, wepchnęła go do taksówki stojącej obok nich. Wyszeptała coś kierowcy na ucho. Starszy mężczyzna z uśmiechem na twarzy odpalił silnik i ruszył w dobrze znanym mu kierunku.
- Co knujesz?
- Nic takiego. - odparła tajemniczo.
Nie pytał więcej. Widocznie uznał, że jeśli dziewczyna chce to zachować w tajemnicy, to wypytywać nie będzie. Po około dwudziestu minutach byli na miejscu.
- Chyba nie sądzisz, że... - urwał.
- Właśnie tak myślę! - zaśmiała się, dając kierowcy kilka banknotów.
Wzięła przerażonego chłopaka pod ramię i zaciągnęła pod kasy.
- Ja nie potrafię jeździć na rolkach! - krzyknął, gdy ekspedientka zapytała się jaki rozmiar mu podać.
Rachel spojrzała na jego stopę, po czym rzekła do kobiety:
- Dla mnie 38, a dla kolegi 42.
Mracus zapierał się jak tylko mógł. Dość śmiesznie to wyglądało. Czuła się jak jej mama, która zawsze musiała ją zaciągać do dentysty. W końcu posadziła go na ławce i kazała założyć rolki. Chłopak ostro się sprzeciwił, lecz gdy tylko ujrzał zdenerwowaną Rachel, mruknął cicho pod nosem:
- Ja chyba zwariowałem...
- Daj spokój. - szturchnęła go lekko. - Będzie fajnie.
- No nie wiem - rzekł nie do końca przekonany.
Dziewczyna wstała i pociągnęła za sobą Marcusa. Pierwsze sekundy jazdy były nawet udane, lecz gdy tylko go puściła, wylądował z hukiem na ziemi.
- Ja cię zabiję! - krzyknął podnosząc się.
- Zapewne, tylko widzisz... najpierw musiałbyś mnie dogonić. - zaśmiała się ruszając przed siebie.
O dziwo chwilę później Marcus był już prawie przy niej. W końcu złapał ją za rękę i oboje runęli na ziemię. Roześmiani siedzieli pośrodku ogromnego placu. Ludzie przejeżdżając obok nich, ze złością mruczeli pod nosami, iż jest to park do jazdy na rolkach, a nie przeszkadzania innym. Rachel, mimo tego czuła się naprawdę szczęśliwa. Od dłuższego czasu nikt nie dawał jej powodu do radości. A teraz wszystko było tak inaczej. Znów mogła się śmiać. Zapomniała o Svenie i wszystkich innych problemach. Pomogła wstać Marcusowi i znów zaczęli się gonić. Po godzinie byli tak zmęczeni, że po prostu padali z nóg. Zdjęli rolki i Mracus gdzieś znikł. Po chwili wrócił z watą cukrową.
- Jezu! Od dziecka jej nie jadłam! - pisnęła na jego widok.
Tak bardzo się cieszyła, że trafiła akurat na niego. W końcu mama mogła jej przydzielić jakiegoś nudziarza, który kazałby czekać jej na lotnisku. A tak, siedziała na ławce w parku zajadając się słodkością.
- Marcus... - zaczęła.
- Tak?
- Obiecaj mi, że po przyjeździe do Francji nadal będziemy się spotykać.
- Oczywiście, że tak - wyszeptał obejmując ją ramieniem.
Nie protestowała. Było jej dobrze i nie chciała tego przerywać. Od dziś będzie brać wszystko, co daje jej życie. Wiedziała, że to nie będzie taka znajomość jak ze Svenem. Czuła, że to coś więcej. Wszystko było takie nierealne. Właśnie siedzi z wprost idealnym chłopakiem na ławce w parku i zajada się watą cukrową, wtulona w jego ramię. Nie mogła uwierzyć, że zna go dopiero od kilku godzin. Tak dobrze im się rozmawiało. Po prostu bajka.
Gdy wrócili na lotnisko do ich samolotu pozostało jeszcze przeszło dwie godziny. Nagle Rachel wpadła na genialny pomysł.
- Marcus mam do ciebie ogromną prośbę. - zaczęła.
- Jaką? - spytał zaciekawiony.
- Bo widzisz... Gustav zwinął mi moje pałeczki... - urwała.
- I jaką ja mam w tym przedstawieniu odegrać rolę? - widać było, że coraz mniej podoba mu się jej prośba.
- Mógłbyś je dla mnie zdobyć? - poprosiła, robiąc takie oczy, że serce mu zmiękło.
- Zobaczę co da się zrobić. - mruknął przytulając ją.
Po chwili doszli do wniosku, że przed lotem pójdą jeszcze coś zjeść. Wybrali pierwszą lepszą "lotniskową" restaurację. Tym razem nie kłócili się o to, kto ma płacić. Kosztami postanowili podzielić się na pół.
Godzinę później wygodnie usadawiali się w samolotowych fotelach. Rachel zmęczona szalonym dniem, nawet nie wiedziała kiedy usnęła na ramieniu swojego "osobistego ochroniarza"...

*

- Rachel obudź się. Jesteśmy na miejscu - słyszała jakby przez mgłę.
Otworzyła oczy i ujrzała tuż nad czubkiem swojego nosa, twarz nieznajomej jej osoby. Po chwili dopiero zaczęła wszystko sobie przypominać. Lotnisko, nieznajomy, Tokio Hotel, ochroniarz, kawiarnia, rolki... Powoli doszła do siebie i poznała Marcusa. Chłopak zanurzył swoje palce w jej włosach. Jasnowłosa poczuła miłe ukłucie w sercu.
- Jesteś taka piękna - wyszeptał.
Czuła, jak pieką ją policzki. Zrobiło jej się gorąco. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Pod wpływem impulsu pocałowała go. Odwzajemnił pocałunek. Gdy już oderwali się od siebie, dziewczyna mruknęła jakieś dziwne przepraszam.
- Nie masz za co. - odezwał się czule. - Ale lepiej chodźmy. Twoja mama na pewno na ciebie czeka.
Rzeczywiście pani Müdller stała przy kasach. Rachel zauważając mamę pomachała jej . Jednak jej rodzicielka była zbyt zajęta by ujrzeć ten gest. Jak zwykle rozmawiała przez telefon. Dziewczyna podeszła do niej z Marcusem. Ciemnowłosa kobieta zdenerwowana krzyczała do swojego rozmówcy, że nie chce słyszeć o tym, iż światła nie działają. W końcu z trzaskiem schowała telefon do torebki.
- Oni mnie wykończą - takie powitanie usłyszała Rachel.
Pani Müdller tłumacząc się, iż nie ma czasu zapakowała ich do taksówki i z piskiem opon ruszyli do hotelu. Dziewczyna spoglądając w szybę, podziwiała Paryż. Była tu pierwszy raz. Wszystko było takie inne całkiem inne. Nic w tym mieście nie przypominało jej rodzinnego Berlina. Te kolorowe sklepy i zadbane uliczki. Czuła się jakby odwiedziła właśnie jakąś bajkową krainę. Oparła głowę o ramię czarnowłosego i wiedziała, że nigdy nie zapomni tych wakacji. To będą najpiękniejsze dwa miesiące jej życia. W końcu znaleźli się pod hotelem. Wychodząc z samochodu, jasnowłosa otworzyła usta ze zdziwienia. Domyślała się, że miejsce jej wakacyjnego zamieszkania będzie wykwintne, ale żeby aż tak?!
- No, no... To chłopcy z Magdeburga zaszaleli - mruknęła wchodząc do ogromnego pomieszczenia.
Rozglądnęła się. Jeszcze nigdy nie była w tak pięknym miejscu. Wiedziała, że będzie jej brakowało słów do opisania tego wszystkiego Svenowi. Nagle poczuła, że brakuje jej jego. Przecież mógłby być teraz tu z nią. Z zamyśleń wyrwała ją mama.
- Dziecko obudź się! - powiedziała, lekko ją szturchając. - Tu masz klucz. Twój pokój znajduje się na dziewiętnastym piętrze.
Rachel spojrzała na nią zaciekawiona. Po chwili spytała:
- Mamy wspólny pokój?
- Nie, ale całe piętro jest zarezerwowane dla zespołu i reszty, więc masz do mnie niedaleko. - uśmiechnęła się. - Aha twój bagaż jest już w pokoju. Idź i weź długą kąpiel. Przyda ci się. - dodała, mrugając porozumiewawczo.
Jasnowłosa spojrzała na siebie. Rzeczywiście nie wyglądała za dobrze. Miała na sobie oliwkową bluzkę i dżinsy. Obie te rzeczy były wygniecione. Zapewne dlatego, iż usnęła w samolocie. Na przeciwko niej znajdowało się ogromne lustro. Spojrzała w nie i doszła do wniosku, że jej fryzura też pozostawia wiele do życzenia. Wzięła od mamy klucz i ruszyła w stronę wind.
- Bądź o czternastej przy recepcji! - krzyknęła za nią pani Müdller.





Dziękuję za uwagę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)