Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Przyjaciel vs. Chłopak - ROZDZIAŁ 7! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Gracja
:-)
:-)



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec

PostWysłany: Sob 11:20, 09 Cze 2007 Powrót do góry

Maniek...
Dobrze mi się to wszystko wyobraża, wiesz?
Jest tak napisane, że nie mam żadnych oporów w mojej głowie i widzę wszystkie sceny. Podoba mi się.
Musiałam wrócić do poprzedniej części, żeby sobie przypomnieć jak Marcus wygląda. Szkoda, że nie jest bladym blondynem o błękitnych oczach. Ale to już moja mała obsesja.
Co do stylu, to nie widziałam błędów, pewnie ich nie było.
Zapowiada się ciekawie.
Ostatnio lubię czytać o szczęściu. W życiu realnych rzadko się je spotyka, ale w opowiadaniach wszystko jest możliwe.
Czekam na kolejną część.
Podoba mi się.

I ogromnie dziękuję za dedykację. Nie wiem czemu, ale to miłe.
Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:37, 09 Cze 2007 Powrót do góry

Na wstępie.
Dziękuję, Kochana, za dedykacje.
Nie zasłużyłam, ale dziękuję, jestem zaszczycona =*

Jak mi to opowiadanie się dobrze czyta.
I jak powiedziała Gracja, dobrze wyobraża.
Żadnych zgrzytów, nic tylko czytać i czytać.
Kochana, Ty masz naprawdę wieeeelki talent do pisania.
I wykorzystujesz go wspaniale...=)Całus.

Tylko... dodawaj częściej odcinki... xD:*Całus.Całus.

Pozdrawiam!
Asiulla

Ps. 3 kilo weny życzę xD:*Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
^Martoocha^
:(
:(



Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD

PostWysłany: Nie 20:54, 10 Cze 2007 Powrót do góry

Achhh Maniuś Całus.
Ślicznie Ci dziękuję za dedykację... az mi się miło zrobiło xD.
A co do opowiadania, to chyba nie muszę mówić , ze jestem nim oczarowana... jak pewnie większość czytających Razz.
Ta część była tak optymistyczna, ze poprawiłas mi nia humor i nawet myśl, ze musze jeszcze napisac wypracowanie na WOK, nauczyc sie na sprawdzian z niemca i angola... mi juz nie mogą go zepsuc.
Po prostu cudnoooo.
Buź Kochana Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Akemi
:-(
:-(



Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^

PostWysłany: Pon 18:50, 11 Cze 2007 Powrót do góry

Maniuś...po pierwsze dziękuję za dedykację Smile.
Po drugie...jesteś świetną pisarką, naprawdę! I nie mówię tego z uprzejmości (chociaż to też). Twoje opowiadanie mi się bardzo podoba..a ten Marcus? Jestem ciekawa jak to z nim będzie..No i TH! Nie zapominaj o Billu i reszcie ^^.
Oj...Rachel ma szczęście z tymi wakacjami. I wata cukrowa? Aż mi się zachciało ją zjeść..no ale zeszłam z tematu.
Technicznie wszystko było ok. Przynajmniej ja nie zauważyłam niczego takiego. No to chyba tyle ode mnie xD. Całuski,

Akemi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:08, 16 Cze 2007 Powrót do góry

I nadszedł czas na rozdział czwarty Smile dopisałabym dedykacje, ale nie mam siły...
następnym razem...


Rozdział czwarty



Rachel stanęła oniemiała w progu swojego pokoju. Dopiero po chwili zamknęła za sobą drzwi. Zachwycona rozejrzała się dookoła. Wszystko wyglądało jak z bajki. Ogromne łóżko z baldachimem, okno z widokiem na wieżę Eiffla i bombowa łazienka z wielką wanną. Marzyła o długiej kąpieli. Rozpakowała szybko torbę i poszła nalać sobie wody do wanny. Po piętnastu minutach usadowiła się w niej wygodnie. Tak bardzo tego pragnęła. To jest to czego potrzebowała - długiej, odprężającej kąpieli. Przymknęła oczy. Było jej tak przyjemnie...
Ze swojego półsnu wyrwało ją pukanie do drzwi. Spojrzała na siebie. Miała całe pomarszczone ręce, a na wodzie nie było już śladu piany. Szybko wyskoczyła z zimnej wody i nałożyła na siebie szlafrok. Wyszła z łazienki i otworzyła drzwi dobijającemu się... Marcusowi.
- Hej. Mogę wejść? - spytał.
- No nie wiem... Mama nie pozwoliła mi wpuszczać nieznajomych. - zaśmiała się zapraszając go do pokoju.
Chłopak niewiele myśląc przyciągnął jednym ruchem do siebie Rachel i pocałował ją namiętnie. Jasnowłosa czuła, że odpływa. Ostatkiem sił odepchnęła od siebie Marcusa. Wiedziała, że takie coś może się źle skończyć.
- Pójdziemy gdzieś się przejść? - spytał próbując ukryć żal.
- Mam dziś spotkanie z mamą. Właśnie... która godzina?
Marcus wyciągnął z kieszeni telefon i powiedział:
- Dokładnie za dziesięć druga.
Rachel zerwała się z miejsca i nic nie mówiąc w zawrotnym tempie wyszukała jakiś normalnych ciuchów z szafy, po czym zamknęła się w łazience. Pięć minut później była gotowa. Miała na sobie oliwkową sukienkę na ramiączkach, czarną torbę i tego samego koloru japonki. Włosy upięła w niedbały kok. Ostatni raz przejrzała się w lustrze i weszła z powrotem do sypialni. Marcus siedział na łóżku. Jego wzrok był tak przenikliwy, że poczuła się tak jakby niczego na sobie nie miała. Spoglądając na nią cicho zagwizdał...
- No, no... Nie wiedziałem, że ta dziewczyna słuchająca rocka i chodząca w glanach może tak uroczo wyglądać - przyznał z zachwytem.
Rachel rzuciła mu prowokujące spojrzenie, po czym stwierdziła z przekąsem:
- Czyli wychodzi na to, że na lotnisku nie wyglądałam za dobrze?
- Piękna dziewczyna we wszystkim dobrze wygląda, nawet w worku na śmieci - odpowiedział uśmiechając się, po czym ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował ją w usta.
To było takie przyjemne... Spojrzała mu w oczy pytając z udawaną wyższością:
- Czy mój osobisty ochroniarz będzie tak miły i odprowadzi mnie pod recepcję?
Uśmiechnął się uroczo, po czym objął ją w pasie i rzekł:
- Dla tak ślicznej szefowej wyskoczyłbym przez okno, gdyby mnie tylko o to poprosiła.
Nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć. Jak to wszystko możliwe? Jeszcze kilka tygodni temu, składała uroczystą przysięgę, że nigdy, ale to przenigdy nie zakocha się w chłopaku, po tym jak rzucił ją Brian. A teraz... Właśnie w tej chwili czuła się niewyobrażalnie szczęśliwa. Radość tak ją rozpierała, że czuła, iż naprawdę potrafi latać. E tam latać! Ona mogłaby góry przenosić! To trochę, a nawet bardzo dziwne zważając na to, iż zna go zaledwie od jednego dnia.
- Przecież to nie jest miłość… Trochę rozrywki każdemu się przyda. – próbowała się usprawiedliwiać. - A co z moimi pałeczkami? – spytała, odrzucając niepotrzebne myśli na bok.
- Na razie nic. - odpowiedział, naciskając guzik przywołujący windę. - Zespół jest na próbie w sali balowej. Jak tylko będę miał okazję być u nich w pokoju obiecuję, że się rozejrzę za nimi. - dodał.
Weszli do windy. Gdy zbliżali się do parteru jasnowłosa wyswobodziła się z objęć Marcusa. Po chwili mruknęła zawstydzona:
- Nie chcę, żeby mama nas widziała. Wiesz ona ma chyba cichą nadzieję, że będę z którymś z tych debili...
Drzwi otworzyły się i każde z nich poszło w swoją stronę. Rachel zauważyła mamę. Jednak nie była sama. Stała koło recepcji, zawzięcie rozmawiając z Gustavem. Przyjrzała mu się. Jej uwagę przykuł pewien szczegół. W dłoni perkusisty spoczywały pałeczki i to nie byle jakie, tylko jej skarb! Ruszyła w ich stronę, lecz po kilku krokach zmieniła decyzję. Bo co ona mu powie? "Sory, ale widzisz tak się składa, że ukradłeś mi pałeczki na lotnisku w Berlinie"? Usiadła na sofie, zaraz obok wind i postanowiła przeczekać ich rozmowę. W końcu Gustav pożegnał się ze swoją menedżerką i poszedł do restauracji, gdzie widocznie znajdowali się pozostali członkowie zespołu. Rachel ostatni raz spojrzała na swój skarb i ruszyła w kierunku mamy.
- Gdzie idziemy? - spytała podchodząc do niej.
- Na obiad. - odpowiedziała idąc w stronę drzwi, w których kilka sekund wcześniej zniknął Gustav.
- Wiesz mamo w sumie to może pójdziemy zwiedzić miasto i tam coś zjemy okay? - zaproponowała przerażona.
Jakoś nie zadawalała jej wizja, siebie w jednej restauracji z Tokio Hotel. Jeszcze by mama wpadła na genialny pomysł zjedzenia wspólnego obiadu. Tylko tego by jej brakowało.
O dziwo pani Müdller zgodziła się na pomysł córki. Pierwszym celem ich zwiedzania Paryża była oczywiście wieża Eiffla.
- Szkoda, że nie wzięłyśmy aparatu... - mruknęła mama Rachel, podziwiając stalową konstrukcję,
- Mów za siebie - zaśmiała się, wyciągając z torby swoją cyfrówkę.
Zaczęły sobie pstrykać zdjęcia. Jasnowłosa od dobrych paru lat, tak świetnie nie bawiła się z mamą. Co lepsza czuła się jak z przyjaciółką, a nie rodzicielką. Przeszły jak nic z dziesięć kilometrów. Zwiedziły chyba wszystkie paryskie butiki. Dziewczyna kompletnie zapomniała o tym, że nienawidzi zakupów. Szalała po sklepach, kupując stosy ciuchów. Sukienki, spodnie, bluzki i buty - wszystko w całkiem innym stylu niż dotychczas preferowała. Czerń zastąpiła zielenią, oliwką, pomarańczą i brązem. Takie zestawienie - jak stwierdziła pewna ekspedientka - jest w tym sezonie bardzo modne. Po zamęczeniu większości sprzedawczyń, doszły do wniosku, że trochę odpoczną. Z ulgą znalazły wolną ławkę w pobliskim parku. Jasnowłosą bardzo zdziwił fakt, iż tyle ludzi zbiera się w tak zwykłym miejscu. A może niezwykłym? Musiała przyznać, że Paryż to przepiękne miasto. Wszystko wydawało się takie całkiem inne niż w jej rodzinnym Berlinie. Zresztą czemu się dziwić? Szare ulice, zastąpiły śliczne aleje otoczone zielenią. To co w jej mieście było dotknięte wandalizmem, tu przypominało eksponaty z wystawy. W tłumie ludzi przechadzających się ową uroczą drożyną, zauważyła dwóch funkcjonariuszy straży miejskiej.
- To pewnie dlatego wszystko jest takie zadbane. - przemknęło jej przez głowę.
Miała nadzieję, że nie jest tu ostatni raz. Po chwili obiecała sobie, że wróci do tego pięknego miasta w przyszłe wakacje. Siedząc w cieniu ogromnych wierzb, doszły do wniosku, że konają z głodu. Załadowane torbami ruszyły na poszukiwanie pierwszej lepszej restauracji, w której podają coś więcej niż żabie udka i ślimaki podawane na najrozmaitsze sposoby. Szły śmiejąc się ze swojego inteligentnego żartu. W końcu zauważyły włoską knajpkę. Zadowolone wkroczyły do środka. Zajęły wskazany przez kelnera stolik i gdy tylko poradziły sobie z usadowieniem wszystkich toreb z zakupami na krześle, zaczęły przeglądać kartę dań. Po chwili zdecydowały się na spaghetti. Mężczyzna spojrzał na nie wyczekująco. Pani Müdller łamaną francuszczyzną próbowała złożyć zamówienie. Rachel widząc to zaśmiała się w duchu, po czym wzięła sprawę w swoje ręce.
- Poproszę dwa razy spaghetti - przemówiła płynnie po francusku.
Kelner zapisał coś na kartce i zniknął za wahadłowymi drzwiami. Ciemnowłosa kobieta siedziała nadal otwartymi ustami, wpatrując się w córkę.
- Stało się coś? - spytała zdziwiona Rachel.
- Ty... właśnie... - zacięła się.
- No co?!
- Mówisz po francusku? - wydukała w końcu.
- Mamo! Od czterech lat chodzę prywatnie na lekcje!- krzyknęła oburzona.
Na tym temat zakończył się. Kelner przyniósł jedzenie i zawzięcie o niczym konwersując zaczęły jeść. Gdy wyszły z restauracji do Rachel zadzwonił telefon. Wygrzebała go z torby i stwierdziła, że to Marcus.
- Tak? - spytała odbierając.
- Mam pałeczki! - krzyknął z triumfem w głosie. - Gdzie jesteś?
- Właśnie mam zamiar wrócić do hotelu. Zostaw je w recepcji, jak przyjadę to je odbiorę. Jesteś cudowny!
- Mam nadzieję, że mi to wynagrodzisz. - spytał z nadzieją w głosie.
- Zapewne. - uśmiechając się pod nosem schowała telefon z powrotem do torby.
Złapały taksówkę i piętnaście minut później były na miejscu. Jasnowłosa szczęśliwa podbiegła do recepcji.
- Tu powinno być coś dla mnie - powiedziała do mężczyzny stojącego za ladą.
- Panienka Rachel Müdller? - spytał uprzejmie.
- Tak.
Mężczyzna podał jej pałeczki. Jasnowłosa rozczarowana stwierdziła, iż to nie te! Ciemnowłosy pewnie się pomylił i zamiast wziąć jej pałeczki, wziął od Gustava. Smutna wróciła do pokoju. Znalazła telefon i wybrała numer Marcusa. Jednak chłopak jak na złość nie odbierał. Zdenerwowana przebrała się w swoje ulubione potargane dżinsy i koszulkę z Nirvaną. Położyła się na łóżku. Nagle usłyszała czyjąś rozmowę. Podeszła do ściany. Po chwili stwierdziła, że jej pokój sąsiaduje z pokojem chłopaków z Tokio Hotel. Jeszcze bardziej wkurzona położyła się na łóżku. Znalazła Mp3 i włączyła sobie jej ulubioną piosenkę. Spoglądając w sufit myślała o dzisiejszym dniu. W końcu przeniosła wzrok na pałeczki Gustava. Nagle doznała olśnienia. Skoro tu są pałeczki, a na dole jest perkusja... Zerwała się z łóżka chwytając własność perkusisty, po czym wybiegła z pokoju. Po chwili była już na parterze. Teraz tylko miała jeden problem. Gdzie znajduje się sala balowa?
Postanowiła przeszukać wszystkie pomieszczenia. Miała szczęście już za pierwszym razem trafiła w dziesiątkę. Owa sala w niczym nie przypominała balowej, raczej koncertową. Na dość dużej scenie znajdowała się perkusja. Jasnowłosa jak zahipnotyzowana podeszła do niej. Nie musiała się martwić, że ktoś ją usłyszy, bo jak już zauważyła w sali nie było żadnych okien, a do tego znajdowały się tu podwójne drzwi. Zasiadła przy swoim królestwie i zaczęła grać. Na pierwszy żywioł poszła jej najukochańsza piosenka Nirvany " Smells like teen spirit". Gdy skończyła, zamknęła oczy i rozkoszowała się chwilą. Tak długo czekała na ten moment. By znów zagrać i wyrzucić z siebie wszystkie smutki. Czuła się wspaniale. Nagle w głębi sali ktoś zakaszlał. Rachel przestraszona zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi.
- Czekaj! Kim jesteś? - usłyszała głos chłopaka.
Nie zaczekała. Chciała jak najprędzej stamtąd zniknąć. Miała to szczęście, że w owej sali było dość ciemno i ten ktoś pewnie nie widział jej twarzy. Dopiero po chwili zorientowała się, że chłopak mówił po niemiecku. Czyli musiał to być ktoś z jej piętra. Gdy znalazła się obok wind, doszła do wniosku, że nieznajomy jej nie goni. Poszła, więc do restauracji i zamówiła porcję czekoladowo - wiśniowych lodów. Zajadając się pysznościami zdecydowała, że pójdzie do Gustava i poprosi o swoje pałeczki. Jak pomyślała, tak zrobiła. Po chwili stała pod drzwiami jego pokoju. Pierwszy raz w życiu była tak zestresowana! W końcu zapukała. Drzwi otworzył jej Bill.
- Tak? - spytał zdziwiony.
- Eee... Jest może Gustav, bo mam do niego dość ważną sprawę.
Czarnowłosy spojrzał na nią podejrzliwie.
- To jest prywatne piętro. Co tu robisz?
- Jestem Rachel. - wychrypiała zdenerwowana.
Chłopak chyba nie skojarzył faktu, bo z głupią miną nadal się jej przyglądał.
- He... A ja Bill. Fajnie było cię poznać - odpowiedział, zatrzaskując jej drzwi przed nosem.
- Tego już za wiele! - krzyknęła.
Chciała załatwić to jak najszybciej i iść już stamtąd. Najchętniej to w ogóle by tu nie przychodziła. Uderzyła pięścią w drzwi i o dziwo chłopak znów jej otworzył.
- Słuchaj ty...ty... wymalowany debilu! Jestem córką waszej menedżerki i mieszkam zaraz obok. Mam sprawę do Gustava, a z tobą to najchętniej w ogóle bym nie rozmawiała. Rozumiesz, czy ci powtórzyć? - spytała ironicznie.
Spojrzała na niego litościwie. Chyba trochę przesadziła, bo chłopak stał w progu z miną skrzywdzonego dziecka. Zrobiło jej się głupio. Po chwili wyjąkała:
- Przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć.
Wokalista nic nie mówiąc, wpuścił ją do pokoju. Zrzucił śpiącego basistę z sofy i kazał jej tam usiąść. Georg z niezadowoleniem, klnąc pod nosem powlókł się na czworakach do najbliższego fotela. Usadowił się na nim wygodnie i jak gdyby nigdy nic z powrotem zasnął. Dziewczyna zajęła miejsce, po czym spytała:
- To jak jest Gustav, czy nie?
- No, aktualnie to go nie ma. - odpowiedział nienaturalnie obojętnym tonem. - Może się czegoś napijesz? - dodał.
- Słuchaj Bill. Nie chciałam cię urazić. Nie mam nic do twojego makijażu, po prostu byłam zdenerwowana.
Sama się zdziwiła słysząc swoje słowa. Bo w końcu po co go przeprasza? Pewnie i tak już nigdy więcej nie będzie musiała z nim rozmawiać. Przynajmniej taką miała nadzieję. Chłopak spojrzał na nią pytająco.
- Zgoda? - spytała wyciągając rękę.
Czarnowłosy uścisnął jej dłoń i nieco się rozchmurzył. Przyniósł dwie puszki coli i usiadł obok niej. Nagle usłyszeli jakiś hałas dobiegający z sypialni. Bill wstał i podszedł do drzwi. W ich progu stanął gitarzysta zespołu, a co lepsza w samych bokserkach. Rachel rozpoznała go po charakterystycznych dredach. Chłopak spojrzał to na nią, to na brata, po czym zagwizdał:
- No, no Billuś szybki jesteś. Już sobie sprowadziłeś Francuzkę? Powiem ci, że fajna. Dała ci już?
Wokalista czerwony jak burak nadepnął Toma. W końcu wydukał:
- Rachel to jest mój brat Tom.
To co właśnie działo się z dredziarzem było dość śmieszne. Mina mu zrzedła, nonszalancki uśmiech gdzieś znikł, no i twarz jakoś tak mu zbielała. Drapiąc się po głowie spytał zmieszany:
- A więc ty jesteś Niemką?
- Tak, Rachel. - wstała podając mu dłoń, przy czym uśmiechała się dość ironicznie.
Czuła, że przez długi czas nie zapomni tego zdarzenia. Ten wygadany i pewny siebie chłopak, stał teraz zmieszany w progu sypialni. A co najlepsza nie wiedział co powiedzieć. Czuła, że zaraz parsknie śmiechem. Nie była na niego zła o to co powiedział. Dałaby wiele, żeby nagrać te zdarzenie na kamerę. Fanki na pewno zdziwiłby się widząc pana 'macho' w tak żenującej sytuacji. W końcu z powrotem zajęła swoje miejsce i spytała Billa:
- A nie mógłbyś zadzwonić po niego? Chyba ma przy sobie telefon nie?
Chłopak przez chwilę nie kojarzył, o co chodzi Rachel. W końcu zrozumiał i wyciągnął telefon, po czym wybrał numer Gustava. Kilka sekund stał w milczeniu.
- Fuck - zaklął. - Zablokowali mi konto.
Tom podszedł do sofy i zaczął przeszukiwać kieszenie najprzeróżniejszych spodni. Jasnowłosa musiała przyznać, że śmiesznie wyglądał w tych samych bokserkach. W sumie to klatę miał mizerną, ale jakoś tak dziwnie pociągającą. Potrząsnęła lekko głową wyrzucając z siebie okropną myśl. Chłopak po chwili doszedł do wniosku, że gdzieś zgubił swój telefon. Rachel kazała im minutę poczekać. Pobiegła szybko do swojego pokoju i znalazła komórkę.
- Ja mam. - powiedziała z triumfem w głosie, siadając z powrotem na sofie.
Bliźniacy osłupiali stali w milczeniu.
- No dajcie mi jego numer. - popędziła ich zdenerwowana.
Spojrzeli na siebie dziwnie, po czym Bill podał dziewczynie kilkanaście cyfr. Nacisnęła "zieloną słuchawkę" i przysłuchiwała się niezwykle interesującym sygnałom. Gdy usłyszała głos Gustava, przerażona wcisnęła telefon w dłoń czarnowłosemu i szepnęła:
- Ty mów.
- No cześć tu twój misiaczek. – zamruczał, śmiejąc się głupkowato. – Nie no żart, taki. Że co? - urwał. - Na twojej perkusji? Dobra opowiesz nam jak przyjdziesz, a teraz pośpiesz się, bo ktoś na ciebie czeka. - rozłączył się i podał telefon Rachel.
Dziewczynie coraz mniej podobał się ten pomysł. Jak się okazało chłopakiem z sali koncertowej był Gustav. A co jak ją rozpozna? Zdenerwowana i pełna złych przeczuć czekała na perkusistę. Chwilę później w drzwiach stanął nie kto inny jak on.
- Nie uwierzycie! - krzyknął od razu. - Jakieś pół godziny temu ktoś grał na mojej perkusji! - władował się do mieszkania i usiadł w fotelu. Dokładnie na tym, w którym sekundę wcześniej spał Georg. Teraz biedny chłopak wlókł się na czworakach do sypialni, by tam móc się spokojnie wyspać. Dopiero teraz jasnowłosy zauważył Rachel. Przyjrzał jej się i w końcu spytał:
- To ty?
- Tak, ale proszę nie wkurzaj się na mnie. - rzuciła mu pełne żalu spojrzenie.
Po chwili dodała:
- Mam twoje pałeczki, a ty moje. - ze swojej czarnej torby wyciągnęła własność Gustava.
Ten zniknął w sypialni. Kilka sekund później oddał jasnowłosej jej pałeczki. Dziewczyna ściskając swój skarb w ręku bez pożegnania wyszła z pokoju. Zaraz za nią wybiegł Gustav. Złapał ją za ramię. Rachel odwróciła się, spoglądając na niego pytająco. - Świetnie grasz na perkusji... - wymamrotał zakłopotany.
- Dzięki. - odpowiedziała zamykając za sobą drzwi swojego pokoju.

***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
emeua




Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z trzeciej planety od Słońca

PostWysłany: Sob 20:59, 16 Cze 2007 Powrót do góry

Bardzo fajne. Przeczytałam dzisiaj wszystkie części i naprawdę mi się podoba. Oderwac się wręcz nie mogłam. Bardzo fajnie piszesz.

A z tym ochroniarzem... jak dla mnie to sobie pozwala na za dużo ;P A i th nie takie straszne jak malują, nie? xD

Wiem, że komenatarz żenujacy, ale nie stac mnie na nic innego ;/ Nie o tej porze ("Jakby o innej było lepiej")

Pozdrawiam

Em


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Akemi
:-(
:-(



Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^

PostWysłany: Nie 11:52, 17 Cze 2007 Powrót do góry

Maniuś...kochana!
Kocham to opowiadanie i wiesz o tym dobrze xD
Fabuła ciekawa i oryginalna Smile Nie do końca wiadomo z kim Rachel będzie.
Bo trochę ten Marcus, potem Bill, Tom i jego mizerna klatka...potem Gucio i pałeczki xDDD No, no...dzieję się. Ale pewnie nas zaskoczysz ^^ I na końcu okaże się, że Rachel jest lesbijką albo coś xDDD <lol2> Nawiasem mówiąc to by było ciekawe xD. A co do strony technicznej nic nie mam Smile Buziaki,

Akemi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gracja
:-)
:-)



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec

PostWysłany: Nie 18:26, 17 Cze 2007 Powrót do góry

Maniek...
Przeczytałam wcześniej, ale jakoś nie mogłam się skoncentrować na napisaniu komentarza.
Ale...
Rzeczywiście, wyjątkowo ciekawe.
Bo nie wiadomo co będzie dalej, mało przewidywalne.
I to mi się podoba.
Marcus mi się podoba.
I w ogóle opowiadanie mi się pooodobaaa.
Maniuś, piszesz świetnie.
Masz talent.
No, dziewczyno.
Dawaj, dawaj.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Nie 20:04, 17 Cze 2007 Powrót do góry

Przepraszm, że dopiero teraz ale udało mi się przeczytać!!
A więc...
Marcus wydaje mi sie zbyt podejrzeny... kurcze ale nie wiem czemu... coś tu będzie nie teges...
Dalej Gustav powinien ją zaprosić ją do wspólnej gry.... albo lepiej niech Rachel powinna wyspąpić zamiast niego bo cośtam...
Biedni bliźniacy... ale ich zmieszała z błotem...

Naprawdę bardzo podoba mi sie to opowiadanie... Mam nadzieję, że nie przegapię za dużo, bo wyjeżdżam...
Dużo, DUŻO weny!

Całuski:*
Twoja wierna czytelniczka Temcia^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
^Martoocha^
:(
:(



Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD

PostWysłany: Nie 20:42, 17 Cze 2007 Powrót do góry

Kolejna część, która starsznie mi się podoba!
Uwielbiam czytać to opowiadanie...
Ta cała historia jest naprawdę bardzo interesująca...
Czekam na wiecej Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:46, 19 Cze 2007 Powrót do góry

Dziękuję, dziękuję za wszystkie miłe słowa. Mam nadzieję, że was nie zawiodę, i że zawsze tak dobrze będziecie odbierać moją twórczość. Zażynam się jak wół ale nie potrafię napisać kolejnego, IX rozdziału. Zero weny, zero pomysłu. Nie, nie. Pomysł jest, jednak nie potrafię ubrać go w słowa. Dziwne i strasznie to męczące. Staram się staram, ale nadal mi nie wychodzi. Idę... Może dopiszę znów jakieś dwa zdania...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gracja
:-)
:-)



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec

PostWysłany: Śro 8:53, 18 Lip 2007 Powrót do góry

Czy ja się zawsze muszę dopominać o nowe części?
Jutro minie miesiąc od ostatniego rozdziału, więc tak sobie myślę, że może warto by było napisać nową część, co Maniuś?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:54, 22 Lip 2007 Powrót do góry

To już miesiąc?! Jezusie! Na Boga! Zapomniałam o Was!

Już daję nową część! A w nagrodę jutro poleci nowa! Smile



A oto rozdział piąty... Dedykowany wszystkim, którzy nadal znoszą moje bazgroły, dzielnie twierdząc, że jest dobrze... Smile Kocham Was Smile





Rozdział piąty



Podeszła do okna i rozsunęła zasłony. Pierwsza noc w hotelowym pokoju była wspaniała. Szczerze mówiąc to wyspała się za wszystkie czasy. Spojrzała na zegar, który wskazywał pięć minut po jedenastej. Postanowiła wziąć szybki prysznic. Zrzuciła z siebie piżamą, która po krótkim locie wylądowała na łóżku. Lekkim krokiem weszła do łazienki. Krótkie spojrzenie w kierunku lustra powieszonego nad umywalką i już zniknęła w kabinie prysznicowej. Pierwsze ciepłe krople wody spływały po jej plecach. Rozkoszowała się chwilą. Odwróciła się na pięcie i oparła plecy o ścianę. Czuła przeszywające zimno kafelek, jednak nie potrafiła się od nich oderwać. To takie przyjemne… Gorące strugi wody obmywały jej twarz. Na oślep sięgnęła ręką do półki z kosmetykami. Wycisnęła z podłużnej tubki sporą ilość gęstego płynu, po czym potraktowała nim włosy. Kilka minut później wyszła spod prysznica jak nowo narodzona. Owinęła się dokładnie niebieskim puchatym ręcznikiem, po czym przetarła dłonią zaparowane lustro, by móc ujrzeć w nim swoje odbicie. Jak zwykle pod oczami rozmazały jej się resztki wczorajszego makijażu. Przemyła twarz zimną wodą. Nachyliła się nad półką, stojącą zaraz obok, szukając wzrokiem suszarki do włosów. Rozczarowana stwierdziła, iż tam jej nie ma. Spojrzała do szafki znajdującej się pod umywalką, lecz i tam nieszczęsnego urządzenia nie znalazła. Zrezygnowana wróciła do pokoju i nagle przypomniała sobie, że mama zapakowała jej do torby mini suszarkę. Zadowolona z siebie przeszukała boczną kieszeń swojego bagażu i dumna wkroczyła z powrotem do łazienki ze zgubą w ręce. Wysuszyła włosy i znów spojrzała w lustro. Jej fryzura przypominała dziś grzywę lwa. Przez chwilę zastanawiała się jak je dziś uczesać. Kucyk, kok, a może rozpuszczone? Po krótkim namyśle pozostawiła je w naturalnym stanie rzeczy. Przecież nie ma się dla kogo stroić.
Otworzyła szafę. Większość ciuchów wysypała się na podłogę. Zresztą można było się tego spodziewać. Przebierała w kupie rzeczy, lecz wszystko było pogniecione. Nagle przypomniała sobie o wczorajszych zakupach. Jednak tu powstała pewna przeszkoda. Torby są u mamy w pokoju.
- Raz się żyje. - pomyślała.
Nałożyła na siebie szlafrok i jak najciszej potrafiła, przemknęła do sypialni pani Müdller. Na szczęście nie spotkała nikogo po drodze.
- Cześć - przywitała ją mama, wychodząc z łazienki.
Miała na sobie czarny kostium, w którym wyglądała bardzo poważnie. Włosy upięła w perfekcyjny kok. W przeciwieństwie do Rachel, jej mama zawsze była idealnie uczesana.
- Hej. - mruknęła jasnowłosa, nurkując w torbach z zakupami. - Wychodzisz gdzieś? - spytała widząc jej wizytowy strój.
- Tak. Najpierw zjem śniadanie, a potem idę na negocjacje z właścicielem hali sportowej w Londynie.
- W Londynie? - spytała zdziwiona.
- Za tydzień zespół wyjeżdża na dwa dni do Anglii. - oznajmiła.
- Ty też?
- Tak. - odpowiedziała, wychodząc z pokoju.
Rachel wybiegła za nią, pytając co z nią w tym czasie będzie się działo. Jednak pani Müdller już nie było.
Zdziwiona całą sytuacją, wróciła do swojego pokoju z torbą ciuchów w ręce. Założyła szybko czarną sukienkę i pobiegła na dół do restauracji. Mama nie była sama. Siedziała przy jednym stole z chłopakami. Rachel nabrała sobie jedzenia ze szwedzkiego stołu i przysiadła się do nich. Wszyscy nie wyłączając menedżerki zespołu popatrzeli na nią pytającym wzrokiem.
- No co? Śniadania z mamą zjeść nie mogę? - spytała ironicznie.
Tom niezadowolony mruknął coś pod nosem. Nie zwracając uwagi na towarzystwo zabrała się do jedzenia śniadania. Zapadło jakieś takie niezręczne milczenie. Gustav czerwony jak burak ukrył się za Billem. Rachel doszła do wniosku, że to jej towarzystwo, tak na niego działa. W końcu pani Müdller podjęła pierwszy lepszy temat.
- To jak? Cieszycie się z wyjazdu do Londynu?
- Mamo... - przerwała w pół słowa Georgowi. - Co ja mam robić przez ten czas?
- Nie wiem. Masz wolne, ode mnie i od nich. - tu spojrzała na zespół.
W głowie jasnowłosej powstała wizja, dwóch dni spędzonych sam na sam z Marcusem. Był to cudowny widok. Uśmiechnęła się pod nosem i wstając od stołu rzekła:
- Bawcie się dobrze...
Wychodząc z restauracji była w świetnym nastroju. Na pewno wykorzysta te dwa dni jak najlepiej. W końcu i tak miała wynagrodzić Marcusowi ten trud, który włożył w odbicie jej pałeczek. Wyciągnęła telefon i czekając na windę, zadzwoniła do swojego osobistego ochroniarza. Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła się, wiedząc, że stoi za nią Marcus.
- Gustav? - spytała zawiedziona.
- Przeszkadzam?
- Nie, nie. Ja tylko myślałam, że... zresztą nieważne... - odpowiedziała odwracając wzrok. - Stało się coś?
- Tak, bo widzisz... - zaczął zmieszany.
Za jej plecami otworzyły się drzwi windy. Przerywając chłopakowi w pół zdania spytała:
- To może wpadniesz do mnie na chwilę, co?
Gustav kiwnął głową na znak, iż się zgadza. Chwilę później siedzieli w jej pokoju. Jasnowłosy zaciekawiony rozglądał się dookoła. Nagle na szafce obok łóżka zauważył pałeczki.
- Długo grasz na perkusji?
- Dokładnie za tydzień minie siedem lat. - odpowiedziała z triumfem w głosie.
- Tak dokładnie to liczysz? - nie ukrywał zdziwienia.
- Widzisz... to taka ważna dla mnie data... - urwała. - A tak w ogóle to chciałeś mnie się chyba o coś spytać nie? - zmieniła temat.
- A tak..., bo dziś jest nasz pierwszy koncert we Francji... i tak pomyślałem.... - wymamrotał zmieszany.
- Chcesz, żebym przyszła? - dokończyła za niego.
- No, ale jeśli nie masz na to ochoty...
- W sumie to mogę wpaść - odpowiedziała uśmiechając się serdecznie.
Gustav podał jej godzinę i miejsce, po czym szybko uciekł do swojego pokoju. Rachel zdziwiona jego zachowaniem, wybrała numer Marcusa. W końcu odebrał.
- Cześć... - powitał ją smętnie.
- Stało się coś? - spytała zmartwiona.
- Nie wiesz nic?
- A powinnam? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Twoja mama na pewno ci wszystko dokładnie wyjaśni... - warknął rozłączając się.
Rachel zdziwiona rzuciła telefon na łóżko i w zawrotnym tempie wybiegła ze swojego pokoju. Miała jakieś takie dziwne przeczucie. Pełna obaw weszła do restauracji. Na szczęście jej mama nadal tam była. Podeszła do stołu, przy którym siedziała z bliźniakami. Przysiadła się do nich, po czym spytała:
- Mamo co zrobiłaś?
- Co? - spytała zdziwiona.
- Z Marcusem!
- Aha... Ten ochroniarz... No wyrzuciłam go z pracy. - odpowiedziała obojętnie.
- Za co?! - krzyknęła oburzona.
- Za kradzież pałeczek.
Rachel spojrzała na mamę nierozumiejącym nic wzrokiem. Dopiero po chwili skojarzyła fakty.
- To była pomyłka!
- Właśnie. - odezwał się nagle Bill.
- Chyba już rozmawialiśmy na ten temat. - spojrzała na niego groźnie.
Czarnowłosy umilkł. Jego brat w ogóle się rozmową nie interesował. Pisząc smsa był zupełnie wciągnięty w komórkowy świat.
- Słuchaj Rachel. Skoro twój przyjaciel zrobił to raz, to skąd mogę wiedzieć czy sytuacja się nie powtórzy?
- Mamo... To był mój pomysł. - wyznała skruszona. - On miał mi tylko pomóc. Nie możesz go wyrzucić.
- Nie dość, że mogę, to już to zrobiłam. Marcus jest w drodze na lotnisko.
Jasnowłosa energicznie wstała od stołu. Spojrzała na mamę z wyrzutem, po czym wyszła z restauracji.
W jej oczach pojawiły się łzy. Nie zwracając uwagi na mijających ją ludzi, szła płacząc. Dlaczego mama zabiera jej wszystko co ona darzy uczuciem? Poczuła się winna. Przecież to był jej pomysł. Zapłakana weszła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Znalazła telefon. Po chwili rzuciła go gdzieś w głąb pokoju. Marcus nie odbierał. Czuła się okropnie. Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.



***



Poczuła czyjąś rękę na swoim policzku. Ktoś zatopił swoje palce w jej włosach. W myślach widziała Marcusa na rolkach. Siedziała wtulona w niego, a on głaskał ją po głowie. To było tak dawno temu. Wszystko wydawało się takie odległe. Otworzyła lekko oczy szepcząc przy tym:
- Jak dobrze, że już wróciłeś... Kocham cię...
Ujrzała czarnowłosego chłopaka. Poczuła ukłucie w sercu. To nie był Marcus. Patrzyły na nią te bystre, wymalowane oczy. Zawiedziona z powrotem zaczęła płakać.
- Nie płacz... - mruknął.
- Jak ona mogła mi to zrobić?!- jej oczy mokre od łez spojrzały na Billa.
- Ja próbowałem to jakoś odkręcić, ale twoja mama jak już coś postanowi, to nie ma odwrotu.
- Wiem... - wymamrotała smutna.
- Słyszałem, że Gustav zaprosił cię na nasz koncert... - uśmiechnął się lekko, zmieniając temat.
- Jeszcze tego mi brakowało. - wyznała załamana.
- Rachel... zresztą nieważne. Jednak sądzę, że powinnaś tam być. - spojrzał na nią tajemniczo. - Uprzedziłem ochroniarzy, że przyjdziesz, więc nie ma problemu z wejściówką.
- Sama nie wiem. Tak bardzo chciałabym zobaczyć Marcusa...
- To do zobaczenia na koncercie... - przerwał jej, po czym wyszedł z pokoju.
Nie wiedziała co o tym myśleć. Chyba powinna trochę ochłonąć. Przez chwilę zastanawiała się kim tak naprawdę był dla niej Marcus. Chłopakiem? Miłością jej życia?
- Jasne, że nie! – przemknęło jej przez głowę.
Był kimś z kim mogła pogadać, ale tak serio to ona w ogóle go nie znała. Może zbyt szybko przypisała go do rubryki „bliskie mi osoby”. W każdym bądź razie, postanowiła trochę oderwać się od tych szarych myśli. Spojrzała na zegarek. Dokładnie za trzy godziny zaczyna się koncert. Wstała i przemyła twarz zimną wodą. Doszła do wniosku, że skoro Bill ją o to prosi, to widocznie musi mieć bardzo konkretny powód. Zdecydowała, że najpierw pójdzie na koncert, a potem do garderoby. Ot, tak pokazać się i wróci do hotelu. Znalazła tę torbę z ciuchami, którą przyniosła od mamy, po czym wygrzebała z niej dżinsy i turkusową bluzkę. Wskoczyła pod szybki prysznic i po dziesięciu minutach ubierała się we wcześniej znalezione ciuchy. Pociągnęła usta błyszczykiem i lekko wytuszowała rzęsy. W końcu była gotowa. Spojrzała ostatni raz w lustro i poszła do pokoju chłopaków.
- O ja ciee... - wydukał Bill, otwierając jej drzwi.
- Co? - spytała zdziwiona.
- Bosko wyglądasz... - wyznał.
Zaraz za jego plecami znalazł się Tom. Wychylił głowę i spojrzał na Rachel, po czym nic nie mówiąc zniknął gdzieś w głębi pokoju. Czarnowłosy wpuścił ją do środka.
- Co cię do nas sprowadza? - spytał nadal przyglądając jej się.
&not;- Czy ja mogłabym zabrać się z wami na ten koncert? Bo widzisz tak się składa, że moja " kochana" mama, pozostawiła mnie bez grosza przy duszy i nawet nie mam jak za taksówkę zapłacić.
- Jasne nie ma sprawy. - uśmiechnął się.
Nagle z łazienki wypadł Gustav, nie zauważając jasnowłosej zrozpaczony spytał Billa:
- Gdzie jest twój żel do włosów?
Jego wzrok napotkał uśmiechniętą Rachel. Zmieszany uciekł z powrotem do łazienki. Dziewczyna zdziwiona spojrzała na wokalistę, po czym oboje wybuchnęli śmiechem.
- Co tu tak przyjemnie się stało? - spytał Georg, wychodząc ze sypialni. - My chyba jeszcze nie mieliśmy przyjemności poznać się osobiście? - dodał spoglądając na jasnowłosą.
- No w sumie to nie. Rachel. - podeszła do niego podając mu rękę.
- Georg. - odwzajemniając uścisk, uśmiechnął się czarująco.
Nagle z pokoju obok wypadł Tom. Wyszedł z mieszkania energicznie zatrzaskując za sobą drzwi.
- Co mu się stało? - spytała.
- Nie wiem. - odezwał się czarnowłosy.
Unikając ich wzroku oznajmił, że pójdzie poszukać brata, po czym wybiegł z pokoju. Rachel zostawiając Georga samego ruszyła za Billem. Niestety na korytarzu nie było po nim śladu. Postanowiła przeszukać parter. Weszła do restauracji, lecz tam ich nie znalazła. Wolnym krokiem zmierzała do sali koncertowej. Uchyliła lekko drzwi i już chciała wejść do środka, gdy usłyszała rozmowę:
- Coś ci się w głowie miesza na stare lata... - rozpoznała głos czarnowłosego.
- Ale ja nie rozumiem... nigdy wcześniej... - urwał jego brat.
Jakaś jej część mówiła, żeby tam zostać i słuchać dalej. Jednak czuła, że nie powinna. Poszła do recepcji i wzięła klucz do pokoju mamy. Postanowiła, że przeszuka jej torebkę, może znajdzie jakieś drobne na taksówkę. Miała szczęście, bo w jednej z wielu znalazła dwadzieścia euro. To na pewno wystarczy jej na dojazd do klubu, w którym mają grać chłopacy. Szybko przemknęła do swojego pokoju. Nie chciała, żeby któryś z członków zespołu ją zauważył. Pewno wypytywaliby dlaczego nie chce jechać z nimi. A ona czuła, że po prostu nie może. Coś jest z nimi nie tak, od kiedy się poznali. Dziwnie się zachowują i miała złe przeczucie, że to przez nią. Nagle pokój wypełniło pukanie do drzwi. Po cichu przemknęła do łazienki. Pewnie któryś z chłopaków przyszedł z zapytaniem czy jest już gotowa. Postanowiła poczekać, aż pojadą i zamówi taksówkę. W końcu pukanie ustało. Podeszła do drzwi i doszła do wniosku, że nie czekali na nią i sami pojechali do klubu. Znalazła telefon i wybrała numer Marcusa.
- Abonent jest chwilowo niedostępny... - zawdzięczał w słuchawce głos jakiejś kobiety.
Zdenerwowana schowała komórkę do torby. Wrzuciła do niej również wszystko co znajdowało się na szafce obok łóżka. Zadzwoniła do recepcji, prosząc o zamówienie jej taksówki. Piętnaście minut później siedziała na tylnim siedzeniu, żółtego samochodu.
Ze zdziwieniem zauważyła, że przed klubem już kłębią się tłumy fanek. Przecież wpuszczać zaczynają dopiero za dwie godziny! Zapłaciła taksówkarzowi, po czym zaczęła przepychać się między dziewczynami. W końcu doszła do ochroniarza. Rozmawiał z fankami czekającymi na koncert.
- Hej jestem Rachel. - przemówiła po francusku. - Ja miałam mieć wstęp wolny...
Kilka dziewczyn zaśmiało się ironicznie. Jasnowłosa słyszała hasła typu " Tak, tak. Ja też złotko". Mężczyzna spojrzał na nią podejrzliwie, po czym stwierdził, że nic mu o tym niewiadomo.
- Mówi ci coś nazwisko Müdller? - spytała zdenerwowana.
- Tak, owszem. To jest menedżerka zespołu.
- Ja jestem jej córką. Rachel Müdller. - skwitowała z triumfem.
- Ta, a ja Książe William. Masz dowód?
Jasnowłosa pewna siebie otworzyła torebkę. Chwilę szukała głupiego potwierdzenia jej tożsamości.
- Fuck. - zaklęła. - Zostawiłam go w hotelu.
Teraz już wszyscy się śmiali, i ochroniarz i dziewczyny, przypatrujące się całej sytuacji. Rachel zdenerwowana do granic wytrzymałości, wygrzebała z torby telefon, po czym wybrała numer Gustava. W końcu chłopak odebrał.
- Słuchaj mam do ciebie prośbę. Mógłbyś temu palantowi powiedzieć kim jestem, bo nie chce mnie wpuścić. - spytała już po niemiecku.
Podała ochroniarzowi telefon. Po kilku pierwszych słowach, które usłyszał, mina mu zrzedła. Zakończył rozmowę i oddając jasnowłosej komórkę, zmieszany powiedział:
- Bardzo przepraszam. - po czym pozwolił jej wejść do środka.
Dziewczyny stojące obok drzwi, rzuciły jej mordercze spojrzenie. Rachel z ironicznym uśmieszkiem na twarzy zniknęła im z oczu. Pierwszy raz cieszyła się z tego, że ma takie znajomości.
Weszła do ogromnej sali. Na scenie stał Bill, machał do niej. Podeszła do niego i spytała gdzie reszta. Okazało się, że poszli zjeść obiad. W brzuchu jasnowłosej odezwał się głos pożądający jedzenia. Był tak głośny, że czarnowłosy zaśmiał się słysząc to.
- Chodź - wziął ją pod rękę i jak starzy znajomi ruszyli w kierunku garderoby chłopaków.
Nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Jeszcze kilka dni temu nienawidziła ich za wszystko co robią, a dziś... Właśnie...
Weszli do dość dużego pokoju. Przy długim stole siedziała reszta zespołu.
- Przyprowadziłem wam kogoś baaardzo głodnego. - zaśmiał się, lekko popychając ją do przodu.
Na talerzach chłopaków leżały ogromne porcje frytek i przynajmniej dwa hamburgery. Przysiadła się do nich, spoglądając na jedzenie.
- Smakowicie wygląda. - mruknęła do siedzącego na przeciwko niej Gustava.
Jasnowłosy wstał od stołu i nałożył jej jedzenia, po czym z uśmiechem na twarzy oznajmił:
- Dla równie smakowicie wyglądającej.
Dziewczyna zaśmiała się. Zawzięcie rozmawiając z Gustavem, zabrała się do jedzenia. Tom stwierdził, że idzie poćwiczyć przed koncertem, po czym energicznym krokiem wyszedł z garderoby.
- Coś mu się stało? - spytała zdziwiona.
- A kto tam go wie... - mruknął Bill, wpatrując się w swój niezwykle interesujący talerz.
- Wasze fanki o mało mnie wzrokiem nie zamordowały. - zmieniła temat.
- Czemu? - perkusista wtrącił się w pół słowa Georgowi.
- Jak się okazało, że jednak mogę wejść, to jeszcze chwila, a pobiłyby mnie. - zaśmiała się.
W końcu doszła do wniosku, że musi porozmawiać z Tomem. Coś jej mówiło, że to przez nią stał się nagle taki dziwny i mało rozmowny. Przeprosiła resztę i ruszyła w kierunku sali gdzie miał odbyć się koncert. Rzeczywiście dredziarz tam był, bo już z daleka słyszała brzmienie jego gitary.
Siedział na skraju sceny, grając jakąś smętną piosenkę.
- To wasze? - spytała siadając obok niego.
- Nie. - odpowiedział, odkładając gitarę.
- Słuchaj Tom. Nie mogę patrzeć na to jak się męczysz. Powiedz mi o co chodzi.
Spojrzał na nią jakoś tak dziwnie, po czym stwierdził:
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Na chwilę umilkli. Jednak nie czuła się niezręcznie. Było tak... naturalnie.
- Zagrałbyś "Durch Den Monsun"? - zmieniła temat.
- Myślałem, że nie słuchasz naszej muzyki... - zauważył kąśliwie.
Mrugnęła do niego porozumiewawczo, wyciągając pałeczki z torby. Tom spojrzał na nią pytająco.
- Gdy na Vivie puścili wasz pierwszy teledysk mama była tak zachwycona, że całymi dniami go oglądała. Bądź co bądź musiałam tego słuchać, a przy okazji nauczyłam się całej piosenki. - uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Usiadła za perkusją i kilka sekund później grała razem z Tomem jedną z ich - jak dotychczas myślała - tandetnych piosenek. Po chwili na scenę wpadł Gustav, a zaraz za nim Bill i Georg. W osłupieniu przyglądali się grającemu duecie. Czarnowłosy niewiele myśląc złapał mikrofon i zaczął śpiewać, basista poszedł w jego ślady. Znalazł swój ukochany instrument i dołączył się. A Gustav? No cóż pozostało mu jedynie słuchanie jak reszta gra. Zeskoczył ze sceny i stanął po środku sali, przyglądając się jasnowłosej.
Rachel była w siódmym niebie. Po raz pierwszy grała w klubie. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie, że sala wypełniona jest po brzegi. To było cudowne uczucie. Gdy piosenka się skończyła zobaczyła Gustava, który klaskał, krzycząc "bis"!
- Grasz na czymś jeszcze? spytał Bill podchodząc do niej.
- Kiedyś szarpałam struny gitary... - wyznała.
- Spróbuj! - krzyknął Tom.
- Nie, nie... To było dawno temu... - próbowała się bronić.
Jednak chłopacy zmusili ją do wzięcia od dredziarza instrumentu. Trzymając gitarę w ręku poczuła przyjemne uczucie w brzuchu. Przypomniało jej się jak siedziała z tatą w zimowe wieczory przy kominku. On grał, a ona śpiewała. To właśnie od niego nauczyła się tych najprostszych chwytów. Kilka lat później pobrzękiwała sobie na elektryku Svena. Dobrze pamiętała większość swoich ulubionych piosenek. Ułożyła palce na odpowiednich progach i zaczęła grać jakąś dziwną, tylko jej znaną melodię. Gdy skończyła chłopacy stali nieruchomo.
- Śpiewać też potrafisz? - spytał osłupiały Bill.
- Takie trzy w jednym. - dodał Tom, odbierając jasnowłosej gitarę.
- Zaśpiewaj! - krzyknął czarnowłosy, robiąc przy tym oczy a'la kot ze Shreka.
- Żartujesz sobie!
- Wcale, że nie. - krzyknęli wszyscy czterej jednocześnie.
Rachel spojrzała na nich błagalnie, gdy na scenę wpadł owy mężczyzna z lotniska. Podbiegł do nich szybko, po czym przerażony wyszeptał:
- Pani Müdller się spóźni...
- No i...? - spytał obojętnie Tom.
- Jak ty sobie to wyobrażasz?! A kto wszystko przygotuje... kto poprowadzi...? - wyjąkał.
- David... Za bardzo się wszystkim przejmujesz.- stwierdził Gustav.
- Ja się stresuje?! Ja?! Za piętnaście minut zaczynają wpuszczać fanów!
- Serio? - teraz na twarzach chłopaków malowało się przerażenie.
Bill biegiem rzucił się w stronę garderoby. W jego ślady poszła reszta zespołu. Rachel usiadła na środku sceny, śmiejąc się w niebogłosy. Słyszała jak czarnowłosy krzyczał coś o tym, że ktoś ukradł mu jego kredkę do oczu.
Postanowiła pójść zobaczyć jak sobie radzą.
- Co się dzieje? - spytała, widząc jak wokalista biega z jednego końca pokoju w drugi.
- Moje kosmetyki! Nie... nie... ma.... - wyjąkał, po czym usiadł w kącie, zakrywając twarz dłońmi.
Zaśmiała się patrząc na niego. Śmiesznie wyglądał. Był taki... bezradny. Sięgnęła do torby i przeklinając się w duchu podała mu swoją kosmetyczkę. No bo jak można pożyczać chłopakowi swoje kosmetyki?! Spojrzał na nią, robiąc przy tym ogromne oczy.
- Będę ci wdzięczny do końca życia.
Po pół godzinie sala była wypełniona po brzegi. Jasnowłosa przerażona spoglądała na setki ludzi.
- To jeszcze nic... - usłyszała za swoimi plecami głos Toma. - Na naszym ostatnim koncercie było pięćdziesiąt tysięcy ludzi! To dopiero publika...
- Jak ja was podziwiam... Potraficie tak wyjść na scenę i po prostu grać. - wyznała.
- To nie takie łatwe... Mnie zawsze zjada trema przed występem.
- I co wtedy robisz? Na koncertach zawsze wydajesz się być na luzie...
- Jem snickersa. - uśmiechając się, wyciągnął z tylniej kieszeni spodni batonika.
Rachel zaśmiała się, widząc jak chłopak pochłania słodkość. Nagle za ich plecami jak spod ziemi wyrósł Gustav. Z przerażeniem w oczach wyszeptał:
- Musicie coś zobaczyć... - po czym pobiegł w stronę garderoby.
Weszła do pokoju, zaraz za nią Tom. W kącie siedział Bill, a obok niego kłębiła się grupa najprzeróżniejszych ludzi.
- Co się stało? - spytała.
Spojrzała na czarnowłosego i cicho jęknęła. Cała jego twarz była pokryta czerwonymi plamami. Siedział, płacząc jak małe dziecko. Co kilka sekund, próbował coś mówić, jednak ludzie stojący obok niego nie zwracali na to najmniejszej uwagi. Zawzięcie kłócili się o to, co robić w tej dramatycznej sytuacji. Przeniosła pytający wzrok na dredziarza.
- Bill ma uczulenie na kosmetyki. Używa tylko tych, które wcześniej sprawdził.
Zaklęła pod nosem, ale skąd mogła wiedzieć, że jest uczulony? Przecież na pewno wtedy nie dałaby mu swoich kosmetyków! Wszyscy wpadli w panikę.
- Co robić? - krzyknął zastępca mamy - David.
Wszyscy gorączkowo chodzili w te i z powrotem. Menedżerki nie ma, fani czekają...
Rachel podeszła do nich i uspokoiła cały tłum. Wiedziała, co musi zrobić, ale tu pojawiało się pytanie, czy poradzi sobie w całkiem nowej dla niej sytuacji?


***


Co o tym sądzicie? Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gracja
:-)
:-)



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec

PostWysłany: Nie 19:34, 22 Lip 2007 Powrót do góry

1 ^^. Zalepuję, Maniuś.

Edit:
Maniek...
No cóż. Jestem pod wrażeniem.
Zaskakujące zwroty akcji, dynamika. Śmieszne i smutne momenty. Wszystko dokładnie opisane. Pięknie.
Biedna Rachel... Ale musi być jej głupio, że Bill przez nią tak wygląda. Heh... Ciekawe co wymyślą?
No i co z Marcusem?
I o co chodzi Tomowi?
Czy Gustavowi podoba się Rachel?
Którego z nich dziewczyna polubi bardziej?
To kilka z licznych powodów dla których nie mogę się doczekać następnej części.
Mam nadzieję, że będzie równie długa jak ta.
Podoba mi się ta cała fabuła, akcja i w ogóle.
Maniek, zawsze podobało mi się jak piszesz.
Bardzo.
I coraz bardziej.

Jesteś świetna Wink. I oby tak dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maniek




Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:23, 23 Lip 2007 Powrót do góry

Obiecałam, więc jestem.

Gracja - Tylu komplementów co tu chyba nigdzie nie usłyszałam. Dziękuję za wszystko. Chciałabym tak wiele Ci powiedzieć, jednak to chyba nie to miejce, ani czas. Może kiedyś.

Kolejny rozdział...


Z dedykacją dla mojej przyjaciółki Noire, której niestety nie ma na tym forum i dla Gracji, bo od początku jesteś ze mną.




Rozdział szósty



Serce biło jej jak oszalałe, a w głowie miała mętlik. Ktoś podszedł do niej i usilnie próbował przekazać ostatnie wskazówki. Nic nie słyszała. Była jak w transie. Ostatni raz spojrzała na Toma, który towarzyszył jej do ostatniej chwili. Gorączkowo zadawała sobie jedno pytanie. A co jak ją wyśmieją? Chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie. Czuła jak pieką ją policzki. Wyszła na środek sceny, trzymając w ręku gitarę dredziarza. Z przerażeniem spoglądała na niezadowolony tłum.
- Teraz już nie ma odwrotu... - pomyślała.
Hałas był niesamowity. W końcu to nie jej spodziewano się na scenie. Przysunęła bliżej siebie mikrofon i drżącym głosem zaczęła:
- A więc... Wiem, że to nie mnie tutaj oczekiwaliście...
Tłum wydarł się w niebogłosy. Co jasnowłosa zrozumiała jako potwierdzenie swoich słów. Spełniło się to czego najbardziej się obawiała - chłodne powitanie. Gdzieś straciła całą pewność siebie. Jednak nie poddała się. Zebrała myśli i dokończyła zdanie:
- Postaram się umilić wam czas, aż do wejścia zespołu na scenę.
Wzięła głęboki wdech i zaczęła grać. Miała nadzieję, że dobrze pamięta wszystkie chwyty. Zresztą nie tak dawno temu grała ze Svenem w swoim garażu. Na pierwszy ogień poszła piosenka Metalliki "Shoot me again". Po chwili strach znikł. Czuła się taka... wolna. W końcu była sobą. Bała się, że na scenie czas będzie się jej dłużył niemiłosiernie. Patrzała na tłum, który coraz przychylniejszym okiem spoglądał na nią. Nawet się nie zorientowała jak piosenka dobiegła końca. Postanowiła zagrać jeszcze coś Nirvany. Przy " Smells Like Teen Spirit" mimo woli zaczęła śpiewać. Nie miała zielonego pojęcia, jak to wyjdzie... Po prostu musiała. O dziwo tłum nie zareagował negatywnie, wprost przeciwnie. Przypomniała sobie co mówił jej Gustav. Jak już będzie wybierać piosenki, niech nie gra tylko tego co jej się podoba. W końcu nie wszyscy słuchają metalu. Usilnie próbowała znaleźć coś, co mogłoby przypaść do gustu trzynastoletnim niby fankom rocka. Przypomniała jej się piosenka Kelly Clarkson. Kiedyś musiała się nauczyć kilka lekko kiczowatych numerów, ponieważ grała na jakiejś szkolnej imprezie. Jej palce poszły w ruch i kilka sekund później setki dziewczyn śpiewały razem z nią "Walk Away". W końcu minął jej czas. Schodząc ze sceny czuła się wspaniale. Nigdy wcześniej nie przeżyła takich emocji. Gdy tylko weszła za kulisy podbiegł do niej Tom.
- Byłaś świetna! Nie wiedziałem, że tak super śpiewasz...
Już chciał coś powiedzieć, gdy z garderoby wyszedł Gustav. Podszedł do nich, po czym zwrócił się do Rachel:
- No, no... Nie dość, że smakowicie wygląda to jeszcze śpiewa ślicznie... - na jego twarzy zagościł czarujący uśmiech.
Jasnowłosa nie znała go od tej strony. Nie wiedziała, że potrafi prawić komplementy. Zawsze postrzegała go raczej jako skrytego odludka. Zresztą przecież jeszcze dziś był zmieszany zapraszając ją na koncert. Dredziarz bez słowa wziął od niej gitarę i obojętnym tonem powiedział do Gustava:
- Nie spóźnij się na koncert. - po czym znikł w drzwiach garderoby.
Zrobiło jej się przykro z powodu zachowania gitarzysty. Chciała z nim trochę porozmawiać, zamienić kilka słów. A ten jak na złość obraził się za nic. O co mu w ogóle chodzi? Spojrzała na jasnowłosego i poczuła dziwne ukłucie w sercu. To wszystko nie tak…
- Co z Billem? – spytała, wyrzucając z głowy niepotrzebne myśli.
- Dostał jakieś tabletki… Przyszła wizażystka i pomogła mu zatuszować te czerwone plamy. Teraz już jest ok…
- To dobrze. Jezu! Gdybym wiedziała wcześniej… Na pewno nie dałabym mu swoich kosmetyków. – wyznała skruszona.
- Nie martw się. On sam zapomniał o swoim uczuleniu… To stres, wiesz pierwszy koncert we Francji… - chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz przerwał mu David.
- Gustav! Za trzy minuty wchodzicie na scenę!
Perkusista pożegnał się z nią i ruszył za zastępcą mamy. Chwilę później słyszała jak setki dziewczyn piszczały w niebogłosy. Miała przynajmniej dwie godziny przerwy. Potem pewnie pojadą z powrotem do hotelu. Postanowiła coś zjeść, bo przez ten stres i adrenalinę poważnie zgłodniała. Weszła do pustej garderoby. Znalazła talerze i nałożyła sobie zimnych już frytek. Usiadła przy stole i wzięła do ręki jedną z wielu gazet. Na okładce znajdował się nie kto inny jak jej nowy czarnowłosy przyjaciel. Właśnie... przyjaciel. Jeszcze kilka dni temu nienawidziła go za wszystko. Za jego styl bycia, za ciuchy i makijaż. A dziś najpierw żaliła mu się ze swoich rozterek sercowych, a potem zaopatrzyła go w swoje kosmetyki. Sama nie wiedziała dlaczego, ale to właśnie jego najbardziej polubiła. Jest taki całkiem inny, niż się wydaje. Słyszała przecież tyle razy w szkole, jak wiele jego fanek znienawidziło go za zmianę stylu. Wiele z nich odrzuciło ich muzykę tylko dlatego, że wokalista przedłużył sobie włosy i trochę mocniej zaczął się malować. Nie rozumiała tego, aczkolwiek sama uważała, że bardzo się zmienił. Bądź co bądź miała z nimi styczność, nawet jeśli nie fizyczną to psychiczną. Mama non stop przerabiała w domu ich temat, a jak o nich nie gadała, to cały czas puszczała ich wywiady. I z tego co pamięta to na samym początku Bill był słodkim chłopcem o naprawdę rozbrajającym uśmiechu. I nagle po zmianie stylu, tuż po tym jak uzyskali większą popularność wszystko się zmieniło. Czarnowłosy nie uśmiechał się już tak jak wcześniej. Wiele razy przechodząc obok kiosków widziała jego zdjęcie na gazecie i wiedziała, że stał się bardzo wyniosły i zarozumiały. A teraz wie, że to wszystko nieprawda. On nadal jest tym samym chłopcem o szczerym uśmiechu. To widać w jego oczach, gdy spogląda na tysiące fanów i nie wie co powiedzieć. Widać te małe iskierki radości… Tak bardzo się myliła co do niego i reszty zespołu… Usłyszała ciche pukanie do drzwi i po chwili w ich progu zobaczyła mamę.
- Słyszałam, że dałaś niezły występ. - zaczęła.
Rachel spojrzała na nią obojętnie nic nie mówiąc. Nadal była na nią zła o to, że wyrzuciła Marcusa z pracy. Kobieta podeszła do stołu i usiadła obok niej.
- Chciałabyś występować jako supprot Tokio Hotel?- spytała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Jasnowłosa poczuła miłe ukłucie w sercu. Dziś pierwszy raz miała okazję wystąpić przed tak dużą publicznością. Jednak już po kilku sekundach wiedziała, że kocha to robić. Ta trema przed wejściem na scenę i tysiące oczu wpatrujących się tylko w nią. I gdy poczuła, że strach nie jest taki zły, że to on ją napędza, dodaje jej sił. To jest jej świat, czuła to każdą częścią swojego ciała.
- I wiedz, że nie proponuję ci tego, bo jesteś moją córką. Wszyscy są tobą zachwyceni. Nie wiedziałam, że potrafisz grać na gitarze i śpiewać. To jak chcesz? - spojrzała na nią pytająco.
- Nie. - odpowiedziała chłodno.
- Jak to? - pani Müdller nie ukrywała zdziwienia.
- Po prostu nie.
Energicznie wstała od stołu i wyszła z garderoby, zatrzaskując za sobą drzwi. Tak bardzo chciała powiedzieć jej, że zgadza się na ten supprot. Przecież tak bardzo tego pragnęła, ale coś jej mówiło, że nie powinna. Mama na pewno chce ją przekupić, wynagrodzić za tę sprawę z Marcusem. Czuła jak wzrasta w niej złość na rodzicielkę.
Nie wiedziała co ze sobą zrobić. W końcu postanowiła pójść zobaczyć jak grają chłopcy. Ochroniarz widząc ją, z wypiekami na twarzy wymamrotał:
- Proszę wejść.
Jasnowłosa jakimś cudem dopchała się do czwartego rzędu. O dziwo do tej pory nikt jej nie rozpoznał. Może dlatego, że większość fanek była zajęta śpiewaniem razem z Billem? Poddała się muzyce. Nigdy wcześniej nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby pójść na koncert Tokio Hotel. Piosenka skończyła się. Dziewczyny piszczały. Salę wypełnił głos Gustava:
- Tę piosenkę chciałbym zadedykować komuś wyjątkowemu.
Chłopcy zaczęli grać "Rette Mich". Jakaś dziewczyna stojąca obok Rachel, pisnęła po czym wyszeptała do swojej przyjaciółki:
- On to mówił do mnie.
- Skąd wiesz? - spytała zaciekawiona.
- Puścił mi oko. - odpowiedziała z wyższością.
Jasnowłosa zaśmiała się słysząc to. Dobrze wiedziała do kogo kierowane były słowa Gustava. Mianowicie do niej samej. Czuła jednak, że nic z tego wszystkiego dobrego nie wyjdzie. To nie tak wszystko miało być. Spojrzała na Toma. Był jak w transie. Utkwił wzrok gdzieś w jakimś nieokreślonym punkcie i oddał się grze na gitarze. Patrzyła z zachwytem jak niesamowicie zwinnie przekłada palce. Potrafił grać – to było pewne. Nagle spostrzegła, że dredziarz intensywnie się w nią wpatruje, a Bill zaśpiewał właśnie: „ Ich schaff’s nicht ohne dich”. Spuściła wzrok. Nie rozumiała… O co tu chodzi? Nie patrząc w jego kierunku, wycofała się gdzieś w koniec sali. Nie chciała myśleć o tym co właśnie się stało. Może jej się tylko przewidziało? Tak, na pewno.
W końcu koncert dobiegł końca. Gdy cały tłum krzyczał, prosząc o jeszcze jedną piosenkę, ona zmierzała już w stronę garderoby. Chłopcom widocznie serca zmiękły, bo po chwili słyszała jak zaczęli grać "Durch Den Monsun". Usiadła przed ogromnym lustrem i uśmiechnęła się do siebie. Dziś przeżyła cudowny dzień. Wszystko wydawało się takie nierealne, występ i propozycja mamy. Nawet nie zauważyła kiedy zapomniała o Marcusie i jego odejściu. Weszła w nowy świat i to było dla niej teraz najważniejsze. Kilka minut później do garderoby przyczłapali zmęczeni chłopacy. Spojrzała na nich, po czym spytała:
- To co? Pod prysznic i spać?
- No co ty! - oburzył się Georg. - Jak po każdym koncercie musimy iść na jakąś imprezkę! - dodał uśmiechając się.
- Idziesz z nami? - spytał Bill, błagającym wzrokiem.
Spojrzała na niego zdziwiona. Chłopak podszedł do niej i zniżając głos do szeptu powiedział jej na ucho:
- Wiesz to są straszni nudziarze... A z tobą... To co innego...
- Wszystko słyszałem! - krzyknął Georg. - I wcale nie jestem nudny! To właśnie imprezy z moim udziałem są najlepsze! - dodał.
Spojrzała na wokalistę i oboje wybuchnęli śmiechem. Dredowłosy z kwaśną miną usiadł w fotelu, ściskając swoją gitarę. W końcu wstał oznajmiając, iż on na żadną imprezę nie idzie, po czym wyszedł z garderoby.
- Co mu się znów stało? - spytał Gustav.
Bill jak zwykle wybiegł za bratem, pozostawiając resztę bez odpowiedzi. Spojrzeli na siebie zdziwieni.
- Ja tam go jeszcze nigdy takiego nie widziałem... - odezwał się basista.
- No... Święta prawda... - przyznał jasnowłosy.
Znów naszła ją myśl, że to wszystko przez nią. Może on jej nie lubi? Dlatego tak się zachowuje? Odrzuciła domysły i postanowiła poszukać bliźniaków. Przecież ktoś musi to wszystko wyjaśnić. Idąc długim korytarzem nie wiedziała do których drzwi zapukać. Stawała pod każdymi na sekundę i przysłuchiwała się czy ktoś nie jest przypadkiem w środku. Przy którejś z kolei próbie usłyszała głos Billa. Kłócił się zawzięcie z bratem. Czuła, że nie chce wtrącać się w ich życie. Ale może to jest jedyne wyjście z tego chorego układu? No bo jak to inaczej rozwiązać? Ma się zamknąć w hotelowym pokoju i siedzieć tam całymi dniami, tylko dlatego bo w jej towarzystwie Tom zachowuje się jak odludek? Wyobraziła sobie całe wakacje spędzone na omijaniu chłopaków. Potrzasnęła głową odrzucając od siebie okropną myśl. Zebrała się w sobie i nacisnęła klamkę. Weszła do pokoju i spojrzała na bliźniaków. Oboje przestraszeni umilkli. Teraz wiedziała, że był to zły pomysł. Odebrało jej mowę, po prostu nie wiedziała co powiedzieć. W końcu wyjąkała:
- Georg i Gustav już czekają. Idziecie?
Z widoczną ulgą, przytaknęli głowami, po czym ruszyli za Rachel. Znów zapadło niezręczne milczenie. Czuła się nieswojo. Dziwne, bo myślała, że takie coś w towarzystwie Billa jest niemożliwe. Weszli do garderoby, gdzie czekała na nich nie tylko reszta zespołu, ale również mama jasnowłosej.
- Gdzie tak długo byliście? - spytała od razu. - Dobra mniej ważne... Szybko jedziemy do hotelu, bo za trzydzieści minut musicie być w klubie Maxima. - przerwała im w pół słowa.
Bliźniacy nic nie mówiąc wyszli z garderoby, zmierzając w kierunku samochodu stojącego pod halą. Wraz z Gustavem i Georgiem ruszyła za nimi. Okazało się, że przy wyjściu kłębi się grupka fanów. Na szczęście ochrona nie musiała interweniować. Zespół rozdał autografy i już mieli wsiadać do samochodu, gdy jakaś dziewczyna podbiegła do Rachel, prosząc ją o podpis. Jasnowłosa stała chwilę z otwartymi ustami. W końcu wzięła od blondynki marker i podpisała się na plakacie, tuż obok autografów chłopaków, po czym wsiadła do samochodu. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, całe jego wnętrze wypełniły oklaski i gwizdy.
- No, no... Nowa gwiazdka nam rośnie... - zaśmiał się Georg.
- Mam nadzieję, że nie stworzysz nam groźnej konkurencji... - dodał ostrożnie Bill.
- Coś jej się pomyliło... Na pewno jutro już nikt nie będzie o tym pamiętał. - oznajmiła, zakańczając temat.
Jednak nadal o tym myślała. Nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji. To był jej pierwszy rozdany autograf. Te wydarzenie na pewno zapamięta do końca życia. Spojrzała we wsteczne lusterko, napotykając przy tym wzrok mamy. Wyraźnie było widać, że jest zła. Jasnowłosa długo zastanawiała się dlaczego.
Większość drogi spędzili w milczeniu. Gdy podjechali pod hotel umówiła się z Georgiem, że wpadnie do niego i zabierze się z nimi na te całe after party. Tak bardzo nie chciało jej się tam iść. Miała ochotę poleżeć trochę w wannie, a potem posłuchać muzyki. Dlaczego w ogóle zdecydowała się na tę imprezę? A może właśnie tam zdoła wytłumaczyć dziwne zachowanie Toma? Brak czasu zmusił ją do wzięcia szybkiego prysznica. Założyła na siebie swoje ukochane czarne bojówki i oliwkową bluzkę. Wszystko to przyozdobiła bransoletką i kolczykami. Włosy spięła w niedbały kucyk. Jeszcze tylko pomalowała się i poszła do pokoju chłopaków. Drzwi otworzyła jej mama.
- Co tu robisz? - spytała rozdrażniona.
- Idę z chłopakami na imprezę.
- A to z jakiej racji?
- Ja ją zaprosiłem. - wtrącił się Georg, obejmując przy tym Rachel przyjacielsko.
Pani Müdller mamrocząc coś wściekła pod nosem wyszła z pokoju. Jasnowłosa zdziwiona jej zachowaniem rozgościła się. Siedząc na sofie ukradkiem spoglądała w stronę sypialni Toma. Przez otwarte drzwi widać było jak jego brat tłumaczy mu coś, zawzięcie przy tym gestykulując. Śmiesznie wyglądał, taki zdenerwowany. Chyba się poddał, bo wolnym krokiem przyczłapał do salonu. Siadając obok Rachel stwierdził:
- Próbuje się wykręcać bólem głowy.
- Czyli nie idzie? - spytała ukrywając zawiedzenie.
- Idzie... Twoja mama powiedziała, że go tam siłą zaciągnie.
- Dziwne... - zaczął Georg. - Zawsze uważał after party za niezłe miejsce do wyrwania najlepszych du... - urwał czując na sobie mordercze spojrzenie Billa.
Nagle z łazienki wypadł Gustav. Wyglądał... dość dziwnie. To znaczy, tak inaczej niż zwykle. Włosy lekko postawił na żelu i pachniał… Właśnie on niesamowicie pachniał. Rachel spoglądała na niego oniemiała. W końcu wydukała:
- Chyba jesteśmy już w komplecie. To co może poczekamy na Toma przy recepcji? - spytała kierując się w stronę drzwi.
- To my zaraz przyjdziemy. - stwierdził Bill, idąc do brata.
I o dziwo czekali na nich tylko kilka minut. Dredziarz z kwaśną miną wsiadł do samochodu. Przez całą drogę nie odezwał się ani słowem. Gdy byli już przed klubem jasnowłosa zauważyła jak jej mama prosi gitarzystę by zachowywał się w miarę normalnie. Weszli do środka. Rachel postanowiła poszukać toalet. Miała szczęście, bo już po kilku sekundach znajdowała się w jednej z damskich ubikacji. Z zadowoleniem stwierdziła, że klub jest bardzo ekskluzywny. Nie było mowy o żadnych nieproszonych gościach, typu napalone fanki. Przejrzała się w lustrze uznając, że wygląda nieźle. Wyciągnęła ze swojej torby - nierozłączki jakiś perfum i spryskała się nim lekko. Po chwili uznała, że musi poprawić makijaż. Znalazła tusz, kredkę do oczu i jakiś cień do powiek. Spojrzała na siebie i zaklęła w duchu.
- Co się ze mną dzieje? – przeszło jej przez myśl.
Rzeczywiście zachowywała się jakoś inaczej. Nigdy się nie malowała, a teraz co 15 minut sprawdza czy wszystko okay z tuszem i czy przypadkiem kredka jej się nie rozmazała. To jest całkiem do niej nie podobne. Zdenerwowana schowała wszystko z powrotem do torby, po czym wyszła z łazienki. Stojąc przy wejściu szukała wzrokiem chłopaków. Po chwili zauważyła ich przy jednym stoliku z jakąś panienką.
- Pewno VIP... Rozpuszczona córeczka obrzydliwie bogatego tatusia... - pomyślała z przekąsem.
Już z daleka widziała jak dziewczyna klei się do Toma. Usiadła blisko niego i opierając się ręką o jego krzesło szeptała mu coś na ucho. Dredziarz w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Spoglądał gdzieś w tłum tańczących ludzi. Laleczka przysunęła się do niego niebezpiecznie blisko… Coś w Rachel zawrzało. Zazdrość? Nie, niemożliwe. Jednak wiedziała, że musi to szybko zakończyć. Miała plan - boski plan. Zamaszystym krokiem ruszyła w ich stronę. Stanęła przy stoliku odgarniając włosy z czoła.
- Cześć misiu... - wymruczała do gitarzysty, po czym usiadła mu na kolanach.
Dziewczyna siedząca tuż obok nich spojrzała niedowierzającym wzrokiem na Rachel.
Jasnowłosa sama nie wiedziała dlaczego to robi. Jakoś tak nie mogła się powstrzymać przed tym niewinnym żarcikiem. Oplotła szyję Toma rękoma, po czym złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Poczuła takie dziwne, aczkolwiek miłe ukłucie gdzieś w brzuchu. Podobało jej się, mimo iż miała to być tylko zabawa. Po chwili stwierdziła, że za bardzo to przeciąga. Gdy już oderwała się od niego, zauważyła, że reszta zespołu zdziwiona spoglądała to na jasnowłosą, to na Toma. Spojrzała mu prosto w oczy. Sama nie wiedziała do końca co w nich ujrzała. Czuła, że robi jej się gorąco. W końcu bogata dziewczynka energicznie wstała od stołu, po czym prychnęła i ruszyła gdzieś w głąb sali. Rachel od razu zajęła jej miejsce. Wszyscy nie wyłączając dredziarza patrzeli na nią przerażeni.
- No co? - spytała ironicznie. - Ja wam tylko pomogłam. - stwierdziła , sięgając po drinka.
- Ale..., że jak? - zaciął się Bill.
- No właśnie? - dołączył się Gustav.
Georg nic nie mówił. Siedział naprzeciw Rachel, uśmiechając się szczerze. Miała dziwne wrażenie, że czyta w jej myślach, że wie jaką przyjemność sprawił jej ten pocałunek. Spuściła wzrok.
- Nieważne... Mam nadzieję, że się na mnie o to nie gniewasz... - zwróciła się do Toma.
Po chwili atmosfera znów się rozluźniła. Dredowłosy niby nie miał jej za złe tego wyskoku, jednak cały czas zachowywał się dość dziwnie. Jego dobry humor gdzieś znikł... Poprawka – dobry humor w ogóle nie wrócił.
W końcu zaczęli grać muzykę, która najbardziej pasowała Rachel.
- Zatańczymy? - spytała Toma z niebezpiecznym błyskiem w oku.
Chwilę się wahał, po czym wstając od stołu z nonszalanckim uśmiechem rzekł:
- Dla pani wszystko...
Znów było tak normalnie między nimi. Gdy tylko weszli na parkiet czuła, że odpływa. Tego jej trzeba było. Zastanawiała się czy on w ogóle potrafi tańczyć. Po kilku sekundach okazało się, że razem czują się na parkiecie jak ryba w wodzie. Chłopak poruszał się niesamowicie, co wywołało u niej zdziwienie. W końcu zabrakło im tchu, a akurat w tej chwili DJ puścił coś wolniejszego. Miała zamiar jak najszybciej znaleźć się przy stoliku. Jednak Tom przyciągnął ją do siebie jednym zwinnym ruchem.
- Boisz się? - wyszeptał jej wprost do ucha.
- A niby kogo? Ciebie? - spytała ironicznie.
Przecież nie miała czego się obawiać. To tylko żart, taka zabawa. Lubią sobie dogryzać i teraz on próbuje udowodnić jej jaki to z niego macho... Zaklęła w duchu, przybliżając się do niego jeszcze bardziej. Położył dłonie na jej talii, jednak już po chwili czuła jak jego palce wędrują coraz niżej. Przytulił ją stanowczo, aczkolwiek wiedziała, że jest w tym niesamowicie dużo delikatności.. Swoją drogą doszła do wniosku, że Tom świetnie pachnie. Zatopiła się w jego ramieniu i zamknęła oczy. Po chwili złapała się na tym, iż modli się aby owa piosenka trwała jak najdłużej. Potrząsnęła lekko głową, wyrzucając z siebie głupią myśl. Z drugiej strony to takie niesamowite, czuć ciepło jego ciała i być tak blisko. To takie nierealne, biorąc pod uwagę to, że go nienawidzi. To znaczy nienawidziła, bo teraz… Nie chciała o tym myśleć, o tym co jest teraz. Po co się zastanawiać nad takimi głupstwami? Odwróciła głowę w drugą stronę i nosem dotykała jego szyi. Ten jego perfum! Jezu! To jak narkotyk. Upajała się tym zapachem, odpływając gdzieś w nieznane przestworza.W końcu muzyka ucichła. Oderwała się od dredziarza. Tak trudno jest skończyć coś co sprawia tyle przyjemności... Pocałowała go lekko w policzek i bez słowa ruszyła w stronę stolika.
- Musimy porozmawiać... - wyszeptał jej do ucha, łapiąc ją przy tym za ramię.
- Dla ciebie wszy... - urwała widząc za sobą Gustava.
Dlaczego myślała, że to Tom? Dlaczego CHCIAŁA, żeby to był on?
- Może pójdziemy gdzieś, gdzie jest mniej ludzi...? - zaproponował.
- Jasne... - wymamrotała zakłopotana.
Po chwili stali w jakimś kącie. Oparła się o ścianę, zastanawiając się czego chce od niej perkusista.
Była zła sama na siebie. Wiedziała, że Tom ją intryguje. Przecież to wszystko... ten taniec, te rozmowy... ten wzrok na koncercie… to nie jest bezsensu. On też musi coś w tym wszystkim widzieć. Nie powinna stać tutaj z Gustavem. Najważniejszą rzeczą jaką teraz musi zrobić to porozmawiać z Tomem. Powiedzieć mu co czuje. Dziwne ta cała sytuacja... Decydując się na ten wyjazd z mamą, brała to jako mękę. Jak karę, a nie przyjemność. A teraz chciała żeby te wakacje trwały jak najdłużej. I jeszcze sprawa Marcusa. Przecież on nadal istnieje! Nie może tak po prostu o nim zapomnieć! Ale Tom… Jak to możliwe, że on na nią tak działa? Z zamyśleń wyrwał ją głos jasnowłosego.
- Widzisz... Od kiedy jesteśmy w tym hotelu... - zaciął się.
Nagle bez ostrzeżenia nachylił się nad nią i pocałował ją. Przecież to nie może być tak! Wszystko się pieprzy! Dlaczego?! Szybko oderwała się od perkusisty. Spojrzała na niego. Był... taki inny, taki... promienniejszy. Co powinna mu powiedzieć? Przecież nie może mu wyznać, że tak naprawdę on nic dla niej nie znaczy. Zraniłaby go tym. Jej wzrok przykuła osoba stojąca na drugim końcu sali - Tom. Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Jego wzrok... pełen żalu. Po chwili zniknął w tłumie tańczących ludzi...



***


Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)