Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 ELENA - ÓSEMKA (25. września) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
fumiko




Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:15, 09 Lis 2006 Powrót do góry

Część 1.


Było już grubo po północy gdy doszła do znajomego baru na rogu. Lało jak z cebra, a ona jak zwykle nie wzięła ze sobą parasola, kaptur na nic się zdał przy takiej ulewie i mokre pasemka przykleiły się do jej twarzy. Makijaż też już nie był w idealnym stanie, ale nie zwracała na to uwagi...
- Jeszcze tylko dziesięć minut i będę w domu - pomyślała - Może gorąca kąpiel i lampka wina uśmierzą ten tępy ból głowy...
Skręciła w ciemny zaułek i przyspieszyła kroku. Nie znosiła takich zakątków. Na całej ulicy działała tylko jedna lampa i to w dodatku ta na samym końcu. Spojrzała za siebie i wtuliła ramiona w płaszcz... Było pusto... Ze śmietnika przy odrapanej kamienicy wyskoczył wychudzony kot, przeciągnął się i zniknął w ciemnościach.
- Byleby dotrzeć do tej cholernej lampy... Ach, znowu ten okropny ból... Chyba powinnam pójść do lekarza, ból po zwykłym uderzeniu nie powinien utrzymywać się ponad tydzień...
Znów zerknęła nerwowo przez ramię. Szedł od strony baru. Zbliżał się pewnym krokiem, a wiatr rozwiewał mu poły płaszcza. Niewidzialna garota zacisnęła się na jej krtani. Strach wyostrzył zmysły. Jak w złym śnie jej nogi stawały się ciężkie niczym z ołowiu. Każda sekunda trwała wieczność...
Nieznajomy zaczął biec w jej stronę, a ona nie była w stanie ruszyć się z miejsca. Dopadł ją jakieś sto metrów od świecącej latarni...
- Witaj maleńka... Masz ochotę się zabawić? - zapytał z obleśnym grymasem na twarzy, po czym chwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie.
Wyczuła smrodliwą woń alkoholu z domieszką taniej wody po goleniu.
Miała zaledwie siedemnaście lat, była szczęśliwie zakochana, planowała studia na psychologii… Wszystko to w jednej sekundzie stanęło pod znakiem zapytania. Prawdopodobnie zgwałci ją i zabije... albo okaleczy tak, że już nigdy nie będzie mogła pokazać twarzy... Miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi...
Mężczyzna stawał się coraz bardziej natarczywy...
- Maleńka, nie będziesz żałować... - szeptał jej ohydnie do ucha. Czuła, że zaraz zwymiotuje...

Nagle wszystko znieruchomiało. Wiatr, wiejący nieprzerwanie od kilku godzin, ustał. Odgłosy z sąsiedniej ulicy i muzyka dochodząca z baru umilkły jak za dotknięciem magicznej różdżki...
W oczach napastnika ujrzała przerażenie...


***
Obserwował ją z dachu. Szła sama ciemną ulicą. Wyczuwał jej strach. Była taka delikatna i krucha. Chronił ją, choć nikt o tym nie wiedział... Była dziewczyną jego brata. Robił to dla niego...
Odpłynął gdzieś myślami i kiedy się ocknął ten plugawiec był już przy niej. Dłużej nie czekał... Był zły. Był piekielnie zły. Spojrzał na ulicę, ale nie było nikogo, kto by jej mógł pomóc... Z łatwością bezszelestnie sfrunął na chodnik...
- Zaraz poczujesz, co znaczy bać się, popaprańcu - wyszeptał i w ostatniej chwili ukrył skrzydła. Uniósł lewą dłoń i nakreślił w powietrzu skomplikowany, szybki znak.


***
Napastnik w swych obleśnych myślach już ją posiadał, tępo upajając się rozbudzaną żądzą... wtedy to poczuł... Jakaś niewyobrażalna siła wdarła się do jego zrobaczałego umysłu i skwapliwie penetrowała każdy zakątek. Była nie z tego świata. Strach rozrastał się i oblepiał kolejne komórki jego ciała. Nie mógł skupić myśli - rozbiegły się we wszystkie strony, jakby zaraz miały eksplodować. Nagle potężna fala bólu zwaliła go z nóg. Podczołgał się do muru. Ledwo udało mu się zaczerpnąć tchu, a już czuł, że zbliża się kolejna. Ostatkiem sił podniósł się i zaczął uciekać. Niewidzialna moc podążyła za nim. Kąsała go swymi mackami nie dając chwili wytchnienia, biegł przed siebie jak oszalały.

***
Stała tam sama nie wiedząc, co się właściwie stało. Wbrew wszystkiemu była cała, a ten zboczeniec zniknął. Spojrzała w niebo szczelnie zakryte chmurami.
- Dziękuję... - szepnęła i osunęła się na ziemię. Po policzkach pociekły jej łzy.

***
Podszedł do niej. Delikatnie dotknął jej ramienia. Przestraszyła się i jeszcze bardziej wtuliła w zimny, mokry chodnik.
- Nie bój się. - powiedział miękko - Nie zrobię ci krzywdy. Widziałem tego faceta. Uciekł w tamtą ulicę. Zapewniam cię, że już tu nie wróci.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - odparła ze złością. Tej nocy miała już dość nieznajomych.
- Po prostu wiem. - odrzekł i pomógł jej wstać. Nie opierała się. Przeciwnie, wsparła się na jego ramieniu, wtuliła w niego twarz i zaczęła szlochać jak mała dziewczynka. Przytulił ją mocno. Gładził jej długie włosy aż się uspokoiła.
- Odprowadzę cię bezpiecznie do domu - szepnął, kiedy spojrzała na niego swymi wielkimi oczami koloru rozgwieżdżonego nieba.
W jego głosie było coś, co sprawiało, że nie mogła mu odmówić.
- Dziękuję. To niedaleko stąd, ale będzie mi raźniej.
Szli w milczeniu, pogrążeni w swoich myślach. Poczuła się pewniej, gdy objął ją ramieniem. Chciała coś powiedzieć, ale słowa nie były potrzebne... zepsułyby wszystko...
- Tutaj mieszkam. - powiedziała.
Stanęli przy wysokich schodach prowadzących do starej kamienicy. Budynek miał trzy piętra, drzwi wejściowe były przeszklone i tak masywne, że potrzeba było nie lada siły, by je otworzyć. W jednym z okien paliło się światło.
- Dziękuję za pomoc.
Odpowiedział jej uśmiechem, po czym delikatnie odgarnął z jej czoła kosmyk włosów. Pachniała fiołkami.
- Spokojnych snów. Jesteś już bezpieczna.
- Wiesz... - zaczęła, ale przerwał jej, zasłaniając usta dłonią.
- Kiedy indziej mi to powiesz. Idź już.
Wbiegła po schodach. Przy drzwiach odwróciła się, by zapytać jak ma na imię, ale jego już nie było. Jakby rozpłynął się w powietrzu.

Weszła do środka i zapaliła światło. Na dworze zerwał się silny wiatr.



***
Siedział samotnie w ciemności. Przyzwyczaił się do przesiadywania nocą na dachach, kluczenia wśród wąskich uliczek… wciąż sam… bez celu… bez sensu… donikąd…
Powieki stawały się coraz cięższe. Świat tracił ostrość, rozpływał się, jakby przestawał istnieć…

-Nie możesz wrócić, to wiesz. Ale nie możesz też odejść. Nie pójdziesz dalej, dopóki on nie będzie mógł pójść z tobą. Więź jest zbyt silna, nierozerwalna.
-Więc co mam zrobić...?
-Nie pytaj, to twój wybór. Jesteś więźniem tego świata, lecz jednocześnie już do niego nie należysz... Nie należysz do żadnego świata, wszędzie będziesz istniał tylko częściowo, zjawa spoza struktury rzeczywistości, poza jej prawami. To twoja decyzja, gdzie będziesz czekał, co robił czekając.
-Czy... czy będę widzialny? Czy mój brat będzie mógł mnie zobaczyć? Będę mógł z nim rozmawiać?
-Teoretycznie... tak.
-Teoretycznie?
-Możesz stać się widzialny niemal w dowolnej postaci, możesz rozmawiać z ludźmi... Ale wierz mi, takie kontakty z tym światem nigdy nie przynoszą niczego dobrego. Nigdy. Niczego nie mogę ci nakazać, niczego zabronić. Wiesz to, co powinieneś wiedzieć. Reszta zależy od ciebie, od twojego wyboru.


Powiał silniejszy wiatr, zaszeleściły liście. Czarnoskrzydły anioł drgnął i otworzył oczy. Nawet anioły śnią... Sen przywołał falę wspomnień. Tak, wybór należał do niego, a on podjął decyzję. Wygnaniec przekradający się zaułkami rzeczywistości, obserwujący świat z ukrycia, w ciszy. Pamiętając słowa swego jedynego przewodnika w tej obcej egzystencji, unikał wszelkich bezpośrednich kontaktów, chociaż dystans, z jakiego obserwował bliskich sobie dotąd ludzi i ich sprawy był wyjątkowo bolesny. Ale nie chciał spowodować nieszczęścia, więc chował się w cieniu. Robił co mógł dla tych, których kochał najbardziej. Zawsze z daleka. Aż do ostatniego wieczoru. Jakie mogą być konsekwencje niedawnych wydarzeń? Co się zmieni? I co już się zmieniło...?

Chłodny wiatr przyniósł ze sobą zapach mokrej trawy i zbliżającego się poranka. Już nie noc, jeszcze nie świt. Pora nagłych przebudzeń i demonów – przeszłości i przyszłości...
Czarnopióry anioł odchylił głowę i w poszukiwaniu nędznej imitacji czułego dotyku, jej dotyku, potarł policzkiem o ramię. Odszukał wzrokiem ciemny prostokąt okna, w które wpatrywał się jeszcze parę godzin wcześniej tak długo, aż nie zgasło w nim światło…


***
Świtało. Świetliste wstęgi wpełzały przez szpary w okiennicach i nieśmiało tańczyły z ciemnością panującą w pokoju. Kolejną noc nie zmrużyła oka. Tak wiele myśli kotłowało się w jej głowie. Tak wiele pytań.

Usiadła na łóżku i przeciągnęła się robiąc przy tym dziwne miny. Tom nigdy jej tego nie powiedział, ale lubił na nią patrzeć, kiedy tak śmiesznie odrzucała głowę do tyłu i marszczyła nos. Była wtedy taka nieokrzesana i świeża.
- Pora zacząć nowy dzień. - powiedziała do siebie i podreptała do łazienki.

Tego ranka kawa nie smakowała jej tak jak zwykle, a bułki były jakieś czerstwe. Wzięła więc jabłko i włączyła komputer. Miała trzy nowe wiadomości.

Wracamy jutro. Wiesz, że ja Ciebie tak... Pa!
Tom


Tak bardzo za nim tęskniła. Nie widzieli się już ponad tydzień. Ciągłe koncerty, wywiady i konferencje prasowe - nie mieli wiele czasu dla siebie. Tylko dla siebie. Wprawdzie wyjazdy Toma nie były już tak częste, jak wtedy, gdy w zespole był Bill, ale na brak fanów nie mogli narzekać. Kiedy już w końcu udawało im się spotkać, oboje przeżywali to tak, jak by to było po raz pierwszy i zarazem ostatni. Miało to swój urok. Zawsze spragnieni siebie… Przepełnieni euforią i jednocześnie ostrożni w obawie, by nie zepsuć tego szczególnego, magicznego czasu skradzionego wieczności…
Pragnęła, by już wrócił, by był przy niej. Pragnęła się do niego przytulić, znów poczuć jego ciepłe, delikatne dłonie, usłyszeć ukochany szept: Jesteś tylko moja…
Przy nim czuła, że nie może się zdarzyć nic złego. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa, spełnienia. Sprawiał, że była szczęśliwa. A jednocześnie, gdzieś w ciemnym zakątku jej duszy, nieustannie tłumiona, tliła się obawa, że może go stracić. Że pewnego dnia ktoś inny może usłyszeć ten słodki głos i ktoś inny może poczuć elektryzujący dotyk jego dłoni… kochała go. I czasem ogrom tego uczucia przerażał ją. Jakże cienka jest granica między miłością i obłędem - zaborczą, fanatyczną pasją… I jakże łatwo można taką miłość zniszczyć, podeptać, zabić… Nie, ona nigdy nie przestanie kochać Toma… Jest przecież cała jego… Tylko jego!… Nagle myślą wróciła do minionej nocy. Nocy dziwnej, nieokreślonej, jakby niedostępnej zmysłom… A przecież była pewna, że to co się wtedy zdarzyło, zdarzyło się naprawdę… Wciąż miała przed oczami twarz nieznajomego wybawcy. Nie potrafiła wymazać jej z pamięci i gdy tylko przypominała sobie jego spojrzenie pełne ciepła i troski, jego oczy koloru spadziowego miodu, w których widziała też smutek i tęsknotę, po jej ciele przebiegały ogniki ekscytacji. Niby go nie znała, a jednak to spojrzenie było jej znajome, tak bliskie… lecz nie Toma… Billa?
Oczy Billa Kaulitza… to w nich kochała się większość nastolatek… Czarował je tym spojrzeniem. Traciły dla niego zmysły… Doskonale o tym wiedział i umiejętnie wykorzystywał. Ale jego już tu nie było… Skąd więc to dziwne, nieokreślone uczucie, przekonanie, że to był on? Zwodnicza wyobraźnia? Tylko dlaczego Bill? Dlaczego to jego widziała? Na pewno jego? Zniknął zbyt szybko, by mogła to rozstrzygnąć… Dlaczego? Jak go odnaleźć, podziękować za pomoc… Nie zna nawet jego imienia… Pytać ludzi, czy nie widzieli chłopaka o spojrzeniu Billa Kaulitza? Absurdalne…

Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek telefonu.
- Elena, gdzie ty jesteś? – usłyszała w słuchawce pełen pretensji głos przyjaciółki - Czekam na ciebie już od pół godziny, wysyłam sms-y jeden za drugim, a ty nic. Spóźnimy się przez ciebie. Coś się stało? Chora jesteś? Martwa? Pewnie znowu całą noc siedziałaś na icq-u i gadałaś z Tomem. A idź… ta wasza miłość - na odległość. Złaź szybko - nawet jeśli jesteś trupem.

Cała Ines. Nieobliczalna, niebezpiecznie gadatliwa, spontaniczna brunetka. Potrafiła terkotać bez opamiętania i nikt nie był w stanie stwierdzić, czy publika w tej sytuacji była dla niej rzeczą konieczną.

Elena po słowach przyjaciółki szybko wróciła na ziemię, wręcz wbiła się w nią z impetem. Ines oczywiście miała niezwykły talent przywracania ludzi do rzeczywistości. Tak więc Elena zarzuciła na ramiona ulubiony sweter, chwyciła stojący w rogu pokoju plecak i wybiegła na klatkę schodową. Nie zaścielone łóżko doskonale odzwierciedlało obecny stan jej umysłu.
Słońce, wypędziwszy z pokoju cierpką ciemność, całkowicie odzyskało straconą uprzedniego dnia władzę i malowało na ścianach figlarne refleksy. Na biurku leżało ledwie nadgryzione jabłko…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez fumiko dnia Wto 15:12, 25 Wrz 2007, w całości zmieniany 8 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:14, 09 Lis 2006 Powrót do góry

Hm...

Nie wiem co powiedzieć.
Podobało mi się.
Ładnie piszesz i dobrze się czyta.

Nie wiem o czym to jest, ale jestem ciekawa.
Będę więc czytać.

Bill nie żyje...
??
W którymś odcinku wytłumaczysz, jak umarł?
Smile

Buźka!Całus.

Asiulla

Ps. Witam na forum! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
heidi
:-)
:-)



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:32, 09 Lis 2006 Powrót do góry

Przyciągnął mnie tutaj tytuł, bo inne opowiadanie zatytuowane Elena było jednym z pierwszych i najlepszych opowiadań, jakie miałam okazje przeczytać.

To także jest świetne i czytając kolejne słowa, zdania, nie mogłam oderwać się od tekstu Wink

Czekam niecierpliwie na następną część Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylas
:-)
:-)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 874 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: wiedziałeś, że tu jestem Bill ? ;*

PostWysłany: Czw 18:31, 09 Lis 2006 Powrót do góry

Łał Wink
Piszesz bardzo fajne, świetnie się czyta... Wink
Ciekawa jestem jak pokierujesz tym opowiadaniem; co z nim zrobisz ? ;]
Jeszce tu wrócę ;D
Aa no i witam na 4um Wink ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora

Moderator



Dołączył: 20 Paź 2006
Posty: 672 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Czw 21:05, 09 Lis 2006 Powrót do góry

ajajajjjjj piszesz z taka pasją. opowiadanie czyta się z zapartym tchem. przynajmniej 3/4 jego ;pp potem zmieniasz troche charakter wypowiedzi...
Ale i tak świetnie !
;*****


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
świrka
:]
:]



Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 441 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 21:22, 09 Lis 2006 Powrót do góry

mmmmmmmmmm....bardzo mi się podobało Smile
baaardzo.

widzisz, napiałaś zaledwie jednego posta a już zaczęłam Cię lubić Very Happy Razz xP

mwahaaha a jak napisałaś: " Ze śmietnika... " to sobie od razu o Sylasie i Gracji pomyślałam xD xD Całus.

świrka Całus.

EDIT:

o Tobie, Draniasiaa teeeż Razz Całus. i o aś... Razz ale tak na pierwszy rzut to właśnie o Sylasie i Gracji Razz Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez świrka dnia Czw 21:36, 09 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dranisiaa
:-(
:-(



Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?

PostWysłany: Czw 21:29, 09 Lis 2006 Powrót do góry

świrka napisał:
mwahaaha a jak napisałaś: " Ze śmietnika... " to sobie od razu o Sylasie i Gracji pomyślałam xD xD


A o mnie??

Teraz na temat:
Bardzo mi się podoba.
Tajemnicza aura.
Zastanawiające.
Jednak dokładną ocenę będę mogła Ci wystawić po paru częściach.
Obiecuję, że będe śledzić rozwój opowiadania.
A i witam na forum Całus.
Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
hobo psec
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]

PostWysłany: Pią 13:51, 10 Lis 2006 Powrót do góry

Ładne... bardzo mi się podoba.
Bill nie żyje, tak? Bill jest tym aniołem, tak? To on jej pomógł... ciekawe...
Masz bardzo ciekawy styl pisania, w ogóle ładnie zdania sklecasz. Wczystko cacy. Czekam na koleją część.
Witamy na 4um ;P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:57, 10 Lis 2006 Powrót do góry

No proszę, kogo ja tu widzę, moja kochana fumiko!
Cieszę się, że tu tez wstawiłaś. Pozwolę sobie przekleić komentarz.

Czy powtórzę się jeśli powiem, że bardzo mi się podobało?
Piszesz ładnym, lekkim stylem, bez zbędnego patosu.
Odnalazłam kilka ładnych opisów i porównań, wszystko wydawało się takie naturalne i ta mroczność na początku, wprost czułam ten deszcz i wilgoć na swojej twarzy.
Fabuła póki co dopiero sie rozkręca, więc nie będę się tu zbytnio uzewnętrzniać, ale nie zaprzeczę, że zaintrygowała mnie.
Chyba takiego motywu z Billem w roli anioła jeszcze nie było.

Pierwsza część pochłonęła mnie i zniecierpliwiona, czekam na rozwinięcie akcji


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
fumiko




Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:45, 12 Lis 2006 Powrót do góry

Asiulla - dziękuję i teraz nic nie powiem o śmierci Billa... Twisted Evil

Patrycja - przyznam, że nie jestem zadowolona z tego tytułu, ale cieszę się, że dzięki niemu tu zajrzałaś. Smile

Sylas - dziękuję i czekam na Ciebie Smile

- cieszę się, że Ci się podobało. Czasem fabuła wymaga zmiany stylu, żeby ją trochę odciążyć. Smile

świrka - baaaaaardzo się cieszę, ja Ciebie też Smile

Dranisiaa - cieszę się i dziękuję za obietnicę Smile

hobo psec - miło mi to słyszeć... hmmm - czytać, dziękuję Smile

Beata - Smile przyszłam tu za Tobą. Dziękuję Całus.

I dziękuję wszystkim za ciepłe przyjęcie fumiko - nowej forumowiczki Smile




Część 2.

Czarny van ślamazarnie pokonywał trasę z Paryża do Magdeburga. Dredziasty rozsiadł się wygodnie w fotelu przy oknie, założył nogę na nogę i znudzony obserwował spływające po szybie krople deszczu. Leniwie sączył kolejną butelkę coli i kombinował, jak wytłumaczyć Elenie głupią wpadkę po koncercie, bo to, że będzie się musiał usprawiedliwiać było pewne. Georg z Gustavem zajęci byli zabawą w „kto więcej razy beknie”. Mimo usilnych prób zdystansowania Toma w tej pozornie łatwej sztuce, nie mogli się równać z mistrzem przeciągłego beknięcia okraszonego finezyjnym gulgotem. Tom naciągnął czapeczkę z daszkiem na oczy i udawał, że śpi. Czekał na zaczepkę - dbał o wizerunek luzaka. Nie trwało to długo. Gustav przysiadł się do niego i zajrzał pod daszek.
- Ej, ty… marzyciel! Pobekasz z nami? - zapytał z miną ryby kontemplującej budowę opony na dnie oceanu – Dzisiaj konkurs na najbardziej melodyjne beknięcie świata. Wchodzisz?
Tom udawał, że pomysł go nie interesuje. Liczył na większe zaangażowanie. W końcu wiedział, co potrafi.
- Weź nie zgrywaj ważniaka – Gustav klepnął go w ramię – Młody człowieku, czy zechciałbyś poświęcić nam odrobinę czasu i pobekać radośnie? – powiedział głosem panienki z dobrego domu. Obaj wybuchnęli śmiechem. Dredziasty opanował chichot i wybekał pół refrenu I will always love you Whitney Houston.
- Mistrzu – Georg aż się zanosił – jeszcze raz!
Tom rozpoczął arię i parsknął po chwili, bo nie mógł wytrzymać napięcia.
- Dobra, teraz ty Georg.
- Ok. Specjalnie dla was. Metallica. – nabrał powietrza i wiernie odbekał motyw Nothing else matters .
- Nie wytrzymam! - darł się Gustav – Czas! Czas… bo wybuchnę!
- No, Mark, pokaż co potrafisz. – Georg trzepnął go ręką po głowie – Daj coś ekstra!
- To będzie związane z aktualną pogodą – wyjaśnił.
Gustav zawył donośnie. Mark wyprostował się w fotelu, krzyknął – Hej! - i wybekał dźwięcznie początek refrenu Durch den Monsun.
Tom w jednej chwili znalazł się przy nim. Chwycił go za gardło i wbił w fotel.
- Nigdy więcej tego nie rób! Kapujesz? Nigdy więcej! – wycedził przez zęby.
Krew w nim wrzała. Z oczu biła czysta nienawiść. Przysunął twarz maksymalnie blisko.
- Ten numer to świętość! – wycharczał - Wbij to sobie do pustego łba! Świętość. Jasne?!
Nie mógł opanować drżenia głosu. Gustav i Georg nie wiedzieli w pierwszej chwili, co robić, ale szybko ocknęli się i rzucili na pomoc Markowi. Był przerażony. Usiłował wyrwać się z ucisku Toma, ale ten nie ustępował.
- Tom, daj spokój. - Georg usiłował odciągnąć chłopaka. – On tylko żartował. Puść go.
- Sram na to! – ryknął.
Rzucił Markowi mrożące krew w żyłach spojrzenie i zwolnił ucisk. Bez słowa wrócił na miejsce pod oknem.
- Ej, Tom… - zaczął Gustav.
- Odpieprz się! – wrzasnął i odwrócił się w stronę szyby. Wargi drżały mu nerwowo.




***
Gruby płaszcz liści muśniętych złotem i miedzią przykrywał park, który jeszcze kilka tygodni wcześniej zielenił się radośnie. Wieczór był uroczy. W lekko pofalowanej tafli jeziorka odbijało się zachodzące słońce. W powietrzu można było wyczuć zapach zbliżającej się zimy. Szły powoli. Elena podziwiała obrazy malowane na niebie przez ostatnie tego dnia promienie słoneczne - ulotne spojrzenia, pożegnalne pocałunki… Ines rzecz jasna szurała butami po suchych liściach i rozrzucała je kopnięciami na wszystkie strony.
- …i wiesz, on myślał chyba, że ja mu się rzucę na szyję i wykrzyknę: Jesteś cudowny! – kontynuowała Ines. - Co za kretyn. Myśli, że polecę na jego jedno skinienie. Panienki robią maślane oczy, jak tylko przejdzie obok, więc tak samo próbuje ze mną. Ale ja jestem odporna na takich nadętych bufonów. I wiesz z czym jeszcze wyskoczył? Że dziś ślicznie wyglądam… Ślicznie wyglądam. Wyobrażasz sobie? Rany, ale palant. Nie no, biorąc pod uwagę jego iloraz, to był to intelektualny wyczyn, ale co tam… - zawiesiła głos – Hej, słuchasz mnie w ogóle?
Elena była romantyczką - uduchowioną do granic możliwości. Byle zachód słońca rozczulał ją tak, że roniła łzy. Ines natomiast twardo stąpała po ziemi, bujanie w obłokach ją mierziło.
- Strata czasu, mam lepsze rzeczy do roboty – mawiała. Z Eleną łączyła ją szczególna przyjaźń. Były jak blask i mrok. Dwie przeciwności, ale żadnej nie da się opisać nie znając jej zaprzeczenia. Ines przywykła już do częstych podróży przyjaciółki w sferę marzeń. Jednak w ostatnich dniach zachowanie Eleny zaniepokoiło ją. Odrobinę. Ines nie miała w zwyczaju wpadać w panikę. Wolała raczej zbadać sprawę dogłębnie, by potem postawić diagnozę i działać - przede wszystkim działać. Nie cierpiała bezczynności.
- Elena, mówię do ciebie. – usiłowała wyrwać przyjaciółkę z letargu – Wracaj, cywilizacja jest tutaj, na ziemi! Nie musisz jej szukać gdzie indziej. Halo…
Pomachała jej dłonią przed oczami. Bezskutecznie. Szykowała się więc, by otrzeźwić ją lekkim ciosem pod żebro…
- Oj, In. Daj spokój z tymi wygłupami – Elena ocknęła się w samą porę – Zamyśliłam się. Tobie się to nigdy nie zdarza? – zapytała z nutą irytacji w głosie.
- Hmm… - dziewczyna podrapała się po głowie – Zdarza, oczywiście, a jakże, ale tylko gdy się nie wyśpię.
Roześmiała się.
- Stało się coś złego? – zapytała z nie udawaną troską – Chodzisz blada i zamyślona. Kontaktu nie mogę z tobą złapać. Wczoraj nie pamiętałaś o spotkaniu, a dzisiaj wyglądasz, jakby cały świat gdzieś ci się zgubił… Nie chcesz pogadać?
Ines potrafiła szybko przejść od żartów do powagi. Raz dwa odstawiała wygłupy na bok i wczuwała się w sytuację rozmówcy.
- Nic mi nie jest. Wszystko w porządku – Elena uśmiechnęła się delikatnie – Tylko ostatnio źle śpię. Chyba stąd te wszystkie odloty…
Skłamała. Po raz pierwszy. Zdziwiło ją, jak łatwo. Dotąd nie miały przed sobą tajemnic. Wiedziała, że In wykpiłaby ją, znając prawdziwy powód.


***
Czarnoskrzydły siedział pod samotnie rosnącym drzewem. Oparł głowę o gruby, nadgryziony zębem czasu pień i wrócił myślami do ostatniej nocy… Do pokoju El, do jej rozrzuconych na poduszce włosów, smukłych palców, lekko uśmiechniętych ust, do rozkosznego pieprzyka na prawej piersi… Na samą myśl o nim oblała go fala gorąca i błogości - uczucie do niedawna mu nieznane… Westchnął i przymknął oczy…

Przytłumione światło nocnej lampki niemrawo oświetlało niewielki pokój. Siedziała tyłem do okna. Jej zgrabne palce żwawo biegały po klawiaturze. Nocna koszula zsunęła się odrobinę, odsłaniając ramię. Biel materiału podkreślała miodową opaleniznę. Niedbale upięła włosy, pozostawiając jedynie pojedyncze pasma. Kasztanowe kosmyki podkreślały jej długą szyję. Dochodziła jedenasta, gdy wyłączyła komputer. Usiadła na łóżku i rozpuściła włosy. Przeczesała je palcami. Spłynęły kaskadą na jej drobne ramiona. Blask księżyca rozświetlał jej twarz, odbijał się w jej oczach. Zawiązała troczki u koszulki nie poświęcając temu zbytniej uwagi i zgasiła światło. Okno zostawiła otwarte, bo noc była ciepła…
Wiedziony nieodpartym pragnieniem zobaczenia jej ponownie sfrunął ostrożnie na parapet i bezgłośnie wszedł do pokoju. Spała z twarzą zwróconą do okna. Błękitne światło księżyca podkreślało jej subtelne rysy. Wilgotne usta, lekko zadarty nos, długie rzęsy, wydatne kości policzkowe… Stał nieruchomo przy oknie zapamiętując każdy szczegół. Po dłuższej chwili zbliżył się i dotknął rozrzucone w nieładzie pasma włosów. Czule… Z namaszczeniem... Znał już tę urzekającą miękkość. Gładził je jak tamtej nocy, gdy płakała… Samotna, bezbronna… Poruszyła się lekko. Kołdra zsunęła się na podłogę uwalniając smukłe, nagie udo. Przełknął ślinę. Zamknął oczy i wciągnął głęboko unoszący się w powietrzu słodki zapach. Zapach fiołków. Już wiedział. Wiedział, jak skończy się ta noc… Obszedł łóżko wolnym krokiem przesuwając palcami po zimnym materiale prześcieradła. Spała uśmiechając się do swych myśli… Pierś unosiła się i opadała z wolna. Nachylił się. Czarne włosy na moment zetknęły się z wrażliwym miejscem, gdzie szyja łączy się z barkiem… Czuł ciepło bijące od jej ciała… Dotknął leciutko ustami płatka jej ucha i wyszeptał: Śpij snem słodkim, snem anioła… Jego dłoń podążyła w kierunku jej dłoni. Spotkały się… Opuszkami poznawał każdy z jej smukłych palców. Długo… Dokładnie…Drżał z podekscytowania, pragnął więcej… i szybciej… Lecz powstrzymał się i powoli powędrował w górę… Smakował każdy centymetr jej młodej skóry. Ramię… gładkie jak jedwab… Szyję… Gładził ją… Pieścił…poznawał…zapamiętywał. Palcem wskazującym przesunął po linii warg – miękkich, zachęcających… I zszedł niżej. Fascynująca podróż po mapie jej ciała… Podbródek… szyja… Niżej i niżej… Zatrzymał się na sekundę. Już nie walczył ze sobą… Ostrożnie rozwiązał troczki. Bez oporu poddały się zwinnym palcom. Rozchylił materiał, jakby otwierał najważniejszą księgę świata… Fala gorąca spłynęła na niego… Wstrzymał oddech… Ujrzał to, co pragnął ujrzeć od chwili, gdy ją spotkał. Niepewnie zbliżył dłoń…. Drgnęła. Wycofał się wystraszony…ale powrócił. Czuły dotyk sprawił, że odchyliła głowę i westchnęła… Księżyc wyłonił się zza chmury… Zimnym blaskiem wskazał mu drogę. Podążył nią bez wahania… Czuł pod palcami jej rozpalone ciało… Cudowny ogień palił oboje… Oddychała szybciej…i szybciej… aż jęknęła cicho… Smukłe palce zacisnęły się na prześcieradle… Spełnienie nadeszło… Westchnęła ponownie i wtuliła głowę w puszystą poduszkę. Musnął wargami jej rozchylone jeszcze usta… Na pożegnanie… Wyszedł na parapet i wzbił się w górę. Samotne czarne pióro długo unosiło się w powietrzu, tańczyło niesione podmuchem wiatru, nim opadło na parapet zamkniętego już okna. Dziewczyna śniła swój słodki sen… sen o aniele…


Image


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
heidi
:-)
:-)



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:55, 12 Lis 2006 Powrót do góry

Jestem pod wrażeniem...śliczne!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dranisiaa
:-(
:-(



Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?

PostWysłany: Nie 19:12, 12 Lis 2006 Powrót do góry

Ja...ja.... nie mogę nic z siebie wykrzusić.
Powiem tylko, że to jest cudowne.
Przepraszam, nie stać mnie na nic wiecej.
Pozdrawiam i dziękuję!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:44, 13 Lis 2006 Powrót do góry

O...

Pięknie piszesz.
Kolejna wielka pisarka na forum.

Szczerze, to troche chciało mi się smiać^^
Nie ma, jak kogoś zmolestować przez sen xD
Ale podobało mi się, tylko tak jakos mi się to wyobraziło śmiesznie xD
Nie ważne^^

Pięknie.
Nic, tylko gratulować talentu:)

Pozdrawiam!
Asiulla


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:18, 13 Lis 2006 Powrót do góry

Za mną przyszłaś? A ja Ci mówiłam, że tu też jestem? Wink

Tak stworzyłaś tę część, że czytając ją targały mną różne uczucia.
Najpierw była to radość, potem poczułam współczucie i żal, a potem było tylko pięknie i subtelnie.
Wszystko mnie urzekło, było niemal idealnie, wprowadziłaś mnie po woli w swój świat literackiej fikcji, tak cudownej, że chciałoby się, aby była rzeczywistością.
Już wiesz, że dołączyłaś do mojego osobistego rankingu najlepszych pisarek nie tylko na tym forum, tego jestem pewna.
Buziaki Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
hobo psec
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]

PostWysłany: Śro 20:05, 15 Lis 2006 Powrót do góry

Nie wiem co powiedzieć... naprawdę...
to było śliczne! wspaniałe! cudowne! genialne!
dodaj jak najszybciej nową część bo nie mogę się doczekać!
widać mamy kolejną wielką pisarkę na forum...
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)