Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 MY IMMORTAL (ZAWIESZONE) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Dranisiaa
:-(
:-(



Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?

PostWysłany: Nie 14:12, 19 Lis 2006 Powrót do góry

Ja już nie wiem co powiedziec.
Piekne.
Pisz dalej.
Powiem tylko, że to opowiadanie jest cudne, świetne i fantastyczne.
Tom jest naprawde dobrym bratem.
Bardzo dobrze przedstawilas jego role w tym wszystkim.
Pozdrawiam Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Nie 15:58, 19 Lis 2006 Powrót do góry

Ochhh!!! Genialna część! Twisted Evil Hehehe, mi też kosmate myśli przeszły przez głowę, gdy Babette tak nagle polubiła Toma xD Boska część!... A właściwie, to kiedy była nie boska?... No właśnie Very Happy Bardzo, bardzo, baaardzo mi się podobało i ja chcę nowy paaart!... Całus.
Danke za uwagę,
Maunus


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:05, 19 Lis 2006 Powrót do góry

Komentuje dopiero teraz, ale czytałam już wczoraj wieczorem.
Nie długo po dodaniu.

Ciesze się, że się pogodzili.
Ale...
Kiedy przeczytałam "Chodźmy na górę" to zaczęłam mieć wrażenie, ze związek Babette i Billa to tylko namiętny sex.
Gdyby zabrakło im sexu... nie było by tak cudownie.
I oddalili by się od siebie.
Może jest inaczej.
Ale, cholera, zaczęłam mieć takie wrażenie...

Napisałaś cudownie.
Myślałam, że w tym odcinku okaże się kto jest "trzecią parą oczu".
Ale nie doczekałam się tego momentu.

Nawet pomyślałam, że Martin będzie w pokoju Babette.
A może nadal jest?
Tylko czeka na odpowiedni moment?
Heh sama w to nie wieże^^

Pięknie Beatko:)
Epitety już sie skonczyły, nie wiadomo juz jak Ci słodzić!=)

Asiulla


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alex_92
:-(
:-(



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Wto 21:54, 21 Lis 2006 Powrót do góry

superrrr.....Very HappyVery HappyVery HappyVery HappyVery HappyVery Happy kocham to opowiadanie!!!!!!!!! (autorle tez) Smile caluski Całus.Całus.Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: *LuBLInEk*

PostWysłany: Śro 18:01, 22 Lis 2006 Powrót do góry

Podobało mi się. Szczególnie ta rozmowa Babette z Tomem. Była pełna takiej rodzinnej i ciepłej atmosfery, że aż mi się ciepło zrobio na sercu. Pokazałaś w tym odcinku jak Tom potrafi być czarujący i dlatego bardzo podobał mi się ten odcinek:)
Martwię się, co się stanie z związkiem Babette i Bila... Czy zawsze musi za nim być cień Martina? Nie to, żebym coś do niego miała, ale on jest, jak dla mnie, takimi ciepłymi kluchami:)...
Cieszę się też, że pogodzili się wreszcie, mam nadzieję, że na długo, ale wnioskując z ostatniego zdania chyba nie...
No cóż... nawet jeżeli będą pokłóceni to i tak będę czytać dalej (Gdzież bym śmiała nie czytać???)
Czekam z OGROMNĄ niecierpliwością na nastęną część!!!
Pozdrawiam cieplutko!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:06, 24 Lis 2006 Powrót do góry

Bardzo wszystkim dziękuję za miłe komentarze, przepraszam, że tym razem nie odpiszę każdej z osobna, ale następnym razem obiecuję to zrobić. Zapraszam na kolejną część.

Dla mojej kochanej Negai i wszystkich czytelniczek.


Część 31.

Obudziło ich ciche, aczkolwiek natarczywe pukanie do drzwi. Niemal równocześnie oderwali głowy od poduszki i spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.
-Któż to może być? – Babette zerknęła na zegarek, dochodziło południe. Wstała narzucając na siebie pospiesznie koszulkę, spojrzała na Billa wzrokiem pełnym obawy. Zanim tamten zdołał wykonać jakikolwiek ruch, zza drzwi odezwał się znajomy głos:
-To ja, Tom, otwórzcie – dziewczyna odetchnęła z ulgą i szybko otworzyła drzwi, wpuszczając go do pokoju.
-Cześć – rzucił w drzwiach, wszedł i rozsiadł się w fotelu, obrzucając leżącego jeszcze w łóżku Billa, znaczącym spojrzeniem.
-Czego? – odezwał się chłopak, którego zirytowało lustrujące spojrzenie brata. Tom, nic nie mówiąc uśmiechał się tylko.
-Ale ci zazdroszczę, a ja musiałem spać sam... – odezwał się z udawanym smutkiem, wlepiając wzrok w skąpo ubraną Babette, która przechodząc obok pociągnęła go za dredy.
-Trzeba było przyjść do nas – uśmiechnęła się puszczając mu oczko.
-Jeszcze czego, i tak bym go nie wpuścił – odezwał się Bill, wciąż zły na brata za wczorajsze – Po coś przylazł?
-Jest sprawa – powiedział poważnym tonem Tom, wyciągając z obszernej kieszeni złożoną gazetę i rzucił ją Billowi – Masz, poczytaj sobie.
Chłopak zaczął przewracać kolejne strony pisma, aż trafił na pokaźny nagłówek :” Pierwszy jubileuszowy koncert radia 'Unser Zeit' ”, spory artykuł i jego zdjęcie, ze wzrokiem wlepionym gdzieś przed siebie, czym Bill wcale nie był zdziwiony.
-No i co z tego? Przecież ciągle o nas piszą?
-Artykuł przeczytaj – odparł Tom.
Teraz zaciekawiona Babette usiadła obok niego, też zatapiając się w lekturze. Kiedy doszli do pewnego fragmentu, Bill zaczął czytać na głos:
- “...oczywiście jak zawsze, największą popularnością cieszył się zespół Tokio Hotel, rzesza nastoletnich fanek czekała wszędzie, gdzie tylko można było spotkać chłopaków. Jednak oni, jak można było zauważyć, wcale nie byli zainteresowani dziewczętami zgromadzonymi pod sceną, czy pod hotelem. Uwagę obydwu bliźniaków, przykuwała stojąca pod sceną w towarzystwie ich menagera piękna prezenterka...” Ty też się na nią gapiłeś? – Bill przerwał na chwilę czytanie i spojrzał na Toma, marszcząc brwi, na co ten się nieco zmieszał.
-Nie... no... trochę, tak ogólnie ... – odpowiedział chłopak wymijająco.
-“... która potem, zaproszona do ich samochodu, udała się razem z zespołem do hotelu na bankiet..." – kontynuował czytanie Bill – “...Znaczną część przyjęcia adorował ją Tom, z którym potem zniknęła. Może źle się poczuła i szarmancki bliźniak odprowadził ją do pokoju? Pewnie zaopiekował się nią należycie, bo dość długo go nie było, a kiedy już wrócił, zniknął Bill, który być może godnie zastąpił brata...”
Bill przebiegł jeszcze oczami, po kolejnych linijkach tekstu, ale widocznie już nic ciekawego tam nie było więc zamilkł. Wszyscy spojrzeli po sobie z niewyraźnymi minami.
-Będziemy musieli bardziej uważać – powiedział cicho.
-Pieprzony brukowiec – zdenerwowała się dziewczyna – Właśnie, że będziemy się zachowywać normalnie, to znaczy jak przyjaciele – dodała po chwili, a bracia spojrzeli na nią ze zdziwieniem - No co się tak patrzycie, jeszcze bardziej zaczną spekulować, jak nagle wogóle przestaniemy się do siebie odzywać.
-No tak, ale żebyś ty z tego powodu nie miała jakichś problemów – odezwał się Tom.
-Już ty się cwaniaczku o mnie nie martw – uśmiechnęła się – Ja sobie poradzę. Widzisz co by było gdybyśmy się przyznali do naszego związku? – zwróciła się tym razem do Billa.
-Pogadaliby i by im przeszło, to normalne, że zawsze szukają sensacji. – odpowiedział chłopak.
-Tylko zanim by im przeszło, nieźle zatruliby nam życie. No dobrze, ja idę pod prysznic, a wy może zamówilibyście coś do jedzenia? – zwróciła się Babette do chłopaków i zniknęła za drzwiami łazienki. Rozkoszując się ciepłym strumieniem wody, myślała o tym, co będzie jeśli tę gazetę przeczyta Martin, ale nie, on nie czyta takich brukowców, a jeśli nawet, to przecież tam nic konkretnego nie było, ot głupie wymysły marnego pismaka. Zawsze może powiedzieć, że świetnie się bawiła, że siedzieli i rozmawiali na tarasie, albo nawet, że poszli na spacer, przecież jeśli chodzi o Toma, to była prawda.
Jej zdaniem, zupełnie nie było się czym przejmować, przecież jej nie złapał za rękę, cóż może jej udowodnić? "Mam to wszystko gdzieś!" - pomyślała -"I tak niedługo się wszyscy dowiedzą".
Wyszła spod prysznica okręcając się dużym, białym, hotelowym ręcznikiem. Z mokrych włosów skapywały na posadzkę pojedyncze krople wody. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęła się. Znów była szczęśliwą kobietą, na jak długo tym razem...?
Wyszła z łazienki, rozczesując mokre włosy.
-Co tam zajadacie dobrego? - zwróciła się do chłopaków zerkając na przyniesione śniadanie.
-Proszę - zwrócił się do niej Bill, wręczając smakowitego tosta.
-Ależ byłam głodna - odparła Babette i gryząc kawałek chrupiącej kanapki, przysiadła na łóżku. Tom, choć bardzo się starał tego nie robić, bezustannie kierował swój wzrok na jej wyciągnięte wprost przed nim nogi. Badał przy tym co chwila czujność brata, który na szczęście był zajęty rozmową z ukochaną, więc nie widział gdzie wędrują teraz oczy Toma. Nigdy nie ukrywał, że kobieta którą pokochał jego brat, zawsze robiła na nim ogromne wrażenie. Teraz mógł oglądać ją okręconą tym białym ręcznikiem, z mokrymi włosami zmysłowo opadającymi na nagie ramiona i czuł się trochę nieswojo, bo wiedział, że taki widok do tej pory zarezerwowany był dla Billa, a on teraz kradł zachłannie wzrokiem, to co miał przed oczami, nie mogąc się powstrzymać. Jednak było coś, czego nie mógł zrozumieć. On, podrywacz i zuchwalec, czuł się w tej chwili nieco zażenowany i sam nie wiedział do końca, co było tego powodem. Czy jej podniecający negliż, czy też ona sama...?

***

Irytujący dzwonek budzika, wyrwał go z głębokiego snu. Nienawidził tego dźwięku, tym bardziej, że późno zasypiał i nigdy nie wstawał wyspany. Szybki prysznic i poranna kawa, rytuał codziennego poranka, kolejnego poranka bez niej, a może już wszystkich? Odpędził czym prędzej dołujące myśli. Jednak właściwie był pewien, że to co się z nią ostatnio dzieje, to na pewno nie choroba ciała, jak mu usilnie starała się wmówić. Instynktownie wyczuwał, że to co ostatnimi dniami ją trapiło, było ściśle związane z jej uczuciami. Kiedy do niej mówił, miał nieodparte wrażenie, że w ogóle go nie słucha, a myślami błądzi gdzieś daleko. Była nieobecna nawet wtedy, kiedy się kochali, a ostatnimi czasy bardziej niż kiedykolwiek. Czuł, że ją traci, a jednocześnie bał się uczynić coś, co mogłoby temu zapobiec, o cokolwiek spytać. Obawiał się, że jego pytanie, wywoła lawinę szczerych odpowiedzi z jej strony i nie koniecznie takich, jakie chciałby usłyszeć . Nie był nawet w stanie wyobrazić sobie, co wówczas zrobiłby, jeśli dowiedziałby się, że ona odchodzi. Kochał ją tak bardzo, że gotów był na wszelkie poświęcenia, znosił jej fochy i dąsy, ciągłe żale o nic, czasem miał wrażenie, że ma do niego pretensje po prostu o to, że jest. Chwilami ledwie wyczuwał jej niechęć, a niekiedy ostentacyjnie ją demonstrowała. Lecz mimo tego był pokorny i oddany, gotów na wszelkie poświęcenia z tej swojej wielkiej miłości, wybaczyłby jej każdą zdradę, byleby tylko z nim była. Podejrzewał i milczał, milczał bo kochał, kochał i cierpiał... Nie było chwili, kiedy by o niej nie myślał, nawet w pracy czasem nie mógł się na niczym skupić, bo jego myśli zaprzątała mu ta jedna, szczególnie wtedy, kiedy byli daleko od siebie.
Siedział na zebraniu zarządu, nieobecny duchem, malując po ledwie zapisanej kartce w służbowym notatniku jakieś dziwne kształty, zerkając od czasu do czasu, na mówiącego o nowych sposobach zarządzania mediami prezesa. Wyjątkowo dzisiaj, nie mógł wogóle się skupić na jego słowach, znów miał w głowie tylko ją. Nerwowo spojrzał na zegarek, dochodziła dwunasta. Nie dzwonił do niej jeszcze dzisiaj, chociaż tęsknił tak bardzo, ale wiedział, że po koncercie, który zapewne nie skończył się wcześnie, był bankiet, więc pewnie jeszcze odsypia nocne harce.
-No dobrze, kończymy na dziś moi drodzy - odezwał się prezes. Odetchnął z ulgą.
-Idziesz do siebie? - zapytał Franz, którego biuro znajdowało się na tym samym piętrze, co biuro Martina.
-Tak, jasne - odpowiedział pytany.
-Wiesz, jakoś nie przemawiają do mnie te nowe metody - odezwał się kolega.
-A ja, przyznam ci się szczerze, nie słuchałem go za bardzo, jakoś nie mam dziś nastroju do zebrań, idziesz może zapalić?- zapytał Martin.
-Chętnie, ale skończyły mi się fajki, chodź ze mną, to kupię w bufecie - zaproponował Franz.
-Daj spokój, przecież ja mam.
-O nie mój drogi, ty palisz za mocne, a ja tylko swoje lighty - roześmiał się kumpel - Moja żona mówi, że jakby miała palić takie słabe, to nie paliłaby wogóle.
-Ja tam też muszę poczuć kopa - Martin przyznał żonie kolegi całkowitą rację i roześmiał się.
W bufecie było zaledwie kilka osób. Kiedy Franz kupował swoje ulubione papierosy, Martinowi rzucił się w oczy tytuł pewnej, niezbyt ambitnej gazety, gdzie tuż pod nim zwiastun "Dziś w numerze" oznajmiał: "Udany koncert radia 'Unser Zeit' ". Nigdy wcześniej nie pokusiłby się o zakup takiego marnego pisma, do którego, jak i do kilku innych tego pokroju, czuł po prostu awersję, ale teraz był tam artykuł o wydarzeniu, w którym udział brała ona. Poczuł nieodpartą chęć zakupu tej gazety, co też uczynił.
-Po co ci to gówno? - zdziwił sie Franz, kiedy Martin poprosił o ów dziennik.
-Jest coś o koncercie, który zapowiadała moja Babette.
-A rozumiem - uśmiechnął się kolega - Piękna z niej kobieta, pół biura za nią patrzy, już nie mówiąc o produkcji.
-Dziekuję - Martin był dumny, ale w tej chwili tak bardzo niepewny, jak jeszcze nigdy dotąd.
-Ale jeśli chodzi o tę gazetę, to pewnie znowu powymyślali jakieś niestworzone historie, połowę zarobionej kasy wydają na przegrane procesy o zniesławienie - opowiadał Franz - Nie dowiesz się pewnie z niej niczego konkretnego, tylko może kilku pikantnych plotek.
-To nic, przejrzę z ciekawości, czasem i brukowiec trzeba przeczytać - uśmiechnął się Martin.
Papierosa wypalił w zaskakującym tempie i szybko wrócił do swojego biura, gdzie pospiesznie przerzucił kilka szpalt, trafiając na odpowiednią stronę. Pierwszą jego reakcją na to co przeczytał, był śmiech. "Ależ oni mają wybujałą wyobraźnię, moja Babette z tymi małolatami" - myślał rozbawiony. Odetchnął z ulgą, teraz dopiero przyznał sam przed sobą, jak bardzo bał się przeczytać ów artykuł. Nie wierzył w ani jedno słowo, przecież ci dwaj młodzieżowi idole byli jeszcze prawie dziećmi, więc jak ci idiotyczni pismacy mogą wogóle ją z nimi kojarzyć? Znów śmiał się kręcąc głową. Owszem, pewnie im się podoba, zdziwiłby się gdyby nie, jest przecież bardzo atrakcyjną kobietą, a to na co mogą liczyć, to jedynie miła rozmowa z jej strony. Może faktycznie świetnie bawiła się w ich towarzystwie, a ci od razu szukają sensacji. Przebiegł jeszcze raz wzrokiem po artykule, lecz tym razem zatrzymał się na chwilę, na pewnym zdaniu, które ponownie przeczytał głośno:
-"...stojąca pod sceną w towarzystwie ich menagera ...", a może to David...? - zapytał sam siebie i poczuł, jak oblewa go fala gorąca. Może dlatego pismacy zauważyli tylko tych młokosów, może bawili się wszyscy, a potem David tak zmanipulował sytuacją, że to właśnie on wymknął się z nią do pokoju...? Myślał, wyolbrzymiał, spekulował..."Cholera...że też ja wcześniej o nim nie pomyślałem..." - wszystko się w nim burzyło, jego, wydawałoby się przyjaciel... Jak on mógłby mu to zrobić? Choć nigdy tego nie robił, zapalił w biurze. Drżały mu ręce, a emocje wzięły górę. Wyobraźnia pracowała. Zgasił na wpół wypalonego papierosa, zwinął gazetę w rulon i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.
-Widziałaś to? - wparował bez pukania do pokoju Julii, rzucając jej na biurko nieszczęsny dziennik. Zaskoczona i zdziwiona jego zachowaniem kobieta, spojrzała nań zdezorientowana. Widziała w jakim jest stanie i mogła się domyślać o co chodzi. Tylko co było w tej gazecie? Czy jej przyjaciółka zupełnie postradała rozum, dając się przyłapać dziennikarzom? Starała się jednak zachować zimną krew.
-Wiesz, że nie czytam tego badziewia - odpowiedziała spokojnie i odsunęła pismo od siebie.
-To przeczytasz - Martin rozłożył jej przed nosem gazetę, na odpowiedniej stronie. Nie miała pojęcia co tam może być, więc najpierw przebiegła wzrokiem po zdjęciach. "Uff... nic takiego" - odetchnęła w myślach z ulgą, jednak kiedy doszła do tego fragmentu, poczuła jak nerwy paraliżują jej ciało, miała wrażenie, że Martin z wyrazu jej twarzy wyczyta winę Babette.
-I ty wierzysz w to co wypisuje taki brukowiec? - zapytała go z odrobiną ironii w głosie, jednak bardzo się bała, że coś zdradzi posiadaną przez nią wiedzę na ten temat. Martin patrzył jej prosto w oczy z taką pasją, jakby usilnie chciał z nich coś wyczytać.
-To David , tak? - spytał w końcu. Julia spojrzała na niego z niedowierzaniem, takiego podejrzenia z jego strony nigdy by się nie spodziewała. Poczuła teraz wielką ulgę i wybuchnęła nagle spontanicznym, niepohamowanym śmiechem, aby w przerwie między kolejnymi jego wybuchami, rzucić Martinowi krótkie:
-Jesteś chyba stuknięty!
Mężczyzna patrzył na nią zdezorientowany, takiej reakcji nie spodziewał się. Myślał raczej, że Julia wyda się jakimś nieopatrznym gestem lub słowem, że o wszystkim wie. Tymczasem jego podejrzenia rozbawiły ją do łez.
-Babette i David, to dopiero wymyśliłeś - chichotała, gdy tymczasem Martin nieco się zmieszał, a jego wzburzenie ustąpiło. Poczuł się trochę głupio, że podwładna tak go wyśmiała. I chociaż chodziło tu o zupełnie prywatną sprawę, jednak było to dla niego trochę denerwujące.
-Jesteście przyjaciółkami i pewnie mówi ci o rzeczach, o których ja nie wiem, to zrozumiałe, ale nie dziw mi się, ja po prostu bardzo ją kocham... - powiedział Martin, tym razem już nieco spokojniej. Julia spoważniała. Patrząc tak na niego i słuchając tego o czym mówi, zrobiło jej się go żal.
-Ty pewnie znasz powód i jak się domyślam nie powiesz mi o nim, ale ostatnio wydała mi się taka zamknięta w sobie i taka zimna, dlatego myślę, że ona kogoś ma...
Julia poczuła się podle, wszystko wiedziała, a musiała udawać, że nic nie ma do ukrycia.
-Wydaje ci się, ma trochę kłopotów ze zdrowiem, sprawy kobiece, sam rozumiesz... Dlatego to jej rozdrażnienie.
-Tak mówi, ale nie wiem czy to nie jest tylko pretekst, żeby mniej ze mną sypiać... - Martin cały czas przeszywał Julię swoim wnikliwym spojrzeniem, miał nadzieję, że się upewni co do swoich niezasadnych podejrzeń, albo że wyczyta coś w jej oczach, czego tak naprawdę nie chciał wyczytać.
-Nie wydaje mi się - skwitowała jego domysły Julia. Wiedziała, że usilnie stara się z niej coś wyciągnąć, ale trzymała się dzielnie, nie dając niczego po sobie poznać.
-Wiem, ze i tak nic byś mi nie powiedziała... - powiedział w końcu zrezygnowany Martin.
-A co mam ci powiedzieć skoro nic nie wiem, zresztą ty masz ciągle jakieś urojenia - skwitowała w końcu Julia - Dałbyś popracować szefie, a nie pierdołami głowę zawracasz.
Martin popatrzył na nią zrezygnowanym wzrokiem, wiedział, że niczego z niej nie wyciągnie.
-To na razie... - rzucił, otwierając drzwi.
-Na razie - odpowiedziała Julia, a kiedy zamknął je za sobą, odetchnęła z ulgą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
~ddm
:(
:(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Pią 21:10, 24 Lis 2006 Powrót do góry

Ło jeny.
Nie ma to jak stos bzdur w plotkarskiej gazecie. Przeciez z tego sa takie problemy...
Poza tym, potraktowali Babette jak... jak zwykłą... no wiesz. Pannę bez godności.
I nie zgodzę się z Tobą. Część nie była nudna. Wręcz przeciwnie, rozwinęłaś nowy wątek.

Dziękuję jak zwykle za dedykację. Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale właściwie nie przychodzi mi nic do głowy. Wiedz jednak, że bardzo mi się podobało i nie mam zastrzeżeń.
Kocham Cię.
Negai


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ~ddm dnia Pią 21:20, 24 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
świrka
:]
:]



Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 441 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 21:11, 24 Lis 2006 Powrót do góry

druga:P

edit:

w ogóle, w ogóle, w ogóle.. Boże... Shocked
Ty,Ty, Ty cudownie piszesz Exclamation tak, pięknie dobierasz słowa.. ojej, coś przepięknego... Smile bardzo,bardzo, bardzo [...] mi sie podobało. jestem pod wrażeniem Smile
przyznam że jakoś tak nie zbierało mi się do czytania Twego opowiadania.. przeczytałam tylko tą, ostatnią część... i właściwie to nie wiedziałam o co chodzi... obiecuję Ci, że kiedy tylko będę miała duuużo wolnego czasu, i chęć do czytania czegoś, wejdę tu i przeczytam wszystkie party Wink Wink

pozdrawiam, świrks Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dranisiaa
:-(
:-(



Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?

PostWysłany: Sob 14:25, 25 Lis 2006 Powrót do góry

Piękne, cudne, fantastyczne.
Nie wiem, co powiedzieć.
Naprawde zaczynasz mnie przekonywać, że Martin jest bardzo dobrym człowiekiem.
Ech... Dobrze, że nie uwierzył w "te bzdury" z gazety.
Ciekawa jestem jak to sie dalej potoczy.
Całuję, pozdrawiam i życzę weny Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:48, 25 Lis 2006 Powrót do góry

Znowu przeczytałam już wczoraj, ale komentarz daje dzisiaj.
Wczoraj nie mialam weny jakoś.

Jak zaczęłaś pisać o uczuciach MArtina to pomyślałam, że on... jest żałosny.
Poprostu żałosny.
Męska ciota.
Dziewczyna może nim pomiatać, a on wybaczy jej wszystko bo ją kocha i nie chce jej stracić?
Śmieszne.
Nigdy nie chciałabym takiego faceta.
Wolałabym, żeby krzyczał i mowił o swoich uczuciach, i podejrzeniach.
Coraz bardziej chce, żeby Babette i Martin się rozstali.
Martin mnie dobija.
Niedość, ze jest żałosny to i głupi.

Wiesz, czytałam pewną książkę.
Nie była tematycznie związana z Twoim opowiadaniem ani nic podobnego.
I pomyślałam wtedy o Tobie.
Że on[pisarz] do Ciebie się umywa.
Bo on pisał jakby na siłę.
Gdy używał metafor były takie... dziwne - np. " Szła niczym.... coś tam coś tam". Zawsze używał słowa niczym.
A Ty w tym wszystkim poruszasz się jak ryba w wodzie.
A teraz pewnie myślisz o co mi chodzi?
Otuż o to, że Ty jesteś owiele lepsza od niejednego pisarza, który wydał książkę.

Część nie była nudna.
Była b. fajna.
Ucieszyło mnie zdanie, gdzie Babette powiedziała, że niedługo wszyscy dowiedzą się o jej zwiąsku z Billem.
Taak jakoś.

Dranisia, nie uwierzył?
A mi się wydawało, że tak.
Tylko jest tak tępiutki, że nie domyślił się o kogo chodzi.
Uwierzył.
Ja go nie lubię.
Może i jest dobrym człowiekiem, ale takim...
Dziwnym.

Pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
fumiko




Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:30, 26 Lis 2006 Powrót do góry

Beatko - dziś podwójny komentarz z mojej strony...

Odcinek 30.
I bardzo dobrze, że się pogodzili. W końcu. Ileż można się tak męczyć? Było fajnie, ale...
Według mnie popłynęłaś na słodko i z przejaskrawieniem... Ten Billuś siedzący pod filarem, z głową na kolanach, całkowicie rozbity trochę mi popsuł obraz... Nie pasował mi do tej sytuacji. Przesadził z rozpaczą i lękiem. Takie miałam odczucia... Ale może faktycznie w tym szalonym uczuciu postradał prawie zmysły, gdy nie widział Babette... Sam akt godzenia się piękny, aczkolwiek mam wrażenie, że zbyt przesłodzony, naszpikowany metaforami i wzniosłością... Wiem, to był szczególny moment - godzili sie po długiej ciszy, spragnieni siebie... Czasem też tak wpadam w niepotrzebny "wysoki ton", gdy chcę opisać coś wzniosłego, a osiągam niestety odwrotny skutek, bywa, że wręcz komiczny. Jak byś trochę tę scenę "uziemiła", czytałoby mi się lepiej... Wiem, że to może moje skrzywienie przemawia, ale piszę szczerze, co myślę.

Odcinek 31.
Dla mnie bomba Stonowany, wyjaśniający co nieco. Bez uniesień, które w nadmiarze mogą stać się uciążliwe I w końcu Martin ujawnił swoje uczucia - wcale mu nie zazdroszczę... No i jestem zaskoczona, bo jednak jest w nim odrobina męskiego instynktu... Ciekawe, co też on wymyśli... Muszę przyznać, że zazdroszczę Babette takiej przyjaciółki - między kobietami rzadko takie przyjaźnie się zdarzają... albo tylko ja miałam takiego pecha... no i Tomuś trochę nam się zawstydził Nareszcie. Tylko niech sobie przypadkiem nie narobi smaka na Babette, bo będzie miał do czynienia nie tylko z nieobliczalnym Billem, ale i ze sfrustrowanym Martinem, a wiadomo, do czego może doprowadzić urażona duma u samca...


buziolki Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:38, 29 Lis 2006 Powrót do góry

~ddm - no wiesz, to nie były takie całkowite bzdury. W każdej plotce jest ziarnko prawdy. No i cieszę się, że odcinek nie był dla Ciebie nudny. Całuski gorące Całus.

świrka - cieszę się, że się skusiłaś na przeczytanie tej części, jednak bez całości pewnie nie bardzo wiesz o co chodzi.
Zachęcam i pozdrawiam Smile

Dranisiaa - chcę ukazać, że Martin jest naprawdę dobrym człowiekiem, bo który, nawet bardzo zakochany facet zniósł by tyle upokorzeń? Dziekuję Smile

Asiulla - chciałam, żeby w końcu wszyscy zaczęli żałować Martina i mu współczuć. Nie da rady chyba, eh... A za komplement dziękuję, ale no wiesz, ja jestem tylko amatorką. Cmokasy Smile

fumiko - kurcze, znów wyzwanie od Ciebie. Zmuszasz mnie do wysiłku wytoczenia kontrargumentów.
Specjalnie posadziłam Billa pod filarem, takiego niepewnego i zgubionego. Chciałam, żeby to tak właśnie wyglądało i żeby czytelnik odebrał to jako wielką obawę z jego strony, bo po pierwsze - bał się, że ona już nie będzie chciała z nim rozmawiać, po drugie - że może go zdradzić z jego własnym bratem. Chociaż nie chciał w to wierzyć, to jednak się dręczył i siedział tam, bo nie wiedział gdzie oni są. Jeśli zaś chodzi o moment godzenia się, nie wydaje mi sie, żeby był jakoś szczególnie wzniśle opisany. Scena z apaszkami była wznioślejsza... wiem, wiem, już o tym rozmawiałyśmy, lepiej Ci się podobała, no dobrze, nie będę w tej kwestii polemizować, bo zwalisz mnie swoimi argumentami. Niech będzie i tak
A Martin; facet w każdym calu, tylko głupio zakochany i niespotykanie spokojny, jak na tę sytuację. Czy tacy wogóle istnieją? Istnieją, istnieją...Mój jest taki Jeśli chodzi o Toma - przemilczę. 100 całusków dla Ciebie Całus.



Dedykacja dla mojego skarbu ~ddm/ Negai


Część 32.


-Co? Taka zniewaga? Żebym ja z kobietą tak wmoczył? - irytował się Tom, kiedy przegrywał z Babette w piłkarzyki. Bawiła ją jego złość, a jej promienny śmiech rozbrzmiewał w całym pomieszczeniu. Bill z chłopakami pstrykali sobie dostojnie w bilard, zerkając co chwilę na tą rozbawioną dwójkę. Wyglądali teraz jak dwoje małych dzieci, Babette cieszyła się, bo wygrywała, skakała więc klaszcząc w dłonie, a przegrywający Tom złorzeczył, nie szczędząc biednej maszynie przeróżnych epitetów.
Wszyscy mieli za sobą już sześć koncertów i dwa tygodnie, które upłynęły nie tylko na zabawie.
Wyjątkowa więź zrodziła się w ciągu tego czasu między Babette a Tomem. Możnaby powiedzieć, że stali się prawdziwymi przyjaciółmi, dużo rozmawiali, żartowali, śmiali się. Były nawet takie sytuacje, kiedy Bill czuł sie trochę zaniepokojony troskliwym zachowaniem Toma. Rozumiał wszystko, ale bez przesady, w dodatku nawet nie interesowały go piękne tancerki. Na bankietach trochę co prawda się koło nich kręcił, ale dużo też tańczył z Babette, zagadywał ją i żartował. W każdym bądź razie sypiał sam, co troszeczkę niepokoiło brata.
Teraz znów ją zabawiał swoimi dowcipami, dąsał się kiedy przegrywał, a Babette musiała go wtedy pocieszać, przytulając. Niby to były tylko żarty, ale Bill czujnym okiem obserwował to wszystko i trochę się martwił. Nic jednak bratu nie mówił, bojąc się, że zostanie wyśmiany i wyzwany od panikarzy.
-Znowu przegrałem - Tom wygiął usta w podkówkę i wyciągnął do niej ręce. Oczywiście z uśmiechem przytuliła go, a Bill nieomieszkał rzucić czujnego spojrzenia.
-Czy ty przypadkiem nie przegrywasz specjalnie? - nie wytrzymał w końcu.
-To nie baw się tak tym kijkiem, tylko pograj z nią w piłkarzyki, wtedy i ty będziesz przytulony - odpowiedział rezolutnie Tom.
-W przeciwieństwie do ciebie, ja nie muszę szukać pretekstu, żeby się przytulić - uśmiechnął się ironicznie Bill.
-Wredota - rzucił Tom - Dobra, ja nie gram, bo ten zazdrośnik żywcem spali mnie wzrokiem.
-No i dobrze, to idź i poszukaj sobie tancerek do zabawy - Bill starał mu się dogryźć, żeby jakoś zmobilizować go, do znalezienia sobie jakiegoś obiektu zainteresowań.
-Bill, proszę cię, przestań, chyba nie jesteś o niego zazdrosny? – zapytała cicho Babette, kiedy urażony Tom wyszedł z sali. Chłopak spojrzał na nią wymownie.
-Jestem zazdrosny o każdego palanta, który się do ciebie zbliża, a ostatnio o niego też.
Przytulił ją mocno.
-Daj spokój, przecież to twój brat, a poza tym my się tylko przyjaźnimy.
-A nie słyszałaś, że bracia też sobie czasem odbijają dziewczyny?
-No tak, tylko że one też muszą tego chcieć – uśmiechnęła się figlarnie, a po chwili dodała – Ale on taki nie jest, nie zrobiłby ci tego, nawet gdyby nadarzyła się okazja.
-A ty skąd to wiesz? Może już się nadarzyła? – zapytał, tonem oskarżyciela.
Babette odsunęła się od niego, jak oparzona.
-Czy ja mam kontrolować każde swoje zdanie? – zapytała podniesionym głosem – No powiedz! Czy za każdym razem jak będę chciała coś powiedzieć, muszę to najpierw przeanalizować? - patrzyła na niego wyczekująco.
Bill milczał, przymierzając się jak gdyby nigdy nic, do kolejnego uderzenia bilardowej kuli. Jednak zatrzymał ruch i odłożył kij. Znów niepotrzebnymi domysłami wszystko psuł, zrobił się drażliwy, dociekliwy i podejrzliwy. Zaborczy był już od dawna.
-Nie denerwuj się, ja tylko tak kontrolnie spytałem - uśmiechnął się, próbując obrócić wszystko w żart.
-Akurat, już ja znam te twoje kontrolne pytania - odpowiedziała naburmuszona - Pogoniłeś Toma i z kim ja sobie teraz zagram?
-Ze mną kochanie, ze mną - uśmiechnął się i znów ją przytulił, po czym zwrócił się do chłopaków - Grajcie sami.
Znów wszystko wróciło do normy, a chwilowe nieporozumienie zostało zażegnane. Zastanawiała się, czemu tak łapie ją za każde słowo, czemu do niefortunnie wypowiedzianego zdania, przywiązuje aż tak wielką wagę? Czasem to było nie do zniesienia, ale starała się tłumaczyć sobie jego zachowanie miłością i zazdrością. Tylko czemu nie była aż tak tolerancyjna, dla wszystkich swoich poprzednich partnerów? Może po prostu nigdy aż tak nikogo nie kochała?
Po chwili wrócił znudzony Tom.
-Nikogo nie ma nigdzie, wszyscy się gdzieś porozłazili...eee... - marudził rozsiadając się na krześle - O której próba?
-Niedługo, jak David przyjdzie - rzucił Bill, nie odrywając się od gry - Ha, ha! Wygrałem! - krzyknął nagle, podnosząc ręce do góry - Teraz to już jestem pewny, że specjalnie przegrywałeś - zwrócił się do brata.
-Jasne, że specjalnie, chciałem zrobić dziewczynie przyjemność, w przeciwieństwie do ciebie, ja potrafię też dawać, a nie tylko brać - stwierdził z ironią w głosie Tom.
-Słyszysz kotku co ten debil mówi? - Bill zrobił minę skrzywdzonego dziecka - Powiedz mu, że to nieprawda.
-Oczywiście kochanie, że to nieprawda - Babette pogłaskała ukochanego po głowie i zbliżyła do jego twarzy swoje usta - Ty mi bardzo dużo dajesz ... - dodała namiętnym tonem, łącząc dwa oddechy w jedno westchnienie. Tom spuścił wzrok, nigdy nie lubił tych scen w ich wykonaniu, chociaż cieszył się szczęściem brata, to sam nie wiedział dlaczego, nie chciał na to patrzeć.
-A ty jeszcze będziesz chciała sobie wygrać, zobaczysz - odgrażał się po chwili - Wtedy przyjdziesz do mnie, bo on ci nie pozwoli, przekonasz się.
Wszyscy mieli ubaw z tych jego wywodów. Siedział rozwalony na krześle i wygrażał wskazującym palcem.
-Próba! - usłyszeli w drzwiach głos menagera. Babette odsunęła się szybko od obejmującego ją Billa nieco zmieszana, badając czy przypadkiem David nic nie zauważył. Nie wiedziała tego, bo wszystko stało się w mgnieniu oka i wszyscy szybko zebrali się do wyjścia. Poszła z nimi. Bywała tu na ich próbach częstym gościem, pierwszy raz zaprosił ją David, a potem chodziła już z chłopakami. Zdawałoby się, że David niczego nie podejrzewał. Bill zachowywał się przyzwoicie, jak przystało na kumpla, którego grał przed Davidem. Właściwie to prędzej mógłby posądzić o coś Toma, który robił śmieszne miny, puszczał jej oczka, a niekiedy zaskakiwał wyszukanym komplementem. Jednak David znał tego niepoprawnego flirciarza i wiedział, że lubi tak pożartować z kobietami, szczególnie takimi jak Babette.
Teraz menager ze znajomą, siedzieli wsłuchani w próbne wersje przygotowywanych na jutrzejszy koncert utworów.
-Martin przyjedzie na któryś koncert? - zapytał ją David.
-Mówił, że tak, ale nie wiem kiedy. Wczoraj do mnie dzwonił, ale powiedział, że na razie prawdopodobnie nie, bo nie może się wyrwać.
-A wiesz, jakie chodzą słuchy? Pewnie Martin ci mówił.
-Nie, nic mi nie mówił, jakie? - Babette z zainteresowaniem spojrzała na rozmówcę.
-Że mogą mu zaproponować stanowisko dyrektora programów rozrywkowych w ABC - odparł David.
-W Stanach? - zapytała retorycznie Babette.
-No przecież nie u nas - roześmiał się David.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Jeśli Martin poleciałby do Stanów, problem rozwiązałby się sam. Powiedziałaby mu wprost, ze nie będzie utrzymywać takiego związku na odległość, to przecież oczywiste, nie musiałaby nawet mówić mu o Billu, bo i po co. Tylko kiedy by to miało nastąpić?
-Skąd to wiesz? - zapytała Davida.
-Oj, mam swoje źródła.
-Ale on mi nic nie mówił.
-Bo to na razie plotki, przeciek ze Stanów, nie było żadnej oficjalnej propozycji - odparł David i zerwał się nagle z krzesła -Dobra chłopaki! Powtórzcie jeszcze ostatni numer i na dzisiaj może wystarczy.
"Dlaczego mi nic nie powiedział?" - zastanawiała się dziewczyna. Wszak była to tylko plotka, ale gdyby miała się urealnić, powinna ją znać. Tymczasem Martin nie powiedział nic, ciekawe jak to sobie wyobrażał? Co zamierzał, gdyby to miało stać się prawdą? Czy poprosiłby ją, żeby z nim pojechała? Ta wiadomość zaskoczyła ją, nie mogła uporać się ze swoimi myślami. Najbardziej zabolało ją to, że Martin nawet o tym nie wspomniał, chociaż to była tylko plotka, jednak nie podzielił się z nią tą dobrą nowiną. A może dla niego wcale nie była ona taka dobra, może gryzł się nią, bo nie wiedział jak ona na to zareaguje i czy będzie chciała z nim wyjechać? Może bał się, że będzie musiał dokonać wyboru między karierą, a kobietą którą kochał?
-Coś się stało? - usłyszała cichy głos Billa, który wyrwał ją z myślowych rozważań.
-Nie, nic, tak jakoś się zamyśliłam...
-Na pewno? - nie dawał za wygraną. Uśmiechnęła się, żeby go uspokoić.
-Na pewno.
Próba się skończyła, ale Bill stał z mikrofonem w ręku wpatrując się w nią uporczywie. Był niemal pewien, że David coś jej powiedział, po jej wyrazie twarzy widział, że coś jest nie tak.
-Naprawdę wszystko jest w porządku - starała się go przekonać, choć wiedziała, że nie ustąpi i pomyślała nawet, czy nie powiedzieć mu o tym, lecz przeszkodził im David.
-Nie macie może drobnych? Chciałem sobie kupić colę w automacie, a mam same papierkowe - zapytał, mierząc ich badawczo wzrokiem.
-Ja chyba mam - Bill sięgnął do kieszeni po portfel. Trzymany w ręku mikrofon, jednak utrudniał mu zdawałoby się prosty manewr wyciągnięcia z niego kilku euro. Niefortunny chwyt sprawił, ze portfel wypadł mu z ręki, a to co w nim nosił, rozsypało się po podłodze. Babette zamarła. Właśnie u ich stóp, leżało kilka zdjęć, na których widniała ona we własnej osobie sama, bądź w objęciach Billa, z doskonale widoczną w tle scenerią Marsylii.
Cisza, jaka teraz nastąpiła była nie do zniesienia, po chwili przerwało ją tylko dobitne przekleństwo rzucone przez Toma. Pierwszy odzyskał przytomność umysłu Bill, nachylając się i zbierając w pośpiechu zdjęcia. Babette i David stali bez ruchu, z wzrokiem wbitym w podłoże. Nikt nie wiedział jak ma się teraz zachować. Bill podał menagerowi kilka euro i z miną zbitego psa, patrząc raz na Babette, a raz na niego wyjąkał:
-Przepraszam...
-Podejrzewałem to - powiedział, wzdychając ciężko i kręcąc głową - Ale nie dopuszczałem jednak takiej opcji, no cóż... wasza sprawa - spojrzał wymownie na Babette. Miała teraz wrażenie, że tym spojrzeniem obarczył ją całą winą za ten romans. Była przecież dużo starsza i gdyby chciała, mogła do tego nie dopuścić.
David wyszedł po tę nieszczęsną colę, która była sprawczynią tej nieprzyjemnej sytuacji, a zszokowana dziewczyna opadła bez sił na krzesło. Nie wiedziała jak on się zachowa, jednak miała nadzieję, że powiadomienie o tym Martina, pozostawi jej. Wszyscy stali nieruchomo, patrząc na nią. Poczuła się głupio. Bill zobaczywszy jej zmieszanie, warknął do chłopaków:
-No co się gapicie? Zbierać te graty! - przykucnął obok niej, ściskając jej dłonie - Przepraszam... - powiedział ponownie.
-Przecież to nie twoja wina... - odpowiedziała cicho rozgrzeszając go, chociaż zaświtała jej w głowie pewna myśl; "Czy on nie zrobił tego celowo?". Jednak nie zarzuciła mu tego, wiedziała, że i tak by się nie przyznał, a nie chciała wszczynać kolejnej kłótni. Na dzisiaj miała dość wrażeń, a jeszcze chciała porozmawiać z Davidem, bo nie znosiła niedomówień.
Wrócili do pokoju w nienajlepszych nastrojach. Tom wyciągnął papierosa i odpalił go, solidnie zaciągając się.
-Poczęstujesz mnie? - zapytała Babette.
-A od kiedy ty palisz? - zapytał zdziwiony, wyciągając w jej kierunku rękę z używką.
-Od zawsze, kiedy jestem zdenerwowana - odpowiedziała.
-A ty niedojdo nie miałeś gdzie tych zdjęć trzymać? Mówiłem, że kiedyś się wpieprzysz! - zwrócił się tym razem do Billa.
-Trudno, stało się - odpowiedział chłopak spokojnie. Babette wydawało się teraz, że bardziej przejmuje się tym wszystkim Tom i jeszcze bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Bill zrobił to specjalnie.
-No pewnie, najlepiej to tak powiedzieć, ale teraz to ona będzie miała przesrane, a nie ty!
-Tom, daj spokój, nie dramatyzuj - odezwała się spokojnie Babette - Zaraz pójdę do Davida i z nim pogadam, mam nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego.
-Boisz się, żeby mu nie powiedział? - zapytał ironicznym tonem Bill. Dziewczyna wbiła w niego przeszywające spojrzenie.
-Nie bądź cyniczny Bill, jeśli już ma się dowiedzieć, to wolę mu powiedzieć to sama.
Przygasiła papierosa i wyszła z pokoju.
Korytarz ciągnął się w nieskończoność, a stojąc przed drzwiami Davida, dłuższą chwilę zastanawiała się jak przebiegnie ta rozmowa. W końcu zdecydowała się zapukać.
-Proszę - usłyszała męski głos i nacisnęła klamkę, wchodząc do pokoju.
-Wiedziałem, że przyjdziesz - David uśmiechnął się na jej widok, ale nie tak serdecznie jak zwykle. Wyczuła w jego spojrzeniu i głosie nutę pretensji. Co mu teraz powie? Jak się wytłumaczy?
-Napijesz się czegoś? - zapytał, wskazując ręką na kilka stojących butelek z różnym alkoholem.
-Poproszę Krombachera - ledwie odpowiedziała, siadając w fotelu. Czuła się tak, jakby w jej gardle skłębiły się teraz wszystkie odczuwane przez nią emocje, miała wrażenie, że nie będzie umiała wydobyć z siebie ani jednego słowa.
-Nie zamierzam się tłumaczyć, chociaż może powinnam... - zaczęła nieśmiało.
-Daj spokój - przerwał jej David - Nie musisz się tłumaczyć, tylko do mnie to jakoś nie dociera... - podał jej szklankę z piwem i usiadł na wprost, kontynuując - Ty i on... niewiarygodne.. - kręcił z niedowierzaniem głową.
-Może to głupio zabrzmi, może mnie wyśmiejesz, ale ja po prostu zakochałam się w nim... - powiedziała wprost, patrząc mu prosto w oczy.
-Zakochałaś się? - spojrzał na nią zdziwiony - Kobieto! Przecież to dzieciak! - wykrzyknął - Nie, nie wierzę! Cholera, myślałem, że to tylko niewinny romans z twojej strony... A Martin?
Wiedziała, że to pytanie w końcu padnie, zastanawiała się tylko kiedy.
-Martin nic nie wie... na razie... - spuściła głowę, wodząc palcem po obrzeżu szklanki. David był w szoku, którego wcale nie ukrywał. Już na pierwszym koncercie, zauważył maślane oczy Billa, wpatrujące się w nią, czuł, że coś niedobrego się święci, jednak myślał, że to tylko mrzonki młodego chłopaka, który nie potrafi ukryć własnej fascynacji. A teraz? Teraz okazało się, że to nie tylko młodzieńcza fascynacja, to prawdziwy, namiętny romans, a może coś poważniejszego? Pozazdrościł mu, a jednocześnie współczuł Martinowi.
-I co teraz będzie?
-Nie wiem...po prostu nie wiem, boję się każdego dnia, nie jestem niczego pewna, boję się powiedzieć Martinowi... - odparła dziewczyna ze łzami w oczach.
-Chcesz od niego odejść? - zapytał zdziwiony David - Dla Billa?
Patrzył na nią teraz z niedowierzaniem.
-Tak chyba byłoby najuczciwiej, nie prawdaż?
-Czy ty się nad tym zastanowiłaś? A opinia publiczna? Przecież on jest niepełnoletni! - zasypywał ją sensownymi argumentami David.
-Wiem, ja to wszystko wiem - odpowiadała cicho - Ale przecież nikt by o tym nie wiedział, przynajmniej przez jakiś czas...
-Chyba żartujesz! - roześmiał się - Może przez miesiąc byście to ukryli, góra miesiąc! Więcej czasu wam nie daję.
Babette milczała. Miał całkowitą rację, a ona to wszystko wiedziała. Znów ktoś uzmysłowił jej gorzką prawdę i tym razem nie był to jej rozsądek. Tylko czemu oszukiwała sama siebie, że może być inaczej?
-Ludzie was zniszczą, a prasa nie zostawi na tobie suchej nitki, po miesiącu nie zostanie już nic z tej waszej miłości - mówił David - Ja nie będę się wtrącał, to twoja sprawa, zrobisz jak zechcesz, ale nie uda wam się.
-Nie wiem jeszcze co zrobię, nie wiem jak to się ułoży, ale mam do ciebie jedną prośbę... - odezwała się w końcu - Czy mógłbyś nie mówić nic Martinowi?
-Wątpiłaś w to? - zapytał spokojnie David - Nie mam zamiaru się wtrącać w wasze życie, może to wszystko przemyślisz i będziecie jeszcze szczęśliwą parą?
Kąciki jej ust nieśmiało uniosły się w górę, czego nie można było nazwać uśmiechem, a zaledwie grymasem. To co powiedział teraz David nie wydawało jej się realne. Szczęście z Martinem? Jakież to było dla niej w tej chwili abstrakcyjne pojęcie.
-Wątpię... - odpowiedziała krótko.
Nastała niezręczna chwila milczenia. Babette miała już właściwie wyjść, kiedy David zapytał cicho.
-Dlaczego właśnie on?
Spojrzała na niego wzrokiem pełnym zdziwienia. Zabrzmiało to tak, jakby miał do niej jakieś niezrozumiałe pretensje, tym bardziej, że patrzył jej prosto w oczy z dziwnym wyrazem twarzy. Poczuła się nieswojo.
-Co on takiego ci daje? - zapytał znów David. Nie chciała ciągnąć już dłużej tej rozmowy, właściwie wyjaśniła co chciała i to w zupełności jej wystarczyło, tymbardziej, że konwersacja schodziła na boczny, niebezpieczny tor. Wstała kierując się do drzwi, lecz po chwili odwróciła się i odparła:
-Siebie... daje mi siebie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
~ddm
:(
:(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Śro 20:40, 29 Lis 2006 Powrót do góry

1!

O jeny, ale się narobiło...
Szczerze, po późniejszym zachowaniu Billa, sądzę, że specjalnie upuścił te zdjęcia. Zachowywał się potwornie. Tylko Tom jakoś starał się wesprzeć Babette.
Swoją drogą, to wszystko robi wrażenie, jakby się w niej zakochał. Tyle czasu spędzanego razem, rozmów, śmiechów. No i jeszcze rozpoczął życie w celibacie Wink. Śmiem przypuszczać, że on i jego brat kochają się w tej samej lasce.
Part bardzo dobry. Ładnie połączyłaś poszczególne sytuacje i to mi się niezmiernie podobało. Jestem tylko ciekawa, jak teraz zachowa się David.
No i czy Martin wyjedzie.
Ach. Mam nadzieję, że gdy wrócisz, od razu dodasz nową część i będę mogła dowiedzieć się co dalej.
Nie mogę się już doczekać...
Dziękuję Ci za dedykację skarbie i mocno całujęCałus.
Negai


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ~ddm dnia Czw 14:45, 30 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Śro 22:04, 29 Lis 2006 Powrót do góry

2?!

Bow Wow...
Aaaale się działo!... Bosko, cudnie i... i bomba! Jestem pod wielkim wrażeniem! Bardzo łatwo mi się czytało ten odcinek, wciągał Smile Bill, co za ciapaa, zdjęcia takie w portfelu, no co za łom xD Hiehiehie, nie mogę się doczekać ciągu dalszego, pozdrawiam, muach:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:31, 30 Lis 2006 Powrót do góry

O...
Ale się porobiło.

Wydaje mi się, ze Bill zrobił to specjalnie.
Bo nie chce się już kryć z niczym a Babette chce mieć dla siebie...
Tak sobie pomyślałam, że Babette i Tom...
Hm hm.
Oni mogą być kiedyś razem.
Bo Bill będzie z byt zazdrosny.
Babette nie będzie tego mogła znieść.
Tom będzie ją coraz bardziej czarował...
I będzie z nim.

Heh sama napisze opowiadanie Very HappyRazz Joke.

Podobał mi się part.
Jak każdy z resztą Smile

W każdym parcie coraz więcej się dzieje, coraz więcej się wyjaśnia.
Ile zamierzasz mieć odcinków w tym opowiadaniu?
Bo mam przeczucie, że opowiadanie małymi kroczkami kończy się...Sad


Pozdrawiam:*Całus.

Asiulla


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)