Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Ta Najpiękniejsza. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Tysia
:-(
:-(



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 149 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Wrocławia ;)

PostWysłany: Nie 16:33, 09 Mar 2008 Powrót do góry

Opowiadanie nie jest mojego autorstwa, ale kogoś dla mnie bliskiego.
I pozwoliłam sobie je tutaj dodać.

/Tak w ogóle to dzień dobry. Smile


TA NAJPIĘKNIEJSZA

Chłopiec szedł ulicą wyraźnie zamyślony. Przemierzał kolejne metry chodnika z myślami daleko wybiegającymi ponad chaos ulicznego zamieszania, ponad niezrozumiały pośpiech wszystkich przechodniów mijanych na ulicy. Zdawał się w ogóle nie interesować tym całym zgiełkiem zwyczajnej codzienności, która ciągle jakby nie zatrzymywała się w biegu, sama nie wiedząc dokąd właściwie biegnie. Jego oczy były skierowane raczej ślepo we własne kroki, powoli, lecz konsekwentnie prowadzące go do wyznaczonego celu. O czym myślał? Pewnie dawał upust fantazjom na temat chwil, które zaraz miał przeżyć. Może zastanawiał się nad tym co powie, gdy wreszcie dotrze do celu, a może zwyczajnie lekko kulił się w swojej niepewności przyszłych zdarzeń. Jedno jest pewne – nie myślał o tych wszystkich błahych problemach tych ludzi, którzy mijali go ciągle w pośpiechu, spoglądając dziwnym wzrokiem, nie rozumiejącym tego spokoju i wyciszenia w jakim sam spoczywał. On jednak wcale nie był spokojny. Nie był też wcale wyciszony. Był raczej niespotykanie podniecony tym, co miało się niebawem wydarzyć. Niecierpliwie marzył o chwilach, które miały zaraz nastąpić.
Mijała kolejna minuta jego wędrówki. Chłopiec co jakiś czas patrzył nieufnie na zegarek, jakby nie wierząc, że minutę temu zegarek wcale go nie oszukał. Zostało mu jeszcze pół godziny do chwili, na którą tak czekał. Wiedział doskonale, że przyjdzie za wcześnie o jakieś dwadzieścia minut. Nie spieszył się więc, ale to przecież podniecenie kazało mu wyjść wcześniej. „Czy dobrze wyglądam? Czy mam wszystko co potrzeba? Czy przed wyjściem zrobiłem wszystko?” Tak. Przecież wszystko zaplanował już wieczorem poprzedniego dnia. Przecież jeszcze rano sprawdzał kilkakrotnie czy o czymś nie zapomniał. Przecież, jeszcze na długo przed wyjściem, uczynił wszystko co powinien.
Nie mógł znieść czasu, który zdawał się zatrzymać właśnie wtedy, kiedy on zaczął czekać. Ci wszyscy ludzie na ulicy, którym to czas zabiera minuty, godziny… i on, któremu czas te minuty i godziny dokłada, tworząc ich nadmiar. Wzrastało w nim jedynie podniecenie z każda sekundą przedłużającego się czasu. Bał się. Bardzo bał się, że może dzisiaj wszystko zepsuć. Właśnie dzisiaj, kiedy chwila, która jeszcze wczoraj była marzeniem, dziś stała się realna. Dziś zaczęła się spełniać. Nie mógł sobie pozwolić na stracenie tej jedynej szansy. Nie mógł dopuścić do zmarnowania tej niezwykłej okazji, w której niebo otwierało przed nim swoje bogactwa.
Tymczasem słońce jakby umyślnie dotykało promieniami jego czoła. Czuł wyraźnie, że i ono chce być przy nim w tym czasie. W samotnej wędrówce wybaczył jednak uciążliwą obecność słońca na swojej drodze, a może wcale jej nie dostrzegał, zajęty myślami o tej chwili, do której powoli, lecz nieuchronnie się zbliżał. Wiatr co jakiś czas lekko uderzał o jego luźną koszulę, którą przygniatał wtedy do podnieconego ciała chłopca. To jego pierwsza taka chwila. Nigdy tego nie przeżył. Dostojność tej chwili przekładała się również na jego brzuch, który wyraźnie odczuwał, że czeka go coś wyjątkowego. Na to wszystko nakładało się ciepło, które powoli, lecz dosadnie, rozchodziło się po całym ciele, jeżąc przy tym rozkosznie włosy na jego skórze.
Chłopiec mijał kolejne sklepy pełne zachęcających wystaw. Minął księgarnie, w której lubił przebywać, na poczekaniu czytając fragmenty swoich ulubionych książek. Pracował tam bardzo życzliwy sprzedawca, który w wolnej chwili, kiedy akurat nie musiał nikogo obsługiwać, bardzo chętnie podejmował dyskusję na temat wybranej książki czy autora. W księgarni był też stojak, na którym umieszczono wiele rodzajów kartek i pocztówek na przeróżne okazje. Chłopiec często pokazywał te ładniejsze, czy też te bardziej zabawne, swoim znajomym, z którymi akurat przechodził. Po drugiej stronie ulicy stał niewielki sklep z odzieżą, głównie ze spodniami, gdzie sztruksy przeplatane jeansami były ciasno poukładane na specjalnych półkach. W środku, naprzeciw drzwi do sklepu ozdobionych nieśmiałą, aczkolwiek wystarczającą grafiką, tuż obok wejścia na zaplecze, stały dwie małe przebieralnie z zieloną kurtyną i wielkimi lustrami od podłogi do sufitu. Miejscowe dziewczyny opowiadały, że lubią ten sklep właśnie za te lustra, które nieznacznie wyszczuplały ich zakompleksione kształty. W tym sklepie chłopiec ostatnio kupił spodnie, które zresztą miał na sobie. Nie kupił ich sam, ale ktoś mu pomagał. Dlatego właśnie dziś postanowił włożyć te spodnie, które darzył już chyba drobnym sentymentem. Wiedział, że będzie tędy przechodził i wiedział z kim był wtedy na zakupach. To wszystko jeszcze bardziej przyspieszało rytm jego rozpalonego serca i pobudzało zaciekawioną duszę.
Wpatrując się wciąż w swoje stopy, rytmicznymi krokami wiodące go do celu, minął schorowaną staruszkę, która, jak w każdy roboczy dzień, stała błagając przechodniów o drobny chociaż gest życzliwego współczucia. Dla chłopca jednak nie był to wcale dzień roboczy. Dla niego była dziś niedziela, i to co najmniej wielkanocna. Jego serce obchodziło wyjątkową uroczystość. Nie taką cykliczną, ale jednorazową, jedną jedyną, więc tym bardziej nie mógł nie obchodzić odświętnie tego dnia. Kobieta zwykła stać pod dość ruchliwym, dużym sklepem, przy którym zawsze kręciło się sporo ludzi. To, że minął tę staruszkę, uświadomił sobie dopiero parę kroków później. Nigdy nie miał zwyczaju dawać ludziom żebrzącym. Uważał, że takim ludziom wcale niepotrzebna jest taka forma litości. Według niego przydałyby się raczej jakieś działania, które pozwoliłyby im samym zarobić na chleb, bez potrzeby żebrania. Dziś jednak jest taka wyjątkowa okazja. Zatrzymał się, odwrócił, chaotycznie przeszukał kieszeń. Wreszcie wyciągnął garść monet z których wybrał sobie trochę, a całą resztę rzucił tej kobiecie. Musiał sobie trochę zostawić. Wiedział, że zaraz będzie ich potrzebował. Wzrok kobiety okazywał wdzięczność, jakiej chłopiec nigdy nie widział jeszcze u żadnego człowieka, nawet gdy wyświadczył mu jakąś przysługę. Patrzyli sobie jakiś czas w oczy nic nie mówiąc, bo po co psuć wymowne spojrzenie nieumiejętnie wstawianymi słowami, które zresztą swoją sztucznością tylko zeszpeciłyby całą sytuację.
Za tych parę zostawionych monet musiał jeszcze coś kupić. Przewidział, że po drodze minie miejsce, w którym będzie mógł te monety wydać. Jest. Wszedł do środka. Był tam dość znany. Przeważnie to właśnie tam zaopatruje się w tego typu rzeczy. Uśmiechnął się delikatnie. Sprzedawca odwzajemnił uśmiech i zapytał, co ma podać. „Tę najpiękniejszą” – odpowiedział chłopiec wciąż trwając w serdecznym, nieśmiałym uśmiechu. Zostawił te kilka monet na ladzie i trzymając w dłoni „tę najpiękniejszą” dumnie, choć wciąż niepewnie szedł dalej do swojego celu. Teraz przechodnie mijani na ulicy tym bardziej patrzyli na niego bez zrozumienia, dziwiąc się, jak tak można? Może była to wściekłość, że jego na to stać, że zdobył się na to w dzisiejszych czasach, że nie jest taki jak oni, a może zwyczajnie oni mu zazdrościli, sami bowiem już nie potrafią wyrwać się ze swojego chorego pośpiechu, aby znaleźć gdzieś w sobie szczyptę odwagi choć na tyle, by dokonać czegoś podobnego.

Wyszedłszy z tego wielkiego motłochu pędzącego miasta wkroczył na trochę spokojniejsze osiedle. Teraz już tylko parę kroków dzieliło go od tego miejsca. Podniecenie zaczynało powoli pokazywać się w niejednostajnym, przyspieszonym rytmie serca, który czuł nawet na tętnicy na szyi. Dotarł wreszcie. Te parę minut, które przeszedł do tego miejsca, zdawały się być tak długie, jak długie mogą być sekundy w jakiś ekstremalnych chwilach, czy jak mówią, tuż przed śmiercią.
Chłopiec znalazł wolną ławkę, na której zajął sobie miejsce. Kupioną rzecz położył obok tak, aby nie była widoczna z daleka, chciał, aby była raczej miłym zaskoczeniem, niż rutynowym gestem. Siedząc poprawił jeszcze nogawki swoich spodni. Teraz tylko zaczekać, aż ta chwila przyjdzie. Według jego zegarka (któremu wciąż nie ufał, zerkając co minutę, czy aby na pewno się nie pomylił, albo czy dobrze popatrzył i zapamiętał zaglądając ostatnim razem) zostało jeszcze piętnaście minut. Myśli przepływały mu coraz szybciej pod spoconym czołem, które wytarł chusteczką wyciągniętą przed momentem z kieszeni swoich ulubionych spodni. Oczekiwanie zdawało znów rozciągać się jeszcze bardziej niż sama podróż do tego miejsca. Nie przeszkadzało to jednak tak bardzo. Miał nadzieję, że w tym czasie zdoła sobie może coś jeszcze przypomnieć, o czym zapomniał.
Co jakiś czas chłopiec rozglądał się na boki i do tyłu, wyraźnie czegoś poszukując. Błądził tęskniącym wzrokiem po okolicy, niczego jednak nie znajdując. Spocone ręce mechanicznie wycierał w swoje spodnie. Uchwycił koszulę po środku za jakiś guzik i machając nią chłodził sobie spocony tors. Słońce nadal, choć coraz bardziej bliskie zachodowi, promieniami nadawało blask zniecierpliwionej i lekko przestraszonej postaci chłopca.
„Muszę wyglądać naturalnie!” powtarzał sobie nie czując się wcale swobodnie. Ten jego adwent zdawał się przedłużać w nieskończoność. Zegarek pokazywał już zaledwie cztery minuty do spełnienia. Umówiony czas jednak mógł zawsze się przeciągnąć lub skrócić. Chłopiec miał tego świadomość, więc wciąż szukał wzrokiem dookoła siebie, próbując nie zdradzić swojego niepokoju i niepewności.

– Czekałeś na mnie? – zdawało się słyszeć zza pleców.
– Jesteś… – odpowiedział chłopiec z niepohamowanym uśmiechem, odwracając się w stronę cudownego głosu, za jakim tęsknił tak bardzo, że w nocy wciąż słysząc w myślach jego doskonałe brzmienie, nie zmrużył oka nawet na chwilę.
Na ślepo szukając ręką rzeczy, kupionej po drodze w swoim sklepie, z zamkniętymi oczami wpatrywał się w głębokie i przenikliwe spojrzenie właściciela utęsknionego głosu.
– To dla Ciebie…
– Jest piękna! Bardzo lubię róże… – odpowiedział głos, uroczo i z wdziękiem przyjmując prezent z roztrzęsionych rąk chłopca.
Chłopiec czekał na tę chwilę już od dawna. Już wczoraj wieczorem zaczął planować skrupulatnie wszystko po kolei. Wiedział, że dla tej jednej chwili warto zrobić wszystko. I zrobił.
Wstał, obszedł ławkę, aby stanąć tuż obok źródła tego głosu. Dłonią subtelnie dotknął jej szyi, wplatając palce dłoni w lekko powiewające na wietrze włosy. Zbliżył swoją głowę tak, że mógł poczuć rozkoszny zapach jaki wypełnił zupełnie jego zmysł węchu, dopełniając dzieła oczarowania. Zamknął oczy. Nastała cudowna cisza, w której dozwala się mówić tylko szeptem, ale im przecież słowa nie były już wcale potrzebne. Stali tak blisko siebie, że czuli ciepło własnych ciał, rytmiczne bicie swoich serc i ciepły oddech na skórze. Zbliżyli się jeszcze bardziej spragnionymi ustami, jakby to jedynie w nich zawierała się cała możliwość poznania, niejako ucząc ich długo oczekiwanego smaku rozkoszy.
To jednak nie działo się naprawdę. Cała ta sytuacja miała swoje miejsce jedynie w głowie chłopca. Wyobrażał sobie to wszystko po to, aby jego fantazja mogła spełnić chociaż fragment z tych wszystkich marzeń, jakie w sobie nosił.
Nagle z tego magicznego wyobrażenia obudził go ostry pisk opon. To właśnie ona – ta, o której przed momentem marzył, ta sama, z którą przed chwilą poszybował w stronę nieba w rozkosznych marzeniach – leżała teraz po drugiej stronie ulicy na drodze, potwornie oszpecona silnym uderzeniem, cała we krwi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)