Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Ostatni rajd (Bill zamieszany w wyścigi samochodowe;P) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Xantera




Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:27, 07 Sie 2007 Powrót do góry

Martyna Kaulitz, zwyciężczyni międzynarodowych wyścigów w Anglii wyszła z budynku. Rozejrzała się, chcąc cichcem przemyknąć do samochodu i jechać do domu. Dziennikarze z reguły jej nie zaczepiali – zawsze odmawiała wywiadów, wolała jednak nie ryzykować.. Wiedziała, że w każdym z wywiadów będzie musiała opowiadać o mężu... Choć od śmierci Billa minęły już cztery lata, nadal nie czuła się na to gotowa...
Zauważyła młodą dziennikarkę. Ich spojrzenia się spotkały. Martyna poczuła, że ta kobieta ma wiele problemów i to ona może jej pomóc. Zawsze wiedziała, kiedy może komuś pomóc.
Podeszła do dziewczyny:
- Cześć! – powiedziała po angielsku.
Dziewczyna oniemiała.
- Jestem Martyna, a Ty?
- Natasha. – szepnęła dziennikarka.
- Jesteś uboga, prawda? – spytała cicho Martyna. – Nie musisz odpowiadać, wiem to. Mogę Ci pomóc. Prowadzisz, zdaje się, „Carnews”? – spytała patrząc na naszywkę na bluzce dziewczyny. - Ta gazeta źle się sprzedaje. Zmieńmy to! – zawołała raźno.
- Ale jak? – spytała zaskoczona dziewczyna.
- Nie udzielam nigdy wywiadów. Ale dobrze. Zrobię dla Ciebie wyjątek! Ale nie tu i nie teraz. Wpadnij do mnie wieczorem. – podała Natashy wizytówkę.
Wskoczyła za kierownicę swojego Mitsubishi Eclipse i odjechała z piskiem opon.
*
- Cześć. Wejdź!
- Dlaczego to robisz?
- To znaczy?
- Dlaczego mi pomagasz?
- Hej, czy Ty myślisz, że jak ktoś włóczy się po ulicach czarnym Mitsubishi w czarnej skórzanej kurtce, to musi być zły?
- Nie... To znaczy, chyba nie... Nie wiem.
Martyna się roześmiała. Po raz pierwszy od czterech lat.
- Mam dwójkę dzieci, samotnie prowadzę dom. Wyścigi to mój sposób na życie. ZARABIAM tak! Od kiedy Bill... – przerwała na sekundę. – Kiedy Bill zginął, bałam się, co z nami będzie. Przejęłam jego samochód, zaczęłam startować w wyścigach... Przedtem to on nas utrzymywał... – zacisnęła usta, żeby się nie rozpłakać. – Dobrze, chodź na kanapę. Tam pogadamy.
Poszły do salonu.
- Więc dobrze. – powiedziała Natasha. – Od kiedy zajmujesz się wyścigami?
- Jeżdżę od czterech lat, to znaczy od śmierci męża.
- Nie boisz się?
Martyna się uśmiechnęła.
- Oczywiście, że się boję. Mam dwie córki na utrzymaniu! Może gdyby nie śmierć Billa, to tak bym się nie bała...
- Opowiedz mi o nim.
- Jesteś mało dyskretna! – powiedziała Martyna lodowatym głosem. - Ale dobrze. Powiem. Niech świat wreszcie wie. Bill był już w młodości gwiazdą. Był liderem Tokio Hotel – chyba nie ma człowieka, który nie znałby nazwiska „Bill Kaulitz”. Kiedy Billy przeszedł zapalenie płuc i nie mógł już śpiewać, bardzo cierpiał... Jeździć zaczął przez przypadek – zastanawiając się, co ze sobą zrobić, przeglądał stare foty. Jego wzrok przykuła fotografia z rajdów, na których byli razem z Tokio Hotel w 2006 roku. Wtedy Bill był jeszcze za młody, ale teraz? Kiedy po raz pierwszy usiadł za kierownicę Mazdy Miaty, poczuł, że to jego żywioł. Że spełni się – jak w muzyce. Wtedy go poznałam. Uczyła go jazdy taka Samantha. Wiele razy byłam o nią zazdrosna. A on śmiał się tylko i mówił czule : „ Moja ty głupiutka”. – oczy kobiety zaszły łzami.
– Mimo wszystko jednak odetchnęłam z ulgą, kiedy się pokłócili. Poszło o to, kto jest lepszy... Wyśmiewałam Willy’ego...
- Kogo?
- Billa. Często go tak nazywałam. Więc wyśmiewałam go, że ma takie problemy. On powiedział: „To nie tak. Samantha chyba myślała, że ja... że ja się w niej bujam!” . A ja na to z tryumfem: „ Mówiłam ci!”. Teraz pewnie się zastanawiasz, po co ci to mówię, Natasho? Zaraz zobaczysz. Otóż w rok po tym konflikcie, Bill został mistrzem świata! Samantha nadal miała do niego żal... Pewnego dnia stanęła w progu tego domu i powiedziała ze złością: „Taki dobry jesteś, Kaulitz?! Zobaczymy! Wyzywam cię , w takim razie, na pojedynek.”. Mówiłam mu, żeby dał sobie z tym spokój, ale honor był dla niego wszystkim.
„Jeśli zrezygnuję, ona uzna, że się jej boję. Spoko, wrócę za jakąś godzinę” – szepnął. Chwycił kurtkę i wymknął się na dwór. „Jedź z Bogiem, Bill.” – szepnęłam wtedy cicho. – z oczu mistrzyni popłynęły łzy. – Wtedy widziałam go po raz ostatni... Wygrał ten pojedynek... Rozbił się zaraz za metą... Był zbyt rozpędzony i uderzył w białą furgonetkę... Zginął na miejscu...– zaczęła szlochać. - Jechał wtedy tym Eclipsem... Przez rok nie mogłam na ten samochód patrzeć... Byłam w takim dole psychicznym, że nawet miałam do samochodu pretensje: dlaczego Mitsubishi ocalało a Bill nie? Po roku zrozumiałam, że, tak naprawdę, to tylko samochód mi po nim został... On był z nim, kiedy... – rozszlochała się na dobre.
Natasha pogłaskała ją po ramieniu.
- Już dobrze. – szepnęła. – Nie będę Cię już o nic pytać.
Nagle Martyna podniosła głowę.
- Wiesz, nieraz mam wrażenie, że on na mnie cały czas patrzy. Może to przez to zdjęcie?
Wzrok obu kobiet skierował się na duże zdjęcie młodego Kaulitza, wiszące na ścianie:
- Wtedy jeszcze śpiewał z TH. To collage z plakatu. – wyjaśniła Martyna zachrypniętym głosem.
- Powiedz mi... Mówiłaś, że masz dwie córki?
- Tak. Jedna ma sześć lat. Druga pięć . Starsza ma na imię Dagmara – na cześć mojej najlepszej przyjaciółki. Drugiej imię nadał Bill – Tamara. Obie były oczkami w głowie Billa. W mojej też są!!!
*
Zegar na ścianie wybił północ, kiedy Martyna szła do sypialni. Sprawdziła już, czy córki śpią, więc mogła swobodnie oddać się marzeniom sennym.
Gdy weszła do pokoju, wrzasnęła przerażona.
- Nie bój się! – szepnął Bill.
- Ty nie żyjesz!
- Tak! I tylko dlatego mogę ci pomóc. Proszę, skończ z rajdami.
- Ale kochanie, jak... Dlaczego...
- O nic nie pytaj, nie mogę ci powiedzieć. Mój czas na Ziemi już mija. Dagmara i Tamara... Proszę, nie rób im tego co ja!
- Ale, Willy, o co ci...
- Nie ścigaj się już. Pa. – szepnął.
Uśmiechnął się do niej słodko i pocałował ją. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, zniknął.
Położyła się do łóżka, jednak długo nie mogła zasnąć.
*
- Czy ty jesteś szalona?! – wrzeszczał na Martynę kumpel po fachu, Jose.
– Teraz, kiedy zaczęła się Twoja passa, chcesz odchodzić?!
- Bill mi kazał.
- Bill nie żyje od czterech lat! Tinek...
- Co z tego. Kazał mi i już. A ty chyba przetrawisz to, że stracisz największego rywala, co?
- Dobrze Ci radzę, Tinek – nie słuchaj jakichś śmiesznych rad ducha, który ci się PRZYŚNIŁ!
- Ja go widziałam, Jose. – szepnęła kobieta. – Prosił, bym nie robiła córkom tego co on... Dał mi jasno do zrozumienia, że zginę!
- Dobrze. Ale nie odchodź po cichu! Zorganizuj jakiś „ostatni rajd”, czy coś.
- No okay. Może masz i rację. W końcu mistrzyni nie może tak nagle się wycofać. Ale... Jose, boję się!
- Spoko. Jesteś dobra i potrafisz panować nad autem.
- Jose... Bill też potrafił!
- Fakt. Ale...
- Dobra. Przejadę się ten ostatni raz. – przerwała mu Martyna. – Narx.
- No to narcia.
*
Trzy, dwa, jeden, start!
Martyna nacisnęła pedał gazu.
- To twój ostatni rajd. – powiedziała do siebie. – Daj z siebie wszystko!
Wyprzedziła prowadzącego dotychczas Nissana. Jej Eclipse, stary, bo stary, nadal był świetnym autem. Szybki look w lusterko wsteczne – spoko, Nissan jest około sto metrów za nią.
Całkowicie spokojna, włączyła radio. Kurczę, przeżytki. No, ale Tatu jest spoko. Rozkręciła „All About Us” na cały regulator.
Płynnie weszła w zakręt. I znowu look w lusterko wsteczne. O, kurczę, Nissan rąbnął w osobówkę.
Wzięła nieużywaną krótkofalówkę.
- Hej, Scoot, okay? – spytała, nie przerywając jazdy.
Po chwili odpowiedział.
- Ta, spoko. Tylko Skyline nadaje się do kasacji. Ale ja cały.
- No to spox.
Uśmiechnęła się pod nosem i przydepnęła pedał gazu. Nagle poczuła ucisk w żołądku. Z głośników popłynęło „Rette Mich”. Głos męża wbijał jej się w mózg... „Chodź i mnie uratuj!” – śpiewał Billy. Wyłączyła natychmiast radio.
Wiedziała, że nie da rady pojechać dalej. Nacisnęła hamulec. Jednak zapomniała, że przy prędkości 250 km/ h nie można tak sobie wyhamować...
Samochód zatoczył koło, po czym z dużą siłą uderzył w przydrożne drzewo...

*
Martyna się rozejrzała. Wokół była tylko biel. I nic. Pustka.
- Nie posłuchałaś mnie. – usłyszała głos Billa. Stał obok. Kiedy się tam zjawił?
- Czy ja... Czy ja umarłam?
- Szczerze? Nie wiem. Zawisłaś między Niebem, a Ziemią.
- Powinnam już nie żyć. Więc...
- Wstawiłem się za Tobą. Jeszcze zanim wystartowałaś. Wiedziałem, że nie odejdziesz po cichu. To niezgodne z Twoją naturą.
- Po co więc ostrzegałeś? Skoro i tak mnie zabiłeś?
- Ja?!
- Tak. „Rette Mich”!!!
- Powinienem był to wcześniej przewidzieć – powiedział cicho raczej do siebie niż do niej.
- Bill, co ze mną teraz będzie?
- Nie wiem. Musimy zaczekać na decyzję Wszechmogącego. Ale na razie cieszmy się sobą.
- Może będziemy mieć na to całą wieczność?
Bill z uśmiechem pokręcił głową.
- On jest miłosierny. Nie odmówiłby mi. Nie tego. – podszedł bliżej niej i delikatnie ją pocałował.
- Bill? Czy ty wiesz, co dzieje się tam na Ziemi?
- Wiem. Spójrz. – nagle stanęli na asfalcie.
Martyna się rozejrzała. Z jej Eclipse’a prawie nic nie zostało. Ale nie to rzuciło jej się w oczy. Zauważyła głównie krew. Dużo krwi. Bardzo dużo krwi.
- Dużo krwi, co? – powiedział Bill z cieniem... satysfakcji(?!) w głosie. – Gdybyś mnie posłuchała, nie musielibyśmy znosić tej niepewności.
- Mówiłeś, że się nie martwisz?
- Eee, no wiesz...
- Dobra. Chodźmy stąd. Proszę!
Bill uśmiechnął się jadowicie.
- Kim Ty do cholery jesteś?! – spytała dziewczyna. – Nie jesteś Billem.
- Bill? Bill nie żyje. Ja jestem najwyżej jego duszą.
- On nie był taki.
Duch zarechotał. Znaleźli się znów w białej pustce.
- No pewnie, że nie. Kochanie, spoko. Nie jestem z piekła. Ale chciałem Cię przestraszyć.
- Nie ufam ci.
Bill przewrócił oczami.
- Wiesz, że zawsze byłem dowcipny!
- TY, czy Bill?
- Martynuś, wszystko mylisz. Ja to ja, znaczy Bill. Nie ma podziału na ciało i duszę, jaki sobie wyobrażamy na ziemi.
- Przed chwilą mówiłeś...
- A teraz mówię, że kłamałem. Okis?
- No dobra, Willy. Wygrałeś. – podeszła do niego i go gorąco pocałowała.
On nagle się cofnął i z boskim uśmiechem szepnął:
- Pa. Nie jeździj już. Zajmij się czym innym. Może... Muzyką? Napotkasz mnie w swoich snach. Aha, i nie radź się więcej Jose’ a. Zabij go w moim imieniu! Bye.
- O czym Ty do diabła...
Ale jego już nie było.


*
Martyna otworzyła oczy.
- Cześć, Tinek. – usłyszała szept Jose’ a.
- Jose, ja cię zabiję. W imieniu swoim i Billa. – powiedziała cicho.
- Billa? A zresztą nieważne. Pogadamy, jak poczujesz się lepiej.
- Ależ ja się czuję dobrze. Na tyle dobrze, żeby cię zabić!
- Hej, skąd ta szminka na Twoim policzku? Nikt Cię nie całował, a przed chwilą jej nie było...
„Kochany Bill!” – pomyślała Martyna i się uśmiechnęła.
Po chwili zasnęła.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gracja
:-)
:-)



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec

PostWysłany: Wto 20:40, 07 Sie 2007 Powrót do góry

Xantera...
Jej, nie mogłam przebrnąć przez to opowiadanie. Co chwilę ktoś coś napisał, tu znowu coś tam. A najbardziej mnie dekoncentrowało to, że obok wskaźnika myszki była cały czas jakaś reklama. Ale ok. Przeczytałam.
Pamiętam te zdjęcia. Eh, miło.
Opowiadanie było proste, aby nie powiedzieć trywialne. Nie chodzi mi o tematykę, bo ta była dosyć oryginalna, a o wykonanie.
Nie to, że mi się nie podobało. Bo podobało się.
Rzadko kiedy w jednoczęściówce jest opisana tak dokładnie jakaś historia. U Ciebie tak było, więc to raczej dobrze.
No, nawet ładne.
Podoba mi się Smile.

Tak nawiasem mówiąc, witam na Forum Smile.
Gracja jestem.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LnD
:-)
:-)



Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1057 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 18:45, 08 Sie 2007 Powrót do góry

Omg. Nie chce być niemiła... Zazwyczaj opowiadania mi się podobają, ale nie tym razem. Niestety. Es tut mir leid. Naprawdę. Starałam się coś tu znależć, co y mnie zaciekawiło albo coś.
Niestety.
NIC.

Nie dotrwałam do końca. Zanudziło mnie to na śmierć. Zamuliło mnie jak po "Wrednych dziewczynach" z Misterką.
Tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
~fiff




Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 18:24, 13 Sie 2007 Powrót do góry

Hmmm... to opowiadanie na pewno jest lepsze niż o skokach narciarskich. Nie do końca ładnie napisane, trochę chaotycznie, ale było ok Wink .
~fiff


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Xantera




Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:01, 11 Gru 2008 Powrót do góry

Dziekuję.. Nadal się poprawiam jeszcze


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)