Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Open your eyes... [3] ~Fatum (o ironio...)~ Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Kiane




Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: World of sick fictions.

PostWysłany: Nie 16:43, 14 Maj 2006 Powrót do góry

Moja pierwsza wielopartówka...
Zapraszam do czytania i oceniania Wink

Part 1 ~Niekontrolowana zmiana~

Siedziała na zimnym, kamiennym parapecie w swoim pokoju i bezmyślnie wpatrywała się w ciemność, która szerokim strumieniem rozlewała się za oknem. Na tle wszystkiego wyróżniał się tylko świecący jasnym blaskiem księżyc i jego małe towarzyszki – gwiazdy. Noc była gorąca i duszna. W powietrzu można było wyczuć atmosferę dopiero, co nadchodzących, zaskakujących wydarzeń, chociaż mała osóbka opierająca się o zimną szybę nie miała o tym zielonego pojęcia. Z głębokiego zamyślenia wyrwał ją głos nadchodzący z dołu:
- Hayley, kolacja na stole!!! Schodź szybko!!!
Dziewczyna chcąc nie chcąc zeskoczyła na ziemię i wolnym krokiem podążyła w stronę drzwi. Przechodząc przez długi korytarz, w wielkim lustrze zauważyła przemykającą tuż za nią postać. Szybko odwróciła głowę, jednak nikogo nie zauważyła. Do jej sennej świadomości dotarło, że tym tajemniczym „potworem” była ona sama. Zrobiła śmiały krok w stronę lustra.
Jej oczom ukazała się piętnastoletnia dziewczyna o jasnobrązowych, opadających na ramiona włosach. Uroku dodawał jej przedziałek na boku, dzięki któremu małe pasemko figlarnie przysłaniało prawe oko. Natura obdarzyła nastolatkę szarymi, pełnymi blasku oczyma, długimi podkręconymi rzęsami i gęstymi, ciemnymi brwiami. Spośród tłumu wyróżniały ją pełne, bladoróżowe usta. Kiedy się uśmiechała ludziom ukazywał się rządek białych, choć nie zawsze równych zębów. Była ładna. Co do tego nie było wątpliwości. Jednak dziewczyna, podobnie jak każda nastolatka tak nie uważała.
- Co ty tam robisz tak długo??? – ponownie usłyszała pełen pretensji głos.
Z rezygnacją machnęła ręką w stronę swojego odbicia i podążyła w kierunku schodów. Już od pierwszego stopnia czuła cudowną woń świeżych tostów. Podążając za zapachem dziewczyna znalazła się w kuchni, po której krzątała się jej matka – Ann Grain.
- No w końcu jesteś. – powiedziała czarnowłosa kobieta. – Jedz, bo wszystko wystygnie.
Hayley usiadła na drewnianym taborecie i zaczęła gryźć tosta z dżemem. Kiedy skończyła przeżuwać ostatniego, matka przyglądająca jej się od dłuższej chwili powiedziała poważnym tonem:
- Hayley…musimy pogadać.
- Dobra - rzuciła obojętnie dziewczyna i podążyła za nią do salonu. Była pewna, że jej rodzicielka właśnie otrzymała telefon od sąsiadki. Teraz pewnie zacznie prawić jej kazania typu: „Hayleyczemudokuczaszsąsiadom”, albo „Hayleyproszęzachwoujsięjakoś”. Do takich rzeczy była przyzwyczajona.
- Córeczko siadaj na fotelu – oznajmiła matka i wskazała ręką obity w skórę mebel.
- Oho! Chodzi chyba o więcej niż tylko „Hayleybądźgrzeczna” – pomyślała dziewczyna i spojrzała na Ann. Kobieta wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, jednak jakaś siła wyższa ją od tego powstrzymywała. Po kilku minutach nieznośnej ciszy i napięcia dziewczyna odezwała się:
- Mamo, ja wiem…pani Ostrich do ciebie dzwoniła tak??? Ale pamiętaj zanim mi coś zrobisz…ona mnie sprowokowała…
Pani Grain spojrzała na dziewczynę z zaskoczeniem.
- Nie, nie o to chodzi.
Nastolatka zdziwiła się. Kiedyś w takim przypadku dostałaby porządny szlaban. Widocznie matka miała poważniejsze sprawy.
- Uważam, że za długo siedzisz w domu…są wakacje, a ty calutki miesiąc spędziłaś w Nowym Yorku. Powinnaś gdzieś wyjechać…z Nicole…- zaczęła.
- Mamo, ale ty dobrze wiesz, że z nią nie wyjadę…nigdy…-odpowiedziała jej buntowniczo nastolatka.
- A nie powinniście się pogodzić?! – drążyła temat kobieta.
- Nie, nie i jeszcze raz NIE! Rozumiesz?! Wykluczone!!! A co do tego wyjazdu to też nie najlepszy pomysł. – powiedziała podenerwowana dziewczyna. To temat jej byłej przyjaciółki bardzo ją drażnił.
- Oczywiście, że najlepszy…nie będziesz całych dni spędzać przed komputerem, albo na włóczeniu się po Manhattanie. – skwitowała czarnowłosa. – Poza tym muszę wyjechać…w sprawach służbowych…na miesiąc. Nie chcę, żebyś została sama w domu.
Hayley zrozumiała, o co chodzi. Zrozumiała, bo do takich zagrywek była przyzwyczajona.
- No tak…można się było spodziewać. Ty pani adwokat, robiąca karierę „gdzieś w świecie” nie interesujesz się swoją córką. Nie chodzi ci o moje dobro. Liczysz się tylko ty i te twoje rozprawy.
Matka spojrzała na nią oskarżycielskim wzrokiem i odwróciła się w stronę wielkiego kominka bezmyślnie wpatrując się w ogień. Dziewczyna wcale nie czuła się winna, bo tę samą formułkę powtarzała kobiecie od kilku lat. A dokładniej od czasu, kiedy ojciec zginął w wypadku samochodowym. Od tamtej chwili nic już nie było takie samo; matka zamknęła się w sobie i przy okazji zamknęła swoje serce na miłość córki. Zajmowała się tylko i wyłącznie karierą.
W salonie zaległa cisza. Słychać było tylko cichutkie trzaskanie suchego drewna w kominku. Hayley chciała jak najszybciej skończyć tą rozmowę.
- Dobrze pani adwokat. Wyjadę! Masz wolną rękę i rób sobie, co chcesz!
- Dziękuję bardzo. Jutro odwiozę cię na lotnisko. A gdzie polecisz dowiesz się rano. – oznajmiła na pozór wesołym głosem kobieta odwracając się do córki wychodzącej z pokoju. – Łatwo poszło. – wyszeptała.
Hayley z trzaskiem zamknęła za sobą drzwi od salonu. Cała czerwona ze złości skierowała się w stronę swojego pokoju. Po przejściu labiryntu ciemnych korytarzy znalazła się w swoim królestwie i z impetem rzuciła się na łóżko. Wtuliła twarz w małą poduszkę, która z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej mokra od łez. Omiotła wzrokiem cały pokój. Znajdowały się w nim wszystkie możliwe cuda techniki; zaczynając na laptopie a kończąc na ogromnym ekranie plazmowym. Brzydziła się tym. Brzydziła się tym domem. Brzydziła się matką. Najchętniej wszystko to, co kupuje jej kobieta zamieniłaby na szczerą, matczyną miłość. Albo przyjaźń. To właśnie, dlatego tak bardzo nienawidziła Nicole.
- Hayley…co tam nowego masz??? – to pytanie padało z jej ust za każdym razem, kiedy przekraczała próg domu. Okropna materialistka. Dziewczyna nie chciała jej znać.
- Skoro jutro wyjeżdżam, to chyba wypadałoby się spakować. – pomyślała ocierając łzy i szukając w szafie swoich toreb podróżnych. Po chwili na środku pokoju leżały dwie walizki. Dziewczyna krytycznie zmierzyła je wzrokiem.
- Do jednej włożę ciuchy, a do drugiej sprzęt. – zastanawiała się głośno. – Nie…sprzęt zostaje…- dodała z uśmiechem i zajęła się pakowaniem ubrań.
Nie sądziła, że przygotowanie do podróży tak bardzo ją zmęczy. Usiadła na łóżku, opierając się o miękkie poduszki.
- Odpocznę chwilę, a potem się umyję…- mruknęła sennie.
Zamknęła oczy. Po kilku minutach naciągnęła na siebie kołdrę i odpłynęła w Krainę Marzeń Sennych…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kiane dnia Śro 14:16, 24 Maj 2006, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Strix
:-(
:-(



Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 232 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Village

PostWysłany: Nie 16:44, 14 Maj 2006 Powrót do góry

1?
Laughing


taaa pierwsza xD
nom mam nadzieję, że Ci się tu spodoba Very Happy
a co do opa, to wiesz co o nim myślę
mrau... czekam już na nowe odcinki
buźka Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Nie 17:29, 14 Maj 2006 Powrót do góry

ciekawie sie zapowiada...nie moge sie doczekac kolejnych odcinkow Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
hobo psec
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]

PostWysłany: Nie 17:44, 14 Maj 2006 Powrót do góry

Podoba mi się. Zapowiada sie ciekawie. Będe czytała. Czekam na kolejne odcinki. Muua;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
partyzantka
:-(
:-(



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 189 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:50, 14 Maj 2006 Powrót do góry

faktycznie fajnie się zapowiada Smile czekamy na więcej Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pryczka
:]
:]



Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 485 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: LublIN ciTyyyy

PostWysłany: Nie 18:20, 14 Maj 2006 Powrót do góry

Nie powiem nic innego, niż dziewczyny, bo one doskonale uchwyciły to, co należałoby powiedziec Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kiane




Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: World of sick fictions.

PostWysłany: Wto 16:41, 16 Maj 2006 Powrót do góry

Miło mi, że podoba Wam się moja twórczość Laughing
Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będziecie zaskoczone czytając moje wypociny.
Niedługo pojawi się nowy odcinek.

Pozdrawiam i bardzo dziękuję
Kiane Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kiane




Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: World of sick fictions.

PostWysłany: Pią 16:04, 19 Maj 2006 Powrót do góry

Tak jak obiecałam...
Przed Wami nowy odcinek
Jak coś to bijcie Laughing

Part 2 ~Przeznaczenie~


Następnego dnia obudził ją przenikliwy dźwięk budzika. Spojrzała na wyświetlacz, na którym migała godzina siódma. Powoli podniosła się i ziewnęła przeciągle. Nie była przyzwyczajona do wstawania o tak wczesnej porze. Spojrzała w stronę okna. Pierwsze promienie słoneczne nieśmiało zaglądały do pomieszczenia. Nie do końca przytomnym wzrokiem omiotła pakunki i pomyślała:
- No no…dzisiaj wyjazd…
Zerwała się na równe nogi.
- DZISIAJ WYJAZD?! – krzyknęła z niedowierzaniem zbiegając po schodach. Wpadła zdyszana do sypialni matki. Kobieta spała w najlepsze.
- Obudź się!!! Obudź się!!! – krzyczała. Odpowiedział jej pomruk niezadowolenia.
- Obudź się!!! Dzisiaj mnie wywozisz, pamiętasz… – oznajmiła dziewczyna z sarkazmem. Tak jak się spodziewała; czarnowłosa natychmiast wyskoczyła z pościeli i pobiegła do łazienki.
- Która godzina?! – zapytała przez drzwi matka.
- Wpół do ósmej. – powiedziała dziewczyna siadając na jeszcze nagrzanym miejscu w pościeli, gdzie spała pani Grain.
- Idź coś zjeść! – krzyknęła Ann w akompaniamencie strużek wody odbijających się o plastikowe ściany prysznica.
Hayley chcąc nie chcąc skierowała się do kuchni. Znalazła resztę wczorajszych tostów, które natychmiast pochłonęła. Usłyszała, że drzwi do łazienki się otwierają:
- No to teraz moje kolej. – pomyślała kierując się korytarzem w stronę łazienki.
Nagle zatrzymała się. Właściwie, dlaczego ona wyjeżdża??? No tak…żeby pozwolić matce dowoli cieszyć się karierą. A ona…??? A córka…??? A córka się nie liczyła. Gdyby na jednej szalce wagi kobieta postawiła Hayley, a na drugiej swoje ambicje zawodowe, dziewczyna przegrałaby z kretesem.
Przyśpieszyła kroku. Energicznie pociągnęła za klamkę i już była po drugiej stronie. Z hukiem zatrzasnęła drzwi i omiotła wzrokiem całe pomieszczenie.
Niespodziewanie oparła się plecami o zimną ścianę i powoli osunęła się na podłogę. Wplotła smukłe palce w brązowe włosy i spojrzała przed siebie. Niezależny obserwator wywnioskowałby chyba, że dziewczyna wpatruje się tępo w białe jak śnieg kafelki, na których można było dostrzec motywy kwitnących kwiatów wiśni.
Przeznaczenie…??? Być może.
Jednak mimo wszystko nie płytki tak „zainteresowały” Hayley. Wpatrywała się tępo w przestrzeń starając się choć na chwilę się wyłączyć i zapomnieć o wszystkim. O tym, co tak bardzo ją rani. O tym, że potrzebuje zrozumienia i jak każdy człowiek – miłości i ciepłego głosu, który zawsze może usłyszeć w chwili, kiedy nic już nie może pomóc. Nic więcej. Tylko tyle. Zrozumienia.
I czemu dopiero teraz to wszystko w niej pęka??? Bo momenty przełomowe zdarzają się zazwyczaj w najbardziej niespodziewanym momencie. Nawet w czasie porannej toalety. Dlaczego????…Bo życie jest nieprzewidywalne.
Z transu brutalnie wyrwała ją matka dobijając się do drzwi. Dziewczyna wracając do szarej rzeczywistości otworzyła kobiecie i odsunęła się. Czarnowłosa spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
- Coś tu za cicho…Wszystko w porządku??? – zapytała z troską.
- Nie mamo nic się nie stało. Zamyśliłam się. – oznajmiła matce, która badawczo jej się przyglądała.
- Skoro tak twierdzisz…- powiedziała córce na odchodne.
Żeby znowu nie odpłynąć myślami gdzieś daleko Hayley postanowiła wziąć prysznic. Ciepłe strużki wody przyjemnie pieściły ciało dziewczyny. Wzięła z półki żel o cudownym zapachu wiśni.
Przeznaczenie??? Być może…
Minęło pół godziny, zanim dziewczyna doprowadziła się do stanu używalności. Potem szybko pobiegła po bagaże do swojego pustego już pokoju.
- Do zobaczenia niedługo. – mruknęła do białych ścian i zarzuciła mały plecaczek przez ramię. W prawą rękę chwyciła ciężką torbę i chwiejnym krokiem podążyła do samochodu. Wrzuciła wszystko do bagażnika i siadła na przednie siedzenie samochodu. Matka przekręciła kluczyk w stacyjce i wyjechała z bramy. Hayley ostatni raz odwróciła się w stronę domu.
- Do zobaczenia niedługo. – pomyślała.
Chwilę później mknęły już zatłoczonymi ulicami Nowego Jorku. Szatynka przypomniała sobie, że nawet nie ma pojęcia, gdzie jedzie. Do Szwajcarii, Włoch, Grecji…a może na Kretę.
Jej marzeniem zawsze było odwiedzić ciepłe kraje. Funduszy nie brakowało, ale pojawił się problem z niewystarczającą ilością czasu. W końcu słynna pani adwokat nie mogła tak po prostu wziąć urlopu. Była święcie przekonana, że po powrocie z wakacji ktoś zajmie jej miejsce. Mało to ludzi na świecie???
- Mamo, a właściwie to gdzie ja jadę??? – zapytała.
- Raczej lecisz…- odpowiedziała jej matka wymijając kolejny wleczący się samochód.
- Czyli…??? – dopytywała się dziewczyna.
- Weź z tylnego siedzenia moją torebkę i poszukaj biletu. – oznajmiła czarnowłosa.
Hayley szybko odwróciła się i chwyciła torebkę matki. Była okropnie ciekawa, gdzie spędzi najbliższe dwa miesiące. Rozsunęła zamek i zaczęła nerwowo grzebać we wnętrzu. Wreszcie znalazła bilet w małym pokrowcu na dokumenty. Drżącymi rękami wyjęła go zza folii i przeczytała:
- Bilet pierwsza klasa. Lot nr. 378. Powrotny. Nowy Jork - …
Samochód gwałtownie zahamował tak, że kawałek papieru wylądował na ziemi.
- Jesteśmy. – oznajmiła matka – Zbieraj się. Za chwilę masz samolot.
- Zaraz. – odpowiedziała jej Hayley podnosząc bilet. Wysiadając jeszcze raz zerknęła na wszystkie napisy. Z wrażenia usiadła.
- Mamo…czy tu jest napisane…??? – zaczęła się jąkać.
- Jest napisane Nowy Jork – Tokio córeczko. – powiedziała obojętnym tonem.
- C..c..co?! – krzyknęła dziewczyna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Strix
:-(
:-(



Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 232 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Village

PostWysłany: Pią 16:13, 19 Maj 2006 Powrót do góry

1!


pychota Skarbie...
pyszne "pijane" wisienki (mniam...!)
mua.... upiłam się tym odcinkiem Very Happy
ślicznie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Pią 17:59, 19 Maj 2006 Powrót do góry

TOKIO ?! No, niezle... Very Happy ciekawe co bedzie dalej...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kiane




Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: World of sick fictions.

PostWysłany: Śro 14:14, 24 Maj 2006 Powrót do góry

- Mamo ty nie mówisz poważnie…Powiedz, że nie…- wydukała dziewczyna.
- Najzupełniej poważnie. – odpowiedziała jej czarnowłosa spoglądając na zegarek. – Zaraz mam rozprawę, także musimy się szybciutko pożegnać.
- Ty chyba śnisz…zaraz masz mnie odwieść do domu! – zaczęła krzyczeć Hayley. – Wysyłasz mnie do kraju skośnookich, mówiących dziwnymi znaczkami i musisz szybko jechać?!
- Piszących dziwnymi znaczkami. – poprawiła ją matka. – A poza tym większość mówi po angielsku.
Zaraz potem odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę wyjścia.
- Wiesz co, pieprz się ty i te twoje rozprawy!!! I nie spodziewaj się, że jeszcze mnie zobaczysz!!! – wrzeszczała szatynka. Pani Grain była jednak już zbyt daleko, żeby usłyszeć pretensje córki. A może nie miała ochoty usłyszeć??? Za to ludzie bardzo zainteresowali się całym tym zdarzeniem i z ciekawością przyglądali się całej czerwonej ze złości nastolatce. Ta po pewnej chwili zauważyła, że znajduje się w centrum uwagi; spuściła głowę i zaczęła mruczeć pod nosem coś o „dziwnych znaczkach”.
Niedługo potem doszła do schodków, na których ustawił się spory ogonek do wejścia na pokład wielkiego pasażerowca. Słońce zaczęło prażyć niemiłosiernie kierując gorące promienie prosto w oczy szatynki. Nałożyła okulary przeciwsłoneczne i ostatni raz spojrzała na Nowy Jork. Na miasto złudzeń i ciągłego pośpiechu. Z perspektywy cienkich szkieł o kolorze ciemnoniebieskim wszystko wydawało się trochę radośniejsze, podkolorowane...
- To głupie. – powiedziała ściągając okulary. – Przez jakieś szkiełka wszystko ma wydawać się prostsze?! Taak…ciekawe, kto by w takie coś uwierzył…
- Optymista. – odezwał się cichy głośnik w jej podświadomości.
- Spadaj. – mruknęła. Staruszka stojąc obok niej odsunęła się od dziewczyny na bezpieczną odległość.
W końcu doczekała się. Weszła na pokład. W twarz uderzył ją strumień chłodnego powietrza, który dawał dziewczynie dużą ulgę.
- Całe szczęście, że jest jaka taka klimatyzacja. – pomyślała sadowiąc się na krześle przy oknie, żeby mieć dobry widok na ocean.
- Witamy na pokładzie samolotu linii Airways. Prosimy zapiąć pasy, zaraz startujemy. Życzymy miłego lotu. – usłyszała głos, który wydobywał się z dużego głośnika gdzieś ponad jej głową.
- Nawzajem. – pomyślała uśmiechając się lekko.
Poczuła, że coś szarpnęło i maszyna nabrała szybkości. Nagle samolot poderwał się i wzbił się w powietrze. Coraz wyżej, wyżej i wyżej… Na dole pozostały wszystkie zmartwienia i troski. I nawet okulary wydawały się już zbędne…Hayley oderwała wzrok od okna i wygodnie rozsiadła się na miękkim siedzeniu.
Rozejrzała się dookoła. Na fotelu obok siedziała siwa kobieta rozwiązująca krzyżówkę. Naprzeciwko niej miejsce zajął mężczyzna około trzydziestki, który pochłonięty był czytaniem najnowszej gazety o piłce nożnej.
- Dlaczego ja zawsze muszę trafić na takich ludzi?! Nie ma nawet z kim pogadać…a przydałby się jakiś opalony cudzoziemiec. – rozmarzyła się szatynka.
Następne godziny spędzone na pokładzie samolotu dłużyły się niemiłosiernie. Dziewczyna większość czasu spędziła na bezmyślnym podziwianiu widoków za oknem. Z zamyślenia wyrwał ją miły głos stewardesy:
- Może coś podać???
Hayley potrząsnęła głową i nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na kobietę.
- Nie…dziękuję. – odpowiedziała po chwili zastanowienia.
Znowu odwróciła głowę w stronę okna. Nagle zerwała się z siedzenia. Staruszka siedząca obok spojrzała na nią pobłażliwym wzrokiem. Tymczasem dziewczyna gorączkowo szeptała:
- Kartka, kartka…gdzie jest kartka. No chodź tutaj kochana…Nie ma cię?! Ok, w takim razie policzymy się…ja mam dobrą pamięć do Nieposłusznych Kartek…
Zaczęła wywracać do góry nogami cały swój podręczny bagaż. Na samym dnie plecaka zauważyła czarny notes, a przy nim długopis. Wyciągnęła je szybko i zaczęła zawzięcie skrobać coś na kartce. Mężczyzna odrywając się od lektury spojrzał jej przez ramię. Zauważył napisane niedbałym pismem słowa: „Bajka o miłości”. Dalszej treści nie był w stanie rozczytać. Hayley co chwila odrywała się od kartki i drapiąc się po głowie długopisem zabawnie mrużyła oczy. Tak wyglądał nagły przypływ weny twórczej w jej wykonaniu.

***

Nawet nie spostrzegła się, kiedy już stała na płycie lotniska w Tokio. Tam, daleko za oceanem zostawiła wszystko. Tyle samo może zyskać tutaj.
Odebrała bagaż i skierowała się w stronę wyjścia. W pewnej chwili zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie wie, gdzie ma iść. Matka nie dała jej żadnej karteczki z adresem ani jakichkolwiek wskazówek. Zatrzymała się na środku ogromnej hali. Postawiła torby na ziemi i dokładnie rozejrzała się wokół siebie. Nigdzie nie zauważyła człowieka, który w jakikolwiek sposób był nią zainteresowany.
- Chyba mam kłopociki…- pomyślała – I co ja mam teraz zrobić??? Wrócić nie wrócę, bo bilet mam zarezerwowany na inny lot. A nie mam tyle kasy, żeby kupić nowy. Błędne koło…
Nagle poczuła na swoim rozgrzanym ramieniu lodowatą rękę. Wzdrygnęła się mimowolnie i z przestrachem odwróciła do tyłu. Stanęła oko w oko z rudowłosą kobietą o kocich, zielonych tęczówkach. Nieznajoma nerwowo poprawiając niesforne loki zapytała zdziwioną dziewczynę:
- Czy mam przyjemność z panią Hayley Grain?
- Chyba tak…to znaczy ja jestem Hayley, ale… - zaczęła jąkać się oszołomiona nastolatka. Nigdy zbytnio nie ufała obcym ludziom, ale ta sytuacja była ponad wszystkim regułami. W końcu nie spędzi najbliższych dwóch miesięcy na środku hali lotniskowej.
- Świetnie. - rzuciła krótko kobieta. – Jestem Jessica i to właśnie u mnie będziesz mieszkać przez wakacje… - dodała jednym tchem. - Idziemy?!
Widząc niepewne, ale twierdzące kiwnięcie głowy Hayley chwyciła jedną z toreb i szybko podążyła w stronę wyjścia. Szatynka zabrała resztę bagaży i chwiejnym krokiem podążyła za rudowłosą. Niedługo potem znalazły się na skąpanym w słońcu, ogromnym parkingu, na którym można było znaleźć samochody najróżniejszej marki i koloru. Zielonooka cały czas nerwowo mruczała pod nosem:
- Jedna przecznica w prawo, dwie w lewo…i znów jedna w prawo. Do cholery jasnej gdzie ten grat?!
Szatynka szła coraz wolniej. Ciężka torba i nieznośny upał dawały jej się we znaki. Już miała zaprotestować i po prostu stanąć, gdy usłyszała radosne krzyki nieznajomej:
- No w końcu!!! Jesteś Staruszku…
Hayley szybko dogoniła kobietę, która zatrzymała się przed samochodem. Jego karoseria koloru wiśniowego połyskiwała w słońcu. Boczne drzwi auta lizały wściekle żółte, fantazyjnie namalowane płomienie. Po chwili cały bagaż znalazł się w przestronnym bagażniku, a szatynka usadowiła się na przednim siedzeniu. Kobieta po chwili zajęła miejsce kierowcy i przekręciła kluczyk w stacyjce. Silnik zawarczał i niedługo potem mknęły już zatłoczonymi ulicami Tokio. Nieznajoma nerwowo wyprzedzała wlekące się auta. W samym środku centrum trafiły na ciągnący się w nieskończoność ogonek samochodów.
- Nienawidzę korków. – kobieta przeklinała pod nosem zrządzenie losu. Potem ze zrezygnowaniem opadła na siedzenie i co chwila podjeżdżała co kilka metrów naprzód.
- No to teraz mamy okazję trochę lepiej się poznać. Na lotnisku nie było zbytnio czasu. – zaczęła rozmowę. – Jak już wcześniej wspominałam jestem Jessica Tailor. Prowadzę pensjonat Hintara, w którym spędzisz dwa najbliższe miesiące. Poza tym…
- Mam pytanie…skąd zna pani moją matkę? – weszła jej w słowo Hayley.
- Byłyśmy w jednej klasie w liceum w International School*. Potem nasze drogi się rozeszły, ale dziwnym trafem niedawno się spotkałyśmy i postanowiłyśmy, że wakacje spędzisz właśnie tu, gdzie w tej chwili się znajdujesz. – oznajmiła niewzruszona nie zbyt uprzejmym zachowaniem szatynki. Zapadła cisza. Hayley odwróciła się w stronę okna, za którym jak na filmie przemykały kolejne sceny. Luksusowe sklepy, zatłoczona ulica, wiecznie spóźnieni gdzieś ludzie…Zupełnie jak w jej rodzinnym Nowy Jorku.
- Całe szczęście, że pensjonat jest na obrzeżach Tokio…będę miała trochę spokoju. – pomyślała.

***

- No…jesteśmy. Pensjonat jest tuż za rogiem. – powiedziała Jessica zatrzymując samochód na małej wysepce i odpinając pasy.
- Nareszcie… - odparła jej Hayley wysiadając z auta. Bezceremonialnie przeciągnęła się ziewając przy tym przeciągle. Potem udała się do bagażnika po swoje torby i podążyła za panią Tailor.
- Wiesz co, cieszę się, że przyjechałaś. W końcu nie będę sama z tymi dzikusami… - po raz kolejny przerwała ciszę kobieta.
- Mąż i dzieci dają się we znaki??? A może turyści??? – zapytała beztroskim tonem szatynka.
- Nie zupełnie…mama nic ci nie mówiła??? – odpowiedziała pytaniem na pytanie rudowłosa.
- Nieee… - odparła dziewczyna. Przeczuwała jednak, że nie będzie to radosna wiadomość.
- Bo widzisz Hayley…Pensjonat Hintara jest pensjonatem dla chłopców. – oznajmiła niepewnie.
Nastolatka momentalnie zatrzymała się. Torba wyślizgnęła jej się z ręki. Głośno przełknęła ślinę.
- Nade mną wisi chyba jakieś fatum!!! – krzyknęła wznosząc wzrok ku błękitnemu niebu, po którym leniwie ciągnęły się małe chmurki.

---

*International School - (przyp.autorki) Szkoła, do której uczęszczają dzieci z całego świata w celu intergracji. Może taka istnieje, ale bardziej skłaniam się to stwierdzenia, że poprostu mój chory wymysł Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mia
:(
:(



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 357 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła rodem

PostWysłany: Czw 21:07, 25 Maj 2006 Powrót do góry

czemu chory? taka szkoła na pewno istnieje Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kama
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1374 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przemyśl

PostWysłany: Pią 17:17, 29 Wrz 2006 Powrót do góry

Zadnej nowej częsci. Zamykam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)