Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Killer - rozdział II - zawieszam na razie ;) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Julie




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z książki.

PostWysłany: Nie 16:18, 23 Lip 2006 Powrót do góry

Pomysł na to dziwne opowiadanie narodził się w mojej głowie, kiedy byłam na trzytygodniowej ucieczce od problemów w Anglii Wink...
Będzie to wieloczęściówka, mam nadzieję, że nie zabraknie mi pomysłów i że będzie się Wam podobała Smile.
No to... Chyba pora na pierwszą część Very Happy.


Rozdział I

-…i wtedy tak po prostu… zastrzeliłem go.
- Jak to zrobiłeś?
- Nasza matka trzymała w szufladzie naładowany pistolet. Taki malutki – pokazał palcami. – Jeden strzał… i koniec.
- Po co trzymała w domu naładowaną broń?
- Bała się. Po tym, jak nas okradli, nikomu już nie ufa. Nigdy nie należy ufać ludziom… Nigdy – ciągnął.
- Opowiedz o tym, jak was okradziono.
- Cóż… - chłopak wygodniej rozsiadł się na drewnianym krześle i powiódł wzrokiem po czystych, gołych ścianach w przygnębiającym szarym kolorze. – Byliśmy na wakacjach. Mama, ja… i on – ze złością zacisnął pięści.
- „On”, to znaczy kto? – bezlitośnie wtrąciła policjantka, choć doskonale wiedziała, o kim mowa.
- No… on! Tom, mój pieprzony braciszek, który…
- Bez przekleństw, proszę – znów mu przerwała.
- Więc byliśmy na tych wakacjach – chłopak puścił mimo uszu jej uwagę – i jak wróciliśmy… w domu nie było absolutnie nic poza kontaktami w ścianach. Drzwi i okna pootwierane, wszystko wynieśli. Tyle. Koniec, kropka.
- Czy dowiedzieliście się, kto to zrobił?
- Nie wiem, po co mnie pani o to pyta, skoro chyba sama pani tam była, pisały o tym wszystkie gazety i przez jakiś miesiąc mówiono wciąż w telewizji – wzruszył ramionami i spojrzał na nią z politowaniem.
Kobieta dała za wygraną. Chciała wreszcie skończyć przesłuchiwać tego chłopca i wrócić do domu, do męża i półtorarocznego synka. Mimo to, dobrze wiedziała, że zbacza z tematu. A przecież jej zadaniem było dowiedzieć się, dlaczego ten miły chłopiec zabił swojego brata bliźniaka. Spojrzała mu w oczy i nagle zrobiło jej się go żal. Ale tylko trochę. Za chwilę znów była zimna, wyrachowana i gotowa do dalszego przesłuchiwania.
- Bill, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że zabiłeś swojego brata. Opowiadasz nam o tym, ale jesteś jakby nieobecny. Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo on chciał mnie zabić – z powagą odparł młody, wychudzony, czarnowłosy chłopak, nazwany wcześniej Billem.
- Zapisz: ma dziwne urojenia – mruknęła cicho policjantka do siedzącej z tyłu koleżanki. Chłopak zaczął protestować.
- Nie mam żadnych urojeń! Nie było was tam, nic nie wiecie! Słyszałem na własne uszy…
- Nadpobudliwy… – przerwało mu kolejne mruknięcie funkcjonariuszki.
Bill poddał się. Niby jak ma się bronić, skoro nie chcą go słuchać? Najważniejsze było, że on znał prawdę, lecz cóż mu po niej, skoro nie chcą mu wierzyć? Dla nich liczy się tylko to, że popełnił zbrodnię. Cała reszta schodzi na dalszy plan. To jest właśnie problem z policją.
- Tak więc, wracając do ciebie… - kobieta odwróciła się znów do niego i Bill spostrzegł nagle, że jest bardzo ładna. Miała śliczną twarz i proste, modnie ścięte blond włosy do ramion. Wpatrywała się w niego niezwykłymi, fiołkowymi oczami, w których dostrzegł tlącą się odrobinę współczucia dla siebie. Ale duma wygrała; nie chciał, żeby ktokolwiek się nad nim litował, nawet, jeśli miałaby to być tak piękna kobieta. Uśmiechnął się więc krzywo i ze zniecierpliwieniem poprawił się na krześle.
- Nie wiem, czy mam pani coś jeszcze do powiedzenia – złapał kosmyk swoich długich włosów i puścił dziewczynie oczko, prawie nieświadomie zaczynając z nią flirtować.
- Oczywiście, że masz… - zauważyła to. Musiała zauważyć. Także usiadła wygodniej i obciągnęła krótką spódniczkę od eleganckiego beżowego kostiumu, który miała na sobie.
- Dlaczego jest pani w cywilu? – zapytał Bill, zdając sobie sprawę, że ma nad nią swego rodzaju władzę.
- Bo jestem… - zaczęła i zreflektowała się. – To nie jest czas na takie rozmowy, panie Kaulitz.
- Czas na rozmowę jest zawsze dobry – nie zgodził się Bill.
- Dobrze… Powiedz mi więc, czy planowałeś to zabójstwo? – zmieniła temat.
- Nie chcę o tym rozmawiać w towarzystwie osób postronnych – chłopak uśmiechnął się słodko, wskazując głową na jej koleżankę.
Zupełnie zbiło to z tropu młodziutką policjantkę.
- Ależ… Rachel jest… ona musi zapisywać spostrzeżenia z naszej rozmowy!
- Nie zamierzam – czarnowłosy pochylił się do niej – rozmawiać o tym – przysunął się jeszcze bliżej – z kimś innym – teraz już prawie muskali się nosami – niż pani – zakończył miękko, zamykając na chwilę oczy, by móc rozkoszować się bliskością kobiety. – Tak więc, albo zostajemy sami, albo nic nie powiem.
Obie dziewczyny wpatrywały się w siebie bez słowa, zastanawiając się, co robić. W końcu podjęły widocznie jakąś milczącą decyzję, bo Rachel wyszła, pozostawiając koleżankę samą z Billem.
- Czy teraz zaczniesz mówić? – zapytała go blondynka, zdejmując marynarkę. Pod spodem miała kremową bluzkę z rękawem do łokcia, stylizowaną na gorset.
- Jak masz na imię? – zapytał chłopak, aż nadto wymownie wpatrując się w jej biust.
- Dla ciebie jestem panią – uśmiechnęła się lekko.
- Moją panią zawsze możesz być – zamruczał cichutko, ale jednak na tyle głośno, by usłyszała. Na policzkach wykwitły jej urocze rumieńce.
- Bill… Ja mam męża… Dziecko… - chwyciła się pierwszej myśli, jaka przyszła jej do głowy.
- A ja nie mam już nic.
Zamilkli oboje. W końcu Bill pierwszy przerwał ciszę.
- No więc?
Spojrzała na niego pytająco.
- Nie powiedziałaś mi, jak masz na imię.
- Marie – odparła zrezygnowana. – Mam na imię Marie.
- Marie… - powtórzył w zamyśleniu. – Ładnie. Pasuje do ciebie.
- Dlaczego tak myślisz? – wyrzuciła z siebie z ciekawością, zapominając, że miała prowadzić przesłuchanie.
- Kiedyś ci powiem, dlaczego – mrugnął do niej, a ona westchnęła.
- Nie powinno w ogóle być tej rozmowy – powiedziała, poprawiając ręką włosy. – Wróćmy do kluczowej sprawy. Czy planowałeś zabójstwo brata?
Ku jej zdumieniu, czarnowłosy roześmiał się.
- Z czego się śmiejesz? – zapytała, wpatrując się w niego z zaskoczeniem. – Czy powiedziałam coś śmiesznego?
- To zadziwiające, w jak krótkiej chwili z pięknej kusicielki na powrót stałaś się twardą policjantką – odpowiedział Bill, patrząc na nią z podziwem.
- Nie jestem… - chciała zaprotestować, ale zdała sobie sprawę, że to nie ma sensu, poza tym, słowa chłopca w jakiś sposób sprawiły jej przyjemność. – To moja praca, Bill – powiedziała zamiast tego. – Chciałabym, żebyś zaczął współpracować, bo to może ci pomóc.
- A ty? Czy chciałabyś mi pomóc? – zapytał, przewiercając ją na wylot czekoladowymi oczami.
- Tak, bardzo bym chciała – odpowiedziała szybko, bez namysłu. – To znaczy… Nie chciałabym… Powinnam być bezstronna, ale…
-…ale jednak stoisz po mojej stronie. No i bardzo właściwie.
- Chciałabym, Bill, ale nie to leży w moim interesie. Nie jestem prawniczką, tylko zwykłą policjantką, która ma cię przesłuchać i…
- O, nie – wtrącił chłopak. – Ty na pewno nie jesteś zwyczajna. Na pewno nie.
Milcząc, Marie zastanawiała się, dlaczego jego słowa sprawiają, że nie wie, co mu odpowiedzieć. Zwykle bez zarzutu wykonywała swą pracę, a wdzięk pomagał jej wydobyć z przesłuchiwanych to, czego chciała się dowiedzieć. W tym przypadku stało się inaczej i było to dla niej coś nowego. Nagle stało się dla niej jasne, że nie poradzi sobie sama z tym chłopakiem.
- No dobra – znów to on przerwał ciszę. – Pytałaś, czy to planowałem. Nie. Żadnego morderstwa z premedytacją – uśmiechnął się krzywo. – Po broń sięgnąłem w ostatniej chwili, już wtedy, kiedy nie miałem wyjścia. I przestań wreszcie myśleć, że to moja wina – ciągnął jakby z rozżaleniem. – Zrozum, że to on chciał zabić mnie. Zrobiłem to w obronie własnego życia.
- Skąd wiesz? – Marie pokręciła głową. To, co mówił, wydawało się zbyt absurdalne, by mogło być prawdziwe. Jednak chciała mu wierzyć. Naprawdę chciała.
- Cóż, możesz mówić, że to śmieszne… – Bill urwał i zapatrzył się na chwilę w przestrzeń gdzieś za kobietą.
- No, więc? – zniecierpliwiła się blondynka. – Co ma być śmieszne?
- Jesteś niecierpliwa, to niedobrze – odparł czarnowłosy. – A ja mam zamiar mówić dopiero wtedy, kiedy będę miał na to ochotę, jasne, aniołku? – pochylił się nad nią i lekko pogładził ją po policzku. Drgnęła pod jego dotykiem. – Na dziś koniec.
- O, nie, Bill – powiedziała ze złością Marie, gwałtownie wstając z krzesła. – Ty zwyczajnie chcesz mnie sobie ustawić! A chyba powinno być odwrotnie! Nie mogę na to pozwolić!
- Lubisz dominować – zmrużył oczy, patrząc na nią, ale nie ruszając się z miejsca. – To ciekawe…
Znów się zarumieniła, choć Bóg jeden wie, jak bardzo broniła się przed tym. Ten dziwny chłopak stara się wyprowadzić ją z równowagi! Jeśli szybko czegoś nie wymyśli, nic się od niego nie dowie i nie będzie w stanie dokończyć zadania.
„Dobrze, panie Kaulitz, będziemy grać w tę grę – pomyślała, mrużąc oczy. – Zobaczymy, kto wygra”…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Julie dnia Wto 10:06, 29 Sie 2006, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Joq
Gość





PostWysłany: Nie 17:24, 23 Lip 2006 Powrót do góry

1?

Hmmm... narazie zapowiada się baardzo ciekawie... Bill zamordował Toma... do tego flirtuje z policjantkom Smile to może być ciekawe Wink
Narazie powiem że mi się podoba i czekam na następne części...
Pozdrawiam
cookierek
:)
:)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 23:57, 23 Lip 2006 Powrót do góry

Hehe:) Yes yes yes... kochana Ty moja!!
Wlanie zakonczylas jedno z moich ulubionych opowiadan i zaczelas nowe:) Tego mi trzeba!!
Co o tym sadze? Od samego poczatku bardzo oryginalne i interesujace!!!
Swietne xD tylko Bill ma jakis dziwny charakter w tym opciu.. heh xD
Jest swietnie:*
I teraz zdanie-tradycja - Czekam na next parta:)
Bussal:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Pon 15:28, 24 Lip 2006 Powrót do góry

Nie no w tym świetle to go sobie nie wyobrażałam... Biedna policjantka... Heh czyżby urok osobisty Billa działał na wszystkie Rolling Eyes ... Wszystko fajnie, przesłuchanko, ale po co on do cholery Toma zabił... I czy oskarżony wyjdzie z tego cało... Mam nadzieje że długo nas nie będziesz trzymać w niepewności... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alex_92
:-(
:-(



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pon 21:03, 24 Lip 2006 Powrót do góry

ja sadze to samo co cookierek ladnie opsala takie same wysli co ja milalam pozdrawiam caluski SmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Julie




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z książki.

PostWysłany: Pon 21:25, 24 Lip 2006 Powrót do góry

alex_92 - dzięki Smile Też pozdrawiam Całus.!

Asiorek91 - za dużo pytań, a cierpliwość to dobra cecha Razz. Postaram się szybko pisać dalej Smile.

cookierek - cieszę sie, że Ci sie podoba i z tego, że czekasz Smile! Buziaki Całus.!

Joq - cieszę się, że się podoba... Zapraszam na nowy part Very Happy!

Dedykacja dla Nev... dla mojej kochanej Nev...


Rozdział II



- Nic się nie dowiedziałaś poza tym, że nie zrobił tego z premedytacją i że zabijał w obronie własnej, co jest zresztą bardzo kiepskim alibi? – wysoki, ciemnowłosy policjant wpatrywał się w nią z niedowierzaniem.
- On w coś ze mną gra, Adam – warknęła przez zęby Marie. – Muszę mu pokazać, że nie dam się tak pokonać.
- Nie poznaję cię, Marie. Ty zawsze potrafiłaś wszystko z nich wydusić! Co się z tobą dzieje?
Wiedziała, kim są owi „oni”, choć nie powiedział tego. Traktował ich tak bezosobowo, a przecież także byli ludźmi.
- Nic się nie dzieje, ten chłopak wymaga więcej pracy, rozumiesz? – prawie krzyczała. – Daj mi więcej czasu!
- Jesteś pewna, że uda ci się z nim wygrać? – zapytał Adam. – Jeśli nie, przydzielimy do tej sprawy kogoś innego.
Marie naprawdę denerwowała się, kiedy ktoś jej nie doceniał, a gdy wiedziała, że ma szansę.
- Nie musisz – ucięła ze złością. – Poradzę sobie.
- Jak uważasz – Adam wzruszył ramionami i wrócił do swych obowiązków.
Marie łzy napłynęły do oczu. Jak on śmiał się tak wobec niej zachowywać? To, że kiedyś byli parą, nie upoważnia go do takiego jej traktowania.
Była to prawda, kiedyś, dość dawno temu, Adam i Marie spotykali się ze sobą. Łączył ich pełen ognia i namiętności związek, jednak Adam zostawił ją, kiedy dowiedział się, że jest w ciąży. Załamana dziewczyna po krótkim czasie od rozstania straciła dziecko. I od tamtej pory między nią a Adamem nigdy już nie było tak samo. Kiedy zaczęli jeszcze razem pracować, unikali się, jednak Marie dostała awans i była teraz niestety bliżej Adama. Ale była w szczęśliwym związku, miała męża i dziecko, dlatego obecność byłego chłopaka tak bardzo jej nie raziła. Zresztą, starała się nie mieszać życia uczuciowego do pracy.
Na rozmowę z Billem weszła z poważną miną, lecz zadbała o pozory i starała się, by nie było po niej widać w jakim jest nastroju. Tym razem chłopak także zażyczył sobie, by zostali sami.
- Co się dzieje, aniołku? – zapytał cicho, ledwo tylko zamknęły się drzwi za Rachel.
- Nic się nie dzieje – ucięła Marie. – I przestań do mnie tak mówić.
- Kłamiesz – stwierdził czarnowłosy.
- Wcale nie… - zaczęła dziewczyna, ale tama nagle puściła i z oczu popłynęły jej dwa strumienie. – Dlaczego ty mi wszystko utrudniasz? – zapytała przez łzy.
- Ja tobie? – zdziwił się Bill. – Dla mnie też to jest trudne, rozumiesz? Oskarżają mnie o zabicie brata, w dodatku z premedytacją, czeka mnie prawdopodobnie dożywocie… A ty mówisz, że ja ci wszystko utrudniam!
- Bo utrudniasz! – krzyknęła Marie. – Nie chcesz w ogóle mi o tym powiedzieć! Nie współpracujesz! I jak ja niby mam ci pomóc? Muszę znać prawdę!
- Powiedziałem ci prawdę!
Przekrzykiwali się wzajemnie, aż w końcu Bill chwycił ją za ramiona i przytulił do siebie mocno. Objęła go jak dziecko i stali tak, przytuleni. Mimo że miała na nogach szpilki, była trochę niższa od niego.
- Już dobrze, Marie… Wszystko będzie dobrze – mówił, uspokajając się. Po chwili uśmiechnął się do siebie. Właśnie miał w ramionach chyba najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widział. I nie mógł nic z tym zrobić. Mógł jedynie tulić ją do siebie, mówić jej, że będzie dobrze i głaskać ją po tych jasnych włosach, aż przestanie płakać.
- Dzięki – powiedziała wreszcie, wycierając nos i odsuwając się od chłopca. – Ktoś mnie wkurzył i nie mogłam nad sobą zapanować.
- Ten, kto cię wkurzył, nie powinien chodzić po tej ziemi – czarnowłosy spojrzał na nią z czułością, walcząc z pokusą, by pogłaskać ją po twarzy.
- Już dobrze – uśmiechnęła się lekko, spoglądając na niego wilgotnymi oczami znad firanki mokrych rzęs. – Chyba nie nadaję się dziś do pracy – stwierdziła.
- Nadajesz się – zaprotestował Bill. – Porozmawiaj ze mną – powiedział błagalnie. – Od tego zależy moje życie… Moja przyszłość.
- Wczoraj nie chciałeś rozmawiać – zauważyła blondynka.
- A dzisiaj chcę. Wszystko musi dziać się powoli. Nie wolno się spieszyć – pouczył ją.
- Obawiam się, że w tym przypadku będziemy musieli nieco przyspieszyć tempo. Nie mamy wiele czasu. Od tego, czy zechcesz mi pomóc, zależy twoje… no cóż… życie.
- Więc ja jestem uzależniony od ciebie, a ty ode mnie – zauważył Bill. – Żeby coś zaczęło się dziać, ja muszę pomóc tobie, a ty mnie.
- Niezupełnie… Kiedy nie zechcesz mówić, oni… po prostu… - nie mogło jej to przejść przez gardło.
- Niech zgadnę – pomógł jej chłopak. – Uznają ustaloną wersję, że zabiłem, bo miałem taki kaprys i… skażą mnie na podstawie tego, tak?
Pokiwała głową.
- Uznają, że jesteś chory psychicznie, a ja będę musiała się pod tym podpisać, bo przecież przesłuchiwałam cię i nie chciałeś mi nic powiedzieć. Czy warto, Bill? – ich oczy się spotkały.
- Dla tej chwili – powiedział chłopak – warto nawet umrzeć.
I uśmiechnął się tajemniczo.

***

- On będzie mówił – zdała raport Marie. – Będzie, kiedy przyjdzie czas, by o tym mówić. To nie potrwa długo.
- Wątpię w to – powiedział Adam, a ona przewróciła oczami. Oczywiście, zawsze musiał być przeciwko niej. – Ten chłopak jest trudnym nastolatkiem, a Marie oszukuje sama siebie, twierdząc, że uda jej się coś z niego wydobyć.
- Pierdol się – warknęła cicho blondynka.
- Czy coś chciałaś dodać, Marie?
- Powiedziałam wszystko, co miałam do powiedzenia – zaoponowała spokojnie, całą siłą woli powstrzymując się od warknięcia na szefa.
- Dobrze. Wobec tego, jeśli Marie twierdzi, że da sobie radę, to niech spróbuje. Jeśli sobie nie poradzi, zmienimy ją. Wierzę w ciebie – uśmiechnął się i poklepał ją po ramieniu. – Leć, dziewczyno. Dasz radę.
- Dzięki – także się uśmiechnęła i wyszła, triumfując na widok miny Adama.

***

Nowocześnie urządzone mieszkanie powitało ją chłodem i pustką. Zastanawiając się, gdzie podział się jej mąż Michael i dlaczego nie wita jej w progu jak co dzień, zdjęła płaszcz i powiesiła go na wieszaku.
- Michael? – krzyknęła. – Wróciłam.
Nikt nie odpowiadał. Zaniepokojona poszła do pokoju dziecinnego i już, już miała zacząć krzyczeć, kiedy zobaczyła, że synek bezpiecznie śpi w rogu łóżeczka.
- Lukas, nastraszyłeś mnie – mruknęła i delikatnie pogłaskała śpiące dziecko po jasnej główce. – Tylko, do cholery, gdzie jest tata?
Nikt jej oczywiście nie odpowiedział. Zrezygnowana, zdjęła buty i rzuciła się na ciemnobrązową, skórzaną kanapę w salonie. Kiedy była już bliska zaśnięcia, drzwi skrzypnęły i ukazał się w nich Michael.
- Jesteś już, kochanie! – zdziwił się na jej widok. – Zwykle wracałaś później.
- Gdzie byłeś? – zapytała, podstawiając usta do pocałunku, kiedy pochylił się nad nią. – Dlaczego zostawiłeś dziecko samo?
- Wyszedłem tylko na chwilę – zapewnił. – Mały spał, pomyślałem, że skoczę… no… do sklepu tu na rogu.
- I wygląda na to, że nic nie kupiłeś – uniosła brwi.
- No… nie. Nie – potwierdził niepewnie.
- A w ogóle, po co tam poszedłeś?
- Kochanie – szepnął, całując ją. – Już nie jesteś w pracy, pamiętasz? Po co to przesłuchanie? – znów ją pocałował.
Marie roześmiała się cicho.
- Chyba mam to we krwi – powiedziała. – To był ciężki dzień. Cieszę się, że już wróciłam.
- Jacyś trudni ludzie? – zapytał ze zrozumieniem.
- Tak, a w zasadzie jeden nastolatek – pokiwała głową. – Skazany za zabójstwo.
- Czyje? – zainteresował się Michael.
- Brata – westchnęła. – Brata bliźniaka. Twierdzi, że zrobił to we własnej obronie… Bardzo ciężko coś z niego wyciągnąć.
- Dasz radę – mąż pogłaskał ją po włosach. – Zawsze sobie jakoś radziłaś. I tak pięknie dziś wyglądasz – zauważył. – Te twoje jasne włosy, biały kostium… Zupełnie jak aniołek.
Marie drgnęła jak naelektryzowana na dźwięk tego słowa.
- Co się stało?
- Już dobrze… - westchnęła i przytuliła się do męża. – Poza tym, wcale nie jest biały - wskazała na swoje ubranie – tylko kremowy!
- Och, zamknij się – roześmiał się Michael i zamknął jej usta pocałunkiem.

***

„Nie wiem, co mnie tak w niej pociąga” – myślał Bill, siedząc na twardym posłaniu w zakładzie karnym. - „Niby jest piękna, ale nie w jakiś wyszukany sposób, to musi być coś innego. Może kogoś mi przypomina? Chociaż nie, bo właściwie kogo? Jest jak anioł… Piękna, dobra… I chce mi pomóc. Naprawdę wiem, że chce”.
Toczył ze sobą ten dziwny monolog, bo cóż innego mógł robić? Znalazł się w sytuacji, którą dotąd miał okazję jedynie oglądać na filmach. Wszystko przez własną głupotę i głupotę swojego brata… Brata, którego już nie było.
Bill tak bardzo chciał opowiedzieć wszystko Marie, ale do ich spotkania pozostała jeszcze godzina. Kolejna długa godzina bez niej.
Zdawał sobie sprawę, że nie wolno mu się zakochać w Marie ani nie może dopuścić, by ona poczuła coś do niego. Jednak kiedy byli razem, flirtował z nią i wiedział, że go polubiła. Cóż, to była gra. Gra, w której albo oboje mogli zwyciężyć, albo ponieść klęskę.
- Zaraz przyjdzie Marie – z zamyślenia wyrwał go głos strażnika. – Ubierz się wreszcie.
Nie mógł uwierzyć, że tak szybko to minęło. Za chwilę znów ją zobaczy!
Podniósł się z posłania i włożył poprzecierane dżinsy, których mu, na szczęście, nie zabrali.

- Cześć – powiedział Bill, wchodząc do tego pomieszczenia, w którym zwykle rozmawiał z Marie.
- Cześć – odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko. Dziś ubrana była w dopasowane ciemne dżinsy i czarną bluzkę. – Gotowy do dalszych zwierzeń?
- Nie wiem – odparł szczerze. – Tak naprawdę nie wiem już nic.
Już nie wydawał jej się taki pewny siebie jak na początku.
- Wróćmy więc do momentu, w którym skończyliśmy – zaproponowała.
- Nie pamiętam, gdzie skończyliśmy.
Wydało jej się to zaskakujące, ale powiedziała:
- Miałeś powiedzieć mi, jak dowiedziałeś się o zamiarach Toma. Powiedziałeś, że mogę uznać to za śmieszne i urwałeś – przypomniała mu.
- Masz rację. Cóż, więc to było tak…
I zaczęła się opowieść.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joq
Gość





PostWysłany: Wto 6:28, 25 Lip 2006 Powrót do góry

1?
Mam pewne wątpliwości co do tego, że ta kobieta żyje w tak szczęśliwym związku jak ona sobie wyobraża, ale to się okaże... chociaż mogę się mylić Wink
Parcik bardzo fajny i coraz bardziej jestem ciekawa dalszego biegu wydarzeń...
Napewno będe śledziła ten temacik Wink
Pozdrawiam


Ostatnio zmieniony przez Joq dnia Wto 6:43, 25 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
nobleza




Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 6:38, 25 Lip 2006 Powrót do góry

Moim zdaniem opowiadanie jest bardzo ciekawe i oryginalne. Świetnie! Byle tak dalej! Życzę Ci tego z całego serduszka!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ania93




Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Wto 16:47, 25 Lip 2006 Powrót do góry

Nieźle mnie wciągneło!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cookierek
:)
:)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Wto 21:37, 25 Lip 2006 Powrót do góry

o jeee... wciaga - fakt!! i to bardzo!!
Swietne, cudne... Bardzo podob ami sie charakter Billa w tym opowiaqdaniu... choc nie wiem dlaczego...
Czuje, ze nastepnego parcika przeczytam dopiero za 2 tyg. no chyba, ze dodasz do 28 hehe:)
W kazdym razie po powrocie pierwsze co zrobie to zaczne czytac:)
Jesets swietna pisarka!! Mowialm juz, prawda? Ale to nic... takie rzeczy warto powtarzac...
Jesets super, to opowiadanie rowniez.. i dzieku je Ci, ze konczac jedno zaczelas pisac kolejne...!
Bussiaczki:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nevermind
:-(
:-(



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: A kogo to obchodzi...

PostWysłany: Śro 17:52, 26 Lip 2006 Powrót do góry

Moja droga...
Dziekuje bardzo za dedykację.
Nie trzba było.

A więc:
Błędów oczywiście nie widziałam.
Wszystko jest tak jak mówi Martyna ' cuuuu' xD
( oznacza to cacy : ładnie ślicznie itd.)
Boże jak to wciaga.
Wiesz co?
Ja chce więcej.
I dopilnuję, żebyś to napisała.
Zobaczysz!
Bo jak nie, to:
Nakopie.
Nie wiem czy dam radę, a jak nie to wysle do ciebie mojego tego.
No wiesz kogo Wink


Ok to ja kończe.
Nie będe przynudzać Wink

Buziaki:*

Kocham Cię Sis Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Pią 17:22, 11 Sie 2006 Powrót do góry

I co dalej? Jedyne pytanie które mi się nasówa... Mam nadzieje że dobrze... Ale wszystko w twoich rękach... Czekam na kolejne party...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
hobo psec
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]

PostWysłany: Nie 22:01, 13 Sie 2006 Powrót do góry

Julie... tak samo jak Twoje pierwsze opowiadanie i to jest genialne. Pomysł wyjatkowo oryginalny, łagnnie wyszko opisane... wiesz, że lubię Twoje opowiadania i nie mogę się doczekać się kolejnej części.
Ale przyznam, ze posmutniałąm, kiedy napisałaś, że Bill zabił Toma. Na szczęście to nigdy sie nie zdarzy, bo ta dwójka za bardzo się lubi :]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dranisiaa
:-(
:-(



Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?

PostWysłany: Śro 14:19, 23 Sie 2006 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się to opowiadanie.
Jest takie...hmm...nietypowe.Tak to bardzo dobre słowo.
Nie zawsze spotyka się tego typu opa.
Ta tajemniczość bardzo mi się podoba.
Umiesz zaciekawić czytenika.
Gratujacje Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)