Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 I'm not afraid, Thanks to you... III I IV... Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Jeannette_Schäfer




Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:23, 25 Cze 2006 Powrót do góry

To opowiadanie powstało za radą kogoś bardzo mi bliskiego.
Nie jestest doskonałe, jednak mam nadzieję, że się przyjmie...

Pomogło mi pozbierać pomysły i myśli...
Dziękuję ci...


I...
"Pierwsze sekundy samotna..."


Co to znaczy „Przejść w zaświaty”? Zawsze nurtowało mnie to zagadnienie... Zwykle wyobrażałam to sobie, jako olbrzymią, złotą bramę wśród lekkich, niebiańskich obłoków. Kilka razy widziałam to także w śnie, ale nigdy nie mogłam otworzyć tej bramy, przestąpić progu tych wrót. Niesamowicie pragnęłam zobaczyć, co jest po drugiej stronie. Przyszedł taki czas, że wrota śniły mi się co noc, a ja co wieczór byłam bliżej . Klamka się zbliżała... W końcu jej dotknęłam i nacisnęłam. Przez moje ciało przepłynęła nieokiełznana ilość dziwnej, niebiańskiej energii, która niektórych mogłaby pozbawić wszelkich sił. Wszystkich, które dają możliwość życia i prawidłowego funkcjonowania na ziemi. Mnie jednak ta energia ich nie pozbawiła, a wręcz dostarczyła nowych chęci i ambicji. Dostarczyła chęci życia i zapewniła, że muszę coś osiągnąć na świecie. Zaparło mi dech i...
Kolejny raz zobaczyłam biały, przeźroczysty baldachim mojego łóżka. Pierwszą myślą, jaka przefrunęła mi przez głowę, było to, że są to obłoki u wrót bramy niebios. Jednak kiedy rozejrzałam się w poszukiwaniu klamki, ujrzałam tylko okno mojego balkonu, uzbrojone w cieniutką, lekką jak wiatr firankę. Słońce wschodziło, oplatając powoli dachy hannowerskich domów swoimi promieniami. Ile ja razy to widziałam? Tysiące...
Jak co rano wstałam z niechęcią i ubrałam się z zamiarem pójścia do szkoły. Zeszłam na śniadanie w dosyć dobrym humorze. Ten „dosyć dobry humor” nie psuł się odkąd śniłam o tych obłokach...
W kuchni powitałam mamę.
-Cześć mamuś!- zignorowała mnie. Oczy miała czerwone od łez.
-Jeśli chodzi o tę wczorajszą jedynkę...- szepnęłam.- Myślałam, że rozumiesz...
Dalej nic. Dalej ŻADNEJ reakcji. Podeszłam więc bliżej i mocno ją objęłam. Ona mocno, porządnie wciągnęła powietrze i wstała! Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że ona mnie nie ominęła; nie przeszła obok mnie. Przeszła... dziś już się nie boję tego słowa, dziwne...

Odwróciłam się na pięcie i podążyłam za nią. Przechodząc obok kredensu, zatrzymałam się i spojrzałam w stronę starego, ulubionego mebla ojca... Wisiało nad nim lustro, zwykłe zwierciadło, podobne do tych, w których się przeglądamy, w których sprawdzamy makijaż.... Czy ja też miałam zamiar się przejrzeć? Możliwe... Czy to uczyniłam? Nie...
Choć w lustrach automatycznie pojawiają się odbicia, gdy przed nim stajemy, mnie w nim nie było. Widać tam było tylko duże tarasowe okno, które stacjonowało za mną... Mnie nie było na jego tle...
Nie przestraszyłam się tego, choć łzy zaczęły mi napływać do oczu. I nie z powodu myśli, że już nigdy nie będę mogła przejrzeć się w lustrze. Ja zaczęłam płakać z powodu mojego zdjęcia, w dużej, drewnianej ramce. Dlaczego? Ponieważ ramkę przyozdabiała czarna, atłasowa wstążka. Tyle symboli... Nie trzeba się nawet wiele uczyć, aby zrozumieć, co te symbole oznaczają...
PRZEJŚCIE DO ZAŚWIATÓW...


Przez cały dzień siedziałam przy stole w jadalni, nim zadzwonił telefon. Automatycznie zerwałam się, aby odebrać. W głowie zaświtała mi myśl, że być może to Charlotte, moja przyjaciółka... Albo Javier (Havier), mój chłopak... Jednak zanim zdążyłam dotknąć słuchawki, była już w dłoni mamy.
-Chciałabym to załatwić jak najszybciej... Nie mogę żyć w tym domu- powiedziała.- Rozumie mnie pan? Mam nadzieję, że ten jeden raz zrobi pan wyjątek i postara się o szybszą sprzedaż... Tak? Cieszę się...- jej oczy znów się zaszkliły.- Z rodu Evans zostałam tylko ja... Nie mogę zatrzymać domu...
Boże... Mama chciała sprzedać dom. Dom, który był w rodzinie Evans od ponad 300 lat... Zbudował go przed laty młody chłopak, mój 5 razy pradziadek...
Powolnym krokiem, patrząc w ziemię, udałam się do salonu. Usiadłam na sofie, naprzeciw okna tarasowego i wpatrywałam się w słońce, które było już dosyć wysoko... Nie mogłam uwierzyć, że ja nie istnieję... Że już nic dla mnie nie zostało, prócz straszenia... Prócz straszenia? Czy moim zadaniem w tym domu, pozostało straszenie? Nie chcę być jak inne duchy, które w nocy pobrzękują łańcuchami. Nie chcę przerażać ludzi, którzy tu zamieszkają, a potem zostać wyegzorcyzmowana. Nie chcę wracać do obłoków; chcę tu zostać.


Pięć dni. To niby tak mało, ale jednak nie dla kogoś abstrakcyjnego. Nie dla kogoś takiego, jak ja. Dla mnie to była wieczność. Wieczność, a tylko kilka dni. Jeśli mam tu straszyć setki lat, to czy moja psychika pozostanie psychiką córki Allainy Evans? Czy będę myśleć, jak dawna Michelle? Nie... A dlaczego? Dlatego, że jestem czymś niewidzialnym... Czymś, czego nikt nie zobaczy, a ja będę samotnie mieszkać w moim pokoju.
Tylko to moje królestwo mi zostało. Zamknę się tam i będę siedzieć przez 200 lat, zanim Ojciec Niebieski wezwie mnie z powrotem... Czy tylko 200 lat? Tak wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Nikt mi na nie nie odpowie, bo któż by chciał? Kto wysłucha ducha?

Wspomniałam „pięć dni...”. Po tylu wyprowadziła się mama, zostawiając mnie na warcie naszego domu... Nie wiem, dokąd pojechała. Nie obchodzi mnie to. Zostawiła wszystkie meble, łącznie z fotografiami. Teraz wszystkimi, które stały na kredensie. To właśnie te były uzbrojone w czarną wstążkę. Ja, Tata, Daphne... Nas wszystkich nie ma na świecie. Jednak nie spotkałam dotąd ani taty, ani Daphne. Może oni przeszli w życie wieczne? Dlaczego więc ja nie?
Kolejne pytanie. Płakać mi się chce od tych pytań i myśli, że nikt mi na nie, nie odpowie...
Jestem ciekawa, kiedy wprowadzą się nowi mieszkańcy.


Siedziałam na szerokim parapecie mojego okna, na poduszce, kiedy klucz w drzwiach się poruszył.
Potem wrzask.
-Tato! Gdzie ja mam mieszkać?! Ten pokój jest zamknięty na cztery spusty!-rozległ się chłopięcy krzyk.
Wiedziałam już, że przyjechali nowi właściciele domu. Nawet mnie nie zobaczą.
Rozległy się kroki na schodach, a potem drzwi się otworzyły.
-Widzisz? Trzeba tylko trochę siły.
-Nie chcę niczego zepsuć w tym domu... W jadalni stały fotografie, ozdobione czarnymi wstążkami- powiedział niewysoki blondyn, wchodząc do pokoju.- Zapewne zmarli.
-Niech no jeszcze nam straszyć zacznie- zaśmiał się mężczyzna, zapewne ojciec chłopaka.
Wzrok nowego mieszkańca mojego pokoju, utkwił w oknie za mną. Miał minę, jakby właśnie zobaczył ducha. Zabawne, prawda?
-Co jest, Gustav?- zapytał ojciec.
-Nie widzisz?
-Co? Chodzi ci o tę poduszkę na oknie? Usuniesz z tego pokoju, co tylko będziesz chciał. Nikt ci nie każe mieszkać w pokoju, wystylizowanym dla dziewczyny.
-Nie widzisz tego?- zapytał Gustav, patrząc ojcu w oczy.
-A co mam widzieć? Urządzisz pokój, jak będziesz chciał. Jest jeszcze mnóstwo pracy, więc nie przeszkadzaj...
Ojciec skierował się w stronę schodów, a chłopak nie ruszał się z miejsca.
-Coś ty za jedna?- zapytał przerażonym głosem.
-Mówisz do mnie?- ja na to. Nie spodziewałam się, że ktoś może się jeszcze do mnie odezwać.
Widziałam swój pogrzeb, więc jestem pewna, że nie żyję.
Chłopak kiwnął głową.
-Się składa, że tu mieszkam- wstałam i podeszłam do Gustava, tak się do niego zwrócił ojciec.- A ty?
-Ja też tu mieszkam.
-O nie, nie, nie, nie- pokręciłam głową z uśmiechem.- Chyba nie sądzisz, że będę mieszkać z chłopakiem?
-Nooo... Powiedzieli mi, że to jest mój pokój...
-Nie wiem, co ci powiedzieli- odrzekłam.- W każdym razie, ja się stąd nie wyprowadzam.
-Ale oni mi nie uwierzą, jak powiem...
-Że co? Że mieszkasz z umarlakiem?
-No... Tak.
-Twój problem. W każdym razie, mam na imię Michelle. Jeśli mamy razem mieszkać w tym domu, dobrze by było, gdybyś zwracał się grzeczniej i... się przedstawił.
-Gustav... Gustav Schäfer- odparł podając mi rękę.
Silny uścisk, nie ma co... Wiecie, raźniej mi się zrobiło, gdy dowiedziałam się, że będzie ze mną mieszkał. Nie chciałam, żeby wyprowadzał się, z mojego pokoju. Więc dlaczego to powiedziałam?
Zapewne z przyzwyczajenia. Gdy żyłam, byłam zasadniczą dziewczyną... Zapewne przerażała mnie perspektywa dzielenia pokoju z chłopakiem.
Chciałam się z nim zaprzyjaźnić.
Z jego reakcji wynikało, że tylko on mnie widzi...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jeannette_Schäfer dnia Śro 21:06, 05 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
April
:(
:(



Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 287 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:41, 25 Cze 2006 Powrót do góry

Cudowny pomysł. Łaa...
Podoba mi się,
w końcu opowiadanie z Guciem w roli głównej. Wierz mi, że będę wpadać. Mam nadzieję, że cuda się zdarzają.
Myślę, że miałaś rację, mówiąc, że jest przyjemne.
Nawet nie wiesz jak bardzo!
;*

EDIT:
Dobra nie umiem czytać ze zrozumieniem xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez April dnia Nie 9:58, 25 Cze 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Vampirek
:-(
:-(



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Nie 9:45, 25 Cze 2006 Powrót do góry

Moja ulubiona temetyka Very Happy Nie ma to jak zjawiska nadprzyrodzone Very Happy Mi się podoba. Dobrze napisane, nie zauważyłam powtórzeń i błędów stylistycznych. I fajnie, że nie z którymś z bliźniaków Wink Taka odmiana Very Happy Na pewno będę śledzić ciąg dalszy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jeannette_Schäfer




Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:51, 25 Cze 2006 Powrót do góry

April--> Nie napisałam przyjemne tylko "przyjmie"... Very Happy
Mimo wszystko, dziękuję ci Całus....
Kocham Gucia Laughing

Vampirek--> Nawet nie wiesz, jak się cieszę z twoich jakże ciepłych słow Very Happy
Już jesteś moje koffanie Całus.


Wasza Jeannette Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Nie 18:57, 25 Cze 2006 Powrót do góry

zakochalam sie w tym opowiadaniu Smile Serio Smile Cudowna tematyka, swietnie napisane... ogolnie czekam na ciag dalszy Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jeannette_Schäfer




Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:26, 25 Cze 2006 Powrót do góry

Boże święty <marzyciel>...

Veren, zakochałaś się??
Takich pięknych słów się nie spodziewałam.
NAPRAWDĘ.
TO opowiadanie chciałam pisać dla siebie, bo jest ono GŁĘBOKO ze mną związane i zdania nie zmienie, ale dla ciebie ono tęz bedzie...


Deine Jeannette


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Nie 23:06, 25 Cze 2006 Powrót do góry

Miooodziooo! To opo ma tak czarodziejski klimat, że o ja pierdut! Bosko, już kocham to opowiadanie. Co prawda trochę szybko poszła akcja, ale mi się podoba ;] Pozdrawiam i czekam na moooooooore!!! ;*;*;*;*
Maunus


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jeannette_Schäfer




Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:48, 02 Lip 2006 Powrót do góry

Dla Maunus, Veren, Vampirka, April, wszystkich i mnie i mojego męza<-----




II
"Interesy..."



Podążyłam za nim. Odwrócił się przed schodami i posłał mi złośliwe spojrzenie; a może pełne strachu? Ja już tego nie rozróżniam...
Zeszliśmy po schodach i wprost z holu udaliśmy się do kuchni, gdzie po prostu można było dostać klaustrofobii. Wszędzie walały się pudła...
Oparłam się o kolumnę; Gustav popatrzył na mnie wzrokiem pełnym irytacji. Jasne, niech sam załatwia swoje sprawy...
-Mamo... Jest taka sprawa...- zaczął, ręce mu się pociły przeraźliwie, nawet nie wiem z czego...
-Jeśli chodzi o ten pokój... Zrozum, że nie mamy stu pokoi. Jakiś musieliśmy ci przydzielić, a ten najbardziej do ciebie pasował- odparła pani Schäfer, nie odrywając wzroku od opróżnianego pudła.
-Dzięki. NIE MOGĘ tam mieszkać- naciskał dalej chłopak.
-Dlaczego?
-Ponieważ... Ponieważ... Ktoś już w nim mieszka- wykrztusił wreszcie.
Świetnie, świetnie. Trzymaj tak dalej, a daleko zajdziesz, Gustek...
-Kto?
-No te... No... ekhem... myszy- odrzekł Gustav.- Tak! Myszy!
Nieee no! Mnie nazywać myszami? Przesada. Gruba przesada...
Nie dość, że nie powiedział, że w jego pokoju mieszka duch (to ja...), to jeszcze się biedak spocił.
-To rozsypie się trutkę i po sprawie- powiedziała beztrosko kobieta.
Rany! Jaki maltretowanie zwierząt. Chyba założę Stowarzyszenie Przeciw Maltretowaniu Myszy... Będzie im łatwiej na tym świecie, jeśli mnie już na nim nie ma. No, teoretycznie jestem, ale teorię to ja mam głęboko tam, gdzie słońce nie dochodzi. Nie będę wulgarna. Od tego są faceci.
Gustav zamknął oczy i odwrócił się do mnie...
-Widzisz?- szepnął ze złośliwą miną.
-Coś mówiłeś?- spytała jego matka.
-Nie, nic- uśmiechnął się.
Ładny uśmiech, ale chyba mógłby czasem kupić Orbit... Ładny, w sensie „Ładny dziubek mu się z ust robi...”
-Idziemy- szepnął jeszcze ciszej, niż poprzednio i popchnął mnie ukradkiem, aby jego matka nie zauważyła. Gdyby dojrzała, co wyrabia jej synek, nie byłaby zbyt zadowolona, że ma syna, który pchnie powietrze, no ale...
Popychał mnie aż do samego pokoju. Dziwię się, że go zbyt nie zatkało, gdy mnie dotknął. Ja mam w sobie tyle nieziemskiej energii, że może wręcz sparaliżować! A ten, jak gdyby nigdy nic, dotyka sobie ducha gołymi dłońmi. Coś mi się zdaje, że ten chłopak miał już wcześniej styczność z istotami pozaziemskimi...
Wepchnął mnie do MOJEGO pokoju. Przepraszam! Wypraszam sobie... Nikt nie ma prawa mnie popychać, a tym bardziej WPYCHAĆ do mojego pokoju. Ledwo się wprowadził, a już mu manier zabrakło...
-Nic teraz nie zrobimy...- wzruszył ramionami bezradnie.
-Hmmm... Możesz mieszkać w łazience- powiedziałam i wskazałam na białe drzwi obok szafy.
-Dzięki, jakaś ty łaskawa- Gustav rzucił się na łóżko. Na MOJE łóżko!
-Zawsze taka byłam- uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego na łóżku.- Mam pytanie...
-Wal.
-Miewałeś już spotkania z duchami, prawda?- spytałam.
Mój nowy współlokator (o na Boga!) popatrzył na mnie wzrokiem... Takim dziwnym wzrokiem.
-Skąd wiesz?- zdziwił się, oglądając moje zdjęcie w ramce.
-Bo moją mamę zatkało, gdy mnie dotknęła, a ty mnie normalnie pchałeś- odparłam, nie spuszczając z niego wzroku.
Nagle na mnie popatrzył i mało z wyra nie spadł.
-Jezu! Ty swoim spojrzeniem zabijasz!- krzyknął, kładąc dłoń na klatce piersiowej.
-Spokojnie- zaśmiałam się.-Jeśli będziemy razem mieszkać... To znaczy... TY będziesz mieszkał w łazience... Musisz się przyzwyczaić do mojego wzroku.
-Dobra- i znów pokazał swój śliczny dziubek.- A co do tych objawień... Miałem już kilka takich przypadków. No, może nie kilka... Kilkadziesiąt przynajmniej... Zawsze były tam, gdzie ja, jakbym je przyciągał; jakby mnie śledziły.
-Że co?
-No tak... Przeprowadzaliśmy się chyba z dwadzieścia razy. Za każdym razem nawiedzały mnie duchy, jakby czegoś ode mnie chciały. Pytałem je, dlaczego za mną łażą i nie dają mi spokoju. Żądały, żebym im pomógł..- opowiadał.
Rany! On potrafi stworzyć taką atmosferę, że coraz trudniej mi uwierzyć, że jest ŻYWYM człowiekiem, a ja duchem. A może trudno mi pojąć, że to ja NIE ŻYJĘ??
Mam to gdzieś.
-W czym pomógł?- zapytałam.
-Nie wiem... Postanowiłem nic nie robić, a one w końcu odchodziły. Nic mi po tym, bo zaraz potem się wyprowadzaliśmy. KOLEJNY RAZ- powiedział to z takim niesmakiem, że zrobiło mi się dziwnie.
Chłopak miał porąbane życie, co się dziwić.
-Od kiedy je widzisz?- zapytałam, poprawiając włosy (z nadzieją, że może je w końcu zauważy. Faceci zawsze najpierw dostrzegali u mnie włosy... Dziwne...).
-Od kiedy miałem 10 lat.
-A teraz ile masz?
-18.
Zdziwiłam się. Szczerze. Jest dość niski, jak na osiemnastolatka; mojego wzrostu, więc myślałam, że jest młodszy ode mnie, no ale cóż... Chyba o on będzie rządził w tym pokoju... Załamię się...


Wraz z Gustavem doszliśmy do wniosku, że jeśli mamy razem mieszkać, należy dostosować się do potrzeb obu stron. I tak doszliśmy do ugody...


1. Pukać, gdy drzwi do pokoju są zamknięte, choćby tylko przymknięte, aby nie naruszać prywatności osoby trzeciej... (rany! To jego pomysł, ale chyba miał celującego z niemieckiego...)
2. Gustav śpi w łazience (to moje!)
Z nr 2 zrezygnowaliśmy za porozumieniem obu stron z tego względu, iż Gustav posiada 4 letnią siostrę Julie, która wchodzi do jego pokoju w środku nocy i żąda noclegu. Gdyby przyuważyła, że jej brat śpi w łazience, a łóżko jest puste, tylko kołdra wisi bezwiednie w powietrzu, mogłaby się nabawić jakichś lęków i pobiegłaby do mamy. Mama by jej nie uwierzyła, ale przyszłaby sprawdzić. Gustav obudziłby się poprzez wrzask siostry, w strachu obudziłby mnie, a ja bym musiała wyskakiwać z ciepluchnego łóżeczka. Skutek byłby taki, że odsypiałabym w dzień nieprzespaną noc...
3. Pomagam Gustavowi w lekcjach.
Tego to już całkiem nie jarzę! Przecież on chyba dobry jest w nauce, a poza tym to jest zupełnie nie na temat! Temat jest POKÓJ... I prawa panujące w nim... Rany, ale musiałam się zgodzić...
4. Mogę z nim wszędzie chodzić.
Miał wątpliwości, czy się na to zgodzić, ale zagroziłam, że mu nie pomogę w lekcjach więc, nie miał wyjścia...
Tak więc, doszliśmy do porozumienia...
On uznał, że miło się ze mną załatwia interesy, a ja odparłam, że z nim interesy, to jak interesy z facetem chorującym na ślimozę, znam takiego. Obraził się chyba...

Mam nadzieję, że do jutra mu przejdzie... Muszę poznać Julie; już wiem jak ją wykorzystać ...


BIJTA...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Nie 11:34, 02 Lip 2006 Powrót do góry

pierwsza ? xD
matko, super ! Pisalam juz, ze uwielbiam to opo i nic sie nie zmienilo. Z odcinka na odcinek coraz bardziej sie w nim zakochuje Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vampirek
:-(
:-(



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Nie 11:43, 02 Lip 2006 Powrót do góry

2!
Ślicznie, jak już mówiłam kocham taką tematykę Very Happy I chyba się od tego opo uzależnię Wink Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko Very Happy ?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zulozula




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam

PostWysłany: Nie 12:13, 02 Lip 2006 Powrót do góry

3! superr. Czyta się z taką lekkością ahh Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIKA
:(
:(



Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:56, 02 Lip 2006 Powrót do góry

Jejciu świtny pomysł... ciekawe czym nas jeszcze zaskoczysz Very Happy Bardzo Fajnie się czyta Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jeannette_Schäfer




Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:05, 05 Lip 2006 Powrót do góry

KRÓTKIE JAK NA MNIE, ALE MIAŁA BYĆ DOPIERO W SIERPNIU.
JEST DZIŚ, SPECJALNIE DLA HOLLY BLUE...

http://www.youtube.com/watch?v=nMYunoGbeFI&search=rumors-%20linsay%20lohan
BŁAGAM ^^ ^^ ^^





Wiecie co?
Odkryłam w sobie nadprzyrodzone moce. Rany... Ale ze mnie idiotka. Przecież ja cała jestem nadprzyrodzona... No nic, w każdym razie podnieciłam się, bo mam niepowtarzalną moc przekonywania ludzi. Ale duchy mają inny dar przekonywania, niż ludzie. Dlaczego? Bo my szepniemy komuś coś na ucho, a ten jak głupi idzie pod wskazany adres i robi, co mu rozkażesz... Serio, zabawny widok.
I właśnie tak... Wpadłam na pomysł, jak wykorzystać siostrzyczkę mojego Gutiego Smile...


Obudziłam się, kiedy ledwo świtało (chciałabym dodać, że czuję się obrażona, bo musiałam spędzić noc na kanapie), bo Julie (okropne dziecko) wrzeszczała na całą chałupę, że nie chce się kąpać. Ja nie miałam takich problemów z rodzeństwem. Może dlatego, że moją jedyną siostrę straciłam, kiedy miałam 4 latka, ale nie będę się wgłębiać w tę historię, bo znów się poryczę...
No więc, obudziłam się i zobaczyłam, że Guta nie ma w łóżku. Pierwsza myśl, jaka przemknęła mi przez głowę była taka, że mój współlokator spał w łazience. Jednak od razu do mnie dotarły jego słowa, że Julie jest zbyt przekonującym dzieckiem... Chodzi mi o punkt nr 2 naszego kodeksu, czy jak to tam się profesjonalnie nazywa. Od profesjonalnych nazw jest Gustav, więc go trochę w szkole pomęczę.
Czekałam pół godziny, aż wielmożny pan Schäfer wyjdzie z łazienki. PÓŁ GODZINY! Ja, JA! siedzę w łazience połowę krócej od niego, a jestem przedstawicielką tej ładniejszej płci...
Kiedy wreszcie wyszedł i zobaczył mnie wyłożoną na łóżku i czytającą jego czasopismo (jakieś sportowe), mina mu zrzedła. Pomyślałam, że mam pryszcza, ale gdy sięgałam po lusterko, Gustav się wtrącił:
-I jak? Ładnie wyglądasz? Wiesz, ODBICIE w lustrze zwykle nie oddaje rzeczywistości...
Wkurzyłam się na niego, bo dobrze wiedział, że trafi w czuły punkt. Odkąd mu oznajmiłam, że chyba ma ślimozę, zrobił się taki... OPRYSKILIWY. Dlatego postanowiłam mu zrobić na złość i nie mówić, że ma wyprysk na czole... Niech się pomęczy.
-Troszkę szacunku, dobrze? Nadal jestem kobietą- odparłam szorstko, odkładając z powrotem lusterko na miejsce.
Chłopak wzruszył ramionami i zaczął się pakować do szkoły.
-Zobaczmy... Ciekawe, czy się czegoś nauczę w klasie wyżej- powiedziałam, biorąc do ręki jego podręcznik do chemii.
-Też jestem tego ciekaw- przyznał, wyrywając mi książkę z ręki.- Mam do ciebie prośbę...
-Zamieniam się w słuch!- zaśmiałam się, przewracając obojętnie oczami. Tylko ode mnie zależy, czy się na to zgodzę, czy nie. Ale prośby mogę wysłuchać...
-Chciałbym, abyś nie wtykała nosa w moje życie towarzyskie- powiedział z tak poważną miną, że śmiać mi się chciało.
-Ty masz jakieś życie towarzyskie?- po prostu wybuchnęłam śmiechem. Ot tak sobie.
-BARDZO śmieszne.
-Nieprawdaż?- zaśmiałam się ostatni raz, po czym do niego podeszłam i złapałam go za przedramiona. Spróbowałam zrobić poważną minę (niezbyt mi to wyszło).- Spoko, Gustav. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Nie mogłabym ci tego zrobić. Ja mam swoje życie (śmieszne prawda?) i ty także, więc nie bój się... Nie będę ci przeszkadzać w wyrywaniu lasek.
-Dzięki- uśmiechnął się.
Rany! Ten jego dziubek jest serio sexy!!!
-Ach! Gdybyś miał jakieś problemy w zrozumieniu intencji dziewczyny, zawsze możesz do mnie przyjść- dodałam.
-Dzięki. Idziesz?- spytał i nie czekając na moją reakcję, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Puść mnie, bo wyglądasz, jakbyś uciekł z psychiatryka. Ludzie z reguły nie przyjmują do wiadomości, że ciągniesz powietrze...- powiedziałam spokojnie, a ten oderwał ode mnie rękę, jak poparzony. Czy ja parzę? Kolejne zagadnienie na kanapowe wieczory... Mdli mnie...
Puścił mnie, ale kazał iść pierwszą, żebym mu nie uciekła. A tak się wzbraniał, żeby się nie godzić na punkt nr 4! Widocznie zaczął dostrzegać dobre tego strony. Cieszy mnie to, bo jeśli mamy razem mieszkać, to ma się przyzwyczaić do latynoskiej piękności, którą jestem JA...


Do szkoły się spóźnił, a jakże inaczej. Na dodatek całą winę zwalił na mnie z tego względu, iż mu się torba rozpierniczyła. Pomyślał, że to ja mam takie zdolności i mogę rozwalać torby, kiedy mi się tylko zechce. Wytłumaczyłam spokojnie, że ci chińczycy, co to robią, są tak przemęczeni (nie mam nic do żółtków), że szew im wchodzi na palce, zamiast na materiał. Potem tak jest, że torby się prują. Nie chciał mnie słuchać, to pokazałam mu metkę „Made in China” i uwierzył...
Posprzątał książki i udaliśmy się do szkoły w dość dobrych nastrojach.
W szkole... SZOK! Znał już chyba każdego, kogo mnie nigdy nie udało się poznać. Tak, tak, chodziłam do tej szkoły... Stare dobre czasy... Najpopularniejsza dziewczyna Heather, była jego najlepszą kumpelą! Nienawidziałam jej, bo zawsze kradła mi chłopaków.
A potem prawie zemdlałam... Dlaczego? Dlatego, że minął mnie Javier, mój chłopak. BYŁY... Wiecie z kim teraz chodzi? Z tą wredną Janice! Najlepszą przyjaciółeczką Heather. Kiedy jeszcze żyłam, za każdym razem, gdy ją widziałam chciałam jej łeb urwać, razem z szyją... Tyle świństw mi zrobiła... Najgorsze było, kiedy wkradła się na mojego mejla i wysłała dyrowi adres opowiadania z treściami erotycznymi. Dostałam naganę, a potem, gdy jej prawie kark skręciłam (zaimprowizowałam malutką bójkę), zostałam zawieszona w prawach ucznia. I mi Gustav wytyka, że mam mu pomagać w lekcjach. Przesada.
PRAWDZIWEGO szoku doznałam, gdy widziałam Gustava w akcji. Chodziłam za nim cały dzień, a dopiero po lekcjach doznałam olśnienia. On jest FANTASTYCZNY w wyrywaniu lasek!
-Patrz i ucz się- powiedział i podszedł do jednej dziewczyny z mojej klasy, Natalie...
Stałam, patrzyłam i uczyłam się, bo w końcu mu obiecałam, że wtrącać się nie będę. Ale to i tak mu tylko pogorszy sprawę. Wiele zmian bym wprowadziła w jego życie. Po pierwsze... Torby z Ameryki, a nie z Chin! A... reszta się wymyśli sama.
I jak tak patrzyłam na nich (nie była zbyt otwarta na jego zaloty), wpadłam na idealny pomysł. Tu chciałabym nawiązać do Julie...
Wiem, jak ją wykorzystać.
Jeśli wrócę do moich rodziców i Daphne (znaczy się do nieba), to Gustav będzie DO KOŃCA ŻYCIA pamiętał, kto z nim mieszkał...
HA HA HA...


Bijta <zasłania się rękami>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jeannette_Schäfer




Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:06, 05 Lip 2006 Powrót do góry

PO CO?
Napisałam, bo mi szkoda było...
Naskrobałam na kartce i przepisałam....

Dla Holly

Ach! I jedno wyjaśnienie... Michelle jest... ekhem... jakby to nazwać...
Duchem, którego obdarzeni szóstym zmysłem mogą dotykać jak ludzi... I nie jest szara, ani biała tylko normalnie kolorowa...




Miłego czytania Wink


IV
"Akcja: Bokserki"

Okej, widziałam Julie. Przeciętna, słodziutka czterolatka, która tylko po pozorach wygląda na niewiniątko.
Ma bardzo długie, kręcone blond włoski, jest drobniutka (ledwo mi do ud dorasta). A w rączce (boże, wtedy wygląda tak słodko) ma misia. Takiego beżowego, z różową kokardką i bezwiedną łapką. Nie stanęłam obok niej, bo Gustav stwierdził, że lepiej ją oglądać z bezpiecznego miejsca (miałam wtedy minę jak Ciasteczkowy Potwór z Ulicy Sezamkowej, kiedy pochłania tony ciastek. Jednym słowem, głupią minę miałam). Ale i tak by mnie nie zobaczyła, więc nie ma czego żałować... Smutno mi się zrobiło, ale nie ma co się nad sobą użalać, trzeba opowiadać.
Ogólnie niezły cyrk się z tego zrobił, bo ja przez uchylone drzwi NASZEGO pokoju (zdążyłam się już przyzwyczaić) obserwowałam bawiącą się w holu pierwszego piętra Julie, a za mną czaił się Gut (zapomniałam umieścić l pomiędzy G a U, ale uznajmy, że jest to cenzura).
-Nie obmacuj mnie, zboczeńcu!- warknęłam, gdy poczułam jego (mocną) dłoń na moim biodrze.
-Będę cię obmacywał, kiedy będę chciał- i znów tu ten jego dziubek.... A na dodatek, jego oczy i te zadziorne spojrzenie, pełne nonszalancji.
Michelle, wróć na ziemię.
-Słuchaj Guti, ja rozumiem, że NIEZMIERNIE cię pociągam. Ma się w sobie to coś, nie? Ale jak będziesz chciał mnie ZAPROSIĆ na KOLACJĘ- posłałam mu znaczące spojrzenie- to uprzedź mnie wcześniej, dobrze?
-Zapamiętam- uśmiechnął się.
Na tym stanęło. Gdy Gustav poszedł na miasto ze swoją bandą (uważam, że też do niej należę), postanowiłam wykorzystać Julie... Hłe, hłe, hłe...
Podeszła do niej od tyłu, z zamiarem szepnięcia jej na ucho parę miłych słów (taa, jasne), a ona się odwróciła i patrzyła prosto na mnie.
Odwróciłam się, żeby zobaczyć, czy ktoś za mną stoi, ale nikt nie stał. A potem pytanie, które padło z ust małej.
-Kim jesteś?- zapytała, przeciągając dwie ostatnie litery.
-Do mnie mówisz, mała?- zdziwiłam się.
No, jak można się nie zdziwić? Myślałam, że tylko Gustav mnie widzi, a tu się okazuje cała rodzinka taka porąbana.
-Tak, do ciebie- powiedziała, teraz przeciągając całe zdanie i nie odrywając ode mnie wzroku.
Rany, myślałam, że to ja zabijam wzrokiem, ale się myliłam. Gdybym nie była martwa, już bym leżała nieżywa.
-Mała, ty mnie widzisz?
-Widzę.
-”To powiedz mi, dlaczego wdałaś się w brata?”- spytałam samą siebie w myślach.
-Lubisz brata?- zapytałam tym razem jej.
Pokręciła przecząco głową.
-Denelwuje mnie. Najbaldziej wtedy gdy wyzela całe masło ozechowe. Zostawia tylko tlochę na dnie, zeby było, ze całego nie wyzalł...- gadała jak najęta.
Oj biedna istotka... Marne życie ma z tym masłem orzechowym...
-No więc, mogłybyśmy iść do holu? Pokażesz mi ubrania, które dziś twoja mamusia przyniosła z pralni?- zapytałam, obejmując ja ramieniem.
Miałam z tym trochę roboty, bo jestem dosyć wysoka.... 168 cm...
-Dobze, a potem opowies mi bajke?- zapytała.
Boże, jaka ona słodziutka!
-Jasne, jeśli chcesz, mogę być nawet twoją przyjaciółką- uśmiechnęłam się potulnie.
Mogłabym być przedszkolanką.
Nie, nie mogłabym, bo nienawidzę prowadzać dzieci do toalety, a w przedszkolu co drugie by mnie o to prosiło.
-A jaką bajeczkę ci przeczytać?- spytałam, pomagając jej zejść po schodach.
Opiekunka akurat gotowała, więc nie było szans, aby mnie zauważyła. To znaczy Julie, podpierającą się na niewidzialnej ręce.
A tak na marginesie, opiekunka (Ethel, co za imię), nie wygląda na osobę o idealnym podłożu psychicznym, więc można by było ją kiedyś postraszyć...
-To jest kosz z praniem?- zapytałam małej, gdy zeszłyśmy do holu.
-Yhy- kiwnęła głową.
-Zobaczmy...- powiedziałam, po czym zaczęłam grzebać w wypranych ciuchach rodzinki Gutiego.
Wiecie co znalazłam?
Bokserki w prosiaczki. I one właśnie dały mi dużo do myślenia....
Ciekawe, jak mi wyjdzie ta akcja...


Krótkie, ale nie bijta...
Będę o Was myśleć codzień przed snem...


PAPAPAPA, KOCHAM WAS


WRACAM W SIERPNIU...
JUŻ TĘSKNIĘ
NEXT JAK WRÓCĘ...

Allaina... Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vampirek
:-(
:-(



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Czw 10:14, 06 Lip 2006 Powrót do góry

Łiiiiiiiiiiii, dwie części na raz Very Happy Jest świetnie, czuję się uzależniona Very Happy Uwielbiam to opo Very Happy Bokserki w prosiaczki sa bardzo... intrygujące Very Happy Ja kiedyś coś pisałam o bokserkach różowych w żabki Laughing I jeszcze "Guti" Very Happy Pierwsze skojarzenie oczywiście Real Madrid, ale mam nadzieję, że wybaczysz Wink
Dzięki Ci za to opo Very Happy Już za nim tęsknię Smile Wracaj cała i z głową pełną pomysłów Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)