Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 "Hotelowe" podboje by Vivien II cz.11 ostatnia. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:23, 29 Gru 2006 Powrót do góry

Tak jak obiecałam dalsza częśc przygód Vicky, Vivien i Tokiohotelowców. w nieco skróconej wersji. Nie lubię przeciągać, więc proszę bardzo. czytać jak kto woli...

Zatrzymaliśmy się na pobliskiej stacji benzynowej. Stary tankował samochód a mamuśka poszła do supermarketu kupić żarcie na drogę. Ja beztrosko gapiłam się przez szybę i w myślach układałam plan ucieczki. Nie chciałam już ani chwili dłużej siedzieć w tym zapchlonym aucie i wmawiać sobie, że wszystko jest OK. Niech mnie na szubienicy wywieszą, niech zabiorą moją ulubioną kolekcję lalek Barbie, niech mnie zgwałcą i Bóg jeden wie, co jeszcze ja i tak stąd ucieknę. Mam po dziurki w nosie to, co pomyślą o mnie starzy czy będą mnie szukać czy nie. Teraz mam swój cel: chcę do Billa! To się dla mnie teraz liczy i tego będę się trzymać.
Kątem oka spojrzałam na sis. Siedziała zapłakana i raz po raz dawała kopniaka w siedzenie kierowcy. Choć bardzo mnie to denerwowało nie mówiłam jej nic. Przecież dziewczyna musiała jakoś wyładować swoje emocje. Dziwiłam się jej, że jeszcze nie zapaliła fajki, jak to zawsze miała w zwyczaju. Hmmm...a może by tak zabrać ją ze sobą?
- Vic, co powiesz na to, żebyśmy uciekły teraz rodzicom? - Vic zrobiła posępną minkę i obróciła się do mnie tyłkiem - Ja mówię serio...
- Mówiłaś coś Viv czy tylko gnój parował?
- Vic...ja wcale nie żartuję... Wchodzisz w to czy nie?
- I tak nie zwalisz... Ja Ci to mówię...
- Tak myślisz?! No to patrz i podziwiaj! - sięgnęłam po klamkę. Vic w tym czasie złapała mnie za rękę.
- Chyba nie mówisz poważnie siostra....
- Jak najbardziej poważnie... To, co rozpoczynamy akcję pod kryptonimem "Wielki powrót"... - sis kiwnęła głową. Ahhh, nie ma to jak szalona główka Viv

Wzięłyśmy swoje plecaki i ruszyłyśmy w drogę. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie w tył. Rodzice właśnie ładowali cały ekwipunek do bagażnika. Pewnie nawet nie zauważyli, że nas nie ma. I bardzo dobrze... I tak nas już nigdy nie zobaczą.
Prułam przed siebie, ile sił w nogach mając nadzieję, że Bill i reszta jeszcze nie wyjechali. Obym tylko zdążyła...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vivien dnia Sob 12:59, 28 Kwi 2007, w całości zmieniany 9 razy
Zobacz profil autora
AsiaQu




Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Krzesła ;P

PostWysłany: Sob 18:44, 30 Gru 2006 Powrót do góry

1! Ach Vivien to moj najlepszy dzień! Bo nareszcie dałaś następną część, krótką ale ważne, że jest!! Dziękuje ci w imieniu moim i czytelników! POzdro i Szczęśliwego Nowego Roczku:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
P4uL!nK4




Dołączył: 07 Mar 2006
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: StaRgaRd C!Ty

PostWysłany: Sob 20:02, 30 Gru 2006 Powrót do góry

No Vivien Very Happy Dzieki Wielkie:D Przynajmiej poprawiłas mi humorek Smile Dziekuje Bardzoo:* Czekam na next part:D hehehe Pozdrooo Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:43, 09 Sty 2007 Powrót do góry

Dziękuję za wszystkie komenatrze. Teraz zapraszam na następną część.

- Viv, cholera! Oni już wyjechali! - krzyczała sis ciągnąc za klamkę. Drzwi jednak się nie otwierały.
- A może są na parkingu, co? - zapytałam.
- Teraz mi to mówisz? Gazu! - Vic pociągnęła mnie za rękę i w mgnieniu oka stanęłyśmy przy drzwiach wyjściowych. Rozejrzałam się wokoło.
- Vic, zobacz to oni!!! - krzyknęłam i pokazałam palcem na czarnego busa.
- Viv, starzy nas wyklną...
- Cholera, teraz zebrało Ci się na przemyślenia... Nie przejmuj się już niczym tylko biegnij do swojego Romea!!!
Vic wystrzeliła jak z procy. Ja wiedziałam, że jest lepszą sprinterką ode mnie, ale, że aż tak... Hmmm...w sumie to miała dobra motywację
Ja tymczasem podeszłam cicho do Billa, który właśnie upychał torby do bagażnika. Boshe, myślałam, że serce zaraz mi wyskoczy. Chciałam się na niego rzucić, lecz po chwili zastanowienia stwierdziłam, że inaczej do niego podejdęSmile
- Ergghm... Pomóc Panu w zapakowaniu bagaży czy sam sobie Pan poradzi? - zmieniłam trochę głos na bardziej zmutowany. Bill się nawet nie odwrócił.
- Dziękuję. Sam sobie poradzę... - burknął. Cholera ja już nie mogę wytrzymać!!! Aaaa!!!
- Może by tak Pan łaskaw się odwrócić, co?! - Bill trzasnął bagażnikiem i odwrócił się na pięcie. Uśmiechnęłam się do niego najpiękniej jak tylko potrafiłam. Bill tylko otworzył usta.
- Viii...Vivien?! To naprawdę TY?!?! O nie, ja mam chyba zwidy!!! Ja mam zwidy!!! - oparł się o auto.
- Brat, to nie zwidy! - nagle pojawił się Tom wraz ze swoja ukochaną w ramionach.
- To, co Bill? Nie przytulisz mnie? - zapytałam z błyskiem w oku. Bill wziął mnie wpół i zaczął biegać ze mną po całym parkingu. Czułam się jakbym jeździła na koniu
- Bill, proszę puść mnie!!! Aaaa! - zaczęłam walić go pięściami po plecach. W końcu mnie puścił.
- Viv, jak to...eee...jak się stało, że tu jesteś? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... - zakryłam mu usta ręką.
- Powiedzmy, że postanowiłam pogrzeszyć trochę...
- Viv, czy ja mówiłem Ci kiedyś, że Cię kocham? - uniosłam wzrok w niebo.
- Poczekaj, zaraz... Niech se przypomnę...
- Ja Ci zaraz przypomnę...
Ujął mą twarz w dłonie. Nasze usta ponownie się zetknęły.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AsiaQu




Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Krzesła ;P

PostWysłany: Pią 17:43, 12 Sty 2007 Powrót do góry

Vivien! Dzienki! Dzienki! i jeszcze raz dzienki! jestes kochana !!!!Very HappyVery Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:49, 17 Sty 2007 Powrót do góry

Po niespełna piętnastu minutach czułych przywitań z Billem powróciliśmy do reszty. Jaka była radość Lenki i chłopaków kiedy dowiedzieli się, że przybyły im jeszcze dwie towarzyszki. Oczywiście nie obyło się bez zbędnych pytań typu: "co Wy tu robicie?", "czy rodzice wiedzą?" i takie tam. Nie miałam najmniejszej ochoty się z tego wszystkiego tłumaczyć i powiedziałam po prostu, że przedłużamy sobie z Vicky wakacje.
Cała siódemka wpakowała się do busa. Ja z Billem i Lenką byliśmy zmuszeni zająć miejsce w bagażniku na torbach. Trzeba było przyznać, że mieliśmy niezłą frajdę. Najlepiej jechało się po wertepach, kiedy to nasze głowy, co chwila uderzały o "sufit". W połowie drogi dowiedziałam się, że jedziemy do domku letniskowego Georga. Zapowiada się ciekawa podróż.
Pierwsze kłopoty zaczęły się, gdy tylko zjechaliśmy na wąską, błotnistą drogę. Błoto początkowo utrudniało jazdę, potem uniemożliwiało ją zupełnie. Nie chcąc ryzykować przejazdu przez zdradliwe doły wypełnione wodą, Georg jako nasz kierowca zatrzymał wóz.
- Boję się, że utkniemy. Cholera, gdybym wiedział, że taka będzie droga to bym wcale tu nie jechał...
- A jest może jakiś objazd do tego miejsca? - zapytał Tom.
- Niestety, to jest jedyna droga, którą może my tam dojechać...... - odpowiedział Georg.
- To, co robimy? - rzucił pytanie Gustav.
- Trzeba będzie pójść. Na szczęście stąd do domu jest niecały kilometr...
- Niecały kilometr? - zapytałam i zerknęłam na dół na swoje buty, aż się skuliłam. Były one odpowiednie do chodzenia po wielkomiejskich chodnikach, a nie po błotnistych drogach - A co z bagażem?
- Chyba będzie trzeba odbyć kilka kursów - odparł Georg, patrząc z powątpiewaniem na zawartość samochodu - Może weźmiemy tylko to, co najzbędniejsze jak wodę do picia, śpiwory, latarki, jedzenie i preparat przeciwko owadom.
Przełknęłam ślinę. Boshe, gdzie on nas wywiózł? Czy mi się zdawało czy on określił to miejsce jako prymitywne?
- Eee... To niech każdy przejrzy swoje rzeczy i niech weźmie to, bez czego nie będzie się mógł obejść - zaoferowałam krótko.
Wszyscy wysiedli z wozu i zaczęli przekopywać się przez cały stos niepraktycznej odzieży, aby znaleźć zmianę bielizny na dzień jutrzejszy.
Po dorzuceniu kilku niezbędnych przyborów toaletowych ciągle miałam jeszcze miejsce w "swoim bagażu", czyli w dużym plecaku.
- Ograniczyłam się do absolutnego minimum - powiedziałam z dumą.
- Świetnie, Vivien. - syknął Bill - A zmieścisz może jeszcze otwieracz do konserw, zapałki i rolkę papieru toaletowego? - potwierdziłam - A pół kilo surowego mięsa? - zrobiłam wielkie oczy. Po co komu pół kilo surowego mięsa? Czyżby oni umieli gotować?
- Nie!
- A kilka cebul? - ciągnął dalej Bill. Nie no ja normalnie dostawałam białej gorączki.
- No, dobrze, ale jeśli moja seksowna koszula nocna będzie zalatywała cebulą to wiesz mi szczerze, że popamiętasz to!
- Tylko na to czekałem... - odburknął Bill, po czym dostał lekkiego plaskacza w mordkę
Droga okazała się straszna. Wzięłam chyba najwięcej ze wszystkich i mój plecak ważył chyba z tonę. Na nic zdały się wszelkie protesty Billa, który chciał mi pomóc nieść. Ja jednak się nie poddawałam. Przecież ja silna babka jestem i sama sobie dam radę
Błoto było niemal po kolana. Bill ze współczuciem patrzył na mnie jak z ledwością wyciągam moje nogi. A ja trzymałam moją głowę dumnie zadartą a pogodny uśmiech nie znikał mi z twarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AsiaQu




Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Krzesła ;P

PostWysłany: Śro 16:24, 17 Sty 2007 Powrót do góry

Nareszczie! Ale się ciesze:P Może nie za długie, ale ważne, że jest:) Nawet z paru linijek bym się ucieszyłaRazz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:45, 23 Sty 2007 Powrót do góry

Wszyscy szli w wielkim skupieniu. Nikt do nikogo się nie odzywał. Postanowiłam przerwać tę chwilę milczenia.
- Georg, a czy kabina prysznicowa ma kształt serduszka? - nie wiem, skąd wytrzasnęłam to pytanie, ale widać, że rozbawiłam trochę towarzycho. Georg spojrzał się na mnie i odpowiedział:
- Wiesz Viv, dawno tam nie byłem, więc nie wiem...
- Cholera, zawsze chciałam z takiej skorzystać... - wszyscy znowu w brecht.
Odetchnęłam z ulgą, gdy opuściliśmy wreszcie niski, podmokły teren i ujrzeliśmy dom skąpany w słońcu późnego popołudnia. Był piękny. Ciemnobrązowa rzeka, okolona drzewami, płynąca o rzut kamieniem od drzwi, zataczała wokół domu ostry łuk, odcinając kilkuarowy teren niby wyspę od reszty świata.
- Georg, co to są te pełzające obrzydliwe stworzenia, które lecą na mnie z drzewa? - zapytałam drżącym głosem.
- O, cholera! - spojrzał na te stworzonka, które pełzły mi po rękawie.
- Georg, co to jest?!
- Są to przedstawieciele nadrodziny Ixodoidea z rzędu roztoczy... - o mamo, kto go tego nauczył.
- Możesz mi powiedzieć to po ludzkiemu?
- No...eee...kleszcze.
Aaaa!!! Zabierzcie ze mnie te stwory! Viiiiiccc!!! Aaaa! - mój przeraźliwy wrzask zakłócił spokój lasu i okolicznych pól. Rzuciłam na ziemię wszystko, co niosłam i z biegiem rzuciłam się w kierunku otwartej przestrzeni, wymachując przy tym gwałtownie ramionami, aby strząsnąć z siebie "to coś". Bleee...
Wszyscy zaczęli się ze mnie rechotać. Wrr...jakby było z czego. Jedynie Georg spuścił swój bagaż z pleców na ziemię i podbiegł do mnie.
- Już dobrze, kochanie, już dobrze... - mruczał uspokajająco. Jego ręce delikatnie, ale stanowczo powędrowały po moim ciele w poszukiwaniu pasożytów. Jezuuu, co on mi robi...
- Erghmmm... Yyy...może ja...eee? - w tej samej chwili podszedł Bill.
- Tak, tak... Jasne... - prychnął Georg, po czym oddalił się na bezpieczną odległość.
Spojrzałam kątem na Billa. Oczy świeciły mu się jak dwie latarnie. Czy mi się wydaje czy on jest zazdrosny?
- Cicho, Viv. Nie pozwolę, aby Cię skrzywdziły... - powoli rozgarniał palcami moje włosy, masując skórę głowy centymetr po centymetrze - We włosach ich nie ma - poinformował.
Zadrżałam.
Jego palce przesunęły się po moim karku. Wsunął rękę pod moją bluzę, poddając inspekcji górną część pleców i ramion.
- Ohh, czyżby Pan się zawstydził, Panie Kaulitz? - zapytałam, patrząc jak jego policzki przybierają barwę buraka. Odpowiedział mi swoim słodkim uśmiechem.
- Myślę, że w porę się ich pozbyliśmy - powiedział łagodnie opuszczając ręce.
Westchnęłam z ulgą.
- Masz na myśli, że nie zaczęły jeszcze ssać krwi?
- Mhhm... Daleko im było do tego - skrzywił swoje wargi w czymś, co w jego mniemaniu, było kojącym uśmiechem. Spojrzał się na resztę.
- A Wy co się tak gapicie? Koniec przedstawienia... - wszyscy nagle się obudzili. Vicky zaczęła szturchać Toma w ramię, jakby chciała coś powiedzieć. Gustav objął Lenkę wpół i oboje zaczęli się na nas gapić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dżampara




Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:16, 23 Sty 2007 Powrót do góry

No cóż naqwet to ładnie napisane.
Za mało uczuć i przerzuć bohaterów.
Za dużo wykrzykników i dialogów Wink
Jeśli poprawisz to wszystko mam nadzieję że wyjdzie bardzo dobry odcinek Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AsiaQu




Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Krzesła ;P

PostWysłany: Śro 10:09, 24 Sty 2007 Powrót do góry

Podobało mi sięSmileSmile I nie moge się doczekać co dalej:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:17, 16 Lut 2007 Powrót do góry

- Ej, ludzie... Macie zamiar długo jeszcze tu stać? - odezwał się Georg, który otworzył drzwi "naszego domku". Każdy wziął swoje manatki i wszedł do budynku. Zostałam tylko ja i Bill.
- Ale głupio się zachowałam. Sorry, ale te kleszcze przyprawiają mnie o histerię.
- Zauważyłem - Bill zaczął się brechtać. Wytknęłam mu język - Wiesz Viv... Miałaś pełne prawo być przerażoną. Kleszcze są obrzydliwymi, małymi pasożytami, które roznoszą rozmaite choroby... - ja cię kruca, ja naprawdę nie wiedziałam, że wszyscy są dobrzy z biologii.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że przybyła mi kolejna pozycja na mojej liście. Do niedawna sądziłam, że jestem osobą zdrową, zrównoważoną psychicznie, ale po tym moim teatrzyku z kleszczami muszę stwierdzić, że mam kuku na muniu...
Bill roześmiał sie pobłażliwie.
- Wiesz, co Viv... Cały świat ma kuku na muniu, więc nie masz się o, co martwić...
- Ty to wiesz jak człowieka sprowadzić na ziemię... - uśmiechnęłam się do niego i dałam mu buziaka w policzek.
- To, co moja piękna? Idziemy do domu? - kiwnęłam głową. Bill wziął za mnie mój bagaż i oboje weszliśmy do środka.

*
Od dobrej godziny w domku panował wielki chaos i zamieszanie. Wszyscy toczyli zaciętą bitwę o to, gdzie kto ma spać.
- Dobra ludzie... Spokój!!! - krzyknął Georg stając na krześle. Nikt jednak go nie słuchał. - Zakmknijcie wreszcie swoje paszczate ryje do jasnej cholery i dajcie mi dojść do słowa!!! - W jednej chwili zrobiło się cicho. Nikt nie miał odwagi się odezwać. Sądząc po jego czerwonej twarzy Georg był najwyraźniej bardzo wqrzony. - Dziękuję bardzo... A teraz ja przemawiam! I nikt niech się nie waży mi przerwać! - Georg podciągnął rękawy. U...robi się coraz goręcej - Zważywszy na to, że to ja jestem organizatorem tej całej wyprawy i to ja jestem najstarszy z Was wszystkich, dlatego pozwolę sobie rozstrzygnąć kwestię spania. - Boże, nie dosyć, że jest dobry z biologii to jeszcze całkiem niezły z niego orator.
I tak po krótkim przemówieniu Georga: ja z Billem dostałam pokój na pierwszym piętrze. Warto było wspomnieć, że to jedyny pokój nadający się do spania. Huuuura! Reszta ludzi została "porozrzucana" na parterze. Ahhh, tylko ja i Bill... Wprost cudownie...
Resztę wieczoru spędziłam na smarowaniu się środkiem przeciwko komarom i mimo, że właśnie był on przeznaczony do odganiania komarów miałam nadzieję, że przepłoszy także te ohydne kleszcze. Jak to cuchnie!!! I pomyśleć, że niedawno pachniałam perfumami "Federica Mahory".
Godzina druga w nocy. Wszyscy smacznie chrapali. Tylko ja i Bill jeszcze mieliśmy siłę na szczere pogaduchy. Jego czarne oczy patrzyły na mnie z intensywnością.
- Viv... Dopiero dzisiaj zrozumiałem jak bardzo Cię kocham.
- Bill, proszę...
- Daj mi dokończyć! - opuściłam swój wzrok. Bill ujął mą brodę i zmusił do uniesienia twarzy - Posłuchaj mnie Viv... Ja nigdy nie czułem czegoś takiego do innej dziewczyny. Kiedy wyjechałaś...wtedy...zdałem sobie sprawę, że znika ze mnie jakaś część. Tak, jakbym stracił kogoś naprawdę bliskiego. Ty dzisiaj do mnie powróciłaś... Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jesteś tu przy mnie. I chcę, żeby tak było zawsze. Tylko tego pragnę i niczego więcej... - rozpaczliwa żarliwość jego głosu rozproszyła resztke mojej wątpliwości.
- I ja tego pragnę... - wyszepatałam, ledwie mogąc uwierzyć, że on to naprawdę czuje.
- Mogłabyś mi to powtórzyć, Viv? Proszę... - powiedział zmienionym głosem.
Położyłam mu dłonie na piersi, potem, przesuwając chwiejnie, uniosłam je ku jego ramionom.
- Kocham Cię - powiedziałam, uśmiechając się drżącymi wargami.
Przechylił mą głowę do tyłu i poszukał ustami moich warg. Całował mnie z pasją, ktora zdawała się roztapiać mą duszę. Odwzajemniłam mu się z szalona radością, a gorąca fala przebiegła przez me ciało. Wyzwolona z resztek zahamowań zarzuciłam mu ramiona na szyję i zanurzyłam palce w jego czarnych włosach.
Opuścił mnie ostrożnie na śpiwór rozłożony na materacu i usiadł obok mnie. Poszukał zapałek, by zapalić resztkę świecy ustawionej na odwróconej skrzynce. W ciągu kilku sekund pokój rozjaśnił się.
- Boisz się ciemności? - zapytał Bill.
- Z tobą, moim obrońcą, nie - uśmiechnęłam się do niego.
Odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Te dwa żarłoczne ognie zdolne były mnie spalić całą na popiół. Nie umiałam odejść w takiej chwili.
Odgarnął delikatnie kilka kosmyków włosów, które ułożyły mi sie na policzku. Błądził delikatnie palcami po kościach policzkowych i brodzie. Przyciągnął mnie do siebie. Dopiero wtedy, wtulona w jego ramiona rozkleiłam się na dobre. Drżałam cała, zanim jeszcze mnie pocałował. Wsunął palce w moje włosy, potem muskał je policzkiem. Niepewnym ruchem uniosłam ręce i przytuliłam go mocniej. Nie potrafiłam myśleć, kiedy oplatał rękami mą szyję, nie była pewna, gdzie kończy się moje ciało, a zaczyna jego. Nasze usta połączyły się w długim, gwałtownym pocałunku.
Czułam się kompletnie pokonana. Nagle, mimo całej niechęci do samej siebie, pogodzona z losem. I zakochana po uszy. Powoli wracaliśmy ze stanu nieważkości do rzeczywistości, w której uczucia znowu dają się wyrazić słowami.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AsiaQu




Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Krzesła ;P

PostWysłany: Pią 16:52, 16 Lut 2007 Powrót do góry

Vivien! nareszcie. Smile Wtszedł ci taki part love story troche:) Ślicznie to napisałaśSmile Pozdrawiam i czekam na nju:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Pią 18:30, 16 Lut 2007 Powrót do góry

Fajne opko Smile
Szkoda, że teraz dopiero do tego usiadłam. Nie czytałam "Hotelowych podboi by Vivien I" a szkoda, bo pewnie fajne było Sad
Ale dobra Wink zyskujesz nową czytelniczkę Wink
Czekam na next parta Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:40, 12 Mar 2007 Powrót do góry

Słońce wdarło się do pokoju i swoimi promieniami obudziło mnie ze snu. Bill leżał spokojnie przy moim boku. Uwolniłam się z jego męskiego uścisku, narzuciłam na siebie szlafrok i podążyłam w stronę kuchni.
- Cześć wszystkim! - rzuciłam na powitanie. Wszyscy przerwali na chwilę konsumpcję i wbili we mnie swój wzrok - Co sie tak na mnie gapicie? Nrudna jestem czy co?
- Eee... - Georg wstał i zaczął się motać - ...chciałem...yyy...Ci kogoś przedstawić, bo widzisz...yyy... Sylvia, możesz na chwilkę przyjść?! - Georg wydarł się na cały głos.
- Już idę! - dało się słyszeć kobiecy głos dobiegający z przedpokoju.
Po kilku sekundach stanęła przede mną blond - piękność. Zgrabna sylwetka, opalone ciało, minióweczka, bluzka z dekoltem... Hmmm...Miss Lata?
- Sylvia to jest Vivien, Vivien to jest Sylvia, nasza koleżanka... - przedstawił nas Georg.
- Oj, Georg... Zapomniałeś powiedzieć jednej bardzo ważnej rzeczy... Jestem byłą Billa... Heeehh, miło poznać... - powiedziała z wdziękiem i wyciągnęła do mnie rękę.
- Fajnie... - rzuciłam i zajęłam miejsce przy stole - Można się poczęstować? - wskazałam palcem na talerz z tostami.
- Jasne...bierz! - powiedział Tom, spoglądając się ukradkiem to na mnie to na Sylvię.
- A więc to jest ta słynna Vivien... - zaczęła rozmowę blondwłosa, siadając koło mnie - Chłopcy dużo mi o Tobie opowiadali...
Ja - zero rekacji. Skupiłam się na zajadaniu tosta.
- Słyszałam, że Bill jest Twoim chłopakiem... - ciągnęła dalej. Moje nerwy nie wytrzymały.
- No i co z tego?! Paniusia zazdrosna?!
- Uuu, coś mi tu śmierdzi... - stwierdziła drapiąc sie po głowie.
- Kto czuje, temu się z dupy snuje... Jak się zesrałaś to czemu się dziwisz? - odgryzłam się.
Cały stolik w brecht. Tylko Sylvii i Vicky nie było do śmiechu.
- Vivien, zachowuj się! - doprowadziła mnie do porządku sis.
- A co ja takiego robię? Przecież grzeczna jestem... - odpowiedziałam, oblizując przy tym palce.
- Ohh, już dzisiąta. Pójdę obudzić Billa... - wstała z miejsca blondyna. Zagrodziłam jej drogę.
- Od budzenia Billa jestem ja, a Ty nie masz nic do gadania!!!
- Hohoh, a Ty kim jesteś, żeby mi tu rozkazywać! Spadaj na bambus banany prostować...
W tej samej chwili do kuchni wszedł Bill... Oczywiście lalunia rzuciła się na niego całym ciałem. Billowi najwyraźniej sytuacja odpowiadała, bo nawet się nie postawił. Kopnęłam w krzesło i wyszłam z hukiem. Miałam tego dość!
Usiadłam przed domem, zła na cały świat. Po co ta pinda tu przylazła?! Chyba, żeby popsuć mi humor! Jeśli tak, to właśnie się jej to udało...
- Vivien, co Ty odpierdalasz?! - krzyczała mi nad uchem sis.
- Nic...
- Jak to nic?! Weź dziewczyno wyloozuj...
- No taaa, jeszcze taka głupia to nie jestem...
- Przejmujesz się tą Sylvią?! To zwykła lalunia, która posiedzi dwa, trzy dni i zwieje, gdzie pieprz rośnie...
- Coś Ty powiedziała?! Ona tu zostaje?! Ja pierdolę... A gdzie ona ma zamiar spać? Moim zdaniem najwłaściwszym miejscem byłaby piwnica...ze szczurami włącznie - Vicky spuściła wzrok.
- No...eee... Chyba w Waszym pokoju...
- Coooo?! Chyba po moim trupku!!! Już ja jej posłanie wymyślę... Poczekaj chwilkę...
Wstałam ochoczo i pobiegłam do pokoju. Sięgnęłam po koc i poduszkę i zbiegłam na dół. Wyciągnęłam ławkę przed dom.
- Viv, co Ty robisz? - zapytała sis.
- No jak to co?! Robię posłanie dla śpiącej królewny. Świeże powietrze jej nie zaszkodzi...
Ciemna, trudna noc i łzy płyną w chwilę po spotkaniu z Tobą.
Tak dobrze móc się wypłakać teraz, gdy już wiem, że wszystko jest skończone.
Wszystko, co było moim życiem, moją wielka radością, moim jutrem – wszystko to prysło tak nagle…
Wszystko we mnie runęło, nie mam pojęcia, co się dalej stanie.
Już teraz tak strasznie za Tobą tęsknię!!!
Lecz dlaczego wybrałeś właśnie ją?
Dlaczego nie możesz kochać mnie, gdy ja nie umiem bez Ciebie żyć?
Tak tęsknię i kocham Cię…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Pon 16:04, 12 Mar 2007 Powrót do góry

1?
Yyyy.... szok(?)
Jak Bill mógł nie zareagować? Eh, ci faceci Confused
Troszkę pogubiłam się w tej części... bo nie wiem co gdzie jak ta paniusia się pojawiła, ale dobra Wink
Ogólnie fajna ta część Smile
Czekam na więcej Całus.

Ej, ale pamiętamy o kropeczkach, ok?
Smile.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)